Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: fotele telewizyjne Z masażem





Temat: Jakie przebiegi mają Wasze 740d ??
Bardzo mi odpowiada charaterystyka tego diesla, a przede wszystkim jego niesłychany ciąg do przodu w zasadzie w pełnym zakresie prędkości. Jeśli do tego dodać absolutną ciszę przy prędkościach autostradowych dzięki podwójnym szybom oraz zupełnie akceptowalne zużycie paliwa to... podróżuje się nim lepiej niż w topowym 750i. Szkoda jedynie, że nie robili przedłużonych wersji Lang w dieslu!

Zdjęć niestety w tej chwili nie mam ale kolor srebrny metalik z czarną skórą w środku. Pełna elektryka, także dach, lusterka i fotele, które dodatkowo są tzw. łamane i z masażem. Oczywiście jest steptronik, jak i telewizja oraz navi. Klima 3-strefowa, tylna kanapa ogrzewana. Szyby podwójne, jak już pisałem. Na dole ma wszystkie 8 przycisków elektronicznych (PDC, elektryczna roleta, funkcje foteli i inne...). jeśli się uprzeć to brakuje jedynie tych roletek na boczne szyby z tyłu oraz... felgi są "zaledwie" w rozmiarze 16" (chociaż w naszych warunkach być może to zaleta...).

Chyba jest to wszystko co było osiągalne w jeszcze "seryjnym" samochodzie, nie piszemy oczywiście o lodówce, monitorach DVD i innych "fanaberiach". I na dodatek to wszystko w Dieslu!





Temat: URODZIŁAŚ?OPISZ JAK BYŁO...
Poczytałam o Waszych porodach i tak ściska za serduszko narodziny to wielki CUD

A u nas to było tak : (28.08.2005 g.21)
Będąc w ciąży miałam szybko duży brzuch i był ułożony nisko, więc wszyscy dookoła mi mówili, że urodzę wcześniej, a tu przyszedł dzień wyznaczonego porodu i nic. Chyba ze złości (bo dosyć już miałam ciąży) postanowiłam 3 dni po terminie przywieść wózek ze sklepu - śmialiśmy się, że moze to pomoże i mała zdecyduje się przyjść na świat. To była sobota, zaprosiliśmy również rodziców i teściów do nas do domu, aby pokazać wóżek (wiadomo oglądanie w sklepie to nie to samo) i tak sobie siedząc w 6 oglądając żużel w telewizji jakieś Grand Prix (mam w domu fanów żużla) o g. 21 dostałam pierwszy skurcz, mąż zbladł (teraz wiem, że to już było to) no to wszyscy jak na szpilkach siedzieliśmy w domu czekająć na następne a tu nic...goście poszli ale mnie tak pobolewały plecy, że przez całą noc nie zmrużyłam oka ok 4 rano poszłam do toalety i odszedł mi czop, ból nasilał się więc ok 5:30 pojechaliśmy z mężem do szpitala. Tam zrobiono mi lewatywę, itp. zadzwoniłam do "swojej" opłaconej położnej, że zaczęło się niech przyjeżdża a ona kazała zadzonić jeszcze raz po badaniu lekarskim. Badanie było okropne, chyba dlatego, że obudziłam lekarza, niestety powiedział, że jest za małe rozwarcie, że jeszcze nie rodzę i położył mnie na patologii ciąży (do domu nie chciał wypuścić bo już po terminie) tam robiono mi KTG, które nie wykazywało skurczy, a mnie coraz moczniej bolało. W końcu tak marudziłam pielęgniarce, że zawołała lekarza, który mnie zbadał i okazało się, że mam 4 cm rozwarcia i pani stwierdziła to idziemy rodzić. No to byłam już szczęśliwa, poszliśmy do pięknej sali do porodów wodnych godz. 16 (miałam urodzić w wodzie) przyjechała moja położna i zaczęło się...Różne ćwiczenia, piłki, kąpielw wannie z bąbelkami, masaże - to wszystko jakoś pomagało mi przezwyciężać ból i sprawiało, że czymś się zajmowałam. Szło to opornie położna mówiła, że w takim tępie urodzę może o 2 w nocy, podłączyła mi oksytocynę i zaczęło się. Skurcze 100%, które ledwo znosiłam, męża tak ściskałam, że myśłałam, że mu rękę urwę, ale on dzielnie znosił i naprawdę mi pomagał, nawet nie sądziłam, żetaki będzie mi pomocny (bałam sie jego zachowania, bo jest wrażliwy na widok krwi i bólu-chyba jak każdy facet). Nie pamiętam godziny, ale wychodziłam z wanny, położna kazała mi sie położyć na łóżko i podłączyła KTG i powiedziała, że zmienimy wodę w wanie i może urodzimy, a tu nagle jak mnie wzięło mówię jej, że czuję parcie a ona że nie możliwe bo 2 minuty temu było 7 cm, ale ja nalegam a ona mnie badając mówi, że główkę widać poleciała po lekarkę i zaczęłam rodzić to było tak szybko chyba ze 3 skurcze i mała wyskoczyła na fotelu nie było czasu na wejście do wody, najpierw czułam jak rodzę główkę potem długo czekałam na następny skurcz i jak przyszedł to ekspresowo mała była już taka ciepluteńka na moim brzuszku była godzina 21 i spełnił się cud narodzin. Potem jeszcze jeden skurcz ale już słabiutki i urodziłam łożysko. Cały poród wspominam dobrze, bałam sie parcia a okazało się, że bóle do pełnego rozwarcia są gorsze niż już samo rodzenie się dziecka, najgorsze dla mnie było szycie krocza okropny ból (nie działało na mnie znieczulenie, choć nikt mi nie wieżył). Za drzwiami porodówki czekali moi rodzice, mama płakała jak ja krzyczałam rodząc, choć nie pamiętam aby krzyczała nie pamiętam także zdjęć które robił mąż zaraz jak małą położyli mi na brzuszku...to ze wzruszenia Nadia dostała 10 pkt miałam ją cały czas tylko jak mnie szyli i myli to ją ubierali ale szybciutko oddali, zaraz przystawili do piersi i pojechałyśmy na salę poporodową tam ją wykąpali zbadał jeszcze raz lekarz i była ze mną cały czas tj. do dnia dzisiejszego
Zapomniałam dodać, że mimo wrażliwości mąż przecioł pępowinę, choć ręcę mu drżały





Temat: gałami ziajoka
Telefon zaufania – zakończenie
(opowiada narrator – obserwator, nie jest wszystkowiedzący, nie wie co czują bohaterowie, ani co myślą. Jest jak każdy z nas, który obserwuje i wyciąga wnioski)

Szli ciężkimi krokami.
- Wybacz – powiedział Piotr – nie używam windy, bo w moim wieku każdy ruch jest na wagę złota
- Dobrze, ze ten blok ma tylko sześć pięter – odpowiedziała Karolina. Oddech miała bardzo równy i nie wydawała się nadmiernie zmęczona.
- Przecież mówiłem, żebyś pojechała windą i na mnie zaczekała
- Dziękuję. Ja też wolałam się przespacerować. To już będzie piąty miesiąc, jak u mnie w kapowniku są tylko zielone i żółte pola. No, jedno niebieskie – na te słowa wydawała się nieco pokraśnieć, ale trudno wyrokować, czy to na skutek wysiłku, czy też z powodu zawstydzenia.
Piotr zatrzymał się wziął krótki wdech i powiedział neutralnym głosem:
- No, to już żeśmy doszli – wyjął klucz i otworzył drzwi do mieszkania.
- W każdym razie – powiedziała Karolina – mnie ruch też dobrze zrobił. Rzeczywiście sport, ale taki normalny pomaga utrzymać równowagę. Zero wyczynu. Rekreacja i zmaganie się ze sobą – te ostatnie słowa wydawały się recytacją jakieś formułki.
Mieszkanie było jasne i przestronne. Właściwie był to zaadaptowany strych. Jego układ przypominałby pracownie malarską, gdyby nie atrybuty typowe dla mieszkania, jak sofa, fotele, ława, telewizor. Podłoga wyłożona ceramicznymi płytkami była zalana wrześniowym słońcem. NA prawo w rogu stał sprzęt mogący kojarzyć się z jakimś średniowiecznym narzędziem tortur lub łożem fakira. Po wejściu Piotr odruchowo zsunął buty i wskoczył w domowe klapki.
- Napijesz się herbaty, albo kawy? - zapytał
- Tak, wolę zieloną herbatę z jaśminem. – uśmiechnęła się nieco – Bardzo mi smakuje u pana.
Piotr był odwrócony plecami i zaczął przygotowywać herbatę. Karolina zsunęła buty i kiedy zobaczyła tajemnicze urządzenie ściągnęła też skarpetki, które upchnęła w adidasy, oraz podwinęła nogawki dżinsów. Piotr odwrócił się i powiedział:
- Po co ściągasz buty? Mnie tak jest wygodniej, ale...
- Niech się pan nie martwi nie pobrudzę panu podłogi...
- Ale atmosferę zatrujesz.
I roześmiali się oboje
- Mogę? – ruchem głowy wskazała na dziwaczny przedmiot
- Ah, to o to chodziło. Tak oczywiście.
Podał jej filiżankę herbaty. Wzięła ją do ręki, a jej stopy dotykały rozświetlonych płytek tak, jakby chciały zagarnąć z nich całą energię słońca.
- Nieźle grzeje – skonstatowała – nigdy nie lubiłam płytek, bo miałam je za zimne, ale te są wyjątkowe.
Po paru łykach herbaty, odłożyła filiżankę i weszła na urządzenie przypominające łóżko fakira.
-A aa. Słyszałam o tym w telewizji Rzeczywiście pomaga na krążenie?
- Nie wiem, kupiłem, bo mam żylaki, a ktoś mi powiedział, że taki masaż stóp pomaga – odpowiedział niedbale – jak dla mnie to lipa. A powiedz mi jak tam mieszkanie i pracownia w Piastowie?
- Dziękuję. Zaczynam rozkręcać działalność. Już mam kilka zamówień. Wczoraj skończyłam kalendarz reklamowy. Nawet nie miałam czasu zrobić sobie szyldu: „Pracownia grafiki komputerowej”.
- Szewc bez butów, co?
- Yhm, zamieszka też ze mną siostra ze swoją koleżanką. Łatwiej będzie na czynsz uzbierać.
- Tym się nie przejmuj
- I tak pan dla mnie zbyt dużo zrobił. Proszę mnie nie rozpieszczać, bo pomyślę, że... – zrobiła się czerwona
- Dobra, dobra – powiedział Piotr machając ręką – Chodzi mi o to, żeby dom był w dobrych rękach, to moja inwestycja i fundusz emerytalny. Wolę go wynająć tobie niż puścić w całkiem obce ręce – po tych słowach się uśmiechnął, jakby pragnął się usprawiedliwić.
- Kiedy patrzę na ostatnie cztery miesiące i przypominam sobie ile się u mnie zmieniło od naszego spotkania w „Tesco”. To zastanawiam się dlaczego mi pan pomógł. Czemu tyle wysiłku dla kogoś kogo pan znał tylko ze słyszenia.
- Z wysiłkiem nie przesadzaj – odpowiedział Piotr rozkładając się wygodnie w fotelu.
Karolina w tym momencie zeszła z „narzędzia tortur”, wzięła filiżankę i usiadła w fotelu naprzeciwko podkurczając nogi. Piotr ruchem nogi wyciągnął pufę i rozsiadł się „po amerykańsku”.
- Wiesz, Karolinko, to wynika z dwóch moich pryncypiów
- Oh, jak to brzmi – odparła Karolina
- Tak, wiem. Ale nie chodzi o słowa, a o nastawienie. Bo wiesz, ja nie wierzę w pomaganie ludzkości. Nigdy nic nie robiłem dla „ludzkości”, ale zawsze dla człowieka. A z fundacji odszedłem kiedy nowy szef chciał ratować ludzkość i zaczął mnożyć procedury tak, by –jak sam to określił- odpowiadały potrzebom „wszystkich potencjalnych obiektów”. Ja nie wierzę w rozwiązania systemowe. Nie ma systemu, który uszczęśliwi całą ludzkość. Ja mogę pomóc jednemu człowiekowi i jeśli każdy kto może tak zrobi, to wtedy może rzeczywiście ludzkość będzie lepsza. Ale nie przez system. Rozumiesz?
- Tak, tak – odparła – znaczy się słucham i staram się zrozumieć.
- Więc pierwsze pryncypium: „pomagam człowiekowi, a nie ludzkości”. Ty zadzwoniłaś, więc TOBIE pomogłem, jak umiałem.
- Naprawdę Pan pomógł, choć dalej się boję co będzie w przyszłości, czy TO nie wróci.
- Może tak, może nie. Dużo zależy od Ciebie. A poza tym, kiedy mówisz TO, mam nadzieję, że mówisz o ciągach, a nie o problemie, bo ten, jeśli nie stanie się jakiś cud, zostanie już z tobą na zawsze.
- Wiem, wiem –odparła – myślałam o ciągach, o tym dręczeniu siebie, łańcuchu „przyjemność –kara” i tej reszcie badziewia. A drugie pryncypium?
- Kiedy chcesz się odwdzięczyć za pomoc, którą ktoś ci okazał, to czasami najlepszym sposobem jest pomóc komuś kto ma podobne problemy. Wiesz taki łańcuszek dobra. Nie zawsze można się odwdzięczyć wprost, Więc można tak
KONIEC

PS. To na razie zakończenie opowiadanka o "telefonie zaufania".
Może jeszcze coś napiszę próbując form narracji.
Dodam tylko, że ta jest ciężka, bo nie można powiedzieć "on pomyślał wtedy, to a to". Tak trzeba namalować obraz, by czytelnik sam wywnioskował co się dzieje we wnętrzu bohatera.
Przypadkowych czytelników przepraszam, że kawałki są coraz dłuższe i trudno je czytać
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amed.keep.pl