Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: forum randki spotkania





Temat: zdrada 2 miesiące przed slubem:-(
zdrada 2 miesiące przed slubem:-(
Witam wszystkich, jestem na tym forum pierwszy raz.
Po przeczytaniu kilku postów postanowiłam podzielić się z Wami swoja
historią.
Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta, i może znajdę tu trochę zrozumienia
wszystko zaczeło sie we wtorek w nocy Spał a telefon mojego nazeczonego
brzęczał pół godziny (było około północy). Zaczęły się sypac smsy: "Dlaczego
nie odbierasz, mam wrażenie że masz dwie twarze, dlaczego mi to robisz" "gdy
rozmawiamy o IMIONACH DLA NASZYCH przyszłych DZIECI , a teraz nie odbierasz".
Dostałam szału, zbudziłam go zrobiłam dzika awanturę ale szybko sie
opanowałam. Wyparł się wszystkiego, powiedział że ktoś pomylił numery.

Zadzwoniłam do tej dziewczyny i spokojnie z nią porozmawiałam. Powiedziała że
w zasadzie nic ich nie łączy, tylko sie spotykali. Zapytałam czy spali ze
sobą-zaprzeczyła. Przepraszała, mówiła że powiedział jej o mnie, ale że jest
ze mną od 2 lat. Powiedziałam jej, żejesteśmy ze soba lat i że za dwa
miesiące mamy ślub. Nie mogła uwierzyć, powiedziała że jej pzrykro ale takie
żeczy sie zdarzja- myślalam ze nie wytrzymam

Na początku wypierał sie wszystkiego, później przyznał, ze to pracownica
hotelu do którego jeździ w delegacje, że spotkali się tylko 2 razy. W jego
słowach to nie były randki tylko "spotkania towarzyskie",że dziewczyna sama
go zaprosiła i ubzdurała sobie wszystko. że to ona sie na niego napaliła i co
on biedny poradzi..

Powiedziałam mu, ze ślubu nie będzie, żeby sie do niej wyprowadził. Ironia
tkw w tym ,że on zupełnie nie czuł sie winny. Powiedzał, że nie spał z nią,
więc to nie zdrada!
On twierdzi, że dramatyzuję, że do niczego nie doszło. A ja sie zastanawiam,
o ilu jego wybrykach sie nie dowiedziałam...
Czuję się jak ostatnia idiotka, ba jestem nią!

Przepraszam ze tak sie rozpisalam ale musiałam to z siebie wyrzucic
pozdrawiam






Temat: Randki przez internet
Cze wszystkim piszącym i czytającym. Jestem facetem i z czystej ciekawości
wlazłem na to forum, bo sam często randkowałem dzięki netowi. Szczerze mówiąc
podejście części kobiet do tematu i przede wszystkim nas, facetów, z lekka mnie
zgryzło. Przewinęło się parę opowieści o tym, że "świry, namolni, oszuści,
myślący tylko o zaliczeniu panienki"... Owszem, było parę pozytywów, ale w
ogólnym bilansie nie wypadliśmy najlepiej. Ja sam zacząłem bawić się w randki
internetowe częściowo z braku czasu, częściowo zaś z powodu nieśmiałości.
Chociaż nie narzekam ani na wygląd, ani na inteligencję, zawsze miałem z tym
problemy i po paru niepowodzeniach (czytaj: spławieniach) przez różne panny
zacząłem wirtualizować poszukiwania Tej Jedynej. I co? Po paru spotkaniach
włosy dęba mi stanęły: 1) wariatka; 2)straszliwie brzydka dziewczyna, która
podesłała mi nie swoje zdjęcie; 3) dziewczyna, która upiła się do
nieprzytomności na pierwszym spotkaniu; 4) dziewczyna, która niemalże mnie
zajechała na śmierć w łóżku, a potem smiertelnie się obraziła, jak
powiedziałem, że nie tego szukam... Wy, kobiety, tez potraficie nieźle
wstrząsnąć, zwłaszcza jak z maili i chatów wyłania się obraz cud-dziewczyny, a
potem na randce okazuje się, że wszystkie teksty są zagraniem pod publiczkę, a
prawda albo śmieszy, albo szokuje. Mimo wszystko paradoksem jest to, że polecam
tę metodę na szukanie miłości (znajomości oczywiście też, mam masę znajomych z
netu), ale pod warunkiem, że przed spotkaniem jest full-total szczerość, a do
spotkania dochodzi po dłuższym czasie. Właśnie w ten sposób spotkałem kobietę,
która przebiła wszystkie moje dotychczasowe marzenia; piękną, inteligentną,
zwariowaną i nadającą na tych samych falach co ja. Jesteśmy ze sobą szczęśliwi,
dajemy sobie wszystkie kolory tęczy i powoli zaczynamy planować spędzenie ze
sobą całego zycia i dzieci. Tego wszystkim życzę - pozdr NAUMA





Temat: Dobrze, spotkajmy sie.
Do Jowialnej
Rozumiem twoje rozterki i musze sie przyznac, ze na poczatku mialam podobne co
do spotkania. Ale jesli chodzi o twoje sportretowanie DDA i tego, co o tym
myslisz: biorac mnie tylko za przyklad:
- nie lubie rozmawiac o moim dziecinstwei i paradoksalnie z DDA wlasnie
moglabym tego uniknac. A nie lubie dlatego, ze ten temat wydaje mi sie nudny i
wyeksploatowany. Mowilam o tym setki razy na terapii i teraz prawde mowiac mi
sie juz nie chce. Osobom postronnym czesto trzeba wszystko tlumaczyc od
poczatku i wyjasniac watpliwosci, a ja prawde mowiac nie jestem pedagogiem z
powolania i jestem wygodna - jesli nie musze, to nie chce.
- nie zastanawialam sie sie jak jest czy jak bedzie na spotkaniu, nawet mi to
przez glowe nie przeszlo. Tak samo, jak nie zastanawialam sie "jak wy
wygladacie" albo co o mnie pomyslicie, kiedy juz zobaczymym sie twarza w twarz.
Prawde mowiac w ogole sie tym nie przejmuje.
- intelektualne lenistwo i inne - prawde mowiac nie zglebialam sie za bardzo w
twoj watek rowniez, przeczytalam go tylko raz. Ja sie nie postrzegam w zadnym
wypadku negatywnie i nie mam zamiaru.
- forum DDA jest bardzo potrZebne, jak sie okazuje, tak samo, jak terapia DDA.
Robi sie tu to samo, co tam: pierze brudy, zeby mie przeszkadzaly w codzinnym
zyciu. Wyrzucasz napiecie, ktore czasem sie zbiera wobec osob, ktore: a) nie
maja nic przeciwko, b) same chetnie pomoga, c) rozumieja i nie pomysla o tobie
zle tylko dlatego, ze jestes czlowiekiem i masz czasem slabosci.
- nawet, jesli temat typowych cech DDA wyszedlby podczas naszej wspolnej
randki: i co z tego? Ja jestem prawde mowiac juz calkiem wprawiona w wyrazaniu
swojego zdania na tematy z tym zwiazane, jestem empatyczna i potrafie rada
pomoc. Jesli ktos mialby z tego skorzystac, to tylko sie z tego uciesze - ot, i
co!

Jestem DDA, chetnie sie spotkam z innymi DDA i zadnego z powyzszych sie nie
wstydze i nie bede zaklamywac, obracajac sie w towarzystwie, ktore nie zawsze
ma ze mna wiele wspolnego. A cokolwiek ktokolwiek sobie w zwiazku z tym
pomysli, to juz prawde mowiac jego sprawa/problem.

A na koniec - to moje forum i jestem z niego dumna. Moge tu byc szczera i
sluzyc zarowno jako autrytet, jak i osoba potrzebujaca pomocy i nic nie udaje.
Ludzie zamieszczajacytu posty zachowuja sie w sposob pelen wspolczucia i
dobrych manier, ze jest przyjemnoscia czytanie ich postow i utozsamianie sie z
nimi: malo tego, obdarzaja nas swoja szczeroscia i zaufaniem, ze nie zostana
osadzeni, co jest duzym wyroznieniem. I reszta czytelnikow forum to nieme
zalozenie szanuje - tutaj nie ma klotni. Bardzo sie utozsamiam z wieloma
wpisami i czuje wielka sympaie to wielu osob. Bardzo chetnie je poznam, tak po
prostu.




Temat: BYDGOSZCZ!!
Słuchaj Kruz, Coś mi się wydaje że przypadek Ani nie za wiele ma
wspólnego z Twoim. Dziewczyna chce się po prostu z kimś spotkać i
robi to mocno delikatnie. Gdzie Ty u Niej widzisz jakąś nachalność?
Używa do tego forum, które ewidentnie do tego jest przeznaczone.
Myślę, zresztą jak sama pisze, że jest szczerą osobą i ja np. jej
wierzę. Odrobiny dziwności w jej osobie jeśli chodzi o posty nie
widzę. Dziwność widzę natomiast w tym że nikt nie chce jej
odpowiedzieć.
W jaki sposób szukałeś znajomości do pogadania?
Co przysiadałeś się do przypadkowej kompletnie osoby, bo piszesz że
nie miało dla Ciebie znaczenia z kim pogadasz, i zaczynałeś nawijać?
Bo dla mnie to też wydaje się trochę dziwnym.
Dla mnie nie jest najważniejszym pytaniem dlaczego inni piją, tylko
dlaczego nie istnieją ludzie którzy zdolni są wyciągnąć ku nim
pomocną dłoń.
Mówisz że spotkania forumowe były w przeszłości. Jak to się
odbywało? Jak się organizowaliście? Ale spotykało się kilka osób,
czy raczej chodziło o typowe spotkania damsko – męskie?
Jak myślisz, dlaczego teraz ludzie przestali się spotykać. I pytanie
mam do ciebie najważniejsze. Z czego wynika że z tą dziewczyną nie
chce się nikt spotkać? Ja tam jakoś nie wierzę że w Bydgoszczy nie
ma jednej osoby która byłaby samotna. Przecież nie chodzi tu o
nijaką randkę czy deklaracje na całe życie. Chodzi o niewinne
niezobowiązujące do niczego spotkanie. No nie łapię tego.
Aha, no właśnie jak to możliwe że jesteś sam nawet przez kilka lat a
jednocześnie, jak tu opisujesz miałeś całą masę kobiet? To ile ty
masz lat?
Pozdrawiam.
LUDZISKA Z OKOLIC BYDGOSZCZY, RUSZCIE TYŁKI !!!




Temat: Szukam pomocy .. jak nigdy .. naprawdę
Szukam pomocy .. jak nigdy .. naprawdę
Przede wszystkim proszę nie sugerować się loginem ... bardzo długo już go mam ....
Jestem mężczyzną , czytam to forum z ciekawości , nie komentuję ... ciekawych
rzeczy się dowiaduję , ciekawych rzeczy się uczę po czytaniu postów Pań (
naprawdę ) ... głupi nie jestem... szkoły, własna firma...
Spotykałem się z kobietami, z jednymi dłużej z innymi krócej ... ale zawsze to
jednak nie było to ... była jedna w LO , dałem ciała ( po czasie zrozumiałem )
mogłem być z nią szczęśliwy ... z drugą też ... hieh, też nie wyszło .. z
mojego powodu .. bo nie chcę być nieskromny , ale jestem atrakcyjnym facetem z
wyglądu , przynajmniej mi się tak wydaje....ale nieśmiały jestem :( ..... nie
wykorzystywałem tego przeciwko kobietom, żeby ją mieć ... serce mam dobre,
pomogę doradzę .. ale to długo bym musiał o tym rozpisywać ... I właśnie o to
moje Panie chodzi ... Dwa razy już dałem ciała .. nie chę dać trzeci raz ...
poznałem fajną dziewczyną , ładną dziewczynę ... i nie wiem ... nie wiem ..
zablokowałem się .... umawiamy się na kawkę raz w tygodniu .. w między czasie
tych spotkań piszemy do siebie smsy ... pomogłem jej w pisaniu racy inż ,
pomogłem z pieskiem ( chorowała psina ... ale ja sobie właśnie uświadomiłem,
że ... że nie chciałbym tego zniszczyć , że nie wiem jak powiedzieć jak
chciałbym być z nią ... że spotkanie chciałbym zamienić w randkę ... i później
zaskoczyć ją bukietem róż i nieśmiałym pocałunkiem ... nie wiem ...boję się..
odrzucenia ?? ... że kontakt się urwie, że wystraszę , spłoszę ... wierzcie mi
czy nie ... mam 25 lat , na takie dłuższe stałe związki nie miałem odwagi po
odrzuceniu w dwóch poprzednich .. straciłem doświadczenie tzn jak zrobić żeby
było lepiej ... szczerość ? nieraz szczerość boli .... ja wiem, czasami wypalę
głupi txt , zrobię coś nietaktownego ... ona niby się z tego śmieje , ale mnie
to boli ...

qrde ... dużo pisania, dużo czytania ...

pozdrawiam



Temat: PARANOJA!!!
Z odpowiedzi pana oburzonego wynika by mogło , że może mieć tel. komórkowy
prawie za darmo ja nie mam takich przywilejów za dażdą swoją rozmowę ponoszę
opłaty dla 6 tel. kom. miesięcznie w zeszłym miesiącu to był koszt ok 1200 zł.
Są to rozmowy naprawdę w 88 % związane z potencjalnymi i rzeczywistymi klientami
chęć ograniczenia tychże kosztów poczuwam sobie za dobre intencje W emailu do
oburzonego autora topiku stwierdziłem ze inf. odnośnie co autor topiku ma do
zaoferowania można przesłać mi drogą e-mail .Skoro już napisał e-mail i potrafi
się tym posłużyć .
Często rozmowy odnośnie wstępnych informacji z zainteresowanymi są połowicznie
związane z tematem a więc logicznym jest że skoro pan zwraca się do mnie poprzez
e-mail może propozycje swoje także dostarczyć drogą email . Ale to moja tylko i
wyłącznie decyzja inni może i robią to inaczej może lepiej .
Dla mnie nie konieczne koszty do wyeliminowania do zysk także dla klienta.
W przeciwnym wypadku koledzy prcujący np; w remoncie mieszkania co 15 minut
otrzymuwali by tel. i tak czasami było ale jakieś 4-5 lat temu .
Teraz musimy ograniczaś się do rozmów ważnych i naważniejszych
Oczywiście często zdaża się że ktoś akurat nie ma dostępu do internetu wówczas
ponoszę koszty rozmów ale informacje przez tel. kom. zwykle i tak są niezbyt
obszerne i niewystarczające dla zawrcia np umowy . Często rozmowa służy do
umawiania się na spotkanie .
Być może niektórzy potrafią wszysto załatwić przez komórkę . Dla mnie w
ważnych sprawach komórka jest tylko i wyłącznie jednym z narzędzi. A informacji
jak od pana autora topiku (( mam wiele zelceń zadzwoń i nr tel. kom . )) Sorry
po prostu nie przyjęto jako ważną nie jestem jeszcze doskonały
Pozdrawiam tu ,, swiatowego formatu ,, ,,komórkowych fachowców ,, z tel.
przy uchu co 15-20 minut w trakcie pracy w domu klienta . Nie jest to dobrze
widziane i słusznie bo albo coś robimy poważnie albo strugamy eksperta od
mnogości rozmow i ma to niby być przyczynkiem do ważnego statusu rozrywanego
przez klientów Fachowca. Ja pozostaję przy sowim komórka tel. tak ale tylko
wtedy kiedy to niezbędne .
Ale i to forum to zdaje się nie forum dla umawiania randek w ciemno lub swoich
żalów każdy z nas ludzi jest torchę inny i to nawet dobrze zanudziłbym się na
śmierć czytając więcej takich wypowiedzi jak od autora topiku .



Temat: karty wiernej,szczerej,zyczliwej MILOSCI?
Powtórzę po raz n-ty. Tłumaczenie karty zależy od tego, czy używa się kart
odwróconych, czy tylko stojących. Dlatego, ponieważ na forum są osoby, które
stosują różne sposoby, może warto to zaznaczać jaki sposób się stosuje - na
wstępie, żeby nie przedłużać zbędnie dyskusji.

Koło Fortuny jest kartą która szybko się spełnia. Przeważnie przynosi nagłą
wiadomość (zastanawiałam się dlaczego i wychodzi na to, że jest podobne do
okrągłej tarczy telefonu, jaka kiedyś była w użyciu, znaczy to dalej, choć te
tarcze wyszły już z mody), spotkanie, zawirowanie, zaproszenie na imprezę,
randkę, podniecenie. Jeśli kontekst pytania był szerszy i głębszy (a to jest
odczucie subiektywne i niesprawdzalne dla kogoś drugiego) to związek może
wnieść dużo pozytywnych zmian, rozwój i wejście w nowe środowisko znajomych,
przyjaciół. Jeśli używa się tylko kart stojących to trzeba wziąć pod uwagę
przejście przez cień karty, więc jakieś losowe wydarzenie, które może zakłócić
radosne spotkania i opóźnić znajomość. Może być także i tak, że dzięki tej
osobie pozna się kogoś innego, kto będzie przeznaczeniem.

Papież - znów, jeśli jest tylko stojący - trzeba brać pod uwagę obietnice i
fałszywe przyrzeczenia, które mogą spowodować, że któraś strona czeka
cierpliwie w nieskończoność na decyzje drugiej strony. Dobre dla wspólnych
studiów, podróży zagranicznej, ale dla związku - jeśli nawet zostanie
skonsumowany i zalegalizowany - samotny Papież zapowiada dużo czekania i częste
rozłąki, spowodowane odległością, nauką, albo prawnymi problemami. Jeśli
występuje przy nim jakaś sympatyczniejsza dla uczuć karta może - ale to
naprawdę rzadko - oznaczać księdza dającego ślub kościelny.




Temat: Agresja kobiet
Gość portalu: EWOK napisał(a):

> Nie do końca. Ja lubię kiedy pachną równiez ubrania, a zapach wtapia się w
> skórę. Wtedy i tylko wtedy można uzyskać efekt "ja i moje perfumy to
jedność".
> A w przypadku częstych zmian zapachów jest to efekt trudny do uzyskania. No
ale
>
> nie odpowiedziałeś na moje pytanie - wiesz o mnie wszystko, więc chyba
> odpowiedź nie nastręcza trudności. Poradziłabym się dziewczyn na forum Uroda,
> ale z nimi nie jestem tak blisko, jak z tobą.

Tak masz rację, że "ja i moje perfumy to jedność", one powinny podkreślać Twoją
osobowość, Twój nastrój, Twoje pragnienia, a to bywa zmienne. Jeżeli sprawa się
tyczy ubrania, to pewnie się nie mylę, ale w czym innym chodzisz do pracy, w
czym innym do teatru, a w czym innym na randkę. To, że w pracy jesteś osobą
zdyscyplinowaną, pracowitą i kompetentną, cenisz fachowość swoją i innych
pracowników oraz nie pozwalasz sobie na zbytnie spoufalanie, nie przeczy temu,
że w życiu prywatnym lubisz pomarzyć, pośmiac się i w ogóle nie jesteś
taki "chłód i profesjonalizm" jak w życiu zawodowym. Inny jest Twój stan
emocjonalny w różnych miejscach i w róznym towarzystwie dla tego ważnym jest
umiejętnośc doboru odpowiednich zapachów aby to podkreślić. Jak postrzegamy
nasze otoczenie - krajobrazy, przyrodę, ludzi - zależy od naszych zmysłów, a w
szczególności od węchu, który wzmaga nasze doznania wizualne, nie dość tego,
jak on może oddziaływać na nas przy zamkniętych oczach........ Co z tego, że
widok piękny, lecz zapach do niczego ......to i wszystko tak naprawdę do
niczego. W pracy nie powinnaś sobie pozwalać na zapachy, które by oddziaływały
zbyt erotycznie na męskie otoczenie. Mają one podkreślać Twoj profesjonalizm i
zachowywać pewien dystans międzyludzki. Po pracy też w zależności od sytuacji.
Co innego na przyjęcia oficjalne, co innego na spotkania ze znajomymi lub
rodziną, co innego na spotkania z ukochanym. Ważna jest też intensywność perfum
i czas trwałości zapachu (na to też trzeba zwracać uwagę). Przy odpowiednim
zastosowaniu nie bedzie problemów ze zmianą zapachu perfum w ciągu dnia. Ważne
też są miejsca, które sie spryskuje perfumami, a które zależą od sytuacji,
miejsca i osób z jakimi mamy przebywać. Na teraz to tyle.
Pozdrawiam



Temat: Czy powinnam sie odsunąć?
land-rynka napisała:

> Widzisz, u mnie jest podobnie,. Jestem po rozwodzie, mam dziecko. Zostałam
> przeczołgana emocjonalnie i fizycznie i dlatego tak strasznie boję się zostać
> ponownie skrzywdzona. Stąd u mnie ta daleko posunięta ostrożność. Chciałabym,
> żeby ktoś wziął mnie w ramiona, żebym znowu zaczęła znaczyć dla kogoś dużo, być
> ważna. Trafił się ON, czuły, sympatyczny, inteligentny, zabawny, ale tez po
> rozwodzie. Rozumiem jego podejście i szanuję go za to, bo dopiero przy nim
> zobaczyłam, ze warto poczekać, żeby zobaczyć, czy w ogóle może wyjść z tego coś
> ,
> co może przerodzić się w miłość, ale taką dojrzałą. I z jednej strony to
> rozumiem, ale z drugiej tak strasznie brakuje mi bliskości. I nie umiem znaleźć
> jej u innych mężczyzn, od kiedy poznałam JEGO, chcę, żeby to on mnie tulił i
> chcę dla niego znaczyć wiele. A to boli, że tak nie jest. Jest dla mnie miły,
> mówi fajne rzeczy, to jest coś na zasadzie - przyciąganie odpychanie. Raz
> patrzy na mnie takim wzrokiem, że kolana mi się uginają, innym razem mówi, że
> spotkał się na randce z inną babą.
> Jedyne, co mi pozostało, to zdystansować się do całej tej sprawy, czekać, stara
> ć
> się być gdzieś blisko. Strasznie się boję, że odejdzie, ze się odsunie. Dwa
> tygodnie się nie widzieliśmy i nie wiem, kiedy zobaczymy ......

Ech, Agatko.... ty już się w nim zakochałaś...
Będziesz teraz wypatrywać go na gg, myśleć, dlaczego się nie odzywa choć widzisz
że jest dostępny, pewnie rozmawia z inną... Dlaczego nie dzwoni? Przecież
ostatnio rozmawialiśmy tak dawno. Wyjechał na dwa tygodnie na urlop i nawet mi
nie powiedział, że go nie będzie... Ostatnio widzieliśmy się aż miesiąc temu, a
on spotkania nie proponuje - DLACZEGO???
Będziesz zakładać kolejne wątki na forum w stylu - "O co mu może chodzić?"
rozpisywać się jak wygląda to "przyciąganie i odpychanie" i swoimi wpisami
błagać forumowiczów, o potwierdzenie swoich nadziei że niby ta jego wyrafinowana
gra oznacza UCZUCIE. Długo chcesz się tak męczyć? Jeśli nie, to powiedz mu
otwarcie co do niego czujesz, skoro jest taki porządny i tak bardzo troszczy się
o twoje samopoczucie, będzie musiał się zdeklarować. Postaw na szczerość, nic
nie tracisz a zaoszczędzisz sobie życia wypełnionego złudzeniami. I nie
kombinuj jak go podstępnie zdobyć, gdyby on chciał cię zdobyć nie proponowałby
ci spotkań z innymi mężczyznami - zjedź na ziemię... i namawiam spróbuj szczerości.




Temat: przemyslen tylko kilka
przemyslenie tylko jedno ( wcale nie bzdurne)
ja_nek napisał:

> Wszystkie osoby z FT proszę, by nastąpił koniec tej całej awantury.
> DLATEGO BO TO NIE SŁUŻY TYM, KTÓRZY ZWYKLE TU ANONIMOWO PRZYCHODZĄ
POROZMAWIAĆ
> O SWYCH PROBLEMACH. A dla nich jest głównie Romantica.
>
> Janek
Janku,
wiem, ze zrobilam ci kolo piora, ale wybacz. to bylo pierwszy i ostatni raz:))

a teraz moje przemyslenia:
drodzy piszacy dlugo na forum romantyki - targaja mna pejoratywne uczucia - wy
naprawde nie jestescie skonsolidowana grupa. nie mowie tu o przyjazni ale o
poczuciu przynaleznosci do czegos wspolngo, wlasnego. i moim zdaniem nie ma
mowy w tym przypadku, jak gdzies wczesniej pisal apf, o demokracji. demokracja
to takie wyswiechtane, nic tu nieznaczace slowo. ktos zawsze pociaga za
sznurki:)
w rozmowie z ktoryms z was powiedziano mi, ze zadna prowokacja nie przejdzie,
ze romantyka potrafi intruzow co najmniej stlamsic. wszechwiedzacy, nieomylny
tluk wyrazil sie dosadniej - zlinczowac! i co??? i gowno!
z wszystkich czytanych przez dwa ostatnie dni postow dowiedzialam sie jedynie,
ze w obronie kolezanki stanela malenka grupka osob. janek, apf, zxc, belbo,
oak, bellami, i krizia (niektorzy posrednio, ale jednak obrona:).
kochani romantycy, ronic lzy i doszukiwac sie sensu zycia jest b. latwo ale
zjednoczyc sie w obliczu "zagrozenia" to ciezko, prawda?
kochani, nie paluszkami bijacymi glupotki w klawiaturke - a realna obrona
szwankuje. szkoda mi was, oj szkoda.
wylazla na wierzch wasza ignorancja innych, zapatrzenie w siebie - "oj jezdem
taka malenka (i), bezbronna (y), nikt mnie nie kocha, co mam robic, kto mnie
pocieszy, da mi dobra rade jak z podniesionym czolem isc przez zycie"
glupio widzicie tylko i wylacznie siebie a nie innych, bedacych tuz obok was!!!
gdzie ta pomoc??? gdzie solidarnosc??? milczenie, milczenie, milczenie!!!!!
i znow ukaza sie watki pt: "jaki kolor oczu, jaka sukienka, co robic na
randce?" i inne tym podobne.

i bedziecie sami, przykro mi to pisac, naprawde!!!!
cale zycie bedziecie szukac zrozumienia, pocieszenia, milosci, przyjazni i
innych wazkich uczuc czlowieczych. nie dostaniecie tego, bo nie umiecie nic
dawac!!!!! tylko "dobre" rady!!!!

mowicie zle o towarzyskim, ale jak sami zauwazyliscie - my sie lubimy. lubimy
tych, ktorzy choc od czasu do czasu przypominaja sie. i szanujemy sie, choc
mamy rozne poglady i uzywamy innego slownictwa. nie akceptujemy pewnych rzeczy
w zachowaniu innych kolegow i kolezanek, ale tolerujemy to, idziemy na
kompromis.

zycze wam wielu milych przyszlych spotkan w realu, bo na najblizszym nie bedzie
wam chyba za wesolo.
z zyczliwoscia pomimo wszystko:)))))




Temat: Nie mam już kota, mam poczucie winy
Nie mam już kota, mam poczucie winy
Od dwóch dni nie mam kotka. Jest mi tak bardzo źle, tęsknię za nim - a
najgorsze jest straszne poczucie winy, że za mało się nim zajmowałam.
Pracowałam i studiowałam, więc kot całymi dniami siedział sam w moim małym
mieszkanku. Teraz żałuję, że go wzięłam, że skazałam na takie warunki. I
czuję, że za mało czasu i uwagi mu poświęcałam. Tj. oczywiście zajmowałam się
nim, rozmawiałam, bawiłam się, gotowałam mu specjalnie jedzenie (tylko czasami
dostawał puszkowe paskudztwa). Ale teraz myślę, że za to było za mało... Tym
bardziej, że niebawem po tym, jak kotek ze mną zamieszkał, pojawiły się sprawy
mocno mnie angażujące: miłość, zaręczyny, ślub. Więc nie mój kotek był w
centrum mojej uwagi... kiedy wracałam z pracy, moje myśli zaprzątały
całkowicie inne sprawy, w weekendy biegłam na randki, spędzałam całe dni poza
domem. A teraz - kiedy go już nie ma - czuję się podle...

I nigdy już mu tego nie wynagrodzę. Bo planowałam, że to się zmieni - za
niedługo będę prawdopodobnie mieszkać w domu z ogrodem, więc pocieszałam się,
że kot całe zycie nie będzie siedział zamknięty w mieszkaniu, że to
tymczasowe. I może faktycznie będę miała jeszcze kiedyś szczęśliwe koty,
spacerujące po ogrodzie - może wezmę jakiegoś biedaka ze schroniska i
rozsłonecznię mu świat - ale to już nie będzie ten kotek. Dla niego już nic
nie mogę zrobić, w zamian za dni, kiedy zostawiałam go samego. Ciagle to do
mnie nie dociera, że to już koniec, że jego już nie ma.

Zazdroszczę osobom, które piszą na tym forum, że wierzą, że ich zmarłe
zwierzaki czekają na nie w niebie. Ja na żadne spotkanie sobie nie zasłużyłam,
zostało mi tylko poczucie winy. Jedyne o czym marzę, to żeby cofnąć czas. I
może przez to, że myślami i uczuciami przez ostatni czas byłam gdzie indziej -
teraz wydaje mi się, że tych ostatnich lat nie było, że dopiero co go wzięłam
- że muszę się spieszyć do domu, gdzie czeka na mnie mój mały, wystraszony
kotek, że muszę spieszyć się do naszego kocio-człowieczego świata.

Nie potrafię sobie z tym poradzić. Może ktoś kiedyś czuł podobnie, będę
wdzięczna za maila.



Temat: chcę się zsuczyć
chcę się zsuczyć
A to dlatego że mam dość pewnej prawidłowości.
Zazwyczaj prawidłowość ta przebiega tak:

-spotykam uroczego faceta o błyskotliwym dowcipie i te pe (typ łobuzerski
wiedzący jak działa na kobiety)

-ten wyciąga ode mnie numer telefonu (tak, niestety urok taki działa także i
na mnie,moja przewaga że wiem o so jemu choci, ale czemu by tak nie przeżyć
kilku miłych niezobowiązujących chwil, skoro taki wie jak dostarczyć rozrywki
kobiecie gdy chce ją zdobyć)

-smsuje, dzwoni, umawia się, smsuje, dzowni i te pe (stara się bardzo by
dotrzeć do celu)

-z powodu niepowodzeń zaczyna się coraz bardziej niecierpliwić (ile można w
końcu zdobywać kobietę, przecież to już trzecia, czwara randka)

-ponieważ nie lubię zwodzić...zbyt długo i nie lubię kiedy mnie ktoś w tych
sprawach pogania, a po za tym lubię gościa, mówię delikwentowi że "niestety
ale żeby mnie zaciągnąć do wyrka trzeba trochę się jeszcze pomęczyć." Niech
chłopak ma prawo wyboru -albo odpada albo z pełną świadomością podejmuje
decyduje że warto sie jeszcze postarać.

-zazwyczaj w tym punkcie większość uroczych łobuziaków jednak ...
no własnie i tu przeszłam wreszcie do setna, większość z nich zaczyna jakąś
bliżej nieokreśloną grę. Można to nazwać grą podjazdową. Niby gościu
rezygnuje ale dalej się odzywa i nie pozwala o sobie zapomnieć. Oczywiście o
spotkaniach nie ma już mowy ale średnio co dwa-trzy dni (zależy od kolesia)
daje, że tak powiem głos.

Nie pytam o co im chodzi bo akurat nie to nie interesuje. Pytam o to: jak
takiego faceta wkurzyć? Bo byłoby w porządku gdyby wogóle się nie odzywali, a
tak to tylko mąci mi w głowie (z resztą, o to na pewno chodzi). A skoro taki
jest jego cel to budzi się we mnie pytanie JAK W TAKIM RAZIE JEGO WKURZYĆ?
Można oczywiście nie odpisywać na smsy. Ale czy to go wystrczająco wpieni? Bo
ja bym chciała wreszcie zagrać na ambicji faceta, zwrarzywszy że taka
sytuacja już nie pierwszy raz się zdarza i tym razem chciałabym żeby moje
było na wierzchu.

No więc panowie. Co proponujecie takiej miłej dziewczynie jak ja? :)

P.S. To chyba najdłuższy post jaki tu na forum napisałam




Temat: znaleźć dziewczynę
znaleźć dziewczynę
Wczoraj byłem na ślubie i weselu dobrych znajomych. To 3 ślub w jakim
uczestniczyłem w tym roku. Za każdym razem zastanawiam się, czy kiedykolwiek
ja stanę na kobiercu i czuje się idiotycznie. Za dwa tygodnie kończe 22 lata
i nadal jestem sam. Umawiałem sie na randki, ale po bliższym poznaniu
dziewczyny okazywało się że całe to spotkanie to wielka porażka. Pewnie
powiecie, że jestam jakiś wybredny i oczekuje niewiadomo czego. Ale tak nie
jest. Jakoś do tej pory nie trafiłem na odpowiednią osobę i powoli przestaje
szukać nowych znajomości, bo przestaje wierzyć, że cokolwiek się zmieni.
Najbardziej mnie dobija sytuacja, jak moi znajomi zaczynają mi szukać
dziewczyny na siłe. Obecnie trwają dwie takie akcje :-/, a ja się czuję jak
ostatni nieudacznik - myśle sobie: no ładnie, nie potrafie sobie nawet
znaleźć sam dziewczyny, tylko ktoś to za mnie robi. Albo sprawa wspólnych
wyjazdów na wakacje, sylwestra itp. Jeździmy zgraną paczką od kilku lat,ale
powoli mam dość. Wszyscy jadą jako pary, a nawet małżeństwa, a ja oczywiście,
jeden jedyny, sam jak kołek. Znowu czuje się jak idiota. W tym roku też
planujemy współny wyjazd. Ja nawet wziąłem tydzień wolnego w pracy. Ale już
teraz zastnawiam się czy moja obecność tam ma w ogóle jakiś sens. Z
doświadczenia wiem, że nie będę się czuł tam za dobrze - może lepiej
posiedzieć w Warszawie.

Powiedzcie, czy wy też macie takie sensacje? Bo ja powoli mam dośc życia w
świadomści bycia samemu. Czy na prawdę aż tak ciężko znaleźć normalną
dziewczynę.

Chyba robi się ze mnie desperat, skoro odważyłem się pisać o sobie na forum :-
)




Temat: Uzależnieni od książek
Uzależnieni od książek
Na moim ukochanym forum Kryminały i sensacje był kiedyś wątek o
książkoholikach,pisała o tym Zorija.Pozwolę sobie na przytoczenie tutaj
znalezionego przez nią testu.
a)cieszysz się na wiadomość o wydaniu książki-nawet jeśli ma to być dopiero
za rok
b)o nadchodzących nowościach wiesz szybciej niż wydawca,a nawet autor książki
c)nieważne że lodówka pusta każdy pieniążek wydajesz na książki
d)wchodzisz do księgarni z mocnym postanowieniem nie kupowania niczego,a
wychodzisz z mocno wypchaną "nówkami" reklamówką
e)nic to że półki w pokoju są już maksymalnie obciążone a brzegami dotykają
podłogi - ta jeszcze jedna książka musi się zmieścić
f)jeśli zacząłeś/łaś jakiś cykl to musisz mieć wszystkie części - nawet jeśli
Ci się nie podobają
g)w myślach wykonujesz egzekucje na wydawcy,który przerwał wydawanie danej
serii ,zmienił o 2mm wysokość 5i6 tomu ,po raz enty przesunął premierę
h)wszystkich swoich gości przed wypuszczeniem z mieszkania przeszukujesz pod
kątem wyprowadzania książek
i)przynajmniej raz w tygodniu zdejmujesz swoje książki z półki aby następnie
delektować się ich zapachem,dotykiem i wysokością kolumn,które z nich można
zbudować
j)zrywasz ranki,wieczory i randki ,aby doczytać do końca np.kolejne przygody
Drittza i s-ki
k)zabieranie ze sobą książki na drugi koniec Polski aby ja komuś pożyczyć
l)wracanie ze spotkań innych bibliofilii z jeszcze większą ilością książek
niż się przywiozło
ł)uleganie forumowej presji tzn.pożyczanie lub kupowanie książek tylko
dlatego,że inni o nich rozmawiają np.RAS-a
m)robienie remontu w pokoju/mieszkaniu pod kątem jakby tu jeszcze więcej
książek zmieścić
Dodatkowo przytoczę jeszcze odp. Siostry Pelagii,która podaje jeszcze kilka
dodatkowych objawów:
1)czytam na przystankach,w autobusach,kolejkach
2)ja już mieszkania nie remontuję,by wyszarpnąć trochę przestrzeni dla moich
skarbów,ja je zmieniam na większe
3)przeczytuję mój przystanek (przedostatni) i ląduje często na pętli na końcowym
4)robię się lekko agresywna ,jak mi rodzina proponuje wstawienie książek na
allegro.Burczę wtedy,że niech uważają co bym ich nie wstawiła.
5)(Właściwie 6,)ponadto czuję się dobrze z moim nałogiem i nie zamierzam
poddać się żadnej terapii.Co więcej ,będę czytać coraz więcej i coraz więcej
kupować.

Przyznaję się do wszystkich tych objawów,z wyjątkiem punktu f).Punkt 3
siostry Pelagii jest dowodem na to że Bóg nade mną czuwa,mieszkałam i mieszkam
zawsze przystanek przed pętlą.
Ponadto jw.punkt 5 nie zamierzam się "leczyć",z przyjemnością będę trwać przy
moim nałogu.



Temat: zaprosić?
zaprosić?
Cześć, na forum jestem zupełnie nowa i czasem je czytam, ale teraz Dziewczyny
chciałabym się Was doradzić. Otóż moze za wczesnie się nad tą sprawą
zastanawiam ale pozniej nie bedzie juz na to czasu:P. Sytuacja wyglada
następujaco: poznałam miłego, fajnego chłopaka niestety dzieli nas troszeczke
odległość, nie jest to dla nas problem, na randce takiej samej w sobie nie
byliśmy ale juz jest zaplanowane:)-wrzesien, on teraz na wakacjach a ja
pozniej i tak sie złożyło, gdybysmy wiedzili ze sie poznamy pewnie by sie
inaczej wszystko rozłozyło, w kazdym razie we wrzesniu i to dopiero w
polowie, bo wczesniej mam na studiach poprawki zaplanowane jest nasze
randez-vous i jesli wszystko fajnie sie potoczy bedziemy para:), "problem" bo
to nie problem ale raczej rozmyslania jak postapic jest taki, ze na poczatku
pazdziernika a więc 2tygondnie po naszej 1randce mam połowinki-połmetek
studiów i nie wiem czy w takim układzie powinnam go juz zaprosic jako osobe
towarzyszacą czy za wczesnie?:), przeciez my ledwo sie znamy ale tak myslałam
jakby to spotkanie jednak wrzesniowe wypaliło to co mam zrobić?:), od osoby
placimy po okolo 150zł to moze nie jest problem ale jeszcze przeciez to bedzie
po 1spotkaniu, tym bardziej ze chłopak nie bedzie mnie znał i boje sie ze
któraś z kolezanek powie coś hmm nietaktownego na mój temat no nie wiem, z
drugiej strony jak bedziemy juz ową parą to co mam powiedzieć no Misiek mam
jutro polmetek ale Ty nie pojdziesz....:/ tez nie chce kogoś urazić. Jak Wy
byscie postapiły, pewnie beda tu posty wysmiewajace mnie ze za szybko wszytko
planuje ale....pozniej czasu nie bedzie zeby nad tym sie zastanowić:]. Ja
jestem bardziej na nie żeby go zaprosić, mam wiele wolnych kolezanek i boję
sie bo one same przyjda i co mam z moim siedzieć i z nimi?ale tezs nie
chciałabym wyjść na niegrzeczną i nie zapraszać. Jak Wy to wszystko
widziecie??:) za wszystkie odpowiedzi bardzo serdecznie dziekuje, pozdrawiam!



Temat: kłotnia w zwiazku
kłotnia w zwiazku
Nie mam komu sie teraz wygadać i podzielić się swoim problemem, dlatego pisze
tu na forum. Jestem w związku od 2,5 roku. Oboje jesteśmy tuż po 30'tce.
Układamy sobie powoli wspólne zycie. Choć od jakiegoś czasu- 3-4 miesięcy, moj
chłopach "spasował". Remont niedokonczony (gdyby był dokonczony byśmy mogli
razem mieszkac)... a on tęskni za kolegami, których ma mnóstwo. Od tygodni
ciągle słyszałam, ze go ograniczam. A ja tylko mowiłam o dokonczeniu
rozpoczetych spraw. Zastanawiałam się czy tak faktycznie nie jest, ze go
"wiąze"., ale dla mnie duzym przegieciem jest widziec sie z kolegami (wolnymi)
pare razy w tyg i jeszcze mowic, ze mało. Ciągle do siebie dzwonią, załatwiaja
jakieś sprawy wzajemnie, a nawet planowali wspolne wypady w wolne dni
(oczywiscie ja z nimi- powiadomiona na koncu o fakcie). Nieraz sie kółciłam
kto z kim jest parą, czy on z kolegami, czy MY.
Od tygodnia słyszałam, że chce go w kapcie wsadzić i odciąć od jego
"swawolnego" życia. A ja dązę poprostu do samodzilnosci, własnego zycia.. rodziny.
Zalił sie "w zartach" kolegom jak to ma ciezko, ze był takkkki wolny. Ale
takie zarty bolą. Cholernie. Ostatnio powiedział do mnie niezbyt miło. Jak do
kumpla,typu "wal sie......" . Czułam sie poniżona. Zezłosciłam się. Poprostu
za nic. Za to, że miałam w czymś swoje zdanie. Kropla do kropli i sie
przelało. I hukłam go w głowe. Poprostu pomyslałam "jak mozesz tak mowić do
mnie i dalczego" i go pacłam. I tyle. Potem awantura na maxa..... szkoda
gadać. Załuje tego "ruchu" . Przeprosiłam. Nie był to policzek, raczej
'skarcenie' (nie wiem jak to ująć) dzieciaka który przekroczył granice dobrego
smaku.
Mysle teraz kto zawinił. Nie mozna reki podnosić na nikogo. Wiem. Ale nie
wytrzymałam.
Chyba cos nie tak jak faceta po 30 ciagnie do kolegów, do tego stopnia ze
wypomina to. Chyba to nie w tę stronę powinno isc. Kazdy ma prawo do
wolonosci, ale nie mam 15 lat by umawiac sie na randki 3 razy w tygodniu, po
jego spotkaniach z kolegami.
Przeprosiłam go za "rękę", nie odpisał. Uwaza sie za niewinnego :/



Temat: Dlaczego polecam Duet Centrum w Katowicach
Dlaczego polecam Duet Centrum w Katowicach
Dlaczego polecam Duet Centrum w Katowicach? Ano dlatego, że trafiłem
na prawdziwy profesjonalizm, zaangażowanie w delikatnym łączeniu
przeróżnych charakterów i oczekiwań. Na tym forum króluje Ania i
BB, osoby, które lubią wsadzać kij w mrowisko. Dlatego opiszę o
moich wrażeniach. Chce Wam powiedzieć, że największym moim
zdziwieniem była postawa tych biednych, słabych Pań. Generalnie w
80% przypadków te bystre Panie rezygnowały ze spotykania się, po
pierwszym i jedynym takim spotkaniu. Ciekawe, czy jak byłyście
młodsze Wasze randki, spotkania z chłopakami kończyły się po
pierwszym razie. Mam wrażenie, że marzycie o księciu z bajki, lub
Andersie na białym koniu. Niestety latka lecą, a najtrudniej zmienić
się samemu. Ja zawsze daje wam kredyt zaufania, podchodzę do
spotkań jak najpoważniej. A tu nic tego. Rozmowa jest jak
najbardziej miła, ale wolicie dalej szukać. Ale czego szukacie, już
nie umiecie sprecyzować. A nie jestem znowu taki głupi i
wielokrotnie namawiałem Panie konsultantki, żeby powiedziały, co
drogie Panie skłoniło, aby tak szybko kończyć znajomość . Nie
potrafiły powiedzieć prawie nic, bo tak naprawdę nie powiedziałyście
nic konkretnego, dlaczego podjełyście taką decyzję. A przecież aby
wam kogoś godnego znaleźć musicie się otworzyć, zacząć
współpracować A ja nie wiedziałem nic , co Was skłoniło do takich
decyzji. Na początku myślałem, że byłem nie uprzejmy, źle ubrany,
brakowało mi taktu i czegoś tam jeszcze. A okazuje się, że jesteście
niezdecydowane, ponieważ same nie wiecie czego chcecie. Zapisujecie
się, aby spotykać się, poznawać nowych ludzi bo nie chcecie być
same, że pragniecie dzielić się szczęściem z tą druga osobą. A
wychodzi z Was bardzo często materializm i niechęć do zmieniania
samych siebie. Asekuranctwo i jeszcze raz asekuranctwo. Zapominacie
również o tym, że z instytucji takich jak biuro korzystają przede
wszystkim kobiety nie faceci. Jeżeli jakiś facet się decyduje, jest
przez Was odbierany jak te ciepłe kluchy, czyli szukacie
podświadomie maczo, silnego bezwzględnego, umiejącego wykorzystywać
kobiece słabości. A takie wartości o których piszecie w ankietach
jak ciepło ogniska domowego, prawdomówność itp. nie potrzebujecie,
jesteście silne i niezależne. Więc po co się zapisujecie? W końcu
jesteście piękne i bogate. Dlatego się nie dziwie, że tak naprawdę
nikt Wam nie jest w stanie pomóc. Zaufajcie Paniom konsultantkom, że
nie wsadzą was na minę, a idioci będą eliminowani. A Was dziewczyny
namawiam do bardzie otwartej postawy, walczcie o swoje szczęście,
przecież tak często jesteśmy koło Was. Pozdrawiam Was kochane Panie.
Dobrze zrobiłyście, że się zapisałyście. Głowy do góry single i
singielki łączmy się. Sokol



Temat: Pożegnanie... *
NIEZWYKŁY WIECZÓR Z.......
Miała Sjesta parę dziwnych dni.
Rozmyślała Sjesta troszkę.
Trafiła Sjesta przypadkiem do wątku na forum Humorum.
Reklamowano go na forum jako ciekawy watek.

<‘Najoryginalniejsze’ formy zerwania>

forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=384&w=47618173
Przeczytala Sjesta calosc. I gdyby w wątku tym były nagrody... a Sjesta wpisała
sposób zrywania: <całowanie jest grzechem> to zgarnęłaby Sjesta wszystkie
nagrody ha ha. Może by Sjesta stała się sławna, może by ktoś wywiad chciał
zrobić ze Sjestą? Ech i może z S tez? To w końcu On wykazał się inwencją
niesamowitą. Sjesta doprawdy nie może wyjść z podziwu. (odkąd przejrzała na
oczy ha ha).

Jeśli ktoś z Was będzie miał ochotę poleca Sjesta lekturę. Warto ‘ku
przestrodze’ przeczytac. Mysli Sjesta, ze ewentualna pierwsza nagroda trafilaby
do Pana który zrywając powiedział porzuconej kobiecie, ze jest zarazony HIV i
nie mogą być razem... bla bla.. A fe! Cóż za kłamstwo! Po jakims czasie pani
dowiedziała się bodajże od ich wspólnego kolegi, ze pan przygotowuje się do
slubu i jest zdrowy jak ryba

Wątek warto dodać do ulubionych i w odpowiednim czasie po niego sięgnąć... Wie
Sjesta, że nie każda z Was jest teraz w odpowiednim czasie do lektury tegoż
wątku... Sjesta niby tez nie była, a jednak lektura podziałała oczyszczająco na
Sjestę...

Cóż jeszcze u Sjesty?

Porandkowala Sjesta troszkę... Wczoraj miły wieczór, ale bez kontynuacji... a
dzisiaj...
wydarzyło się w sjestowym życiu coś niesamowitego i dziwnego zarazem...

Zanim Sjesta napisze co, gwoli wprowadzenia słów parę. Być może gdzieś już o
tym Sjetsa wczesniej wspominała na forum. Czas jakis temu, bodajże między S, a
W (info dla niewtajemniczonych- to oznaczenia pewnych (eks) Mężczyzn) napisal
do Sjesty pewien mezczyzna. Wymiana kilkunastu maili uswiadomila Sjeście, ze
zna Go Sjesta i to DOBRZE... Kiedy nabrala Sjesta pewności absolutnej- napisała
Sjesta wiadomosc, w której poinformowala, ze zrozumiala, ze mielismy już
przyjemnosc i ze nie zamierza Sjesta prowadzic zadnej gry, udawac, bawic się,
wiec dziękuje Sjesta za korespondencje i zyczy powodzenia. Takie bla bla. To
był Czarodziej. Czarodziej, który kiedyś przewrócił Sjestowy Świat do góry
nogami... Zakochana Sjesta była w Nim...Okres żałoby trwał BARDZO długo... Był
Bratnią Sjestową Duszą... Nie ujawniła się Sjesta w tej ostatniej wiadomości.
Nie podała imienia. Sądzi jednak Sjesta, ze On się domyślił po sjestowym stylu
pisania. Od tych wydarzeń minęło troszkę czasu. Jeśli Sjestę pamięć nie myli to
było to w lipcu.

Parę dni temu nawiązała Sjesta W INNYM PORTALU( niż tamten) ciekawą znajomość.
Dzisiaj umówiła się Sjesta z rzeczonym Panem na ‘randkę’. Spotkanie bez wymiany
zdjęc i nr telefonów...

TO BYŁ CZARODZIEJ...

Nie ugięły się pod Sjestą nogi, nie było bicia serca... NIC... pełen LUZ.
Absolutnie nic Sjesta nie poczuła... Bardzo dobrze, bo tej zapuchlizny
okołocnej z przeszlosci to nie bylibyscie w stanie sobie wyobrazic... Po
prostu. A jeśli by Sjesta dzis cos poczuła mogłby się tu odbyć jakiś come
back...

Widzi teraz Sjesta jak na dloni role jakie odegrali w życiu sjestowym
Czarodziej, S i W.
Tego ostatniego to w ogóle można nie liczyć. W Czarodzieju była Sjesta
zakochana, a w S. zauroczona. Dobrze jest dojść do jakichś wniosków. Szkoda, ze
facetom brakuje klasy. Gdyby było inaczej, może mialaby Sjesta fajnych kumpli.

Czarodziej zaproponował spacer i spędziła z Nim Sjesta przeuroczy kawałek
wieczoru...
Miła rozmowa... bez wyrzutów o przeszłość (Czarodziej deliktanie rzecz ujmując
zapomniał się onegdaj ze Sjestą pożegnać...)
Czarodziej jest poważnie zainteresowany zakupem samochodu, który użytkuje
Sjesta... ha ha to się Sjesta uśmiała...

To właśnie Czarodzieja spotykała Sjesta parę razy w różnych dziwnych
miejscach...
To nie może być przeznaczenie... gdyby było... udałoby się Nam za pierwszym
razem...
Czarodziej ma Duszę podobną do Sjesty... Ulepiony z gliny tej samej... Miłośnik
słowa, muzyki, ma przewyborny głos, urok osobisty... Ech...

ALE... NA SZCZĘSCIE NIC SJESTA DO NIEGO NIE POCZUŁA...

Bardzo cieplo Sjesta o Nim mysli, bo był Bardzo Ważny i wiele Sjeście dał...

Może uda się nam ‘zakumplować’... Kiedyś...
To byłby cud...
Ale cuda się podobno zdarzają...




Temat: Jakie zmiany? +burza mozgow
Najpierw sprostowanie : Osowa Góra to oczywiście północny zachód . W dodatku
moje przynudzanie było troszkę dłuższe . Gdzies je wcięło .

„Atom, jak juz napisalem na forum Torunia, "nietolerancyjnosc" naszego forum
przerysowujesz, czego wg mnie przykladem byl chocby twoj zarzut podczas
naszej
dyskusji z wesleyem. Tam mi nie opdowiedziales :) Tu tematu nie bede 2gi raz
rozwijal.”

Nie tyle nie odpowiedziałem Tobie ,co nie stworzyłem kolejnego postu
podciągającego ten nieszczególny watek do góry . Tymczasem dzięki własnie
zerowej tolerancji torunian (+ obnażająca ten brak tolerancji i
zacietrzewienie - złośliwość Teda ) wątek ciągle u góry. Ciągle tez jest
małokulturalny . Naprawdę nie widzisz ?
Nie wiem jak długo jesteś na forum (jako davoo jestes nowy ) .Ja tu się byczę
z półtora roku ,czy coś .Spróbuj zaufać moim spostrzeżeniom odejmując 1/3 z ¾
( to margines złosliwosci ) : )))))))
Moja ocena to wynik troszkę dłuższych badań niż ten nieszczęsliwy wątek
wesleya .

„Do żali Bydgoszczan i "naszego" wizerunku w Twoich oczach,,tez sie specjalnie
nie bede odnosil- nie rozumiem, czemu mialoby
to sluzyc. Znane sa stanowiska
mieszkancow obu miast.”

-To była prowokacja .Powyższa Twoja reakcja to dowód na to ,ze jednak nie
potrafimy rozmawiać na trudne tematy. To daje się zauważyć i na spotkaniach z
udziałem B. I T. Lepiej nie tykać : )))))))))
Chyba to i racja : )))))))

„3/4 do NSA z bydgoszczy przed zalozeniem delegatury w Bydg? Mozesz powiedziec
skad te dane??”

-Z Gdańska

„ Kwestia w tym, by dostrzegac tez to, ze czasem, w niektorych kwestiach
dzialajac wspolnie mozna osiagnac znacznie
wiecej. Brak chocby pragmatyzmu,
jesli juz nie dobrej woli w tej kwestii mnie
drazni. „

-Po raz kolejny zgadzam się z torunianinem : )))) Chylę czoła .

„-3/4 studentow umk z bydzi??? hm, Atomski, naprawde,,,
-na konserwatorstwie malo miejsc na osobe? wiesz ile osob startuje na
miejsce
na psychologie np w Poznaniu? Ktos wpadl by z tego powodu np w
podpoznanskim
Swarzedzu otworzyc uniwersytet? Politechnike z architektura? Nie. jednym z
powodow jest to, ze na osrodek poznanski z iloscia mieszkancow, jeden
uniwerek
starczy i jedna politechnika.”

-No to dwie trzecie . W Swarzędzu ? Nie wiem .Wiem natomiast ,ze po to otwiera
się zamiejscowe filie .Nawet w tak małych miastach jak Swarzędz .
Za moich czasów na psychologię było średnio 5 chętnych na miejsce . 3 na jedno
miejsce na architekturę .
10 –12 na jedno miejsce na konserwacji !!! Nawet nie cyfra była taka
przerażająca ,a atmosfera korupcji najsilniejsza jaką pamiętam z tamtego okresu.
W naszej pięknej aglomeracji brakuje ważnych kierunków . Własnie choćby
wydziału architektury (jakiś śmiech zaproponowano na ATR –3 lata budownictwo +
2 specjalizacja ,ale coś cicho o tej farsie ,chyba zdechło zanim porządnie
zajasniało swoją głupotą) .

Twój sposób z przeliczaniem ilości uniwerków na liczbę mieszkańców może być
mylący ,bo Olsztyn ma ,Zielona Góra ma . Po przeliczeniu wypada ,ze u nas
powinny być trzy !!!

„Chyba sie jednak ze mna w tej kwestii nie zgadzasz”

-Ależ ostatecznie się z Toba zgadzam . Zgodziłem się post wcześniej ,ale gdzieś
wcięło .

„PS ...co z Krzywa wieza w ten weekend? ;)”

Tak sami ? Żadnych łączników ? Zresztą czemu nie : )))))))))))
Nie umawiam się na 100 % bo choć na ostatnią randkę nie przybyłem z powodu
roboty ,to teraz po prostu mogę zostać tatusiem . To już czas : ))) Chciałbym .




Temat: moje story - część 3, ostatnia
No i stało się...
Dobrze, że chociaż z forum internetowego moge się czegoś dowiedzieć o dokładnym
powodzie naszego rozstania - a raczej porzucenia mnie przez "mężczyznę mojego
życia".
A może tak opowiesz, w jaki sposób mnie porzuciłeś?
Do ostatniego dnia pozwoliłes mi na planowanie ślubu, spotkania rodziców
(spotkanie miało się odbyć za tydzień). Jeszcze w piątek (a napisałes mi maila
o tym, że to koniec w poniedziałek) bylismy razem na grillu u znajomego. W
drodze rozmawialiśmy o spotkaniu rodziców, o zaręczynach...
A tu w poniedziałek TRACH!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Od tej pory nie masz odwagi mi spojrzeć w oczy, nie masz odwagi porozmawiać.
Później z www.sympatia.pl dowiedzialam się, że jeszcze przed naszym rozstaniem
spotykałes się z innymi, że mnie "prawie_zdradziłeś". No i o tym, jak wspaniale
ci się teraz chodzi na randki, na zakupy...
Oj jak to boli...!
Piszesz tylko, o tym, że to moja wina, że to ja zbagatelizowałąm problem.
Przyznaję, że nie zorientowałam sie na czas. A jak już chciałam coś zmienić, to
okazało sie za późno.
Jezeli chodzi o to moje marudzenie i brak energii, to nie tylko wpływ pracy.
Dobijało mnie też twoje podejście do życia. Nigdy nie miałeś dla mnie czasu -
cały czas siedziałeś przed komputerem. A to praca mgr, a to jakas prezentacja
do zrobienia. Nawet nie wiesz, jak ja czekałam, aż skończysz wreszcie studia,
znajdzies normalną 8 godzinną pracę i będziemy mogli spędzać czas razem.
Niestety nie doczekałam się tego.
A teraz zostałam SAMA! Ponieważ przez te 4 lata poświęciłam ci szystko: czas,
calą siebie, moje serce, duszę, moich znajomych, zainteresowania - WSZYSTKO!
Teraz widzę, że nie miałam swojego życia! Moje życie było tylko i wyłącznie
twoim życiem.
Powiem szczerze, że w tej chwili zastanawiam się , czy ja w ogóle byłam z tobą
szczęśliwa...?
Nigdy więcej nie zrobię takiego błędu.
A jeżeli chodzi o twoje propozycje wyjścia itd - to chyba jakaś kpina! Ile razy
próbowałam cię wyciągnąć gdzieś na piwo, na jakiś wyjazd weekendowy? Przez cały
4 lata tylko raz bylismy na wakacjach (na tydzień we Lwowie - i to z mojej
inicjatywy oczywiście). Tych kilka wyjazdów w góry też tylko dzięki moim
usilnym prośbom. Ja po prostu byłam zmęczona - pracą, stresem, życiem.
Co ja mogłam zrobić z pracą? W marcu zmieniłam moją pierwszą pracę (tę, która
zabiła we mnie wszystko). Druga jest już sporo lepsza - oczywiście też związana
jest ze stresem ale już nie tak bardzo. Ale ty nie dałeś mi szansy odżyć... Ty
nie rozumiesz, co to znaczy prawdziwa praca - taka, z której musisz się sam
utrzymać. Tata kupił ci mieszkanie (jeden problem odpada), do niedawna dawał ci
pieniądze na życie (drugi problem odpada), miałeś szczęście i dostałeś fajną
pracę (ale to dopiero początek i nie wiadomo jeszcze, czy ty nie będziesz miał
nadgodzin i stresu). Nigdy nie mógłbyś mnie zrozumieć.
Jedna rzecz mnie tylko pociesza - mój tata powiedział, że sie bardzo cieszy, że
nie będzie wesela, bo on i tak wiedział, że ty mnie kiedys zostawisz (prędzej
czy później)... Więc może rodzice widzieli więcej niż ja - ślepo w tobie
zakochana?
Więc proszę, nie przedstawiaj siebie, jako ideała skrzywdzonego przez kobietę!
Nie będę tutaj opisywać całej mojej historii - nie o to chodzi. Chciałam tylko,
żeby ktoś pomyślał o tej drugiej stronie. O tym, że są zawsze dwie strony
medalu.
Od czasu rozsatania /porzucenia mineło ponad 3 tygodnie i muszę powiedzieć, że
jest coraz lepiej. Świat stał sie bardziej kolorowy i taki pełen nowych
możliwości. Ale na poczatku było okropnie - czułam się, jak rzep, który trzeba
od siebie wreszcie odczepić i na końcu jeszcze nadepnąć, żeby się tak łatwo nie
podniósł - bo tak własnie mnie potraktowałeś. Myślałam, że po 4 latach
zasługiwałam na godniejsze rozstanie! Ale ty od tej pory nawet nie zadzwonileś,
nie napisałeś smsa, żeby zapytać, czy żyję (a w takich chwilach chodzą różne
myśli po głowie). Wbrew wszystkiemu, bardzo to pomogło w pogodzeniu się z tą
całą sytuacją.
Mam bardzo wielkie poczucie winy. Wiem, że to ja zepsułam wszystko - a
dokładnie moja pieprzona praca. Teraz niestety jest juz za późno, żeby to
wszystko cofnąć. Mam nadzieję, że wyciągnę z tego wszystkiego odpowiednie
wnioski. Ja gdzieś sie pogubiłam po drodze. Po skończeniu studiów, w mojej
pierwszej pracy nie potrafiłam odnaleźć satysfakcji, nie potrafiłam odnaleźć
jakiegoś celu w życiu... Wiedziałeś o tym, ale nie mogłam znaleźć w tobie
wsparcia. Fakt - nie potrafiłam za bardzo z tobą rozmawiać o wszystkim. I to
tez był mój błąd.
No tak - narobiłam mnóstwo błędów... I przez to wszystko straciłam
Miłość_Mojego_Życia.
Sporo tego napisałam, dosć chaotycznie, ale jak można opisac 4 lata w tak
krótkim liście?
To na tyle...



Temat: Dla NOWYCH - te wątki trzeba koniecznie przeczytać
Spedzilam dobrych kilka godzin dzisiaj na tym forum. Przeczytalam wszystkie
posty. Usmialam sie do lez, naprawde, DO LEZ. Zasiadlam przed komputerem
przybita i w kiepskim nastroju, zas po "przestudiowaniu" forum jest w doskonalym
nastroju:))

Kochane, jak mozecie pozwalac tak soba pomiatac??? Bo to nic innego jak brak
szacunku ze strony tych typkow. To sa najzwyczajniejsze w swiecie buraki. Az nie
moge uwierzyc, ze dziewczyny/kobiety daja sie tak wykorzystywac i sa tego
swiadome, a i tak wychodza za maz za takich kretynow, zakladaja z nimi rodziny a
pozniej sie skarza, ze maz zaluje pieniedzy na soczek dla dziecka.... Bez
komentarza.
Widzialy galy co braly.

Na pierwszy sygnal o braku wychowaniu u delikwenta, reakcja powinna byc
naturalna: koniec znajomosci. Uciekac od takich pacanow z daleka!!!
Dziewczyny, troche szacunku do siebie to beda Was szanowac.

Mieszkam poza granicami kraju i tutaj tez sie zdarzaja palanty, ktore na koniec
kolacji - na ktora sami zaprosili - informuja o podziale rachunku 50:50. Totalne
dno. Zdarzylo mi sie to dwa razy.Na szczescie tylko dwa razy, ale i tak czulam
sie okropnie po takim spotkaniu. Wracajac do domu az sie otrzasalam z
obrzydzenia na mysl o nich. Nigdy nie zaplacilam, bo wychodze z zalozenia, ze to
ON ma sie starac o moje wzgledy a nie na odwrot. Na szczescie, to zawsze byly
raczej pytania a nie rozkaz :)) Ale co ja przezylam, jaka zenada, gdy facet w
lokalu pelnym ludzi pyta sie, czy placimy na pol, bo nie chce mnie urazic i wie,
ze kobiety same chca za siebie placic. Myslalam, ze padne!! Gdybym chciala to od
razu siegnelabym po torebke, a on moglby sie zapytac, czy chce placic za siebie
czy on placi. Gdy moja mina mowila za siebie, to kolec zaczal sie gesto-czesto
tlumaczyc, ze on jest gentelmen i tradycjonalista i on tez uwaza, ze mezczyzna
zawsze powinien za wszystko placic. Jakal sie przy tym straszliwie :))) Jak sie
latwo domyslec, nastepnej randki nie bylo i jaki byl zaszokowany! Bo bylo
przeciez tak swietnie, bo tyle czasu z nim spedzilam, to bylo jak trzy randki w
jednym! Nastepnym razem proponowal kino, ale nie mialam ochoty go wiecej
ogladac. I nie chodzi tylko o jego postawe w kwestiach finansowych. JA czesto
slucham swojej intuicji i jesli ta podpowiada mi, ze to burak, to nawet jakby
probowal oczarowac mnie kolia diamentowa, to tez by nic nie wskoral.

Owszem, z przyjemnoscia proponuje lunch, kolacje, wypad na drinka, do kina, ale
przyjacielowi plci meskiej, nigdy adoratorowi. Czasem sie spotykamy i przewaznie
to oni placa, wiec ja rewanzuje czasem i nie widze w tym nic zlego. Sprawia mi
przyjemnosc w sprawieniu im przyjemnosci :))

Inny typ, tez okazal sie sknera bez krzty dobrego wychowania. A na dodatek
totalnym przegrancem zyciowym. Jesli ja imigrantka potrafilam kupic mieszkanie w
Londynie a on "native" i dzieli mieszkanie z kolega no to sorry, ale z czym do
ludzi.

A tak po za tym, to sa normalni faceci, ktorzy chca nieba kobiecie przychylic:))
Tylko, gdy chemii brak, to i ich gruby portfel nie oslodzi zycia.

Dziewczyny, na burakow szkoda czasu!!! Jestescie warte szacunku i staran o Wasze
wzgledy.
Angielki to mistrzynie w manipulowaniu mezczyznami, ja sie przy nich chowam :)))
Ich motto brzmi: " Treat them mean, keep them keen". To juz naprawde wyzsza
szkola randkowania :)) Zdecydowanie nie dla mnie, bo to juz skrajnosc!!
Pozdrawiam.




Temat: Miłość przez internet - ogólnie
Tematyka ciekawa i kazdemu nalezalo by przyznac racje.
Niemniej osobiscie nie wchodzilam na zadne platne portale, moze dlatego, ze nie szukalam towarzysza do randki czy
schadzek milosnych w realu czy na necie.
Milosc netcikowa hmmm Mozliwa ale przy zachowaniu maximum ostroznosci i odpowiedniego doboru partnerow ktorzy nie sa materialistami ani lowcami przygod, a przedewszystkim potrzebna odrobina wyobrazni, finezji oraz trzezwo myslacy umysl, wtedy jest to mozliwe. Gorzej jak ktos kogos oczaruje swym wygladem, czy wypowiedziami , inteligencja w koncu dochodzi do spotkania i okazuje sie, ze jedno z nich to tylko lowca/lowczyni przygod lozkowych a u drugiego chemia zadzialala i co wtedy?
Chyba jedna z gorszych krzywd jaka mozna wyrzadzic komus w kim sie rozbudzi uczucia a nastepnie znika bez sladu...
Rozsadem ponad wszystko a osiagnac mozna wiele nawet wypielegnowac prawdziwe uczucie przez necik, nie tylko wirtualne ale najprawdziwsze. Mam naprawde duza znajomych i uwierzcie mi bardzo wielu poznanych na neciku, musze przyznac, ze zanim uscislily sie kontakty i zawiazaly przyjaznie przedzieralam sie przez jungle internetowych maniakow o niebywalych pomyslach i wyobrazeniach o osbie - makabra!!!!! Lecz z kazdym dniem nabywalam doswiadczenia i nawet niezle sobie radzilam z natretami czy oszustami gdyz takowych
zarowno posrod mezczyzn, jak i kobiet nie barakuje.
udalo nam sie zorganizowac zloty forumowiczow na ktorych mozna sie spotkac na zywo zobaczyc. Bylam na kilku takich, alez bylo milo a ilez zaskoczonych a takze rozczarowanych soba ludzi tam sie widuje... W sumie fajna rzecz taki zlot, mila atmosferka i bezpieczny gdyz wszyscy w jenym miejscu i gromadce ludzie
sie spotykaja. Pozniej juz indywidualna sprawa kazdego kto z kim i gdzie sie udaje, do domciu ja z kolezanka wracalam samochodem ktorym wiozl nas tez poznany na neciku kolega.
Nawet postawil kawusie i lody kafejka byla niczego sobie, ale sie szarpnal hehe... Umowilismy sie na nastepne spotkanie na necie ale za miesiac gdyz musial sluzbowo gdzies wyjechac.
Pojawil sie i coraz rzadzej go widywalam.
Po 3 miesiacach zniknal z netu, gdyz poznal pania z ktora od trzech lat sa malzenstwem i chwala sobie zycie.
wiem gdyz pochwalili sie oboje na forum kilkanascie dni przed zawarciem zwiazku.
Portal wcale nie byl platny a tylko zwykly pokoj zalozony na tlenie.
Tak,ze kazde z nas ma swoj rozum i kierujac sie rozsadkiem znajdzie napewno ta/tego ktorego szuka nawet poprzez necik.
Nie spogladala bym wszystkich inetrnautow w czarnym kolorze, naprawde jest wiele osob ktorzy po takich czy innych przejsciach oraz z roznych przyczyn Tu wlasnie na neciku szukaja przyjazni, towarzystwa, czy milosci. Dodam tylko, ze rozwaga i jeszcze raz rozwaga przy zacisnianiu znajomosci przez necik...
Pozostaje jeszcze jedno zagrozenie jakie stalo sie powszechnym symptomem uzaleznienie od netu !!!!
Ale to inna historia i kazdy ma swoj rozum wie na co i na ile moze sobie pozwolic Znam pania ktora bedac w nieszczesliwym zwiazku swoje uczucia odzwierciedlala piszac piekne wiersze. Kolega pomogl jej zalozyc stronke i az milo bylo czytac a w podtekscie wierszy wyczuwalo sie wewnetrzna teskonote za miloscia oraz uczucia jakie targaly ta kobieta.... Niestety jacys pseudo ,,hackerzy,,zatakowali jej stronke i chyba zaprzestala pisania.
Wiele bym mogla pisac na ten temat i jak zaznaczylam wczesniej straszna ze mnie gadula ale coz mam nadzieje, ze wybaczycie mi to iz wyrazam swoje zdanie na niektore tematy ale lubie podzielic sie jako takim doswiadczeniem z wedrowek po neciku.




Temat: Zdrada przyjaciolki - dlugie
Zdrada przyjaciolki - dlugie
Mam do Was takie pytanie. Co byscie zrobily, gdyby przydarzylo Wam sie cos
podobnego.

Bylam z pewnym facetem, nazwijmy go Tom (gdyz byl cudzoziemcem) przez jakies
poltora roku. W miedzyczasie zamieszkalam w jednym pokoju malego mieszkania z
dosc bliska kolezanka, powiedzmy Magda. Wspolne mieszkanie razem i ta sama
praca szybko sprawily, ze dotychczasowa dobra znajomosc przerodzila sie w
przyjazn. Zwierzalysmy sie sobie, opowiadalysmy sobie o naszym zyciu -
wiadomo, jak to w przyjazni, a zwlaszcza, gdy dzieli sie ten sam pokoj...
(nocne pogaduchy!)

Trwalo to prawie rok. Zdazylam jej opowiedziec o moim zwiazku z Tomem, ona o
swoich nieudanych zwiazkach.

Magda nie znala Toma. Spotkala go pierwszy i jedyny raz przez przypadek,
kiedy robilysmy zakupy i spotkalysmy go. Widziala go minute, bo zaraz potem
rozeszlismy sie on w swoja strone, my w swoja. Od tego czasu czasem mowila mi
jaka to jestem szczesciara bo mam takiego przystojnego faceta, ze ona sobie
pewnie nigdy zycia nie ulozy i takie tam.

Zycie chcialo, ze rozstalismy sie z Tomem. Bardzo to przezylam, choc zerwanie
bylo z mojej winy. Spotkalam tez kogos nowego. Wsparcia szukalam u Magdy,
zwierzajac sie jej jak mi ciezko, co przezywam, jak on to przezyl. Sluchala
mnie, radzila, wspierala.

W tym samym czasie, a bylo to we wrzesniu zeszlego roku Magda sie
wyprowadzila - do dzis nie znam prawdziwych powodow tej przeprowadzki.
Zamieszkalam z inna kolezanka i nasz kontakt z Magda bardzo sie ograniczyl.
Spotkalysmy sie moze ze 2 razy, ale regularnie wysylalysmy do siebie majle z
informacjami co sie w moim zyciu dzieje.

Czesto pisala Magda o nowych randkach, o facetach (musze w tym miejscu
zaznaczyc, ze jest to osoba jakby powiedziec, malo towarzyska, nie chodzaca
na dyskoteki, taka "z prowincji", szara myszka).

Pewnego dnia Magda zakomunikowala, ze wreszcie sie zakochala "w kims
realnym", ze to ten jedyny. Z dnia na dzien posypaly sie listy o jej
bezgranicznym szczesciu, o delikatnych rekach jej nowego faceta, o tym jak
mdleje na jego widok, jak bardzo go pragnie, jak on ja piesci. I co ja
wszystko na to. Zaczela pytac o rzeczy typu, w co sie ubrac na nastepna
randke, a co powiedziec, jak facet da jej kwiatka, gdzie ma z nim pojsc, co
pic. Pytania byly coraz czesciej z natury "a do jakich miejsc chodzilas z
Tomem", "czy kupowal Ci kwiaty", "gdzie Cie zabieral", "czy kupowal Ci
prezenty" - mialo to sluzyc nie wiem, porownaniu z jej nowym facetem?
Cieszylam sie razem z nia, ze wreszcie znalazla kogos komu chciala zaufac.
Wciaz pytala co ma robic, jak sie zachowywac. Zaczela pytac na ktorej randce
powinna z nim isc do lozka, o to kiedy ja z Tomem poszlam do lozka. Pytala o
wiele intymnych rzeczy, o ktorych chyba nie chce pisac na forum. Wszelkie
pytania z mojej strony, kim jest ten facet, co robi, jak ma na imie, zbywala
mowiac, ze to nie ma znaczenia, bo ona wie, ze on jest dobrym czlowiekiem. Na
pytania skad to wie, mowila tajemniczo "bo ja wiem, ze tak jest. Znam go
dobrze"

Sytuacja ta trwala ok. 2 miesiace. Po dwoch miesiacach pewnego dnia spotkalam
Toma. O tym spotkaniu powiedzialam Magdzie. Wieczorem wyslala do mnie smsa,
ze facet, o ktorym mi opowiadala w szczegolach to byl wlasnie... Tom.

Poczulam sie fatalnie. Rozplakalam sie. Nie mam pojecia w jaki sposob dotarla
do niego - facet jest cudzoziemcem. Nie mam pojecia dlaczego zrobila to za
moimi plecami, dlaczego podpytywala mnie o intymne szczegoly mojego zwiazku z
nim. Podstepnie udajac przyjazn. I spotykajac sie z nim jednoczesnie. To byl
dla mnie szok.

Zerwalam z nia wszelki kontakt. Od tego czasu minely 4 miesiace, a mnie to
wciaz dreczy. Czuje sie jakby przesladowala mnie jakas psychopatka.

Napisalam tego posta, zeby, nie wiem, w jakis sposob sie oczyscic. Co o tym
myslicie? Co byscie zrobily na moim miejscu?




Temat: czego/kogo faceci szukają na portalach randkowych
Koleżanko Wanda7777,

Używasz poważnych słów - "naubliżałem", "skrytykowałem" itd. Tak się
jednak składa, że pisząc post na forum internetowym powinnaś mieć
świadomość, że ktoś się może z Tobą nie zgodzić, ktoś może powiedzieć
o swoich doświadczeniach i nie zawsze będzie to grzeczna dyskusja jak
na przy herbatce podczas kółka dyskusyjnego w lokalnym Domu Kultury.

Pisałem o swoich doświadczeniach i przemyśleniach związanych z
randkami internetowymi, to Ty jednak odebrałaś je jakoś osobiście i
jako formę krytykowania Twej osoby.

Mam też takie wrażenie, że niespecjalnie Cię interesuje zdanie innych
osób i ich podejście a post założyłaś tylko po to,żeby zbierać wyrazy
uznania za błyskotliwe i prawdziwe obserwacje. I szukać u innych
niewiast podobnych relacji.

"Zakochać się w umyśle" - to stwierdzenie ma opisywać sytuacje, gdy
ktoś celowo nie pokazuje swojego zdjęcia i utrzymuje intensywny
kontakt e-mailowy i telefoniczny unikając również kontaktu osobistego
( są ludzie, którzy tak robią np. przez 2 lata i twierdzą, że mają
dziewczynę lub chłopaka!).

Próbujesz stosować jakieś "wrzuty osobiste" więc odpowiem
bezpośrednio. Nigdy nie zrywałem kontaktu e-mailowego bez słowa, gdy
ktoś mi przesłał zdjęcie. Sam kilka razy przeczytałem np. "wybacz,
ale musimy przerwać naszą świetną korespondencję e-mailową, ale
dobrze wiem, że potrafię pożądać tylko umięśnionych brunetów o
atletycznej budowie ciała i długich włosach a ty niestety taki nie
jesteś"!

Źle mnie też zrozumiałaś jeżeli chodzi o rolę zdjęcia. Dla mnie było
ono ważne, ale tylko wraz z nietuzinkowym opisem własnej osoby
powodowało natychmiastowego zaczepienia niewiasty.

Jeżeli chodzi o te zasady dobrej kultury i dziękowanie za
korespondencje to pozwolę sobie mieć odmienne zdanie. Zaletą czy też
wadą randek internetowych może ich "luźność". Ludzie się spotykają,
rozmawiają, idą do kina i po pierwszym spotkaniu nie wiadomo czy był
to "miły czas z ciekawą osobą" czy też "ta kobieta musi zostać moją
żoną!". Ciężko też wymagać, żeby ktoś na takim wstępnym etapie zerwał
inne kontakty, wycofał się z innych randek i był gotowy do
przeprowadzki do mieszkania niewiasty. Chciałabyś, żeby ktoś
dziękował za kontakt i miło spędzony czas i napisał konkretnie czy
chce się dalej spotykać a jeżeli nie -to dlaczego. Postawię jednak
moją kolekcję żołnierzyków z dzieciństwa, że gdyby ktoś dał Ci jasno
znać dlaczego nie chce się dalej spotykać taka wiedza byłaby dla
Ciebie smutna, przykra i nie dałaby Ci nic konkretnego. Nikt nie lubi
być odrzucany (chociaż to może za mocne słowo) i urwanie kontaktu bez
słowa jest nieeleganckie ale oszczędza kłopotliwych i raczej
niepotrzebnych sytuacji obu stronom.

I na koniec ta Twoja uwaga na temat tego mojego rzekomego skakania z
kwiatku na kwiatek. Pisząc coś takiego robisz dokładnie to, co mi
zarzucasz - czyli próbujesz mnie oceniać na podstawie kilku zdań....

eM.

___
"Prawie" sprawdza się tylko w przypadku rzutu podkową lub granatem



Temat: nie moge znalezc narzeczonego
buba.30 napisała:

> Latwo wam sie smiac, bo nie macie takiego problemu.

Buba, juz ktos Ci napisal W_L_U_Z_U_J kobieto. Pretensje, ze ktos sie smieje?
Mowiac szczarze, to bardzo zyczliwy w stosunku do ciebie watek, poczytaj troche
to forum, zobaczysz jak ludzie potrafia sie smiac jedni z drugich, tutaj
wlasciwie wszyscy podeszli do ciebie z sercem mniejszym czy wiekszym. Nie mamy
akurat takiego problemu jak Ty (chociaz Hehe akurat ma), ty zas nie masz np
takich problemow jak ja i zapewniam cie, ze mam prawdopodobnie duzo
powazniejsze problemy, mimo, ze akurat narzeczony sie znalazl u mnie bardzo
wczesnie. Chce Ci po prostu powiedziec, ze po pierwsze nikt nie ma takiego
samego scenariusza na zycie jak ktos innny (czyt. nie porownuj sie z
kolezankami, zawsze znajdziesz n rzeczy na minus dla siebie), nikt tez nie ma
obowiazku z kamienna (taka jak Twoja) powaga podchodzic do Twojego problemu.
Uzyskalas tutaj bardzo rzeczowe i ZYCZLIWE (zauwaz to kobieto) rady od ilku
osob, od innych troche slow pocieszenia, troche usmiechu mniej czy bardziej
podszytego sympatia, zlosliwoscia, zadowoleniem, ze mnie_jest_lepiej.

Dlaczego to wszystko pisze. Otoz mam wrazenie, ze Twoj problem tkwi w pewnej
cesze Twojego usposobienia - marudnosci, niezadowoleniu, braku sympatii do
swiata, ciaglych pretensjach do swiata i ludzi. Mysle, ze swoje poszukiwania
narzeczonego powinnas rozpoczac od... usmiechniecia sie - po peirwsze do
siebie, w lustrze na przyklad. Popatrz na siebie i powiedz sobie "czesc Buba,
to ja Buba, jestem mila, sympatyczna i lubie cie Buba" W ludziach sprobuj
odnajdywac zawsze jakas dobra ceche, chociaz jedna. W akcjach wobec Ciebie
sprobuj znalezc chociaz jedna dobra intencje (czasem intencji jest kilka, jedna
altruistyczne inne egoistyczne w tej samej akcji - Ty sprobuj wierzyc,
odnajdywac te powodowane sympatia, sercem, dobrym zyczeniem wobec Ciebie.
Mysle, ze Ty nie lubisz ludzi, tych wszystkich kolezanek, ktore powychodzily z
maz, forumowiczow, bo "nie maja takiego problemu jak Ty", i to jest chyba twoj
pierwszy blad. JA radzilabym Ci przede wszystkim to wlasnie zmienic. A potem
sprobuj zrobic cos dla kogos - moze bezinteresownie zaopiekuj sie dzieckiem
kolezanki, zeby mogla isc na randke z mezem, zobaczysz, ze to daje radosc, gdy
zrobisz cos dla innych. Powoli, krok po kroku, staniesz sie sympatyczna,
lubiana osoba,znajomi aczna do ciebie lgnac, zapraszac Cie, dzwonic. Moze
znajdzie sie wsrod nich narzeczony. A moze nie, badz gotowa i na taka
ewentualnosc, nie probuj przebic muru glowa bo tylko narobisz sobie guzow.
Bierz zycie takie jakie jest. I przylaczam sie do kolejnej dobrej rady, ktora
tu otrzymalas - jak najczesciej wylaczaj komputer i wychodz z domu. Tych
znajomych z internetu tez postaraj sie wyciagnac na spotkanie w realu. Siedzac
przed kompem ZAMYKASZ SOBIE mozliwosc poznania narzeczonego.

Kazdy dzien sprobuj zaczac jakims optymistycznym na glos wypowiedzianym zdaniem
(piekna dzis pogoda, to bedzie udany dzien, dzis wydarzy sie cos milego, dzis
zrobie trzy dobre uczynki, tylu ludzi zmarlo dzisiaj w nocy, a ja nadal zyje,
kurde, ile szczescia!!"

Pozdrawiam, milego dnia zycze.

> Latwo wam sie smiac, bo nie macie takiego problemu. Nie rozumiem dlaczego to
ze
>
> nie moge sobie nikogo znalezc jest powodem do wesolosci i zartow. Rozumiem,
ze
> jak wam sie dzieje cos nieprzyjemnego, to swietnie sie czujecie, gdy ktos
> glupio komentuje. Nie takiego wsparcia szukalam na tym forum. Niektore osoby
> sie wpisaly z sensem, ale sporo widze ma radoche. Obyscie nigdy nie byli w
> takiej sytuacji jak ja. Tylko tyle wam powiem...

Na koniec - przeczytaj jeszcze raz SWOJA powyzsza wypowiedz. Kilka razy.
Sprobuj wyobrazic sobie, ze nie znasz tej osoby, ktora ja napisala. Potem
zastanow sie - czy osoba, ktora napisala ten post jest sympatyczna, polubilabys
ja? No i wnioski wyciagaj juz sama.




Temat: Mapa miejsc dostępnych dla niepełnosprawnych
Mapa miejsc dostępnych dla niepełnosprawnych
Czy w Opolu powstenie mapa miejsc dostępnych dla niepełnosprawnych??
Przykładem jest ogród ZOO-logiczny.

wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,7454239,Powstanie_mapa_miejsc_dostepnych_dla_niepelnosprawnych.html?
utm_source=Nlt&utm_medium=Nlt&utm_campaign=1077917

Powstanie mapa miejsc dostępnych dla niepełnosprawnych
Z wrocławskiej mapy skorzystają również rodzice z wózkami, osoby
starsze, a także turyści odwiedzający miasto. Pierwsza część bazy
jest już dostępna.
Dolnośląskie Forum Integracyjne sprawdza, czy Wrocław dostosowany
jest do potrzeb osób niepełnosprawnych. Obecnie w bazie na stronie
www.dfi.org.pl znajduje się ponad sto obiektów użyteczności
publicznej, które są oznaczone jako ”dostosowane” albo ”dostosowane
częściowo”. Wózkowicze dzięki mapie będą wiedzieli, gdzie mogą
wybrać się sami, a w jakim miejscu będą potrzebowali pomocy.

Kamil Chomentowski z DFI, koordynator projektu "Mapowanie
Wrocławia": - Nasze forum zna potrzeby osób niepełnosprawnych,
wiemy, jakie trudności muszą na co dzień pokonywać, stąd zrodził się
pomysł mapy. W tym roku planujemy sprawdzić jeszcze 16 tysięcy
budynków. Na pewno będą oznaczone wszystkie urzędy, ale sprawdzimy
również miejsca spotkań, przecież w-skers, jak każdy, lubi wyjść do
pubu.
Agata Roczniak, w-skers z Wrocławia: - Osobom niepełnosprawnym
bardzo potrzebna jest wiedza, dokąd mogą się wybrać, czy w budynkach
są podjazdy, windy, i czy toalety mają wystarczająco szerokie
przejścia. Mapka otworzy drzwi tym wózkowiczom, którzy dotychczas
się bali, że sobie w mieście nie poradzą.

Działającą na portalu www.wroclaw.pl mapa miasta zostanie wzbogacona
o nowe oznaczenia. Znajdą się na niej ikonki w trzech kolorach.
Kolory będą oznaczały stopień dostosowania miejsc dla osób
niepełnosprawnych.

- Zrobimy też mapkę w formie papierowej, dla osób, które nie mają
dostępu do internetu. Można ją będzie zawsze wziąć ze sobą, żeby nie
zabłądzić w mieście. Oprócz mapki zrobimy wyszukiwarkę takich
miejsc. Podobna funkcjonuje w Berlinie i dla jednej dzielnicy w
Warszawie - zapowiada Kamil Chomentowski.

W Polsce wydano z myślą o wózkowiczach kilka przewodników. Warszawa
i Kraków miały "Turystykę bez barier", a przewodnik po Szczecinie
ciągle można ściągnąć z sieci. W internetowym projekcie "Katowice
bez barier" oznaczono ponad dostępnych 80 obiektów. Na Dolnym Śląsku
ukazał się przewodnik turystyczny "105 tras spacerowo-
wycieczkowych", który przygotowano specjalnie z myślą o osobach
niepełnosprawnych ruchowo.

Agata Roczniak: - Ale w-skersom bardziej zależy na tym, aby
wiedzieć, co można robić w mieście. Chyba żaden klub we Wrocławiu
nie ma windy. Jeszcze w czasie studiów, gdy umawiałam się na randkę,
nie wiedziałam, czy osoba, z którą się spotkam, będzie mogła mi
pomóc.

Projekt mapowania ma to ułatwić. Za pośrednictwem strony DFI samemu
można zgłaszać obiekty, które są przystosowane - wystarczy wypełnić
ankietę.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław




Temat: ciag dalszy..
ciag dalszy..
to znowu ja...
od kilku dni po prostu nie moge wytrzymac:(((............

skad wiecie,ze TO co czujecie to milosc?

juz pisalam o mojej sytuacji mnostwo razy,ale tytulem wstepu..:mam 18lat
bylam z chlopakiem 2,5roku.poza tym,co robi teraz(a raczej robil jeszcze
kilka dni temu,o tym pozniej)to byl dla mnie b.dobry.mozna powiedziec,ze
idealny...czuly,troskliwy..potrafil rzucic dla mnie wszystko,pocieszac mnie
jesli tylko bylam smutna..
od dluzszego czasu czulam,ze cos jest nie tak.nie cieszyly mnie jego
telefony,nie czekalam na spotkania etc.
zerwalam jakies poltora miesiaca temu.poczatkowo bylo mi baaardzo dobrze.on
przychodzil,dzwonill,blagal,a mnie to tylko irytowalo,nienawidzilam
go,chcialam,zeby o mnie zapomnial.

teraz zaczelam sie zastanawiac:na poczatku bylo cuudownie-nie widzialam poza
nim swiata,czulam sie w jego towarzystwie idealnie.potem ,czytajac posty na
forum(psychologia i kobieta)zazdroscilam juz kobietom,ktore w tak cudowny
sposob potrafily pisac,myslec o swoich facetach.
mnie 'moj' irytowal totalnymi bzdurami,chociazby sposobem zawiazywaniem butow
(!!).
uznalam wiec,ze to nie moze byc milosc-jesli do szalu doprowadzaja mnie takie
idiotyczne drobiazgi,jezeli nie potrafie go zaakceptowac.
ktos slusznie zwrocil uwage w moim poprzednim watku,ze sie go po prostu
wstydzilam.bo to prawda,nawet balam sie z nim chodzic na jakies imprezy,balam
sie,ze osmieszy znowu siebie,a wiec takze i mnie.
zaczelam myslec o innych chlopakach,o z a b a w i e.
kilka dni temu,po moim ostatnim watku ustalilismy,a raczej on sam
zaproponowal;ze da mi spokoj,ze bedziemy przyjaciolmi-nie chce tracic z nim
kontaktu,jest naprawde cudownym czlowiekiem.od tamtego czasu idzie nam
dobrze,powroty ze szkoly nie sa juz katuszami..tylko wtedy tez otworzyly mi
sie oczy.widze ta milosc w jego oczach i maksymalne oddanie.nie wiem jak
moglam tego nie widziec przez ostatni czas,widzialam tylko zalosnego
czlowieka..a przeciez sama kiedys to czulam.jak sobie zaczelam wyobrazac,ze
on robi mi takie rzeczy ,rok temu,kiedy bylam w nim szalenczo zakochana..
skad ja mam wiedziec,ze milosc juz sie skonczyla?
wczesniej myslalam,ze skoro juz pojawily sie watpliwosci i to z taka sila,to
chyba mowi samo za siebie.ale przeciez to wcale nie jest takie proste!
przeciez logiczne jest,ze czasem sa watpliwosci ,problemy,ktore zaslaniaja na
jakis czas to prawdziwe uczucie.
skad mam wiedziec,ze moja milosc juz sie 'wypalila'.?
nie wiem co robic..i nikt nie moze mi pomoc:(wszyscy sie dziwia tylko jak
mozna po tak dlugim czasie nie miec pewnosci-mozna!!!
nie wiem,czy moze nie chce podswiadomie palic za soba mostow..on juz troche
ochlonal,zaczal cos wspominac,ze chcialby poznac jakas dziewcyzne,ja ide na
randke w weekend...
moze po prostu,kiedy to pierwsze 'zauroczenie' minelo,kiedy trzeba zaczac
bylo sie starac i pielegnowac milosc-moze ja sie wlasnie wtedy poddalam?kiedy
trzeba sie bylo troche wiecej postarac i wlozyc w to wszystko wiecej wysilku?
a ja go przestalam szanowac i zrzucilam na jego barki podnoszenie naszego
zwiazku,to on zawsze sie staral,zeby wszystko bylo w porzadku...
mam swiadomosc,ze na to co teraz pisze,ma tez wplyw moje towarzystwo,ktore
zaczelo mu nagle bardzo wspolczuc.nie da sie ukryc,ze mialo powody,widzac jak
go traktuje.teraz bardzo sie staram dac mu w przyjazni to,czego wczesniej nie
dawalam..
tlumaczylam sobie:jak moge go kochac,skoro od kiedy jestesmy razem,bawie sie
w kazdy weekend,tak jak sobie marzylam,spotykam sie z innym facetem i sie z
tego b.ciesze(a przynajmniej cieszylam..).
przepraszam,ze tak wam 'zasmiecam' forum coraz to nowymi watkami:|
zauwazylam juz dawno,ze siedzi tu mnostwo ludzi,gotowych podzielic sie swoim
doswiadczeniem i zdaniem.Licze na jakies komentarze:-|




Temat: Jak wyjsc z samotnosci?
Witaj Ewo,
cieszę się, że nadal szukasz :-) Rozumiem również, że obecnie nie czujesz już
tego emocjonalnego zaangażowania jak na początku „flirtu z netem”.
Uśmiecham się teraz na przypomnienie moich pierwszych randek. Jaka ja
potrafiłam być nakręcona. Jak ja potrafiłam przeżywać brak odpowiedzi na maila.
Zdarzały mi się też niezłe „wyskoki” :-) Czyżbym obecnie zatraciłam w sobie tę
spontaniczność? Chyba tak, za dużo tego było, za intensywnie. Ale czasem jest
mi żal tej cudownej otoczki, jaka towarzyszyła moim spotkaniom, tego
przyśpieszonego bicia serca, atmosfery tajemniczości. Było minęło, takie jest
życie. Teraz czas na bardziej przemyślane decyzje. Czas dorosnąć, co w moim
przypadku brzmi zapewne śmiesznie, ale tak to odczuwam.
Miałam ostatnio fajną przygodę w necie. Po powrocie z babskiego spotkania ok.
godz. 0.00 zachciało mi się pobuszować i trafiłam na Rodaka z USA. Rozmowa była
krótka i sympatyczna, w efekcie podałam mu swój numer tel.dom. Przegadaliśmy
całą noc. Chyba po prostu chciał się wygadać, czuł się samotny. Poznałam całe
jego życie, sama też sporo o sobie powiedziałam. W pewnym momencie rozmowy
usłyszałam za oknem ćwierkanie ptaków, zaczęło świtać, a ja siedziałam na
podłodze (tak lubię) i rozmawiałam z obcym, aczkolwiek już dość dobrze „znanym”
człowiekiem z drugiego końca świata. Magia? Coś magicznego było w tej chwili i
tej chwili nikt mi nie odbierze. Zawsze będę pamiętać piosenkę, którą mi
serwował (3 krotnie). W poniedziałek pobiegłam do Empiku i kupiłam sobie płytę
z tą piosenką i „katowałam się” nią przez dwa tygodnie.:-) I doprawdy nie jest
istotne, czy ja kiedykolwiek z tym panem się spotkam. Myślę, że w tę noc
spotkały się nasze dusze, jakkolwiek pompatycznie by to nie brzmiało. Tak
czułam i cieszę się, że takie doświadczenie było mi dane.
Opisałam tę historyjkę, jako przykład czerpania z netu tego, co piękne, choć
ulotne. Nie znaczy to jednak, że jestem zwolenniczką ... bujania w obłokach.
Stąpam dość twardo po ziemi i właśnie dlatego wiem, jak trudno spotkać na
swojej realnej drodze życia właściwego mężczyznę. Net stwarza zdecydowanie
większą szansę ... ale jednocześnie zdecydowanie większą szansę na porażki,
których może nas wiele czekać. To tak, jakby los złośliwie się z nami
bawił... niech kolejny raz się rozczaruje, niech zwątpi, zrezygnuje, słaba
jest, a może tak naprawdę nie zależy jej, tylko udaje, że kogoś szuka ... Ewo,
nie słyszysz czasem w środku tego złośliwego głosiku?
Pewne jest tylko to, że jak nie posiejesz to nie zbierzesz, odwieczne prawo
przyrody. Pozostaje kwestia „zdrowego ziarna”, czyli nas samych, naszej pracy
nad sobą, swoimi emocjami, w tej pracy nikt nas nie zastąpi, a nie jest ona
usłana różami. Stąd zapewne rady niektórych, aby skorzystać z terapii.
Przeczytałam na tym forum bardzo dobrą radę, którą tak sobie zinterpretowałam:
wyobraź sobie Swojego Mężczyznę, tego z którym chciałabyś być, jak powinien
wyglądać, jakie powinien mieć cechy, jakie warunki spełniać? A potem zapytaj
siebie - czy Ty masz takie same cechy, jakich od Niego oczekujesz. Ja odkryłam,
że nie, że nie posiadam wszystkich cech, jakich oczekuję od mężczyzny, to tak
jakbym oczekiwała, że on zrekompensuje jakiś mój brak. Chciałabym np. aby ON
był wysportowany, a czy sama taka jestem? No... nie za bardzo. A co stoi na
przeszkodzie, abym była? Pod nosem mam siłownię, mam na to czas, pieniądze,
basen też w pobliżu, rower trzeba częściej wyciągnąć z piwnicy :-) Przykład
dość trywialny, ale ... wiadomo o co chodzi.
Pozdrawiam Cię Ewuniu serdecznie i wszystkich innych samotnych :-)




Temat: nie wiem czy pytac ale...ile Wy macie lat?
Dziekuje Wam wszystkim ze jestescie!
Dziękuję Wam wszystkim goraco za wysluchanie mnie i rady. Ciesze sie, ze nie
jestem z tym sama. Moje otoczenie nie rozumie mnie bo nikt nie jest i nie byl w
takiej sytuacji. To co slysze to: przeciez mowilismy Ci o tym…, sama jestes
sobie winna…, zawsze beda z tym problemy…, wiedzialas od samego poczatku o
tym…, mozesz jeszcze to zmienic…, itd
W glowie kotluje mi sie teraz od przeroznych mysli.
Dawno ustalilam, ze jestem stworzona do zycia w zwiazku z mezczyzna, a nie sama
ani nie w tych „modnych zwiazkach. Jak poznalam M. sama bylam po nieudanym
zwiazku i twierdzilam-slub-nie slub-nie ma znaczenia-wszystko zalezy od
ludzi!!! Tylko ze ci ludzie sie zmieniaja  Moze ja tez sie zmienilam.
O wspolnym zamieszkaniu na razie nie ma mowy – zaden z nas dobrowolnie nie
zrezygnuje z pracy – sama miloscia nie da sie zyc. Rozmawialam o tym z
ukochanym. To on pierwszy zdecydowal o zareczynach i to on pierwszy postanowil
ze chce abysmy byli na zawsze razem. On sie tego nie obawia (chociaz to on jak
cos nie wyjdzie bedzie po 2 rozwodach). On jest osoba rozsadna, zaradna i mozna
przy nim czuc sie bezpiecznie (to mi zaimponowalo). Rozmawiajac z nim upewnilam
sie ze on swojej decyzji jest pewien i nie widzi potrzeby zamieszkania razem
przed slubem bo przez te 4 lata bylismy ze soba w tak przeroznych sytuacjach
(nie opisuje tego bo by dlugo zeszlo) ze wiemy ze na siebie mozemy liczyc, w
sprawach domowych potrafimy sie dogadac, damsko-meskie tez sa OK! Nasze
spotkania nie przypominaja juz dawno randek. Razem sprzatamy, gotujemy,
pierzemy, prasujemy, oszczedzamy, decydujemy na co wydac pieniadze. W tych
sprawach ja tez sie nie obawiam, ze po zamieszkaniu wyjdzie cos nowego.
Chociaz „nigdy nie mow nigdy“!
Przestraszylam sie tylko tej „macochy“ bo tez nigdy o sobie w ten sposob nie
myslalam. Syn M. mowi do mnie po imieniu. Jak przygotuje cos co on uwielbia do
jedzenia to przynosi mi w podziekowaniu kwiatki-sam od siebie. Denerwuje mnie
tylko to ze opowiada mi o swojej mamie (ile ma wzrostu, ile wazy i ze ma tez
dlugie wlosy-odnosze wrazenie ze jestesmy podobne-a tak wlasciwie to co mnie to
obchodzi). Na szczescie nie widze go zbyt czesto, ale co powinnam zrobic jak
zamieszkamy razem?! Jekie sa „zdrowe“ ustalenia widywania sie ojca (mojego M) z
synem? Jak to zaplanowac? Na poczatku naszej znajomosci jam M. wyjechal sam z
synem na narty na tydzien to bylo mi przykro ze ja z nimi nie jestem i
zaproponowalam ze nastepne wyjazdy powinnismy planowac wspolnie. Po paru juz
takich wspolnych wakacjach nie mam ochoty jechac na nastepne (te w sierpniu
na2tyg.) bo przeciez on sie czesciej widzi z synem niz ze mna. Chce abysmy
pojechali sami ale wtedy on nie wypelni swojego obowiazku (zreszta on chce byc
tez z synem). On najlepiej mial by nas razem blisko siebie.
Straszny mam metlik w glowie. Wy teraz tez piszecie o poswiecaniu sie i
cierpieniu i jeszcze bardziej mi to miesza. Ja nie chce sie poswiecac i
cierpiec! Chce byc kochana i szczesliwa! Chyba tak jest! Ale przeszkadza w tym
ten jeden watek z przeszlosci mojego ukachanego. Jak z tego wybrnac? Ja jestem
osoba silna, mocno stapajaca po ziemi, potrafie kierowac duza grupa ludzi,
radze sobie ze sprawami ktore przewidziane sa glownie dla mezczyzn a tu taka
slabos? Nie wiem co zrobic! Jak myslec! Jak ustalic te zdrowe reguly
bycia „macocha“-nienawidze tego slowa! Chyba mam tez te same problemy co kaisog
(pomóżcie mi nauczyć się być macochą).
Czy zawsze trzeba zaakceptowac sytuacje M. i byc wyrozumiala bo jemu sie kiedys
nie udalo? Czy mozna okreslic te „zdrowe“ (powtarzam juz chyba to slowo za
czesto) zasady postepowania. Czy moge wymagac ze nie chce miec nic wspolnego z
jego przeszloscia i nie chce jej widziec i slyszec a sama chce miec z nim
wlasne zycie?! Czytalam wiekszosc Waszych wypowiedzi na calym forum. Wiem ze
nasze dzieci beda rodzenstwem jego dziecka i bedziemy wielka rodzina. I ze ex
bedzie zawsze sie gdzies przewijala przez nasze zycie. Ale czy nie da sie tego
inaczej ustalic? Czy nie da sie tego odseparowac? Czy zawsze trzeba to mieszac?
Chyba oszaleje sama od tych mysli.
Dziekuje Wam wszystkim ze jestescie!




Temat: mlodziez polonijna
mlodziez polonijna
co o tym sadzicie? jakie osiagniecia ma polonijna mlodziez?
Czwartek 29 sierpnia 2002 r. Imieniny obchodzą: Jan, Sabina, Racibor

Kraj

Zagranica

Gdańsk

Katowice

Kraków

Olsztyn

Poznań

Warszawa

Wrocław

Intymności

Dom

Twoja Rodzina

Turystyka

Zdrowie

Pieniądze

Praca

Prawo

Uczelnie i szkoły

Auto

Komputer

Tajemnice Świata

Co nowego...

Miss Lata z Radiem

Super Randka

Krzyżówka

Horoskop

Humor

Cannes 2002

Program TV

Polecamy

W skrócie

Forum Czytelników

Pytanie dnia

STRONA GŁÓWNA NOWY JORK / WYDARZENIA

następny artykuł
Poniżej średniej
Uczniowie stanu Nowy Jork wypadają na egzaminach szkolnych z matematyki i
angielskiego poniżej średniej amerykańskiej. Średnią obniża miasto Nowy Jork,
a gdyby nie Chińczycy (3 szkoły najlepsze z matematyki są w Chinatown),
sytuacja byłaby jeszcze gorsza.

Egzamin SAT (Scholastic Aptitude Test) jest przeznaczony dla uczniów
ostatnich klas szkoły średniej (high school), którzy wybierają się do
college'u. Wyniki SAT są ważnym czynnikiem decydującym o przyjęciu do
wybranej szkoły.
Nowojorscy uczniowie nie mają się czym pochwalić. Najwyższy wynik, jaki można
uzyskać na egzaminie SAT to 1600 pkt (po połowie z angielskiego i
matematyki). Podczas jednak gdy średnia amerykańska za ostatni rok to 1020
pkt, średnia nowojorska - 1000, a średnia New York City - tylko 944 punkty.

Chińczycy na pomoc

Wszystkie sąsiednie stany wypadły lepiej niż Nowy Jork. New Jersey miał
średnią 1011 pkt, a najlepsze było New Hampshire - ze średnią 1038.

New York City (czyli 5 dzielnic miasta Nowy Jork) wypada tak słabo, bo ma
najwięcej uczniów z rodzin czarnych i latynoskich, których wyniki odstają od
białych i Azjatów o ok. 100 pkt.

Sytuację ratują trochę Chińczycy i Koreańczycy - są najlepsi z matematyki.
Biali są zaś najlepsi z angielskiego, na II miejscu są Azjaci, na III
Latynosi, a na ostatnim Murzyni.

Dziewczynki gonią

Różnica w wynikach egzaminu między chłopcami a dziewczynkami stale się
zmniejsza, i to nie tylko w Nowym Jorku, ale w całej Ameryce.

Trzeba czytać

Niezależnie od niskich wyników Nowego Jorku, w tym roku ogólnoamerykańskie
wyniki SAT z matematyki były najlepsze od 30 lat. Gorzej natomiast wypadł
angielski.

- Narzekania na niski poziom matematyki dały efekt. W szkołach przykłada się
teraz większą wagę do tego przedmiotu - tłumaczy Gaston Caperton, prezes
Związku College'ów.

Podczas spotkania zarządu związku w Waszyngtonie podniósł się lament, że
uczniowie nie czytają i dlatego wyniki z angielskiego są gorsze. Telewizja
nie zastąpi bowiem książki.

- Przeciętny uczeń spędza przed telewizorem 3 godziny dziennie, ale książki
wcale nie bierze do ręki - bije na alarm Caperton.

Nowe szkoły na Queensie
Queens - którego szkoły najbardziej zatłoczone w mieście - wzbogaci się o
kilka nowych szkół. Powstaną 4 nowe szkoły podstawowe: na Jackson Heights,
Coronie, w Ozone Park i Middle Village. W każdej będzie mogło się uczyć 400-
1700 dzieci. W sumie Queens dostanie aż 6 tys. nowych miejsc.

Niestety, żadnej ulgi nie odczują uczniowie szkół średnich, mimo że w
poprzednim roku szkolnym były wypełnione aż w 117 procentach!

- Sytuacja jest tak zła, że na przerwach dzieci na siebie nawzajem wpadają i
się tratują - narzeka Clara Hemphill, autorka poradnika dla rodziców "New
York City's Best Public High Schools".

Adam Jagusiak
następny artykuł

STRONA GŁÓWNA NOWY JORK / WYDARZENIA

Wydarzenia

Redakcja

Redakcja nowojorska

Reklama © SUPER EXPRESS Napisz do nas
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amed.keep.pl



  • Strona 2 z 3 • Zostało znalezionych 142 wypowiedzi • 1, 2, 3