Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: forum toważyskie Warszawa





Temat: Spróbujmy prześwietlić kandydatów na radnych
Witam,jest na tym forum wiele wątków.W tym wątki osobiste.Trudno uniknąć
takich,ja unikam wątków osobistych bo wybory samorządowe są osobowe,ale żeby
myśleć o pełnej realizacji tez programowych to:
a)Należy te wybory wygrać i mieć większość w Radzie przedstawicieli danego
ugrupowania
b)Alianse strategiczne teoretycznie nie istnieją,karty rozdają ludzie którzy
przychodzą do urn,tacy jak ja czy Pan i inni szanowni obywatele
c)Najtrudniejszy pierwszy krok,Warszawę nie stać już na politykę małych kroków.
Potrzebne jest przyspieszenie,fachowość i ludzie z charyzmą.
d)Czasami ludzie stają się w samorządach maszynkami do głosowania i popierają w
ciemno projekty o których często,gęsto nie mają zbyt wiele wiedzy.
e)Problemy Bielan i Żoliborza szanowny Panie są od lat te same.
Proszę spojrzeć z lotu ptaka na to co się w mieście dzieje.Żoliborz jak i
Bielany mają punkty które ustawicznie są zakorkowane.Jest problem nowych miejsc
pracy czy nie ma? Moim skromnym zdaniem jest.Jest problem małej i średniej
przedsiębiorczości na terenie tych Gmin? Moim zdaniem jest.Są problemy
dotyczące inwestycji? Moim zdaniem są.Czy są problemy z zagospodarowaniem
przestrzennym? Moim zdaniem są.Czy są problemy dotyczące kradzieży
samochodów,ciemnych ulic,sytuacji w których grupy wyrostków czują się bezkarnie
nocą i terroryzują mieszkańców np.Sadów Żoliborskich? Według opinii i ocen
mieszkańców są.Czy nie ma problemu trasy AK ? Przekroczenia dozwolonej ilości
spalin i hałasu? Proszę zapytać mieszkańców,być może jest Pan nawet jednym z
nich.Problemów jest mnóstwo.Łącznie z problemem złej absorbcji środków
unijnych.Bielany i Żoliborz są pozbawione klubów,miejsc dogodnych do spotkań
towarzyskich.Perełek jest kilka.A ludności wciąż przybywa.Można tak bez końca
wyliczać.
No ale skoro nie znam problemów w/g Pana oceny to po prostu niech Pan na mnie
nie głosuje.
Pozdrawiam






Temat: Lista rodzicow z Niemiec

> troche pozno odpowiadam, ale dopiero niedawno odnalazlam to forum. mam
> nadzieje, ze nie spoznilam sie za bardzo
> na razie jestem wciaz w warszawie, ale od stycznia przenosze sie... no
> wlasnie. maz szuka mieszkania jakies 30-50 km od Wiesbaden w kierunku
> zachodnim (Bingen, Simmern), tak wiec wkrotce bede prawie sasiadka.
> szczerze mowiac jestem przerazona przeprowadzka, zmianami, samotnaoscia i
> calym mnostwem innych rzeczy.

Troche wiecej niz rok temu przezywalem dokladnie to co Ty teraz. Takze wiem o
czym mowisz
Przeprowadzka przebiegla u nas bez problemu - znajomi pomogli w tym.
Zmian bylo mnostwo, to fakt. Tego nie da sie uniknac. Tutaj jest inne zycie,
inna kultura, inni ludzie. Wszystkie te zmiany okazaly sie jednak pozytywne.
Takze ja bym sie tymi zmianami nie martwil. Oczywiscie potrzeba troche czasu,
zeby sie przyzwyczaic (np. do tego, ze w urzedach zalatwia sie wszystko w 5
minut a urzednik nic za to nie chce), ale to jest kwestia 2-3 miesiecy.
Wielu Polakow boi sie kontaktow z Niemcami. Tutaj rowniez moge Cie uspokoic.
Niemcy sa ogolnie bardzo przyjazni, chetni do pomocy i z ich strony mozesz
spotkac wiele zyczliwosci. Oczywiscie sa i czarne owce - ale takie zawsze sie
znajda (chociaz, my przez ponad rok na takie nie trafilismy jeszcze).
Najgorzej moze byc z samotnoscia. A dokladniej brakiem znajomych. Nie wiem jakie
zycie towarzyskie prowadzisz w Polsce, ale to moze byc najwiekszy problem.
U nas rozwiazalo sie to stosunkowo szybko, miedzy innymi dzieki liscie Moniki
Pozatym w pracy mam bardzo dobra atmosfere i tez spotykamy sie poza pracy w
rodzinami. No i dodatkowo dziecko w koncu nie daje az tak duzo wolnego czasu
Dla mojej zony najwiekszy problem to byl jednak jezyk. Teraz jest juz duzo
lepiej, chodzi na kurs. Pomalu zaczyna sie dogadywac z ludzmi, takze idzie w
dobra strone.

Pozdrawiam i powodzenia
Rafal Kawecki





Temat: Co przywrocilo mi nadzieje
Miro, dzieki za te słowa.
Napisałaś, że być może wiele z nas czuje się podobnie. Ja właśnie przeżywam to
samo. Mam za sobą kilka lat walki i zrujnowaną psychikę. Ostatnio mój świat
niebezpiecznie ograniczył się do męża, komputera, badań i lekarzy. A ja nie mam
ani siły, ani pomysłu na zmianę tej sytuacji.
Myśl o adopcji towarzyszy mi od lat. Właściwie to jestem w stanie wymienić
więcej plusów takiego rozwiązania niż urodzenia dziecka. Mam rewelacyjny
przykład udanej adopcji w bliskiej rodzinie. Mąż również jest za. Nie mam
żadych wątpliwości, że pokochamy dziecko, dla którego nie będziemy
biologicznymi rodzicami. Ale wystarczy, że usłyszę jakiś banał o mężczyźnie,
który musi zbudować dom...itd, albo znajomych rozprawiających o ciążach,
porodach i karmieniu piersią, i cała ta ideologia lega w gruzach na co najmniej
kilka dni. Sama nie wiem dlaczego tak jest, to chyba ten instynkt macieżyński,
który podobno nie istnieje.
Nie chciałabym adoptować dziecka ,,na otarcie łez", ale równocześnie nie znam
sposobu, jak sobie poradzić z tym żalem do całego świata.
Forum, chociaż jest dla mnie najlepszym lekiem na wszystkie smutki, uświadamia
mi ile jest jeszcze do zrobienia i że przed nami jeszcze dużo możliwości
medycznych. Z drugiej strony trzeba do tego dużo czasu, pieniędzy i odporności
psychicznej. A tu brakuje przede wszystkim tego ostatniego. W naszej sytuacji
oznacza to rezygnację z większości przyjemności: kina, książek, spotkań
towarzyskich i przede wszystkim wyjazdów na urlop (bo cały urlop będzie trzeba
przeznaczyć do wyjazdy do klinik - Białystok, Warszawa, Łódź wszędzie mamy po
ok. 400 km). Czasem myślę, że jeżeli nie stać nas na takie wyrzeczenia to po
prostu nie zasługujemy na dziecko (




Temat: APEL-PETYCJA
kielonek2301 napisał:

> "po pierwsze czynsz na Kobielskiej 6 jest wysoki jak na warunki praskie i na
> pewno wyższy od tego deklarowanego przez spółdzielnię na etapie zakupu
> mieszkania (choć przyznaję rację kielonkowi2301, że pewnie nie wiele tu
> załatwimy)"
> - co masz na mysli piszac 'warunki praskie'? ;-)))))))

- Miałam na myśli sąsiadujące z nami inwestycje, np. "złote wieże" na
Ostrobramskiej. Generalnie na Pradze Płd., może z wyjątkiem Saskiej Kępy,
czynsze są niskie. Nasze opłaty to raczej standard lewobrzeżnej Warszawy:-(
>
> "po drugie czynsz za miejsce postojowe jest również znacznie wyższy niż w
> sąsiadujących inwestycjach (tu prawdopodobnie trzeba by także poruszyć temat
> opłat za ochronę, gdyż nie wiadomo dlaczego odzielnie płacimy za garaż i
> bydynek mieszkalny - temat był już poruszany na liście"

> - z tego co wiem to w przetargu braly udzial inne znane firmy ochroniarskie i
> chcialy jeszcze wiecej pieniedzy...

- Pytanie tylko czy więcej niż opłata za ochronę garażu i budynku razem wzięte.
Wg mnie ten podział jest sztuczny i może stąd ten cały bunt w sprawie wysokich
opłat. Przyznasz, że opłata w wysokości 116 zł za kawałek podłogi w garażu (w
moim przypadku to 1/4 czynszu za mieszkanie z mediami włącznie!) brzmi dość
abstrakcyjnie. Przy okazji: na Ostrobramskiej płacą 60 zł.
>
> "c. mają potrzebę poznania swoich sąsiadów w celach towarzyskich:-)" :-)))))
> albo matrymonialnych :-)

- Zawsze możemy zaadaptować nasz naziemny nikomu-niepotrzebny-garaż na salę
weselną:-)
>
> "rikitikitak" - taaa, ale fachura z niego :/
>
> "Nie jestem pewien czy obrażanie sąsiadów na forum jest dobrym sposobem na
> > przedstawianie jakichkolwiek racji. Ja poczułem się w każdym razie dotkni
> ęty.
> > Moja ekipa w żadnym razie nie zdewastowała ani kawałka naszego osiedla."
> przepraszam sasiada :|
>
>




Temat: Krolestwo Zjednoczonego Internetu
uzyłaś ładnego słowa ...
felicia napisała:

> Tak się złożyło (dziwnie, bo skąd miałam wiedzieć, że na Forum wyskoczy
> Tyrmand), że niedawno sięgnęłam na półkę i wyciągnęłam "Życie towarzyskie i
> uczuciowe". I nie jest to dobra literatura. Tak ją odebrałam i dawniej. Choć
> jako wywoływacz obrazów i wspomnień robi wiele... Warszawa z tej powieści. Aż
> tak jej nie znałam. Jak i tej ze "Złego" (Uwielbiam go! To gotowy scenariusz
> na film) pamiętam tylko resztki (gdzieś na Chałbińskiego, albo w okolicach
> Dworca Centralnego przełamaną wpół ruinę budynku).
> Może kiedyś to tyrmandowskie "Życie..." miało jakieś smaczki, ale dzisiaj?
> Chyba nie. To poszukiwanie straconego czasu nie jest dobre. Mam nadzieję, że
> szukasz literatury, Hiacyncie (chyba wolno tak poufale się zwracać?), a nie
> tylko publicystyki. Tekst o Rakowskim niezły, ale... Kto wie, kto zacz>
> Rakowski i kogo obchodzą jego fryzury? Np. moi synowie robią swoje i, mimo że
> jak na swoje pokolenie, są oczytani oraz "obywatelscy", publicystkę Tyrmanda
> a zwłaszcza postać Rakowskiego traktują jak... Kadłubka i Chrobrego. I co ty
> na to? (A "Złym" się pasjonowali!).

wiesz kto ma prawa do ekranizacji Złego? Ten kto nakręcił półkownika "Obywatel
poeta", film o Herbercie. Ja "Życie uczuciowe .. traktuję jak dokument, okres
gomułkowski, ale dla mnie jest to jednocześnie świetna literatura.
To był tylko fragment tekstu o Rakowskim. Obiecałem Tumisi i Tyu dalszy ciąg,
może jutro wkleję na kulturze, ale raczej w weekend. Piszę dorywczo.

Być może pamiętamy ten sam, budynek. Kto wie. Często go mijałem, ale już nie
umiem go umiejscowić. Jedna ściana z wykutym jednym małym oknem - kuchenne?
Łazienkowe? Chyba był mały parapet z kwiatami - więc kuchenne.

Hiacynt



Temat: Tak bedzie najprosciej (?:))
Swiat
Rzeczywiscie wlasciwy czlowiek na wlasciwym miejscu- zobaczymy w przyszlosci na
jak dlugo starczy mu agrumentow (odnosnie tekstu ponizej)

M.S. i kardiologu, jak wiecie niektore tlumaczenia z prasy zagranicznej
zamieszczam automatycznie na niemieckim forum. Co ciekawsze bede niekiedy
podrzucac na towarzyskie. Nie wiem, czy ten watek jest adekwatny, ale bardziej
adekwatnego miejsca poki co nie znalazlam, wiec na razie tutaj.

LIPSK
Ambasador RP w RFN A. Byrt: "Nie lękajcie się Polski"
"LeipzigerVolkszeitung" z 28.09. zamieszcza wywiad z Ambasadorem A. Byrtem
przeprowadzony przez zast ępcę red. naczelnego "LVZ" A. Böhmera i A.Kecke
pt. "Nie lękajcie s ię Polski". Ambasador udzielił negatywnej odpowiedzi na
pytanie "czy do jdzie do dalszego ochłodzenia stosunków dwustronnych, po
zwycięstwie konserwatystów w Polsce" Stwierdził, że obie zwycięskie partie PiS
i PO, mają "świadomość wagi stosunków z Niemcami". Partie te rozk ładają "nieco
inaczej akcenty, ale nie stawiają pod znakiem zapytania partnerstwa". Ambasador
przypomniał, że jeszcze przed wyborami D. Tusk i J. Rokita spotykali się i
rozmawiali z A. Merkel i prezydentem H. Kö hlerem.
Na pytanie czy domagania się przez polityków PiS odszkodowa ń od Niemiec za
zniszczenia wojenne w Polsce wpłynie na klimat stosunk ów, ambasador
przypomniał, że stanowisko to było odpowiedzią na r oszczenia zgłaszane
najpierw przez związki wypędzonych, zwłaszcza p rzez Powiernictwo Pruskie.
Wskazał, że przedstawiciele PiS wyraźnie z apowiadali, że "dopóki Niemcy nie
wystąpią formalnie o roszczenia o dszkodowawcze, pozostaniemy neutralni i nie
podejmiemy kroków w tym kieru nku".
Ambasador zaprotestował przeciwko używaniu przez niemieckie m edia
terminu "nacjonalistyczny" przy określaniu profilu politycznego PiS. Zgodnym z
prawdą byłby termin "patriotyczny". PiS nie kieruje się bo
wiem "nacjonalizmem", lecz "patriotyzmem" i "świadomością narodową Polaków". W
tym sensie "Bruksela i Berlin muszą nastawić się, że będą mieli do czynienia z
rządem w Warszawie, który zdecydowanie za biega o własne interesy".
Na pytanie o rolę Polski w UE, ambasador stwierdził: "Polska pozostanie
niezawodnym partnerem. Nie lękajcie si ę Polski, by użyć słów papieża" i
wskazał na pragmatyzm polit yków przyszłej koalicji rządowej, a także "wysokie
poparcie społe czeństwa polskiego dla UE" ponieważ "obywatele przekonali się,
że m ożemy w ramach UE wiele zdziałać".




Temat: Ślązacy są ja kameleony
Blogi Czat Poczta Usenet + Ogłoszenia Aaaby.pl Gazeta
Wyborcza

Fora prywatne | Fora regionalne | Moje forum | Wyszukiwarka | Pomoc
| Wyloguj się |

Zaloguj się

Twój login:
ramen5

Ulubione fora

Ulubione dodaj na stronach forów

Na skróty

Aktualności
Auto-Moto
Czas Wolny
Dom
Dziecko
Edukacja
Forum Humorum
Gospodarka
Kobieta
Komputery
Kuchnia
Kultura
Praca
Prasa i media
Sport
Społeczeństwo
Towarzyskie
Turystyka
Zdrowie

Fora regionalne

Białystok
Bydgoszcz
Częstochowa
Gdańsk-Sopot-Gdynia
Gorzów Wlkp.
Katowice
Kielce
Kraków
Lublin
Łódź
Olsztyn
Opole
Płock
Poznań
Radom
Rzeszów
Szczecin
Toruń
Warszawa
Wrocław
Zielona Góra

Fora o Gazeta.pl

Forum o czacie
Forum o forum
Forum o moderacji
Forum o usenecie
Klub Forum

Pomoc Forum

Gazeta.pl > Forum > Prywatne > Miasta > Śląskie Środa, 22 września
2004

w treści w temacie autor + zaawansowane

Forum przyzwoitych Zagłębiaków (7) Założyciel: proslaski.zaglebiaczek

Rozumiejąc uzasadnioną niechęć naszych sąsiadów Ślązaków do Zagłębia, chcemy
zaradzić tej sytuacji i, jeśli nawet same przeprosiny od razu nie pomogą,
obiecujemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby Ślązacy nam wybaczyli -
Powstania "Śląskie", powojenny szaber, Zawadzkiego, brutalną polonizację,
Gierka, Kijonkę i inne przewinienia, w tym przynależność do jednego województwa.

Licząc na równie przyzwoitych jak ja mieszkańców Zagłębia serdecznie zapraszam
do dyskusji. Może Ślązacy nas zauważą, nie wszyscy jesteśmy czerwoni i
aroganccy, nie wszyscy szydzimy ze Ślązaków, nie wszyscy nie dostrzegamy, jak
biedna byłaby Polska ( w tym Zagłębie) bez Śląska i jego mieszkańców.
Pamietajmy również o awansie cywilizacyjnym naszych krewnych z całej ziemi
kieleckiej, jaki zawdzieczają oni pracy i warunkom, które znależli za Brynicą,
na Górnym Śląsku.

Pozdrawiam - rodowity Zagłębiak i Sosnowiczanin.

+ dodaj swoją reklamę

+ dodaj do ulubionych forów

Sortuj według: daty ostatniego listu daty założenia wątku liczby
wypowiedzi tematu autora + rozpocznij nowy wątek

• Trochę się zadumałem (1) terminal_slawkow 22.09.04, 02:59
• Wiedziałem, że tu jest coś nie tak (2) michaelus 21.09.04, 22:57
• "Nieprzyzwoity" Zagłębiak (1) michaelus 21.09.04, 22:50
• Panowie, dzieki za piekna inicjatywe. (1) arnold7 21.09.04, 22:38
• Witam serdecznie (2) proslaski.zaglebiaczek 21.09.04, 20:57

zielony - Twój przyjaciel granat - ekspert czerwony - redakcja
szary - Twój nieprzyjaciel - odpowiedź eksperta - odpowiedź redakcji -
opinia

Agora S.A. - wydawca portalu Gazeta.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść
wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum. Osoby zamieszczające
wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą
ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną. Więcej informacji.




Temat: Co to do κμгώγ nędzy jest ten "okrąglak"?
Dana, istnienie tego forum jest dowodem rzeczowym, ze jest mozliwe radzenie
sobie ze skrajnosciami innymi sposobami. Wrecz przeciwnie, antysemitow bylo
tutaj najwiecej wlasnie za czasow cenzury. Pamietam takiego goscia ktory
codziennie puszczal kilka postow typu o zydowskich skorach przerabianych na
abazury czy najprzyjemniejszych sposobach zabijania Zydow. Cenzor wycinal, on
znowu przychodzil i to samo zawieszal bo go wojna z cenzorem bardzo cieszyla. Od
czasu zlikwidowania cenzury ani jeden taki tu nie zagrzal miejsca, wlasnie ze
wzgledu na te inne sposoby. Oczywiscie bywali i bywaja np tacy co nie lubia
Zydow i wyrazaja nieprzychylne opinie. Ale nie ma obowiazku lubienia Zydow.
Pojawiaja sie rowniez antysemici. Ale nie pisza "dowcipow" o wysylce do gazu,
sposobach mordowania i raczej nie uwazaja ze zyczenie komus smierci to swietny
pomysl. Ich prawo, byc antysemitami. A najlepszym sposobem na zmniejszenie
ilosci antysemitow na swiecie jest moim zdaniem nie uprawianie flame wars, tylko
po prostu dac sie polubic. Ja przynajmniej nie pamietam, zeby sie tutaj taki
krwiozerczy post przydarzyl od czasu likwidacji moderacji. A pamietam czasy,
kiedy na bardzo scisle moderowanym forum swiat codziennie sie pojawialy posty
balwanow radosnie liczacych zydowskie trupy w zamachach bombowych w Izraelu, a
ja osobiscie zaciskalam piesci i ruszalam do boju Tutaj forumowicze potrafia
wlasne niecheci wyrazic w inny sposob, o ile im sie oczywiscie chce Moim
zdaniem eksperyment z forum bez cenzury polegal na probie, zeby forum stalo sie
zwierciadlem opinii istniejacych realnie istniejacych w spoleczenstwie. Dlatego
antysemici maja prawo tu bywac dokladnie tak samo jak ci co antysemitow nie
lubia. I to zwierciadlo przez dosyc dlugi czas pokazywalo calkiem przyjemny
obraz polskiego wspolczesnego spoleczenstwa. Przy calym zroznicowaniu opinii, to
jest spoleczenstwo, ktore nikogo nie chce mordowac, i w ktorym, jak sie glebiej
poskrobie pod skore antysemity, nawet on ci powie ze urzadzanie pogromow to zbyt
radykalny sposob zwalczania Zydow, jak na jego/jej gust. Wbrew Twoim
doswiadczeniom z rozmaitych flame wars, to bardzo przyjemne, cywilizowane
spoleczenstwo. Jak czytasz w GW o nawrocie gomulkizmu albo B.Torunczyk ostatnio
w Rzepie, ze wychodzac w Warszawie na ulice w latach 90tych mozna sie bylo
poczuc jak na lapance, to w tym samym czasie w Haaretz czy Jerusalem Post
analitycy puszczaja teksty, ze Polska jest obecnie najlepsym europejskim
strategicznym sojusznikiem Izraela, i to nie tylko ze wzgledu na dzialania elit,
a geopolityczne preferencje ludzi wyrazane w badaniach opinii publicznej.

W nawiazaniu do powyzszego postu Perly, mysle ze nie ma racji co do samego
siebie, bo po tych pierwszych miesiacach on sam sie zmienial dalej, jak kazdy
zywy czlowiek. Ale mu sie nie chce dyskutowac, a forum uwaza za pole do
towarzyskich happeningow. Jego prawo, forum jest publiczne i kazdy sam decyduje,
po co sie na nim pojawia. Gdyby Marouder sie na podobna szczerosc zdobyl, to
zapewne by cos podobnego o sobie napisal, sadze ze jako byly kwietysta jest
rasowym happenerem. I tez ma prawo robic co chce. Przypuszczam ze preferencje
polityczne Vicky beda sie plasowac gdzies w okolicach sympatii dla
Palestynczykow. I w tym sensie obie pasujecie do forum bez cenzury, bo obie
reprezentujecie poglady istniejace w polskim spoleczenstwie.

Musisz przyznac jednak, ze motywacje polityczne i motywacje towarzyskie moga byc
komplementarne, ale jednak nie sa tozsame. Taka mieszanka prowadzi do bomby
atomowej, ktora poskutkowala komunikatem, jakiego to forum jeszcze nigdy nie
widzialo. Kiedys kwietysci potrafili sie naparzac miedzy soba, a nawet nawzajem
na siebie donosic, bez wysadzania w powietrze calego forum. Zakladali sobie
watki wojenne i tam sie naparzali, co nie przeszkadzalo innym forumowiczom
zajmowac sie wlasnymi sprawami lub tym wojnom kibicowac, wedle wlasnego uznania.
Marouder mi napisal, ze aktualna wiekszosc forumowiczow zyczy sobie uzupelnic
narzedzia happeningowe o cenzure i donosy do administracji, nawet gdyby to mialo
grozic zamknieciem forum. Jesli tak jest, to dni tego forum sa policzone. Ale
moze to jednak nie jest wiekszosc, tylko bardzo halasliwa mniejszosc? To znaczy,
w zasadzie nikt tych glosow poki co nie policzyl.

W tym sensie uczestnicy tej wojny decyduja teraz nie tylko o to ktora grupa z
ktora wygra. Przejrzalam fom. Tam juz kilka postow wisi ze strony administracji,
ze to forum kwalifikuje sie do zamkiniecia, w tym sensie sytuacja jest powazna.
I to o tym teraz zdecyduja te obie grupy. To zalezy od ich postepowania.




Temat: Czy Wrocław to dobre miejsce na nowy początek ??
ottava napisał:

> O co pytam; o pracę, o życie towarzyskie, o ofertę kulturalną, o wrażenia
> estetyczne podczas dreptania ulicami, o mentalność;) - jacy jesteście?
>
> jaki jest wasz Wrocław?

Jakos mnie nie dziwi ten wielki bluzg jaki nastapil po Twoim pytaniu. Jakos tak
juz tu jest ze mamy dyzurnych uczestnikow forum ktorzy lubuja sie w wylewaniu
jadu ktory nie miesci sie juz wewnatrz.

Tak sie sklada ze jako-tako jestem zaznajomiony z obydwoma najczesciej
"konkurujacymi" w takich watkach miastami czyli Wroclawiem i Warszawa. W duzym
skrocie wyglada to tak, ze... Warszawa jest miastem po pierwsze ogromnym i
zakorkowanym - dojazdy do pracy sa raczej kiepskim pomyslem. Idealem byloby
znalezc prace gdzies w okolicy, bo na wieksze dystanse szczegolnie w kierunkach
np. Bialoleka -> Mokotow (a z Bialoleki dojezdza calkiem spory kawalek
"warszawskich imigrantow" bo po prostu sporo sie tam buduje) podroz jest raczej
dluga i meczaca. Komunikacja miejska owszem calkiem niezla, ale nie wszedzie. W
korkach lubia ludziom popuszczac nieco nerwy i czy to werbalnie, czy
gestykulujac daja sobie do zrozumienia co mysli jeden o drugim... :) Nie mowie
ze we Wroclawiu korkow nie ma, ale po pierwsze inna jest ich geneza (remonty
majace na celu poprawienie istniejacego stanu rzeczy), i jak sadze brak
obwodnicy. Sadze ze w niedalekiej przyszlosci ta sytuacja sie zmieni (licze na to!).

Ktos podniosl kwestie np. przedszkoli dla dzieci rodzicow pracujacych za dnia. W
czym jest lepiej w Warszawie? Przeciez o ile sie orientuje to tez tylko dzieci
osob zameldowanych w Warszawie moga uczeszczac do miejskich przedszkoli (jak sie
myle niech ktos mnie poprawi). Ewentualna przewaga Warszawy moze wynikac jedynie
z faktu ze jest tam wiele prywatnych przedszkoli, za ktore niestety jednak
pewnie trzeba slono zaplacic. Jezeli nawet Wroclaw jest teraz do tylu w ich
ilosci, to najprawdopodobniej wraz ze wzrostem ilosci "przyjezdnych" (jakos mi
nie pasuje to slowo do Wroclawia - o ile w Warszawie mialem okazje nie raz
uslyszec wiache pod adresem "wsioków" to Wroclawianie poki co mi tego
oszczedzili, spotykalem sie raczej z przyjaznymi gestami). Nie wiem czy
Warszawiacy zauwazyli, ale to wlasnie przyjezdni sa sila napedowa tego miasta,
bez nich, ich wiedzy, uporu i determinacji nie byloby Warszawy jaką jest teraz.

O mozliwosciach spedzania wolnego czasu nie ma co sie szczegolnie rozwodzic. Jak
ktos chce chodzic na premiery z osobami z krajowej elity to prosze bardzo neich
sobie mieszka w Warszawie. Jezeli zas chce sie po prostu pobawic, wypic piwo z
przyjaciolmi czy kolegami z pracy to Wroclaw zapewni mu takiej rozrywki
dostatek, w dodatku znacznie bardziej oszczedzajac jego portfel niz Warszawa.
Wbrew temu co mowia zwolennicy Warszawy, wcale nie jest w jej okolicach tak
dobrze z miejscami do weekendowego wyjazdu. Pomijajac kwestie ze najpierw nalezy
sie z tego miasta wydostac (co juz samo w sobie urasta do miana wyprawy,
szczegolnie jezeli nie jedzie sie samochodem), to na Mazury jest jakies 200km,
do Pojezierza Brodnickiego prawie tyle samo, o górach nie wspominajac (z WRO za
to dalej jest nad morze, ale mozna za to dojechac nad nie korzystajac z
niemieckich autostrad co znacznie skroci czas ktory na to sie zuzyje). Z
Wroclawia jest blisko i w gory i nad jeziora (okolice Leszna chociazby, okolo
100km od WRO). Jak juz kto wspominal, jest jeszcze wroclawski wezel wodny z Odra
na czele... Ktos pisal tez o atmosferze wieczornego spaceru na Ostrowie Tumskim
- zapewniam ze jest niepowtarzalna. :)

Od razu zastrzegam, ze nie mam zamiaru przedstawiac Wroclawia jako miasta
idealnego, wiem o blokowiskach, odrapanych kamienicach i dziurawych drogach i
innych jego przywarach (czy Warszawa jest ich pozbawiona???). Ale... we
Wroclawiu przynajmniej widze ze wladze (wybrane zreszta przytlaczajaca przewaga
glosow) cos z tym stopniowo robia, ze sytuacja sie poprawia i miasto pieknieje z
kazdym rokiem. Widze ze przybywa inwestycji, ze jest latwiej o prace, i ciesze
sie ze to sciagnie do Wroclawia jeszcze wiecej ludzi ktorzy chca zostac w kraju
ale jednoczesnie robic uzytek z tego czego sie nauczyli. I, ze przynajmniej poki
co, nikt im we Wroclawiu nie powie "wsioku" albo bedzie wypominal ze woza w
niedziele z domu walowke (co z duzym prawdopodobienstwem wypominajacy sami
wczesniej robili, tylko teraz jakos im sie pamiec pogorszyla). Ci ludzie z
powodzeniem beda mogli powiedziec ze sa z Wroclawia tylko dlatego ze
identyfikuja sie z tym miastem. Chociazby dlatego ze we Wroclawiu kazdy jest skads.



Temat: Gdynia - przerost formy nad treścią?
Rozumiem, że przedstawiamy sie w szczegółach (data urodzenia, waga, obmiar
biustu itp. a takze kto gdzie pracuje , ile zarabia, ile razy szukał pracy, ile
razy go wylali, ile miał zon i meżów). Ale konsekwentnie - wszyscy! No i wtedy,
jak w rodzinie bedziemy sobie narzekać, skakac do oczu, podgryzać. Czy tylko ja
mam byc na widelcu, a wy pochowani za swoimi anonimowymi nickami? Tak?!!
Nie w tym, celu wpadłam przed kilku laty na pomysł, by to forum załozyć.

Ja nie wiem, co robicie. I wcale nie jest mi to potrzebne, by wymieniać
poglądy, informacje, dzielic sie nowinami na temat Gdyni. Nie próbuje nawet
zgadywać, kto, gdzie pracuje, jakiego polityka popiera albo nie. To nie tutaj!
Jeszcze raz i zawsze będe powtarzać, to jest forum prywatne i zupełnie
prywatnie a nie tylko słuzbowo kocham moje miasto. To, co słuzbowo o nim sadze
jest zgodne z tym co prywatnie, ale na tym forum nie obnosze się ze słuzbowymi
watkami. Nie uprawiam urzedowej propagandy. Przejrzyjcie sobie watki. Zachwalam
to, co jest fajne, bez względu na to, kto tej fajnosci jest autorem. Np.
natura...Ale na pewno nie gloryfikuje urzedników . Owszem, oburza mnie postawa
roszczeniowa, negacja, a tajkze aktywność sprowadzajaca się tylko do klikania...
Chyba że ktos koniecznie chce czegos sie dowiedzieć, a ja to wiem, lub wiem,
kto to wie.
Moje Forum jest dla ludzi usmiechnietych. Tak,tak,tak. Dla takich którzy umieja
i chca interesujaco zyc i udaje im sie to bo są sympatyczni i madrzy, a także
dowcipni. I tyle. ,A nie dla takich którzy musza wręcz MUSZĄ tylko narzekac i
mieć za złe wytykajac błedy innym - sami chowając sie w cieniu i za pseudonimem.
Tak - wiecej mi sie w Gdyni podoba niz nie podoba. A jesli sie cos mi nie
podoba, to dzwonie lub pisze do tych, którzy powinni to cos naprawic.
Nie jęcze na towarzyskich spotkaniach, a za takie uważam równiez spotkania na
forum, którego jestem goasposia, bo to bezsensowna strata czasu.
Chcecie uskuteczniać psychoterapie, polegajaca na dosmucaniu siebie i innych?
Prosze uprzejmie. Ale nie tuttaj. Bo nie!
Kiedy pytam osobe tak okropnie niezadowolona z zycia w Gdyni, która ani pracy,
ani mieszkania, ani szkoły, ani przedszkola, no po prostu nic nie moze po
swojej mysli zorganizować: co ja tu jeszcze trzyma, to chyba jest to pytanie
które wprost cisnie sie na usta! I nie jest obrazliwe, tylko doprawdy wynika z
zaciekawienia (choc i troche z wkurzenia;))

Ja uważam, że zupełnie naturalna koleja rzeczy jest reakcja - skoro tak tu
trudno, to szukam lepszego miejsca dla siebie, albo... to w którym jestem
staram się zmieniac na lepsze...
Jescze raz sugeruje malkontentom , byscie wzieli sprawe w swoje rece i skoro
nie mozecie sie powstrzymać od narzekań - ...załozyli stosowne forum, a moze i
wiele róznych. Wszak wolnośc zakładania forów jest.... Takie specjalne, extra -
dla skwaszonych, zalanych żółcią, bez wzgledu na wiek, wykształcenie, stan
posiadania itd. Czy beda mieszkać w Warszawie, czy Gdyni, czy w Paryzu, czy w
Wólce.
Ale to forum nie jest dla takich zgredów. No, nie.
Uwazam takie malkonteenctwo za chorobe, za toksyne. Zwłaszcza, jesli taki
malkontent mało wie o meritum i okolicznościach.
Acha, seahowk - jakis inny byłes dwa, trzy lata temu. Ptaki, widoki z dachu
Vitavy, pasje... Cos sie chyba stało złego, bo nie byłes takich markotny.I to
jest smutne i zal mi Ciebie. Czy winien temu jest swiat, Gdynia, czy może
jednak troche i ty sam.Nie wiem. Ty to wiesz.
Ale nie wiesz wiele o moim trybie zycia, o moich obowiazkach, moich
problemach, a tak nonszalancko sie wypowiadasz na mój temat? Masz do tego
prawo? A kto ci je dał? Ja nie....
Doprawdy, mam coraz wieksza ochote zamknąć to forum, (w takiej formule
zamknietej), i ograniczyc dostep do niego tylko dla ludzi sympatycznych, bo
nie chce tu wojenek, podjazdów, podgryzań, podejrzeń, pohukiwań, wypominań. Nie
chce atmosfery pomówień, zgryzliwości, a zarazem ponuractwa.
Nie chce i juz.I wcale nie zamykam nikomu twarzy, przeciez to prywatne forum, a
nie jakies urżedowe.
Wolna wola. Kto chce, zostaje tu, kto nie chce, zawsze moze je opuscic. I nie
bedzie sierotą, na pewno...




Temat: relacja właściwa
Kochani!
Przepraszam, że dopiero teraz dopisuję się do tego wątku, niemniej już śpieszę
podzielić się wrażeniami, a tymczasem bardzo serdecznie pozdrawiam
Spotkaniowiczki i wszystkich którzy trzymali za nas kciuki, a także w ogóle
wszystkich na Forum i czytających!

Przeczytałam relację Dzidki i Onion (oraz przytoczoną relację Szproty) - tak
pięknie to dziewczyny opisały, że nie wiem co by tu można dodać... :) Bardzo
podoba mi się styl sprawozdania Dzidki - jak protokół ze spotkania ESD :-D

Było wspaniale i bardzo dziękuję Wam za ten cudowny czas - Dzidce za inicjatywę,
animowanie spotkania oraz za przemiłą gościnę, Onion za entuzjazm i cierpliwość
oczekiwania na nas, rezerwację stolika oraz za pysznego murzynka (naprawdę palce
lizać - pulchny, o pełnym, czekoladowym smaku i grubej warstwie polewy, ach,
żałujcie!), Sowcy i Szprocie za przybycie z daleka i za ich wspaniałą i
niepowtarzalną obecność, a Nice za przybycie prosto z uczelni po napiętym dniu i
też za wspaniałą, niepowtarzalną obecność... w ogóle wszystkie dziewczyny
przyniosły bardzo dużo ciepła, energii i jedyną w swoim rodzaju osobowość na to
spotkanie! Dziękuję Wam bardzo!

W imieniu Emae chciałabym wspomnieć, że napisała, że __bardzo__ chciała
przyjechać, ale przeszkodziły jej sprawy studenckie, i że nas serdecznie
pozdrawia - a więc łączyłyśmy się myślami i duchem z dalekim Krakowem i wiemy,
że gdyby mogła, Emae na pewno by przybyła. Zresztą wspominaliśmy poprzedni zlot
i niezrównaną "frakcję Krakowską" i "frakcję Poznańską" - przy okazji serdecznie
Was pozdrawiamy!

Żeby tak uzupełnić wrażenia, to powiem, że istotnie nasz zlot odbywał się w
nieco deszczowej aurze, ale za to humory miałyśmy dobre cały czas!
Wizytę u Dzidki wspominam __bardzo__ miło! Herbata londyńska była przepyszna,
zwłaszcza, że niesamowicie przytulnie było nam pobyć razem przy gorącej
herbacie, murzynku i rozmowie. U Dzidki w mieszkaniu jest bardzo miło, a
przytulności dopełniał oczywiście kot - to śliczne, młodziutkie, smukłe
stworzenie mieniące się różnymi kolorami czerni, bardzo towarzyskie i przemiłe! :)
Rozmowa była taka, jak byśmy się znały od dawna. Tematy literackie przeplatały
się tematami z życia, atmosfera była naprawdę super.
Dodatkowo mogłyśmy podziwiać talenty artystyczne Dzidki - mówię Wam, tak
pięknych frywolitek nigdy nie widziałam! Na pewno wszyscy wiedzą, że to takie
serwetki wykonywane ręcznie - i nie tylko serwetki, ale tą techniką Dzidka
wykonuje też rozmaite ozdoby wzbogacone koralikami. No coś pięknego, mówię Wam!

W restauracji Tabaka było bardzo przytulnie, jest tam fajna atmosfera i dużo
wrażeń estetycznych - wystrój jest bardzo bałkański i samo rozglądanie się tam
jest bardzo przyjemne. Poza tym był pokaz wschodniej muzyki i tańca brzucha :)
Wrażenia kulinarne, obok estetycznych, też wspaniałe (bardzo mi smakowała zupa
rybna i pudding). (Droga Onion, zostawiłaś bardzo hojną zaliczkę na rachunek i
wszystko się zgadza - po prostu my, humanistki, potrzebowałyśmy trochę czasu,
żeby to wszystko policzyć :-) )
Co do rozmów przy stole - omówiłyśmy tyle tematów! Wiele z nich wypływało z
wątków, które poruszamy tu na forum, trochę mówiłyśmy też o życiu i oczywiście o
lekturach! No i oczywiście o Jeżycjadzie oraz o naszych dalszych planach na
spotkania. Myślimy o tym, żeby może jeszcze w te najbliższe wakacje spotkać się
w Śmiełowie albo w Toruniu? Co Wy na to? Mamy już trochę szczegółów technicznych
obmyślonych na obie okoliczności. Wydaje nam się możliwe (i mamy taką nadzieję),
że do Śmiełowa mogłaby zgodzić się przyjechać i spotkać z nami pani Musierowicz..:)
Mam nadzieję, że nasze relacje zachęcą inne osoby, żeby wybrały się na następny
zlot. No i na pewno specjalny "smaczek" będzie miało chodzenie ścieżkami
bohaterów Jeżycjady w danym miejscu. Tu w Warszawie towarzyszył nam jednakże
duch Bodzia, a to też coś :-D

Miałyśmy pisać list do pani MM, ale w konsekwencji zebrałyśmy kilka
indywidualnych listów i teraz trzeba będzie coś zrobić, żeby uformować taki
większy zbiór listów oraz - "pismo przewodnie" od całego forum. Na pewno do
dopracujemy i przekażemy! Z Waszym udziałem - niewykluczone, że będzie jakieś
miejsce na forum na tę okoliczność?... :-)

Pozdrawiam Was wszystkich raz jeszcze bardzo serdecznie!




Temat: Wielki sukces bydgoskiego PiS
patriota_lokalny napisał:

> bob.x napisał:
>
> > zgadzam sie z Toba choc nie do konca .
> > jak wnioskuje nie zaliczam sie wg Ciebie to elitarnego
> > klubu "stałych pismaków tego forum"........wiec nie mam prawa
> > glosu ...moge jedynie popierac kandydatury "klubowiczow"
> > czy ty z kolei chcesz moze ta wypowiedzia dolaczyc do tych
majacych
> > monopol na ....racje ....czyli stanac w jednym szeregu z EL
> > Commendante i jego bratem
>
> Wybacz, że poczułeś się jak osoba ocenzurowana przeze mnie. Pisząc
to zdawałem
> sobie sprawę, że moja wypowiedź może zostać źle odebrane przez
wiele osób,
> którym Bydgoszcz jest bliska i którym na mieście zależy, którzy
śledzą to forum
> lub zaglądają tu tylko czasem, ale nie są "stałymi forumowiczami
mającymi
> monopol na rację". Podałem jednak powody, dla których tak
napisałem i je
> powtórzę. Nasi toruńscy "przyjaciele" tacy jak m. in. maximus
plują tu na
> wszystkich aktywnych bydgoskich polityków, a bezkrytycznie
uwielbiają tych nic
> nie robiących, zaś "zakaz", a raczej prośbę o niewypowiadanie się
przez rzadzie
> j
> obecnych internautów była podyktowaną chęcią niedopuszczenia do
manipulowania
> dyskusją przez partyjnych działaczy, którzy coraz umiejętniej
wykorzystują
> Internet wykorzystują do zdobywania elektoratu. Cieszę się, że
wątek został
> podchwycony i mamy szereg cennych wypowiedzi. Pozwolę się do nich
odnieść.
> Rzeczywiście pominąłem dwóch działaczy PiSu:
> 1) Markowski nie jest bydgoszczaninem tylko spadochroniarzem.
Wiele razy walczy
> ł
> w bydgoskich sprawach, ma na koncie parę sukcesów i sukcesików i
jest dość
> wysoko w partyjnej hierarchii. Z jednej strony to dobrze, bo jest
to osoba,
> która nawet podczas spotkań towarzyskich może za czymś zalobbować
lub pewne
> sprawy wyjaśnić. Z drugiej storny taki karierowicz jest
zdyscyplinowany i gdy
> następuje konflikt interesu pomiędzy patriotyzmem lokalnym a
dyscypliną partyjn
> ą
> to stawia na to drugie. Ostatnio jednak niestety pozycja
Markowskiego w partii
> zaczyna spadać (konflikt z Mężydłą, przestał być partii szefem w
kujawsko -
> pomorskim). Jednocześnie zaś fakt, że Markowskim przybył z
Warszawy i został
> szefem PiSu w regionie pokazuje stosunek tej partii do naszego
województwa oraz
> do pozycji lokalnych polityków w partii.
> 2) Rzeczywiście nie wymieniłem Mojzesowicza. Nie zrobiłem tego z
przyczyn
> osobistych. Nie przekonuje mnie ten człowiek. Warto jednak
zauważyć, że ten
> polityk ma obecnie najsilniejszą pozycję w swoim ugrupowaniu z
wszystkich
> lokalnych działaczy, więc jego głos w partii ma duże znaczenie.
Może nie ma
> posłuchu jak Gosiewski, ale jednak reszta PiSowców się z nim
liczy. Miasto i
> region z jego nominacji na ministra rolnictwa wielkich korzyści
nie odniesie,
> ale... Zwróćmy też uwagę, że w Toruniu go nienawidzą, bo
dostrzegają jego siłę.
> Najbardziej kuriozalny był atak toruńskich internautów za
wypowiedź o
> konieczności remontu trasy kolejowej z Bydgoszczy do Warszawy.
Torunianie tak
> zajadle go atakowali, że zapomnieli, że ta trasa przechodzi przez
Toruń, więc
> sami mieliby z tego korzyści.
> 3) Nie wymieniłem Ciemniakowej, ale zrobiłem to specjalnie. Po
pierwsze
> największą aktywność w walce o port lotniczy przejawia w
wypowiedziach, a nie w
> działaniu, ponieważ zależy jej, aby LOT nie zawieszał ostatniego
połączenia do
> Bydgoszczy (a często się to zdarza), bo wówczas musi ona wracać do
domu
> podstawionym busikiem, a nie samolotem. Po drugie zaś jest siostra
Achramowicza
> ,
> co jest wystarczającą rekomendacją, aby na nią nie głosować.
> 4) Mniejsza aktywność Zemkego w tej kadencji jest wynikiem
problemów zdrowotnyc
> h
> oraz zmniejszeniem znaczenia jego partii. J ana niego tez bym nie
zagłosował,
> ale oprócz Jeneralskiego innego kandydata na lewicy nie widzą.
> Tak sobie myślę, że jak się dyskusja zakończy, to trzeba ją będzie
podsumować
> układając listę "dobrych dla Bydgoszczy" w osobnym wątku.
Zapraszam do dyskusji
> Ta wypowiedz jest bardzo trafna, nic dodac..




Temat: Wielki sukces bydgoskiego PiS
Do Bob X (i nietylko)
bob.x napisał:

> zgadzam sie z Toba choc nie do konca .
> jak wnioskuje nie zaliczam sie wg Ciebie to elitarnego
> klubu "stałych pismaków tego forum"........wiec nie mam prawa
> glosu ...moge jedynie popierac kandydatury "klubowiczow"
> czy ty z kolei chcesz moze ta wypowiedzia dolaczyc do tych majacych
> monopol na ....racje ....czyli stanac w jednym szeregu z EL
> Commendante i jego bratem

Wybacz, że poczułeś się jak osoba ocenzurowana przeze mnie. Pisząc to zdawałem
sobie sprawę, że moja wypowiedź może zostać źle odebrane przez wiele osób,
którym Bydgoszcz jest bliska i którym na mieście zależy, którzy śledzą to forum
lub zaglądają tu tylko czasem, ale nie są "stałymi forumowiczami mającymi
monopol na rację". Podałem jednak powody, dla których tak napisałem i je
powtórzę. Nasi toruńscy "przyjaciele" tacy jak m. in. maximus plują tu na
wszystkich aktywnych bydgoskich polityków, a bezkrytycznie uwielbiają tych nic
nie robiących, zaś "zakaz", a raczej prośbę o niewypowiadanie się przez rzadziej
obecnych internautów była podyktowaną chęcią niedopuszczenia do manipulowania
dyskusją przez partyjnych działaczy, którzy coraz umiejętniej wykorzystują
Internet wykorzystują do zdobywania elektoratu. Cieszę się, że wątek został
podchwycony i mamy szereg cennych wypowiedzi. Pozwolę się do nich odnieść.
Rzeczywiście pominąłem dwóch działaczy PiSu:
1) Markowski nie jest bydgoszczaninem tylko spadochroniarzem. Wiele razy walczył
w bydgoskich sprawach, ma na koncie parę sukcesów i sukcesików i jest dość
wysoko w partyjnej hierarchii. Z jednej strony to dobrze, bo jest to osoba,
która nawet podczas spotkań towarzyskich może za czymś zalobbować lub pewne
sprawy wyjaśnić. Z drugiej storny taki karierowicz jest zdyscyplinowany i gdy
następuje konflikt interesu pomiędzy patriotyzmem lokalnym a dyscypliną partyjną
to stawia na to drugie. Ostatnio jednak niestety pozycja Markowskiego w partii
zaczyna spadać (konflikt z Mężydłą, przestał być partii szefem w kujawsko -
pomorskim). Jednocześnie zaś fakt, że Markowskim przybył z Warszawy i został
szefem PiSu w regionie pokazuje stosunek tej partii do naszego województwa oraz
do pozycji lokalnych polityków w partii.
2) Rzeczywiście nie wymieniłem Mojzesowicza. Nie zrobiłem tego z przyczyn
osobistych. Nie przekonuje mnie ten człowiek. Warto jednak zauważyć, że ten
polityk ma obecnie najsilniejszą pozycję w swoim ugrupowaniu z wszystkich
lokalnych działaczy, więc jego głos w partii ma duże znaczenie. Może nie ma
posłuchu jak Gosiewski, ale jednak reszta PiSowców się z nim liczy. Miasto i
region z jego nominacji na ministra rolnictwa wielkich korzyści nie odniesie,
ale... Zwróćmy też uwagę, że w Toruniu go nienawidzą, bo dostrzegają jego siłę.
Najbardziej kuriozalny był atak toruńskich internautów za wypowiedź o
konieczności remontu trasy kolejowej z Bydgoszczy do Warszawy. Torunianie tak
zajadle go atakowali, że zapomnieli, że ta trasa przechodzi przez Toruń, więc
sami mieliby z tego korzyści.
3) Nie wymieniłem Ciemniakowej, ale zrobiłem to specjalnie. Po pierwsze
największą aktywność w walce o port lotniczy przejawia w wypowiedziach, a nie w
działaniu, ponieważ zależy jej, aby LOT nie zawieszał ostatniego połączenia do
Bydgoszczy (a często się to zdarza), bo wówczas musi ona wracać do domu
podstawionym busikiem, a nie samolotem. Po drugie zaś jest siostra Achramowicza,
co jest wystarczającą rekomendacją, aby na nią nie głosować.
4) Mniejsza aktywność Zemkego w tej kadencji jest wynikiem problemów zdrowotnych
oraz zmniejszeniem znaczenia jego partii. J ana niego tez bym nie zagłosował,
ale oprócz Jeneralskiego innego kandydata na lewicy nie widzą.
Tak sobie myślę, że jak się dyskusja zakończy, to trzeba ją będzie podsumować
układając listę "dobrych dla Bydgoszczy" w osobnym wątku. Zapraszam do dyskusji.



Temat: Kłamstwa Gazety Wybiórczej
znalazłem gdzieś na forum następujący wpis
List otwarty pt; "Przy okazji" do Pana Adama Michnika i zniewolonych jego
propaganda oraz tych, ktorzy dewastacje Polski jak klamstwa uwazaja za
swoje kolejne zyciowe po Komunie sukcesy.

Piotr Z Kanady
www.rodzinywyborcow.net

Chamilton: Nigdy w to nie uwierzymy - redaktor Adam Michnik pedofilem i
streczycielem? 2004-08-30 (11:40) Wirtualna Polonia

Nigdy w to nie uwierzymy - redaktor Adam Michnik pedofilem i streczycielem?

Jak nam wiadomo, do prokuratury rejonowej w Warszawie wplynelo, badz tez
moze wplynac w najblizszych dniach pismo, oskarzajace pewna osobe z kregu
moralizujacych mediów o prowadzenie zyskownej agencji towarzyskiej w
okolicach Pl. Grzybowskiego w Warszawie, jak równiez kierowanie siatka
zamoznych pedofili i dostarczanie im zarówno "zywego towaru", jak i zdjec
oraz filmów wideo na kasetach oraz plytach DVD.

Czy osoba ta móglby byc redaktor Adam Michnik), twórca znakomitej "Gazety
Wyborczej" orac koncernu medialnego "Agora"?

Nie, to sie po prostu nie miesci nam w glowie. Nigdy nie uwierzymy - chocby
nam dostarczono najbardziej przekonujacych dowodów! - aby red. Michnik,
niepodwazalny autorytet moralny wszystkich Polaków (i nie tylko), czlowiek
tak uczciwy, ze nagral cichaczem wlasnego przyjaciela na magnetofon, aby
pózniej na niego doniesc do prokuratury, móglby dopuscic sie tak haniebnego
przestepstwa! Nie mówimy tu oczywiscie o ewentualnym prowadzeniu badz
wspieraniu agencji towarzyskich przez red. Michnika, gdyz jest to
dzialalnosc w Polsce zupelnie jawna i legalna, z której red. Michnik nikomu
sie nie musi spowiadac.

Mamy wewnetrzne przekonanie, iz informacje, jakoby red. Michnika czesto
widywano w pewnych okolicach Dworca Centralnego, w których kreca sie
maloletni deprawatorzy przykladnych ojców rodzin, sa nieprawdziwe lub celowo
nadinterpretowane. Nikt tez nie udowodnil z cala pewnoscia, iz internetowe
strony dla pedofilów, zawierajace adresy, zdjecia i filmy, utrzymywane byly
przez spólke "Agora". Przeciwnie, pogloski te uwazamy za slabo udowodnione.

Zapytywany przez nas rzecznik prokuratury stwierdzil, ze oficjalnie nie jest
mu wiadomo, aby przeciwko red. Michnikowi wplynal jakikolwiek akt
oskarzenia.

Zastanawia nas, jaki zwiazek z imputowana red. Michnikowi pedofilia, ma miec
niepotwierdzony fakt, iz widziano go jadacego recznie produkowanym na
zamówienie samochodem MT-2009, przy którym Maybach to masówka dla biedaków?
Czyzby chodzilo o stworzenie wrazenia, iz red. Michnk to multimilioner,
który za pieniadze zdobyte od ubogich na sprzedazy swej "Gazety Wyborczej",
rozbija sie luksusowymi samochodami, a moze i do tego jeszcze je prawdziwy
kawior, zagryzajac go ostrygami i popijajac szampanem? W kazdym badz razie
producent MT-209 nie chcial potwierdzic ani zaprzeczyc pogloskom, jakoby w
ostatnich czasach do Polski sprowadzono jeden jego egzemplarz tego
samochodu.

Niestety, na tym nie koniec oszczerczej kampanii. Niejaki Alojzy D., lat 46,
twierdzi, iz widzial red. Michnika lecacego niezwykle drogim samolotem
Airbus A380 na trasie Warszawa - Telawiw. Alojzy D. jest swiadkiem
niewiarygodnym, ekstremalnym katolikiem, który co niedziela chodzi na Msze
Swiete i nie jada miesa w piatki - a mimo to, w niepotwierdzona plotke
uwierzyla znaczna czesc spoleczenstwa.

Nigdy nie bylismy zwolennikami cenzury, ale gdy chodzi o szarganie imienia
czlowieka, który na pewno - wraz z Jackiem Kuroniem i Wislawa Szymborska -
zostanie ogloszony swietym po Trzecim Soborze Watykanskim, chetnie
zrobilibysmy wyjatek od naszych niewzruszonych zasad.

S. Chamilton

Od Redakcji:
Powyzszy artykul zamiescilismy w celu zilustrowania metody uzywanej przez
red. Michnika i jego dziennikarskich dresiarzy: ciskaj blotem na niewinna
osobe, udajac iz jej bronisz - a zawsze cos przylgnie do ofiary. Red.
Michnik zapomina, iz bloto moze przylgnac takze do jego sutanny...




Temat: Policjanci wypisywali mandat baaardzo powoli
Chlubne tradycje granatowej Policji.
Taka Policja, jak i państwo. Neoliberałowie nie mają ochoty zajmować
się służbą zdrowia, edukacją, mieszkalnictwem itd... Zatem coraz
chętniej wpieprzają się w nie swoje sprawy. To jest światowa
prawidłowość zamiana safety na security. Policja podobnie jak
przedwojenni granatowi, usługuje elitom i trzyma za mordę motłoch.
Niech się facet cieszy, bo zgodnie z dzisiejszymi standardami mógł
jeszcze zostać oskarżony o to, że napadł na policjantów i ich pobił.
Dzisiaj to normalka, spałują kogoś na komisariacie od razu jest, że
napadł. Gdy ludzie bluzgają im na forach, tropią bluzgających,
kamera z budynku obok nagrała wydarzenie i wyszło, że kłamią,
zamykają właściciela nieruchomości. Organizują łapanki uliczne na
skalę niespotykaną od hitlerowskiej okupacji, potem 700 osób dostaje
jakiś bzdurny zarzut, o uczestnictwie w zbiegowisku. Nie słyszałem,
żeby jakiś policjant był skazany za fałszywe zeznania, grozi się
tymi karami bezprawnie w dodatku osobom, które np. kryją bliską
osobę. Była w Warszawie afera znęcania się nad ludźmi w
komisariatach, pokazali interweniujących policjantów, łańcuch na
szyi, sygnety na paluchach, stróż prawa ku... jego mać! Widać
też "prestiż" tej służby, przychodzą do roboty w cywilu i w cywilu
wychodzą, ale blachę ze sobą biorą bo zawsze może się przydać.
Zawsze można liczyć na zawodową solidarność, która jest tym głębsza
im bardziej zdemoralizowanej struktury dotyczy. W tym aspekcie
Policja lokuje się gdzieś pomiędzy lekarzami, adwokatami a mafiozami.
Mają też nowe metody walki ze zorganizowaną przestępczością, w
większości dużych miast pozbyli się ekip pobierających haracze, od
agencji towarzyskich, dyskotek itd... Nie dokonali tego aresztując i
stawiając przed sądami miejskich gangsterów, a tworząc nierówną
konkurencję. No ale to kręcą już trochę starsi, młody krawężnik na
razie marzy, że on też będzie kiedyś jak oni, na razie zostają mu
takie akcje jak opisana w artykule.

A bezczelność propagandy sukcesu pieprzących o polskim sukcesie
doprowadza mnie do furii. W PRL też przekonywali, że jest lepiej niż
się ludziom wydaje, ale przynajmniej robili to w odniesieniu do
aktualnej sytuacji. Jak były lata tłuste to mówili o 10-tej potędze,
jak był kryzys, to mówili że to przejściowe trudności. Nie
słyszałem, by w roku 1982 PZPR twierdziła, że PRL odniosła
największy sukces, że jest najszczęśliwszym okresem w ostatnich 350
latach polskiej historii. A dzisiaj im większy syf dookoła, tym
większy sukces polskiej transformacji ogłaszają. Pieprzą o wolności,
o uwolnienieniu ludzkiej inicjatywy (głównie złodziejskiej), w razie
czego rzucają argument, że teraz każdy może stąd wyjechać, no i
faktycznie kiedy tylko było dokąd wyjechać, to wyjechało z Polski
więcej ludzi niż przez cały PRL. Agrument, że dzisiaj mogę sobie
wsiąść do samolotu i lecieć gdzie chcę, trafia celnie, szczególnie
do tych, którzy nawet na lotniską nie dotrą bo nie mają na bilet
autobusowy. Może teraz warto zapytać tego człowieka, czy czuje się
bardziej wolny niż w PRL. Alkohol i papierosy może kupić wszędzie,
tylko, że palić nigdzie nie może i wypić też nie. Ale za to jest
wolność słowa. Możemy sobie pogadać na forum, policmajstrom włos z
głowy nie spadnie.

I jeszcze jedno, dobrze pamiętam, że funkcjonariusze
tej "znienawidzonej" w PRL Milicji Obywatelskiej jeździli do pracy w
mundurze, o tym, że jest milicjantem wiedzieli wszyscy sądziedzi.
Dzięki temu przełożeni wiedzieli też jak funkcjonariusz zachowuje
się po służbie. Ja wiem, że zaraz ktoś powie, że to co robię po
pracy to moja sprawa. Ale nikt też nikomu nie kazał wybierać służby
w Milicji, czy w Policji.



Temat: Na wspólne wypady - Wawa
Na wspólne wypady - Wawa
Do kogo jest ta wiadomość:
Facetów, którzy są w podobnej sytuacji jak ja i chcą to zmienić.

miejsce: Warszawa

O co chodzi:

Za dwa tygodnie stuknie mi 30-stka. I ostatnio zauważyłem, że coś mi
umknęło. Zajęty pracą itd. nie zwracałem uwagi na to, że moje życie
towarzyskie całkiem podupadło.
W rezultacie jestem kimś, kogo można określić szumnie mianem singla.
Ale uznałem, że czas to zmienić. Jak jednak pokazują doświadczenia
ostanich paru lat interesujące kobiety nie spadają z nieba.
Trzeba więc zdobyć się na odrobinę wysiłku i aktywnie podejść do
tego zagadnienia. Przemyślałem sprawę (wspierając się lekturą* - o
tym niżej) i okazało się, że kobiety można poznać w każdym miejscu
(a to niespodzianka!).
Na ulicy, w sklepie, w kawiarni, na przystanku i wielu innych.
Wystarczy podejść i rozpocząć rozmowę (oczywiście w odpowiedni
sposób). Stwierdziłem jednak, że mam opory przed poznawaniem kobiet
w takich miejscach. Po prostu to nie jest coś, do czego przywykłem.
Najłatwiejszą metodą na przezwyciężenie tego stanu rzeczy jest
zorganizowanie wspólnika, który będzie w tym pomagał (będzie robił
to samo,
mobilizował i dodawał odwagi w chwili kryzysu, z kim można by
obgadać różne akcje, zwyczajnie pochwalić się, no i będzie śmiał się
razem ze mną z niektórych sytuacji, a myślę, że będzie z czego).
Wybadałem więc temat i okazało się, że nie mam żadnego znajomego, z
którym można wybrać się na miasto albo na imprezę.
Kumple rozjechali się po świecie, albo pożenili. Znajomi z pracy
jeśli nie są żonaci, to nie nadają się do niczego.

Kogo szukam:

Szukam więc kogoś, kto jest w dokładnie takiej samej sytuacji jak ja
i ma odwagę by to zmienić. Ma odwagę przeżyć przygodę. Bo zapewniam,
że wrażeń będzie pod dostatkiem, zwłaszcza jeśli to nie jest to
do czego przywykłeś. Zapewnię Ci wsparcie i pomoc i tego samego będę
oczekiwał. Nie chcę tracić czasu na kogoś, kto po paru nieudanych
podejściach pójdzie do domu płakać, albo się załamie i stwierdzi,
że ma to wszystko gdzieś. Trzeba sobie bowiem zdawać sprawę, że nikt
nie ma stuprocentowej skuteczności. Powinna jednak ona z biegiem
czasu rosnać, wraz z nabieraniem doświadczenia. Dlatego dobrze się
zastanów, czy jesteś na to wszystko gotowy.
Odpowiedz sobie na proste pytanie:
- Czy jesteś w stanie wyobrazić sobie siebie, jak za jakiś czas
podchodzisz do dowolnej kobiety, w dowolnym miejscu, zaczynasz z nią
rozmawiać i czujesz się fantastycznie, pamiętając ten moment teraz
kiedy miałeś jeszcze trochę wątpliwości?
Jeśli odpowiedź brzmi tak, to nadajesz się.

Głównym celem nie jest jednak
podrywanie kobiet samo w sobie, lecz poznanie tej jedynej,
wyjątkowej, innej niż wszyskie, która sprawi, że nie będziesz chciał
już szukać dalej (no ale to też zależy od Ciebie).
Zakładam, że akcja będzie trwała, do momentu kiedy nie będziemy z
racji liczby poznanych kobiet mieli więcej czasu na nasze wyprawy
lub kiedy jeden z nas pozna swoją wybrankę serca.

Kiedy startujemy:
Generalnie nie ma czasu do stracenia. Wrzesień jest chyba ostatnim w
miarę ciepłym miesiącem, w którym wychodząc na miasto można spotkać
wiele kobiet. Później pogoda się pogarsza i ludzie zaczynają
zaszywać się w domowym zaciszu. Start od zaraz.

Trochę o mnie:
- wiek: można już powiedzieć 30 lat
- wygląd: kobiety (niestety nie te, które powinny, np. żona kolegi)
twierdzą, że jestem przystojny, choć uważam, że mógłbym być wyższy
(mam 175 cm wzrostu)
- zainteresowania: motocykle - póki co sprzęt stoi w serwisie mam
więc dużo czasu na akcje

Kontakt:
Jeśli jesteś zainteresowany tą akcją napisz na adres:
vitor_b@interia.pl

W mailu możesz podać numer telefonu, odezwę się, ustawimy się na
mieście i zobaczymy, czy jesteśmy się w stanie dogadać i ma to
szansę zadziałać.
Ustalimy wszystkie szczegóły akcji. Napisz parę słów o sobie.
Wiadomość umieszczam na kilku forach, by zwiększyć szansę, że
odezwie się ktoś, kto gotów jest przeżyć tą przygodę. Kontakt więc
tylko i wyłącznie mailowy. Może się tak zdarzyć, że nigdy więcej
na to forum już nie trafię.

*Lektura obowiązkowa:
Alechemia uwodzenia - Andrzej Batko, Lech Dębski, Paweł Sowa
Jeśli nie masz tej książki nie ma sprawy, mogę Ci pożyczyć. Szybko
się czyta i nie jest gruba. Jeden, góra dwa wieczory wystarczą.
Ostatnio jak byłem w Empiku to zalegała na półkach.

Aha, jeśli jesteś interesującą kobietą, przeczytałaś to i ciekawi
Cię kim jestem również możesz napisać. Na pewno znajdę chwilę czasu,
aby się z Tobą spotkać. Nigdy nic nie wiadomo, może okaże się, że
łączy nas więcej niż by się mogło teraz wydawać i polubimy się
bardziej niż można by się teraz spodziewać.

dziękuję za uwagę :)

vitor




Temat: Pożegnajmy się z inwestycjami do 2012 roku....
> W niektórych regionach ruszy na całego proces inwestycyjny- w Łodzi
> mamy specjalistyczne firmy, mają szanse na olbrzymnie kontrakty, kontrakty
> oznaczają zwiększone zyski, co oznacza że w budżecie z podatków będzie więcej
> kasy.

Tak, masz rację, tylko takie pocieszenie nam zostało.
Zgadzam się, jakiś ochłap i Łodzi spadnie.

> W końcu po jakiego grzyba podatnicy z W-wy mają temu miasteczku fundować
> jakieś szybkie tramwaje czy inne cuda. Ani to to nie jest stolicą, ani to to
> nie jest miastem reprezentacyjnym, ani też olbrzymią jedną aglomeracją.

Za to ufundują je we Wrocławiu i Gdańsku. Bo to będą "miasta reprezentacyjne".

> Po drugie dla niektórych cegieł z tego forum jest trudne do zrozumienia że
> wydatki na 4 miasta mistrzowskie pośrednio wpłyną na poziom życia w ich wsi.
> Przyjadą turyści, potrzebują żreć, kupią pamiątki, jak ta wieś zaoferuje
> atrakcyjny program to dzięki nowemu połączeniu PKP z W-wą może zarobić.

Świetny program. Dla Piaseczna, Góry Kalwarii, Oleśnicy, Wejherowa.
Po cholerę turyści jadący na EURO mają zaglądać do Łodzi? Obejrzeć mecz na
telebimie w Manufakturze?? Bo dojazd nawet do najbliżej położonaj Warszawy
będzie w najlepszym razie wyglądał tak:
- 1 godz. w pociągu
- 1 godz w korku w Warszawie
- 1,5 godz w kolejce na stadion przed meczem
Potem (prawie) 2 godz meczu i można wracać do Łodzi:
- 30 min wydostanie się ze stadionu
- 30 min dojazd na dworzec (i to tylko jeśli mecz skońćzy się po 20.00)
- 1 godz w pociągu.
Policz sobie ile to razem, a potem wybij sobie swój pomysł z głowy, albo
sprzedaj go jako ofertę dla masochistów.

> Trzeba tylko pilnować aby remont linii PKP W-wa-Łódź Widzew został
> doprowadozny do końca. Wtedy to miasteczko może złożyć oferty domykające
> pakiety stołeczne- noclegi, logistyka mistrzostw.

Buahahaha
Jakie noclegi, jaka logistyka? Wiesz jaki jest czas dojazdu z Łodzi do miast
organizujących mistrzostwa? Wiesz, ze Polska to nie pustynia i w bliżej
położonych miastach też można znaleźć nocleg?

Owszem, możemy zaprosić jakąś drużynę do Łodzi na treningi. Kolejny ochłap z
pańskiego stołu, ale lepsze niż nic.

> Dla cegieł rywalizacja z Bydgoszczą czy Białymstoliem jest hańbą. Bardzo
> śmieszne. Nie będę zaskoczony gdy EURO wykorzysta Lublin i Rzeszów. Miasta
> tranzytowe leżące na drodze na Ukrainę. Mają one rozsądne władze potrafiące
> liczyć i przygotowywać programy/projekty.

Zapewne otworzą się tam nowe agencje towarzyskie. Dla spragnionych kibiców
jadących z Polski na Ukrainę będzie w sam raz. Może skorzysta jeszcze jakiś
właściciel baru przy drodze, gdzie kibice zatrzymają się na obiad.



Temat: Zamilklam - az wstyd sie przyznac...
Zamilklam - az wstyd sie przyznac...
Bezczelnie wykorzystalam Forum do spotkania z JCH a potem zniknelam bez sladu
i nawet na smsy nie odpowiadalam.
Oj wstyd mi strasznie co nie znaczy ze bede sie ukrywac bo zal byloby tak
Czcigodne Towarzystwo opuscic.
Zazdrosze Wam tych spotkan, mnie ciut trudno w nich uczestniczyc - bez reszty
pochlonela mnie moja labradorka i spacery. czekam niecierpliwie az sie
ogrodki przy knajpkach pojawia - moze wtedy zycie towarzyskie mi sie ozywi bo
pies w ogrodku moze nie bedzie ludzikom przeszkadzac
ale nie o psie na litosc boska chcialam przeciez pisac!!!

czytam Wasze (nasz... tak niesmialo) forum i nadziwic sie nie moge skad tyle
energii w luidziach, sil, pomyslow i zapalu! cudownie ze sa jeszcze takie
ludki na swiecie!

dodam jeszcze tylko ze pierwszy dzien wiosny - i ten astronomiczny i
kalendarzowy - powitalam na krynickiej plazy...
Wiosna już na dobre zagościła chyba w powietrzu, zaczyna mącić w naszych
głowach i sercach ale uwierzcie mi - gdy w sobotę o 6 rano pakowałam psiaka
do samochodu lało jak z cebra i tak naprawdę to chciałam wrocić do mieszkanka
i zapakować się w piernaty.Obiecałam jednak Perle pokazać morze....

Wyjechaliśmy zatem walcząc dzielnie za pomocą wycieraczek ze strugami
deszczu, gdy już za Warszawą zaczęło przyświecać nam słońce. Wzgardzone i
wyśmiane podczas pakowania okulary słoneczne zostały zatem pięknie
przeproszone i założone na noski.

Podróż minęła szybko i jeszcze przed południem dojechaliśmy na miejsce -
pensjonat Gallus usytuowany był 100 m od huczącego morza, w oddaleniu od
miasteczka, w lesie. Są tam pokoje do wynajęcia, przyczepy i pole namiotowe.
Wszystko bardzo dobrze utrzymane, czyste i funkcjonalne. Polecam serdecznie!
Rozpakowaliśmy szybko rzeczy i przez lasek, furtke i plażę - wreszcie
stanęliśmy na brzegu a morze liznęło nam buty...

Któż opisze te harce perle w pianie morskiej! Perła nurkowała niczym delfin,
aportowała przepięknie i z wyraźnym szczęściem w ślepiach rzucała się na
fale.. Wiedziałam że polubi morze ale nie przypuszczałam że będzie tak
szczęśliwa. Po 4 godzinach spacerowania, biegów, pływania nadal miała pełno
energii!

A w nocy morze huczało, wiatr świszczał, Perła przez sen pływała a ja
zasypiałam uśmiechnięta, choć piasek zgrzytał mi w zębach

Krynica to nasze miejsce magiczne, takie gdzie czas należy do nas, wszystko
wydaje się prostsze i nawet drobinki piasku, rybacy, mewy i wiatr są
życzliwi.. Nic więc dziwnego że pogoda była przepiękna i cudnie zaczęła nam
się ta wiosna w swoim pierwszym dniu.

eh, bo to naprawde moje miejsce magiczne ktore do mnie zdaje sie nalezec
choc "podziele sie z JCh chetnie i bez oporow"
)))))))))))))))))))))))))) /me sie usmiala do lez

troche sie rozpisalam, mam nadzieje ze sie nie gnewacie.

i oglaszam ze jestem
i postaram sie byc zbebeleczko bardziej lojalna

pozdrawiam serdecznie Wszytskich, a szczegolne wiosenne usciski dla
CafeSzpulka, Biuralistki, klarisy no i - co tak oczywiste ze nie wymaga
napisania - dla Starej Gropy.

Dobrochna




Temat: Witam
Witam
Witam serdecznie.

Od dłuższego czasu czytam wasze forum, a że sam mam IBS to chciałbym
jakos się wam zaprezentować. Mam 29 lat, mieszkam w Warszawie,
objawy ibs zaczeły się 10 lat temu gdy poszedłem doswojej pierwszej
pracy w banku. Objawiały się częstymi bardzo bolesnymi biegunkami,
od których dosłownie(!) stawały włosy. Stresów bardzo dużych nie
miałem, poprostu pojawiło się to nagle. Później się zaczął horror,
czyli ciągłe wzdęcia, gazy i nerwowe biegunki.

Musze przyznać że ibs zepsuł mi kompletnie życie towarzyskie
zmaykajac mnie w domu. Każde wyjscie na miasto to straszny lęk czy
za przeproszeniem, nie narobię w spodnie. Dłuższa podróż pociągiem
czy samochodem ze znajomymi odpadała. Samemu się nie boję więc da
się to jakoś zrobić. W sumie dość dobrze opanowałem biegunki,
poznałem swój organizm, ale ze wzdęciami był koszmar. Wyobraźcie
sobie ze w moim małym mieszkanku (28m) jestem z dziewczyną, i mam
ochote przygazować :) po prostu koszmar. Gdy długo trzymam gazy,
musze się wypróżnić.

Leczyłem się ziołami Klimuszki (zaostzrenie objawów, odstawiłem
zioła po 2 tygodniach bo nie dało się po prostu żyć) przeróżne leki,
espumisan dzialal pierwsze 2 tyg potem zero reakcji, mantigastop
pogarszał wzdęcie. Brałem później enzymy świńskie :) pomagały ale na
zasadzie że raz likwidują wzdęcie, a raz powodują silną biegunkę.
teraz nie działają w ogóle. Rzuciłem palenie, 3 lata nie palę, zero
polepszenia na jelitach (na płucach za to tak:) ) nie jem mięsa -
poprawa olbrzymia. Odstawiłem słodycze i cukier, poprawa taka ze
prawie byłem zdrowy. Ale sa wyjątki, bo coś zjem nie tak i już się
zaczyna wzdęcie.

Teraz, koszmarem dla mnie jest ranna jazda autobusem, dostaję
napadów paniki gdy mnie w brzuchu kręci, i przewaznie biegne do domu
gdy wracam z pracy :) w domu wszystko jest ok :) wyjsciem jest
samochód ale jak ja przez całe miasto jade autem to jest to
nieopłacalne i w ogóle bez sensu wiec samochód używam w weekendy
(albo gdy jest powazne zagrozenie biegunką)a do pracy jeżdze
autobusami i tramwajami.

Najgorzej jest jednak z dziewczynami, lubie kobiety ale mój kontakt
z nimi jest znacząco utrudniony :))

Ważna wskazówka - gdy nie jem słodyczy, rano nie mam wzdęć. Jest ok,
jem co chcę. Później, nie ważne co jem, wieczorem mam silne wzdecie.
Na wypróznienia najlepszy jest błonnik czyli 2,3 łyżki otrębów
pszennych zjedzona po południu, ale powodują wzdęcie. Ale cos za
coś, wole mieć wzdęcie niż rano kilka godzin siedzieć w wc :) teraz
koncze tzw podwójna celulozę kupioną na allegro, i nie
zaobserwowałem żadnej poprawy. Myślę poważnie o hydrokolonoterapii.

A tak poza tematem, ulzyło mi że nie jestem sam, że nie tylko ja mam
takie problemy z funkcjonowaniem w społeczeństwie :) dzięki za wasze
wszystkie wpisy i że istnieje to forum.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Marek.



Temat: Mieszkańcy pytają, radny Stachera odpowiada
Panie Piotrze,

ja jestem stworzenie towarzyskie i bardzo chętnie dyskutuje z mieszkańcami, bo
przynosi to obopólne korzyści. Ja ma szansę przedstawić DLACZEGO podjąłem taką
a nie inna decyzję. Nigdy nie będzie tak, że we wszystkich kwestiach będziemy
się ze sobą zgadzać. Przecież nawet z żoną często mamy odmienne zdanie, a co
dopiero z 20 tys. mieszkańców. Ważne jest, aby każdy z nas, potrafił te
odmienne zdanie uzasadnić.

Dyskusja na forum jest i trudna i łatwa jednocześnie, bo uczestnikami są
mieszkańcy z całych Ząbek. Jak jest spotkanie tylko z mieszkańcami ulicy X, to
można zabłysnąć obietnicami „pod” uczestników zebrania. Burmistrz w debatach
ogólnych brać udziału nie chce, woli spotkania w „wąskim” gronie. Dla mnie
każde audytorium jest wyzwaniem.

Napisał Pan:
> Mam takie jedno pytanie, czym Pan wytłumaczyłby brak porozumienia w Radzie i
> Rady z Burmistrzem??

Bo jest różnica interesów. Jedni kandydują dla idei inni dla kasy. Pan musi
osądzić, kto kandyduje z jakich pobudek. Polityka (nawet na szczeblu lokalnym)
to nie zabawa w zgrany kolektyw, ale ciągła rywalizacja, tarcia. Tak jest w
Sejmie, tak jest w USA, tak jest wszędzie. Dlaczego w Ząbkach ma być inaczej?
Ale to nie znaczy, że to jest źle. Gdyby był zgrany kolektyw, wszyscy zgodni,
może byłoby dobrze (jak byliby to ludzie idei), a może fatalnie (jak byliby to
złodzieje). Moje porównanie nie jest takie od czapy.

> Państwo zostali wybrani przez mieszkańców do reprezentowania ich
> interesów i nie można sprowadzić wszystkiego do kłótni i braku porozumienia z
> Burmistrzem, bo taka sytuacja nie prowadzi do niczego dobrego.

Wbrew pozorom kompetencje Rady i Burmistrza nie pokrywają się. Większość rzeczy
jest w kompetencjach Burmistrza, niektóre w kompetencji Rady, niektóre wymagają
akceptacji obu stron. Aby obiektywnie ocenić, kto źle wypełnia swoje obowiązki,
należy mieć świadomość rozdziału tych kompetencji. Pisze o tym w kilku
miejscach.

A teraz klika konkretów, o których Pan wspomina.

1. Linia 170. Krzysztof Laskowski z Komisji Rewizyjnej sprawą zajmuje się od
dawna. Postanowiliśmy wykorzystać moje znajomości w Biurze Wiceprezydenta
Warszawy (wtedy) Urbańskiego. Załatwiliśmy polityczną zgodę Warszawy na
przedłużenie linii 170 do Ząbek. Spotykaliśmy się z ZTM na etapie wyboru trasy.
ZTM przesłał do nas swoje warunki techniczne (gdzie zatoka, gdzie lepszy skręt
itp.) i cenowe. Rada Miasta zaakceptowała warunki ZTM. Podjęła stosowną
uchwałę. Zatwierdzając budżet na 2006 przewidziała na ten cel pieniądze. To
wszystko (a nawet za dużo) co może zrobić Rada w tej materii. Rada słupa nie
przestawi, zatoki nie wybuduje, przystanku nie ustawi, Toytoya nie kupi. To są
kompetencje Burmistrza. Minęło już ze 6 miesięcy, a Burmistrz ledwo jeden słup
przestawił. Co ja mogę w tej materii więcej zrobić?

2. A2. Dla odmiany Adam Szarubko z Komisji Rewizyjnej walczył o ten autobus
(podziękowania również dla p. Iwony Horszczaruk z ul. Dzikiej za pomoc w tej
kwestii). Znaleźliśmy rozwiązanie, firmę. Rada podjęła stanowisko, przeznaczyła
pieniądze. Ale przystanek może wybudować tylko Burmistrz. Pisze Pan: „nawet
jeśli stanowisko Burmistrza było na NIE, to powinien przystanek końcowy
zrobić”. Zgadzam się z panem, ale Burmistrz nie zrobił. Mieszkańcy go powołali
i tylko mieszkańcy mogą go w referendum odwołać (musi przyjść 30% wyborców).

I jeden przykład, ale chyba najistotniejszy. Fundusze Unijne. Rada Miasta nie
ma kompetencji, żeby złożyć jakikolwiek wniosek. Wniosek Rady będzie odrzucony
na etapie oceny formalno-prawnej. Tylko Burmistrz może składać wnioski.

Co zaś się tyczy obietnic wyborczych. Odszukam i wkrótce opublikuje moje
obietnice wyborcze z 2002 r. oraz mini sprawozdanie z ich wykonania. Każdy
będzie mógł ocenić czy wywiązałem się, ze swoich obietnic.

Waldemar Stachera




Temat: dom ile kosztuje naprawdę od wykonawcy bez ściemy
PANIE MUROWANY z kosztami budowania domów w Polsce jest tak ja z planami
zagospodarowania przestrzennego
Brak jest aktualnych planów zagospodarowania Warszawy ( śródmieście ma plany
tylko dla 18 % powierzchni ) a wiele , wiele innych miast miasteczek i gmin w
ogóle nie ma planów i wcale się do tego nie spieszą bo i po co tak było
dobrze dla skorumpowanych tzw. urzędników administracji terenowej , a Oni muszą
z czegoś żyć prawda. A więc Panie murowany niby można budować na własnej ziemi
za własne pieniądze ale pod kontrolą i za często dużą łapówkę dla kacyków
administracji terenowej jak się nie opłacisz gdzie trzeba o pozwolenie na
budowę możesz zabiegać latami dosłownie .

Jeśli chodzi o koszty czy można czy nie można nie będę wdawał się w dywagacje
przytoczę jedną z opinii na forum gazety mały domek ile potrzeba dziewczyna .

Witam wszystkich . Mieszkam w okolicach Warszawy do pracy mam 50 km .
Codziennie dojeżdżamy z żoną . Oboje nie wyobrażamy sobie mieszkania w miescie
ja próbowałem przez okres studiów (to nie jest to co tygrysy lubią
najbardziej) . Obecnie mieszkamy u mojej teściowej , pomimo ze nie ma problemów
chcemy mieszkać sami . Chcemy pobudować dom . Działkę w ładnej okolicy z
mediami blisko w mojej rodzinnej miejscowości posiadamy za darmo . Jako dom dla
nas wybralismy projekt mikołaj www.archipelag.pl/switch_obj.php?
KatID=3990400&KlasaID=3&ObjID=5 0&CanBack=1 Nie wiem ile powinien mnie
kosztować
ten dom . Dodam że mam możliwości pomocne przy budowie domu . Chcemy wybudować
sposobem gospodarczym . Te możliwości o których wspomniałem to : darmowy dostęp
do żwiru piachu wapna desek siły roboczej , sam jestem w stanie wykonać
instalacje elektryczną -informatyczną mój rodzic jest budowlańcem , Koszty
transportowe prawie zerowe , koszty materiałów budowlanych w cenach prawie
producenta , zagwarantowana pomoc w staraniu się o pozwolenia wszelakie . Ekipa
budowlana wykona mi ten dom za 8 tys (mury + dach) . Mam zamiar w tym roku
zacząć i skończyć (stan do wprowadzenia nieotynkowany dach jako deski i papa z
wodą ogrzewaniem elektryką). Lekkim piórkiem i z niewielką górką mam plan w 100
tys się zmiescić . Powiedzcie mi czy moje wyliczenia sa realne i jak Wam się
podoba ten domek . Pozdrawiam

Panie murowany jeśli dla Pana i podobnych Panu zamiary tych dwojga naiwnych
ludzi to szczyt możliwości i najwyższa z możliwych wydajność budowania domów
w XXI wieku dalsza dyskusja ma ograniczony sens merytoryczny . Oczywiście można
i tak Sam kiedyś brałem udział w wędrówce pieszej około 300 km w ciągu dwóch
tygodni , Ale normalnie na codzień nikt tak nie podróżuje Taka wędrówka maiła
raczej bardziej znaczenie towarzyskie i duchowe w drodze do Częstochowy .

Nadawanie podobnego znaczenia prostym czynnościom związanym za lepieniem
cegieł bloczków etc bo to jest budowa domu wydaje się grubą przesadą i co
najważniejsza zbyt kosztowną zabawą Oczywiście może mieć Pan inne zdanie jeśli
stać pana na kosznaeny wysiłek dla robót rodem ze średniowiecza .
pozdrawiam dobrydom1@ wp.pl




Temat: Ze swojej uczelni jestem zadowolony
No to juz skoro tak demaskujemy to pokażę Wam co mnie ostatnio rozwaliło -
teksty Miniszewskiego o WSAPie w Porannym. Czasami ma fajne pomysły, ale ja
kiedyś walnął w wywiadzie zdanie:

"Ty, Jędrzej, zamierzasz rozpocząć studia filozoficzne na UW. Czy nie pomyślałeś
o tym, aby skorzystać z oferty naszej Wyższej Szkoły Administracji Publicznej w
Białymstoku? Przecież uczelnia ta oferuje studia filozoficzne na porównywalnym z
Uniwersytetem Warszawskim poziomie, z doskonałą kadrą i w małych kameralnych
grupach."

www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080620/MAGAZYN/149720131&SearchID=73332254524435
to mało co ze ze śmiechu się nie udławiłem. Ciekawe czy filozofia na UW wie, że
ma tutaj tak silną konkurencję;) A potem zauważyłem, że te pozytywne zdania o
WSAPie, ultrasłodkie pojawiają się w wielu jego tekstach. W końcu jakiś
czytelnik to zauwazył i zwrócił mu uwagę na co autor (uwaga: w przyszłości
doktor filozofii, który zapewne będzie szukał pracy innej niż w Porannym, a więc
prawdopodobnie na jedynej uczelni w Białym, która ma kierunek filozofia):

"Czyż nie jest faktem, że WSAP od kilku lat zajmuje czołowe miejsce w rankingu
niepublicznych szkół wyższych w Polsce? Czyż nie jest faktem, że posiada ta
uczelnia jeden z najnowocześniejszych w regionie budynków na miarę europejską?
Żadne nimieckie czy francuskie miasto nie powstydziłoby się takiej siedziby.
Kiedy odwiedzają nasze miasto ludzie z zagranicy lub innych placówek
uczelnianych w Polsce, i mam przyjemność oprowadzać ich po naszym mieście, jedną
z dwóch rzeczy, które robią na nich wrażenie to budynek WSAP. Drugie są nasze
leśne okolice. Francuzi marzą o takich miejscach. Park obok WSAP jest wręcz
podręcznikowym przykładem, jak powinno wyglądać otoczenie uczelni. Czy popełniam
jakieś nadużycie pisząc o tym wszystkim? WSAP jest integralnym elementem tego
miasta, częścią jego struktury i ubogaca naszą przestrzeń.

Tak, studiowałem na tej uczelni filozofię pod kierunkiem prof. Jerzego Kopani -
okres ten był jednym z najlepszych w moim życiu.
Poziom studiów filozoficznych, który mi zapewniono był na miarę światową. Bez
problemu dostałem się na magisterkę na Uniwersytet Warszawski a teraz jestem tam
doktorantem w Instytucie Filozofii. Nie zrobiłbym tego, gdyby WSAP nie dała mi
tak solidnego startu w świat akademicki.

Jestem absolwentem WSAP i jestem z tego dumny. Szkoda tylko, że białostocka
młodzież nie doceniła oferty kadry zorganizowanej przez prof. Kopanię i nie
wykorzystuje możliwości studiowania tam filozofii, w związku z czym kierunek ten
zawiesił zajęcia z braku chętnych. W Warszawie na UW tak różowo, jak na WSAP,
już nie jest. Oczywiście, to doskonała uczelnia ale bardzo polska, z tradycjami
itd. Są tam trudności typowe dla polskich placówek akademickich. Na WSAP
tymczasem pachnie już Europą. Wszystko jest pod studenta i dla niego.

Czy mój tekst i ten komentarz to kryptoreklama WSAP? Tak, jest to też promocja
naszego miasta. Robię to bezinteresownie, bowiem teraz z tą uczelnia nic mnie
nie łączy oprócz dobrych wspomnień i towarzyskich kontaktów. Uważam, że nie ma w
tym nic złego, aby promować to, co dobre i własnym świadectwem skłaniać innych
do słusznych wyborów. A że jest to uczelnia prywatna? Przypominam, że jest ona
zarządzana przez fundację i całość dochodu przeznaczana jest na cele statutowe.
Powinniśmy wspierać tę inicjatywę. Nie ma nic niestosownego w promowaniu tego,
co dobre. Ponieważ zaś wiem, o czym piszę, bo studiowałem tam, moje wnioski są z
pierwszej ręki. Nie są to hasła wymyślone przez copywritera z agencji
reklamowej, który nie wie o czym pisze, ale wie, za co mu płacą.

Mam satysfakcję z tego, że mogę piać o tej uczelni właśnie w ten sposób. Tak
niewiele jest dookoła nas rzeczy, które mogą być powodem autentycznej satysfakcji.

Panie "Rejski" - Pana insynuacje są śmieszne, bo dotyczą oczywistości.

Z poważaniem
Mirosław Miniszewski
absolwent WSAP
publicysta Kuriera Porannego
doktorant IF UW

forum.poranny.pl/Bialystok-powinien-sie-rozwijac-t10436.html



Temat: Pójdź dziewczę...;) (Ukradzione z innego forum)
Pójdź dziewczę...;) (Ukradzione z innego forum)
W artykule „Żony robotników naszych",
drukowanym w N- 113 „Kuryera dla
wszystkich" mówiliśmy o tem, że kobiety zostające
żonami i matkami i współtowarzyszkami do-
zgonnemi ludzi ciężkiej pracy, powinny mieć
po temu odpowiednie przygotowanie — takie
zaś przygotowanie może im dać tylko
zawodowa szkoła.
Jaką ta szkoła ma być?
Będzie pod rękę ze swym mężem, by-się
rozerwać po dniu ciężkiej pracy.
Zaledwie wyjdą na ulicę i gwar
wielkiego zbiorowiska ich owionie — przytuleni do
siebie będą szli z falą tłumu gwarząc, już nie
tylko o sobie, ale i o potrzebach, walkach,
cierpieniach ludu roboczego, a nietylko klasy
fizycznie pracującej ale i całego kraju.
Kobieta znów nietylko będzie słuchała
ale „i rozmawiała z mężem jak towarzysz jego
myśli, a czasem zdarzy się jej mieć własny,
na jakąś sprawę pogląd, który będzie u-
miała roztropnie uzasadnić!
Innym razem znów pójdą na odczyt w
Związku lub na zebranie członków
Stowarzyszenia robotniczego, gdzie razem będą radzili
nad rozwojem sprawy ogólnej i razem w nich
pracować będą.
A ludzie, nienawykli do takiego widoku,
dziwić się będą skąd to się wzięła taka
szczególna kobieta, co tyle jasnego ciepła,
serdecznej a dobrej rady dookoła siebie sieje i
pytać będą ciekawsi:
— Skąd się taka wzięła w. naszym
ciemnym zaniedbanym robotniczym stanie?
Aż wreszcie usłyszą taką odpowiedź:
— Pytacie się skąd ona taka. Przecież
to uczenica szkoły gospodarczej dla córek
robotników.
Ją w szkole przez rok uczono, jak ma z
mężem, z dziećmi, z sąsiadami postępować,
jak ma się na posiedzeniu
kooperatywy rachować.
— A czyście ją widzieli kiedy na
robotniczym wieczorku?
Nie — to żałujcie.
Umie śpiewać ładne pieśni, deklamować
wiersze naszych najlepszych poetów, umie
poprowadzić zabawę, umie zorganizować grę
towarzyską.
— A gdzież jej tego nauczono?
— A w szkole gospodarczej dla córek
robotników — tam uczą tego wszystkiego, co
kobiecie jeno potrzebne być może.
I w tym obrazku w niedalekiej jak
sądzę już przyszłości, niema przesady.
Tego wszystkiego w ciągu roku nauczą
tam każdą dziewczynę z proletaryatu, byle
jeno znaleźli się ludzie chętni, coby
tworzeniem takich szkół na gruncie miejskim zająć
się chcieli, i ofiarni po obywatelsku myślący
ludzie dali im poparcie materyalne.
Ustaw w tym celu specyalnych dla tego
typu szkół nawet u nas w Królestwie
wyrabiać nie potrzeba.
Wystarczy poprostu u odnośnych władz,
w danym razie w ministeryum rolnictwa,
wystarać się o pozwolenie na otwarcie szkoły
gospodarczej dla córek włościańskich w
obrębie miasta takiego to—a- takiego.
Szkołę taką otworzyć najlepiej na
przedmieściu, w domu z ogrodem, aby dziewczęta
miały dobre warunki hygieniczne i zdrowe
nad wyraz zajęcie w ogrodzie około
pielęgnowania drzew, warzyw, kwiatów.
W zakres zajęć praktycznych wchodziłoby
tam gotowanie, pieczenie ciasta,
przygotowywanie zapasów z mięsa, owoców, jarzyn,
gotowanie, robienie zakupów, pranie,
plasowanie, sprzątanie, przybieranie mieszkań, szycie
bielizny, krój, szycie ubrania kobiecego,
dziecinnego i prostego męskiego.
Najlepsze godziny dnia rano, kiedy to
dziewczęta mają najświeższy umysł,
zabierałyby pogadanki z dziedziny przyrody, hygieny,
arytmetyki, oraz czytania systematyczne tak
umiejętnie dobierane i objaśniane, że
dawałyby pewne, niezbędne wiadomości z zakresu
geografii, piśmiennictwa ojczystego, historyi
i nauk społecznych, prawa i historyi kultury.
Śpiew chóralny, deklamacya, granie
komedyjek, urządzanie żywych obrazów, gry
towarzyskie, gimnastyka, przeplatałyby te
zajęcia praktyczne.
Dziewczyna po przejściu takiego kursu
rocznego, wychodziłaby ze szkoły z zasobem
wiadomości, niezbędnych dla gospodyni, żony
i matki w rodzinie proletaryackiej i byłaby
ona rozdawczynią życia, nietylko z ciała ale
i z ducha, bo byłby to w dziewczęcym
kształcie nieraz zewnętrznie tak cudnym i duch
nowy, pięknego, dostojnego,
odpowiedzialnością przejętego człowieczeństwa'pełny... •
Kuryer dla wszystkich, Rok II.
Warszawa, Niedziela 2 Maja 1915 roku.
Cena Z Kop. na prowincji 3 kop.




Temat: Dokąd sie wybrać po południu w wolnym czasie??
Dokąd sie wybrać po południu w wolnym czasie??
Nie mam normlanych kolegów, więc nie mam z kim pójść wieczroem do jakiegoś
klubu czy inneo miejsca. Chodziłem samemu do klubu muzycznego ale mi sie to
już znudziło, obiecałem sobie że przyjde tam dopiero wtedy jak będe miał z
kim.

Klub-syskoteka odpada, bo ile tam towarzystw przychodzi, a ilu samotników
(gartska spośród wszystkich bywalców). Zajęcia z karate odpadają, kiedyś tam
chodziłem, ale teraz cała grupa się wykruszyła, już nie chodzi tam tak jak
kiedyś 50 osób, ale 7 osób i to w dodatku jacyś nowi, nieznajomi, i każdy z
nich jakiś zadufany, ponury i zamknięty w sobie.

Cholera, najbardziej bym chciał się z kimś "bujać" po całym mieście ale skoro
nie ma z kim, to lepiej szukać jakichś konkretnych miejsc i sytuacji do
spędzenia wolnego czasu.

Do baru tez głupio przyjść samemu. Na kręgielnię tak samo. Odwiedziłem szkołę
tańca, ale tam jesty tylko czacza i salsa, nie ma tam tańca dyskotegowego
który najabrdziej lubię. Klub kolarzy nie dla mnie, bo tam tzreba codziennie
jeździć kilkadziesiąt kilometrów po terenach górzystych, po błocie, po
trawie, po lasach itd. Jakoś tak nic mi nie odpowiada. Najbardziej lubię
astronomię, no ale u nas nie ma ani jednego klubu astronomicznego, nie mówiąc
jużobserwatorium. Aha i nie każcie i spędzać wolnego czasu który odnosi się
do siedzeia w domu - "pograj an komputerze, pooglądaj telewizję" to dla mnie
nie jest żadna rozrywka. Jakoś nie można zebrać ekipy do pogrania w piłkę
nożną, albo w koszykówkę. Nawet jak jest ładna pogoda. Nie mówcie mi tylko
żeby wolny czas wypełnić nadgodzinami pracy. Dla poracoholików to jest ok,
ale dla innych nie. Dzisiaj mam zamiar pójść do klubu muzycznego, ale znów
bede musiał tam samemu iść, bo żaden z kolegów nie daje sie namówić. Na
sekcjach plastycznych i fotograficznych same dzieci są, bo sekcje dla
starszych zlikwidowali bo ponoć nie było chętnych. Gdybym mieszkał w
Warszawie czy innej metropolii to by nie było takich problemów. Olbrzymia
ilość ludzi, olbrzymia ilość miejsc, olbrzymi wybór wszystkeigo i mnóstwo
alternatywnych rozwiązań.

I wszysyc siedza w domu, nikt nawet nie chce wyjść koło bloku choćby na ławkę
albo gdzieś połazić. No a jeśli samemu coś porobioć, to co i gdzie? (ważne -
poza domem). Są też różne spektakle w kinie, wiele z nich jest za darmo, ale
co to tak samemu tam pójść i czuć sie jak jakiś debil.

Czasem nachodzą mnie totalnie głupie myśli, żeby wymyśleć sobie jakiś powód,
pretekst żeby pójśc do lekarza - że np. coś się źle czułem dzisiaj iu żeby mi
cos pzrepisał, a to tak naprawde będzie pretekst do wyjścia z domu i do
spotkania ludzi (zresztą obcych).

Już nie mam siły. Na forum Psychologia zadawałem wielokrotnie to pytanie,
lecz tam nie potrafią rozwiązać tego problemu :( Psycholodzy równiez
zawiedli. Nie chce mi się wierzyć gdy wielu ludzi mówi "ten psycholog
całkowicie odmienił moje życie" co z abzdura. Ja byłem wiele razy u darmowego
i u płatnego i obydwaj są siebie warci. Radza tylko jak zamaskować problemy i
jak odrwócić od nich uwagę. Oczywiście ja o ych problemach nie myślę, bo to
sabotaż własnego umysłu i nastroju psychicznego, ale człowiek jak o tym nie
myśli to wciąż ODCZUWA że czgoś mu brakuje, że coś jest nie tak, jak skonczył
oglądać tv, wrócił do domu to wtedy "aha! już wiem co mnie boli! z nikim
dzisiaj nie pogdałem, nie miałem dzisiaj żadnych ptzygód, ani wrażeń! to
dlateho fatalknie sie czułem cały dzień!" Widzicie - myśleć o tym czego nam
brakuje, a ODCZUWAĆ brak tcyh zreczy i być za nimi wygłodniałym to dwie różne
rzeczy. Żadne sztuczne pocieszanie "o patrz, słoneczko sie pokazało, brawo, w
końcu znalazłeś tę piosnekę w internecie itd." nie pomoże. Cieszenie sie z
drobnostek niestety nie przebije tak olbrzymiej radości jaką jest spotkanie
towarzyskie i miła atmosfera, bo teraz to jest po prostu grobowa atmosfera.
Nawet wypłata gotówki, czy kupienie sobie nowych ciuchów nie poprawia mi
nastroju tak silnie jak spotkanie z towarzystwem :(

Jeśli taki wątek już był to podajcie linka :)



Temat: ALEJA KASZTANOWA - Mostostal Siedlce
Szanowni Państwo,
Odpowiadam na Państwa Pytania (w kolejności w jakiej zostały zadane):
- wiek 24, stan cywilny kawaler, dzieci brak
- wykształcenie - w tym roku kończę organizację i kierowanie w PWSBiA w
Warszawie (zaocznie). Wcześniej SGH
- wykonywany zawód: tłumacz i korepetytor języka angielskiego, społecznie
pełnię funkcję Prezesa Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Chorym i Niepełnosprawnym
im. Henryka Jordana,
- Źródło wiedzy i doświadczenia z zakresu zarządzania: jak wyżej, polecam
stronę www.charity.pl , na której mogą Państwo poczytać o moich dokonaniach. Od
szkoły średniej wspólnie z rodzicami prowadziłem firmę usługowo-handlową.
Obecnie jako prezes Stowarzyszenia zajmuję się kontaktami z urzędami,
sponsorami, całościowym kierowaniem i organizacją, kontrolą, wdrażaniem nowych
projektów itp.
-Ilość czasu, jaką mogę poświęcić tygodniowo na sprawy wspólnoty - mogę na to
spokojnie przeznaczyć około 2 godzin dziennie. Jestem elastyczny i w zależności
od potrzeb może to być więcej. Ponadto, jako że mieszkam sam nie widzę
problemu, żebyście odwiedzali mnie Państwo w sprawach wspólnoty w moim
mieszkaniu wieczorem, gdy już kończycie Państwo pracę. NIgdy nie będzie tak, że
dostępny będę od... do... i koniec.
- oczekiwane wynagrodzenie za pracę w zarządzie - proporcjonalnie do ilości
obowiązków; nie traktowałbym tego jako wynagrodzenie, chciałbym aby zwróciły mi
się koszty takie jak: zakup (drogiej niestety) literatury prawniczej i
ekonomicznej aby na bieżąco uzupełniać wiedzę o dotyczących wspólnot
przepisach, koszty wysyłania faksów, korespondencji itp.
-co mnie motywuje do podjęcia pracy w zarządzie - przede wszystkim to, że tu
mieszkam. Moim motto jest 'jesli chcesz, żeby coś było dobrze zrobione, zrób to
sam'. Chciałbym przynajmniej przez pierwszy rok mieć wpływ na dotyczące nas
sprawy; zależy mi na jak najniższych opłatach, czystości i bezpieczeństwie
czyli na tym co państwu. Szczerze się Państwu przyznam iż lubię zarządzać,
mądrze kierować i ta działalność sprawia mi przyjemność.
- Owszem, nie udzielałem się na tym forum, gdyż dopiero niedawno sąsiadka
powiedziała mi o jego istnieniu. Sam raczej bym nie znalazł, jako że gazeta.pl
nie jest moim ulubionym portalem.
- Imprezy - jesienią zeszłego roku zdarzyło mi się parę spotkań towarzyskich,
tzw. oblewanie nowego mieszkania. Jako że mam słabą głowę, spotkania te
kończyły się najpóźniej o 23. Opinie jakie Państwo mogliście usłyszeć na
zebraniu pochodzą od mieszkającego nade mną sąsiada. Raz nawet, gdy przez
zwykłe zapomnienie nie ściszyłem muzyki, o 22:15 pojawili się u mnie panowie w
mundurach. Jak bardzo mogłem hałasować? mam 2 głośniczki o wymiarach 10cm na
10cm , takie do komputera.... no i jeszcze niewielki budzik z radiem... sami
Państwo oceńcie....

Chętnie odpowiem na wszystkie inne pytania.

Życzę przyjemnego weekendu

Bartosz Saniewski
-




Temat: Jerzy Robert Nowak oczami nie GW
Jerzy Robert Nowak oczami nie GW
JRN ani mnie ziębi ani grzeje, REALLY!!

Niestety wiele osób, osobliwie karmionych wyłącznie Gazetą Wyborczą plecie
wiele bzdur na temat prof. Nowaka. Czemu Crassus, który nie pożera wyłącznie
wybiórczej odmawia JNR prawa do pisania o zbrodni Zbigniewia S. (strach
wymienić nazwisko) dalibóg nie wiem. Na forum ten temat latał już w tym roku.

Chciałbym Państwu przedstawić sylwetkę JRN oczami Antoniego Zambrowskiego,
któremu sam JE Kuroń zarzucił (jako wzgląd obciążający) żydowskość. Sam
Zambrowski (tak, tak, syn nichlubnej pamięci Romana) wypiera się żydowskiego
pochodzenia.

Niewielki fragment:
"Gdybym ja pisał biogram prof. Jerzego Roberta Nowaka - mego wypróbowanego
przyjaciela od lat 40-tu, zupełnie inaczej niż GW rozłożyłbym akcenty. Jerzy
Robert pochodzi z Terespola, z pogranicza polsko-białoruskiego i
katolicko-prawosławnego, stąd jego wyjątkowe wyczulenie na sprawy narodowe. W
Warszawie podczas studiów mieszkał w akademiku i czuł się prowincjuszem m.in.
wobec wywodzących się z elity partyjnej "komandosów" Adama Michnika, z którymi
już wtedy współpracował. Wtedy też debiutował w studenckim piśmie "Nowy
Medyk". Od rewolucji węgierskiej października - listopada 1956 roku,
stłumionej przez sowieckie czołgi, był zafascynowany sprawami węgierskimi,
opanował więc biegle język i problematykę tego kraju. W sposób bardzo zręczny
przeciwstawiał zainicjowane przez Janosa Kadara reformy rynkowe (zainspirowane
przez polską dyskusję ekonomiczną lat 60., zignorowaną przez Gomułkę i Gierka)
nieudolnej polityce kolejnych ekip kierowniczych PZPR. Po ukończeniu studiów
wyższych pracował jako pracownik naukowy w Polskim Instytucie Spraw
Międzynarodowych, jako osoba bezpartyjna unikając skutków rozgrywek
frakcyjnych w nadzorującym go MSZ. W 1966 roku po głośnym liście polskiego
Episkopatu do biskupów niemieckich brał udział w warszawskich obchodach
Millenium chrześcijaństwa w Polsce, m.in. w manifestacji młodzieży katolickiej
na Krakowskim Przedmieściu, rozpędzonej pałkami przez ZOMO. Po wyodrębnieniu
się z grona "komandosów" naszego "bogoojczyźnianego" kółka dyskusyjnego, brał
regularnie udział w jego pracach. Po moim aresztowaniu przez SB w marcu 1968
roku nie bał się wystąpić jako świadek obrony na moim procesie w lutym 1969
roku. Po moim zwolnieniu z zakładu karnego dzięki amnestii jako jeden z
nielicznych moich przyjaciół utrzymywał ze mną regularne kontakty towarzyskie
(Gdy telefonowałem do niego do Instytutu, podawałem zamiast nazwiska swój
pseudonim dziennikarski Antoni Zakrzewski i nie było wsypy). W 1981 roku
podczas solidarnościowego "karnawału", zdając sobie sprawę z niemożliwości
założenia w Instytucie organizacji związkowej "S", wpadł z kolegami na pomysł
założenia tam koła Stronnictwa Demokratycznego celem podważenia monopolu
organizacyjnego miejscowej POP PZPR. Nie w końcu lat 80., lecz po "okrągłym
stole" w 1989 został wybrany do nowych władz odnowionego SD, które z satelity
PZPR przekształciło się w partnera "Solidarności" w rządzie Tadeusza
Mazowieckiego. "Gazeta Wyborcza" po prostu szuka tu przysłowiowej dziury w całym."
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amed.keep.pl



  • Strona 2 z 3 • Zostało znalezionych 114 wypowiedzi • 1, 2, 3