Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: Fotele kosmetyczne





Temat: czy WDPD kupuje przez internet?
Oj TAK. Zaczęło się z braku pieniędzy- po prostu tam jest taniej.
Kupuję od 5 lat w necie. Wnikliwie czytam opinie, mam swoje intuicyjne sposoby. Nigdy się nie zawiodłam, a mam około 250 artykułów kupionych na samym allegro.
są to - książki, uzywane zawodowe, białe kruki i po 2-5 zł złoto naszej kultury!Także nowe
- buty np balerinki po kilka sztuk od jednego sprzedawcy jesienią na wyprzedażach, czasem po 18 zł, skóra! potem na wiosne mam pełno nowych butów gdy w sklepach jeszcze stoją kozaki
- mikser braun 6550 - genialny nowy
- netbook msi, taniej o 500zł niz w Media Markt
- uzywana pralkę 2 letnią za 800, służy mi już 3 lata bezawaryjnie
- uzywany tv za 150zł, służy lepiej niż jakikolwiek inny
- -router do bezprzewodówki, już odblokowany
- ostatnio lodówka roczna na gwarancji za 600 zł Whirlpoola, a nowa 1270. (własnie wczoraj odebrałam osobiście z tragażami za 60zł) - jest piekna, wielka, pachnie nowoscią jak ze sklepu - niebawem zaczne donosić o postepach w zamrażaniu żywnosci :: )))
- masażer do fotela
- 3 parowary - genialne użądzenia (ja mam adler)
- trenażer uzywany-pół roku postał i odsprzedałam spowrotem bez straty
-wszelkiej masci słoiki arcoroksu do wyposazenia kuchni (trafiłam na okazje, że litrowe sztuki z hermetyczną zakretką, szklane były po 5 zł za sztuke, a w sklepie po 14 zł, więc kupiłam 20 sztuk i mam piekną wystawe kasz, mak, makaronów, grochu itd w szfce w szkle- superokazja)
- małe pojemniczki,
-kosmetyki z dowozem do domu zagraniczne
- perfumy- od lat sie nie zawiodłam, oryginały tansze o 100zł niz w Sephorze
-antyki- ikebana angielska posrebrzana 9na jarmarku chcieli 300zł!!!) a tam za 120...
- krokomierz do ćwiczen
- kijki nordic walking
- buty i odzież trekkingowa
- sprawy ogrodowe: hamak, cebulki roślin, tulipanów itd....
- kanapy- juz nawet zapomniałam - nowe proste w linii sofy, bez oparć i bajerów prosto od producenta polskiego po 300zł dwuosobowe, boskie, twarde trzymają linie, bez wgnieceń już 5 rok
- kilka kiecek i ciut ciuchów
- prezenty dla Bliskich

Czyli kupuje od pierdółek po 2-3 zł, do duzych zakupów po kilka tysiecy. Zawsze wpłacam na konto, i nigdy jeszcze nic mnie nie zawiodło.Uwaznie czytam regulaminy, o sprzedawcach, opinie, porównuję ceny na ceneo i w skapcu, potem na allegro i decyduję.

Dodam, że ze smutkiem patrze jak ludzie pochopnie kupują w sklepach, a przeciez tę zaoszczedzona kase mogliby przeznaczyc na jakies inne radości z bliskimi zamiast przepłacać...szczególnie ci, którym sie nie przelewa z kasą i cały czas marudza na brak pieniędzy, a można (chocby przykład z moją pralka, lodówka, laptopem) zaoszczędzić około 1400zł na samych 3 rzeczach- a to kolejny laptop- dla dziecka, lub roczny kurs językowy).

Dla swojej Rodziny jestem wręcz namolna, namawiam ich aby chociaz sprawdzili w ceneo czy nie ma w pobliżu lepszego sklepu w realu, niz ten w którym byli. Powoli sie udaje- kupili juz w ten sposób z porównywarki droga cyfrówke, a ostatnio prosili mnie o zakup parowaru...i już 400zł w rodzinnym budżecie zostaje...

Poza tym - ODSPRZEDAWANIE RZECZY NIEPOTRZEBNYCH- wyrosniety rowerek, rolki, ksiązki,- z tego jak dziecko nauczy sie robić fotki cyfrówką, to też może sobie nazbierać zdjęc, uczy się robiąc porządki i odsprzedac i miec na kieszonkowe...Oczywiście nadal podarowujemy za darmo rzeczy, np sasiadom itd. Ale czasem jeśli cos było bardzo kosztowne a dzieci wyrosły, to mozna odsprzedać.





Temat: Tusk źródłem przecieku!!

Notatka służbowa Jacka Cichockiego :"Kalendarium prac Prezesa Rady
Ministrów w związku z informacjami o nieprawidłowościach związanych
z rządowymi pracami nad projektem zmian ustawy o grach losowych i
zakładach wzajemnych"

Początek 2008 roku.
Minister Sportu postuluje wprowadzenie dopłat do ustawy, wbrew
interesom lobby hazardowego.

Maj 2009.
Chlebowski lobbuje u Kapicy za rezygnacją z dopłat, proponując
zamiast nich podniesienie podatków od automatów. Kapica przekonuje,
że ta zmiana jest finansowo niekorzystna i na pewno nie zgłosi jej z
własnej inicjatywy Ministerstwo Finansów, skoro propozycja wyszła od
Ministerstwa Sportu. Chlebowski sugeruje, że Ministerstwo Sportu
mogłoby być skłonne odpuścić dopłaty.

30 czerwca 2009.
Minister Sportu wysyła pismo,w którym postuluje rezygnację z dopłat.

7 lipca 2009.
Rzeczniczka Ministerstwa Sportu mówi, że ministerstwo całkowicie
wycofuje się z pomysłu dopłat. Rzecznik Ministerstwa Finansów Witold
Lisicki pismo Drzewieckiego zrozumiał jako deklarację rezygnacji z
dopłat, tak też wypowiadał się publicznie.

14 sierpnia 2009.
Mariusz Kamiński spotyka się z Tuskiem i informuje go o
wątpliwościach wokół prac nad ustawą, prosząc o zabezpieczenie
interesów finansowych państwa.
Co robi Tusk - Koordynator Służb Specjalnych we własnym rządzie? Czy
spotyka się z „dysponentem ustawy” Ministrem Finansów, lub
wiceministrem finansów Jackiem Kapicą przygotowującym projekt? Nie!
Spotyka się z dwoma podejrzanymi o nielegalny lobbing. Po tych
rozmowach Rysiu stwierdza, że łazi za nim CBA.
Tuskowi, z mocy obowiązujących przepisów, nie wolno było odbyć tych
dwóch spotkań.

19 sierpnia 2009.
Donald Tusk spotyka się z ministrem Drzewieckim. Nie sporządza z
tego spotkania żadnej notatki służbowej wbrew postanowieniom KPA –
łamie prawo.
Spotyka się też z Chlebowskim – z tego spotkania również nie
sporządza notatki. Spotkanie o tyle zdumiewające, że rola
Chlebowskiego w procesie legislacyjnym jest ŻADNA. A Tusk trąbi w
koło, że zabezpieczał :-)

26 sierpnia 2009.
Donald Tusk spotyka się z wiceministrem finansów Jackiem Kapicą,
pyta go czy wie, że Ministerstwo Sportu jest skłonne zrezygnować z
dopłat, a po spotkaniu poleca przygotowanie nowych założeń do
ustawy, które zwiększą obciążenia podatkowe biznesu hazardowego i
przyniosą dochody większe niż przewidywane wcześniej dopłaty. Użycie
zwrotu "przewidywane wcześniej dopłaty" sugeruje, że w nowym
projekcie już tych dopłat nie będzie. Zresztą gdyby ustawa miała
pozostać w tym samym kształcie, po co premier miałby w ogóle zlecać
przygotowanie nowych założeń? Przygotowanie nowych założeń to coś
znacznie poważniejszego niż wprowadzenie kosmetycznych zmian. Robi
to pomimo opinii Kapicy z maja 2009, wdług której ta zmiana jest
finansowo niekorzystna dla budżetu.

Kamiński słysząc w podsłuchach, co się dzieje po jego spotkaniu z
Koordynatorem Służb i Premierem Tuskiem w jednej osobie informuje
najważniejsze osoby w państwie o sprawie.
Jacek Cichocki umieszcza w kalendarium prac premiera taki oto wpis:

„14 września do KPRM dociera pismo Prokuratora Okręgowego z
Rzeszowa, w którym zawarta jest informacja, że 9 września
prokuratura wydała postanowienie o postawieniu Mariuszowi
Kamińskiemu zarzutów popełnienia przestępstwa.”

Byłbyż to rezultat "prac" Tuska?

Widać jak na dłoni, że Tusk ostrzegł Mira i Chlebowskiego a potem
zajął się dwoma sprawami:

1. zacieraniem śladów w „procesie legislacyjnym”
2. uwaleniem Kamińskiego.

Jeżeli to nie wystarczy do usunięcia Donia z fotela, to co miałoby
wystarczyć w demokratycznym państwie prawa?






Temat: Kajetany usuwanie migałka.Bardzo Pilne, kilka pyt.
witaj,
moja córcia miała wycinany migdał na początku września też w
kajetanach. NIe martw sie- wszystko będzie dobrze.
Córcia miała robiony zabieg w sobotę. O 10 miałyśmy konsultację
lekarską (wywiad, czy dziecko ma alergie, jakie leki przyjmuje, czy
coś nas niepokoi). Dostałysmy pokój (musiałyśmy wyłożyć 30 zł na
kartę do otwierania drzwi- pieniądze potem zwrócili). Pokój był z 3
łóżeczkami (przynajmniej nasz). Pokoje ładne z łazienką (natrysk,
wc). dość długo czekałyśmy na zabieg, bo kilkoro dzieci miało go
robione. Przebrałam córke w piżamkę i zostałysmy wezwane. Na
usypianie wpuszczono tylko mnie (jeden rodzic). Córka (4 lata)
usiadła na łóżku operacyjnym i mkiły Pan doktor kazał jej nadmuchać
niebieski balonik (czyli mocno dmuchać i wciągać powietrze). W
międzyczsie puścili juz gaz usypiający i po kilu wdechach córka
zasnęła. Ja trochę spanikowałam bo w jednej chwili zrobiła sie
miękka, przelewałą sie przez ręce, a potem jej ciałko zaczęło
walczyć by ułożyć sie na boku (podobno większość dzieci tak reaguje
bo chcą sie ułożyć na boku lub tak jak lubią, a lekarze muszą je
rozpostować na plecy- najwygodniej do zabiegu). Wyproszono mnie. Za
20 minut poproszono mnie do wybudzania na inną salę. Córka spała
przez chwilkę- w buzi rurka, na palcu czujnik serca- trochę krwii na
buzi, nosie. Po chwili zaczęła sie rzucać- spała, ale jej mięśnie
sie wybudzały i strasznie wieżgała nogami. Trzeba trzymać dziecko by
sie nie rozbiło o rurki łóżka. Trochę siadała, ale była
nieprzytomna, miała dziwne oczy- podobno miała widzenia, obraz jej
sie rozmazywał. Zaczęła się krztusić, wiec zawołałąm pielęgniarke by
jej wyjęła rurkę. Posiedziałyśmy jeszcze chwilkę i sprowadzono nas
do pokoju. Córka chciała pospać, więc pozwolili jej ale nie dłuzej
niz godzinę. Potem na siłę musiała chodzić i pić duzo wody
mineralnej, niegazowanej bez smaku. Muszą dużo pić i chodzić by
wymiotować narkozę (dostaje sie nerkę lekarska na wymioty- wszystkie
trzeba pokazywać pielęgniarce). Ponieważ moja córcia nie chciała pić
długo ja trzymało. O 17 kolacja a potem odpoczynek. Wyszłysmy
drugiego dnia rano.
Trzeba zabrać:
-piżamke lub dwie (bo podczas operacji i wymiotów może sie zabrudzic)
- kilka par majteczek (po samym zabiegu dostają czopek p.bólowy)
- wodę (dla dzieci w małych butelkach- około litra i dla siebie)
- ręcznik
- coś czym dziecko mozna zainteresować- gazetkę
- łapcie dla siebie i dziecka]
- coś do jedzenia dla siebie i np. biszkopty dla dziecka
- pieniądze (w pokojach są telewizory ale na pienadze- po 2 zł)
- jakieś kosmetyki do kapieli dla siebie (ja o tym nie pomyslałam i
wieczorem jak mała zasnęła marzyłam o prysznicu)
co do miejsca do spania dla Cibie, to wszystko zależy od tego ile
bedzie osób w pokoju (my byliśmy odpłatnie wiec sami w pokoju), ale
fotele (nierozkładane) no i mozna sie połozyć koło dziecka (dość
szerokie łóżko)
acha...najważniejsze od rana nie wolno dziecku nic jesć i pić (ja
dałąm kilka łyków wody o 7)
jesli bedziesz miała jakieś pytania to pisz (gg 1955272)
osrodek piękny, duży hall do spacerów- super)
pozdrawiam i trzymam kciuki
Maja




Temat: WIELE DZIECI I INNI
kilka słów o porodzie Marty :-)
skopiuję i Wam opis porodu Martusi )

obudził mnie skurcz o 0.16 - myśle sobie - spoko, do rana potrwa, może jeszcze
z godzinkę ze skurczami poleżę, może usnę? niestety - skurcze co trzy minuty,
więc zeszłam sobie na dół, zrobiłam herbatę, ale wciąż co trzy minuty! więc
zadzwoniłam do niani, żeby przyjechała, zrobiłam dzieciom śniadanie, Szymkowi
butelkę na rano i obudziłam szanownego pana (niezadowolony był "o pierwszej w
nocy? nie mogłaś poczekac do rana" - nie powiedział tego, ale tak wyglądał :-
)))))))))

na porodówkę dojechaliśmy ok. 1 w nocy; na porodówce okazało się, że mój trzeci
poród (a i tak mówiliśmy "czwarte dziecko" - żeby nas na pewno nie odesłali) to
bułka z masłem, bo czeka też para do... ósmego porodu

a par zatrzęsienie - potem okazało się, że tej nocy było 17 porodów!!!w Izbie
przyjęć spędziliśmy prawie dwie godziny razem z tłumem innych osób - MM masował
mnie podczas skurczu, piłam sobie wodę i obserwowałam innych - wydawało mi się,
że nikt nie ma takich skurczów, jak ja, ale pewnie to subiektywne odczucie... w
każdym razie zbadali mnie w pokoiku obok i okazało się, że dopiero 2-3 cm.,
więc jeszcze ho ho!

no to spacerowaliśmy po Izbie dalej;

w końcu zwolniła się jedna porodówka, więc poszliśmy sobie rodzić; najpierw pół
godziny KTG, a w czasie leżenia nie mozna poskramiać skurczów - okropieństwo,
myslałam już, że nie wytrzymam, dostałam też dwie butle glukozy - okropnie
bolało na leżąco - nie wiem, jak kiedyś kobiety rodziły na leżąco cały poród!!!

po KTG i przebiciu pęcherza (0 3.30) na szczęście weszłam sobie pod prysznic,
potem niestety mój układ pokarmowy zareagował nieelegancko na zejście
główki do kanału (przy porodzie Jasia też tak było, ale teraz, że tak się
enigmatycznie wyrażę "z obu stron" - uch...) no i w końcu położna mnie bada i
jest ok. 8 cm. ale ciągle nie mam partych tylko bolesne, jak jasna cholera te
skurcze skracające szyjkę... nagle położna zakłada fartuch, fotel ustawia mi,
jak chcę (czyli na siedząco), bada i mówi "to poprzyj" - ja na to, że nie mam
partych, a ona "przyj, przyj", no to prę w okropnie bolesnym NIE PARTYM
skurczu, a tu hyc! główka się urodziła!!! w następnym skurczu za jakieś
kilkanaście sekund (w każdym razie długo tak sama główinka sobie wisiała -
takie miałam wrażenie) następny skurcz i powoluteńku (przy - nie przyj, przyj,
nie przyj, odetchnij, przyj - nie przyj reeeety) urodziła się reszta Martusi :-
) bez nacinania krocza

ciepła kluseczka na brzuch i do cyca

i koniec skurczy :-o oksytocyna jedna, druga, pępowina krótka, położna pociąga,
ale nic - trochę poparłam i poleciała, na szczęście cała;

potem najgorsza część programu, oględziny szyjki i jedno "kosmetyczne szycie
otarcia" - brrr... wtedy już są zdjęcia, na jednym zaciskam wargi, to chyba
było wtedy

i koniec - prysznic, zmiana koszuli i znowu na bok i kluska do cyca -
czekaliśmy ze dwie godziny na pediatrę, na ważenie, bo zszedł od razu do pięciu
noworodków, taki zachrzan mieli...

a teraz kluseczka sobie śpi, niestety budzi się często, głosik ma donośny,
Szymek się boi, jak siorka płacze brodawki okropnie bola i nie moge się
doczekać, kiedy się zahartują, nie pamitam, czy przy starszakach trwało to
tydzień, czy dwa, pamiętam, że przeszło...

no, to chyba tyle




Temat: Piotr z Carlo Biani - jak było :)
Piotr z Carlo Biani - jak było :)
Witajcie,

Obiecałam, że opiszę, jak było wczoraj u Piotra w Carlo Biani. Czekałam do
dziś, żeby sprawdzić co wydarzy się po umyciu włosów i wysuszeniu ich
nieudolnie przeze mnie moją małą trzeszczącą suszarką.
No i wyszło na to, że muszę napisać: Piotr czyli precyzja i pietyzm :))

Ale po kolei. Gdy usiadłam na fotelu (usiadłam, a nie od razu - "zapraszam do
mycia" - co czasem się zdarza i strasznie mnie wkurza, bo co fryzjer zobaczy,
gdy umyje mi włosy?) Piotr wziął grzebień i zaczął te moje pięć włosków na
krzyż czesać. Mmmm JAK on je czesał, o bogowie. Czesał, rozczesywał, oglądał
w dłoniach, strzepywał na twarz, oglądał moją głowę układając włosy
rozmaicie - a ja gadałam. Że mam dość, że się nie układają, że tak i siak
jest beznadziejnie, że przeszłam wszelakie możliwe metamorfozy i właściwie
jedyne, co zawsze się sprawdza to klasyka: dłużej z przou, krócej z tyłu,
podwinięte pod spód, długość do szyi.

Piotr powtórzył to, co ja mu powiedziałam, upewniając się, że dobrze mnie
zrozumiał, OPOWIEDZIAŁ jak będzie ciął, zapytał, czy tyle może skrócić i
poszliśmy myć głowę. Masaż głowy w czasie mycia to już pewnie standard, ale
warto wspomnieć, że Piotr myjąc głowę nigdzie się nie spieszył, masował
długo, długo wczesywał odżywkę grzebieniem, płukał, masował, płukał, masował,
końca to nie miało, a ja odpływałam (myślicie, że tym mnie kupił? :)))

Potem zaczął ciąć. Niby znowu - drobny szczegół, ale bywa, że fryzjerzy po
umyciu głowy ufaflali mi na czubku pukiel mokrych strąków i przeczesawszy
nierzadko tylko palcami cięli z tyłu. Piotr z chirurgiczną precyzją podzielił
te moje włosy na kwadraty, strefy, przedziałki, linie były równe, cięcie
bardzo precyzyjne, po kawalątku, warstwa po warstwie, za każdym razem
rozdzielając włosy na bardzo małe pasma i dokładnie je upinając z góry.

Uff, koniec cięcia - suszenie - czyli już standard. Duża szczotka i pod spód.
Bez szarpania, bez duwdziestu kilogramów pianki, lakieru, gumy, żelu i innych
obciążających moje piórkowate włosy kosmetyków.

Pod koniec suszenia - Piotr zaproponował trochę inne uczesanie (jestem
niewolnicą przedziałka po środku - on trochę te włosy przeczesał i pokazał,
że leciutko na bok, też jest ok (dotychczas takie uczesanie było drogą
donikąd, bo kończyło się zakręconym faflem z przodu i wystającym uchem).
Well, dziś uczesałam się tak samo, wysuszyłam sama bez piotrowego pietyzmu i
precyzji i .. jest dokładnie tak, jak było wczoraj!! Nie ma fafla, nie ma
ucha, włosy ślicznie opadają na policzki, podkręcają się z tyłu - jest
pięknie :)

Zapłaciłam 55 zł, mąż zachwycony nosił mnie na rękach, uczniowie oczarowni
padli na kolana, własne koty mnie nie poznały. Suma sumarum: Piotr z Carlo
Biani uber ales :))

Pozdrawiam ciepło
Natalia



Temat: Podzielcie się swoimi wrażeniami-pierwszy lot...
Przede wszystkim - nie denerwuj sie! Mysl o samolotach jako o jednym z wielu
transportow, a o lotniskach jak o stacjach kolejowych. Wiadomo, mozna sie
zgubic, ale o to musialabys sie bardzo postarac.
Lotniska sa najczesciej BARDZO dobrze oznakowane. Pamietaj o tym, zeby na
odprawe stawic sie przynajmniej z 1,5 godziny wczesniej [mozesz sie odprawic
nawet 4 godziny wczesniej i nadal posiedziec z rodzicami], zapamietaj numer
lotu i gate [bramka], z ktorej twoj samolot odlatuje. Zapamietaj jak wygladaja
twoje walizki [wiele osob przywiazuje do nich jakies tam tasiemki, etc., zeby
ich nie pomylic]. Pamietaj o przywiazaniu metki do walizek [nawet do carry on,
czyli bagazu podrecznego] z adresem [logiczne jest, ze jesli lecisz za granice
to neich to bedzie twoj zagraniczny adres, inaczej, w razie zgubienia bagazu
poleci on z powrotem do Polski]. Na bilecie zostana naklejone kody kreskowe z
twoich bagazy. Nie zgub ich! Nie zgub rowniez swojej karty pokladowej ["odcinek
biletu"] z numerem miejsca. Przy bramce badz najpozniej [!] pol godziny przed
odlotem [inaczej mozesz stracic swoje miejsce na rzecz stand by].
Sam lot jest inny dla kazdego. Ja nawet lubie jak mnie wciska w fotel na
rozbiegu i jak sie unosi samolot, ale nienawidze kolowania i tego, ze zatykaja
mi sie uszy. Nie cierpie suchego i zimnego powietrza w samolocie [zadnych
krotkich rekawkow! tylko wygodne rzeczy, szczegolnie jesli lecisz daleko]. Nad
jedzeniem tez nigdy sie jakos nie rozwodzilam... Pamietaj, ze przysluguje ci
jedna porcja jedzenia [czasem rozdaja wiecej jak maja za duzo], ale
nieograniczona ilosc napojow [jesli jestes pelnoletnia, rowniez alkoholu].
Turbulencje nie sa niczym ciekawym, mozna sie wystraszyc, ale pamietaj, ze
wchodzac na poklad samolotu oddajesz swoje zycie w rece pilotow i maszyny,
wiec... :o)
Jesli chodzi o odbior bagazu to po wyjsciu z samolotu i odprawie udaj sie za
strzalkami do czesci baggage claim, najczesciej kilka lotow ma te sama
karuzele, wiec wypatruj swojej walizki [przed rzuceniem sie na swoich 16
walizek najlepiej skolowac sobie wozek, bedzie latwiej]
Jesli czujesz sie niepewnie, to moze zagadaj kogos w samolocie, ze jestes
zielona [ale nie opowiadaj mu jak wyglada ta piekna mala czerwona walizeczka ze
sloneczkiem i motylkiem na lewej kieszeni, w ktorej za rada cioci ukrylas
bizuterie i kase :o)] i czy moglibyscie razem przedostac sie przez odprawe i
odbior bagazu.
Aha, na kazdym lotnisku masz obsluge i oni maja psi obowiazek ci pomoc jesli
sie zgubisz.
Nastepna sprawa. Jesli kiedykowliek dojdzie do zgubienia twojego bagazu [mi sie
przytrafilo] to przede wszystkim - NIE PANIKOWAC, ZNAJDZIE SIE! W sekcji
baggage claim znajduje sie biuro, w ktorym zglaszasz, ze nie ma twoich bagazy
na karuzeli. Musisz im pokazac te paaski z kodami kreskowymi i opisac ile sztuk
bagazu ci brakuje. Nastepnie podaj im pelen adres gdzie bedziesz nocowac i udaj
sie w to miejsce. Bagaz sie znajdzie. Casami go przywoza teo samego dnia, a
czasami za tydzien [w zaleznosci od tego, gdzie zawedrowal]. I tu nasteona
rada - spakuj sobie komplet ubrania i przybory kosmetyczne [ale bez nozyczek,
metalowych pilnikow czy innych ostrych narzedzi] do swojego carry on [bagaz
podreczny]. W razie zagubienia bedziesz miala cokolwiek ze soba.
Na wielu lotniskach sa wprowadzone szczegolne srodki ostroznosci. Moga cie
wziasc na bok, popytac, maja prawo cie przeszukac, rowniez twoj bagac...
Ja przestalam zamykac bagaz na klodke [nie jestem pewna, ale jest to chyba
zabronione], za to oklejam go szeroka tasma klejaca [rowniez dwa suwaki sklejam
ze soba]...
Hmmm,....
Jeszcze jakies pytania?
Pzdrf!
Mia




Temat: Perissia - Kumkoy/Side (*****)
Od razu napiszę, że polecam, polecam i jeszcze raz polecam.
A teraz po kolei:

POŁOŻENIE - w moim odczuciu idealne, ok. 3 km do centrum Side (przyjemny spacer
plażą trwa ok. 40 min.), bezpośrednio przy ładnej piaszczystej plaży z łagodnym
wejściem do morza, z dala od zgiełku miasta w sąsiedztwie innych luksusowych
hoteli. Do najbliższych sklepów jakieś 10 min. spacerkiem.

HOTEL - odnowiony w lutym 2005 r., duży rozłożysty budynek o różnej wysokości,
więc nie sprawia wrażenia bloku. Wnętrza bardzo eleganckie, komfortowo
urządzone, mnóstwo zacisznych miejsc gdzie w przepastnych fotelach można
odpocząć, wypić drinka, spotkać się ze znajomymi. Liczne tarasy ze stolikami i
fotelikami też zachęcają żeby chociaż na chwilę usiąść i rozkoszować się
pięknymi widokami.
Między budynkiem a plażą znajduje się pięknie utrzymany ogród, a w nim trzy
baseny o różnej głębokości. Największy z zieloną wyspą na środku i wydzielonymi
brodzikami dla dzieci. Dwa mniejsze, głębsze przeznaczone dla amatorów
pływania. Nieco na uboczu jest jeszcze basen z dwiema zjeżdżalniami, frajda nie
tylko dla dzieci.
Wokół basenów i na plaży rozstawione są leżaki i parasole, maty i ręczniki
wliczone w cenę. Byliśmy w drugiej połowie sierpnia, było na prawdę dużo gości
ale nigdy nie było sytuacji żeby zabrakło dla nas leżaków chociaż wychodziliśmy
na plażę ok. 11.

POKOJE - mieszkaliśmy w pokoju na 7 piętrze z pięknym widokiem na cypel na
którym położone jest Side. Pokój duży, komfortowo urządzony, jasny i
czyściuteńki. Ładne nowe meble,duża szafa z mnogością wieszaków, wygodne łóżka,
indywidualna klimatyzacja, codziennie uzupełniany minibarek, telewizor (dwa
polskie programy - TVN, VIVA. Łazienka nie za duża ale wygodna, ładnie
urządzona i czysta. Suszarka do włosów, kosmetyki, po dwa ręczniki dla
każdego.Oczywiście codziennie sprzątanie i wymiana ręczników, pościel zmieniana
co drugi, trzeci dzień. Polecam pokoje na wyższych piętrach, mają ładniejszy
widok i nie docierają odgłosy wieczornych animacji. Pokoje na parterze mają za
to ładne tarasy ze stolikami i krzesełkami, w otoczeniu pięknej zieleni. Co kto
lubi.

JEDZENIE - pyszne i w ilościach nie do przejedzenia. Śniadania serwowane są w
restauracji głównej. Z reguły śniadania są najsłabszym punktem programu, ale
nie w Perissii - jajka w każdej postaci, kilkanaście gatunków serów, kilka
gatunków wędlin (na prawdę zjadliwych), bekon i kiełbaski na ciepło, naleśniki,
gofry, mleko, płatki, dżemy, miód i cała masa warzyw. Dla każdego coś dobrego.
Obiad można zjeść w restauracji głównej (większy wybór) lub restauracji przy
plaży (nie trzeba się przebierać, pareo, spodenki i już). Zawsze 2-3 rodzaje
mięska, frytki, ryż, makaron z sosem i oczywiście fura sałatek i warzyw.
Kolacja serwowana w restauracji głównej lub w jednej z czterech restauracji
tematycznych (po wcześniejszej rezerwacji w recepcji)- tureckiej,
śródziemnomorskiej, japońskiej i rybnej. Nie będę się rozpisywała w kwestii
menu kolacyjnego, powiem tylko - pyszności w wielkiej ilości. Na prawdę każdy
znajdzie coś dla siebie (np. bufet dietetyczny!!)
Jeszcze słówko o napojach - wszędzie ich pod dostatkiem, na plaży, przy
basenie, bar główny, bar z muzyką na żywo, bar witaminowy serwujący świeży sok
z pomarańczy. Alkohole importowane, drinki bez ściemy, zimne lokalne piwko
Efes - najlepsze na plaży.

OBSŁUGA - dyskretna, uprzejma, pojawiająca się zawsze gdy jest potrzebna ale
nie osaczająca gości.

ANIMACJE - wielki plus tago hotelu. Fajna grupa młodych ludzi starających sie z
każdym gościem nawiązać kontakt, każdemu zaproponować coś ciekawego. Program
animacji zaczyna się o 10 rano a kończy wieczornym show o 21.30. Jest boccia,
tenis, siatkówka plażowa, piłka nożna, strzelanie z wiatrówki, gimanstyka
wodna, aerobic, streching, nauka tańca brzucha, piłka wodna a dla dzieci
fantastyczny mini klub. Wieczorny show to nie jakieś głupawe skecze po
niemiecku ale prawdziwe przedstawienia, ze scenografią, kostiumami itp.

Podsumowując - piękny, luksusowy hotel z przyjazną atmosferą i wszelkimi
wygodami. Cudowny wypoczynek, bez przykrych niespodzianek, aż żal było
wyjeżdżać. GORĄCO POLECAM.

PS. Goście w znacznej części z Beneluxu, trochę Niemców, trochę Anglików i
Francuzów i żadnych Rosjan.



Temat: Nikt nie widzi że piję
witaj Lilak, witaj Belka
przepraszam ze z takim opoznieniem odpowiadam ale rzadko tu zagladam odkad nie
chleje
a "nie pije sama" od jakis 7 miesiecy, moze troche wiecej moze mniej, juz nie
licze
faktem jest ze nie jestem 100% abstynentem ale jestem zadowolona z kolosalnej
zmiany jakiej udalo mi sie dokonac w moim podejsciu do alkocholu
jak to zrobilam sama? trudne pytanie, nie wiem, to napewno kwestia odpowiedniej
motywacji, jedyne co moge zrobic to napisac jaka byla moja motywacja ale
wiadomo, kazdego motywuje co innego
mi pomogl strach przed byciem obrzydliwa pijaczka, nadszedl taki moment, w
ktorym uswiadomilam sobie ze moje zycie dzien po dniu kreci sie wokol
alkocholu, czasami juz o 15-tej myslami bylam "w barku" i liczylam czy
wystarczy na dzisiaj, pamietam doskonale to latanie do sklepu wieczorem,
chodzenie na kacu do pracy, wysuszona cere, since pod oczami rozpaczliwie
maskowane makijazem, tysiace drobnych a jednak niezalatwionych spraw i to
bezsensowne spedzanie wieczorow przy kieliszku czy szklance piwa i tak dzien w
dzien przez ladnych kilka lat, w odstawke poszly wszystkie zainteresowania, na
nic nie mialam sily, dzien zrobil sie beznadziejnie krotki, przestalam spotykas
sie ze znajomymi, mialam wrazenie ze zycie plynie gdzies obok mnie, w zyciu
wszystkich ludzi cos sie dzialo a moje wygladalo dzien w dzien tak samo, ten
sam sklep, fotel, kieliszek, troche wstydu od czasu do czasu? nie chcialam tak
dluzej, zaczelam czytac to forum, uswiadomilam sobie ze najprawdopodobniej to
ostatni moment zeby nie wpasc w taki dol ze bez pomocy z zewnatrz sie nie
obejdzie, wystraszylam sie tego jak moze za pare lat wygladac moje zycie,
zaczelam bac sie alkocholu i to chyba wystarczylo zeby w pore oprzytomniec
powiedzialam sobie stop, nie pilam ani kropli przez kilka miesiecy, na poczatku
bylo ciezko, jak przy kazdym "rzucaniu", kazdy musi znalezc swoja droge, mi
najbardziej pomagaja nagrody, robilam sobie bardzo duzo nagrod, wszystkie
pieniadze ktore normalnie poszlyby na alkochol + te na papierosy /przestalam
palic troche wczesniej niz pic/ przeznaczalam na kosmetyki , ciuchy, nawet
dokladalam troche wiecej, mysle ze prawie kazda kobiete takie nagrody motywuja,
zaczelam wiele lepiej wygladac, wszyscy dookola to zauwazyli /wniosek taki ze
musieli tez widziec jak zle wygladalam wczesnieJ/, teraz wiem ze "niepicie"
samo w sobie jest nagroda, zrobilam wiele fajnych rzeczy przez ten czas, zdalam
egzaminy do ktorych pewnie nawet bym nie podeszla gdybym pila, tym samym mam
nowy zawod i generalnie odkad przestalam chlac wszystko zmienilo sie bardzo na
+ , chce zeby tak zostalo, wiem jednoczesnie ze jestem "z tych podatnych" i
wiem ze do konca zycia bedzie wisiec nade mna grozba "zostania wstretna
pijaczka" wciaz sie tego boje ale ten strach bardzo mi pomaga
a jak przychodzi mi ochota sie uchlac to z milosci do siebie ta ochote w sobie
zabijam ale alkochol obrzydzilam sobie do tego stopnia ze nie jest to bardzo
trudne
oczywiscie nie wiem Lilak jaka jest dokladnie twoja sytuacja i to nie jest tak
ze odwodze kogokolwiek od pojscia na terapie, mowie tylko ze mi udalo sie
zmiecic role alk. w moim zyciu, na jak dlugo nie wiem, wiem ze mam tak zwane
sklonnosci i musze sie pilnowac ale niekoniecznie musze kierowac sie do aa zeby
sobie z problemem /przynajmniej na dzien dzisiejszy/ poradzic
pozdrawiam i powodzenia zycze, Natasza
ps. zapewniam cie ze WSZYSCY widza



Temat: Dziewczyny z Wrocławia
Porodówka na Kamieńskiego
Jak wcześniej pisalam byliśmy z mężem obejrzeć porodówkę na Kamieńskiego - i dziele się wrażeniami oraz poprawiam swoje błędne poprzednie wypowiedzi.. :-)

1. Poród rodzinny: koszt 150zł, płacisz na Izbie Przyjęć w momencie przyjęcia do szpitala.. jeśli są jakieś zawirowania to "ewentualnie można zapłacić po porodzie"

2. "własna" położna kosztuje 600zł i w celu wybrania jej najlepiej zadzwonic na porodówkę (bezposredni numer: 3270381) i umówic się na rozmowę. Nie wszyskie położne świadczą tą usługę. Opłaty dokonuje się na rzecz fundacji... Ale można też bezposrednio podczas porodu dogadać się z położną która nam przypasowała i dać jej kaskę bezposrednio do ręki (jeśli wpłacamy na fundację to ona dosteje z tego malutką część)

3. Połoznictwo bywa zapełnione i mogą nie przyjmować.. np.na dzień wczorajszy jest przepełnienie i matki z dziećmi leżą gdzie się da - niekoniecznie na położnictwie "czystym"

4. W przypadku porodu rodzinnego dla Taty warto zabrać własne klapki, tam wprawdzie dają ale nigdy nie wiadomo jaki rozmiar się trafi.. Ubranko dostaje szpitalne.

5. Dla Malucha musimy mieć swoje ubranka i pampersy. Kosmetyki dają w szpitalu;

6. Pieluchy tetrowe też dają ale są jakieś ograniczone ilości, więc można mieć również swoje.

7. Przy wypisie "w dobrym tonie" jest zostawienie czegoś maluszkowego "na szpital" np. 2-3 tetrówki czy jakieś spiochy..

8. Co dla Mamy to chyba wiadomo... standardowa wyprawka :-)

9. Nie przynosimy własnego zestawu do lewatywy- dają w szpitalu;

To wszystko powiedziała mi polożna, która oprowadzała nas po porodówce..

A teraz moje wrażenia - przede wszystkim dla tych którzy nie byli oglądać:

1. Sale do rodzinnych są 2 (wcześniej pisałam, że 3, ale są na 100% tylko 2) Na wyposażeniu: fotel-samolot, sofa, materac, 2 pilki, worek sako, stołek porodowy.

2. wanna jest przed salką, całkiem przyjemnie wygląda, chociaż jest wg mnie nieduża..

3. Jest 1 sala ogólna - 2 osobowa (nie 3 jak pisałam wcześniej), łóżka odgrodzone parawanem. W razie gdy małe salki są zajęte można rodzić z mężem na ogólnej.. chyba, że jednocześnie rodzi ktoś inny (sam) i nie wyraża zgody na pobyt naszego męża.. ale podobno to się nie zdarza.

Ogólnie sale są całkiem całkiem, przeraził mnie korytarz prowadzący do nich. Ale nie jest brudny, nic strasznego tam nie było.. po prostu był taki "szpitalny".. po tej wizycie uświadomiła sobie, że niezależnie od warunków to jest tylko szpital, więc super to tam nie będzie.. :-)

Ale w sumie nie zawiodłam się, mam nadzieję, że nie będzie źle.

Acha, jeszcze jedna uwaga od połoznej: czasem zdarza się, że w Izbie Przyjęć lekarz stwierdza, że to jeszcze nie teraz, ale Mama zostaje a Tato do domu.. nie możemy się temu dać, mąż ma pełne prawo zostać nawet jeśli to "nie teraz". Najwyżej pójdzie do domu, jak zainstalują nas na oddziale. ta babka mówiła, że czasem lekarza tak robią, ludki się słuchają a potem jest płacz..Więc trzeba walczyc o swoje- dotyczy się to przede wszystkim Tatusiów, bo Mamusie moga być już trochę zamroczone ty co sie wokół dzieje...

Uffff, to chyba wszystko :-) Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam :-)

Pozdrawiam serdecznie
Aga




Temat: Costa Adeje Gran Hotel-kto tam mieszkał????????
Witam,
właśnie przyleciałam z tego upalnego, przepięknego miejsca na Teneryfie.
Hotel Gran jest bardzo dobry. Wg kategorii hiszpańskiej ma 5 gwiazdek, a wg Tui
4 gwiazdki. Pokoje są bardzo duże ok.45 m2, my mieszkaliśmy w 2 os. dorosłe+
dziecko na dostawce (takim szerokim rozkładanym fotelu-sofce, który jest na
zdjęciach hotelowych) + maluszek w łóżeczku turystycznym i było dużo wolnego
miejsca. Łazienka jest z 2 umywalkami, dodatkowo sa 2 szlafroki frotte dla
dorosłych.
Przy basenach jest kiosk, w którym za specjalną kartę hotelową , którą
dostaniecie w recepcji, wypożycza się zółte ręczniki basenowe. Można je w
dowolnej chwili wymieniać na czyste/suche.
Pokoje są oczywiście codziennie sprzątane, ręczniki codziennie wymieniane. W
pokoju znajduje się lodóweczka i sejf (do wynajęcia). W sejfie zmieścił się min
nasz laptop.
Wystrój pokoju jest elegancki-klasyczny. Jest klimatyzacja (pokrętło znajduje
się przy dużym łóżku-my się naszukaliśmy, więc podpowiadam).
Jak zobaczyłam fotki internetowe z basenów przyhotelowych (są 3 baseny), to
zdziwił mnie widok trochę suchych palm, ale te zdjęcia już straciły na
aktualności a palm i innej roślinności jest mnóstwo i to napawdę imponujących
rozmiarów.
W ogromnym, przeszklonym holu mieści się nie tylko recepcja, ale i biuro
organizujące wycieczki, malutka galeria obrazów a po przeciwnej stronie piano
bar z muzuką na żywo, mini salon gier, stoły do bilarda, sklepiki i kawiarenka
internetowa.
W pokojach też jest internet, ale nie wiem na jakiej działa zasadzie, bo my
mieliśmy blue-connect, który z resztą bardzo ślamazarnie działał.
Jeśli chodzi o plaże, to tak jak pisałam El Duque (nie wiem czy poprawnie
napisałam), schodząc do plaży mija się wpawdzie jakąś budowę, ale nie jest to w
żaden sposób uciążliwe. Po prostu ta część kurortu dopiero się tworzy, ale na
pewno ci się spodoba, bo odbiega od typowego blokowiska jakim jest np Los
Americanos.
Hotel i to miejsce polecam wszystkim ceniącym spokój (z dala od wielkich
dyskotek,ale dla chcącego nic trudnego).
Polacy są tu raczej egzotyczni. My spotkaliśmy 1 rodzinę. Przeważają Anglicy,
Niemci i Hiszpanie.
Jeśli chcesz coś przywieźć, to namawiam na kosmetyki/perfumy, bo tam nie ma
zdaje sie na nie podatku i są tańsze niż na na Okęciu. Ja wydałam na nie
fortunę, ale dużo zaoszczędziłam w porównaniu z polskimi perfumeriami, np za
podkład Lancome, który w Douglasie kosztuje 160 zł zapłaciłam przeliczając na
złotówki 120 zł. No i tak ze wszystkimi kosmetykami. Kupiliśmy też sporo
sportowych ubrań i butów w pobliskim Intersporcie. Ledwo dopięliśmy walizy :))))
Jedzenie hotelowe jest różnorodne (bufet). Śniadania się powtarzają, ale na
obiadokolację zawsze jest kilka rodzajów ryb, mięs, sałatek, surówek, serów,2
rodzaje zup, różne pieczywo, desery, owoce, pełen przepych.
Napoje do kolacji są płatne.
No cóż, było fajnie, wesoło, upalnie. Jesteśmy brązowi mimo filtów nr 20.
Pozdrawiam serdecznie, życzę miłego wypoczynku :)))
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amed.keep.pl



  • Strona 3 z 3 • Zostało znalezionych 154 wypowiedzi • 1, 2, 3