Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: fotki miasta
Temat: Trzech Kubańczyków zastrzelonych, dziecko ranne...
Analfabeci popierają Fidela
Gość portalu: basia napisał(a):
> Gość portalu: meerkat napisał(a):
>
> > Basiu, a gdzie fotki zamordowanych Kubańczyków? A gdzie fotki zamordowane
> przez
> >
> > komunistyczną partyzantkę w Kolumbii szkoloną przez IRA? Uzupełnij swe
> > archiwum, bo bardzo jednostronne. :)
>
>
> Z tym IRA to raptem trzech osobnikow. Dziwna sprawa zaite.
>
> Widze ze nie rozumiemy sie. Ja nie popieram zadnego systemu ktory bez
potrzeby
> ugniata ludzi.
>
> Plan Colombia rzadu amerykanskiego to 2 miliardy rocznie w sprzecie wyslanym
z
> amerykanskich fabryk. W tym trucizn DuPont do niszczenia koki w dorzeczu
Amazon
> . Pozniej splywaja do Atlantyku i Ty to jesz a konserwach.
> No i jakby to niszczenie cos mialo uszczknac z rynku narkotykowego w USA.
> www.pbs.org/wgbh/pages/frontline/shows/drugs/
> Nawet Philip Morris popieral Plan Colombia.
> Tymczasem okazuje sie ze Philip Morris pierze narkotykowe pieniadze:
> www.public-i.org/dtaweb/report.asp?ReportID=80&L1=10&L2=70&L3=15&L4=0&L5=0&Task=Print
>
> Zaden Kolumbijczyk tej pomocy finansowej na oczy nie widzi. Chyba ze w formie
k
> ul wystrzeliwanych do niego. Rurociagi Occidental w Kolumbii ochrania US
Army.
> A dlaczego? Przeciez to prywatny biznes wiec niech sami finansuja.
>
> Michnik lubi opluwac Fidela, ale niech nie mowi ze jest rzetelny. W ubieglym
mi
> esiacu odstawiono spod brzegow USA lodz do Haiti i mu nie zal bylo tych
uchodzc
> ow. Nawet nie wspomnial.
>
> Haiti "wyzwolono", telefony sprywatyzowano na rzecz amerykabnskich biznesow i
n
> a tym sie skonczylo.
> A tutaj masz fotki ludzi szukajacych zywnosc na smietnikach:
> story.news.yahoo.com/news?tmpl=story&u=/030709/168/4mwsn.html
> story.news.yahoo.com/news?tmpl=story&u=/030709/168/4mwrx.html
> Jak wiesz, kazde wieksze miasto w Ameryce Lacinskiej jest otoczone slumsami
(pr
> ocz Kuby). A analfabetyzm. Kuba jest jedynym krajem na polkuli gdzie go
praktyc
> znie nie ma, i to wyprzedzajac USA. Ile razy Michnik o tym napisal?
Basiu, co ty mówisz?!
Bezdomnych na Kubie dawno wystrzelano, a analfabetów jest pełno, bo ALFABECI
nigdy nie popieraliby reżymu Fidela.
Temat: Obraz Polski w MS Encarta - ZGROZA !!!
Obraz Polski w MS Encarta - ZGROZA !!!
Komentarz do zdjęć na
encarta.msn.com/medias_761559758/Poland.html
z otrzymanego maila
"
Przeglądam sobie od pewnego czasu nową Encarta Reference Library 2004
i pomyślałem, że w takim amerykanskym produkcie będzie wiele
dobrego o Polsce i Polakach... tja... Pod hasłem "Poland"
wybieramy "multimedia" i... oglądamy polskie obrazki...
No ale po kolei... zobaczmy najpierw, jacy ludzie zamieszkują
ten kawałek świata... Ja wiem, że "Polska jest to kraj bagnisty,
w którym mieszkają Żydzi" (La Pologne est un pays marécageux ou
habitent les Juifs), ale może już coś się zmieniło?...
Jak łatwo zauważyć, "typowa katolicka rodzina" jest, siłą
rzeczy, katolicka, więc nie ma już wiele wspólnego z Żydami.
Ubrana w typowe polskie stroje cieszy się z przyjścia na
świat nowego, błotnistego katolika. Przyjrzyjmy się ich życiu!
Tak, polska to rolniczy kraj, w którym mieszkają rolnicy.
Tak! Oto słynne Calssic Jazz Trio of Farmers. Ulubionym
zajęciem Polaków, through many generations, jest sortowanie
ziemniaczków. Czasem też trzeba coś zbudować - glownie
z drewna, to taki drewniany kraj. Drewo pozyskuje się
w lasach (w Polsce ich mnogo):
Jak widać drzewo, z zalesionego regionu na polnoc (?) od Wawy
(to stolica tego bagiennego kraju), pozyskuje się za pomocą
people and animals (Polacy żyją w zgodzie z naturą). Zobaczmy
co się dzieje dalej... Kim jest więc typowy mieszkaniec Polski?
Jak pracuje ten bagienny Żyd? Tzn. Katolik - to już chyba
ustaliliśmy:
No jak to kim? Rolnikiem oczywiście... Na traktorze pracuje,
normalnie. A jak nie pracuje na traktorze, to w jaki sposób się
przemieszcza? Bo chyba nie ma w Polsce samochodów? Nie, nie ma,
za to zimą jest łatwiej, bo są konie, jak to na typowej wsi
(typowa wieś to Białowieża, w niej to, typowi Polacy, mieszkają
w swoich typowych, drewnianych, kurva twoja mać, domkach;
drewniane drweno pozyskaliśmy, by people and animals, kurva,
trochę wcześniej na północ od Warszawy):
Ślicznie, prawda? Taka rolnicza, taka wiejska ta Polska...
66% bagiennych ludzi żyje w takich drewnianych "rural areas"...
Ciężko się w Polsce pracuje, bo "tjaktoj" to szczyt techniki,
nie mówiąc już o "kompajnach" - trzeba ręcznie... Sianko się
ścina i układa w stogi. Na przykład takie:
Potem, kurva (sorry, ale mi nerwy puszczają), trzeba przewieźć
do drewnianej stodoły. Na przykład tak, z pomocą, kurva, mini-
-tjaktojo-roweru z ręczno-widłową maszyną nakładającą:
No ale chyba nie cały kraj to teren uprawny? Chyba są w tym
kraju jakieś nierolnicze obszary? Oczywiście! W Polsce są też
supernowoczesne fabryki! Na przykład:
No waśnie - nowoczesna fabryka w Zabrzu! Ładna, prawda? Taaak!
Zajebista! To i tak jest ta najnowocześniejsza. Oprócz takich
nowoczesnych fabryk, Polacy mają też (i słyną z tego) hi-tech-
-super-nowoczesne kopalnie. Oto jedna z nich:
To najładniejsze zdjęcie z Wieliczki (słynne Wielkie Wejście
Do Wieliczki) - bo dalej jest ciemno (jak to w kopalni) i się
nie dało zdjęcia zrobić... No dobrze - kraj rolniczo-wiejsko-
-przemysłowy... Mają kopalnie... Ale... Chyba w Polsce są
jakieś miasta? Oczywiście, że są! Oto stolica Polski, wielkie,
dynamiczne City XXI wieku, oszałamiające techiką Megapolis:
Ojej! Jak tam pięknie i nowocześnie w tej Warszawie! To takie miasto
przyszłości, bo maja nawet ulice i kontakt z obcmi (vide UFO). A ci
Polacy to mają kogoś Sławnego? Jakąś Skłodowską-Curie czy innego
Kopernika? Nie, ale mają za to...
Nie znacie Wałęsy? A!... Że smutny jakiś? To może jakiś inny
Polak (ostatni już w kolekcji "multimedia"), uśmiechnięty jakiś?
Proszę bardzo, uśmiechnięty Polak jak trzeba:
Uśmiecha się, bo Oscara do dał, no ale zapomnieli o tym...
To już prawie wszystkie "multimedia"... Do tego jeszcze fotka
z Krakowa z początku lat 80 ubiegłego wieku:
Nie zabrakło również Auschwitz-Birkenau i filmu o holokauście
i to by było na tyle "multimediów" pod hasłem "Polska". Jak by
to ująć?... Jest fantastycznie! Na prawdę warto odwiedzić ten
rolniczy, bagienny, szczęśliwy kraj, w którym wciąż w wielu
miejscach praca jest performed by people and animals, a ludzie
żyją w wooden cottages. Alleluja i do przodu...
Wersja 13.0.0.0531 aktualizowana dziś, to jest wczoraj,
12. November. Bo jeszcze mi ktoś zarzuci, że to Microsotf
Encarta wydana ćwierć wieku temu...
"
CO WY NA TO ?
Temat: A może jakieś info o Yarisie - część 3
Gość portalu: orion napisaý(a):
> Dzień Dobry!!!
> Pobudka!!!! Mnie dziś obudziły młoty pneumatyczne na budowie koło bloku a
teraz
>
> słyszę młoty pneumatyczne na budowie koło biura - więc dzień zapowiada
> się "piękny" :(.
> Ale teraz do rzeczy. Jestem całkowicie "za" albo "na tak" w kwestii spotkania
> forumowiczów. Głosuję też za Krakowem z kilku powodów. Raz z lenistwa bo będę
> miał na miejscu, dwa z uczucia regionalnego bo chcę pokazać miasto które
bardzo
>
> lubię (oględnie mówiąc). Trzy - mamy do zaoferowania (jak wspomniał Metody)
> klimatyczne knajpki w któych akurat gustuję i staram się bywać.
> Katko czy znasz Cafe Trelkowski? To blisko nas na Czarnowiejskiej. Trudno tam
> trafić bo jest bardziej zamaskowana niż wyeksponowana ale i tak zazwyczaj
> trudno tam znaleźć wolne miejsce.
Niestety nie znam, czasy „włóczenia” się po knajpkach już mam za sobą, teraz
raczej jakaś dobra restauracja się zdarzy, lub kawka na mieście, ale to raczej
w znanych i popularnych miejscach. Na szczęście Orionie w razie czego (jak
Warszawiacy i nie tylko przyjadą) uratujesz nasz honor i oprowadzisz nas
wszystkich po fajnych miejscach.
A czy słyszałaś o "Kuriozum" na Rajskiej
> gdzie nie ma polskiego piwa tylko same szkockiej tudzież innej wyspiarskiej
> proweniencji. Polecam zwłaszcza Spitfire które zestrzeliło mnie już nie raz i
> nie dwa.
> Co do polędwicy to też nie kupiłem bo już nigdzie nie było ;) co wzbudziło we
> mnie podejrzenia że pół krakowa kibicuje temu foru nie ujawniając się i
> korzystając cichaczem z receptur podawanych na tym forum ;)))).
No tak, to już rozumiem ; ))))).
> A tak poważnie to zostawiam sobie ten przepis na jakąś specjalną okazję kiedy
> będę musiał się przed kimś popisać zdolnościami kulinarnymi.
> Tak więc kończąc ten list namawiam wszystkich do spotkania się. Ja mam czas w
> zasadzie od ok 17 codziennie i jestem otwarty na propozycje. Co do weekendów
to
>
> różnie bywa ale wystarczy że będę wiedział odpowiednio wcześniej to wszystko
> sobie poustawiam.
>
> A tymczasem pozdrawiam wszystkich i mam prośbę do Joli, Katki i wszystkich
> którzy tylko zechcą, aby i do mnie wysłali swoje zdjęcia. Zrewanżuję się
> oczywiście jak najszybciej, muszę tylko pstryknąć sobie jakąś sensowną fotkę
> bo przeważnie jestem z drugiej strony aparatu a potem zdjęcia (cóż takie mam
> hobby). Mój mail to orion76@hoga.pl
Popołudniu Ci prześle. A Jola to mi obiecała zdjęcie całe wieki temu i
nic ; )))???
Pozdrawiam
Katka
>
> Pozdrawiam wszystkich
> orion
Temat: W Łodzi będzie spalarnia śmieci z regionu
Trochę o spalarni
Jako część Koalicji SERIO występujemy na arenie ogólnopolskiej przeciwko
bezrefleksyjnemu budowaniu spalarni.
Nie chodzi tutaj o sprzeciw przeciw technologii spalania, ile o jej
umiejscowienie w systemie gospodarki odpadami ....oraz o koszta.
To prawda, że w Europie jest wiele spalarni i że one fukcjonują w miarę
dobrze. Przykłady z Malmoe czy Wiednia są dobre.
Proszę jednak zwrócić uwagę, że w UE spalanie jest na najwyższym poziomie w
tych krajach, gdzie funkcjonuje perfekcyjny recykling, np w Danii, Szwecji,
Niemczech, Austrii czy Hollandii. Tam recykling (materiałowy, kaucje,
kompostowanie, biogaz ) obejmuje od 50 do 60% sumy odpadów komunalnych. W
Polsce? Ok, 5-7 %.
Już ta cyfra powinna być małym dzwonkiem alarmowym. Zasada działa przecież w
drugą stronę: słaby recykling - słabe spalanie i słaby odzysk energii ze spalania.
W Niemczech jeden koncern energetyczny potrafi wybudować wspaniałą spalarnię w
Magdeburgu, za 250 mln EUR, do których wysyła się zagraniczne wycieczki (dziś
była tam grupa mieszkańców Białegostoku w ramach konsultacji społecznych) jak
i "tańszą" spalarnię w Grossraeschen za 80 mln EUR, która już taka wspaniała
nie jest (
fotki ).
Dlatego pierwsza zasada dla mieszkańców, którym nieobojętny jest stan
gospodarki w Łodzi: dyskutując o spalarni, wymuście na władzach, by do
spalarni trafiało maksymalnie 50% odpadów przewidzianych na rok 2015, a reszta
obligatoryjnie szła do recyklingu.
Spalarnia jest też inwestycją drogą. Łódź może liczyć na duże dofinansowanie
unijne, warto walczyć o takie pieniądze, jednak należy sobie doliczyć realny
koszt budowy spalarni oraz formę kredytowania "wkładu miejskiego". Koszta
finansowania mogą bardzo podrożyć projekt a nowoczesność kosztuje. Liczy się
średnio ok 750 tys EUR na każde 1000 ton mocy produkcyjnej, co daje dla 250
tys ton w Łodzi koszt rzędu 790 mln PLN (kurs eur = 4,2 PLN) Kto pokryje
różnicę 790 - 385 mln PLN? To koszt miejski....
Dlatego druga zasada: dopytajcie się bardzo dokładnie o realny koszt
inwestycji oraz o planowany koszt dla mieszkańca. Czy Łódź i aglometacja
produkuje łócznie pół miliona ton odpadów, by spalać 250 tys ton (50% odpadów
resztkowych?
Z tą zasadą powiązane jest jeszcze pytanie o alternatywy: czy w Łódzi nie
można postawić
zakładów
mechaniczno-biologicznych typu MBA czy MBS wraz z instalacją do
produkcji paliw alternatywnych dla elektrowni w Bełchatowie lub cementowni?
Bilanse
energetyczne takiego systemu są bardzo obiecujące, takie systemy ma
np Drezno, Barcelona, Berlin, Lipsk , Ateny czy Sevilla.
Takie systemy są tańsze, przez co w przyszłości mieszkaniec mniej zapłaci.
Barcelona w odróżnieniu od Wiednia uznała, że instalacje gospodarki odpadami
to nie atrakcja turystyczna ale konieczność, ma to być skuteczne i nie za
drogie, a zaoszcządzone pieniądze wydać na rewitalizację miasta i turystykę.
Ostatnia sprawa to sprawność energetyczna, w szczególności poszanowanie
energii w myśl dyrektyw 2004/8 i 2006/32. Lódź, jak zresztą każde duże miasto
w Polsce, stoi energeciepłownictwem zawodowym opartym na węglu. W kilku
elektrociepłowniach produkowana jest energia elektryczna na sprzedaż a w
skojarzeniu "odpadowa" energia cieplna, której jest w nadmiarze. Idea
odzyskiwania energii ze śmieci jest ekologicznie nie do podważenia, pod jednym
jednak warunkiem: wyprodukowana energia ze śmieci musi realnie
substytucjonować całkiem konkretną ilość ton węgla, która nie zostanie spalona
w przypadku włączenia spalarni do sieci.
Dlatego trzecia zasada: spytajcie się w której konkretnie
elektrociepłowni i o ile konkretnie zostanie ograniczone spalanie węgla
kamiennego gdy ruszy spalarnia. Milczenie na ten temat może oznaczać jedno: Z
jednej strony wmiawiać się będzie mieszkańcom, że ogrzewają się ekologicznym
ciepłem, z drugiej przez wieże chłodnicze EC będzie uciekać jeszce więcej
"czarnej" energii odpadowej, ogrzewając Panu Bogu stopy.
Takie marnotrawstwo energii nie ma już nic wspólnego z ekologią. Ktoś
za to też musi zapłacić. Pogorszenie wyniku finansowego elektrociepłowni
będzie skutkować (o ile?) podwyśką ceny prądu i ciepła, walka o klienta na
rynku ciepłowniczym podwyższy zaś ( o ile? ) cenę na bramie za odbiór odpadów.
I tak źle, i tak niedobrze. Pytań jest więc wiele....
Temat: dobre kino domowe do 2000 zł
Droga Agnieszko,
Jakkolwiek kolegom popisującym się powyżej znajomością tematu przywiecają zapewne jak najlepsze intencje, to jednak trzeba zauwazyć, że - przynajmniej niektórzy - pogalopowali na swoim koniku nieco za daleko.
Odwołując się do motoryzacyjnych analogii: na Twoje pytanie o przyzwoite "toczydełko" do miasta twierdzą, że nic gorszego od samochodu klasy C (np. Golfa czy Megane) z mocnym silnikiem i - jak to się dresiarsko określa - "full opcją" się nie nadaje do jazdy. Jest to oczywisty nonsens, bo w gęstym ruchu w mieście lepiej sprawdzi się np. Hyundai Getz - średnio urodziwy, ale niezawodny i relatywnie niedrogi. I jakkolwiek znacznie gorszy od wspomnianego Golfa, to wciąż jednak dużo atrakcyjniejszy, jako środek lokomocji, od pojazdów komunikacji miejskiej czy własnych nóg.
W przypadku tzw. kina domowego rzecz ma się podobnie. Niektórzy koledzy na fali audio- i wideofilskiego entuzjazmu nie raczą zauważyć, że nawet względnie niedrogie zintegrowane zestawy home cinema są znacznie ciekawszym źródłem dźwięku niż sam telewizor z podłączonym doń odtwarzaczem dvd. Oczywiście kompaktowy zestaw kina domowego nie będzie mógł się równać jakością dźwięku i (niekiedy) obrazu z kompletami złożonymi z separowanego dvd, amplitunera i zestawu kolumn w łącznej cenie rzędu 5 i więcej tysięcy złotych. Niemniej jednak z punktu widzenia osoby, która po prostu chce uzyskać efektu dźwiękowe pozwalające na większe zaangażowanie w oglądane widowisko filmowe, niż jest to możliwe w przypadku głośników w telewizorze czy zwykłej wieżyczce stereo, takie zintegrowane komplety mają dużo do zaoferowania. I jeżeli ktoś ma do wydania na kino domowe 2,5kzł zaś "dorzucenie" kolejnych 2-3 tysięcy nie wchodzi w grę w przewidywalnej przyszłości, to lepiej chyba jednak będzie jak kupi sobie taki właśnie jednopudełkowy komplet.
Nawiązując poniekąd do przytoczonych powyżej fotograficznych dygresji - jednemu do szczęścia wystarczy "małpka", którą będzie pstrykać fotki ku uciesze rodziny, innego zaś uszczęśliwi dopiero Canon Eos 1V z jasną optyką z serii L.
Wracając do meritum. Można z dość dużą dozą pewności przyjąć, że niemal wszystkie markowe zestawy kina domowego z tego pułapu cenowego oferują co najmniej akceptowalną jakość obrazu i dźwięku. Stąd też wybór można oprzeć np. na analizie funkcji - np. jeśli Twój Rodzic chciałby mieć możliwość pooglądania nie tylko filmów dvd ale także "komputerowych" divx, to automatycznie zawęzi obszar poszukiwań, etc. Najlepiej byłoby osobiście odsłuchać i obejrzeć wybrany zestaw, ale nawet bez tego niewiele chyba ryzykujesz, bo - jak się domyślam - Twój Tato zdeklarowanym audiofilem nie jest i ewentualne mniejsze czy większe odstępstwa od neutralności przekazu będą dla Niego jak najbardziej do strawienia.
Jeśli już potrzebujesz bardziej konkretnych informacji - proszę bardzo. Pochodzą z testów z magazynu "Audio" (11/2004) - w nawiasie ocena i bardzo krótkie podsumowanie testu jakości dźwięku i obrazu). Kolejność alfabetyczna:
1. JVC TH-S5 (2300,00 - Przechodzi od ostrości wysokich tonów do ciepła rozbudowanego basu. W stereo zbyt jaskrawo, ale w kinie efektownie i bardzo przestrzennie)
2. Koda AV-6330/DVD-360A/AM930 (2300,00 - W 5.1 brzmienie wywazone, stonowane, ale mało wyraziste. W stereo lepsza dynamika i kontrola basu. Przestrzenność dobra w każdej konfiguracji. Kolory pastelowe, biel świetlista, czarny blady)
3. Pioneer DCS-323 (2500,00 - W kinie i stereo dźwięk mało precyzyjny, ale akceptowalny. Świetny obraz: znakomite kolory, łącznie z czernią i bielą)
4. Samsung HT-DS460 (2400,00 - Mocne dźwięki średnicy, akuratna góra, głęboki, ale rozmyty bas. Dobra przestrzenność. Obraz o łagodnych, przyciemnionych barwach i dobrej gamie szarości).
Nie twierdzę, że redakcja "Audio" jest jakąś lokalną wyrocznią w zakresie "sprzętu grającego", niemniej bardziej ufałbym ich testom, niż opiniom niektórych hałaśliwych entuzjastów o trudnej do zweryfikowania wiarygodności.
Mam nadzieję, że powyższy post pomógł Ci choć trochę.
Pozdrawiam
VoR
Temat: Rzeszowiak - z punktu widzenia załoganta "Steni"
W Kłajpedzie czekaliśmy trzy dni na dobrą pogodę, by wrócić do Gdańska. Czas
ten spędzaliśmy zwiedzając to piękne hanzeatyckie miasto i pomagając
Rzeszowianom w klarowaniu łódki. Można w Kłajpedzie wybrać się do delfinarium,
można urządzić sobie spacer po naprawdę pięknej starówce, wybrać się do kasyna
bądź zabawić się w jednym z wielu klubów pubów. Atmosfera miasta jest
oszałamiająca. Nie sposób się nudzić. Osobiście polecam dwa kluby: pierwszy
to "Jazz klub" przy głównym rynku, drugi to "Prieplauka" przy ulicy Zveju,
prowadzącej do przystani, tuż obok promu. W obu można się zabawić na całego i
każdy znajdzie cos dla siebie. W "Jazz klubie" na pewno dobrze będą się bawić
ludzie lubiący dobre imprezy w starym stylu, bardziej może nawet Rockowym niż
Jazzowym, zaś do Prieplauki zaprosiłbym młodych ludzi lubiących się bawić przy
aktualnych przebojach. W obu przy "Starce" i "Svyturysie".
Litwinów zapamiętałem jako sympatycznych ludzi, praktycznie wszędzie można się
było dogadać po angielsku. W rozmowach ze starszymi obywatelami pomocna jest
znajomość języka rosyjskiego.
Z Kłajpedy wyszliśmy nad ranem piętnastego sierpnia. Pogoda była świetna, morze
płaskie jak lustro, słoneczko niezasłaniane nawet jednym obłoczkiem, lekki
wiaterek chłodził przyjemnie rozgrzaną słońcem twarz, po prostu plaża. Sielanka
w pełni. "Rzeszowiak" płynął o własnych siłach w naszej asyście. Co jakiś czas
kontaktowaliśmy się przez radio. W pewnym momencie zauważyliśmy na horyzoncie
jakiś okręt i jacht. Przez radio odezwał się do nas "Dar Pucka". Meldowali, że
okręt rosyjskiej marynarki wojennej w dziwny sposób, zajeżdżając drogę, stara
się zepchnąć ich na kurs wschodni, w stronę lądu. Poradziliśmy im płynąć w
naszą stronę, a sami trochę zwolniliśmy, by dać im dojść do nas.
Gdy byli dość blisko, udało mi się strzelić kilka fotek okrętowi zza ramienia
Zbyszka, który ustawił się w drzwiach sterówki, by zasłonić mnie z aparatem.
Gdy obie jednostki zrównały się z nami staraliśmy się porozumieć z okrętem
rosyjskim, ale pozostawał głuchy na wezwania przez radio. Zaczął wyprawiać
podobne manewry z "Rzeszowiakiem". Jedyna informacja jaką uzyskaliśmy z
początku, to że mamy iść kursem dziewięćdziesiąt stopni, czyli w stronę
rosyjskiego brzegu, którą pokazano nam na jakiejś dużej kartce, czy kawałku
materiału. Później żartowaliśmy, że wyrwali kapitanowi prześcieradło spod
tyłka, żeby nam to napisać. Dopiero, gdy podpłynęliśmy na zasięg głosu jakoś
udało się Kapitanowi wyciągnąć informację, że trwają na tym akwenie ćwiczenia
wojskowe i odbywa się "ostrije strjelanie". Więc szybko podaliśmy tę informację
przez radio "Rzeszowiakowi" oraz "Darowi Pucka" i położyliśmy się na kurs
dziewięćdziesiąt stopni. Mieliśmy iść nim, aż wyjdziemy z akwenu działań. W
międzyczasie doszła nas informacja, że w rejonie ćwiczeń pojawił się jeszcze
jeden polski jacht. Była to poznana przez nas w Kłajpedzie "Amica". Komunikacja
była z nimi ciężka, ponieważ znajdowali się w dużej odległości od nas. W końcu
udało nam się przekazać im informację o ćwiczeniach i konieczności zmiany
kursu. W rezultacie wyglądało to tak, jakby kpt. Wyszyński nagle awansował z
kapitana jednostki na komodora armady, małej co prawda, ale zawsze.
Gdy w końcu dostaliśmy pozwolenie zmiany kursu, poszliśmy prosto na Gdańsk
mijając półwysep Taran w zasięgu wzroku. Po drodze udało nam się dostrzec
jeszcze zestaw holujący z tarczami do manewrów. Około godziny
dziewiętnastej "Rzeszowiak" zgłosił nam awarię silnika. Podeszliśmy do nich i
podaliśmy im hol wypożyczony z m/s "Kaunas" dzięki pomocy konsula polskiego na
Litwie, pana Tadeusza Macioła. Co prawda, w międzyczasie udało im się awarię
naprawić, ale pozostali na holu, by nie zmniejszać już prędkości i zaoszczędzić
na czasie.
Reszta drogi do Gdańska obyła się już bez żadnych przygód. W Górkach Zachodnich
na odprawę zacumowaliśmy ok godziny drugiej nad ranem szesnastego sierpnia. O
drugiej dwadzieścia odstawiliśmy "Rzeszowiaka" do jacht-klubu Stoczni
Gdańskiej, a o w pół do czwartej zacumowaliśmy na Stogach w GKM LOK.
Akcję tę będę pamiętał do końca życia, bo chyba jeszcze w historii żeglarstwa
polskiego nikt nie odwalił takiego numeru jak my.
Serdeczne podziękowania:
Dla Załogi m/y "Stenia" za wyrozumiałość dla niedoświadczenia, rozbudzenie na
nowo żeglarskich marzeń i pozbawienie złudzeń o długotrwałej sławie.
Dla Konsula Honorowego Polski na Litwie pana Tadeusza Macioła za pomoc w
sprawie kapitana "Rzeszowiaka" i wypożyczenia holu na drogę powrotną.
Dla pewnej bardzo sympatycznej kelnerki z klubu "Prieplauka", z którą spędziłem
bardzo sympatyczny wieczór. Jej imię niestety zatarło mi się w pamięci (Remija?)
Dla kpt. Sławomira "Paskudy" Wyszyńskiego za pośrednie spowodowanie tegoż
miłego wieczoru.
Dla każdego, kto przebrnął, przez to opowiadanie i nie zasnął.
Temat: Coś dla ROWERZYSTÓW
Drogi Cassani!
cassani napisał:
> Huannie drogi,
> Poniekąd zgadzam się z utyskiwaniami rowerzystów (którym też sporadycznie
> bywam) na sposób parkowania kierowców czy łazenia pieszych po ścieżkach
> rowerowych. I rozumiem Twój głęboki żal, że jedna z dłuższych i ładniejszych
> ścieżek w naszym mieście została całkowicie zablokowana przez troglodytów z
> samochodów. Jednakże ze względu na wiadome wszystkim święto, na które pół
> narodu wsiadło do swoich czterech kółek, powinieneś był okazać nieco więcej
> zrozumienia zarówno do zachowania kierowców jak i postepowania policji w tej
> szczególnej bądź co bądź sytuacji.
ostatecznie zrozumiałbym, gdyby ładnie zablokowali chodnik dla pieszych ;p
> Policjant moim zdaniem nie zachęcał Cię do dokonania jakiegoś wykroczenia,
> tylko chciał w sposób szybki i oględny przekonać cię byś mimo wszystko nie
> wymagał rzeczy niemożliwych w taki dzień, w okolicach cmentarza - czyli
pustych ścieżek rowerowych - na któych policjanci z premedytacja pozwolili
parkować.
i tu się nie zgodzę na konkretnym przykładzie: wczoraj z premedytacją
przejechałem ścieżką przy Retkińskiej (około godz. 11:00) w fajterskim doprawdy
nastroju!;p
i miło się roczarowałem: oto, pomimo zaparkowania aut częściowo na ścieżce
również, zostawiony był na tyle szeroki przejazd, że jeden rower mógł spokojnie
przejechać bez konieczności wjeżdżania na chodnik/jezdnie.
ba! - miejscami było nawet tyle miejsca, ze 2 rowery mogłyby się wyminąć!
a wszystko przez to, że auta parkowały WZDŁUŻ, a nie w poprzek, czy po skosie.
czyli kwestia organizacji ruchu przez policję się kłania.
oczywiście - wolałbym, żeby tych samochodów nie było tam wcale - ale, jak
słusznie dalej piszesz - od święta można ostatecznie przymknąć oko. to pod
względem praktycznym. teoretycznie - nadal moim skromnym zdaniem było na bakier
z przepisami, bo jak stały znaki o ścieżce, tak i stoją nieprzysłonięte.
> Właśnie - pozwolili - czyli do złamania prawa nie doszło, ponieważ działo się
> to pod okiem Policji, która siłą rzeczy musiała pozwolić na parkowqanie w
> niedozwolonych w dni powszednie miejsca.
owszem, tylko, że w dni powszednie jest nagminne niestety także parkowanie
(patrz: moje foty) - i tu dochodzi do sytuacji być może takiej, że jak raz pan
policjant pozwolił na zaparkowanie od święta, to na codzień taki kierowca
uznaje, że też wolno.
znaczy: niedobry precedens się tworzy.
> Odnośnie Twojego morału. PRzepisy w Polsce obowiązują w dni powszednie i
> świąteczne. Aczkolwiek sa pewne dni i sytuacje które wymagają czasami od
> obywateli, czasami od Policji szczególnego zachowania. I tak na przykład o
ile w/w Policjant liczył na Twoją wyrozumiałość w sprawie "zaparkowanych"
ścieżek 1 listopada, Ty także będziesz liczył na wyrozumiałość Policji np. gdy
w Sylwestra wtulony z Twą lubą będziecie nas placu Dąbrowskiego popijać
szampana z gwinta i nie będziecie się obawiali mandatu za picie w miejscach
publicznych.
Moja Luba nie pije alkoholu ;p
ale rozumiem, że to przykład. i jak wyżej - potem przez cały rok widzimy picie
w miejscach publicznych i jego skutki. oczywiście nie twierdzę, że to jedyna
przyczyna! ale moza jedna z bardzo wielu - kto wie?
> Ot wszystko - szczególne okoliczności wymagają szczególnego zachowania.
> I zrozumienia.
> Pozdrowienia i szerokich bikostrad,
> życzę
> Kasza
>
dziekuję i wzajem, gdy tylko wsiądziesz na bajka :)
Temat: ***Kim Byl Chrystus ??? Nowa wersja do pobrania
***Kim Byl Chrystus ??? Nowa wersja do pobrania
Ciekawy watek w forum KRAJ :
Okazuje sie ze Chrystus to nie Zyd ,ani Arab(jak chce Titus Ahmedus )
tylko Slowianin , teraz wiecie .
Chrystus byl bialym Slowianinem czystej krwi !!!
Autor: Gość: Informator IP: *.ipt.aol.com
Data: 06-03-2003 23:16 + dodaj do ulubionych wątków
Bambus z krzyża zdjęty
Chrystus to biały Słowianin. Na Boga!
Erick Alira, zwycięzca drugiej edycji reality show pt. "Bar", jest
bożyszczem
miasteczka Chocianów, gdzie od kilku lat przebywa. Zachwytu mieszkańców nie
podzielił proboszcz z Bolesławca, na którego drodze Erick stanął.
Kościół kat. w Pomrocznej milenijny jubel postanowił uczcić czynem
społecznym
w postaci wzniesienia jak największej liczby krzyży. Nie chodziło przy tym o
odwołanie się do pierwowzoru, czyli dwóch skrzyżowanych drewnianych belek
kilkumetrowej wysokości. Biskupi i proboszczowie rzucili się w wir
rywalizacji wysoko podnosząc poprzeczkę wymagań. Redakcja "NIE" informowała
o
kolejnych rekordach. Prym wiodły parafie diecezji legnickiej. W Okmianach
koło Bolesławca powstał największy w Europie krzyż ze stali szlachetnej,
bijąc w niebiosa na 32 metry, widoczny także w nocy, bo elektrycznie
oświetlony. Przebił go liczący niemal 50 metrów konkurent na górze Chełmiec
nad Wałbrzychem.
Proboszcz parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Bolesławcu zaatakował
z
innej mańki. Umyślił, że postawi najwyższy na kontynencie krucyfiks, czyli
krzyż z figurą Chrystusa ("NIE" nr 43/2000, "Jezu malusieńki").
Miło nam donieść, że padre bliski jest zwieńczenia dzieła. Konstrukcja
będzie
liczyła 21 metrów, a wisząca na niej postać – nieco ponad 7 metrów Jest już
gotowa figura Jezusa odlana z brązu. Twórca dzieła to artysta Zbigniew
Frączkiewicz specjalizujący się w pracach z metalu i kamienia. Wcześniej
wykonał m.in. postacie żelaznych ludzi nadnaturalnej wielkości, z
wyeksponowanymi żelaznymi i równie nadnaturalnymi genitaliami. Tym razem
projektodawca nie pozwolił wykonawcy nawet na minimum frywolności. Proboszcz
osobiście wniósł poprawki, wydłużając osłaniające biodra postaci perizonium
tak, by zasłoniło pępek i spory kawałek uda. Nie zgodził się też, aby Jezusa
odlano z żeliwa, bo jest chropowate i czarne. Uznał, że szlachetniejszy,
choć
kilkakrotnie droższy, będzie brąz.
Ksiądz wtedy nie wiedział, że modelem, który posłużył Frączkiewiczowi do
wykonania glinianego pierwowzoru rzeźby, był Erick, prywatnie zięć artysty.
Nie dlatego, że jest zięciem, ale z powodu – jak stwierdził rzeźbiarz –
idealnych proporcji ciała i uduchowionego konterfektu. Proboszcz był jednak
innego zdania. Nie spodobało mu się, że jego Jezus będzie miał semickie rysy
twarzy. Nakazał zmianę modela i wykonanie powtórnej makiety. Artysta musiał
znaleźć białasa, obfotografować go, a fotki pokazać do akceptacji.
Dopiero wtedy prace nad dziełem ruszyły z kopyta. Oczywiście dzięki ściepie
dokonanej przez owieczki. Czy można było odmówić pismu o treści: Zgodnie z
wolą jego Ekscelencji Biskupa Tadeusza Rybaka, wyrażając wolę społeczności
Bolesławca przystępujemy do budowy Krzyża Milenijnego. (...) Z radością
informujemy, że wasza firma została wyróżniona jako sponsor tej idei. Mało
kto odważył się sprzeciwić temu "wyróżnieniu".
Obecnie brązowa figura Jezusa nadnaturalnej wielkości rozciąga ramiona na
przykościelnym placu. Ponieważ waży ponad pięć ton, nie ruszą jej łowcy
złomu. Wiosną zawiśnie na krzyżu ustawionym na specjalnie usypanym kopcu na
skraju miasta mając u stóp m.in. cmentarze żołnierzy Armii Radzieckiej,
ewangelicki i żydowski.
Wydawałoby się, że na prawo od proboszcza, fana białej rasy, jest tylko
ściana. Okazało się jednak, że i on podpadł. Ściany plebanii oraz przyległy
mur pokryły napisy: "Precz z judeochrześcijaństwem", "jebać kościelną
żydokomunę" i podobne – dzieło miejscowych łysych. Dziś tylko skinheadzi
pamiętają, że Chrystus, szef proboszcza, był Żydem, a więc semitą.
Autor : B.G.
Temat: żarska flaga
cancro napisał:
> Właśnie rozrobiłem klej do tapet i czekam aż się "przegryzie". Troche
> odświeżam mieszkanie, stąd dłuższa nieobecność na forum, ale starzy
> przyjaciele czekać nie powinni.
Eh, skad Ty masz tyle energii, by po pracy jeszcze tapetowac! :-)))
> Trudno zgadnąć co się komu kojarzy. Złoto-niebieskie barwy o których piszesz
> ma np. Górny Ślask i nikt się nie waży pomylić!
No wlasnie tu moga sie te barwy ze wzgledu na rzez wolynska i inne Ukraincow
sprawki (zreszta ci co na robotach w Niemczech byli tez Ukraincow z oddzialow
pomocniczych Waffen SS nie wspominaja milo) moze sie zle kojarzyc.
> Jeśli zaś chodzi o pionowy układ barw, to przy drzewcu winna znaleźć się barwa
> złota (żółta) jako barwa godła herbowego. Barwa tła jest mniej ważna.
aha, to bede juz wiedzial
> Łekawica croolicku, łękawica, przecież już nad tym dyskutowaliśmy!
no wlasnie lekawica czyli graficznie "W" zreszta w XVIIIw. nie zdawano sobie
sprawy, ze to mogla byc rzeczona lekawica i na herbie jest wyraznie "Wu" z
kapitalikami
> Czyżbym nadarmo uchodził nogi pod Marią - Magdaleną! ;-P
oj, nie. mam nawet fotki! :-)
> Chociaż zachował się przywilej herbowy Rudolfa II, miasto jako herbem
> posługuje się wizerunkiem pieczęci bodaj Przemysława I - bo tak uchwaliła rada
> miejska. Podobnie jest z flagą miejską - pochodzi ona z czasów Talleyrandów:
> pas czerwony ze złotymi brzegami nawiązujwe do barw na herbie nadanym przez
> cesarza, ale liczba pasów złotych i ich położenie względem czerwonego pasa,
> conajmniej zastanawiają. Zaś kombinacja bvarw oznacza dostojeństwo rodu.
No i to mi sie podoba - flaga miejska nie jest niewolniczym nasladownictwem barw
herbowych.
> Co do flagi żarskiej, z punktu widzenia heraldyki jest ona błędna:
> 1. Nie przedstawia barw mobiliów (godeł) herbowych zawartych w pięciopolowym
> herbie.
Troche duzo bylo by ich - bo sa porocz kolorow tla (bialy, zolty, czarny i
czerwony) takze: srebrny i niebieski
> 2. Przedstawia barwy będące tłem mobilió, które z natury rzeczy są mniej wązne
> niż mobilia!
no wlasnie
> 3. Pomija zupełnie barwy zawarte w piątym (a właściwie pierwszym, bo
> centralnie położonym) polu herbowym. Wprawdzie we fladze znajdujemy zarówno
> barwę błekitną jak i złotą,
tylko w wersji uroczystej
> 2. Zaakceptować obecny wygląd flagi (mam nadzieję, że był konsultowany z
> Komisją Heraldycznę przy MSWiA)
Chyba byl, ale komisja wobec natloku pracy zazwyczaj (tak mi sie wydaje) ocenia
tylko czy kolory flagi nie wybiegaja poza kanon barw herbowych a nie zastanawia
sie nad historia idywidualnego przypadku.
pozdrawiam i zycze sprawnego zakonczenia prac dekoracyjnych
Temat: Witam po powrocie z goracych wloch :)
Witam po powrocie z goracych wloch :)
Czesc
Na poczatku witam wszystkich po powrocie z wakacji :)
Oczywiscie bylem we wloszech. Bylo super!!!!
co do tego watku o predkosciachto moze i zwiekszyli predkosci dozwolone, ale
na wielu odcinkach autostrad staja jeszcze znaki ograniczjace predkosc do 130.
A moje wrazenia po powrocie sa takie ze z drogami w polsce jestesmy dwa lata
za afganistanem. Nie wiem za co bedzie ta winietka, bo na pewno nie za
autostrady i drogi szybkiego ruchu, bo tych w naszym kraju nie ma. Juz pomine
temat autostrady pod wroclawiem (kto tam jechal ten wie o czym mowie, a kto
nie to niech sie przejedzie). Ale oznakowanie jest tak fatalne ze mozna nagle
stanac w polu. Akurat do Polski dojechalismy o 20:00 (bylismy na przejsciu
granicznym z niemacami) wiec po polsce jechalismy w nocy. W europie droga sie
tak swieci w swiatlach ze nie sposob jej zgubic, a do tego bandy odgradzajace
są na takiej wysokosci ze samochody jadace z przeciwka nawet na dlugich
swiatlach nie oslepiaja sie. Do tego dwa pasy (w niemczech czesto trzy a na
rozwidleniach nawet do 6 w jedna strone) w kazda strone z asfaltem prawie jak
stolnica. Jak tylko pojawi sie jakas dziurka to jej nie zalepiaja tylko rwa
caly odcinek i wszystko potem jest idealnie rowne.
Z wloch wyjechalismy o 6:00 rano a w wawce bylismy po 2:00 w nocy nastepnego
dnia. Troche zabral nam czasu (2-2,5h) korek w okolicy Hof w niemczech. Poza
tym powrotna droga po europie to bajka. W niemczech 130 jedzie wiekszosc
samochodow, a najszybszy pas to 160-170. Tak to moge jezdzic :). Za to jak
jechalismy na riwiere to w okolicy Wenecji i Bolonni byly takie korki ze
jeszcze w zyciu w takim nie stalem (kazdy ponad 30km). Efekt byl taki ze
950km (czechy-italia) jechalismy jakies 15-16 godzin. A biorac ich autostrady
pod uwage powinnismy jechac ponizej 10 godzin.
Policji we wloszech widzialem doslownie dwa radiowozy w okolicy autostrady na
parkingu. I to koniec policji we wloszech. Troche jeszcze karabinierow w
miasteczku bylo, ale tez sie nie rzucali w oczy. Za to skutery sa wszedzie i
do tego jezdza jak chca (oczywiscie nie wszystkie ale znaczna wiekszosc).
Szczytem bylo objechanie rąda pod prad. Ale ten dzwiek silniczkow jeszcze do
dzis slysze w uszach. A kierowcy samochodow raczej nie odbiegaja stylem jazdy
od warszawy. Powiem NORMA. Za to makaroniarze praktycznie wogole nie dbaja o
samochody. z 70% z nich zawsze ma gdzies cos przytartego.
No i w tym miescie co ja bylem chyba nie kradna tak jak w wawce bo widzialem
czesto samochody pootwierane z radiami dobrej klasy i niczym nie
zabezpieczone. Do tego u nich jezdzi sie wszystkim i dotad az sie nie
rozleci. Jest mase Fiatow Panda, Fiatow 500 (takie cos wielkosci mini morisa,
moze mniejsze). No a skutery w 98% to piago (bryyy jeszcze mi ciarki na sama
mysl przechodza :) )
Jak sie troche pozbieram to wrzuce gdzies na necik fotki dotyczace
motoryzacji z wloch co by sobie poogladali ci co jeszcze tam nie byli.
Co do Carismy to przejechalismy okolo 4500-5000 km (jeszcze nie liczylismy)
ze srednim zuzyciem jakies 8 litrow przy klimce, czterech osobach, pelnym
zaladunku i predkosciach 100-170km/h. Raz na gorskiej drodze wyszlo 11
litrow. Zero usterek, problemow. Slowem, sama przyjemnosc z jazdy. A przy
okazji samochodzikowi stuknelo po drodze 100 tys km :). Przed wyjazdem
zalozylismy oponki Good Year GT3. Sa calkiem spoko, niezle trzymaja, tylko
troche popiskuja, w ostrym zakrecie lub przy ostrym hamowaniu (dunlopy tego
nie mialy). Ale ogolnie niezle. Zobaczymy co wyjdzie przy przegladzie 105 tys
km (a ten juz lada moment).
To pozdrawiam wszystkich forumowiczow i koncze.
Strona 3 z 3 • Zostało znalezionych 200 wypowiedzi • 1, 2, 3