Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: Forum XX LO Kraków





Temat: PKP: Są spóźnienia? Wpisać je w rozkład!
Czasami myślę, że pisanie na temat połączenia kolejowego do W-wy nie
ma żadnego sensu. PKP nas po prostu olewa i traktuje jak uciążliwą
muchę, która musi sobie latać i bzyczeć, ale z drugiej strony może
im skoczyć. Oto kolejne przykłady:

Historyjka nr 1.

Jest piątek 11.01. Czekam na Fabryce na pociąg do W-wy 08:03. Jest
07:50, ludzi sporo, pociągu nie ma. Żadnej informacji – dlaczego i
co dalej. Z pomieszczenia zawiadowcy wychodzi jakiś gość. Przez płot
krzyczę:

„Co z pociągiem do W-wy?”.

Odpowiedź: „Trzeba czekać, przyjedzie z W-wy.”

„Kiedy, przecież miał być o 07:40 ?”

„Trzeba czekać. Jak przyjedzie to pojedzie do W-wy. Jest na
Widzewie.”

Za chwilę informacja, że „Pociąg pośpieszny z W-wy wjedzie ……”.
Żadnej informacji, że opóźniony o … min (a propos, pociąg się nie
spóźnia, on uzyskuje opóźnienie). Jedni wysiedli, inni wsiedli, o
8:20 pociąg rusza. Niestety. Jedzie tylko jakieś 500 metrów i staje.
Jak to mówią z niemiecka: „wekslowanie” elektrowozu. Ten, który
przyjechał z W-wy przejeżdża na początek i w drogę. Do W-wy, jak
tłumaczył konduktor, uzyskał techniczne opóźnienie 30 min. A w
aktualnym tego dnia (?) rozkładzie, miał jechać 1:40. Właściwie taki
rozkład mogę ja pisać dla PKP. Napiszę, co mi przyjdzie do głowy. Do
W-wy 1:40. Ok. niech będzie. Nie, za długo. Może 60 minut? No. Niech
będzie. A może 50 minut? A dlaczego nie. Wpisane. Ile naprawdę
będzie jechał to się okaże, ale napisać można. Przecież i tak
pojadą.

Historyjka nr 2.

Ten sam piątek. Wracam z W-wy o 18 z minutami. Na szczęście wsiadłem
na Wschodnim. W piątek po południu, kiedy do domów wraca najwięcej
ludzi Polskie Koleje Popier……..ne podstawiają jeden (!!!)
wagon „nowoczesnej jednostki”. To jest sabotaż. Chciałbym, żeby ten
BARAN (przepraszam miłe zwierzątka), powtarzam BARAN, który o tym
decyduje, był zmuszony do przejazdu tym pociągiem i posłuchał, a
może nawet poczuł na własnym tyłku reakcje pasażerów. Jak można
zmuszać ludzi do stania w tak wielkim tłoku? Ludzie wpychali się
gdzie kto mógł. Stali nawet w przejściach między siedzeniami !!! To
jest podróż w I klasie w XXI wieku w centrum Europy? Chcę, aby ten
BARAN publicznie się wytłumaczył, ze swoich BARANICH decyzji. Co
więcej w kolejnym „nowym” rozkładzie jest tak samo. Pociąg o 18 z
minutami to „nowoczesna” jednostka. Jak już musi tak być, że jedzie
pociąg przeznaczony do jazdy na maksimum godzinę podróży, to niech
będą chociaż dwie takie „nowoczesne” jednostki.

I tutaj kolejna sprawa. Mam ja i, wiem o tym dokładnie pozostałe
BYDŁO, wielki żal do łódzkich mediów. Co jakiś czas odrobią
pańszczyznę: wydrukują jakiś list, napiszą wielce krytyczną uwagę i
dalej nic. Nic z tego nie wynika. „Gazeta Wyborcza” kilkakrotnie
drukowała listy z naszego forum i co z tego? Dlaczego po tylu
uwagach podróżnych w dalszym ciągu pisze o tym pociągu „nowoczesna”
jednostka. Czy kiedykolwiek postarała się o rzeczową odpowiedź PKP?
Jeśli odpowiedź jest, to zawsze taka sama: remont. Ale to dotyczy
czasu podróży. I to rozumiemy.

Nie rozumiemy jednak, dlaczego co kilka dni jest nowy rozkład jazdy,
ale zawsze kłamliwy. „Skraca” czas podróży, a w rzeczywistości
zwiększa się uzyskiwane opóźnienia. Przecież to można zrobić
dokładnie. Niech będzie podane, że pociąg jedzie np. 2:20 i będzie
na miejscu o godzinie XX:XX i niech będzie o tej godzinie, bo to nam
pomaga w ustawieniu innych spraw: spotkań, przesiadek czy np.
umówienia się z opiekunką do dzieci.

Nie rozumiemy też, dlaczego podczas największego tłoku jedzie
najmniejszy pociąg. Czy decyzja o tym też związana jest z remontem?
Przecież ten BARAN, który o tym decyduje powinien mieć choć blade
pojęcie o tym co robi. A przecież zorientowanie się, kiedy tłok jest
największy jest bardzo proste. Wystarczy zapytać własnych
konduktorów.

Nie rozumiemy też, dlaczego jeździmy najgorszymi wagonami. Widzimy
jak wyglądają wagony do W-wy z np. Krakowa, Poznania czy Katowic.
Już nie piszę o dostępie do kontaktów w każdym przedziale, ale o
wagonach, a nie jednostkach do pociągów podmiejskich. Przecież z
Łodzi jeździ najwięcej ludzi, bo wielu codziennie do pracy.

Mam propozycję. Niech „GW” zrobi „okrągły stół” w sprawie dojazdów
do W-wy. Niech wezmą w nim udział ktoś z Ministerstwa, jacyś kumaci
ludzie z PKP, którzy będą znali odpowiedzi na nasze pytania, a nie
prosili o przesłanie pytań do rzecznika. Niech przyjdzie ten, kto
odpowiada za układanie rozkładu i ten, co wykombinował zestawienia
pociągów. Z naszej strony na pewno znajdą się chętni. Niech
sprawozdanie znajdzie się w gazecie i na stronach www. Może to
spowoduje, że PKP potraktuje nas poważnie.






Temat: UEFA karze Legie
Jezu, znaczy Porter, nie denerwuj sie tak bardzo odpowiadajac na moje posty.
Trzesacymi sie chyba raczkami wbilej trzy razy swoja odpowiedz. Uspokuj sie,
oddychaj gleboko, jezeli stracisz styl i dystans do tematu to mozesz stoczyc
sie do poziomu prezentowanego przez legionixa i Gucwe.

Gość portalu: Porter napisał(a):

> Gość portalu: olaboga napisał(a):
>
> > tia, niw uwierze dopoki nie zobacze - te konsorcjum od stadionu Legii zakl
> ada
> > pewnie ten sam Turek, ktory finansuje Biala Podlaska. Wspomaga go w tym
> agencja
> >
> > mienia wojskowego zapewne.
> > Jezeli Legia jest taka pewna zrodel finasnowania to dlaczego ciagle
> przypomina,
> >
> > ze stadion imienia Kazimierza Deyny ma byc stadionem calego narodu?
>
> Deyna byl najlepszym polskim pilkrzem, symbolem tego, co w polskiej pilce
> najlepsze. Stadion Narodowy powinien nosic Jego imie.
> A co do tego, czy Legia jest pewna zrodel finansowania, nie jestem wlasciwym
> adresatem tego pytania. Zakladasz z gory, ze nie jest, ja przypuszczam, ze
> zanim nie bedzie pieniedzy, to zadne prace nie rusza. Na moj gust rzecz
> pomyslana jest z glowa, bo - trzeba Ci wiedziec, ze w Warszawie byle
wiezowiec
> kosztuje tyle co taki stadion - a wielkosc centrum handlu i rozrywki, ktore
ma
> przy tej okazji powstac, pozwala liczyc na oplacalnosc inwestycji.

poczekamy, zobaczymy. pokaz mi biznesplan a ja powiem Ci ktory narod zaplaci za
ten stadion.

> > W listopadzie chyba rusza remont stadionu Wisly. Za rok bedzie to obiekt z
>
> > prawdziwego zdarzenia i z wystarczajaca iloscia toalet nawet dla najbardzi
> ej
> > wybrednych gosci z wawy.
> > Krakow chyba poradzi sobie z tym problemem skoro potrafil go rozwiazac
> rowniez
> > niedawno, podczas - jak to prasa nazywa - najwiekszego zgromadzenia Polako
> w w
> > historii.
>
> Nie wyglupiaj sie. Historie o tym, ze juz-juz Wisla zbuduje piekny stadion
> pojawiaja sie co roku. Zajrzyj do postow, jakie zamieszczali na forum kibice
> wisly zeszlej jesienie. I co roku nie udaje sie zgromadzic srodkow, wiec
Wisla
> gra z replika Bramy Brandenburskiej w tle... Na pewno Ministerstwo Edukacji
da
> Wisle srodki, ale nie moze dac wiecej niz 25%. A skad reszta? Wladze miasta?
> Bez zartow. Jezeli sa wlascicielami gruntu, to moze dadza grunt. ALe nic
> wiecej. Cupial i Telefonika?

tia, zostalo zawarte porozumienie z wladzami miasta.

Nie przypuszczam, zeby dlugo go bylo stac na takie
>
> fanaberie, jak finansowanie Wisly (bo to nie ma nic wspolnego z biznesem), a
co
>
> dopiero na budowe stadionu. W branzy zapasc, Tepsa kupuje kable w Chinach,
> koszt likwidacji Ozarowa okazal sie ogromny, zas UKS dobiera sie Telefonice
do
> tylka za nieuprawnione odlicznaie VATu i fikcyjne zatrudnianie inwalidow, tak
> by byc zakladem pracy chronionej.

mysle ze Cupial sobie poradzi. numer z inwalidami - jak dobrze zapewne wiesz -
przerabia bardzo duzo polskich firm podobnie jak i wielu innych unikow
podatkowych.

> >
> > OK. Slawojki, to prawda. Sorry, byl to plan wymyslony przez Slawoja dla
> dawnego
> >
> > zaboru rosyjskiego. Dlatego, rozumiem mieszkancy tego regionu, a rowniez i
>
> jego
> >
> > stolicy maja w tym temacie lepsza pamiec.
> > Krakowianom ciagle sie to miesza, niestety.
>
> Nie martw sie, dostaniecie z Warszawy dotacje, wybudujecie sobie pare sztuk,
to
>
> i Wam sie utrwali.

Mysle, ze Wam sa one jednak bardziej potrzebne biorac chociazby pod uwage to
jak wiele razy slowo "gowno" znalezc mozna w postach pozostawionych na tym
forum przez mieszkancow Warszawy. Nota bene, jak oceniasz posty legionixa i
Gucwy, z ktorymi wydajesz sie grac w jednej druzynie? a przynajmniej tej samej
druzynie kibicowac?

> > Krakow sobie poradzi, a poradzilby sobie znacznie lepiej gdyby nie musial
> > ciagle budowac stolicy calego narodu - odplyw podatkowy z Krakowa jest
> znacznie
> >
> > wiekszy niz dotacje budzetowe dla Krakowa.
>
> I tu sie mylisz. Tzn - odplyw moze i jest wyzszy niz dotacje, ale jezeli
> policzyc naklady ponoszone przez budzet na caloksztalt dzialan w regionach,
to
> Krakow jest oczywiscie konsumentem. Jezeli wezmiesz 1000 najwiekszych
polskich
> firm, to ponad 70% ma siedzibe w Warszawie i tam tez placi podatki. A koszty
sa
>
> tu stosunkowo niskie: stosunkowo najwiecej szkol prywatnych, prywatnej sluzby
> zdrowia, najnizsze bezrobocie.

Jak dobrze wiesz firmy ktore czerpia zyski z prowadzenia dzialalnosci
gospodarczej na terenie calego kraju maja swe siedziby w wawie - co wynika z
centralizymu administracyjnego obowiazujacego w naszym kraju.
Krakow radzil sobie tyle lat bez Warszawy. I wciaz sobie bez niej poradzi.

>
> > A w absurdzie nikt chyba nie przebije Warszawy. To chyba w tym miescie,
> jedynym
> >
> > na swiecie stadion calego narodu przerobiono na najwiekszy bazar Euroazji.
>
> To wcale nie bylo takie glupie: Stadion Dziesieciolecia nie nadawal sie do
> rozgrywania zawodow sportowych, kwestie spornej wlasnosci gruntow
> uniemozliwiaja jakiekolwiek inwestycje - wiec wykorzystuje sie to, co mozna
> wykorzystac. Sporo ludzi ma tam prace, a kto tam nie chce chodzic - nie musi.

sorry. ale ten absurd XX i XXI wieku pokazywaly telewizje calego swiata z dosc
cynicznym komentarzem. Jezeli tobie to nie przeszkadza - to trudno.

>
> > PS. Ciekawe jak wawa planuje zagospodarowac nowy stadion calego narodu -
> kiedy
> > juz narod wybuduje go swojej stolicy w podziece za trud centralnego
> sterowania?
>
> Sluchaj, przeciez nikt nie planuje budowac w Warszawie stadionu za pieniadze
> spoleczne. Jezeli powstanie - to za pieniadze konsorcjum. Pisalem to juz raz,
> ale chyba nie doczytales...

jeszcze raz - pokaz mi biznes plan a ja ci powiem jaki narod wybuduje Legii jej
stadion.






Temat: Zwycieski Orzeł Biały-roważania heraldyczne
Zwycieski Orzeł Biały-roważania heraldyczne(3)
PTAKi ŚWIĘTEGO STANISŁAWA
Decydujące znaczenie dla późniejszego uznania orła za symbol odbudowanego
Królestwa Polskiego miało jego powiązanie z kultem św. Stanisława. Ten
jedenastowieczny biskup krakowski i męczennik, ofiara tajemniczego konfliktu z
królem Bolesławem Śmiałym, stał się po kanonizacji w 1253 roku patronem Polski
i najpopularniejszym narodowym świętym. Z opowieścią o jego męczeństwie
powiązano przepowiednię o przyszłym zrośnięciu się rozbitej na dzielnice i
pustoszonej przez wrogów Polski, tak jak zrosło się w cudowny sposób ciało
poćwiartowanego biskupa. Według tego proroctwa, rozpowszechnianego zwłaszcza w
kręgu krakowskiego duchowieństwa i świadczącego o rodzącym się wówczas w
polskim społeczeństwie dążeniu do zjednoczenia, ciała zabitego biskupa miały
strzec przed padlinożercami właśnie orły. Spotykamy te ptaki na różnych
zabytkach związanych z rodzącym się kultem świętego z drugiej połowy XIII i XIV
stulecia. Plastyczną ilustrację przepowiedni przedstawia pieczęć ławnicza
miasta Krakowa z lat 1312–1320, na której św. Stanisław błogosławiącym gestem
łączy rozdzielone symbole zjednoczeniowe – orła i koronę.
W drugiej połowie XIII wieku zaczęto uważać znak orła, zresztą niezgodnie z
prawdą, za dawny symbol potężnego i zjednoczonego Królestwa Polskiego z epoki
Bolesławów. Zaczęli do niego powracać w końcu stulecia niektórzy książęta
piastowscy mający ambicje zjednoczeniowe, wzbogacając go o królewską koronę
umieszczaną na głowie herbowego ptaka. Palmę pierwszeństwa dzierży znów
przedstawiciel górnośląskiej linii Piastów Kazimierz II opolski, który w 1282
roku użył pieczęci z ukoronowanym orłem. Dużo szersze podstawy materialne do
snucia planów zjednoczeniowych miał Henryk IV Probus wrocławski, który w 1288
roku, podobno pod wpływem proroczego snu ze św. Stanisławem w roli głównej,
rozpoczął walki o Kraków, mające przynieść mu zjednoczenie rozbitej na
dzielnice Polski i koronę królewską. Tych ambicji nie udało mu się niestety
zrealizować, gdyż zmarł młodo 2 lata później. Niewykluczone, że właśnie ten
władca kazał bić na Śląsku monety łączące symbolikę orła i korony.
Możemy przypuszczać, że Henryk Probus używał w swej symbolice zjednoczeniowej
herbu z białym orłem w koronie (i ze śląskim półksiężycem na piersiach). Obok
dziedzicznych orłów śląskich widnieje na jego nagrobku znajdującym się dawniej
w kościele św. Krzyża we Wrocławiu, który powstał zapewne około 1300 roku. Inni
historycy uważają, że twórcy nagrobka z otoczenia zmarłego księcia nawiązali tu
do przyjętego nieco wcześniej herbu Przemysła II.
Śmierć księcia wrocławskiego rozpoczęła ostatni etap adaptacji Orła Białego,
przyozdobionego już koroną symbolizującą królewskość i suwerenność państwową,
do nowej roli godła zjednoczonego Królestwa Polskiego. Etap ten wiąże się z
osobą władcy Wielkopolski Przemysła II. W latach 1289–1290 porzucił on
odziedziczoną po poprzednikach na tronie poznańskim pieczęć książęcą z symbolem
lwa, powracając do znaku orła (wtedy jeszcze bez korony), umieszczanego na
tarczy stojącego księcia. Po niespodziewanym zgonie Henryka IV Przemysł II
przejął misję zjednoczenia Polski i przystąpił do walki o stołeczny Kraków.
Swym planom politycznym dał wyraz w symbolice nowej pieczęci, sporządzonej w
końcu 1290 roku. Widzimy tu zbrojnego księcia trzymającego w prawej ręce
proporzec, w lewej zaś tarczę. Tratuje smoka i drzewcem proporca godzi w jego
paszczę. Nad głową księcia umieszczono gołębicę – symbol Ducha Świętego, a
obok – błogosławiącą Rękę Boską. Rysunek uzupełniają dwie wieże z trębaczami.
Ikonografia pieczęci to prawdziwa obrazowa opowieść propagandowa o triumfującym
władcy, idealnym rycerzu i dobrym chrześcijaninie, natchnionym przez Ducha
Świętego i cieszącym się Bożym błogosławieństwem. Najciekawszy dla naszych
rozważań jest herb na tarczy: ukoronowany orzeł ze śląskim półksiężycem –
symbol kontynuacji zjednoczeniowych planów Probusa. Na proporcu powtórzono
motyw orła, lecz tutaj jest to orzeł bez korony – poprzedni znak osobisty
Przemysła. Mimo wyparcia z Krakowa przez króla Czech Wacława II książę Przemysł
II, mając w swym ręku jedynie Wielkopolskę, Pomorze Gdańskie i sojusz z kilkoma
innymi książętami, postanowił jednak za zgodą papieża koronować się na króla
Polski, przywracając tę godność po 219 latach. Uroczystej koronacji dokonał
arcybiskup Jakub Świnka w archikatedrze gnieźnieńskiej 26 czerwca 1295 roku. Z
okazji koronacji Przemysł sprawił sobie nową pieczęć, już trzecią w niedługim
czasie. Jest to tzw. pieczęć majestatyczna, przedstawiająca na awersie króla na
tronie w koronie na głowie z berłem i jabłkiem królewskim w rękach, na rewersie
zaś – dostojnego orła w otwartej (gotyckiej) koronie, już bez śląskiej
przepaski, umieszczonego w typowej, również gotyckiej tarczy. Ciekawa jest
legenda napieczętna mówiąca, że zwrócił sam [zapewne Bóg] Polakom zwycięskie
znaki, czyli insygnia królewskie, i właśnie orła w koronie, uważanego tu mylnie
za pradawny symbol królów polskich.
Panowanie Przemysła II nie trwało długo. Parę miesięcy później został
skrytobójczo zamordowany podczas zapustów w Rogoźnie przez zbirów nasłanych
przez Brandenburczyków. Przyjęty przezeń symbol zjednoczonej monarchii – Orzeł
Biały w koronie, okazał się trwalszy od jego królestwa. Ćwierć wieku później
powrócił do niego faktyczny zjednoczyciel Polski Władysław zwany Łokietkiem,
umieszczając w 1320 roku ukoronowanego orła na swojej pieczęci koronacyjnej
oraz użytym wtedy po raz pierwszy mieczu koronacyjnym królów polskich zwanym
Szczerbcem. Znak Orła Białego w koronie w następnych stuleciach zmieniał
kształt, wygląd tarczy, typ korony (którą kilkakrotnie w XIX i XX wieku tracił,
czasem na rzecz czapki frygijskiej czy konfederatki). Występował z inicjałem
lub godłem rodowym polskich królów na piersi, od czasów Władysława
Jagiełły w towarzystwie litewskiej Pogoni, a nawet Pogoni i ukraińskiego
Archanioła (w powstaniu styczniowym 1863 roku).

Pozdrawiam i zapraszam na:
Forum Słowiańskie




Temat: Galeria zamiast placu przed PDT-em?
Oslepil Cie maly blask nazwiska????
Takie odnosze wrazenie... Albo mile polechtany przez ‘Gazete’
straciles swój lwi pazur, albo siadles w szoku przed nazwiskiem...

A coz stoi za tym nazwiskiem? Sprawdzales strony Wrany, Gehl’a,
Loeglera (on to ‘Architektura i Biznes’, a Ingardena promuje moja
ulubiona ‘Sztuka i Architektura’), Reidemeistera, a nie sprawdziles
strony Ingardena? Nie poczytales komentarzy z Krakowa o projektach
wokół centrum Manggha, nie przejrzales artykulu o sporze Ingarden
contra miasto w obronie projektu Ingardena (lwowskiego)? Gdzie Twoja
czujnosc rewolucyjna, maly??? Poszla spac, bo co..??? Co takiego się
stalo, ze akceptujesz nawet wyburzenie dziela Tadeusza Witkowskiego
po batalii, jaka toczyles o gimnazjum przy ul. Kunickiego. Dziela,
które mialo się znalezc na liscie wprawdzie nie obiektow
zabytkowych, ale jednak chronionych przez wladze miejskie, bo
stanowiacych katalog zasobow kulturowych miasta (biblioteke
uniwersytecka tez bys zburzyl?). Dzisiaj nie jest ci potrzebny PDT,
jutro zmienisz tez zdanie i zakrzykniesz: AVE!!! Zburzyc AVE, bo to
TYLKO Witkowski i tylko kosciol z I polowy XX wieku, to nie
zabytek..!!!

Wiec przyjrzyjmy się artykulowi z gazety, rozbierzmy go na czynniki
pierwsze, nie zajmujac się zachodnimi wodkami (firma Baczynski,
polska firma, produkowala lepsze i to one przede wszystkim staly na
polkach starej Victorii) i lazienkami przy kazdym pokoju...

Gazeta pisze:

(...)Warszawski inwestor przymierza się do odbudowy przedwojennego
hotelu Victoria. Zanim jednak o zgodę poprosi ratusz, chcemy zapytać
mieszkańców czy zaakceptowaliby taki pomysł. (...)

Rozumiem to wprost – do odbudowy!!! Tym bardziej, ze w kwietniu
Ingarden mowil o obiekcie z funkcjami hotelowo-gastronomiczno-
handlowymi. Gazeta pisze, ze chce zapytac o zgode mieszkancow – wiec
odpowiadamy, tak jak uwazamy, ja akurat mowie:
NIEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!

(...)W latach 60. w części działki, gdzie stał hotel, wybudowano
Powszechny Dom Towarowy. Autorem projektu był lubelski architekt
Tadeusz Witkowski. Przy okazji powstał też niewielki plac, który
szybko stał się miejscem spotkań.(...)

Nie wiem czyja jest dzialka, na ktorej przy okazji
powstal ‘niewielki plac’. Może miasta (a moze Skarbu Panstwa), a
może Domow Towarowych ‘Centrum’ , czy jak wolisz ich nastepcy
prawnego – CDI. Jedno było przedsiebiorstwem panstowym, drugie jest
spolka sprywatyzowana w dosc niejasnych okolicznosciach i ponoc za
bezcen. Może wyjasni nam to ‘Gazeta’ – czyj jest grunt???? Ja nie
wykluczam, bo tak się domyslam, znajac starannosc i wizjonerskie
projektowanie Tadeusza Witkowskiego, ze ‘niewielki plac’ powstal w
wyniku Jego projektu autorskiego...!!! Tego się domyslam, mam
nadzieje, ze ktos to będzie mogl sprawdzic i nie tyle wolam pomocy
boskiej, ile apeluje do hubcia et consortes – jestescie to w stanie
sprawdzic, mlodzi z Forum Rozwoju Lublina????? (wlasnie zajrzalam na
ich forum i przeczytalam krociutki wpis: szkoda mi szkoly przy
Kunickiego, zauwazylem, ze termomodernizuja).

(...)Zaproponuję zabudowanie placu. Przed wojną stał tu hotel
Victoria. Nowy budynek odtworzy historyczny układ urbanistyczny, a
także skalę dawnego hotelu. Mogłyby znajdować się w nim galerie
handlowe, restauracje oraz biura - mówił w kwietniu "Gazecie"
krakowski architekt Krzysztof Ingarden, kiedy pierwszy raz pisaliśmy
o planach firmy Centrum Development and Investments. Nie ukrywał też
śmiałych planów co do budynku obecnej galerii - miałby zostać
przystosowany do nowej funkcji, choć architekt nie przekreślał jego
wyburzenia(...).

Nie widzisz tu maly zadnej dychotomii, zadnej dwulicowosci??? Bo ja
i owszem!!!!!! Ingarden walczy o prawa autorskie w Krakowie, prawa
rodziny do zachowania praw autorskich swojego krewnego, projektanta
hotelu krakowskiego, ale z duza doza dezynwoltury wypowiada się
(ironicznie? beztrosko? bezkrytycznie? – niepotrzebne skreslic) o
prawach autorskich innego architekta – nie wykluczone, ze PDT może
być zburzony. Nic cie tu nie razi, maly????

(...)Na dzień dzisiejszy mogę tylko potwierdzić, że przygotowujemy
koncepcję inwestycji w Lublinie. Na tym etapie, który jest jeszcze
za wczesny, a koncepcja nie jest jeszcze kompletna i gotowa, nie
możemy nic więcej mówić na ten temat. Chcę jednak zapewnić, że
bardzo chętnie zaprezentujemy całościowo naszą koncepcję opinii
publicznej Lublina, jak tylko będziemy na to gotowi. Mamy nadzieję,
że nastąpi to jeszcze w tym roku - tłumaczy Agata Mikołajczak,
rzecznik prasowy CDI. Inwestor będzie musiał wystąpić do ratusza o
wydanie warunków zabudowy czyli zgody na planowaną inwestycję. (...)

Przygotowujemy koncepcje – tylko tyle ma do powiedzenia rzeczniczka
CDI. Mam przeliterowac, maly? Czy do przygotowania koncepcji
potrzebne sa zalecenia konserwatora? Być może, sa. Ale może być tez
tak, ze oni sobie przygotuja koncepcje i uwazajac, ze CALY Lublin
padnie w naboznym podziwie przed koncepcja Ingardena (bo przeciez
nie CDI – oni tylko maja kaase, a ty już naboznie się sklaniasz –
Ingarden wszak wielkim architektem jest).

Ja wiem za to napewno: zanim miasto wyda warunki zabudowy, będzie
zmuszone zapytac o zgode konserwatora zabytkow. I mam nadzieje, ze
Landecka, jako jedyny urzednik z jajami w tym miescie (o pani
Landecko, wybacz mi moje dziecko ten trywialny ton) zgody nie
wyda..!!!!

Mieszasz tez do tego dyskursu i Arkady, mowiac, ze nie
protestowalismy. Czy 364 wypowiedzi na forum to malo, czy duzo?
Wiem, może dzielac to na dwa (maly i reszta forum) to troche malo,
ale huknij się maly w biust – tylko Arkady ci przeszkadzaja?
Wyburzenie PDT już nie? Ja wiem jedno – dla mnie Lublin bez
kolejnego dziela Tadeusza Witkowskiego nie będzie już tym samym
Lublinem. I bardzo się dziwie Gurbielowi, który majac w dorobku cos
tak ladnego jak modernistyczny dom przy ul. Chodzki spokojnie się
przyglada tym harcom postmodernistow, a raczej jednego
postmodernisty – Ingardena. Wszak kosciol AVE, zaprojektowany przez
Tadeusza Witkowskiego to w porownaniu z postmodernizmem kosciola w
Nowej Hucie, projektowanego przez Krzysztofa Ingardena jest
architektura klasy SWIATOWEJ, a przede wszystkim – nasza wlasna,
lubelska, wiodaca swoje tradycje od renesansu lubelskiego...!!!!!

klaniam;-)
wisia




Temat: Gdzie powstaną warszawskie Pola Elizejskie?
2 sprawy o urządzaniu Warszawy - zabawna i zasadna
Zasadna
Bez dwóch zdań Warszawa wreszcie potrzebuje polityki wywalania samochodów z
centrum, likwidowania dogodnych tranzytów od trasy W-Z po Trasę Łazienkowską i
od JP II do Wisłostrady. Warszawa musi stworzyć sobie centrum, a bez
zniechęcania Warszawiaków miłujących samochodem jechać 200 m po papierosy się
takiego stworzyć nie da. To co się tak wspaniale zmieniło w Krakowie od połowy
lat 90-tych to właśnie konsekwencja w zmianach organizacji ruchu po mieście -
komunikacja zbiorowa i taksówki zamiast samochodów. Poznań zlecił podobny
projekt u tych samych urbanistó w końcu lat 90-tych, ale po zmianie prezydenta
na tłuka warszawskim wzorem buduje centra handlowe w centrum miasta i działania
miastotwórcze są połowiczne, niekonsekwentne. Wrocław od kilku lat też zaczął
konsekwentnie prowadzić taką politykę, także jest trzecim miastem w gronie.
Gdańsk się właśnie zastanawia czy odsmrodzić swoje Stare Miasto, na razie idzie
śladem Wawy.
W Warszawie pierwszym ruchem winno być zamknięcie możliwości parkowania właśnie
ma wspomnianym odcinku Marszałkowskiej a także na Jerozolimskich od dworca do
Nowego Światu. Do tego obie ulice powinny być zwężone, a organizacja skrajnych
części zmieniona tak, by tranzyt nie był naturalną funkcją ronda przy Rotundzie.
Chmielna i Nowy Świat to za mało by ściągnąć Warszawiaków do centrum, zaś Stare
Miasto w Poznaniu, czy Krakowie służące do sobotnich i
niedzielnychmieszczańskich spacerów całymi rodzinami na obiad, czy lody, w Wawie
zapełnione jest wyłącznie turystami, gdyż leży daleko od codziennych szlaków
Warszawiaków. Takie zamknięcie i przeorganizowanie centrum miasta jest jedyną
metodą na stworzenie z Warszawy miasta, a nie największej polskiej wsi, jak
Poznaniacy, Wrocławianie i Krakusy się podśmiechują.

Zabawna
Warszawa wciąż na ten Paryż... I to j e s t zabawne. Ale w Poznaniu, Krakowie,
Wrocławiu mamy dość TEJ paryskiej Warszawy. Może Warszawa spojrzałaby na Madryt,
Hamburg, Amsterdam, Zurych? Te miasta są wspaniałe, ale z jakiegoś powodu w
swych planach rozwojowych nie muszą być NAJ, nie muszą się brandzlować na siłę,
szukają swej tożsamości. Autor artykułu bardzo celnie to wychwycił.
Wychwycił...Obśmiał raczej.
Co więcej, my w Polsce oddalonej od zaplecza warszawskiego (łódzkie,
świętokrzyskie, lubelskie, podlaskie i mazowieckie) nie aprobujemy tej
dominującej roli Warszawy jako miasta na wieki wieków największego w Polsce,
naszej STOLICY, naszego małego Paryża. Do Warszawy przeniesiono stolicę jako do
jednego z mniejszych i młodszych ówczesnych polskich miast, by pogodzić
rywalizujące ze sobą duże, tradycyjne ośrodki. Byliśmy prekursorem dla
Waszyngtonu, który powstał właśnie w tym celu, dla późniejszych stolic w Bernie,
w Bonn, w Ottawie, w Pretorii, w Brasilii, w Canberze. I uczyniliśmy to za
wcześnie, gdyż okres feudalizmu, szczególnie w Polsce ze słabymi miastami,
potrzebował silnego ośrodka ludzkiego dla sprawności państwa. Dopiero demokracje
wykorzystały potencjał drzemiący w państwach policentrycznych - zobaczmy na
tempo rozwoju w drugiej połowie XX wiek Niemiec, Szwajcarii, Włoch, czy
Hiszpanii od zmiany ustroju w latach 80-tych, porównajmy to z centralistycznymi
Francją, Danią, czy Wielką Brytanią.
Warszawa płaci największe janosikowe, pada często argument Warszawiaków,
mieszkańców miasta, którego pkb dopiero od 1994 przegoniło Poznań pod względem
pkb. Jednak niestety jest to półprawda, gdyż Warszawa jest płatnikiem brutto,
ale netto już nie. Warszawska gospodarka otrzymuje kilka miliardów poprzez
dofinansowanie budżetowe czterdziestu kilku instytucji centralnych (jak GUS,
NBP, URE itd), URMu, Ministerstw, Parlamentu, gabinetu Prezydenta, telewizji,
warszawa otrzymuje ogromne środki na utrzymanie instytucji narodowych, na
inwestycje centralne w infrastrukturę. I tego wszystkiego janosikowe nie
obejmuj. Wciąż - jak to jest od 1919 roku - Poznań pozostaje z największych
aglomeracji największym donatorem budżetu centralnego. I nie przeszkadza nam to,
gdyż solidarnie chcemy wspierać słabsze rejony. Ale kurcze, dlaczego mamy
wspierać miasto, które od 1919 najszybciej się w Polsce rozwija i stało się w
końcu najzamożniejszym?

Bardzo bym się cieszył, gdyby ta myśl zakiełkowała w głowach Warszawiaków.
Ilekroć padnie ona z mojej strony na forum, tylekroć pada zarzut o fobie
antywarszawskie, kompleksy itd. Mam szczerą nadzieję, że może za 10 lat 20-30%
Warszawiaków zacznie rozumieć, że trzymanie stolicy w Warszawie, najwięszym
polskim ośrodku kulturotwórczym i gospodarczym, hamuje a nie wspiera rozwój
Polski. Poszukajmy dla Polski naszego Bonn, miasta ok. 100 tysięcznego bez
priorytetowej roli gospodarczej i kulturowej, położonego - jak Berno czy Bonn -
150 km od lotniska, z lokalnym lotniskiem w promieniu 50 km, które da się
przekształcić w jednopasmowe lotnisko rządowe, w odległości 50 km od drogi
ekspresowej i głównej linii kolejowej. Nie budujcie do cholery drugiego Paryża,
budujcie pierwszą Warszawę. Zbyt wielu zdolnych ludzi w Wawie mieszka.



Temat: Na dobry początek Nowego Roku - JKM
Na dobry początek Nowego Roku - JKM
Janusz Korwin Mikke
TWORZENIE MIEJSC

Za "komuny" w każdym tekście o gospodarce musiało być coś o "budowie
socjalizmu". Dziś obowiązkiem jest "tworzenie miejsc pracy". Jeśli ktoś
przynosi artykuł o ekonomii, to musi tam być coś o "powstawaniu nowych miejsc
pracy". Jak powstają - to znaczy, że jest dobrze.
Świadczy to o kompletnym niezrozumieniu, na czym polega gospodarka!
Jeśli 10 ludzi w Poronii robiło mozolnie łapcie z łyka oraz skórzane kaftany -
i to samo robiło 10 mieszkańców Rurytanii - to mieliśmy do czynienia z
prymitywem. Na szczęście po jakimś czasie 7 mieszkańców Poronii
wyspecjalizowało się w łapciach i potrafiło (w tym samym czasie, co robiło
dla siebie 7 par łapci i 7 kaftanów) zrobić 20 par łapci - a 7 mieszkańców
Rurytanii wyspecjalizowało się w kaftanach i potrafiło zrobić ich 20. Jeden
Poronijczyk i jeden Rurytańczyk zajęli się handlem i wymieniali towary - a
dwóch Rurytańczyków i dwóch Poronijczyków mogło zająć się czym innym.

I NA TYM - NA ZMNIEJSZANIU LICZBY MIEJSC PRACY - POLEGA POSTĘP GOSPODARCZY!

Leży właśnie przede mną miesięcznik "Profit" (twierdzący, że jest No.1 na
rynku prasy gospodarczej) otwarty na artykule p. Andrzeja Krajewskiego o
historii motoryzacji. Artykuł bardzo dobry - ale PT Redakcja u góry wielkimi
literami puściła obowiązkowe hasło: "a przemysł motoryzacyjny dał
zatrudnienie milionom ludzi na świecie".

Jest to, oczywiście, kompletna bzdura!
W wyniku rozwoju motoryzacji STRACIŁO PRACĘ dwa razy więcej ludzi. Stracili
ją karetnicy, lakiernicy, kołodzieje, stelmachowie, stangreci, forysie,
ujeżdżacze koni zaprzęgowych, koniuszy w takich stadninach...

...zaraz, zaraz: i co stało się z tymi ludźmi? Pomarli z głodu?
Nie! Zajęli się wytwarzaniem innych przedmiotów i świadczeniem innych usług!

Popatrzmy na świat początku XXI wieku - i początku XX wieku. Każdy ma w domu
średnio 20 razy więcej przedmiotów niż miał jego prapradziad 100 lat temu.
Nie tylko radio, telewizor, magnetofon, pralkę, lodówkę - ale choćby
kilkanaście długopisów (pradziad miał jedno wieczne pióro, odziedziczone po
prapradziadku!). Ktoś musiał to wszystko wytworzyć - a tym kimś byli właśnie
ludzie zwolnieni z pracy przy koniach dzięki wynalazkowi samochodu. Zwolnieni
z zecerni wskutek wynalezienia składu komputerowego... I GDYBY NIE ZOSTALI
ZWOLNIENI, NIE BYŁOBY PRALEK, LODÓWEK I TELEWIZORÓW!

Proszę spróbować ludziom w Polsce (zwłaszcza tym, którzy domagają się walki z
bezrobociem!) zaproponować likwidację wolnych sobót! Ale by się wrzask
podniósł!
Co to znaczy? To znaczy, że ludzie - jak najbardziej słusznie - uważają, że
celem życia nie jest praca, lecz rozsądne (lub nierozsądne) spędzanie czasu i
wydawanie pieniędzy na przyjemności. Jeśli więc w normalnym kraju ludzie
tracą pracę, to jest to dobrze, a nie źle! Za chwilę zresztą (z głodu...)
znajdą inną pracę...

Jaką? Och, potrzeby ludzkie są nieograniczone... Dzięki samochodowi człowiek
się wzbogacił: przewóz był tańszy - no i szybszy, a time is money... A jak
się wzbogacił - to chciał pieniądze wydać. Np. zamiast posłać dziecko do
klasy 40-osobowej, posłać do klasy 20-osobowej (co oznacza podwojenie miejsc
pracy dla nauczycieli!). Nosić buty robione na miarę (pięć razy więcej posad
dla szewców). Mieszkać w domu ozdobionym secesyjnymi stiukami - a nie
obrzydliwym pudle, czyli Le Corbusierowskiej "maszynie do mieszkania" - co
oznacza sześć razy więcej roboty dla architektów, tynkarzy i sztukatorów...
Albo polecieć na Marsa.

A ponieważ potrzeby są NIEOGRANICZONE, przeto w normalnym kraju NIE występuje
bezrobocie.
Natomiast w kraju nienormalnym - w którym "podatek dochodowy", gospodarką
rządzą związki zawodowe, konfederacje pracodawców i urzędnicy i
obowiązuje "płaca minimalna", bezrobocie musowo i masowo występuje. Albo nie
ma postępu. Jeśli mieszkańcy Poronii i Rurytanii musieliby przy wymianie
kaftana na łapcie płacić 20 proc. podatku, to mogliby dojść do wniosku, że
jednak bardziej opłaca się pleść łapcie samemu...

W myśleniu (nie tylko o gospodarce) ważne jest to, czego NIE widać. Tow.
Gomułka mówił kiedyś z dumą, że dzięki socjalizmowi mamy pralki, magnetofony
i telewizory - nie zauważając, że tam, gdzie socjalizmu było mniej, były
pralki automatyczne, magnetowidy i telewizja kolorowa. Ponieważ dziś w całym
świecie panuje socjalizm, nie mamy porównania: nie umiemy sobie wyobrazić, co
powstałoby, gdyby panował kapitalizm, a władza nie ratowała miejsc pracy w
istniejących przemysłach!

W normalnym lesie stare drzewa padają, a na ich miejsce rosną młode drzewa,
krzaki i inna roślinność. Jeśli uratujemy stare drzewo i z dumą zawiesimy na
nim tabliczkę "Pomnik przyrody" - to nie mamy świadomości, że zamordowaliśmy
te młode drzewka, krzaczki i jeżyny! Co mordują ci, co dziś ratują np.
górnictwo? Proszę zastanowić się, dlaczego od pół wieku nie tylko nie wyrosła
konkurencja dla samochodu, ale nawet nie powstała żadna nowa firma
samochodowa!

I nad tym, dlaczego jeszcze dziś nie ma prywatnych lotów na Marsa... A
przecież gdyby nie interwencja państw i podatki dochodowe, już dawno
kilkudziesięciu znudzonych multimiliarderów rozwiązałoby ten problem...

Aha - i (pisząc neonowomową): ile by przy tym powstało miejsc pracy!

dzis.dziennik.krakow.pl/?2004/01.04/Magazyn/04/04.html
Gratuluję nowego forum i życzę wszystkim (siebie nie wyłączając) odporności
na eurosocjalizm




Temat: Duma i wstyd Polaków
Wstydzić się "za Jedwabne"?
Staram się nie być antysemitą, ale jak czytam Wyborczą i niektóre głosy na
niniejszym forum, przychodzi mi to z coraz większą trudnością.

Staram się wyważyć racje Izraelczyków i Palestyńczyków, mimo ze podświadomie
bliżsi mi są Żydzi: jako chrześcijanin wychowany na Biblii mam poczucie
wspólnoty kulturowej, przynajmniej jeśli chodzi o Stary Testament i pewne
pierwiastki, które do współczesnej kultury izraelskiej i żydowskiej trafiły ze
spuścizny Hellady i Romy, czy to w starożytności, czy przez kontakt Żydów z
diaspory europejskiej z Europejczykami, czy w części są wytworzone przez Żydów -
wybitnych Europejczyków (np. Spinoza, Freud, Einstein, Mendelsohn, czy nawet
Marks, którego poglądów nie podzielam, ale przyznaję , ze miały istotny wpływ
na losy Europy i świata). Postrzegam więc Izraelczyków i szerzej - Żydów jako
przedstawicieli kultury zachodniej (dlatego też wymagam od nich, żeby
zachowywali się w sposób bardziej cywilizowany od Arabów). Doceniam też wkład
Żydów do kultury polskiej, sam jestem wychowany na Tuwimie, Brzechwie i
Korczaku, jestem zafascynowany Leśmianem i Brandstaetterem.

Ale w przeciwieństwie do osoby która wybrała nick ksiadzpederasta (co też
określa jej poziom), doceniam punkt widzenia Palestyńczyków: w końcu siedzieli
w Palestynie od VII wieku (a część to zarabizowani dawniejsi mieszkańcy tej
ziemi lub potomkowie kobiet zniewolonych przez najeźdźców arabskich, więc
zasiedziałość można by jeszcze wydłużyć) i udało im się na tej ziemi utrzymać
mimo ataków różnych wrogów, w tym stukilkudziesięcioletniej okupacji przez
Krzyżowców. Zgoda, że część ziemi Żydzi wykupili, część to nieużytki
rekultywowane kosztem ofiar ludzkich i olbrzymich nakładów finansowych i
morderczej, mądrej pracy. Ale część - to ziemie wydarte siłą, co daje poczucie
krzywdy, które zamiast maleć w czasie, podsycane jest przez nieustającą spiralę
przemocy z obu stron.

Myślę, że w dużym stopniu jest to związane z tym, co chyba najpiękniejsze w
moralności chrześcijańskiej, a czego nie ma w religii żydowskiej i
muzułmańskiej, przynajmniej w takim stopniu: z ideą przebaczenia i pojednania.

Ten przydługi wstęp miał służyć przygotowaniu głosu w dyskusji nad istotą
artykułu. Podobnie jak Zigi Zag odbieram Wyborczą jako gazetę wzniecającą
nastroje antysemickie wśród Polaków. Trudno oprzeć się wrażeniu, że komentarz
do wyników sondażu ma za zadanie przede wszystkim wytknięcie Polakom, że za
mało się wstydzą "za Jedwabne".

"Nie pada słowo "Jedwabne", choć 3 proc. ankietowanych wstydzi się za negatywny
stosunek do Żydów w czasie wojny. - Jedwabne to problem nielicznych,
inteligencji - komentują autorzy badania."

Trudno wymagać, żeby przy okazji pytania o powody do dumy i wstydu, większość
Polaków posypywała głowy popiołem. Każdy zdrowy naród woli nawiązywać do
wydarzeń pozytywnych, zwłaszcza, ze sporo takich w naszej historii można
znaleźć. Ja np. jestem bardzo dumny z demokracji szlacheckiej, która
wyprzedziła idee Unii Europejskiej o prawie 500 lat. Komuna naigrawała się z
idei liberum veto, podobnie jak wszystkie inne ośrodki antypolskie. Pragnąłbym
przypomnieć, że teoretycznie idea ta istniała przez 150 lat, zanim została po
raz pierwszy użyta do zerwania sejmu przez Sicińskiego z poduszczenia
Radziwiłów w 1652 roku. Zasada veta obowiązuje w wielu ciałach
międzynarodowych, między innymi w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i - przynajmniej na
razie - w Unii Eropejskiej. Za mało zdajemy sobie sprawę z tego, że
Rzeczpospolita była w gruncie rzeczy federacją ziem, które miały bardzo różne
oblicze kulturowe, etniczne, religijne i gospodarcze. Zasada "ucierania"
prowadziła do przegłosowania takich rozwiązań, które były do przyjęcia przez
wszystkich. Jestem dumny, że w moim kraju zasada ta działała w miarę dobrze
przez półtora wieku, w okresie, gdy mocarstwa zachodnie, nie mówiąc o Moskwie,
były rządzone absolutystycznie lub do absolutyzmu zmierzały. Jestem dumny
z "nihil novi..." i "neminem captivabimus...". Nawet tak wyśmiewana wolna
elekcja - czyż wybory nie są teoretycznie lepsze od władzy dziedzicznej?
Prawda, że rezultaty tych wyborów były różne, ale czy teraz jest inaczej?
Prawdą też jest, że demokracja szlachecka była ograniczona, ale zapomina się,
że gdzie indziej było jeszcze gorzej: w Polsce stan szlachecki obejmował aż ok.
10 % ludności. Taką liczbę wyborców Wielka Brytania osiągnęła dopiero pod
koniec XIX wieku! Ponadto mało kto wie, że wielkie miasta (Kraków, Poznań,
Gdańsk, Toruń - to te, o których wiem) miały na sejmach osobowość prawną taką
samą jak posłowie szlacheccy.

Znalazłbym wiele innych powodów do dumy. A jeśli już szukać powodów do wstydu,
może znalazłoby się sporo ważniejszych, niż problematyczny polski antysemityzm.
Problematyczny w tym sensie, że owszem, istniał, ale po pierwsze nigdy w
natężeniu masowo "powodującym skutki śmiertelne", a po drugie - raczej w
wąskich kręgach społecznych. W końcu to nie z Polski Żydzi zostali wygnani tak
jak z Hiszpanii i Portugalii, to w Polsce znaleźli azyl i samorząd Żydzi
zachodnioeuropejscy. Obwinianie Polaków o holocaust można porównać do
obwiniania pasażerów samolotu, którzy nie zapobiegli egzekucji zakładników
przez uzbrojone komando porywaczy. Oczywiście, zdarzały się przypadki
szmalcowników, byli jednak oni karani śmiercią przez rząd podziemny
Rzeczypospolitej. Przypadek Jedwabnego jest dla mnie bolesny, ale to nie jest
przypadek reprezentatywny. W zbrodni uczestniczyła niewielka grupa szumowin,
reszta została zastraszona.

Narzucanie Polakom winy za holocaust jest działaniem wzmagającym nastroje
antysemickie - jak tu nie czuć zniecierpliwienia, a w końcu gniewu, gdy każe
się nam kajać za winy, które są mocno problematyczne, a nie widzi się zasług,
lub widzi się je rzadko i za mało.

Gdybym miał wskazać powody do wstydu, widziałbym zbyt małą ofiarność elit w
końcu XVIII wieku w dziele ratowania niepodległości Polski, wyłonienie się
grup, które współpracowały z zaborcami, a wieku XX - fakt, że spora część
społeczeństwa, w tym znaczna część jego elit, poparła czynnie komunizm: ponad 3
mln członków PZPR - to chyba powód do największej hańby.

Odczuwam też wstyd, że prawie pół wieku komunizmu nie nauczyło wielu wyborców
nieufności do komunistów.




Temat: Ślązacy przed Trybunałem w Strasburgu
„oczywiscie! juz chyba ze 5 razy napisalem o tym ze przysluguje Slazakom- jako
obywatelom polskim jeden glos w kazdej kwestii (kazdemu jeden jako to w
demokracji)”

Tak, napisales tez 2-krotnie, ze Niemcy powinni wyjechac do Niemiec i
rozrozniales miedzy obywatelami polskimi i niemieckimi. W powyzszym zdaniu tez
pieszesz o obywatelach polskich. Wiec przyjmij do wiadomosci: od maja 2004
obywatele KAZDEGO kraju EU beda mieli w Polsce prawie takie same prawa jak Ty-
lacznie z czynnymi i biernymi prawami wyborczymi do samorzadow (Slazak z
Ostrawy z czeskim paszportem bedzie mogl być prezydentem Twojego miasta jesli
tak zadecyduja mieszkancy) i do Parlamentu Europejskiego. W 100 000 spraw
prawnych pojawiajacych sie, gdy ktos osiedla sie w innym kraju na stale w
zakresie nieuregulowanym przez prawo EU panuje jedna zasada: obywatel EU jest
takim samym obywatelem jak Ty. Proponuje napisac sobie na lustrze duzymi
literami i zaczac sie przyzwyczajac.

„piekny wywod pokazujacy dlaczego tak glosno krzyczysz ze chcesz autonomii
slaska... nie podoba ci sie ze w Polsce jest zle.... jedno pytanie...skad
wezmiesz pieniadze w tej autonomii... z nierentownych kopalnii do ktorych
trzeba doplacac... z huty katowice??? a moze ze slaskiego PKP - do tego w
chwili obecnej doplacaja wszyscy... skoro autonomia to reszta kraju nie
powinna sie wtracac a dochody tej autonomii powinny pochodzic wylacznie ze
slaska... droga to naturalnej smierci tego regionu... samorzad moze nie dziala
najlepiej ale to wymaga wylacznie pewnych usprawnien a nie rewolucji... i to
niebawem nastapi bo wreszcie Polska bedzie musiala zaczac oszczedzac i
gospodarzyc zgodnie z zasadami gospodarki a nie wymuszen ze strony
niezadowlonych i glosno krzyczacych grup zawodowych... niestety glownie ze
slaska... teza o upatrywaniu poprawy wlasnego bytu w autonomii slaska negowana
przez Anite wlasnie zostala potwierdzona....”

Tak, po warszawskim, gdzie z racji stopnia centralizacji kraju odprowadzane sa
podatki czesto de facto wypracowywane w innych czesciach kraju, woj. slaskie
odprowadza do budzetu najwieksze skladki. To samo dotyczy systemu ubezpieczen
zdrowotnych co jest przyczyna corocznych awantur. Slask to nie tylko kopalnie
i huty, ale duzy region, w ktorym duzo sie gospodarczo dzieje. W Polsce jednak
wychodzi sie z zalozenia, ze najpierw republika kolesiow kladze lape na cala
kase, a potem wydziela. Owszem odsyla również pieniadze na PKP, kopalnie, czy
huty rozgrywajac jednoczesnie swoje polityczne gierki i umacniajac w innych
przekonanie o tym, jak to Slask jest dotowany, bo rozgrywac politykow
regionalnych przeciw sobie.
Problemy krzyczacych grup zawodowych dostrzegam rownie wyraznie jak Ty i mam
co do nich podobne poglady- delikatnie, krok po kroku, ale trzeba zmierzac do
odsylania tego do lamusa. Ale co to ma wspolnego z samorzadnoscia? Naprawde
wierze w zasade subsydiarnosci- decyzje powinny być podejmowane tak nisko, jak
to tylko możliwe. Także te trudne decyzje. Obecnie scieraja się interesy
Slaska i Warszawy. W razie decentralizacji scieralby by się na miejscu
interesy generujacych dochody i przynalezacych do owych dotowanych grup- czyli
byloby normalnie.

ALE TEZ NIE MOZESZ TUTAJ PRZYJECHAC Z PORTUGALII I
NAGLE WYMAGAC OD POLSKIEGO RZADZU ABY UTWORZYL DLA CIEBIE MNIEJSZOSC NARODOWA
Dlatego w kazdym znanym mi kraju – także w Polsce- od kandydatow do
naturalizacji wymaga się znajomosci jezyka i dlatego tez Polacy nie sa
mniejszoscia narodowa w Niemczech. Jest natomiast subtelna roznica miedzy
imigrantami, a czlonkami mniejszosci. Miedzy innymi taka, ze w wypadku Slaska
przyjezdymi nie sa czlonkowie mniejszosci, a wiekszosci. Tak w Pl każdy dba o
wlasne interesy, w klubie do którego polska ma ambicje aspirowac mniejszosci
sa papierkiem lakmusowym demokracji i znow sorry Winetoo zapewniam Cie, ze
Polska BEDZIE doplacala do szkol i projektow kulturalnych mniejszosci- takze
jeśli Kowalskim się to nie będzie podobalo. Beda na kulture mniejszosci takze
srodki z EU...

"jak mozna cos po slasku zapisac?????? ciekawe jak nie ma takiej fizycznej
mozliwosci... proby pisania po slasku na tym forum sa raczej mizerne..."

Ja nigdzie nie pisalem o slaskim- nie odczuwam potrzeby awansowania go do
rangi jezyka- pisalem a o jezykach mniejszosci- takze litewskim i ukrainskim.
Jestem swoja droga pewien, ze Slazacy popra mniejszosc niemiecka w dazeniach
do tego, by istnialy podwojne nazwy miejscowosci i można było się poslugiwac
niemieckim w urzedach- nawet Ci, którzy się tym jezykiem nie posluguja. To
jest nasze wspolne dziedzictwo historyczne, którego się nie wstydzimy. Nazwy
Pless nie powstydzi się z pewnoscia także duza czesc polskich mieszkancow
Pszczyny, bo za ta nazwa kryje się piekna historia tego miasta.

ALE AKCEPTUJESZ POLSKE TAKA JAKA JEST I PROBUJESZ W NORMALNY SPOSOB JA ZMIENIAC
Nie akceptuje Polski taka jaka jest, co dzien mnie szlag trafia jak czytam
polskie gazety. Polska jest republika kolesiow.
Wszystkie glosy o koniecznosci decentralizacji, czy rownolegle postulaty
plynace z Krakowa a dotyczace jednomandatowych okregow wyborczych mieszcza się
w porzadanym w demokracji dyskursie publicznym. Nikt zamachow terrorystycznych
nie dokonuje, a co najwyzej falandyzuje istniejace prawne instrumenty. Wszytko
dzieje sie jednak na szpaltach gazet i w sadach. To jest dazenie do zmian w
sposob mieszczacy sie w kanonach srodkow dozwolonych w demokracji.

„jest sprawa oczywista ze mieszkajac w jakims panstwie... posiadajac
jego obywatelstwo powinno sie czuc z nim wiez emocjonalna i byc przede
wszystkim mieszkancem tego panstwa ...”
Na gruncie tozsamosci nie ma spraw oczywistych. Poza tym znow przeskakujesz od
panstwa, do narodowosci.
Wreszcie, rozejrzyj sie w około i zajrzyj do wspomnianych gazet. Panstwo
polskie w obecnym ksztalcie nie da sie lubic i nie budzi ono ani szacunku, ani
poczucia wiezi u nikogo lacznie z Polakami...

„taki tekst tylko udowadnia mi ze nie rozumiesz o co chodzi a EUROPA NARODOW
to bodaj najlepiej opisujacy zwrot na UE...”
Troche pomieszkalem w EU i mniej wiecej wiem czym to sie je. Haslo ‘europa
narodow’ w wydaniu unijnym dotyczy ponadnarodowych regionow- także polsko-
niemiecko- czeskiego Slaska. Jest zaprzeczeniem panstw narodowych i wyrazem
upodmiotowienia ludzi- cos jak haslo w mojej sygnaturce wykrzykiwane podczas
rozwalania muru berlinskiego. W Polsce panuje wyobrazenie, ze Europa narodow
to Europa panstw narodowych. Integracja europejska jest zaprzeczeniem idei
panstw narodowych i EU w praktyce malymi krokami darzy do zacierania skutkow
panowania tej idei w Europie do polowy XX wieku. Jak wspomnialem, w wielu
panstwach czlonkowskich np. w Belgii, czy RFN z duzymi sukcesami.




Temat: ZIELONE DIABLY! bohaterzy spod MC
C.d. wywiad z Markiem ZYBURA
" Czy słyszał pan, że u progu XXI wieku znalazła się grupa, jak sądzę,
prawdziwych Polaków, która chce na polach Grunwaldu wystawić gigantyczne
betonowe pomniki rycerzy? Miałyby one być widoczne z odległości kilkunastu
kilometrów. - Słyszałem i zdrowia życzę. - Przyzna pan, że kiedy widzi się
takie zaćmienie umysłów, to można stracić wiarę w to, że Polacy kiedykolwiek
wyleczą się z narodowych kompleksów? - Cóż począć...? Nie będziemy się przecież
upierali, że Mikołaj Kopernik był Polakiem, skoro był akurat Niemcem. Dodajmy -
Niemcem absolutnie lojalnym wobec króla polskiego, którego Kopernik był i czuł
się poddanym, więc gdy trzeba było walczyć przeciwko Krzyżakom i bronić
interesów Korony Polskiej, Kopernik nawet się nie zawahał. - Ach, już czuję,
jakie gromy się na pana, a i na mnie posypią za to, że grzebiemy polskie
świętości. - Nie świętości, tylko fałszywe legendy. Jeszcze wyrazistszym w tym
kontekście przykładem jest Veit Stoss, z polska zwany Witem Stwoszem. -
Pamiętam szkolne czytanki o genialnym polskim rzeźbiarzu rodem z Krakowa... -
No właśnie. Jeszcze na przełomie XIX i XX stulecia w Krakowie wychodziły serie
pocztówek tę tezę podtrzymujących. Znalazł się nawet pewien historyk sztuki,
który w roku 1913 wydał książkę o polskości Wita Stwosza. Skąd się to wzięło?
Wit Stwosz rzeczywiście przez kilkadziesiąt lat mieszkał w Krakowie, cieszył
się jego prawami miejskimi, no i miał tu swój dom. Na stare lata wrócił jednak
do rodzinnej Norymbergi, gdzie mieszkało co najmniej kilku innych
Stossów. "Naszemu" Stwoszowi przydano więc przydomek "Polak", by go odróżnić od
innych, bo przecież tak długo w Polsce mieszkał. To wielu naszym historykom
wystarczyło, by go uznać za etnicznego Polaka, skoro - jak argumentowano -
"sami Niemcy tak go nazywali". Mniej znaną sprawą jest, że również do Krakowa
powrócił i tu, po prawie 20 latach pracy w charakterze mistrza cechowego, zmarł
syn Veita Stossa, Stencel. Ale i ten fakt nie może być dowodem na polskość Wita
Stwosza. - Wniosek nasuwa się jeden: nie wolno nam, współczesnym, narodowych
schematów i pojęć stosować w odniesieniu do odległych epok. - Nie wolno, bo
pojęcie narodu, tak jak my je dzisiaj rozumiemy, narodziło się dopiero w wieku
XIX. Wtedy też rozbudziły się nacjonalizmy. Niech więc nas nie dziwi, że w
czasach, o których mówimy, niemieccy Bonerowie (a był to wspaniały ród, bardzo
dla Krakowa zasłużony) finansowali polskie wojny Zygmunta Starego z niemieckim
zakonem krzyżackim. - I nie można chyba takiej postawy, jak choćby właśnie
owych Bonerów, traktować w kategoriach "zdrady narodowej". - Nie, bo ci ludzie
byli i czuli się obywatelami Rzeczypospolitej. Inna rzecz, że koloniści
niemieccy w epoce jagiellońskiej bardzo szybko się polonizowali. Kultura i
obyczaj polski były atrakcyjne. No bo też ówczesne państwo polskie było
atrakcyjne. - Od czasów Piastów i Jagiellonów niemiecki żywioł był obecny
niemal we wszystkich zakątkach Rzeczpospolitej, nie wyłączając Kresów
Wschodnich z Wilnem i Lwowem na czele. Kolejne fale kolonistów, później także
kapitalistów i przemysłowców, przybywały też na ziemie zaboru rosyjskiego (nie
wspominając o zaborze austriackim), silnie wpływając na rozwój gospodarki. I w
większości przypadków tym migracjom nie towarzyszyły krew i cierpienia Polaków.
Dlaczego o tym nie chcemy pamiętać? - Bo jesteśmy dziedzicami II wojny
światowej i nosimy w sobie ból, który zadał nam niemiecki nazizm. Statystyczny
Polak został wychowany na "Czterech pancernych", "Stawce większej niż życie"
czy powieściach Bunscha. Kiedy przyłączy do tego obrazu rozbiory Polski, Hakatę
i Bismarcka, otrzymuje demoniczny obraz Niemca, który przez ostatnie tysiąc lat
nie myślał o niczym innym, jak tylko o gnębieniu Polaków. Wprawdzie w polskiej
kulturze powojennej były próby przeciwstawienia się takiemu stereotypowi (by
przypomnieć tylko "Najeźdźców" Dobraczyńskiego, "Medaliony" Nałkowskiej
czy "Niemców" Kruczkowskiego), jednak nie one zawładnęły zbiorową wyobraźnią
Polaków. Rozmawiał: KRZYSZTOF KARWAT Nie będziemy się przecież upierali, że
Mikołaj Kopernik był Polakiem, skoro był akurat Niemcem. Dodajmy - Niemcem
absolutnie lojalnym wobec króla polskiego Marek Zybura - historyk literatury i
kultury niemieckiej, edytor, tłumacz. Przez wiele lat związany z Uniwersytetem
Wrocławskim, gdzie studiował, doktoryzował się i habilitował. Obecnie profesor
Uniwersytetu Opolskiego, wykładał również w Lipsku i Düsseldorfie. Część swoich
prac naukowych i książek kieruje do polskiego, część - do niemieckiego
czytelnika. Opublikował m.in.: "August Scholtis" (Paderborn, 1997), "Pomniki
niemieckiej przeszłości" (Warszawa, 1999) oraz "Niemcy w Polsce" (Wrocław,
2001). Laureat Oskar Seidlin-Preis (Niemcy, 1990). Członek niemiecko-polskiego
forum dyskusyjnego "Grupa Kopernika". Matejkowska wizja bitwy pod Grunwaldem do
dziś ciąży na świadomości Polaków. Tymczasem w rzeczywistości 15 lipca 1410 r.
w kilkunastotysięcznym kontyngencie zakonnym było zaledwie około 500 Krzyżaków
(zakonników) - większość wojska stanowiło pospolite ruszenie Prus i Pomorza, w
tym wielu Polaków."

walterbertin, 2002-10-26 11:56

Wystarczy na razie?
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amed.keep.pl



  • Strona 3 z 3 • Zostało znalezionych 96 wypowiedzi • 1, 2, 3