Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: fotki z gier





Temat: Zobaczcie zdjecia Kayah z "Dublerow" (sukienka)
powiem wam ze kasi(kayah)tez te fotki nie bardzo sie podobaly.ale ztego co wiem
ona tam gra corke mafiosa wiec mysle ze ta stylizacja jest ok wtym
wypadku.jutro ide na film to opowiem:)






Temat: ************Jaka skrzynka?
Dzieki Amon! Tylko ja nie za bardzo rozumiem tego technicznego jezyka. Komp ma
być dla mnie do domu gł. do siedzenia w necie, do przechowywania ogromnej
ilości fotek i paru gier, czyli pamięć musi być duża, prawda?






Temat: młodą, ładną, zgrabną chętnie poznam
a może euryku...
najpierw podeślij fotkę swoją żeby było wiadomo czy gra warta świeczki - takie
kupowanie kota w worku to wiesz, nie za bardzo.....

agick - członek jury




Temat: Zagadki - gdzie to jest (7)
JAk w kierkach
Były łatwiejsze rozgrywki - były trudniejsze.
Były 3 fotki - było 6.
teraz Rozbójnik - gra o wszystko.
;-)

pozdr.




Temat: Foto Bytom ;)
Yoanno,powinnas wyslac swoje fotki na konkursy,ta fontanna,
gra swiatel i cieni,ten mostek ujety tak ciekawie,masz talent :)



Temat: Home Entertainment 2003 San Francisco.
Dzięki za fotki.
Wavestream wygląda niesamowicie, przypomina silnik w układzie boxer, czy gra
równierz muskularnie ?




Temat: Czy ktoś to rozumie?
Fotki czytelne.Musimy cierpliwie poczekać na krok modera.Ale np. w
tym momencie u mnie wszystko gra i daty są normalne...
Niezłą kichę nam Gazeta robi.



Temat: Telefon
Dorka, wyluzuj, Grocha też. Fonek nie jest taki dżezi. Żaden full wypas. Co on ma? Fotek nie ma, kamry też. Dzwonki wysłać do kościoła. Tapety wiocha a gry geriatria. Emerytura techniczna.
=
To nie ja. To synek sąsiadów.




Temat: PROSZĘ O POMOC!!! W SPRAWIE SEt310
Kup sobie irde (25 zł)Działa bez problemów, przesyłasz do i z komputera dzwonki polifoniczne , gry , tapety i fotki.



Temat: Granice
za to fotki fajne mają...
www.sg.gov.pl/galerie/index.asp
...i gra muzyka, piersi do orderów się prężą...



Temat: ROGUE.PL nowa gra MMORPG via WWW-opinie
ROGUE.PL nowa gra MMORPG via WWW-opinie
Około miesiąca temu powstała nowa gra via WWW - Rogue. (www.rogue.pl)

Fotki są na stronie głównej wiec nie trzeba sie rejestrować, jakby kogoś nie
zainteresowało.

Jest to gra z seri MMORPG, wcielasz się w postać jednej z 5 ras, a następnie
przystępujesz do rozgrywki z innymi.

Jak wiadomo zdobywanie doświadczenia dla postaci jest częścią tego tupu gier.
W tej grze aby zdobyć doświadczenie możesz polować na potwory które się nawet
"respią", ale nie tylko, jest tez system player vs player, zwykła arena walk
nie jest może aż tak dobrze rozbudowana, ale za to kraina duchów już lepiej,
panują tam nieco inne zasady, można rywalizować z innymi, ale po przegranej
walce stracone doświadczenie przechodzi na rzecz zwycięzcy.
W krainie duchów można tez szukać przedmiotów które zazwyczaj się przydają.

W grze jest tez system questów, np. na dostęp do innych krain gdzie sa już
inne potwory niż w tych pierwszych. W grze występują skrole, przedmioty
zagadkowe potrzebne do questów

jeżeli chodzi o klasy i rasy to niżej sa statystyki:

Człowiek
Z poziomem bonus do:
siły - 5, zręczności - 15, hp - 35, mp - 20

Krasnolud
Z poziomem bonus do:
siły - 5, zręczności -10, hp - 40, mp - 10

Ork
Z poziomem bonus do:
siły - 20, zręczności - 10, hp - 40, mp - 5

Elf
Z poziomem bonus do:
siły - 10, zręczności - 15, hp - 30, mp - 20,

Troglodyta
Z poziomem bonus do:
siły - 20, zręczności - 10, hp - 30, mp - 15

Klasy

Mag
Regeneracja życia wynosi 10, a many 50 na minutę.
Wszystkie sztuki władania bronią dają tylko 10% całości.

Gwardzista
Regeneracja życia wynosi 40, a many 20 na minutę.
Władanie toporami daje 100% całości. Dystansowe tylko 10%, a pozostałe 70%.

Paladyn
Regeneracja życia wynosi 30, a many 30 na minutę.
Władanie mieczem daje 100% całości, pozostałe 70%.

Łowca
Regeneracja życia wynosi 40, a many 20 na minutę.
Władanie bronią dystansową daje 100% całości, pozostałe 10%.

Barbarzyńca
Regeneracja życia wynosi 50, a many 10 na minutę.
Dystansowe tylko 10%, pozostałe 80%.

Postać bez klasy regeneruje tylko 10 punktów życia i many na minutę. Wszystkie
sztuki władania bronią dają tylko 50% całości.

To zaledwie kawałek.. ciężko jest wszystko opisać najlepiej sprawdzić

www.rogue.pl

Zapraszam do pisania swoich opinii, czy może już jest ktoś to gra na drugim
serwerze?




Temat: Jak zmniejszyc....
Blue,
Heja,

Do zmniejszenia fotek potrzebujesz jakiegos programu do obrobki fotek. Pogrzeb
w "help" tego co dostalas z aparatem za "reduce picture size". To dosyc
podstawowo funkcja. Upewnij sie ze zapisujesz w formacie "jpg".

Zdjecia owszem mozna robic ze zmiejszona rozdzielczoscia od razu w aparacie
cyfrowym - ale to KOMPLETNIE nie ma sensu! To jest jakby kupowac bilet na
samolot i uzywajac go jednak jechac autobusem bo samolot zbyt szybko leci "a
cena nie gra roli". Aparaty kosztuja w zaleznosci od ich MAX. ROZDZIELCZOSCI.
Po co wiec bylo wydawac pare stowek?

A tak przy okazji: fota na 1 MB wcale nie AZ jest tak duza. Nie jest mala ale i
niezbyt duza. Twoja kolezanka jest do tylu technicznie. Odpowiada to typowemu
zdjeciu z aparaciku rzedu 3 megapixele - bez jego obrobki. (3.2 Mpx jest
napisane na aparacie?) Kompletna przecietnosc. Zacznij od tego, ze jesli fotka
z aparatu ma 1 MB to otworz ja w programie, ktory dostalas z aparatem i zapisz
pod inna nazwa. To pomaga (otwarcie i zamkniecie w programie do zdjec)
zwiekszyc kompresje bez zmany rozdzielczosci (Lolytko kompresja jest tylko
posrednio zwiazana z rozdzielczoscia!).
Fakt, ze do e-maili wystarczaja fotki pomiedzy 75 a 300 kb. Jesli jest to
jednak fotka z aparatu rzedu 4-5 megapixeli to 1 MB to jest superostra fota ale
juz i tak znacznie pomniejszona. Z 3 megapixelowego oznacza surowa fote prosto
z aparatu.
A dodatkowo: zdjecie z w miare dobrego aparatu z klisza jest pi razy drzwi
rownorzedne zdjeciu aparatem rzedu 8 Megapixeli - poki co dzisiaj sa to aparaty
za rzedu $1000! Oznacza to ze wszystkie inne-tansze aparaty cyfrowe robia fotki
gorsze lub o wiele gorsze niz przecietne aparaty na klisze. Jak wiadomo
cyfrowe - choc tanieja - sa duzo drozsze niz te na klisze. Za wygode
niebabrania sie w klisze - trzeba wiec placic: cena i jakoscia. Oraz takimi
klopotami jak te opisane n apoczatku tego watku.



Temat: Chodzi im o forsę, nie o dzieci!!!
Gość portalu: $tefan, Chicago napisał(a):

> Utworzyła się następna mafia o której już wiemy.
> Po mafii notariuszy i mafii adwokacjiej. Mafia przewodników. Hermetyczna i z
> nakazem ściągania haraczu. Dlaczego tylko 220 złotych za usługę? Teraz gdy
> wyłączność i zamknięty klan to możnaby i nawet 6,200.00 zł. Płacz i płać!
> I to w otoczce "troski o zdrowe, bezwypadkowe" zwiedzanie i zaszczepienie -
> jak to powiedział dyrektor TPN - miłości do piękna, miłości do gór.

Lobby zakopiańskie przewodników działa. Ilekroć jest coś grzebane w przepisach
turystycznych to są całe "pielgrzymki" w ministerialnych korytarzach z Zakopca
i promuje się na jedynych których te przepisy naprawdę dotyczą...

I tu daje się zauważyć, że przepisy są tak skonstruowane jakby jedynymi górami
w Polsce były Tatry. Np. przepis mówiący o tym że w Beskidach i Sudetach mają
prawo do prowadzenia wycieczek tylko przewodnicy zawodowi - to bzdura
uderzająca właśnie najbardziej w pasjonatów, nie traktujących tego zawodowo.
Przepis ten przyczynił się do zdławienia taniej turystyki młodzieżowej
prowadzonej społecznie przez nauczycieli i wychowawców.

Rozporządzenie Rady Ministrów nakazujące chodzenie wyłącznie z przewodnikiem
dotyczy wszystkich polskich pasm górskich. Wynika to chyba z tego, że nie tylko
gro społeczeństwa kojarzy góry wyłącznie z Tatrami, ale również nasi
ustawodawcy. A przecież pozostałe polskie pasma górskie mają odmienny
charakter - są o wiele bezpieczniejsze i niewiele jest miejsc, gdzie lawiny
zimą czy zlodzone płaty śniegu latem są typowym zjawiskiem.

Przepisy przyjmujące za granicę bezpieczeństwa 1000 m n.p.m. oraz granice
parków narodowych i rezerwatów przyrody są idiotyczne i potwornie szkodliwe dla
rozwoju turystyki na pozostałych terenach górskich. Na szczyty powyżej 1000 m
n.p.m. bez żadnego problemu wchodził już mój 5-letni syn (zobacz fotka:
poczta.pnet.pl/~zosia/fotki/na_sniezniku.jpg ). To śmieszne, że gdyby
była to zorganizowana grupa, to niezbędny byłby przewodnik. Wydaje mi się, że
tutaj rzeczywiście zwyciężył interes wąskiej grupy osób, która może na tym
nieźle skorzystać.

Okazuje się, że w grze o pieniądze nawet życie ludzkie nie jest żadnym tabu.
Parkowo-przewodnicka hucpa dobrze wykorzystała zimową tragedię pod Rysami jako
argument do wyeliminowania konkurencji. Szerzej o tym problemie:
ksp.republika.pl/nsz_list.htm




Temat: Chodzi im o forsę, nie o dzieci!!!
Gość portalu: Tramp napisał(a):

> "Następna mafia!" - tak na innym jeszcze forum zatytułował swoją wypowiedź
> na ten temat gość: $tefan, Chicago. Poniżej link.
>
> forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=67&w=6976999&a=6984086

Lobby zakopiańskie przewodników działa. Ilekroć jest coś grzebane w przepisach
turystycznych to są całe "pielgrzymki" w ministerialnych korytarzach z Zakopca
i promuje się na jedynych których te przepisy naprawdę dotyczą...

I tu daje się zauważyć, że przepisy są tak skonstruowane jakby jedynymi górami
w Polsce były Tatry. Np. przepis mówiący o tym że powyżej 1000 m n.p.m., oraz w
parkach i rezerwatach przyrody w Beskidach i Sudetach mają prawo do prowadzenia
wycieczek tylko przewodnicy zawodowi - to bzdura uderzająca właśnie najbardziej
w pasjonatów, nie traktujących tego zawodowo. Przepis ten przyczynił się do
zdławienia taniej turystyki młodzieżowej prowadzonej społecznie przez
nauczycieli i wychowawców. W to miejsce wlazły narkotyki, agresywne subkultury
i inna patologia. Czy to nie gwałt na narodzie?

Rozporządzenie Rady Ministrów nakazujące chodzenie wyłącznie z przewodnikiem
dotyczy wszystkich polskich pasm górskich. Wynika to chyba z tego, że nie tylko
gro społeczeństwa kojarzy góry wyłącznie z Tatrami, ale również nasi
ustawodawcy. A przecież pozostałe polskie pasma górskie mają odmienny
charakter - są o wiele bezpieczniejsze i niewiele jest miejsc, gdzie lawiny
zimą czy zlodzone płaty śniegu latem są typowym zjawiskiem.

Przepisy przyjmujące za granicę bezpieczeństwa 1000 m n.p.m. oraz granice
parków narodowych i rezerwatów przyrody są idiotyczne i potwornie szkodliwe dla
rozwoju turystyki na pozostałych terenach górskich, gdzie ona zamiera. Na
szczyty powyżej 1000 m n.p.m. bez żadnego problemu wchodził już mój 5-letni syn
(zobacz fotka: poczta.pnet.pl/~zosia/fotki/na_sniezniku.jpg ). To
śmieszne, że gdyby była to zorganizowana grupa, to niezbędny byłby przewodnik.
Wydaje mi się, że tutaj rzeczywiście zwyciężył interes wąskiej grupy osób,
która może na tym nieźle skorzystać.

Okazuje się, że w grze o pieniądze nawet życie ludzkie nie jest żadnym tabu.
Parkowo-przewodnicka hucpa dobrze wykorzystała zimową tragedię pod Rysami jako
argument do wyeliminowania konkurencji. Szerzej o tym problemie:
ksp.republika.pl/nsz_list.htm




Temat: ALF LEILA WA LEILA - HURGHADA(5*)
Właśnie wrociłam z bajkowych wczasów w Egipcie - hurghadzie. Spędziłam tydzień w
hotelu Alf Leila Wa Leila. Naprawde polecam serdecznie!
Po pierwsze: jest to hotel jak z baśni 1001 nocy ! Jakbuy pomniejszenie Egiptu1
Znależc tu można wszystko: sklepy , apteke, kantor, resteuracje, korty, fitnes
klub , jazdę konną i wiele innych... Przede wszystkim nie jest to zwykły prosty
moloch jak niektóre hotele 5 * - które wyglądaja jak wieżowce znane nam z blokowisk!
Ten hotel to prawdziwy pałacyk jak z bajki o Alladynie ! Typowa architektura
charakteryzująca klimat Egiptu - a chyba po to przyjeżdzamy tu by posmakowac
czegoś innego. największy vbasen - przepiekny!! Nie znajdziecie go w internecie!
Otworzono go ok 4 tyg temu! Moge przesłac fotki (kuchetko@wp.pl). Dlaczego
piękny - ponieważ to nie zwykjły kwadraciak czy okrągły basen - to bajkowo
urządzone "kąpielisko"- skałki, wodospady, mostki, jaccuzi...@ bary - jeden w
wodzie (siedzenia w wodzie przy barku, leżaki w wodzie), mozna grac w piłke
wodną - są bramki. W dzień wiele zabaw i animacji na basenie- aqua areobik ,
tańce, zabawy-albo poprostu gra muzyka. Wieczorem gra zespół przy tym basenie,
pięknie podświetlony. Pozostałe baseny są w internecie. Jeden jest dla dzieci -
cały mini kids klub, ze zjezdzalniami, hustawkami itp.
Wieczorem w hotelu równiez animacje , wystepy itp. Nie oznacza to ze jesli
chcemy odpoczac w pokoju to nam sie to nie uda! nic mylnego - w pokojach cisza i
spokój jesli sie chce. Jedzenie bardzo dobre, nawet dla najbardziej wybrednych ,
zreszta jest kilka resteuracji...Obsługa hotelu bez zarzutu.Sprzatanie bardzo
dokładne. Hotel ma 1 minus- ok 800-1000m od morza.ASle jezdzi co 30min bezpłatny
bus dowożący na plaże hotelu Dana Beach (5*). A skoro jestesmy przy tym hotelu-
ma 5 * a wcale nam sie nie podobał, zwykłe "kwadratowe" budynki, zwykły basen
kewadratowy i okrągły wylozony zwykłymi płyytkami
TAK WIEC JESLI KOMUS NIE ZALEZY NA BEZPOSREDNIM WIDOKU NA MORZE , TO POLECAM ALF
LEILE!
Dodam że niektorzy płaca 30 $ za to żeby przyjechac na wycieczkę do tego hotelu-
na pokaz folkloru - przedstawienie składające sie z pokazu tańców, opowieści o
historii egiptu itp (czas 4 h ) ( w hotelu znajduje sie cos w rodzaju amfiteatru
z pomniejszonymi zabytkami egiptu -sfinks, kolosy memnona itd )
Chetnie odpowiem na pytania. Pozdrawiam[B]



Temat: Różne do zamiany chłopiec z 1,5roku na 2 latka:)
Różne do zamiany chłopiec z 1,5roku na 2 latka:)
nie ma teraz kasy na kupowanie, wydatki idą na życie, a ciuszków mam
pozostałości z lepszych czasów, więc.... chętnie zamienię, kupowałam,
dostawałam, a za małe już na mojego synka, wybrałam rzeczy jesienne:
1/ spodnie długie z kieszeniami granatowe Carters, za małe i zostały
nieruszone, zupełnie nowe z metką, rozmiar 74
i dalej, używane, ale mało, bo większość z prezentów, a zawsze oszczędzam
takie rzeczy wszystko na rozmiar, z którego wyrósł mój synek, czyli tak na
74-80
2/ bluzka z dł rękawem, w paski granatowo, niebiesko, białe, przy szyi na
guziki, ta na 74
3/ bluza sportowa, czerwono granatowa, metka vittorio rosi young sport - tak
większa, ok na 84
4/ bluza też większa z kołnierzykiem, wyjściowa z kubusiem puchatkiem,
musztardowo-zielona, fajna, H&M, 3 guziczki
5/ jeśli wyjściówka, to też mam fajna koszulke w kratkę turkusowo-morska, z
krótkim rękawem,, na metce waterville, super jest
no i spodnie
6/ dzinsy, na gumkę, bojówki, metka denim casual
7/ ecru eleganckie, metka safari, styl podróznika, cudo z tą koszulką w
kratkę, super, z tyłu 2 kieszenie bojówki.
ciuszki stan super, prezenty od cioci z londynu, naprawdę fajne.
mogę coś dorzucić, mam jeszcze płaszcz pomarańczowy przeciwdeszczowy długi i
kaloszki fajne.
8/ fajne buty jesienne, sprawdzę rozmiar, chyba 22, potwierdzę
9/ czapę zimową granatową, fajna, bedzie widać na zdjęciu, z uszami królika
10/ jeszcze jedne dżiny metka piom rino na gumkę, gruby dżins, szerokie
nogawki
11/ trochę nieoglądanych, nowych, oryginalnych, płytek z gazet:
-franklin gwiazdkowy prezent
-rodzina pytalskich
-kopciuszek / księga dżungli
-najlepsze dobranocki: pies, kot i ...(7 bajek)
-prosze słonia
-najpiękniejsze bajki dzieciństwa: dziadek do orzechów, kiedy spełniają się
życzenia
-troskliwe misie
-wesołe przedszkole reksia/edukacyjna gra komputerowa
-jak wykurzyć smoga/edukacyjna gra komputerowa
-CD z piosenkami: Justyna Steczkowska i Paweł Deląg "mów do mnie jszcze"
-CD z piosenkami: Blue Cafe "Największe muzyczne odkrycie"

jutro umieszczę fotki.

zamienię na do uzgodnienia, dla Dwu latka
samochodziki samochodziki samochodziki samochodziki samochodziki
zabawki, edukacyjne , klocki
bajki, chłopięce książki
jakieś maskotki czy zabawki z bajek np. toy story itp

ja jestem spod warszawy (okuniew) ale bywam w Warszawie, wysyłka do
uzgodnienia przez obie strony jestem otwarta na propozycje, czekam na Wasze
maile, dziękuję z góry.
Agnieszka




Temat: fitness w Istanbule
Podobnie jest w Stambule Swietnie cwiczy sie nad samym morzem,
jezdze czasem rano na Buyukcekmece, gdzie sa trzy takie stacje do
cwiczen na przestrzeni kilku km i mozna polaczyc marsz z gimastyka
oraz wdychaniem jodu
Akcja instalowania tych urzadzen praktycznie na kazdym zielonym
skwerku w ciagu ostatnich 2-3 lat jest naprawde strzalem w 10. Jak
ktos napisal wyzej, fajnie wygladaja Turczynki w dlugich spodnicach,
czasem w butach na obcasach, wywijajace nogami na przyrzadach,
szczegolnie gdy wieje wiaterek Znalazlam jedna naprawde
rozczulajaca fotke - to znaczy ze ida zmiany na lepsze w tym temacie:
wowturkey.com/forum/viewtopic.php?p=447625
i tu
wowturkey.com/forum/viewtopic.php?t=33971&start=10
Oprocz tego jest wiele klubow fitness (wg mnie relatywnie mniej niz
w Warszawie), od luksusowych i drogich (w niektorych cena ustalana
indywidualnie, co we mnie zawsze wzbudza podejrzenia ) w centrach
handlowych i hotelach 5*, poprzez prywatne salony fitness urzadzane
np w willach - ceny umiarkowane, do normalnych, np. przy urzedach
dzielnicy. U nas miesieczny koszt to 70 ytl za jeden rodzaj zajec,
typu pilates, joga czy aerobic. Do 14 wstep tylko dla kobiet, potem
koedukacja.
Slyszalam tez, ze w niektorych bardziej tradycyjnych dzielnicach
kluby sa bezplatne, zeby tylko ludzie zechcieli sie ruszyc z domu.
To naprawde budujace, szczegolnie w Tr, gdzie nic za darmo nie ma i
mowi sie nawet, ze smierc kosztuje majatek...

Na pewno sport jest tutaj mniej popularny niz w Polsce, typu rowery,
narty czy rolki i sadze, ze jest to po prostu zwiazane z cena
sprzetu. Oprocz tego w wielu miejscach zabudowa jest ciasna i nie ma
miejsca na chodnik, a co dopiero sciezke rowerowa. Kierowcy to
osobna kwestia

Zbyt malo jest tez krytych basenow i niewiele osob potrafi plywac,
pomimo dostepu do 4 morz plus Bosfor, a te co sa, sa dosc drogie jak
na kieszen przecietnego Turka - ok. 20 ytl/os.
Ostatnio modne jest za to budowanie aquaparkow i latem organizowane
sa tam tez zajecia calodzienne dla mlodziezy. Ciekawostka jest, ze
bilety wstepu sa drozsze dla panow niz dla pan, a w niektorych
miejscach facetow bez pary nie wpuszczaja. Pewnie domyslacie sie
dlaczego

Futbol jest zdecydowanie najpopularniejszy, gra niemal kazdy i
wszedzie, wystarczy kawalek trawy i dwa kamienie za bramke, a chetne
do gry dzieciaki znajduja sie prawie natychmiast Starsi wynajmuja
profesjonalne boiska, czasem widze ze swojego okna swiatla i
grajacych, nawet o 1 w nocy
Mozna tez grac w tenisa, koszt 25-35 ytl/godz z instruktorem.




Temat: Nuno gomes
Gość portalu: Kleo napisał(a):

> Od 4 lat czyli od Euro 2000 jestem wielką fanką Nuno Gomesa, facet znakomice
gr
> a
> a do tego jest przystojny i skormny (nie jak Beckham, który uważa się za 7 cud
> świata)

Oczywiscie gdyby nie był przystojny taka wielka znawczyni PN nie zwróciłaby na
Ng uwagi. I skąd u licha wiesz, ze Beckham nie jest skromny i uważa się za
siódmy cud świata. Rozmawiałaś z nim, piszesz do niego, czy w Bravo Girl
przeczytałaś?

Niestey Nuni nadal jest niedoceniany, zwłaszcza przez Scolariego, który
> z niewiadomych dla mnie powodów uparł się na Paulettę, który na Euro04 nie
miał
> formy i po prostu Nuno bił go na głowę!!!

Jak NG jest taki wspaniały to dlaczego gra tylko w lidze portugalskiej, a jego
przygoda z Fiorentiną skończyła się katastrofalnie (i dla niego i dla klubu).
Chyba nie powiesz, ze każdy trener czołowych europejskich klubów nie poznał sie
do tej pory na tym Wielkim Talencie.

Nieznisze Scolariego bo przez jego
> pomyłki Portugalia przegrała Euro, a mieli szanse. Nuno powiinien graćod
> pierwszych minut, przecież gra znakomicie a jak Scolari dał by mu jeszcze
> pomocnika-drugiego napastnika-np. wspomnianego Paulette (bo tak go Scolarii
> lubi:P ) to wszystko potoczyłoby się inaczej,

Oczywiście wszystkiemu winien jest Scolari, bo zdobyli tylko II miejsce. Jakoś
nie zauważyłaś, że personalnie Portugalia miała kilka słabych punktów: Ricardo
w bramce (i nie wyskakuj, że piękniś Vitor Baia jest lepszy bo przez ostatnie 8
lat udowadniał jakie wspaniałe szmaty potrafi wpuścić), Andrade i Valente w
obronie, Rui Costa no i przede wszystkim napastnicy.

a tak to Nuno zamiast świętować
> swoje 28 urodziny (dzień po finale) wątpie aby humor mu dopisywał=(
> poruszając jeszcze dwie kwestie, dziwi mnie, ze Nuno nie wykupił jakis lepszy
> klub niż Benfica,

nikt w wielkich go nie wykupił (i nie wykupi) bo jest przeciętny i nic ponad to

oraz że tak mało jest zdjęć Nuno w sieci(Figo jest peeełno),
> moze Nuno jest wstydliwy i dlatego nie ma takich wystylizowanych fotek jak
Figo
> .
> serdecznie pozdrawiam fanów Nuno Gomesa jak i całej drużyny Portugalii
> Kleo



Temat: zaczynam panikowac- wy tez?
glowa do gory-jakos mozna to wszystko zalatwic i przezyc.17go wyszlam za maz i
tez mi sie wydawalo,ze zwariuje przed ta cala impreza,ale nie ma co pekac.a
teraz po kolei:
-alkohol i napoje-macie hurtownie gdzies w poblizu?jak nie,to zblizone ceny sa
w auchanie(nie ma sie co dac naciagac macro,bo ceny maja z sufitu);owoce-w
hipermarkecie;ciasta polecam z hali mirowskiej-kupuje sie cale blachy,sa
pycha,prawie jak domowe-ok14zl/kg;dekoracje-moze Wasza sala nie wymaga zbytnich
dekoracji?u nas obylo sie bez balonikow itp.u kolezanki dzien przed slubem
kuzyni nadmuchiwali baloniki.
-zdjecia mozecie dac w dniu slubu,bo po co wczesniej lapac kamerzyste
-podklady...hmmm nie wiem po co...przeciez to kapela gra,ktora powinna wiedziec
jak sie gra
-pierwszy taniec-moze bo jestes Ty..ladne i kapela nie powinna sie pogubic.
-fryzure najlepiej robic w okolicznym zakladzie-czesto maja tez panie od
makijarzu,manicuru,ew. mam namiary na pania od makijazu-calkiem,calkiem i cena
rozsadna
-rekawiczki kupisz wszedzie-np70-80zl w mlodej parze na swietokrzyskiej (w
innych sklepach za duzo nie oszczedzisz);buty tez moze w mlodej parze (200-
350zl) lub w sklepach firmowych rylko (170-200)-na chmielnej-od nowego swiatu-
lub na marszalkowskiej-za cepelia w strone pl.konstytucji
-stroj dla narzeczonego-polecam vistule np w wola parku jest sklep firmowy,maja
tam tez komplety-musznik i kamizelka(cena jak w salonach slubnych)
-z ozdoba samochodu tez nie ma co przesadzac.jak macie wynajety,to powinni dac
np wstegi (kwiaty mozna zamowic np pod hala mirowska-podjezdza sie z samochodem
i oni przypna bukiet czy cos)
-bukiet slubny (ale tez dla swiadkowej,bukiety dla rodzicow)mozna zamowic pod
hala mirowska-ja zaplacilam 150zl i bardzo mi sie podobal (najlepiej wyszukac
jakis bukiet w internecie i dac im fotke)
-oprawa muzyczna w kosciele-kazalismy organistce (ona tez nam przybrala lawki)
grac jak na wlasnym slubie:na poczatek cos tam zagrala,w czasie komuni bylo ave
maria,a na koniec tradycjnie marsz mendelsona i nie ma co kombinowac;
-z zaproszeniami pewnie chwile sie pobawicie,powodzenia!
powyzsze sprawy tez mnie meczyly,ale jakos dalo sie wszystko zalatwic.a jak juz
wszystko bedzie zalatwione,to zostaje Wam tylko dobrze sie bawic.pozdrawiam i
zycze wszystkiego najlepszego




Temat: Gminne przedszkole
czyżby mania prześladowcza?
skąd tyle nerwowości? o ile wiem radni z Mysiadła i Nowej Iwicznej
wybierani są z innych okręgów więc nie konkurują ze sobą o
wyborców. "Pan ROGOWSKI" od początku pisze pod tym samym nikiem i
sie nie ukrywa. Pan duom natomiast ma najwyraniej manię
prześladowczą i chyba lubi "przebieranki".

Bardzo dziękuję jednak duomowi za przytoczenie tych fragmentów.
Świadczą one o tym jak długa i ciężka jest praca do wykonani zanim
się coś osiągnie w gminie (od 2007 czyli ponad rok zabiegania) i jak
konsekwentnie i zespołowo trzeba się o to starać. I jak do obranej
strategi dobierać odpowiednią taktykę. Jeszcze raz dziękuję za ten
wybór.

Mnie nie chciało się szukać aż w tak odległych archiwach.
Ogranicczyłem się jedynie do sesji rady gminy już po zakupieniu
Foty. Więc żeby nie być gołosłowny: sesja z listopada 2008 - "Radny
Kania: kiedy i za jaką kwotę zostanie sprzedana nieruchomość
komunalna przy ul Tarniny?". A działo się to na tej samej sesji, na
której dopiero co zatwierdzono zakup Foty. Żaden inny radny aż tak
niecierpliwy nie był panie Kazmierzu.

Mam nadzieję, że sprawa Tarniny nie jest jeszcze przesądzona. Wobec
olbrzymiego deficytu terenów komunalnych i tak dużych potrzebach
(przedszkola, domu kultury, itp...), o każdy skrawek trzeba walczyć.
Póki co mamy Fotę (ok 3tys m2) i Tarniny (ok 2.5tys m2). Już sama
zamiana jednego na drugie jest korzystna (większa, lepsza
lokalizacja - przy parkingu). A jak to się mówi, póki piłka w
grze... gmina posiada obie nieruchomości.

P.S.
nie atakuję Mysiadła. Polemizuję jedynie najwyrażniej z radnym z
Mysiadła (choć pierwotnie nie zdawałem sobie z tego sprawy). To
kolosalna różnica. Proszę nie posuwać się do takich uproszczeń. Nie
nawołuję przecież by zamiast Tarniny sprzedać Myszkę. Możemy mieć
przecież i jedno i drugie. Dlaczego nie starać się o to razem.



Temat: turniej scrabble - dzis
... zadałem sobie trud i znowu coś ciekawego skopiowałem ze strony
www.gardenclub.pl:

Klub jest przeznaczony dla graczy, którzy muszą poddać się tym restrykcjom –
zasad poszanowania mienia oraz dbania o należyty wygląd stanowisk do gry.
Za wyraźne uchybienia w utrzymaniu czystości lub w przypadku zbyt głośnego
zachowania specjalny organ „sąd koleżeński” będzie udzielał: nagany, wręczał
żółtą kartkę lub w powtarzających się przypadkach „kartkę czerwoną”.

Sąd koleżeński powołany zostanie spośród stałych członków klubu, często
przychodzących na grę mających doświadczenie, szacunek i poparcie społeczne.
Interweniował będzie w sytuacjach tylko oczywistych.

Uprawnienia Sądu Koleżeńskiego:

„Żółta kartka” - wpis do akt klubowych bez konsekwencji wykluczenia.
„Czerwona kartka” - okresowe wykluczenie z członkostwa, w zależności od
przewinienia
kara od 1 tygodnia do 3 miesięcy.
Skreślenie z listy członków klubu – za powtarzające się czerwone kartki.

Dlaczego takie kary i tak ostre środki zapobiegawcze ?
1. Nad nami i wokół mieszkają lub śpią ludzie !!!.
2. Na terenie osiedla po godz. 22 obowiązuje cisza nocna.
Szczególną ostrożność należy wykazać wychodząc z klubu . Wszelkie pożegnania i
umawianie się na następny raz należy załatwić wewnątrz klubu lub dopiero po
opuszczeniu terenu osiedla.
3. Konsekwencje moralne i finansowe za hałas ponosi właściciel klubu.
4. Klub nie jest nastawiony na dynamiczną działalność zarobkową . Ma to być
prywatne miejsce spotkań przeznaczone dla kulturalnych hobbystów.

Pomimo tak ostrego i rygorystycznego regulaminu klubowego myślę, że znajdą się
osoby popierające taką formę aktywnego wypoczynku.

PS

Jak obejrzycie jedne z ostatnich fotek to zobaczycie tam takiego dużego
mężczyznę :-))) to ja




Temat: Opowiesci lasku oliwskiego
Basniowy swiat
Basniowy swiat
==============

W pamieci pozostalo mnie wiele wspomnien roznego
typu zawodow sportowych, jakie odbywaly sie na boisku
sportowym w Oliwie przy ul. Koscierskiej 3.

Caly tydzien i popoludniami trenowali lucznicy. Wedlug
opowiesci starszych ode mnie kolegow za pierwsza bramka
boiska sportowego do pilki noznej patrzac od strony ul.
Spacerowej usypany byl wysoki wal ziemny na wys. okolo
2 m. Zadaniem jego bylo przechwytywanie wystrzelonych
przez lucznikow strzal, ktore nie trafialy do celu. Na-
wet otrzymalem stara fotke tego walu. Musial byc on usy-
pany po 1945r, gdyz Oliwianka mieszkajaca do pol. 1945r
przy ul. Koscierskiej 1 p. Annemarie nie pamieta tej kon-
strukcji. Zawsze w kazda niedziele w poludnie odbywal sie
mecz pilki noznej klasy "C". Bylo duzo widzow, znajomych
i kibicow, zwlaszcza z obcych i czesto wrogich podworek.
Zawody sportowe fascynowaly nas wszystkich mlodych.

Gralismy byle jakimi pilkami. W naszym domu mieszkal trener
jednego ze znanych klubow sportowych Gdanska. Byl on stra-
sznym sknera i zawistna osoba. Wiedzialem, ze ma pare pilek
w swoim piwnicznym magazynku. Lecz on na moja prosbe o pozy-
czenie ktorejs z nich odpowiadal, ze sa one tylko dla wyczy-
nowcow. Zaczalem zbierac pieniadze ze sprzedazy zlomu, butelek
czy zoledzi. Prosilem wtedy jego, aby mnie sprzedal ktoras z
pilek. Lecz on byl nieugiety i twierdzil stanowczo, ze sa dla
wyczynowcow a ja sobie od gry nimi polamie nogi. No coz mur
nie do przebicia. Lecz poradzilem sobie.

Okienko do jego piwnicy bylo byle jak zabezpieczone no i wyru-
szylem na zwiady. A tam ....... a tam ujrzalem basniowy swiat
sportu. Przeszlo 100 pilek najrozniejszego kalibru, sprzet sportowy.
Wszystko to nie moglo byc prywatna wlasnoscia lecz "pozyczone"
z klubu. Tak wtedy to myslalem. No i jezeli on jako trener moze so-
bie w znanym klubie gdanskim pozyczac na "wieczne oddanie" to ja mo-
ge pozyczyc sobie ktoras z pilek na czas grania. I tak wedrowaly
pilki na wyprobowanie na boisko sportowe. Byly to piekne wegierki,
i lsnily soczysta zolcia. Az zal bylo ich uzywac. Ja wybralem naj-
czesciej te uzywane, gdyz trener-zbieracz moglby zorientowac sie,
ze ktos je inwentaryzuje. A on wogole sie nie orientowal, gdyz stan
ich posiadania w piwnicy wzrastal z kwartalu na kwartal.

I tak on mial narastajace zapasy nierejestrowane a ja moglem udawac
wyczynowca i to solidnego, gdyz obiekty treningu wracaly na swoje
miejsce. Nawet nakladalem na ich powierzchnie sztuczny kurz aby wy-
gladaly na nienaruszane.




Temat: AUSTRALIA POZDRAWIA sp13 na Jarach/Sloneczna
Zenku, Mirku - witam Was:)
Dzisiaj puściłam totka z Twoimi numerami Zenku, zobaczymy co z tego wyniknie:).
Piszesz o "nowej krwi". Masz takie szczęście:), może ktoś rzeczywiście do nas
dołączy, zapraszamy. Jakieś nowe wspomnienia, ciekawe tematy, znajomości.
Byłam dzisiaj na Starym Rynku krótko po godz. 13.00. Punktualnie o 13.13 w
oknie jednej z kamienic pojawił się mistrz Twardowski. Fajnie to wygląda.
Otwiera się okno, gra muzyka, snuje się dym i ukazuje się postać Jana
Twardowskiego który kłania się Bydgoszczanom, słychać również szatański śmiech.
Zrobiłam fotki, później podeślę.
Wracamy do jedzonka. Ciekawi mnie ta pieczona dynia. Jak ją się przyrządza?
Moja Mama robiła dynie w occie. Pamiętam, że gotowała ją chyba w małej ilości
wody, dodawała goździki i ocet. To było coś pysznego. Czasami kupię słoik z
dynią marynowaną, ale to nie to samo. Nie wyobrażam sobie zupy dyni, czy to
jest na słodko czy inaczej?:).
Kiedy jeździłam w wakacje na wieś (za Inowrocław), ciocia przygotowywała mi
moją ulubioną zupę - zacierkę (ale nie tę na mleku). Gotowało się ziemniaki w
kostkę, do tego robiło się z mąki i wody takie maleńkie kluseczki i wszystko
okraszało się boczkiem, słoninką z cebulką. Ale mi to smakowało. Niby takie nic
ale jaki smaczek. Kuzynka, kiedy przyjeżdżałam do nich, miała mi za złe - ona
nie cierpiała tej zupy a mój przyjazd powodował że była ona na obiad:) zupa
oczywiście a nie kuzynka:)))).
Poza tym, moja ciocia sama piekła chleb w piecu chlebowym. Chleb ten, nawet po
tygodniu smakował wyśmienicie. Z masełkiem własnej roboty i powidłami ....
niebo w gębie. Ojej, zrobiłam się głodna:).
To tyle na dzisiaj. Pozdrawiam ze słonecznej i od czasu do czasu zachmurzonej
Bydgoszczy - Ola
P.s. Magda, będziesz w "13" na Jubileuszu? Jeśli tak, to chyba zdasz
sprawozdanie Zenkowi i Mirkowi co? Pozdrawiam:)




Temat: Newsletter
Po międzynarodowych warsztatach architektonicznych "Platforma 03"

Maciej Miskiewicz 08-06-2004, ostatnia aktualizacja 08-06-2004 13:48

- Ten browar ma być takim punktem zapalnym, który rozpali całe Huby. Pomysły
młodych architektów pokazują, że można ten cel osiągnąć na kilka sposobów -
mówi Paweł Bober z Grupy Platforma

Międzynarodowe warsztaty architektoniczne "Platforma 03 - Browar Mieszczański"
trwały od 24 do 29 maja. Zorganizował je wrocławski zespół architektów Grupa
Platforma.

W zajęciach wzięło udział 31 uczestników z Polski, Czech i Holandii. Podzieleni
na siedem grup przygotowali koncepcje zagospodarowania Browaru
Mieszczańskiego. - Ale nie tylko. Zastanawiali się też nad tym, jak włączyć
browar w życie dzielnicy i uczynić z niego ośrodek integrujący lokalną
społeczność - podkreśla Paweł Bober.

Studenci, którzy brali udział w warsztatach, wysłuchali też wykładów m.in. o
historii browarnictwa, sposobach rewitalizacji obiektów poprzemysłowych i w
towarzystwie byłego dyrektora zwiedzili nieczynny od kilku lat zakład.

Warsztaty zakończyła publiczna prezentacja przygotowanych prac. Na planszach i
makietach widać, że młodzi architekci odważnie podeszli do postawionego przed
nimi zadania. W swoich wizjach browar przekształcili m.in. w centrum studenckie
z kafejkami, sklepikami i pracowniami, w centrum rozrywki z kasynem gier; w
kolejnej z prac pojawia się nawet kino na otwartym powietrzu.

Efekty pracy uczestników można oglądać w browarze do końca tygodnia. - By
obejrzeć wystawę, wystarczy przyjść do naszego biura w budynku administracyjnym
koło wejścia do browaru. Chętnie pokażemy to, co wymyślili nasi koledzy, i
podyskutujemy o wrażeniach - zachęca Paweł Bober.

NO JA TAM MAM TRZY ULICE DO PRZEJSCIA I JESTEM W BROWARZE ;) WYBIORĘ SIE CHYBA
JUTRO, ALE NIE MAM APARATKU CYFROWEGO, ANI SKANERA WIEĆ NA FOTKI RACZEJ NIE
LICZCIE :/ POZDRO! ADRIAN



Temat: Znowu sobie stjuninkowałerm samochód :)
Znowu sobie stjuninkowałerm samochód :)
Jak człowieka korci, to szuka co by tu poprawić (=zepsuć) w samochodzie :)
No i wymysliłem, że zainstaluję sobie ściemniacz lampki wewnętrznej. Jako, że nie lubię iść na łatwiznę, nie kupiłem gotowego w sklepie za 20 kilka zł, tylko poszedłem do sklepu elektronicznego, kupiłem parę oporników, tranzystory, diody i kondensatory i zacząłem lutować (to już w domu) - wg schematu jaki znalazłem na stronie na temat ...Skody Felicii :) Wszystko by było cacy, ale w jednym miejscu był błąd (tzn. lista tranzystorów obejmowała dwa npn, a miał być jeden pnp i jeden npn). Dziś kupiłem właściwy, przelutowałem i ...mam radochę, bo działa :D
W sklepie elektronicznym wprowadziłem w życie też drugi plan - zamiany podświetlenia wskaźników na białe diody. Do tej pory były klasyczne żarówki z zielonymi "kapturkami", tyle że gdy dwie żarówki się spaliły, kapturki były wręcz zgrzane z bańkami i nic się nie dało zrobić. Zarówki świeciły na mdło żółto, a mnie się zamarzyło białe podświetlenie - jak w nowej Corolli (do tego diody są praktycznie wieczne, więc odpada problem z wypalaniem się żarnika i wymianą żarówek). Kupiłem więc diody LED o najwyższej jasności, do tego oporniki (ważne, bo dioda ma ok. 3V i trzeba było z prawa Ohma dobrać oporniki, żeby zmniejszyć napięcie zasilania). Polutowałem, zaizolowałem, wszystko gra. Tyle, że po wsadzeniu do oprawek żarówek, dioda z opornikiem na nóżce wystawała za bardzo i miałem oświetlenie "punktowe" - weszły za głęboko i źródło światła jest za blisko tarcz zegarów. Dodatkowo, okazalo się, że kolor nie jest biały, tylko podobnie paskudny jak w VW :( Ponieważ nie zostawię tego tak, kupiłem dziś razem z tranzystorem diody zielone (też o max. jasności), przlutowałem oporniki tak, żeby mało wystawały i jutro zmieniam :)
Postaram się zrobić parę fotek podczas roboty i efekt końcowy (bo przed "tjuninkiem" zdjęcia mam).




Temat: Telefonik NOKIA 2100 ...
Telefonik NOKIA 2100 ...
Zamienie na 2 paczki pieluch Pampersy r.4 albo sprzedam za 130 zł.n Telefonik
ma sciagniety simlock, tylna czesc tam gdzie mozna wsadzic fotke jest
peknieta-jest to czesc plastikowa.Jednak nie wplywa to na funkcjonowanie tel,
obudowe mozna wymienic.Bateria trzyma ok.4 dni ale jest to uzaleznione od
czestotliwosci uzywania go.
Dane Aparatu:
Wbudowany spis telefonów na 100 pozycji
Wbudowane animowane, pełnowymiarowe wygaszacze ekranu
Wbudowane wygaszacze ekranu w postaci zegara cyfrowego lub analogowego
Kalkulator i przelicznik walut
Stoper i minutnik
Powtarzalny alarm
Funkcja przypominania
Antena wewnętrzna
Pełne specyfikacje

Rozmiar

Waga: 85,7 g
Wymiary: 105,5 x 44,2 x 20,7 mm, 77,7 cm3
Wyświetlacz

Podświetlany wyświetlacz o wysokiej rozdzielczości
96 x 65 pikseli
Wiadomości
Wiadomości tekstowe:

Łączone SMS-y
Czat przez SMS
Przewidywanie wpisywanego tekstu w kilkunastu głównych językach europejskich

Listy wysyłkowe:

Szablony do szybkiego i łatwego wysyłania wiadomości o wcześniej ustalonej
treści
Informacje obrazkowe: przesyłanie grafiki z tekstem do innych kompatybilnych
telefonów
Wysyłanie SMS-ów do wielu osób jednocześnie
Personalizacja

Tylna część obudowy umożliwiająca włożenie zdjęcia
Kolorowe obudowy Xpress-on™ z oddzielnym panelem frontowym i tylnym

Gry
Link5
Space Impact
Snake II
Dźwięki dzwonka

35 stałych dzwonków (liczba dzwonków zmiennych, komponowanych i pobieranych
zależy do dostępnej pamięci telefonu)
Połączenia

Szybkie wybieranie numeru: maksymalnie 9 numerów (klawisz 1 zawsze wybiera
pocztę głosową)
Powtórne wybieranie ostatniego numeru z listy wybranych numerów (wyświetlanej
po naciśnięciu przycisku wybierania)
Automatyczne ponowne wybieranie (10 prób)
Automatyczne odbieranie (tylko z zestawem słuchawkowym lub samochodowym)
Połączenia alarmowe pod numer 112 (numer ten jest dostępny tylko w niektórych
krajach) bez karty SIM i przy włączonej blokadzie telefonu
Połączenie oczekujące, zawieszanie połączeń, przekazywanie połączeń, licznik
czasu połączeń
Automatyczny i ręczny wybór sieci
Zamknięta grupa użytkowników
Wybieranie ustalonych numerów (możliwe są tylko połączenia z wcześniej
ustalonymi numerami)
Połączenia konferencyjne dla 6 uczestników (usługa zależna od sieci)
Działanie dwuzakresowe

Sieci EGSM 900, GSM 900/1800 w Europie, Afryce, Azji i Ameryce Środkowej.
Automatyczna zmiana zakresu częstotliwości
Tryby HR, FR oraz EFR




Temat: Fotoradary
Nie napisałem wyraźnie, że chodzi mi o ruch miejski. Moje stanowisko jest niezmienne. Moge je tylko szcegółowo rozwinącv, ale mógłbym zanudzić.
Podam jedynie, zielopna fala jednak coś daje, bo jadąc za szybko, wjadę na czerwone i będę musiał stać, zakładając, że inni dadzą mi się wyprzedzić, bo nie wszędzie mamy po 4 pasy :-)

Co innego teren 'otwarty'.
Tutaj już tak stanowczy nie jestem, chociaż też uważam taką zabawkę w obecnym systemie prawnym za lekkie nieporozumienie. PO prostu kto inny dostaje kasę (wojewoda) a kto inny ponosi koszty całej tej biurokratycznej zabawy (głownie policja, która jeździ i szuka kierowcy, zamiast wykonywać normalne czynności operacyjne). Dopóki nie będzie radykalnej zmiany przepisów, fotoradarom mówię NIE.
Chcesz się przekonać, czy mam rację ? "Zrób sobie" taką fotkę, najlepiej samochodem kolegi, który akurat od paru miesięcy jest w Anglii. Jak już do Ciebie dotrze w końcu policjant, odmów przyjęcia mandatu i zażądaj skierowania sprawy do sądu grodzkiego. Potem usiądź i policz osoby i czas potrzebny na ukaranie kierowcy. Przypominam, że mandat w swej istocie jest bezkyskusyjny , bo zamiast 50 miałeś 75 km/h. Życzę miłej zabawy a koszty tej zabawy poniesie podatnik.

I tak przy okazji; coś mi tu nie gra. Skoro jeździsz 110 tys km rocznie (oliczając tylko niedziele bez urlopu - dziennie wychodzi +/- 350 KM) , to nie wciskaj mi kitu, że jeździsz zgodnie ze znakami. Chyba że nie śpisz w domu lecz w samochodzie na poboczu i masz bardzo wyrozumiałego szefa, który przymyka oko na Twoje spóźnienia. Nie pragniesz też zastać żony czy dzieci, które jeszcze (po powrocie) albo już (przed wyjazdem)nie śpią. Jeszcze jakaś higiena, jakieś życie towarzyskie i parę innych czasochłonnych drobiazgów... he! he! he!.




Temat: Przygody w szpitalu
Przygody w szpitalu
Moj brat cioteczny po grze w gre zespolowa mial opuchnieta noge. Pojechal do
Szpitala Dzieciecego i dostal szyne. Po kilku dniach (czyli wczoraj) noga
opuchla i pojechalismy moim autem okolo 20 na Zolnierska. Pierwsze wrazenie
to proba wejscia na 1-nej nodze na 1-sze pietro szpitala. Udalo sie po pewnym
czasie. Potem, caly czas na 1-nej nodze, udalo sie dotrzec pod gabinet. Tam
pan doktor oburzony stwierdzil, ze trzeba trzeba bylo trzymac noge w gorze i
uzywac kul (oczywiscie przy pierwszej wizycie nikt o tym nie powiedzial).
Zostalismy odeslani pietro wyzej na zrobienie fotki. na uwage o mozliwosci
uzycia wozka pani w fartuszku zrobila glupia mine i odeszla. Na szczescie
pani z ekipy sprzatajacej powiedziala nam, ze jest winda w szpitalu i troszke
poinstruowala jak ja uzyc. Zronbilismy zdjecie i zjechalismy na dol. Byl
ponowny gips i do domu. Zapytalismy sie o kule, ale nikt na dyzurze w
szpitalu nikt nie pootrafil powiedziec gdzie takie kule mozna dostac. Podobno
sa gdzies na Jarotach, a najlepiej to zadzwonic do szpitala rano to moze
ktos bedzie wiedzial. Nastepnie udalo nam sie dotrzec do auta i w
konsekwencji do domku.

Podsumowujac mozna stwierdzic, ze obsluga szpitala miala miny jak synowie
Husajna gdy zobaczyli Amerykanow za oknami. {Prawde mowiac to chybva robili
nam laske, ze nas przyjeli. Jakakolwiek pomoc z ich strony nie istniala i pop
prostu mieli na w du..pie.

I po co cale te prostesy,ze nie ma kasy, ze bieda? Nie do wszystkiego sa
potrzena pieniadze. Czy w szpitalu nikt nie wie gdzie sa kula, czy nie mozna
ich pozyczyc na kilka dni, czy nie mozna na kwadrans uzyczyc wozka
inwalidzkiego? Przeciez go nie ukradne.

Zlodzieje!!!




Temat: Przekonajcie mnie do Linuxa
"Zreszta sam Matthew Szulik, prezes Red Hat Inc. - producent najpopularniejszej
dystrybucji Linuksa powiedzial (nie az tak dawno), że Linux musi jeszcze
dojrzeć, nim zacznie przedstawiać konkretną wartość w roli stacji roboczej dla
użytkowników domowych."

najpopularniejszą obecnie dystrybucją linuxa jest Mandrake (wg distrowatch.com) - co pisze nie po to by wytknąć, ale dlatego, iż pozycja Mandrake (RedHat jest 10-ty) nie jest przypadkowa: ten system zbliża się wielkimi krokami do ideału: tani i przyjazny cymbałom (jak ja! - słowo "cymbał" oznacza każdego nie-informatyka, który komp traktuje jak użyteczne narzędzie do pracy);
praktycznie dla mnie system MDK10 jest 95 proc. funkcjonalny.
te 5 proc. wynika z trudności (nie "niemożliwości", lecz "trudności"!) instalacji skanera jaki posiadam pod linuxem.
właśnie sprzęt, a nie system, jest problemem: producenci peryferiów piszą drivery tylko pod windows (w większości, bo taki HP juz się ocknął!), i stąd przewaga tego "cudnego" systemu; podobnie jest z grami,słownikami, kursami językowymi - producenci znają tylko jeden system.
oczywiście indywidualnego użytkownika to nie obchodzi, nie będzie rezygnował np. z gry dla idei - ale objawem zmniany sytuacji jest coraz częstsze instalowanie 2 systemów na kompach.
pozornie wydaje się to niecelowe - ale jest wbrew przeciwnie: od czasu jak mam Mandrake, nie boję się jakichkolwiek zawieszeń czy usterek windy (którą trzymam TYLKO z powodu skanera i słowników obcojęzycznych) - zawsze poprzez MDK mam bezpieczny dostęp do portycji windowych i tam zgromadzonych dokumentów.

już pomijam całą sprawę ilości darmowego oprogramowania linuksowego i jego funkcjonalności: w windzie np. do dziś nie mogę odtwarzać dvd, bo stale jakichs tam bibliotek brakuje - w MDK po 20 minutach instalacji CAŁEGO SYSTEMU I WSZYSTKICH POTRZEBNYCH MI APLIKACJI filmy dvd oglądam od razu, fotki z cyfraka przetwarzam od razu w Gimpie, piszę od razu teksty w OpenOffice itp.itd.



Temat: Kontrole na tatrzańskich szlakach
Jestem przeciwko pazernej przewodnickiej hucpie
Gość portalu: Basia napisał(a):

> Ale w takim razie dlaczego wybierać się z uczniami od razu w Tatry ?
> Jest w Polsce tyle innych pięknych miejsc - np. Jura Krakowsko -
> Częstochowska,

Zgadza się. Wszędzie może być pięknie. Ale to nie góry.

> Tymczasem wszyscy chcą organizowac wycieczki tylko w Tatry i do Zakopanego.
> Tylko zę samodzielne zorganizowanie wycieczki, załatwienie noclegów, autobusu
> wymaga trochę pracy, a wiekszości nauczycieli się nie chce. Oni wolą miec
> wszystko gotowe, a często dostaja również "delegacje" od biur podrózy, w
> których wykupują wycieczki.

Ci, których na to stać, załatwiają wszystko przez biuro turystyczne łącznie z
przewodnikiem, którego biuro obowiązkowo przydziela. A tu chodzi o turystykę
społeczną i prowadzenie pozalekcyjnej pracy wychowawczej z młodzieżą. Piszesz o
czymś zupełnie innym.

> Podkreślam większości, nie wszystkim.
> Na szczęście są jeszcze nauczyciele pasjonaci, którzy potrafią dobrze
> zorganizowac wycieczkę a przy tym nie przekraczają przepisów prawa.

Ale też nie pokazują dzieciom najpiękniejszych zakątków polskich gór. Przepisy
obowiązujące w Tatrach i wzorowane na Tatrach rozciągnięto bowiem na całe
polskie góry.

Rozporządzenie Rady Ministrów nakazujące chodzenie wyłącznie z przewodnikiem
dotyczy wszystkich polskich pasm górskich. Wynika to chyba z tego, że nie tylko
gro społeczeństwa kojarzy góry tylko z Tatrami, ale również nasi ustawodawcy. A
przecież pozostałe polskie pasma górskie mają odmienny charakter - są o wiele
bezpieczniejsze i niewiele jest miejsc, gdzie lawiny zimą czy zlodzone płaty
śniegu latem są typowym zjawiskiem.

Przepisy przyjmujące za granicę bezpieczeństwa 1000 m n.p.m. oraz granice
parków narodowych i rezerwatów przyrody są idiotyczne i potwornie szkodliwe dla
rozwoju turystyki w pozostałych grupach górskich. Na szczyty powyżej 1000 m
n.p.m. bez żadnego problemu wchodził już mój 5-letni syn (zobacz fotka:
poczta.pnet.pl/~zosia/fotki/na_sniezniku.jpg ). To śmieszne, że gdyby
była to zorganizowana grupa, to niezbędny byłby przewodnik. Wydaje mi się, że
tutaj rzeczywiście zwyciężył interes wąskiej grupy osób, która może na tym
nieźle skorzystać.

Okazuje się, że w grze o pieniądze nawet życie ludzkie nie jest żadnym tabu.
Parkowo-przewodnicka hucpa dobrze wykorzystała zimową tragedię pod Rysami jako
argument do wyeliminowania konkurencji. Szerzej o tym problemie:
ksp.republika.pl/nsz_list.htm

> szczęście obydwaj moi synowie trafili na takich.

Mój syn też. Teraz ten chłopiec z tamtej fotografii jest już dorosły i jako
instruktor harcerski by nie mógł zorganizować obozu wędrownego z harcerzami w
naciekasze zakątki polskich gór i samodzielnie go prowadzić, choć kiedyś
instruktorzy ZHP robili to z powodzeniem, i ta forma pracy z młodzieża
doskonale się sprawdała. Komu to więc przeszkadzało? Ano przewodnickiej hucpie
potwornie pazernej na pieniądze.

Lech




Temat: Wszystkich Świętych
WSZYSTKO O "12"
Pamietam czasy jak na
> 2,11,12 jezdzily sobie 4N oraz 105-tki z szybkami. BTW linia 12 tez mi
> pasowala. Ale do rzeczy.
> Jest cos jeszcze takiego jak podstacje transformatorowe (chyba tak sie to
> nazywa) i pamietam jak remontowali al. Pokoju. Wszystkie linie do Huty
puscili
> przez Mogilska i wszystko sie "wysypalo". Tramwaje staly pieknie w korku a
> nadzor ruchu pilnowal pozniej zeby na odcinku Wieczysta - Polfa nie znalazlo
> sie czasem za duzo pociagow tramwajowych. Wydaje mi sie ze przy takim natloku
> linii na ul. Basztowej mogloby sie rowniez cos takiego przytrafic. Ale to sa
> tylko moje dywagacje, moze poprostu w MPK pracuja sami mlodzi ludzie, ktorzy
> moga sie czesto przesiadac.
>
> :-)
> pdr Krzysiek

Czołem Krzysiek
Wydaje mi się, że mam teraz do czynienia z konkretnym gościem, zatem odpowiem
całkiem poważnie (jak na mój wiek przystało). Rzeczywiście doczepiłem się
tej "12" bo historia z nią związana (a właściwie jej likwidacją) oburzyła mnie
najbardziej. Po reformie w 1999 linia "12" nie zaistniała w ogóle na nowej
trasie (tylko wariant do Wieczystej). Zatem tak naprawdę nie wiemy jak dużo
osób z niej korzystałoby. Przypuszczam, że w wariancie koło Filharmonii
zdecydowanie mniej niż przez Basztową. Decydenci dodatkowo wykorzystali fakt,
że z powodów remontu i ją zawieszono nawet do Wieczystej. Długo jej nie było i
w sumie do ostatniej chwili nie było wiadomo co z nią zrobią. Jak już coś
takiego miało miejsce, że nie było wiadome, to ja mogłem się tego spodziewać co
jest teraz. Przede wszystkim wkurzyła mnie koncepcja zmiany trasy i jej
skrócenia, po drugie wydano kasę na badania, których w przypadku "12" nie dano
nawet sprawdzić. W internecie jest fotka "12" (wagon 265) pod Bagatelą, gdzie
raczej powietrza w wagonie nie było za bardzo widać, bo 80% "stodwójki" była
zajęta przez pasażerów.
(i tutaj pytanie do Ciebie, czy Ty to Ty, czyli ten miłośnik tramwajowy mający
stronę www.psmksm czy jakoś tak, jeśli tak to pozdrawiam i strona jest fajna -
nawet u Ciebie jest ta fotka 102-ki na "12", może masz więcej fotek tramwajów,
jak tak to umieść je, lubię czasem takie przyziemne sprawy oglądać, poza tym
dużo informacji o składach można u Ciebie przeczytać - ja tam lubię wiedzieć
jak tam się reklamy mają - jak je zmazują albo malują nowe - lubię to drugie,
bo jak powtarzałem wielokrotnie niebieskie tramwaje są do d..y, poza ty reklama
to KASA !!!)

Twoja sugestia o transformatorach itp. Kiedyś przecież na Basztowej jechały
3,4,5,7,12,13,15,19,40. Teraz 2,3,4,5,13,14,15,19,24. Ta sama ilość tramwajów i
jakoś sobie dawały rady. A niemal wszystkie prócz 12 co 15 minut. A teraz
2,14,15 jadą co 20, reszta co 10. Zatem na to samo wychodzi, albo nawet mniej.
Jestem pewien, że "12" nie zakłóciłaby rytmu a pomogłaby, bo do Bronowic jest
wieczny ruch.
Jeden z młodzieńców (chyba niejaki Pawlaczek) zarzuca mi brak zdecydowania co
do pasażerów, że niby raz piszę o studentach, a raz o starszych osobach.
Przecież "12" jest dla nich wszystkich. Starsi często jadą na cmentarz, młodsi
na uczelnie. Zatem wszystko gra.
W Gazetach było wiele pism sprzeciwu od jednych i drugich o zawieszeniu "12".
Ale wszyscy co decydują mieli ich głęboko gdzieś.
I to mnie najbardziej irytowało. Od dawna "12" cieszyła się tą samą
popularnością i było OK. Wystarczyła chwila przerwy i wykorzystano to.
Wiem, że to mało prawdopodbne, ale gdzieś tam wiem, że powrócę kiedyś do tej
podróży sentymentalnej z numerem "12" (np. jak będę w zarządzie ZDiK)



Temat: CHAMSTWO w galerii ZPAF - nowa wystawa
TOMPAC przywołał moją fotografię z komentarzami...
Ponieważ TOMPAC przywołał moją fotografię z ONEPHOTO pozwalam sobie na użycie
przycisków CTRL+C - CTRL+V

********** następna opinia **********

Całokształt bardzo (niektóre mniej, inne bardziej). Patrząc na stare ikony
przypomniałem sobie kilka ciekawych prac. "Droga bajeczna" przez ponad miesiąc
witała mnie po każdym uruchomieniu komputera.
:-)

********** następna opinia **********

Przyjmij życzenia...
Dwa lata temu też miałeś taki apel do oceniających!...
Popieram radę darjaka: po co szufladkowanie? Robisz bardzo udane fotki... (Ja
np. chcę być wszechstronny!... Wiem, że w ten sposób nigdy nie będę robił
mistrzowskich fotek w jakiejś kategorii... Ale godzę się z tym...)
Chyba, że chcesz być zawodowcem! :-)

********** następna opinia **********

Wszystkiego nalepszego!!!!!!
Mnie najbardziej podoba się Droga bajeczna i to ostatnie zdjęcie! Cudeńka...ale
fotografuj wszystko co Ci się podoba!!!!

********** następna opinia **********

Serdeczności. Pozdrawiam

********** następna opinia **********

sto lat i sto lat to razem 200!
Zyczę Ci wszystkiego według potrzeb!
co do fotek to większość jest wery najs.
Kierunek rozwoju w Twoim przypadku to ograniczenie.
Trzaskaj ile wlezie...
zazdroszcze też takiej wielości aparatury jaka
przewija się pod fotografiami.
pozdrawiam.

********** następna opinia **********

28 świeczek-chciałbym mieć tyle :-)

********** następna opinia **********

samych przyjeności życzę Tobie
kierunek fotografii?a dlaczego chcesz się zaszufladkować?
pozdrówka

********** następna opinia **********

sto lat :)

********** następna opinia **********

wszystkiego najdluzszego :)

btw: co do kierunkow, to ja tam sie nie znam, ale chyba masz pecha, bo w wielu
jestes dobry :-P

********** następna opinia **********

btw2: 24 kwietnia to strasznie fajny dzien na urodziny moim zdaniem :)

********** następna opinia **********

Dużo wiary Ci życzę we własne siły i wytrwałości. Jak każdy z nas musisz dużo
pracować...oceny przyjdą z czasem

********** następna opinia **********

Wszystkiego najnajnajnaj, a co do fotografii to egzystor ujął to idealnie :)

********** następna opinia **********

przepraszam za błędy, ale mam błędny dzień ... i pędzę ...

********** następna opinia **********

Wszystkiego najlepszego :) A w którym kierunku powinna pójść fotografia, to sam
powinieneś czuć. Pozdrawiam :)

********** następna opinia **********

Wojtku, w wolnej chwili postaram się coś więcej napisać, ale dzisiaj przyjmij
tylko serdeczne życzenia, zdrowia przede wszystkim, dużo optymizmu i wairy, w
siebie ... w innych ... w przyajźń i miłość ...

********** następna opinia **********

myślę, że się nie pogniewasz jeśli zadedykuję Ci teks napisany przeze mnie
bardzo dawno temu na temat :moich urodzin",
piszesz "aż 28 świeczek ..." :) moich byłoby tyle że tort musiałby być
przynajmniej 1/3 większy ... :)

Dzień urodzin.

Pamiętam dzień swoich urodzin.
Było ciepło.
Wszyscy byli weseli.
Jedli. Pili. Palili.
Tylko ja,
małe, ogłupiałe dziecię,
nie cieszyłem się z nimi.
Byłem zbyt mały,
aby zrozumieć sens tej gry.
Dziś jestem już dorosły,
lecz wciąż nic nie rozumiem.

***********************************

Ale się dowartościowałem !!! pewnie was nieźle zdenerwowałem tymi cytatami :-
)))

"Jak jesteś pieniacz na 100% to Cię nie powieszą" Próbowałem w garniturze i
białych rękawiczkach - nie dało się. Teraz na nogi założe gumiaki bo muszę się
tak jak mówisz "dostosowywać" do otoczenia. Wparuje na otwarcie wystawy ze
snopkiem siana - dostosuje poziom.

Chciałem przeprosić za ten garnitur który noszę.



Temat: KTO WYGRA AUSTRALIAN OPEN ?
Gość portalu: surfer67 napisał(a):

> Rybb i Maciej!!))))...tak naprawde to o co Wam chodzi?))))...proponuje
> zaprzestanie malomiasteczkowej wojny, a skoncentrowanie sie na tenisie,
> rozumiem, ze sie nim pasionujecie))))obydwoje macie troche racji...siostry
> Williams sa obecnie klasa sama w sobie, bez watpienia dwie najjlepsze
> tenisistki w WTA,....a z drugiej strony zgadzam sie troche z Maciejem...bo w
> tym bialym jak dotychczas sporcie widzialem dyskretna niechec bialej
wikszosci
>
> do sukcesow siostr Williams....przyklad turniej masters Indian Wells-2001.
> Mialem jednorazowa moznosc stycznosci z Serena.....byla bardziej niz
mila....o
> jej siostrze nic nie wiem, jesli chodzi o osobisty kontakt, jednak proponuje
> Wam nie wypowiadanie zdan na ich temat na podstawie medialnych przekazow)))
> Odnosnie "lysego"...to z tego co wiem jest to tytan pracy i treningu...i
> szanuja go w poludniowych stanach + Nevada za pelny profesionalizm. Odnosnie
> Samprasa, to prosilbym o mniejsze skoncentrowanie sie na brukowej prasie, a
> raczej docenienie umiaru i klasy)))...Mialem z nim osobisty kontakt podczas
> turnieju Masters- Indian Wells-2002...nie moge wyrazic wystarczajacej ilosci
> komplementow.....klasa facet....obsrwowanie jego treningu bylo prawdziwa
> uczta..a zdjecie z nim jest od tego czasu moja ulubiona fotka...
> Pisze to po ogladnieciu finalu Australian Open 2003....siostry daly pokaz
jak
> powiniwn wygladac tenis 21-go wieku....zazdrosnym powinna opasc
szczeka...ci ,
> co chca sie czegos nauczyc radze kupic tape)))...reszcie prawdziwych fanow
> tenisa zycze podobnych chwil....a tenisowym polemizujacym pogogy
> ducha))))).....pomyslcie, ze czeka nas jeszcze final meski...jutro))))

przepraszam.
ta klotnia przeniosla sie z innej czesci forum (mianowicie z gospodarki) i nie
ma wiele wspolnego z tenisem... swoja droga doszlismy chyba do minizgody, bo
cos ostatnio na siebie nie napadamy.

swoja droge niestety zadnych z wymienionych gwiazd osobiscie nie spotkalem
(choc spotkalem swego czasu Ferreire), wiec pozostaje mi swoje preferencje
bazowac na przekazie medialnym (kieruje sie wylaczniem zachowaniem zawodnikow
na boisku, a brukowcow nie czytam). stad lubie sposob gry Agassiego jak i
Safina. nigdy natomiast nie fascynowaly mnie gwiazdy bazujace swoja wielkosc na
sile serwisu (Iwanisevic, Roddick, do pewnego stopnia Sampras), mimo tego ze
swoja gre takze zawsze na tym bazowalem. po prostu wolalem zawsze Agassiego od
Samprasa... wiec zaczelem go nie lubic, bo, cholera, w kolko okazywal sie w
sezonie lepszy od lysego :)). swoja droga okolo 50% sympatii do graczy jest
wynikiem czynnikow pozatenisowych (jak tu nie sposob lubic El Aynaouiego po
blazenadach w meczu swojego zycia?)... stad niechec do Williamsow jest
spowodowany wylacznie czynnikami pozatenisowymi (bo to ze sa no1 jest
niezaprzeczalne, choc Clijsters niedlugo chyba doszlusuje do nich). antypatia
moja wzbudzaja teoretycznie malo istotne elementy ich zachowania jak sposob
cieszenia sie z kazdego meczu (jest w tym cos az nazbyt sztucznego) czy wywiady
po przegranych meczach gdzie nawet nie potrafily pogratulowac przeciwniczce i
stwierdzic, ze ich przegrana byl wynikiem gry przeciwniczki. zazwyczaj
stwierdzaja ze przegrana jest jeno skutkiem wlasnych bledow (sprawia to
wrazenie ze mecze rozgrywaja same ze soba, a ta osoba po drugiej stronie siatki
jest nieistotna). tego typu wywiady Sereny widzialem juz dwukrotnie... Venus
nigdy z takim brakiem szacunku nie slyszalem zeby mowila o rywalkach skad
starsza siostre darze wieksza sympatia.

o rasizmie w tenisie dobrze mowisz... wciaz czekam na pierwszych czarnych
tenisitow z RPA (nie bojta sie - nadchodza; niedlugo no1 golfista na swiecie
bedzie uroczy hodowca bydla z plemienia Xhosa - jeszcze tylko troche lat az
opusci szeregi juniorow). atak na mnie, ze niby nie lubie Williamsow bo sa
czarne jest bezzasadna... no i wlasciwie tylko tyle chcialem powiedziec.

pozdr.



Temat: agroturystyka w Karkonoszach!
Zdjęcia przeslę wieczorkiem!
Odpowiadam na pytania:
za nocleg + śniadanie (obfite, mozna robić kanapki na II śniadanie) + obiad w
porze kolacji = 50 z l od osoby doros lej
Za dzieci (nasze 8 i 10 lat) p lacilismy po 35 zł. Razem nas wyniosło 170 za
dobę ale za to full service. Gospodarze b.mili, a 4 letni Filipek chętny do
zabawy z dziećmi. Dobudowana do domu jest wielka weranda, gdzie mozna grać w gry
planszowe (jest scrauble, warcaby, szachy), gadać, popijać napoje i cieszyć
sięciszą
Staw jest bardzo duży i "zakręcony", (więc jakoś nam rybki nie przeszkadzały
i mozna się w nim kąpać, chociaż trochę stromo się schodzi - dla dzieci tak
jakoś 3-4 m od brzegu. Parę km dalej jest zalew Bukówka, gdzie warunki kąpielowe
sa lepsze. Na terenie posiadłości jest piekny domek na drzewie, hamak, karuzela,
hustawki, piaskownica, kotki, 2 kucyki do jeżdżenia bez ograniczeń, spory teren
trawiasty do gry w piłkę czy badmingtona.
Jadąc do Czech - jest 10 km do Lubawki i przejścia granicznego (po naszej
stronie przu parkingu jest sklepik/kantor, gdzie jest najniższy kurs wymiany a
przesympatyczny pan udziela wszystkich potrzebnych informacji) a stamtąd jakaś
godzinka drogi do Trutnova i Dvor Kralove czyli ZOO/Safari. Warto pojechać z
dzieckiem w każdym wieku. Acha! Autem warto podjechać pod samo ZOO a nie
zatrzymywać się na parkingu jakieś 500 m bliżej (mimo, że tu własnie
zapraszają... ale parking na 4 godziny a przed samym ZOO na całą dobę).
Do Adrspach - czyli Skalnego Miasta też mniej więcej taka droga i też warto!!!
Coś pieknego. Tu kręcili Opowieści z Narnii.
A inne atrakcje. Mając auto warto podjechać do Kowar, gdzie są sztolnie -
wydobywano tu rudy uranu. Podziemna trasa do zwiedzania liczy 1200 m i jest tam
+7 stopni Celsjusza, więc trzeba zabrać polary, ale wycieczka świetna. W
Kowarach jest też muzeum miniatur zabytkó Dolnego Śląska - coś niesamowitego,
jaka jest prezycja wykoniania tych makiet.
Ciut dalej jest Western City - miasteczko z Dzikeigo Zachodu. Dla dzieci warto
wykupić karnet a w tym są atrakcje zapewnione. Są pokazy walk rewolwerowcór i
napad na bank Jest prawdziwe płukanie "złota", mozna płynąć kanoe po
jeziorze, posłuchać country, postrzelać z łuku, pojeździć konno...W Karpaczu
oczywiście świątynia Wang (trochę strome podejście, ale ładniejsze przez las) -
można też korzystać z ciuchci tyrystycznej. Dla dzieci - Muzeum Lalek i Muzeum
Sportu i Turystyki.
Byliśmy tez w Krzeszowie - piękne opactwo Cystersów, ma miano bazyliki
mniejszej. Vis a vis wejscia do opactwa jest fajna restauracyjka z ogródkiem.
Nam zabrakło paru dni by jeszcze zobaczyć to i owo, ale urlop mieliśmy fantastyczny.
Fotki mam trochę "pojemne" więc jak je zmniejszę to powysyłam wieczorem.
Acha. Do Pragi jechaliśmy 2,5 - 3 godz nie łamiąc przepisów (konieczna winieta
na autostradę do kupienia na każdej stacji benz.). Wjeżdżając do Pragi warto
zostawić auto na parkingu np. przy Makro - tuż przy drodze - nie można się
zgubić jadąc gówna drogą czy autostradą z Trutnova) i od razu przejść kładką na
drugą stronę do metra. My spędziliśmy tam cały dzień i zrobiliśmy sobie zakupy w
markecie w tym centrum handlowym koło Makro - w CCM (Centrum Cerny Most) i od
razu do auta na parking i w droge powrotną do Lubawki. Żaden kłopot z podróżą.
Rozpisałam się, ale żal nam było stamtąd wyjeżdżać...
Jak ktoś pojedzie do Ziemowita- prosze pozdrowić od 4 Wojtkowiaków z pieskiem
Oskarem.



Temat: WOŚP 2005 w Jeleniej Górze
SZTABOWCY WOŚP W WARSZAWIE
Gdy lekko naciskałem klamkę u drzwi warszawskiej willi nie spodziewałem się, że
te tak łatwo ustąpią. Niepewnie wkroczyliśmy do budynku na ulicy Niedźwiedziej
2a – siedziby Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zdawało się, że znaleźliśmy
się w samym środku burzy. Wszędzie pełno krzątających się młodych ludzi,
urywające się mimo wczesnej pory telefony. W pierwszych chwilach czuliśmy się
nieco obco w tym, wydawało by się, chaosie.
Po kilku chwilach już wiedzieliśmy jak mylne było nasze pierwsze wrażenie.
Okazało się, że w fundacji jak w ulu- wiele jednostek poruszających się bez
wyraźnego kierunku i celu tworzy coś wspaniałego. Wraz z upływem czasu
dostrzegaliśmy, że wszystko co dzieje się w siedzibie Orkiestry, jest
przemyślane, każdy zna swoje miejsce, wie co ma robić. Kiedy znaleźliśmy się w
środku od razu ktoś do nas podszedł zapytał co słychać, skąd przyjechaliśmy.
Zdaje się, że było po nas widać trudy nocnej podróży. Rozmowa, lub raczej jej
charakter, był dla mnie pewnym zaskoczeniem. Nie było mowy o zwracaniu się do
siebie pani/pan wszyscy mówią bezpośrednio, jak przyjaciele, w orkiestrowym
duchu. Dowiedzieliśmy się, że Remek, główny koordynator w biurze przy
Niedźwiedziej jeszcze odsypia, gdyż poprzedni dzień pracy w fundacji skończył
się nad ranem. Często tak bywa w okresach przed finałami(fundacja działa przez
cały rok).
Zeszliśmy do piwnicy, gdzie czekała nas praca przy laminowaniu i pieczętowaniu
identyfikatorów wolontariuszy naszego sztabu. Dopiero na zapleczu zobaczyliśmy
jaki ogrom pracy i materiałów konieczny jest do promocji akcji. Wszędzie pełno
paczek i listów ze sztabów z całej Polski, plakatów, bilbordów. Okazało się, że
mają tego ranka mało rąk do pracy po nocnych obowiązkach więc wraz z szefem
sztabu Grzegorzem Bielewiczem zgłosiliśmy się do pomocy. Rozładowywaliśmy w
pobliskim magazynie transport serduszek, które są rozdawane podczas finału, oraz
transport materiałów szkoleniowych do udzielania pierwszej pomocy. Było tego
razem ponad 200 kartonów. Praca raczej ciężka ale co ważniejsze przyjemna- w
końcu ten sprzęt pozwala ratować ludzkie życie.
Gdy wróciliśmy do willi okazało się, że nasze miejsce w piwnicy zajęli już inni
ochotnicy, którzy przyjechali zgłosić sztab i przy okazji zaangażowali się w
laminowanie identyfikatorów przychodzących pocztą. Co dzień do fundacji zgłasza
się wielu młodych chętnych do pomocy, każdy znajdzie tu swoje miejsce. Czekała
nas również, niejako w nagrodę, niespodzianka. W fundacji zjawił się Jurek
Owsiak a miał się jeszcze pojawić Jerzy Dudek! Okazało się, że mieliśmy
niewiarygodne szczęście. Tego dnia nasz najlepszy bramkarz miał odebrać w
fundacji Złoty Medal z XIII finału WOŚP.
Udało nam się porozmawiać z obydwoma panami. Jurek Owsiak robi ogromne
wrażenie. Jest taki jakim znamy go z telewizji, otwarty bezpośredni, rzeczowy.
Nie gra, jest miły, bardzo przyjaźnie nastawiony do ludzi. Podarował nam kilka
drogocennych precjozów i autografów, która trafią na naszą licytację w siedzibie
stowarzyszenia ,,Wspólne Miasto”. Pan Dudek jest niezwykle miłym człowiekiem,
mimo sławy i popularności nic nie trącącym ze swobody i przyjaznego nastawienia
do ludzi. Spotkania nie trwały długo, gdyż jak to w fundacji tempo prac i nawał
czynności nie cierpiących zwłoki na to nie pozwalał. Zrobiliśmy kilka fotek,
zabraliśmy przydzielone nam materiału promocyjne m.in. bilbordy i wielkie
plakaty, które dzięki uprzejmości jeleniogórskich firm niebawem trafią na nasze
ulice.
Wyjazd okazał się bardziej owocny niż mogliśmy się spodziewać. Udało nam się
coś więcej niż tylko załatwić formalności i odebrać materiały. Doświadczyliśmy
czegoś niezwykłego. Zetknęliśmy się z atmosferą jedności i przyjaźni oraz
przedziwnej, bezinteresownej życzliwości. Taka jest Wielka Orkiestra. Mamy z
Grzegorzem nadzieję, że podobny duch zapanuje we „Wspólnym Mieście”, że i u nas
uda się stworzyć podobną atmosferę. Pragniemy jednocześnie zaprosić wszystkich
chętnych na licytację, która odbędzie się w dniu finału, czyli 8 stycznia w
siedzibie naszego sztabu o godzinie 16.

z pozdrowieniami dla czytelników Oliwer Kubicki(zastępca szefa sztabu)

Fotki z wyprawy beda dostepne na naszej stronie internetowej www.wosp.jgora.pl
oraz na prtalu internetowym www.jg24.pl Serdecznie zapraszamy



Temat: Marillion z Fishem czy Hogarthem
> możesz przypomnieć ?

Na przykład (pamiętam bardziej zjadliwe teksty z Tylko Rocka, ale w sieć tego
jakoś nikt nie wklepał):

Marillion Seasons End
EMI
Gdy zabierałem się do słuchania tej płyty, czułem się wyjątkowo niewygodnie.
Rok temu napisałem, że "Marillion bez Fisha to jak akwarium bez ryby" - miałem
wrażenie, że znalazłem się nagle w takim akwarium: żadnej przyjaznej duszy
obok, tylko woda i szkło, a ja przecież nie umiem pływać. Widok okładki zdawał
się potwierdzać ponure obawy: dużo spienionej wody, na tym tle cztery fotki -
liść na tle pustyni, jaszczurka (kameleon?) na tle ognia, kawałek czapki
jestera na tle nieba (a cóż on tutaj robi?) i obrazek z okładki Fugazi utopiony
(!) w mętnej wodzie... Całość spłodził już nie Mark Wilkinson, a Bill Smith
(tak, tak, ten Sam Bill Smith, autor jakże pomysłowych okładek do płyt Genesis -
Abacab, Three Sides Live, Genesis, Invisible Touch). Do tego tytuł Seasons
End, jakże wymowny... Mój dyskomfort pogłębiał fakt, że butelka wódki kosztuje
ponad 10 tysięcy, a wytrawnego czerwonego wina nie uwidzisz nigdzie. Jak więc
zabrać się w tej sytuacji do słuchania płyty firmowanej nazwą tak kiedyś bliską
sercu jak Marillion?

Gdy już muzyka wypełniła pokój od podłogi po sufit, w ciągu 51 minut
doświadczyłem praktycznie wszystkich uczuć: bólu, wzruszenia, rozpaczy,
zadowolenia, obrzydzenia i bezsilnej wściekłości. Nadal nie wiem, czy śmiać się
(dość szyderczo) czy płakać. Oto więc trzy różne podejścia do tej płyty.

Opinia 1 (obiektywna w miarę): doskonała muzyka, niekiedy wręcz rewelacyjna
(Seasons End, Berlin, Easter, The Space). Wysoki - jak zwykle - poziom gry i
produkcji. Przeciętny, raczej tuzinkowy i bardzo "amerykański" głos wokalisty.
Płyta nierówna - obok utworów wybitnych są tu też ewidentne knoty (rekordy bije
przebój Hooks In You, nie najlepsze wrażenie robi też pierwszy utwór The King
Of Sunset Town).

Opinia 2 (subiektywna): jest tu materiał na poziomie najwybitniejszych klasyków
Marillion (słuchając Berlin miałem łzy w oczach: czułem co Fish mógłby z tego
zrobić) i po prostu, za przeproszeniem, szlag mnie trafia, gdy słyszę jak Steve
Hogarth go marnuje. Opuśćmy zasłonę miłosierdzia na teksty. Ten facet pasuje do
muzyki Marillion jak skisła marmolada do wytrawnego wina. Rok temu pp. Rothery
i Kelly zapowiedzieli, że następca Fisha będzie się musiał legitymować
oryginalnym głosem. Jeśli to ma być oryginalność, to nie pozostaje nic innego,
jak z okna swobodnym wzbić się lotem. Kiedyś słuchałem nagrań Styx, Journey
itp., wcale teraz nie pragnę, by coś takiego podpisywał Marillion. Kto wie,
może faktycznie Ian Mosley powinien sięgnąć na próbę po mikrofon... ?

Opinia 3 (od serca): zażenowanie. Czuję wstyd, że niektóre utwory mi się
podobają. Jedno jest pewne: płyta ma wybitnie adekwatny tytuł. Moja przygoda z
Marillionem dobiegła końca. The game is REALLY over.




Temat: Matko Poety czekamy
Devanand musisz jeszcze dużo przeżyć by nie pisać
"Matko Poety czekamy "na codzienną dawkę bezsensownych i głupich wpisów."

Pojawienie się matkipoety spowodowało nieco zamieszania na poletku stałych harcowników.
Jest architektem wnętrz, jak sama o sobie pisze, nie próbując utworzyć żeńskiej formy nazwy zawodu,
a więc nie jest zajadłą feministką. Choć manifestująca swą wolność, jako twórcy, któremu nic nie jest
obce i lubi szokować, co stało się jednym z głównych form działania współczesnej sztuki /"Świerszcz w
ciągu godziny może 50 razy odbyć stosunek z tą samą partnerką. A potem jeszcze pięknie gra na
skrzypcach. Piękny jest świat. Piękna jest nasza ziemia."/, ale robi to w sposób bez mała subtelny i
piękny.

Zna potoczny sposób patrzenia damsko-męskiego, a zwłaszcza "męski sposób patrzenia" na kobietę i
stąd serwuje nam kolejny tekst: "...Okazało się, że małpy znacznie chętniej wybierały mniejszą
szklankę o ile fotka przedstawiała dominującego w stadzie samca ... lub pupę samicy."
To nie są "bezsensowne i głupie wpisy." To tęsknota młodej kobiety, świadomej swego ciała, ale przede
wszystkim, walorów duchowych, rozbudowanych pięknem sztuki, której drogą kroczyć nakazała jej
własna osobowość. Jest jednocześnie osobą zorganizowaną, lubiącą sensowne budowanie, dlatego
wybrała zawód architekta wnętrz: lubi kształtować przestrzeń, rozwiązywać problemy, tworzyć własny
klimat, obdarzać pięknem wzbudzonym emocjami i przetworzonymi we własnej wyobraźni.

"Projektantka wnętrz" ? to trudna rola, zwłaszcza, gdy trzeba kierować zespołami wykonawców,
zazwyczaj "100% - owych mężczyzn." Próby "prostowania" matkipoety, stosowane przez
forumowiczów, to pestka, w stosunku do możliwości różnych grup "męskich " zawodów.
Ta konieczność obrony wrażliwości, pozwalającej odkrywać nowe światy, odczuwane pełnią kobiecości
w sposób odmienny od architekta?mężczyzny oraz tworzenia dzieła, które stawia człowieka "w środku"
jako uczestnika a nie tylko widza; działa, w którym architekt wyznacza miejsca innym twórcom, jako
realizatorom fragmentu symfonii autorskiej, prowadzonej spójną wizją i... ręką.

Ta dwoistość natury wyziera z Jej tekstów. Jest już na tyle doświadczonym projektantem /trafiła w
dobry czas rozwoju ekonomicznego/, że może pozwolić sobie na zaofiarowanie swojego czasu
/"Obiecałam sobie, że raz w miesiącu poświęcę jeden dzień nieodpłatniena pomoc komuś w potrzebie.
Czekam na propozycje. Proszę moją deklarację traktować poważnie."/ To potrzeba aktywności,
uczestnictwa we "wspołtworzeniu" dzieła, jakim jest drugi człowiek? Potrzeba dzielenia się
przepełniającą życzliwością, która "im bardziej się dzieli, tym bardziej się mnoży" (?). Jej zmysł
organizacyjny ujawnia się / "Poszukujących pomocy jest więcej, niż mogę czasowo sprostać. Przydałaby
się przynajmniej jeszcze jedna osoba. Proszę o mejla. Dzięki."/
Jest to odpowiedź na postawione przez siebie pytanie: "Czy Poznań może stać się Miastem Miłości?"

Co każe Jej ujawniać tak dalece swą osobowość? Może bezgraniczna tęsknota za WIELKĄ MIŁOŚCIĄ.
/"Jak czytam niektóre wypowiedzi, to tracę czasami wiarę, że je piszący szczęścia zaznać mogą
i kochać potrafią, choć kochani chcą być z całej mocy... Czy Poznań może stać się Miastem Miłości?" ;
"...sobą chcę być: cieszyć się życiem i lubić ludzi, a nawet kochać czarowną miłością ...Inaczej jaki życie
miałoby sens?"; "Czy ktoś jest na tyle odważny, że pokusi się o definicję Miłości Prawdziwej?/.

I jeszcze: "Piękne historie są zazwyczj nieprawdziwe ale na tym polega ich czar. W każdym z nas
drzemie przecież niespełniona historia Wielkiej Miłości. A potem przychodzi rzeczywistość,
codzienność i grzebie wszystko. Nawet żal.", a także: " Brakuje nam może bezpośredniości Krakusa, ale
wcale tego nie żałuję. No może trochę za dużo powściągliwości w okazywaniu uczuć... Ale zdążyłam się
już przyzwyczaić..." i "ale sceny czułości przy śniadaniu też są konieczne."

Ale by to wszysko dostrzec, trzeba działać na "podobnej fali" i może nie zrażać się zaporowo-
zaczepnym hasłem "Polska od morza do noża"
...Cóż żal ściska, że to już nie czas na spotkanie z "dlugowłosą uśmiechniętą blondynkę z małym
pieprzykiem na prawym policzku"... Ale można delektować się Jej osobowością.



Temat: Czersk zdobyty, czyli klątwa wędkarza:)
Czersk zdobyty, czyli klątwa wędkarza:)
Sobota, godzina 9 rano. "Trzech muszkieterów" w składzie Jacenty, Wojciech i
ja wyruszamy z Bródna na naszych stalowych rumakach w kierunku Czerska. Do
zdobycia ruiny sredniowiecznego zamczyska. Upał sie szykuje niemiłosierny,
ale nic to: zaopatrzeni w wodę, kanapki, batony, przewodnik rowerowy po
Mazowszu, wyruszamy z ulicy Bartniczej na trase.
Początkowo euforia. Błyskawicznie docieramy do Powsina, potem do Konstancina.
Tu obowiązkowa wizyta w Parku Zdrojowym. Objężdzamy dookoła tężnie i
kierujemy sie na rondo, z którego odbija niebieski szlak rowerowy do Góry
Kalwarii.
I tu zaczynają sie schody, czego jeszcze nie bylismy w pełni świadomi.
Na rondzie strzałka na "Szlak Nadwislański" była tak ustawiona, że możliwe
były dwa kierunki jazdy. Ruszamy jezdnią obok lokalnego targowiska. Dla
pewności próbujemy zapytać autochtona o drogę do wsi Obory.
Wojciech wypatrzył wędkarza. Podjeżdzamy, pytamy sie grzecznie o kierunek. A
wędkarz zirytowany faktem, iż przerywamy mu niezykle wciagające zajęcie
mówi: "Eeeee, to całkiem w drugą strone". Wojciech na to "Biorą?".
Wędkarz "Nie za bardzo". "Bo im chyba za gorąco" palnął Wojciech. Wędkarz
spojrzał tylko spode łba i nic nie odpowiedział. Nic, zawracamy. Żeby skrócic
sobie drogę skręcamy w boczną uliczkę. Jedziemy wzdłuz jakiegoś stawu,
jeziorka... Widzimy drogę główną. Nagle przed nami wyrasta brama. Z tej
stronu jeziorka nie ominiemy. To :"Z drugiej strony będzie wyjazd" podpowiada
Jacek. Ochoczo pomykamy w drugą stronę. I bach, na końcu tej drugiej strony
znowy zamknieta brama W końcu udało sie powrócic do ronda w Konstatcinie.
Odnaleźliśmy niebiesaki szlak, zanzaczony charakterystycznym rowerkiem.
Super Pomykamy sobie tym szlakiem i po paru kilometrach zauważamy, że na
drzewach był ślad po oznakowaniu, ale jakis zamazany. Znowu polujemy na
autochtona. Pani z pieskiem: "Taaaa, jest tu jakiś szlak rowerowy, w głębi
lasu". Jedziemy w las. Droga powoli zmienia sie w piaskownice. Olsnienie: to
szlak zółty, nie niebieski. Powrót.
Lądujemy ponownie w Oborach. Jest!, Wojtek Sokole Oko dojrzał szlak
niebieski. Ruszamy.
Panuje przekonanie, że zaraz pewnie zobaczymy Wisłę. Tymczasem szlak
oznakowany jest tak: znikł niebieski rowerek, a jest klasyczne oznakowanie
dla turyty pieszego. Krążymy po polach, miedzach. I... znowu lądujemy w
Oborach Znaki prowadzą dalej. Szlak prowadzi wszelkim mozliwym podłożem.
Asfalt, bity dukt leśny, piach, kamienie. Ale jest "niebieski" czyli wszystko
gra, w naszym przekonaniu.Mijamy jakąś stadnine koni. Scieżka ma może 40 cm
szerokości. Zwalonme drzewa. W pewnym momencie zauważam kilka kałuż. Taaaa,
to znak, że jedziemy w kierunku Wisły, teren podmokły. Słyszymy nawet
chlupanie wody. Okazało sie, że to chlupała woda mineralna w plecaku . W
końcu wiatrołomy były tak pokaźne, że nie dało sie jechać. Dopadamy szosę.
Zasiegamy "języka" u rowerzystów. "Wisła?, gdzie, to nie tem kierunek". Nieco
zrezygnowani pytamy o kierunek na Góre Kalwarie. Oki, "To jedzcie do lokalnej
szosy Nr 724, bo na 79 Tiry tak zapierniczają, że trudno jechać" słyszymy.
Dobra, rozkładamy mapę na ziemi i patrzymy. 79 tu, 724 tu. Jedziemy. Nagle
drogowskaz "Sandomierz" w lewo. Jaki Sandomierz? K....wa, mapę połozylismy do
góry nogami i wylądowalismy na tej piekielnej 79 No nic, do Góry Kalwarii
zostało około 15 km to jedziemy.
I dojechalismy. W końcu zamek w Czersku . Była godzina 17!!!!. Na zamku
narada. Skoro dojechalismy 79, to wracamy nad Wisłą. I nawet cieszylismy sie,
że przewodnik opisuje cieżkie podjazdy do Czerska od strony Wisły, a my,
wracając w odwrotną stonę mamy tylko z górki. I dawaj, gnamy w dół z
zamkowego wzgórza. Ujechaliśmy 5 km, znowu masakra. Zgubiliśmy się Po
naradzie powrót. I robimy ten podjazd w drugą stronę
W końcu ponownie wylądowaliśmy w Górze Kalwarii. Tu skręcamy w szosę nr 724 i
mkniemy do Wawki. O 21.15 jesteśmy na Bródnie. W końcu w domu!. 12 godzin nam
wyszło, w tym ze 3,50 godziny błądzenia. Przejechaliśmy 140 km.
Uwagi na koniec:
1.Nie zaczepiaj wędkarzy
2.Tubyclów pytaj tylko o sklepy a nie zagaduj o trase

Pozdro
Krzysztof
ps. Fotki z wyprawy będą wieczorem
Dzieki za suuuuuper wycieczke dla Was chłopaki!




Temat: Kiroseiz (5*) - Sharm el Sheikh
(cyt.: Almerka 18-08-2004 11:05)

"Hotel ogólnie bardzo ładny,dwa duże baseny (jeden kameralny,cisza,spokój,na
drugim były animacje,muzyka itp.),3 restauracje(jak przyjechałam to na początku
były czynne 3,potem tylko dwie),jedzenie ogólnie dobre(jak wiadomo ciągle było
to samo,ale jak to w Egipcie),codziennie były animacje(aerobik w basenie,gry o
koktail,rzutki,ping-pong,piłka nożna,tańce-jednym słowem nie było
nudy),wieczorem na animacjach były również zabawy,przedstawienia itp.
Pokoje ładne,duże,przestronne(codziennie sprzątali),ja mieszkałam w budynku
głównym więc nie wiem jak inne pokoje.
Plaża też ładna,jest małe molo z którego schodzi się na rafe(jeśli ktoś nie
umie pływać to dużej uciechy nie ma,ponieważ wejść do morza tak do kolan raczej
nie można ponieważ są duże kamienie),na plazy i na basenie są bezpłatne
ręczniki,które można wypożyczyć(są codziennie prane).
Hotelowy bus kursuje codziennie od 8 rano do 22,30 (jeździ na plaże przez
miasto),do hotelowej plaży jedzie się około 10-15 minut(nie jest to tak
uciążliwe).
Od godziny 7 do 10 jest śniadanie,potem jest lunch(hamburgery,bagietki),potem
obiad(w formie szwedzkiego stołu),od 16 do 17 kawa i ciastko a kolacja od 18,30
do 22(dla mężczyzn na kolacji są wymagane długie spodnie,chociaż mało kot tego
przestrzega).
Napoje w all inclusive są to:kawa,herbata,pepsi,sprite,mirinda,woda
gazowana/niegazowana,milkscheik,tonic,gorąca czekolada,soki,piwo i wszystkie
napoje alkoholowe miejscowe(za importowane trzeba płacić).Za każdym razem
trzeba podpisywać rachunki,ale to nie jest wcale uciążliwe.Wiadomo wieczorem na
drinka w kolejce możemy czekać nawet do 10 minut(bo jak wszyscy po kolacji idą
do baru to wiadomo-kolejka się robi).
Napoje możemy brać do woli(oczywiście w granicach rozsądku).Wszyscy są tam
bardzo mili,z uśmiechem na twarzy.
Bardzo dbają o czystość(szczególnie basenów),niektórzy mowili że ogród jest
mały,ale wiadomo hotel jest nowy a według mnie ogród jest wystarczający.
Siłowni tam nie ma,natomist są korty tenisowe,w dzień bezpłatne,natomiast
wieczorem gdy jest ciemno trzeba płacić za światło.
Jest równiez kino,ale filmy po arabsku.Dyskoteka czynna od 21,wejście jest
bezpłatne,natomiast napoje są płatne(nie obejmuje tam opcja all inclusive).
Na terenie hotelu są fajne sklepiki,kawiarenka intenetowa,bank,lekarz.
Hotel ma duży plus że praktycznie jest w centrum miasta(na główny deptak idzie
się około 10 minut).Za hotelem jak wszędzie w Egipcie jest budowa(hotel się
rozbydowuje),ale budowy tej nie słychac i praktycznie nie widać(no chyba że sie
pójdzie na spcer za hotel).
Ja ogólnie jestem bardzo zadowolona,było bardzo fajnie (chociaż słyszałam że
wcześniej hotel nie był zbyt fajny).
Jeśli masz jeszcze do mnie jakies pytania,albo chciałabyś zobaczyć fotki to
pisz na moje GG (numer 1712984) albo na natka_almera@op.pl.
Pozdrawiam. "



Temat: CHOPIN I JEGO EUROPA (15-31 sierpnia 2007 )
Udalo mi sie znalezc w necie recenzje tego koncertu (to nie jest recenzja
z Rz, o ktorej pisze w innym poscie):

***

Ujazzowiona klasyka Tomasza Stańki i Makoto Ozone

Mający miejsce w ramach Festiwalu „Chopin i jego Europa” koncert dwóch wybitnych
jazzowych muzyków: Tomasza Stańki i Makoto Ozone był niemałym urozmaiceniem
tegorocznego programu. Ujazzowiając klasyczne utwory dali popis prawdziwej
wirtuozerii. Magia dźwięku ich instrumentów urzekła zgromadzonych w Filharmonii
Narodowej melomanów.

Tegoroczny Festiwal „Chopin i jego Europa” organizowany przez Narodowy Instytut
Fryderyka Chopina to impreza skupiająca plejadę najwybitniejszych wykonawców
naszego rodzimego pianisty. Warszawska publiczność miała już okazję wysłuchać
między innymi koncertu znakomitego amerykańskiego pianisty Kevina Kellera oraz
uznanego za jednego z najlepszych rosyjskich pianistów Aleksandra Melnikova.

Po raz pierwszy w ramach Festiwalu zaprezentowano repertuar łączący klasykę z
jazzem. Tego typu „eksperyment” miał już miejsce podczas odbywającego się wiosną
„Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga Van Beethovena”. To właśnie wtedy powstał
raczej mało udany projekt „Jazzsinfonica”, podczas którego za sprawą Andrzeja
Jagodzińskiego i Henryka Miśkiewicza utwory austriackiego kompozytora
przedstawiono w ujazzowionej formie. Pomimo tego, że w przypadku Beethovena ta
próba nie wyszła, przy okazji kompozycji Fryderyka Chopina jazzmani pokazali
najwyższą klasę. Piątkowego wieczoru sala Filharmonii Narodowej wypełniona była
po brzegi. Wszyscy w napięciu oczekiwali występu mistrza jazzowej trąbki Tomasza
Stańko z towarzyszeniem genialnego japońskiego pianisty Makoto Ozone.

Zanim jednak muzycy pojawili się na estradzie, miał miejsce krótki koncert, w
którym wziął udział między innymi wiolonczelista Andrzej Bauer oraz skrzypek
Kuba Jakowicz. Potem do muzyków dołączył Makoto Ozone, który mimo tego, że
specjalizuje się w jazzie, z klasyką poradził sobie bez problemu. Może to
perfekcyjna technika jego gry sprawia, że ten japoński pianista jest w stanie
zagrać wszystko. Jednak moment, na który cała sala czekała w największym
napięciu miał miejsce, gdy na estradzie pojawił się Tomasz Stańko. Wraz z Makoto
Ozone dali koncert, który ta część publiczności, która lubuje się w jazzie,
pamiętać będzie jeszcze bardzo długo. Muzycy wykazali się nie tylko prawdziwą
wirtuozerią, ale także niesamowitym pietyzmem oraz poważnym podejściem do
tematu, który jak wiadomo prosty nie był.

W kompozycjach Chopina trąbka Stańki brzmiała jakby artysta ten dopiero co
oswajał się z tą muzyką. Mimo to wypadł rewelacyjnie. To samo tyczy się
oczywiście japońskiego pianisty, który co chwila zaskakiwał zgromadzonych
wspaniałymi improwizacjami. Na bis robiąc odstępstwo od klasyki artyści zagrali
temat z filmu Romana Polańskiego „Dziecko Rosemary”. To był naprawdę wyjątkowy
koncert.

TXT: Kamila Czerniawska

***

Patrz:

www.infomusic.pl/koncerty/koncerty1.php?id_art=9508&from=koncerty

gdzie sa tez fotki obu wspanialych muzykow.



Temat: Niedobra wiadomość dla fanów Killing Joke
He,he...Witaj Teddy!
Sam bym wysłał, tym bardziej że znam KJ na pamięć i bas mi też nieobcy.
Niestety, zdaje się że basista już jest. Oglądałem fotki z Downloadfestiwal i
jakiś koleś już z nimi gra. Wygląda mi na Czecha , taki grubiutki i poczciwy z
buzi. Ale kto wie, może miałbyś szansę. A propos: masz namiar do Colemana?. Czy
nie dasz mi, aby nie robić sobie konkurencji? .
Z tego co znalazłem w sieci: Paul Raven dla kanadyjskiej stacji PunkTV (mają
stronę w sieci) przy okazji trasy z Ministy, mówi: "Odszedłem z KJ nagle
pozostawiając zespół w nieforunnej sytuacji, gdyż właśnie przygotowani byliśmy
do trasy promującej nowy albumum. Jednak zdecydowałem się przyjąć propozycję
Ala, ponieważ jest moim bliskim przyjacielem. Zresztą sytuacja wokół "wielkiej
dwójki" (ironicznie o Jazie i Geordim) jest tak pełna nieporozumień, że kłopot
który sprawiłem nie jest jedyny..." itd. Cytuję z pamięci. Przy okazji podrzucę
linki, bo teraz nie mam czasu. Acha, jeszcze jedno. Głównym powodem Ravena zdaje
się być oskarżenie go przez Jaza o organizowanie i udział w nielegalnych walkach
pitbullów (Raven był kiedyś hodowcą tej rasy), na co ten odpowiada, że kocha
zwierzęta a wszystko co mówi Jaz, jest nie po raz pierwszy owocem jego chorej
wyobraźni ze skłonnościami do mylenia fantazji z rzeczywistością. Te rzeczy
możesz znaleźć przez link w moim poprzednim poście. Jest tam oświadczenie
Ravena. Ostatnio na każdym zdjęciu przy okazji działalności w Ministry, Rave
paraduje w koszulce z wielki pitbullem. Podkreśla też często, że granie w
Ministry jest dla niego okazją do prowadzenia zdrowego trybu życia, gdyż
ostatnio w jego życiu było za dużo narkotyków, alkoholu, itp.
To tyle co się dowiedziałem. W sumie to nic nowego, ta sytuacja powraca
cyklicznie. Okresy samopoczucia Jaza słychać na płytach KJ. Po ostatniej terapii
psychicznej, o której sam mówił przy okazji płyty "Democracy", Jaz powrócił do
swoich okultystycznych zainteresowań, czarnej magii i eksperymentów na psychice.
Chociaż jeszcze niedawno zarzekał się, że nie jest już uwikłany w żaden system
magiczny, jak widać niełatwo jest uwolnić się od ciemnej strony mocy.
Masz rację, szkoda że Raven odszedł. Jednak zespół to zespół, a bez Ravena to
takie trochę na siłę. Spodziewam się teraz znowu dłuższej przerwy, przynajmniej
po zakończeniu trasy, w działalności kapeli. Jaz już wspomina o powrocie na Nową
Zelandię, aby uspokoić nerwy i się wyciszyć. Myślę, że to dobry pomysł, bo jakoś
nie służy Colemanowi rockowy tryb życia, którego jak mówi nienawidzi. Ale Jaz to
Jaz, lekka schiza zawsze. Na tej stronce, do której podałem link wypowiada się
też jego córka Tabitha i mówi wprost, że tatuś jest po prostu szalony i ona
zawsze mówi wszystkim, żeby nie brali poważnie tego co tatuś mówi i że jego
szaleństwo służy twórzości KJ, ale niekoniecznie jest dobre w ich osobistym
życiu. Ale czym byłby świat bez szalonych Killing Joke. Za ich muzykę można
chyba wybaczyć wszystko.
Sorry, jeśli zanudziłem na śmierć.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amed.keep.pl



  • Strona 2 z 3 • Zostało znalezionych 167 wypowiedzi • 1, 2, 3