Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: Forum neurohirurgia





Temat: Nie daje juz rady ....
Nie daje juz rady ....
Witam Wszystkich,

Pisze pierwszy raz na Waszym Wspanialym forum, pomimo tego, ze czytam je od
ponad dwoch lat.
Kazdy przypadek opisany na tym forum jest straszny, pouczajacy, dajacy lub tez
odbierajacy nadzieje, ale probuje wierzyc w to, ze bedzie dobrze.
Sam nie ma zadnych problemow ze zdrowiem, jestem zdrowy jak kon, nie pamietam
juz kiedy ostatnio chorowalem. Kiedys wydawolo mi sie, ze tego typu problemy
wogole mnie nie dotycza, az tu nagle ....
Ponad dwa lata temu moja kochana siostrzyczka (29 l) postanowila odwiedzic
mnie w Krakowie, sama mieszka w centrum naszego, wspanialego kraju. Od
dluzszego czasy miala problemy z kaszlem, ktory nie chcial ustapic. Nigdy nie
palila. Chodzila od jednej przychodni do drugiej, lekarze odsylali ja zawsze z
kwitkiem, ze to alergia badz tez lekkie przeziebienie i tak minelo 7 miesiecy.
Namowilem w koncu siostre aby poszla do prywatnej przychodni i tak zrobila.
Lekarz skierowal ja od razu na badania krwi, moczu, rentgen. I to byl dobry
kierunek badan, a dla nas straszna prawda. Okazalo sie, ze w plucu siostry
jest guz wielkosci piesci doroslego czlowieka. Od razu skierowano siostre do
Lodzi do szpitala Kopernik. Lekarze przez dwa tygdonie probowali podjac
decyzje co dalej. Przez cale te dwa tygodnie siostra cierpiala w bolach,
dostajac dziennie 6 zaszczykow przeciw bolowych. W koncu podjeto decyzje o
operacji. W trakcie "zabiegu" usunieto siostrze cale pluco. Tydzien po
operacji siostra byla juz w domu, cieszac sie z powrotu do zdrowia. Lekarze po
operacji powiedzieli, ze jest wszystko w porzadku i nie potrzeba zadnych
dalszych badan, zabiegow. Badanie wykazalo nowotwor zlosiliwy tkanek miekkich.
To byl lipiec 2005.
Nadszedl rok 2006, piekne, cieple, wymarzone wakacji i wyjazd nad morze. Po
powrocie z wakacji w koncu odwiedzila mnie siostrzyczka wraz z mezem. Pobyli
tydzien i zaraz chcieli uciekac. W miedzy czasie siostra zaczela sie skarzyc
na bole glowy. Ale wowczas nie zdawalismy sobie zadnej sprawy, ze to moze byc
kolejny alarm. Bole stwaly sie coraz wieksze, silniejsze. Mama namowila
siostre na wizyte u lekarza. I to byl dla nas wszystki ogromny szok, tragedia.
Po badaniach wyszlo, ze jest przezut do mozgu!!! Natychmiastowa decyzja
lekarze o hospitalizacji w Lodzi, w szpitalu Kopernika. Neurochirurg podjal od
razu decyzje o wycieciu guza z mozgu. Po dwoch miesiacach dalsze leczenie,
radioterapia. Dopiero wowczas zrozumielismy, co to jest za choroba, jak z nia
postepowac. Zaden z lekarzy nie szepnal nawet slowka jak nalezy podchodzic do
tego typu problemow, na co zwracac uwage, etc. Poprostu siostra zostala
pozostawiona na wlasna reke, bez zadnych wskazowek. Dopiero profesor
radiologii zaznaczyl, ze to nie sa zarty, prosze meldowac sie u mnie co dwa
miesiace, na kolejne badania, aby nie dopuscic do podobnej sytuacji.
Po kolejnych dwoch miesiach okazalo sie, ze nie wszystko zostalo usuniete i
jest potrzba kolejnej operacji. Po zabiegu okazalo sie, ze wycieto komorki
nowotworowe martwe, ktore zabila prawdopodobnie radioterapia.
Teraz mamy kolejny problem, poniewaz badanie usg nie wyszlo zbyt dobrze, cos
jest nie tak, ale lekarze nie wiedza co. Czy to kolejna znowa, czy rana po
operacji goi sie bardzo powli?
Siostra dostala skierowanie na kolejne badanie. Czekamy na nie z
niecierpliwoscia, ale nie tak latwo sie dostac!!! Coz zyjemy w Polsce.

Pozdrawiam Goraco Wszytskich
D





Temat: WRZESIEŃ 2003 JUŻ JEST!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Hej Dziewczyny!
Jak tak zaczęłyśmy o tych choróbskach to okazuje się, że każda z nas bliżej lub
dalej doświadczyła cierpień z tym związanych, jak to wszystko jest blisko i
nigdy niewiadomo kiedy zaatakuje... strach myśleć Ale musimy trzymać się
dzielnie i nie poddawać się, bo tylko wtedy mamy szanse jakoś przetrwać. Na
szczęście jest forum, więc jest się gdzie wyżalić

Marta, choć nie mogę naprawdę to tulę Cię mocno wirtualnie!!! Ale naprawdę ta
Twoja Matylda to żarłoczek! Mi to sie marzy, żeby Amanda zjadła chociaż 50
ml kaszki i trzy łyżeczki jabłuszka, albo przynajmniej wypiła moje mleko z
butelki, a tu nic. Całe szczęście, że cycusia ciągnie, choć niedługo będzie to
za mało, no i ja chciałabym też spokojnie wyjśc na jakieś 6 godz. i nie martwić
się, ze mała głoduje.

Wiola nie martw się o wzrost Dimki. U nas np. w ogóle nie mierzą dzieciaczków,
tylko wymiar ciemieniowo-siedzeniowy, bo twierdzą, że ze względu na bioderka
nie należy, a poza tym ten pomiar jest bardzo orientacyjny, więc nic nie daje.
Współczuję Ci tego co przeszłaś i to w takim wieku, najważniejsze, ze się
dobrze skończyło i możesz cieszyć się z macierzyństwa.

Agnieszka Gagarin trzymam kciuki za wizytę u neurochirurga i okulisty!!!

Byłam dzisiaj w pracy, żeby ostatecznie rozmówić się co dalej po urlopie. Po
mojej ostatniej rozmowie z szefową stanęło na tym, ze najlepiej jak pójde na
wychowawczy, bo ze zleceniami tak sobie, no i dla dziecka to najważniejszy
okres w życiu itp. A teraz okazuje się, że najlepiej jak bym wróciła, bo ona
już beze mnie nie daje rady, tyle narobiło sie roboty, a nie ma kto tego
pociągnąć, bo asystenci nie są w stanie. No i masz Ci babo placek! Jak wszystko
poukładałam bez pracy to teraz najlepiej jakbym wróciła. No oczywiście ona
rozumie moją decyzję, będzie czekała, a jak zechcę wczesniej wrócić to ona
bardzo chetnie, itp. Tego się obawiałam najbardziej, ale jak postanowiłam to
nie ma odwrotu. Moge poprowadzić jakis projekt na zlecenie i to wystarczy.
Tylko po co takie zamieszanie?

A co do spotkania to ja 4 kwietnia nie mogę bo mam zjazd na studium, ale mnie
nie bierzcie za bardzo pod uwagę bo i tak mój przyjazd stoi pod wielkim znakiem
zapytania. To w końcu daleka droga, no chyba że samolotem? Air polonia wychodzi
taniej niż pociąg, więc... tylko, że ląduje się na końcu świata, a z maluchem
bez samochodu to ciężko, a może spotkałybyśmy się na Okęciu (haha). Zostańcie
oczywiście przy Łazienkach, a może latem wybierzecie się nad morze?

W sobote wyjeżdzamy do Berlina do mojej chrześniaczki, dużej, bo juz prawie
dwuletniej Poli. Bardzo się cieszę, że parę dni odpoczniemy, szczególnie mąż,
który ostatnio pracuje do późna. Zobaczymy jak Mała zniesie drogę, bo to jakieś
6 godzin, ale mam nadzieję, ze będzie ok. No i wreszcie wypróbuje swój
paszporcik, choć zdjęcie juz przeterminowane, bo z okresu jak miała niecałe 2
miesiące. No i chyba ze dwa dni będę nadrabiać Wasze posty na forum...

Obejrzałam nowe zdjęcia - ale fajowe chłopaki się szykuja dal Amandy!!!

pozdrowionka papa
Basia






Temat: 100 PLN / m2 - cena projektu. Obłęd!
Witam was kochani moi!
Na początku chce się być pięknym, mądrym i bogatym. Wielu młodych architektów
na tym forum ma już dwie pożądane cechy: są młodzi i piękni. To naturalne, że
chcą być również bogaci , dokładnie tak, jak inwestorzy, którzy zlecają im
projekty. Muszę się przyznać, że w moim wieku chce się już być tylko zdrowym i
to w zupełności do szczęścia wystarcza.
W nawiązaniu do pewnej wypowiedzi na tym forum opowiem historyjkę.
Zaraz po studiach zatrudniliśmy się z kolegami u starego, bardzo znanego
architekta w mieście. Pracowaliśmy głównie fizycznie przy budowie willi pewnego
bogatego inwestora. Był to przezabawny gość. Przychodził na budowę i jak byśmy
powiedzieli dzisiaj -"zdrowo mieszał". Pomysły typu: tę istniejącą, nośną
ścianę przesuniemy o pół metra bliżej drzwi, kominek postawimy na tamtej
ścianie (a gdzie przewód dymowy???), a okno pójdzie wyżej bo tutaj jest dobre
miejsce na antyczną komódkę - były na porządku dziennym. W czasie tych wizyt
wytarliśmy sobie z kolegami wszystkie włosy na plecach od tarzania ze śmiechu.
Anegdoty o tym panu jeszcze do dziś krążą w formie żartu po uczelni. Stary
architekt zawsze cierpliwie wysłuchiwał uwag inwestora i ...nigdy nic nie
zmienił. Mało tego tak pokierował rozmową, że to inwestor zawsze sam
stwierdzał, że to nie najlepsze rozwiązanie i godził się na koncepcję narzuconą
przez architekta, przyjmując ją jako własną.
Za pierwsze zarobione wtedy pieniądze kupiłem używany motor Jawa. Kilka dni po
zakupie moja Jawa nie zmieściła się w zakręt. Kiedy po dwóch tygodniach
obudziłem się ze śpiączki nad moim szpitalnym łóżkiem stał.....inwestor w
białym kitlu, obiekt naszych żartów i drwin. Wtedy był jednym z najlepszych
neurochirurgów w Polsce, dziś podobno robi karierę w USA. Jak mi wyjaśniono,
żyję tylko dzięki jego fachowości i dziś dziękuję Bogu, że ten Sz-a-n-o-w-n-y
Pan nic a nic nie znał się na budownictwie. Być może dzięki temu, że nie
poświęcił czasu na studiowanie trudnej sztuki architektury przeczytał jedną
książkę medyczną więcej i dzięki temu jestem z Wami. Kto wie???
Lekcje jakie wyniosłem z tej opowieści są proste ale tkwią we mnie głęboko do
dzisiaj: pierwsza - przekonuj inwestora do swoich racji tak, aby przyjął je on
jako swoje własne i druga - szanuj inwestora swojego jak siebie samego, choćby
w sprawach budowlanych był największym ignorantem. Cierpliwie wyjaśniaj mu
wszystkie arkana budowlane, bo pełne zadowolenie można osiągnąć tylko przy
pełnym zrozumieniu. Dotyczy to również finansów. Nikt nie lubi być oszukiwany,
czy naciągany. Dlatego zawsze tłumacz inwestorowi co ile kosztuje i dlaczego.
Unikniecie nieporozumień, a wasza współpraca będzie zgodna. I o to w tym
wszystkim chodzi, aby na końcu procesu budowlanego zadowolone były dwie strony,
zarówno inwestor, jak i architekt. I na koniec drobna uwaga dla sztywno
trzymających się cen: czasem warto iść na kompromis, zarobić mniej, ale zrobić
ciekawą realizację, którą umieści się w port folio. To naprawdę procentuje. Na
dziś koniec. Wracam do pracy. Pozdrawiam wszystkich architektów i
inwestorów...Gucio




Temat: agenezja ciała modzelowatego
Witam!
Strasznie się cieszymy że istnieje takie forum. Internet mamy od niedawna ale
liczyliśmy że uda nam sie nawiązać kontakt z ludzmi którzy mają takie same
problemy jak my.
Gabryś obecnie ma skończone 14 miesięcy jeszcze nie siedzi.
W połowie ciąży dowiedzieliśmy się że u naszego maleństwa lekarze podejrzewają
wodogłowie, zaczęła się seria koszmarnych nic nie dających badań i oczekiwanie.
popadaliśmy ze skajności w skrajność, i ta ogromna bezsilność....
Kiedy się urodził został zdiagnozowany jako dziecko z wodogłowiem powstałym na
skutek ubytku ciała modzelowatego. Będąc jeszcze w szpitalu nie bardzo
wiedzieliśmy z czym to się je i co to ma do czego. Jeden lekarz mówił tak drugi
inaczej, a dziś wiem że żaden nie miał racji. Do tych wszystkich problemów
Gabryś jest dzieckiem bardzo wiodkim pomimo 10pkt Apgar.
Kiedy skończył 1,5 miesiąca zaczeliśmy nasze pielgrzymki po lekarzach,
neurochirurg, neurolog itp. Gdy skończył 3 miesiące rozpoczeliśmy rehabilitację
która trwa do dziś. Niestety to byłoby zbyt proste gdyby skończyło się tylko na
tym, okazało się że Gabryś ma ogromne problemy ze wzrokiem (zanik niedorozwój
lub uszkodzenie nerwu wzrokowego). to był największy cios jaki na nas spadł.
Poszukując dobrych specjalistów trafiliśmy do Tęczy(stowarzyszenie Rodziców i
Dzieci niewidzących i słabowidzących w Warszawie) od listopada mamy profesora w
domu (okularki), jak również chodzimy na terapię widzenia (widzimy poprawę).
Wgrudzniu doszedł nam kolejny problem w postaci padaczki. Miniowi drgała
bródka, potem zaczeły sinieć mu usta i zostaliśmy skierowani na badania do IMiD
lek jaki dostaliśmy z dnia na dzień pogarszał stan małego. Do szpitala
poszlismy z nieznaczącymi incydentami raz na dwa tygodnie nawet rzadziej a
kiedy zaczęliśmy to leczyć ataki pojawiały się nawet co półtorej godziny. Nasza
pani neurolog nie była w stanie nam pomóc, trafiliśmy do dr Żardeckiej która
zaproponowała nam wstawienie kolejnego leku, w międzyczasie mały dostał
kolejnego ataku przy którym musiało interweniować pogotowie ratunkowe. Więc
podaliśmy ten lek. i udało się od 2 miesięcy nie ma, wszystko poszło troszkę do
przodu rehabilitacja kontakt gaworzenie - przy takim dziecku nie mozna dużo
wymienić ale kazda wypisana rzecz jest naprwdę czms wielkim
Piszemy bo chcieliśmy zasięgnąć opinii innych rodziców co jeszcze możemy zrobić
Gabrys jest rehabilitowany, ma terapię wzrokową, integrację sensoryczną, poza
tym logopeda okulista neurolog neurochirurg psycholog.
Czytałam cos o rehabilitacji w Bydgoszczy czy możecie dac znać coś więcej czy
to rzeczywiście taki dobry ośrodek i czy warto próbować

i najważniejsze pytanie czytałam że pomocne są masaże mamy możliwość skorzystać
z masaży na przepływy . Czy ktos miał z tym do czynienia?

Pozdrawiamy
rodzice Gabrysia



Temat: Pomoc dla Kubulka z TVN - pamiętacie?
Pomoc dla Kubulka z TVN - pamiętacie?
Drogie Mamy,
zapewne pamiętacie wątek dotyczące Kubunia z Łodzi i sprawy w TVN "Pod
napięciem"? Na forum wątek "zarchiwizował się" ale życie Kubusia toczy się
nadal. Załączam apel Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom PATKUB, które powstało
własnie po tym fakcie jak i nastepnych przypadkach maltretowania dzieci.
Bardzo Was proszę - potraktujcie sprawę poważanie i włączcie się do akcji.
List w oryginalej formie moge przesłać zainteresowanym na maila. Zapraszam
też na stronę SDP PATKUB.

www.patkub.com.pl/test

Szanowni Państwo!
Pod koniec 2004 r. Kubuś W. z Łodzi stracił mamę i pozostał pod opieką swego
ojca. Niestety, okrutny człowiek wielokrotnie bestialsko znęcał się nad
maluszkiem. W połowie stycznia 2005r. "ojciec" został zatrzymany przez
policję pod zarzutem znęcania ze szczególnym okrucieństwem. Stan Kubusia był
bardzo ciężki, najpoważniejsze były obrażenia mózgu. Po wielomiesięcznym
pobycie w szpitalu, kilku przebytych operacjach neurochirurgicznych i
straszliwych cierpieniach, stan Kubunia uległ nieznacznej poprawie. Oprawca
poczynił jednak tak straszliwe obrażenia, że w konsekwencji doprowadził m.in.
do utraty wzroku i słuchu. Na szczęście w czerwcu 2005r. okazało się, że
Kubuś słyszy, dzięki czemu kontakt z nim jest możliwy i wciąż się rozwija.
W połowie kwietnia 2005 r. sąd pozbawił "ojca" Kubusia władzy rodzicielskiej,
a chłopczyk do września 2005r. w klinikach Instytutu Centrum Zdrowia Matki
Polki (ICZMP) w Łodzi. Dopiero na początku września Kubunio został
przewieziony do Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego dla Dzieci w
Częstochowie.
Dzięki pomocy naszego Stowarzyszenia, dn. 16 lutego br. Sąd Rejonowy dla
Łodzi-Śródmieście ustanowił rodzinę zastępczą, w osobie cioci Kubusia, która
w 2004r. uratowała życie maluszkowi (zabierając pobite maleństwo do szpitala)
i przez cały czas opiekowała się Kubusiem. W dniu 21 lutego br. Kubuś został
przywieziony przez swoją mamę zastępczą do nowego mieszkania. Teraz Kubuś
jest otoczony troskliwością i miłością oddanej mamy, razem z którą na czas
nieokreślony pozostaje pod opieką SPD PATKUB.
Ze względu na utracony wzrok i inne przeszkody zdrowotne, Kubuś będzie
rozwijał się nieco wolniej niż jego rówieśnicy. Czeka go bardzo intensywna
rehabilitacja, która jest związana m.in. z ponoszeniem kosztów opłaty
rehabilitanta (50zł/godz.) oraz zakupu sprzętu rehabilitacyjnego. Na ten cel
są potrzebne znaczne środki, które ludzie o wrażliwym sercu mogą wpłacać na
konto Patkubu, koniecznie z dopiskiem „Dla Kubusia W.”:
Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom PATKUB
Bank PEKAO S.A. I/O Olsztyn
nr 06 1240 1590 1111 0010 0774 2939
Gwarantujemy, że każda wpłacona złotówka zostanie przeznaczona wyłącznie na
pomoc dla Kubusia, dla którego założyliśmy w 2005r. nasze Stowarzyszenie,
działające wyłącznie społecznie. W imieniu Kubunia i jego nowej mamusi
składamy każdemu Darczyńcy pełne szczerości podziękowania!

Z wyrazami szacunku,

Waldemar Dzwolak
Prezes Zarządu




Temat: moja historia
moja historia
Jestem nowa na tym forum. Chciałabym podzielić się z Wami własnymi
doświadczeniami. Na epi zachorowałam jak miałam kilka miesięcy, dostałam
drgawek na skutek wysokiej temp. około 40 stopni. Leczyłam się na
Czerniakowskiej. Miałam małe napady bez utraty przytomności. Jak miałam 15
lat moja neurolog postanowiła zaprzestać moje leczenie, bo jak stwierdziła
badanie EEG nie wykazuje żadnych zmian, a ja udaje bo chce przytulić się do
mamusi. Moja mama protestowała bo widziała moje ataki podczas snu.
Zakończyłam więc przyjmowanie lekarstw. W wieku 19 lat wyjechałam w celu
zarobkowym za granicę. Ataki nadal miałam, ale w dalszym ciągu bez utraty
świadomości. Któregoś dnia na ulicy dostałam dużego ataku, jak się ocknęłam
stała nade mną gromadka ludzi. Tak się zaczęły duże ataki, które zaczęły
występować z coraz większą częstotliwością. Starałam się nie poddawać, żyć
normalnie, szukałam pomocy u specjalistów w instytucie epilepsji w Brukseli,
ale za każdym razem EEG nic nie wykazywało. Nasilenie ataków miałam
przeważnie po pracy na przystanku, jak odpoczywałam. Choroba się nasilała,
dochodziło nawet do dwóch, trzech ataków dziennie. Przez ten cały czas
pracowałam, kupiłam sobie nawet mieszkanie w Warszawie, ponieważ zawsze
marzyłam o powrocie do Polski. Po kilku latach przez przypadek trafiłam na
wspanialego lekarza, dała mi na niego namiary w sklepie kosmetycznym
ekspedientka, która widziała mój atak. Mój lekarz zlecił mi rezonans, który
wykazał ognisko po prawej stronie mózgu. Z powodu, że moja epi była
lekooporna mój lekarz zaczął mnie namawiać na operacje. Niestety nie mogłam
jej przeprowadzić w Belgii, ponieważ nie byłam ubezpieczona. Po dziesięciu
latach wróciłam do kraju, poszłam na studia o których zawsze marzyłam. W
kraju też trafiłam na wspaniałego lekarza, który jak dowiedział się jak
często mam napady wziął mnie od razu na oddział. Po wszystkich badaniach na
neurochirurgii lekarze nie mogli podjąć decyzji o operacji bo badania które
mi zlecili nic nie wykazały, nawet rezonans, dopiero po okazaniu badań z
Belgii zadecydowano o operacji. Niestety my w Polsce nie mamy takiego sprzętu
a w samej Belgii są tylko trzy takie urządzenia. Mój lekarz zrobił wielkie
oczy jak zobaczył parametry mojego badania. Teraz minęło już trzy lata od
operacji, którą przeprowadził mi genialny profesor. Usunięto mi prawy płat
skroniowy wraz z hipokampem. Operacja się na tyle udała, że w trzy miesiące
po operacji zaliczyłam całą sesje w systemie poprawkowym. Teraz minęło już
trzy lata, wyszłam za mąż, dwa miesiące temu urodziłam prześliczną córeczkę,
zdałam też dyplom licencjata. Pisze to, żeby osoby chore nie poddawały się a
rodziny osób chorych proszę żeby ich nie zagłaskiwały. Ja wolałam codziennie
ryzykować i wychodzić bez obstawy, aniżeli żyć pod nadzorem w zamknięciu.
Każdy powinien umieć sobie radzić w życiu, osoba chora tym bardziej. Osobom,
które mnie pytały jak sobie z tym radze odpowiadałam, że epi to choroba,
która daje o sobie znać dopiero podczas ataku a w między czasie nie czuje się
chora tak jak przy grypie o której nie da się nawet na chwile zapomnieć
dopóki nie ustąpi.



Temat: Jak leczyć - Torbiele Tarlova?
Zwracam się do wszystkich z torbielami Tarlowa.....nie wiem czy to dobry pomysł ale może coś zrobimy dla nas tak dłużej nie
mozemy stac w miescu słysząc od lekarzy ze nic nie moga zrobi,ze to nie rak i z tym się zyje serwujac nam tylko leki p/bólowe
,które juz nie pomagaja.
To nie zycie tylko udręka z bólem korzeniowym i problemami fizjologicznymi.
wątpię czy prowadzone są jakieś statystyki i badania czy poruszany jest nasz problem na sympozjach i konferencjech...nie...napewno
nie bo tego nikt wyżej nie zgłasza i tym się nie przejmuje.Wychodzimy z gabinetów i dalej cisza.
Jeśli nie spróbujemy sobie sami pomóc bedziemy zyc w bólu i niewiedzy co dalej.
Pomyslałam wiec ze tu na forum jest nas kilka osób moze bedzie wiecej....są osoby młode i w wieku produkcyjnym,madre w
wykształcone wiec napiszmy moze list czy petycje czy prożbę oficjalną gdzieś wyzej ....do konsultanta krajowego
neurochirurgii,moze do ministerstwa niwe wiem może jeszcze gdzieś daję tylko pomysł i pomoge go realizowac.Każdy lekarz mówi co
innego nie wiemy jak się leczy i gdzie niech oficjalnie się wypowiedza.
załaczam urywek piśmiennictwa z 2001roku gdzie w Niemczech jużzajęli sie tym problemem...wiem Niemcy to nie Polska ale Europa
skoro do nas przyjezdzaja się leczyc....?
Nie wiemy cz w ogóle ten problem jest gdziekolwiek na zjazdach poruszany.....
ONI KAZĄ NAM ZY W BÓLU...
Odpiszcie moze co o tym myslicie? wiem ze na to potrzeba odrobiny wysiłku moze innych pomysłów i cierpliwosci bo to trwa ,ale
spróbowa warto bo stworzymy grupe której moze nie zignoruja bo o nas póki co chyba nikt nie wie.pozdrawiam Dorota
"Metody. W latach 1989 do 1999 główny autor operował dziesięciu pacjentów z objawami związanymi z obecnością torbieli Tarlova.
Wszyscy pacjenci byli poddani ocenie klinicznej w kierunku deficytów neurologicznych oraz odczuwania bólu za pomocą badania
neurologicznego i skali wizualnej, odpowiednio. Mielografia tomokomputerowa była wykonana u wszystkich pacjentów w celu oceny
opóźnionego wypełniania się torbieli. U wszystkich pacjentów wykonano laminektomię krzyżową z resekcją torbieli. Usunięty materiał
był wysłany do badania histopatologicznego.
Wyniki. U siedmiu (70%) z 10 pacjentów zaobserwowano całkowite lub znaczne ustąpienie objawów, przy średnim okresie obserwacji
31,7 miesiąca. Wszyscy z tej grupy pacjentów mieli torbiele o średnicy większej niż 1,5 cm, dające ból korzeniowy lub zaburzenia
kontrolowania potrzeb fizjologicznych. Trzech (30%) z 10 pacjentów nie doznało żadnej istotnej poprawy. Wszyscy ci trzej pacjenci
mieli torbiele o średnicy mniejszej, niż 1,5 cm, z bólem bez charakteru korzeniowego. Badanie histopatologiczne wykonane na
wycinkach od 8 pacjentów wykazało włókna nerwowe w 75% przypadków, komórki zwojowe w 25% przypadków, i cechy starego krwawienia u
połowy.
Wnioski. Duże torbiele (> 1,5 cm) i obecność związanego z nimi bólu korzeniowego znacznie korelują ze znakomitym wynikiem
leczenia. Torbiele Tarlova mogą być wynikiem wzmożonego ciśnienia hydrostatycznego i urazu.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amed.keep.pl



  • Strona 3 z 3 • Zostało znalezionych 201 wypowiedzi • 1, 2, 3