Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: Fotka dnia





Temat: Conrad - Hurgada ( * * * * * )
(cyt.: hien61 09.06.2005 16:12)

"Kilka informacji na temat pobytu w hotelu Conrad w Hurgadzie ( to ważne
ponieważ hotel tej samej sieci jest również w Sharm).

Byłem w hotelu tydzień czasu z wykupioną opcją all inclusive.
Pierwsze wrażenie po pobycie w Sea Star oraz Sas Radisson w Egipcie to lekkie
rozczarowanie.
Całe szczęście ,że tylko pierwsze.
Wyjeżdżając z niego byłem przekonany, że jeśli zdecyduje się ponownie
wypocząć i naładować baterie w Hurgadzie to bardzo poważnie będę rozpatrywał
mój pobyt właśnie w tym hotelu.
Na początek plusy hotelu Conrad:

1. obsługa – zdecydowanie lepsza niż dotychczasowa w hotelach 5
gwiazdkowych. Pracownicy zawsze uśmiechnięci, życzliwi, bawiący się z
dziećmi , naprawdę uczynni.
2. kuchnia – bardzo dobra . To nie tylko moja opinia. Biorąc pod
uwagę ,że posiłki są serwowane w restauracji 3 razy dziennie są naprawdę
dobre. Nie miałem uczucia tak jak w powyższych hotelach o jedną gwiazdkę
wyżej , że posiłki są jednakowe i o tym samym smaku.
3. możliwość wypoczynku na terenie hotelu –prawdziwa w 100%. To nie jest
hotel przeznaczony dla kogoś kto chce szaleć , lubi głośną muzykę i nocne
szaleństwa. W trakcie dnia byłem super mile zaskoczony tym, że leżąc przy
basenie nie było żadnego dnia ani razu puszczanej na cały full muzyki co jest
nagminne w innych hotelach. Była cicho puszczona muzyczka typu radio plus
łagodne przeboje. Wszystkie imprezy fakultatywne były organizowane na plaży
nad zatoką , na tyle daleko od basenu że nie było to uciążliwe.
4. piękny ogród –coś wspaniałego ( dla zainteresowanych fotki) i
wspaniała roślinność
5. czystość – duży plus , naprawdę się starają
6. bliskość do Aqua Park –jest po drugiej stronie ulicy , ale na tyle
daleko , że nie słychać szalejących tam turystów
7. dla sportowców- najlepszy hotel jaki widziałem. Może siłownia nie
jest super- bajer , ale spokojnie kto chce poćwiczyć może to zrobić ( mam tu
na myśli ludzi , którzy już chodzą na siłownie), jest super boisko do piłki
nożnej i koszykowej ( sztuczna wykładzina, wysokie ogrodzenie, profesjonalne
bramki z siatkami, oczywiście linie + oświetlenie). Mają również 2 korty
tenisowe również z oświetleniem. Do tego dochodzi możliwość skorzystania z
masażu , jaccuzi. Jeśli ludzie naprawdę chcą aktywnie wypocząć na terenie
hotelu to właśnie tutaj.
8. wielkość i czystośc w pokojach –które są naprawdę duże i czyste. Z
widokiem na morze – od 1147 do 1155.
9. bardzo fajny i miły zespół organizujący zajęcia na terenie hotelu.
10. plaża nad hotelową zatoczką – czysta, piaszczysta, dużo leżaków (
również na basenie)
11. transport do Hurgady z hotelu ( 10 funtów w 2 strony ) firmowym
busem. Punktualny i miły kierowca
12. zachowanie sklepikarzy na terenie hotelu – jest kilka sklepów na jego
terenie. Nie spotkałem się przez cały mój pobyt z nagabywaniem , aby coś
kupić . Naprawdę kultura jak na tamte warunki, a ceny przyzwoite w porównaniu
z miastem.
13. bardzo rozległy teren ogrodu
14. bardzo ładny plac zabaw
15. na terenie hotelu jest oddział banku + bankomat

No , a teraz aby nie było za wesoło minusy:

1. hotel pomimo tego , że jest obiektem sieciowym firmy Conrad jest z
zewnątrz lekko zaniedbany. Kwalifikuje się do lekkiego remontu elewacji. Z
rozmów z pracownikami wynika ,że ma być on w tym roku.
2. brak ( może już jest?) chociaż jednego programu tv z naszego
kochanego kraju.
3. z racji tego, że hotel nie posiada plaży na otwartym morzu w zatoczce
woda nie jest super przejrzysta , ale nie brudna.
4. jeżeli ktoś tego nie lubi –lata w określone dniach dużo samolotów nad
hotelem
5. daleko od miasta ( ok. 12-15 km)

no i chyba tyle tych minusów

Podsumowanie –jeśli chcesz odpocząć w spokoju lub chcesz przyjechać z
dzieckiem polecam w 120%.
Pozdrawiam
Arek www.czekoladaklub.host24.pl"
======================
Post przeniesiony, ponieważ autor użył słowa Hotel w nazwie, co uniemożliwało
sirtowanie po nazwach hoteli. (moderator)





Temat: Iberotel Dahabeya - Dahab (opinia + zdjęcia)
Iberotel Dahabeya - Dahab (opinia + zdjęcia)
Przy zdjęciach kilka słów komentarza:
public.fotki.com/Hubert/miejsca/dahabeya/
Więcej:

Iberotel Dahabeya wybraliśmy, bo poprzedniej zimy byliśmy w Sharm w
Iberotel Fanara i było bardzo miło. Drugi powód – wiedzieliśmy, że w drugim
hotelu nie ma zejścia do wody (w Tropitelu – praktycznie tylko pomost),
więc chcieliśmy mieć ładny piasek. A Dahabeya jest na lagunie.

Nie zajmuje co prawda najlepszego miejsca – tę zaanektował najstarszy chyba
tutaj Coralia Novotel (piękna, piaszczysta, długa na 800 metrów plaża, na
której nie grozi tłok… , ale nie ma co narzekać. Jest i piasek, i łagodne
zejście, a jak komuś trzeba podwodnego świata (w końcu to Dahab), to na
wydzielonym do pływania kwadracie, tuż przy końcu jest i kawałek rafy:
maluteńki (dosłownie 1,5mx1,5m), za to są tam i klauniki/anemon fish, trzy
skrzydlice i mnóstwo innych stworzeń, jakby ten skrawek rafy był specjalnie
dla turystów (jak AI, to AI ). W bezpośrednim sąsiedztwie Dahabeya dużej
rafy nie ma, ale z plaży odpływa łódka ze szklanym dnem (5 euro/osoba),
która wywozi nas na 1,5 – 2 godziny na rafę i można ponurkować sobie do
woli. Można też przejść 25 minut do rafy Laguna, albo pięć-dziesięć minut
dalej – do Islands (robią wrażenie nawet z perspektywy rurki). Taksówką
można przejechać się do 4 Pools itd. Opcji w każdym razie jest sporo.

Wracając do plaży - leżaki są ustawione dość blisko siebie, ale jest ich
sporo – są one po obu stronach centrum windsurfingowego (nie
korzystaliśmy). W beach barze można zamawiać napoje bez i alkoholowe, za to
jedzenie tutaj nie jest objęte formułą AI. Ale nie jest to duży problem –
sam hotel nie jest ogromny i basenowy bar jest odległy raptem o 30 metrów,
restauracja – z 50-60.

Basen jest spory, podgrzewany (w zimie ma to kapitalne znaczenie), za to
słońce zachodzi nad nim wcześniej (zasłania je budynek hotelowy).

Jedzenie – na porządnym poziomie, smaki różne i akceptowalne. Lepsze, niż w
Iberotel Fanara (niebo w porównaniu z Tropitel Dahab). Wybór duży, obsługa
sprawna, nienarzucająca się.. Nieporozumieniem jest formuła kolacji – czyli
kuchnie narodowe, kiedy potrawy noszą różne nadęte francuskie czy inne obce
nazwy, a same w sobie są np. zwykłym kurczakiem, bez specjalnych przypraw.
Kuriozum była – jak rozumiemy – wariacja na temat szynki parmeńskiej z
melonem. Melon był, tylko szynkę zamieniono mielonka konserwową ;-() .
Ale już np. lunche były w porządku – a podana któregoś dnia zupa cebulowa
spokojnie mogłaby znaleźć się w menu dobrej paryskiej restauracji
(warszawskiej tym bardziej). A styczniowe śniadania na świeżym powietrzu z
widokiem na morz e- bajka.

W AI są oczywiście napoje bezalkoholowe, lokalne alkohole. Nie ma –
świeżych soków (to chyba norma, jednak mogliby napisać w zasadach). Przy
basenie są popołudniowe snacki, zawsze lody, kawa herbata.

Pokoje spore, bardzo ładnie wykończone (dobre tkaniny, wygodne szerokie
łóżna, meble z ciemnego drewna, solidne). Łazienki czyste, dobrze
rozplanowane (duża część prysznicowa). Sprzątanie dwa razy dziennie. W TV
brak polskich programów (ważne dla tych, co na obczyźnie odczuwają głód
polskiej kultury

Sam hotel bardzo czysty – ma raptem 2-3 lata i jest najnowszym hotelem
jeśli nie w Dahab, to na pewno na Lagunie. Robi wrażenie pomieszczenie
powitalne – recepcja i bar – ładne meble w zanzibarsko-kolonialnym (?)
stylu, łuki (tutaj pasują), trafione detale.

Jak wspomniałem hotel nie jest olbrzymi, co ma zalety i wady. Do tych
ostatnich zaliczyłbym np. dość głośnie wieczorki z muzyką „na żywo” (pan i
pani śpiewają światowe standardy – pani najczęściej z playbacku . Kończą
się 10-11 w nocy, więc da się przeżyć, jednak bywaja naprawdę głośne. Był
też obowiązkowy pokaz tańca brzucha i – naprawdę robiący wrażenie – pokaz
tańca natura (zazdroszczę błędnika facetowi, którzy 20 minut kręcił się
wokół własnej osi w jednym miejscu).

Inną „wadą” – ale to zależy od podejścia, nam się nie chciało -– byli nieco
zbyt nachalni animatorzy. (Iberotel należy do TUI – więc animacja
obowiązkowa, choć zajętych tylko kilkanaście pokoi).

Hotel nie jest b. tani ( w styczniu tydzień AI kosztował 2690, 2 tyg – już
4tys.),
ale ma dobry standard, świetną obsługę, fajny podgrzewany basen itp. – jest
warty polecenia.






Temat: YARIS FORUM CLUB - cz 6
juz czwartek - chyba zaczynam odliczanie:-))))
Witam Was wszystkich bardzo serdecznie...wczoraj odpoczywalam od komputera...to
niesamowite, ale udalo sie....zrobilam sobie przerwe w pracy (a co, jak jest
sie samemu szefem to wszystko mozna:-))))....i delektowalam sie chwila...ktora
nadejdzie...chwila "Y" :-))) Znow pojezdzilam sobie "probnym" Yariskiem -
hm..zastanawiam sie co oni tam o mnie mysla u tego dealera, bo chyba jest
niewielu klientow, ktorzy tak regularnie chodza na jazdy probne :-))))Ale jedno
jest pewne, towarzyszy mi coraz wiekszy entuzjazm:-), ot chyba wszystkim
rozbrajam usmiechem, przekraczam prog i juz wiadomo po co przyszlam:-))))
Hm...wiedzialam, ze oczy sa zwierciadlem duszy, ale, nie bylam do konca
przekonana, ze widac w nich moja rodzaca sie milosc do Yariska:-))))
No i wczoraj tak wlasnie leniwie minal mi dzien..szukalam tez jakiegos parkingu
strzezonego, chocby na ten 1-y miesiac, bo troszke boje sie postawic taki
nowiutki samochod przed blokiem..chyba bym nie przezyla, gdyby mi go pierwszego
dnia zwineli:-(((((, bo tyle czasu trzeba byloby czekac na nowy.
Jankesie z LA, cos mi sie zdaje, ze nie bardzo lubisz te stare amerykanskie
kanciaste "limuzyny" (???) - ja dla odmiany je uwielbiam. Jak mieszkalam w USA
(tylko przez rok) to takim wlasnie samochodem jezdzilam - niestety wtedy jako
pasazer (jako kierowca tylko "na czarno") - ale ja go sobie wybralam - marki
niestety nie pamietam, (mam na zdjeciu, ale teraz nie chce mi sie uniesc
tyleczka, by sprawdzic:-)ale uwielbialam to cos niesamowicie szerokie i dlugie -
fantastycznie sie tym jezdzilo:-)))))))
Integrujesz sie ze mna w czekaniu, bo ja mam swoja godzine Y a Ty godzine "B"
lub "M" lub "W" - ilez opcji:-)))))
Katko, a kiedy Ty dokladnie jedziesz na ta Sycylie? I kiedy wracasz co
wazniejsze. Bo chcialabym tak jakos wstepnie sobie w glowie poukladac, kiedy to
mozna byloby sie wybrac do Krakowa - ja na poczatku pazdziernika (mam nadzieje)
pojade do mojego ukochanego Zakopanego - oczywiscie Zakopane, jak Zakopane, ale
Tatry sa moja wielka miloscia, oczywiscie te bez tabunow ludzi, a w
pazdzierniku to juz powinno byc relatywnie pusto. wiec, chyba jednak Zakopane
bedzie moim pierwszym, powaznym:-)samochodowym wyzwaniem:-)))Mam nadzieje, ze
nie dojade na koniec pobytu:-))))) Aha porob duzo zdjec - bardzo chetnie
obejrze, jak spotkamy sie w Krakowie - uwielbiam ogladac zdjecia, sczegolnie z
miejsc w ktorych ja tez bylam - ot ciekawi nie jak inni ludzie widza swoimi
oczami te same miejsca.
A kolega Jankes to sobie buszuje po swiecie, a powinien juz wrocic do domku i
zaczac odliczanie do swojej waznej godziny:-)))))- oj bo to wazna godzina,
taki "godzina samochodowa" jest niczym w porownaniu z tak waznym zyciowym
wydarzeniem - Jankesie, mam nadzieje, ze podeslesz nam choc jedna fotke z tej
uroczystosci, abysmy mogli Cie zobaczyc w stroju wieczorowym:-)))))
Aha, dzis juz na 100% wezme sie za zdjecia i wieczorkiem je wysle, zatem Katko,
napewno dojda zanim wyjedziesz.
A pozostali panowie to jakos zamilkli, moze Mac nadal leczy
poweselna "chorobe":-))))), Rad gdzies lata "za pilka":-))), Adam w zaciszu
domowym pisze swoje wielkopomne dzielo:-)), no a Metody, ot przez skore czuje,
ze powolutku wygrzebuje sie spod papierow, tylko jak juz ujrzy "swiatelko w
tunelu" to znowu ktos przychodzi i rzuca nowy stosik - ot syzyfowa praca:-))),
ale trzymaj sie Metody, dasz rade...wygrzebiesz sie :-)))))
I to by bylo na tyle na ten sloneczny warszawski poranek - pozdrawiam
Wszystkich bardzo serdecznie, zyczac milego dnia i spokojnej pracy. Caluski Jola



Temat: WOŚP 2005 w Jeleniej Górze
SZTABOWCY WOŚP W WARSZAWIE
Gdy lekko naciskałem klamkę u drzwi warszawskiej willi nie spodziewałem się, że
te tak łatwo ustąpią. Niepewnie wkroczyliśmy do budynku na ulicy Niedźwiedziej
2a – siedziby Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zdawało się, że znaleźliśmy
się w samym środku burzy. Wszędzie pełno krzątających się młodych ludzi,
urywające się mimo wczesnej pory telefony. W pierwszych chwilach czuliśmy się
nieco obco w tym, wydawało by się, chaosie.
Po kilku chwilach już wiedzieliśmy jak mylne było nasze pierwsze wrażenie.
Okazało się, że w fundacji jak w ulu- wiele jednostek poruszających się bez
wyraźnego kierunku i celu tworzy coś wspaniałego. Wraz z upływem czasu
dostrzegaliśmy, że wszystko co dzieje się w siedzibie Orkiestry, jest
przemyślane, każdy zna swoje miejsce, wie co ma robić. Kiedy znaleźliśmy się w
środku od razu ktoś do nas podszedł zapytał co słychać, skąd przyjechaliśmy.
Zdaje się, że było po nas widać trudy nocnej podróży. Rozmowa, lub raczej jej
charakter, był dla mnie pewnym zaskoczeniem. Nie było mowy o zwracaniu się do
siebie pani/pan wszyscy mówią bezpośrednio, jak przyjaciele, w orkiestrowym
duchu. Dowiedzieliśmy się, że Remek, główny koordynator w biurze przy
Niedźwiedziej jeszcze odsypia, gdyż poprzedni dzień pracy w fundacji skończył
się nad ranem. Często tak bywa w okresach przed finałami(fundacja działa przez
cały rok).
Zeszliśmy do piwnicy, gdzie czekała nas praca przy laminowaniu i pieczętowaniu
identyfikatorów wolontariuszy naszego sztabu. Dopiero na zapleczu zobaczyliśmy
jaki ogrom pracy i materiałów konieczny jest do promocji akcji. Wszędzie pełno
paczek i listów ze sztabów z całej Polski, plakatów, bilbordów. Okazało się, że
mają tego ranka mało rąk do pracy po nocnych obowiązkach więc wraz z szefem
sztabu Grzegorzem Bielewiczem zgłosiliśmy się do pomocy. Rozładowywaliśmy w
pobliskim magazynie transport serduszek, które są rozdawane podczas finału, oraz
transport materiałów szkoleniowych do udzielania pierwszej pomocy. Było tego
razem ponad 200 kartonów. Praca raczej ciężka ale co ważniejsze przyjemna- w
końcu ten sprzęt pozwala ratować ludzkie życie.
Gdy wróciliśmy do willi okazało się, że nasze miejsce w piwnicy zajęli już inni
ochotnicy, którzy przyjechali zgłosić sztab i przy okazji zaangażowali się w
laminowanie identyfikatorów przychodzących pocztą. Co dzień do fundacji zgłasza
się wielu młodych chętnych do pomocy, każdy znajdzie tu swoje miejsce. Czekała
nas również, niejako w nagrodę, niespodzianka. W fundacji zjawił się Jurek
Owsiak a miał się jeszcze pojawić Jerzy Dudek! Okazało się, że mieliśmy
niewiarygodne szczęście. Tego dnia nasz najlepszy bramkarz miał odebrać w
fundacji Złoty Medal z XIII finału WOŚP.
Udało nam się porozmawiać z obydwoma panami. Jurek Owsiak robi ogromne
wrażenie. Jest taki jakim znamy go z telewizji, otwarty bezpośredni, rzeczowy.
Nie gra, jest miły, bardzo przyjaźnie nastawiony do ludzi. Podarował nam kilka
drogocennych precjozów i autografów, która trafią na naszą licytację w siedzibie
stowarzyszenia ,,Wspólne Miasto”. Pan Dudek jest niezwykle miłym człowiekiem,
mimo sławy i popularności nic nie trącącym ze swobody i przyjaznego nastawienia
do ludzi. Spotkania nie trwały długo, gdyż jak to w fundacji tempo prac i nawał
czynności nie cierpiących zwłoki na to nie pozwalał. Zrobiliśmy kilka fotek,
zabraliśmy przydzielone nam materiału promocyjne m.in. bilbordy i wielkie
plakaty, które dzięki uprzejmości jeleniogórskich firm niebawem trafią na nasze
ulice.
Wyjazd okazał się bardziej owocny niż mogliśmy się spodziewać. Udało nam się
coś więcej niż tylko załatwić formalności i odebrać materiały. Doświadczyliśmy
czegoś niezwykłego. Zetknęliśmy się z atmosferą jedności i przyjaźni oraz
przedziwnej, bezinteresownej życzliwości. Taka jest Wielka Orkiestra. Mamy z
Grzegorzem nadzieję, że podobny duch zapanuje we „Wspólnym Mieście”, że i u nas
uda się stworzyć podobną atmosferę. Pragniemy jednocześnie zaprosić wszystkich
chętnych na licytację, która odbędzie się w dniu finału, czyli 8 stycznia w
siedzibie naszego sztabu o godzinie 16.

z pozdrowieniami dla czytelników Oliwer Kubicki(zastępca szefa sztabu)

Fotki z wyprawy beda dostepne na naszej stronie internetowej www.wosp.jgora.pl
oraz na prtalu internetowym www.jg24.pl Serdecznie zapraszamy



Temat: NARTY w dolinie Otztal w Austrii
NARTY w dolinie Otztal w Austrii
Witam. Gdyby ktoś z Was nie miał pomysłu na wyjazd narciarsko-snowbordowy do
Austrii to polecam z czystym sercem - dolinę Otztal. Polecam wyjazd na
własną rękę , zdecydowanie drożej jest poprzez pośrednika. Oferty noclegowe
można odszukać w sieci i zadzwonić do konkretnego pensjonatu.Ale spokojnie
można tez po prostu po przyjechaniu znaleźć sobie cos ladnego – na
pensjonatach SA tabliczki z info – Zimmer Info. Polecam raczej apartamenty i
wyżywienie we własnym zakresie, ja tym razem korzystałem z opcji ze
śniadaniami i stwierdzam, iż nie warto. Każdego dnia to samo i po 3-im dniu
zrobiło się to nieco nudne. Z miejscowości w tej dolinie jako baza wypadowa
najlepsze moim zdaniem będzie miasteczko Oetz. Z polski jedziemy poprzez
Cieszyn, Brno, Wiedeń, Salzburg, Insbruck i dalej na Imst i po ok 47 km za
Insbruckiem skręcamy w dolinę Otztal , za podwójnym tunelem ślimakiem w
prawo. W samym Oetz duży wybór pensjonatów , gasthofów itd. Jest też dobrze
zaopatrzony sklep Spaar otwarty od 7.45 do 19 w dni powszednie i kilka
miłych knajpek. Na końcu Oetz w kierunku na Solden po lewej stronie znajduje
sie dolna stacja kolejki gondolowej prowadzącej do stacji narciarskiej
Hochoetz (2020 mnpm). Polecam tez zdecydowanie kupić Super SkiPass - 154
euro dla dorosłej osoby ważny przez 8 dni z tym ,że 6 dni jeżdżenia na
nartach. Ten ski pass pozwala korzystać z 4 stacji narciarskich z
ograniczeniem iż tylko 2 dni w Solden !!!!! Warto zabrać ze sobą zdjęcie
legitymacyjne (konieczne do tego skipassa) na miejscu zrobienie fotki to 3
euro. Na Hochoetz polecam najbardziej niebieską trasę 11 i czerwoną 9 , są
to najfajniejsze trasy , najdłuższe i najszersze. No ale to już indywidualna
sprawa kążdego z Was, więcej na www.familienwinter.at/.
Polecam tez wyprawę do Kuhtai, trochę mniej wyciągów , ale za to pusto i
można pojeździć w dość zróżnicowanych warunkach , trasy są raczej trudne !!!
Często jest słaba widoczność i konieczne są łańcuchy inaczej dojazd do
Kuhtai może być niewykonalny. Widziałem kilku odważnych co uważali ,że dadzą
radę i stali potem w poprzek drogi !!! Największa atrakcją doliny jest mega
stacja narciarska Solden. Auto polecam zostawić na 13 poziomowym parkingu
(do 19-stej jest darmowy). i dalej kolejką gondolową do góry. Nie
odstraszajcie się tłumkiem przy dolnej stacji - idzie to bardzo szybko - max
10 minut. potem do wyboru , generalnie im wyżej tym mniej ludzi ! Genialnie
jest korzystać z gondoli nr.36 i niebieskiej trasy 39 - szeroka na ponad 500
metrów , widoki rewelacyjne , pięknie nasłonecznione i w ogóle bajka , do
tego aby tam dotrzeć jedzie się na nartach w tunelu !!!! Serio !
www.solden.com
Trudno pisać dokładnie gdzie lepiej gdzie gorzej , bo to indywidulana
sprawa. Ale Solden to super stacja narciarska i na pewno się nie
zawiedziecie. Szkoda tylko iz 6 dniowy skipass na samo Solden to majątek !!!
Co do rad podróżniczych to : narty spokojnie można wozić w samochodzie , nie
ma przepisu zabraniającego tego , ale muszą być po prostu dobrze ulożone i
tyle. Opony zimowe koniecznie. Łańcuchy - polecam - są w supermarketach po
60 zlotych i to wystarczy w zupełności. Benzynę tankujemy w Polsce na
wysokości Bieska Białej im bliżej Cieszyna tym ceny rosną bardzo. Winietkę
na Czechy kupujemy w Czechach za 100 koron (10 dniowa) czyli za ok 15
złotych polskich. W Polsce przy granicy ta sama winietka kosztuje 23 złote.
Winietkę na Austrię kupujemy w Austrii , tuz za przejściem w Mikulovie po
prawej stronie jest mała stacja BP (dobre ceny paliwa !!!!) i tam warto
nabyć winietkę. Uwaga na predkość i zakazy wyprzedzania na trasie do Wiednia
(jednopasmowa droga) stoi policja i łapie głównie za łamanie zakazu
wyprzedzania. Łapią prawie samych Polaków, inni jakoś mają większy szacunek
dla przepisów. Na przejściu Czesko - Autriackim jest sklep wolnocłowy -
spory wybór kosmetyków i alkoholi - jest sposób jak zrobić tam zakupy w
drodze powrotnej. ( wracając na odcinku pomiędzy bramką Autriacką a Czeską
jest zakaz skrętu do tego sklepu (zakaz skrętu w lewo) , trzeba przejechać
bramkę czeską , zaparkować po prawej stronie na parkingu i na piechotkę 200
metrów wrócić sobie , przechodząc ponownie przez granicę. Tylko pamiętajce
nie więcej niż litr alkoholu na człowieka , ale kosmetyki bez ograniczeń.
odradzam łamanie zakazu skrętu w lewo , Czesi są bardzo czuli na tym
punkcie , jednego naszego rodaka dość mocno to kosztowało !!!
Gdybyście potrzebowali więcej info na temat tego rejonu , piszcie na prv
postaram się pomóc. No i miłego szusowania :-))))
marcin

m.sobesto@wp.pl




Temat: Czy sprzedano mi używany telefon w salonie IDEA ?
Czy sprzedano mi używany telefon w salonie IDEA ?
Czy w salonie kupujemy nowe telefony?
Miało to miejsce w Poznaniu w C.H. FRANOWO. Zakupiony telefon to NOKIA. Dodam
że, to mój 1 aparat tej firmy. Podczas czyszczenia SMSowych wiadomości
zauważyłem w wysłanych i odebranych jakieś takie inne :). Zaniepokojony tymi
wiadomościami otrzymanymi i odebranymi z datą wcześniejszą niż zakup telefonu
poszedłem do punktu sprzedaży. Uśmiechnięty pracownik poinformował mnie, że
ten telefon był testowany tylko raz, a SMSy automatycznie zostały zapisane z
karty do telefonu. Były to SMSy “systemowe” m.innymi opinie o klientach,
informacje o ilości podpisanych umów. Zadowolony z życia Pan, zaproponował że
niezwłocznie może mi to wszystko usunąć – oczywiście gratis :)).
Prawdopodobnie to on użytkował ten telefonu przez jakiś czas. Podziękowałem
pracownikowi firmy sprzedającej używane telefony jako fabrycznie nowe i
zadzwoniłem pod nr *22 z zapytaniem czy prawdą jest automatyczny zapis
wiadomości z karty do telefonu. Nie potrafili mi odpowiedzieć na to pytania.
Osoba z którą rozmawiałem stwierdziła, że jeżeli była folia na wyświetlaczu
to telefon nie był używany. Żartowniś. Folia na tym telefonie jest do
dzisiaj. Od dnia zakupu telefonu zdarzało się, że podczas rozmowy zawieszał
się. Przy okazji zapytałem sprzedawcę co to może być ?– odpowiedział, że błąd
oprogramowania i należy przeinstalować je w serwisie. Zadzwoniłem do serwisu
NOKIA i potwierdzili to samo. Po kilku dniach przez przypadek spotkałem
przedstawiciela handlowego IDEA zajmującego się obsługą firm. Potwierdził
moje przekonanie, że telefon był używany. Okazało się również, że w jego
pamięci znajdują się fotki panienek z datą instalacji wcześniejszą od daty
zakupu telefonu – a one na pewno nie zapisują się automatycznie z karty SIM w
pamięci telefonu. Pan ten obiecał pomoc w rozwiązaniu problemu. Skończyło się
tylko chęcią bo nie wiadomo było kogo pociągnąć do odpowiedzialności, tzn
wiadomo – sprzedawcę. Wybrałem się tam ponownie i za któryś tam razem
napotkałem zmęczonego życiem i problemami swoich klientów kierownika pseudo
salonu. Stwierdził “ten który sprzedał ten telefon już tutaj nie pracuje” i
niestety nie może mi pomóc. Nie chciał nawet podać nazwiska swojego
przełożonego. Po pewnym czasie telefon odmówił posłuszeństwa. Wybrałem się do
serwisu. Przedstawiłem cały problem z tym telefonem. Pani przyjmująca
stwierdziła, że naprawa gwarancyjna ! Poprosiłem o opis uszkodzenia telefonu
oraz o tym, że znajdują się na nim te wszystkie dziwne SMSy. Zobaczymy co się
da zrobić, odpowiedziała, ale raczej nie można tego zrobić – bo i dlaczego ?
Kręcić bat na siebie ? Wszak nie tylko w C.H. Franowo sprzedają używane
telefony. Okazało się, że naprawa była płatna !!! W środku uszkodzony element
obudowy. Pamięć telefonu usunięta, a tym samym brak dowodów.

W IDEI mam 3 telefony i już nie przedłużę z nimi umowy. Tylko jakiego
operatora wybrać ?

Czy spotkaliście się z podobną sytuacją? A może tylko ja miałem takie
szczęście, że pracownik zapomniał wyczyścić pamięć używanego przez siebie
telefonu?



Temat: Witam po powrocie z goracych wloch :)
Witam po powrocie z goracych wloch :)
Czesc
Na poczatku witam wszystkich po powrocie z wakacji :)
Oczywiscie bylem we wloszech. Bylo super!!!!
co do tego watku o predkosciachto moze i zwiekszyli predkosci dozwolone, ale
na wielu odcinkach autostrad staja jeszcze znaki ograniczjace predkosc do 130.
A moje wrazenia po powrocie sa takie ze z drogami w polsce jestesmy dwa lata
za afganistanem. Nie wiem za co bedzie ta winietka, bo na pewno nie za
autostrady i drogi szybkiego ruchu, bo tych w naszym kraju nie ma. Juz pomine
temat autostrady pod wroclawiem (kto tam jechal ten wie o czym mowie, a kto
nie to niech sie przejedzie). Ale oznakowanie jest tak fatalne ze mozna nagle
stanac w polu. Akurat do Polski dojechalismy o 20:00 (bylismy na przejsciu
granicznym z niemacami) wiec po polsce jechalismy w nocy. W europie droga sie
tak swieci w swiatlach ze nie sposob jej zgubic, a do tego bandy odgradzajace
są na takiej wysokosci ze samochody jadace z przeciwka nawet na dlugich
swiatlach nie oslepiaja sie. Do tego dwa pasy (w niemczech czesto trzy a na
rozwidleniach nawet do 6 w jedna strone) w kazda strone z asfaltem prawie jak
stolnica. Jak tylko pojawi sie jakas dziurka to jej nie zalepiaja tylko rwa
caly odcinek i wszystko potem jest idealnie rowne.
Z wloch wyjechalismy o 6:00 rano a w wawce bylismy po 2:00 w nocy nastepnego
dnia. Troche zabral nam czasu (2-2,5h) korek w okolicy Hof w niemczech. Poza
tym powrotna droga po europie to bajka. W niemczech 130 jedzie wiekszosc
samochodow, a najszybszy pas to 160-170. Tak to moge jezdzic :). Za to jak
jechalismy na riwiere to w okolicy Wenecji i Bolonni byly takie korki ze
jeszcze w zyciu w takim nie stalem (kazdy ponad 30km). Efekt byl taki ze
950km (czechy-italia) jechalismy jakies 15-16 godzin. A biorac ich autostrady
pod uwage powinnismy jechac ponizej 10 godzin.
Policji we wloszech widzialem doslownie dwa radiowozy w okolicy autostrady na
parkingu. I to koniec policji we wloszech. Troche jeszcze karabinierow w
miasteczku bylo, ale tez sie nie rzucali w oczy. Za to skutery sa wszedzie i
do tego jezdza jak chca (oczywiscie nie wszystkie ale znaczna wiekszosc).
Szczytem bylo objechanie rąda pod prad. Ale ten dzwiek silniczkow jeszcze do
dzis slysze w uszach. A kierowcy samochodow raczej nie odbiegaja stylem jazdy
od warszawy. Powiem NORMA. Za to makaroniarze praktycznie wogole nie dbaja o
samochody. z 70% z nich zawsze ma gdzies cos przytartego.
No i w tym miescie co ja bylem chyba nie kradna tak jak w wawce bo widzialem
czesto samochody pootwierane z radiami dobrej klasy i niczym nie
zabezpieczone. Do tego u nich jezdzi sie wszystkim i dotad az sie nie
rozleci. Jest mase Fiatow Panda, Fiatow 500 (takie cos wielkosci mini morisa,
moze mniejsze). No a skutery w 98% to piago (bryyy jeszcze mi ciarki na sama
mysl przechodza :) )
Jak sie troche pozbieram to wrzuce gdzies na necik fotki dotyczace
motoryzacji z wloch co by sobie poogladali ci co jeszcze tam nie byli.
Co do Carismy to przejechalismy okolo 4500-5000 km (jeszcze nie liczylismy)
ze srednim zuzyciem jakies 8 litrow przy klimce, czterech osobach, pelnym
zaladunku i predkosciach 100-170km/h. Raz na gorskiej drodze wyszlo 11
litrow. Zero usterek, problemow. Slowem, sama przyjemnosc z jazdy. A przy
okazji samochodzikowi stuknelo po drodze 100 tys km :). Przed wyjazdem
zalozylismy oponki Good Year GT3. Sa calkiem spoko, niezle trzymaja, tylko
troche popiskuja, w ostrym zakrecie lub przy ostrym hamowaniu (dunlopy tego
nie mialy). Ale ogolnie niezle. Zobaczymy co wyjdzie przy przegladzie 105 tys
km (a ten juz lada moment).
To pozdrawiam wszystkich forumowiczow i koncze.



Temat: 2 kobiety kontra 3 kobiety oraz sciezka
Widzę, że jednak miałeś przed snem znów atak...

Podsumowując, to co do tej pory ustaliliśmy, to Twoje argumenty są takie: Hej
pajace i pedały, wynocha z ulic z tymi waszymi rowerkami, a gdzie to wasz
problem i tylko mi tu nie marudźcie, bo nie wy jesteście najważniejsi, tylko ja,
bo nie kupiłem samochodu na raty. Zgadza się? Zajeżdza mi to trochę prymitywnym
sobotnio-wieczornym dresiarstwem bo nie wyobrażam sobie, żeby jakkolwiek
wykształcony człowiek prezentował podobny poziom. Zrozum zatem, że jak do tej
pory, jedyną osobą, która Cię ośmiesza, jesteś Ty sam. Tych Twoich 50 odpowiedzi
nie sposób po prostu komentować.

Teraz z kolei my:
1) Stwórzmy sieć ścieżek rowerowych w mieście, na podobieństwo tych, które od
wielu lat działają w setkach miast na świecie. Jest to pomysł sprawdzony! Nie
musimy niczego wymyślać. Cudze błędy jak i pomysły dobre mamy jak na dłoni. I to
za darmo.
2) Budujmy tanio! Dwa razy taniej i n-razy lepiej niż buduje nam w tej chwili
magistrat.
3) Oznaczmy skrzyżowania w profesjonalny sposób tak żeby było bezpiecznie!

Twoje rozwiązanie: wojna. Rezultat: co jakiś czas dowiemy się z gazet, że zginał
rowerzysta, że zginęła rowerzystka. Może przeżyją, ale wylądują na wózku. W
najlepszym wypadku będą oni nosić gips przez jakiś czas. Rowerzyści z kolei będą
celowo wjeżdżać wam w błotniki na przejazdach rowerowych. Będziemy Wam sypać
ziarno na karoserie, ptaki dokończą dzieła. Jedym słowem będą szkody,
zniszczenia i co najgorsze, ofiary w ludziach.

Nasze rozwiązanie: system funkcjonalnych ścieżek rowerowych w mieście, które do
tego się idealnie nadaje. Z każdego krańca miasta można dostać się rowerem do
centrum w 20-30 min. Rezultat: rowerzyści znikną z dróg bo będą jeździć po
ścieżkach (sic! nie wpadłeś na to wcześniej??). Kierowcy na drogach nie będą sie
denerwować bo jakiś rowerzysta spowalnia ruch. Ruch drogowy będzie się odbywał
płynnie! Jeśli rowerzyści będą na ścieżkach to nie będzie ich na chodnikach. I
jeśli to będzie działać to piesi też to zauważa i nie będą łazili po ścieżkach.
Rezulat: sytuacja ulegnie poprawie dla każdej z trzech stron. Jest to zatem ,
jak mówią ekonomiści, działanie efektywne w sensie Pareto: polepszamy obecną
sytuację, nie pogarszając sytuacji żadnej ze stron.

Czy widziałeś już fotki z wiochy Amsterdam, do których link podał ktoś w tym
wątku? Nie wiem czy wiesz, ale to jest tylko jeden z przykładów miast
"bike-friendly". Powiedz szczerze, czy to Cię nie przekonuje? Czy nie potrafisz
tego pojąć, że jeśli większość będzie rozumować tak jak Ty to te miasto się po
prostu wkrótce zwyczajnie zakorkuje? Tak, zapcha się, bo każdy będzie próbował
dostać się do centrum autem, a tam dwie ulice przelotowe. Tylko dwie, bo władze
oprócz scieżek nie potrafią budować także sieci dróg.

Jeśli powyższe mimo wszystko Cię nie przekona, to nie odpisuj proszę. Bo
będziemy tracić tylko czas.

Niestety ja więcej pomóc Ci nie mogę. Nie chcę Ci źle życzyć, ale jeśli będziesz
walczył z rowerzystami za pomocą auta na drodze, to nie pozostanie mi nic
innego, jak tylko trzymać kciuki, żebyś w swym zaściankowym zacietrzewieniu
wpadł na drzewo albo TIRa. Będzie mi autentycznie szkoda Twojej
matki/żony/córki, które będą Cię opłakiwać. Ale bez jednego pirata będzie za to
bezpieczniej na drogach.

Mimo wszystko wierzę, że w Twoim obejdzie się bez specjalisty z kliniki.
Pamietaj jednak, że nieleczone choroby prowadzą w przyszłości do bardzo
poważnych komplikacji i powikłań.

Pozdrower!
G.

ps.
Nie wiem co Ty tak z tymi pedałami powtarzasz się w co trzecim zdaniu, ale
przypominam, że masz ich w samochodzie o jednego więcej.
ps2.
Piszesz, że tracisz pół dnia na przebieranie się. Nie szkoda Ci codziennie
czasu, żeby zakładać do snu piżamę? Sorry, miałem nie być złośliwy...




Temat: delfiny
W czerwcu pływaliśmy z żoną. Kupiliśmy voucher w victoriatravel i dopiero jak
dostaliśmy potwierdzenie rezerwacji to kupiliśmy wyjazd do Egiptu.
Mnie się podobało choć moja żona była lekko rozczarowana tą atrakcją.
Cena jest dość słona jak za tego typu atrakcję ale raz można spróbować.
Pływaliśmy (może to za dużo powiedziane "pływaliśmy" - powienienem napisać -
staliśmy w wodzie) z delfinem o imieniu Stefan (patrząc od strony wejścia na
teren basenu - pierwszy delfin od lewej strony). W tym miejscu basen jest
bardzo płytki i nie trzeba umieć kompletnie pływać aby utrzymać się przy
delfinie. Pozostałe dwa delfiny były bardziej na prawo i znajdowały się na
głębokiej wodzie. W sumie to nie bardzo przeszkadza bo woda w basenie słona i
łatwo się pływa ale jak ktoś się słabo w wodzie czuje to lepiej stać na
płytkien. No a tu jest problem - Stefan nie jest zbyt zabawowym delfinem.
Generalnie bardziej go interesowało "podrywanie" środkowej delfinicy niż
siedzenie z nami.
Wogóle to pływanie trudno nazwać pływaniem - siedzi się z delfinem przy murku -
pozwalają go pogłaskać i parę razy można przepłynąć w poprzek basen trzymająć
się płetwy delfina. Poza tym czasem delfiny demonstrują kilka sztuczek znanych
z pokazu. Nic oczywiście delfiny nie robią spontanicznie - dla delfinów
pływanie z ludźmi to dalszy ciąg dnia roboczego - przy każdym delfinie stoi
trener i na jego polecenia delfin nadstawia brzuch do głaskania, wydaje
dźwięki, pływa itp. Trudno oczywiście oczekiwać, że delfiny będą spontaniczne
ale człowiek sobie zdaje z tego sprawę dopiero jak zobaczy jak to wygląda w
rzeczywistości. Nasz trener był nieprzyjemny - ciężko było się z nim porozumieć
i wydawało się że to "pływanie z delfinami" to traktuje jako zło konieczne.
Przypuszczalnie gdyby na pokazach mieli komplety widzów to "pływanie z
delfinami" zniknęłoby z oferty - a ponieważ widownia świeci pustkami
(przynajmniej w czerwcu świeciła) to być może dlatego dorabiają sobie w ten
sposób.
Z innych uwag - nie wolno wnosić na teren basenu kamer (żadnych - ani
analogowych ani cyfrowych) na "pływanie z delfinami" (na show nie ma z tym
problemu). Powód jest oczywiście jeden - jak wpuszczą z kamerą to nikt nie kupi
filmu od kamerzysty. Aparat można zabrać. MIeliśmy ze sobą dwa typu "głupi jaś"
w tym jeden do zdjęć podwodnych (założona klisza 400ASA). Trudno jest robić
zdjęcia zwykłą głupawką siedząc w basenie więc z konieczności robiliśmy zdjęcia
tylko aparatem do zdjęć podwodnych (różnież pstrykaliśmy zdjęćia na powierzchni
i z brzegu basenu). I jakie było nasze zdziwienie gdy te zdjęcia wyszły :)
Robione w pełnym słońcu egipskim (no może nie w pełnym bo nad basenem są
powieszone płucienne baldachimy - ale to akurat wiele nie daje osłony) aparatem
do zdjęć podwodnych z kliszą 400ASA (Vivitar Mariner z MediaMarkt za 50 zł) -
to nie miało się prawa udać a jednak się udało :) Dzięki temu mamy fajne fotki
ze Stefanem zrobione przez trenera (do tego się gość świetnie nadawał ;)
Mieliśmy ze sobą kamerę video z pokrowcem do filmowania pod wodą ale nie
pozwolili nam tego używać więc zmuszeni byliśmy kupić kasetę nakręconą w czasie
naszego pływania - cena 25$ za VHS i 40$ za DVD (na DVD zgrywają materiał z tej
samej kasety VHS więc są to raczej pieniądze wyrzucone w błoto). Kupiliśmy
kasetę VHS - jakość materiału mieszana - pierwsza część kasety to jakieś
reklamówki Egiptu i Sharmu (jakość tragiczna - oko wykol :), w drugiej części
już nasze pływanie. Standard nagrania - bardzo amatorski - zero montażu itp.
Ale jest i to się liczy. Przegraliśmy sobie ten materiał na komputer i teraz
mamy fajną pamiątkę.
Z innych cen - zdjęcie z delfinem (robione przez miejscowego fotografa jego
sprzętem) - 15$. Delfiny specjalnie do tych zdjęc pozują.

A i jeszcze jedna rzecz która mi się przypomniała a która zepsuła wrażenia z
pływania mojej żonie - to widok wody w basenie dopiero co "zabrudzonej" przez
delfina. He he - mnie to rozbawiło ale moja żona była zdegustowana - zdała
sobie sprawę, że delfiny to nie mityczne stworzenia tylko normalne zwierzęta
które też musz czasem coś wydalić :)

Ogólnie rozrywka jest sympatyczna choć bardzo kosztowna - warto ją spróbować
ale lepiej nie nastawiać się na szczególne emocje.



Temat: PALMYRA RESORT - SHARM AL SHEIKH 4*
Byliśmy w tym hotelu od 4.09.2004 do 14.09.2004.

Hotel składa się z kilku budynków w stylu nubijskim i olbrzymiej recepcji.
Pierwsze wrażenie po wejści do recepcji jest piorunujące - luksus jakich mało.
My mieszkaliśmy w budynku znajdującym się na lewo od recepcji, tuż przy basenie
dla dzieci. Nr pokoju 4215.

Pokój przestronny, średniej wielkości łazienka. Dziwne jest to, że pokoje są
dość ciemne - nie ma centralnego światła, tylko kilka mniejszych lampek. W
pokoju duże łóżko, kilka szafek, telewizor, lodówka. W lodówce pierwszego dnia
są 2 wody Baraka, ale potem już nie dają nic. Trzeba sobie samemu te butelki
napełniać. Klimatyzacja sterowana przez nas samych, moim zdaniem dziwnie
umieszczona i aż za silna - nawet na najmniejszym poziomie czuliśmy, że było za
zimno. Na korytarzu otwarta szafa, wystarczająca, zeby wszystko pomieścić.
Chłopak, który sprząta codziennie układał jakieś fantazyjne rzeczy z ręczników.
W pokoju balkonik, ale mały - ok. 1m x 1,5m.

Jedzenie - dobre, ale codziennie prawie to samo. Bułki, chleb, ryż makaron,
ziemniaki, mięso, ryby, 1 gatunek kiełbasy, 3 gatunki sera (jeden bardzo słony -
pyszny). Kilka sałatek, raczej prostych, jakieś wypieki. Owoc - najczęściej
melon, raz był arbuz. Do picia herbata, kawa, mleko, pepsi, 7up, mirinda. Soki
z mango, ananasa, czy inne - z "saturatora" - bardzo mdłe. Bardzo dobre zupy.
Ogólnie jedzenie bez fajerwerków, ale dobre.

Hotel nie leży przy plaży, ale ma własną plażę - odległość ok. 1,5 km. Do plazy
jezdzi bus, ale bardzo rzadko, zeby nie powiedziec, ze denerwujaco rzadko.
Plaza z ładną rafą, można zobaczyć kilka-kilkanaście rodzajów rybek i
oczywiście jeżowce. Przepiękny widok na wyspę Tiran. Obok plaży budują nowy
kompleks hotelowy, więc jest trochę hałasu, ale idzie przeżyć.

Co do hałasu - resort jest praktycznie bezpośrednio przy lotnisku, dodatkowo
korytarz powietrzny prowadzi wprost nad hotelem. Każdy samolot leci nam nad
głowami. W dzień jest to nawet fajne i klimatyczne, jak pływa się w basenie, a
tuż nad głową leci jakiś Boeing, albo ogromny Airbus. W nocy możemy odczuwać
lekki dyskomfort, gdyż czasami samoloty lecą tak nisko i tak hałasują, że
wydają się, że szyby wyleca z okien, a nawet ściany zdają się drżeć.

Obsługa hotelu różna - kilka osób miłych i fajnych, ale po większości widać, że
żyje "oby do pierwszego". Rzadko uśmiechnięci, raczej wyglądają na wiecznie
zmęczoncych.
Co do recepcji to szkoda gadać. Są jednak dwie fajne osoby - jeden niski gość w
okularach, po którym widać, że jest bardzo spokojny, drugi - wysoki i szczupły
z rozbrajającym uśmiechem (mam to zjawisko uwiecznione na fotce!). Z nimi
rozmawia sie bardzo przyjemnie, są chętni do pomocy i zawsze zrobią wszystko,
aby pomóc. Reszta - tragedia, na czele z kurduplowatym "szefem" recepcjonistów.
Jak bym ich dostał, to bym dosłownie nogi z d..y powyrywał. Siedzą tam i w
zasadzie ich jedynym zajęciem jest spławianie kolejnych ludzi, którzy
przychodzą z jakimiś problemami.
Acha - uważajcie też na używanie telefonu. Chciałem się dodzwonić do Polski.
Wykręciłem numer, czkałem chyba z 5 minut - i jak nikt nie odebrał, to olałem
sprawę i odłożyłem słuchawkę. Natomiast w recepcji okaząło się, że po 30
sekundach - nawet jak nie uzyskamy połączenia - licznik bije i policzyli mi za
5 minut rozmowy międzynarodowej!!! Ech, szkoda gadać. Pomijam fakt, że
wcześniej pytałem debili o opłaty i nie byli łaskawi mnie powiadomić o tym
szczególe...

Animatorzy to osobny temat. Są hałaśliwi i dosłowanie rzygać się chce po 2
dniach słuchania codziennie tego samego. To jest zdecydowanie najsłabsza strona
hotelu. Chociaż nie wszyscy są aż tak źli - jest tam jedna polka, która zajmuje
się nauką tańca, 1 ukrainka - one są w porządku. Reszta - gdyby stracili głos,
to może byliby OK, a tak nie da się tego wytrzymać.

Na tereni hotelu jest 1 barek przy recepcji i 1 w basenie. Trochę mało, magliby
dorzucić jeszcze ze dwa. Są za to 3 baseny, 1 dla dzieci, ale 2 pozostałe
całkiem fajne. Poza tym kilkadziesiąt palm i bardzo zielono. Widziałem też
jaszczurkę!

All Inclusive trwa od 10:00 do 23:00.

Hotel jest za lotniskiem - w stosunku do Naama Bay - i tak naprawdę chyba z 25
km od tego centrum. W koło pustynia i dalej góry.

Mamy w stosunku do tego hotelu mieszane uczucia. Nie było tam źle, ale czegoś
brakowało. W każdym elemencie coś było minimalnie niedopracowane. Z drugiej
strony warunki za taką cenę, jaką zapłaciliśmy, trzeba ocenić wysoko. Ogólnie
jednak jest to dobry wybór. W skali 1-6 dałbym temu hotelowi 4-.



Temat: GRAND PLAZA RESORT W SHARM EL SHEIKH
Byliśmy w hotelu Grand Plaza Resort w SSH przez ostatni tydzień
lipca. Generalnie byliśmy zadowoleni z hotelu. Jeśli chodzi o
szczegóły:
HOTEL
Hotel jest dość duży, posiada budynek główny, w którym jest
recepcja, lobby bar i restauracja oraz budynki, w których mieszczą
się pokoje dla gości. Do dyspozycji gości są 4 baseny (jeden typu
rzeka, jeden głęboki do pływania, jeden dla dzieci, i czwarty gdzie
można po prostu posiedzieć i w którym odbywają się animacje). Przy
basenach oraz na plaży są leżaki, te na plaży z parasolkami. Przy
basenie również można trafić na parasol lub zadaszenie, ale trzeba
raczej wcześnie wstać by takie miejsce znaleźć.
Hotel sprawia dobre wrażenie, jest dużo zieleni, zadbany ogród,
można trafić na pokój z wyjściem do ogrodu (my taki mieliśmy).
Goście hotelu to w 90% Włosi. Odnieśliśmy wrażenie, że wszystko jest
przygotowane pod nich, animacje są tylko po Włosku (niestety). Z
czasem wszechobecność Włochów bywała męcząca.
ODLEGŁOŚĆ OD CENTRUM
Hotel położony jest dość daleko od centrum, ok. 15 km od Naama Bay i
ok. 18 km od starej części SSH (Old Market). Taksówką można dojechać
za 50 funtów, busem trochę taniej.
POKOJE
W hotelu są pokoje typu standard i superior (większe, z widokiem na
morze). My mieliśmy wykupiony standard, ale po drobnych negocjacjach
dostaliśmy superior (i to wcale nie za kasę . Pokój z widokiem na
morze i baseny oraz z wyjściem do ogrodu, duży, ładny, miał 2 duże
łóżka, TV, sejf, lodówkę. Wszystko działało bez problemu przez cały
czas pobytu. Obsługa od czasu do czasu wykonywała różne
śmieszne „figurki” z ręczników. Co do sprzątania nie mieliśmy
zastrzeżeń.
PLAŻA + RAFA
Plaża jest dość duża, piaszczysta. Przy hotelu jest rafa koralowa,
więc dno jest kamieniste i nie ma możliwości kąpania się tuż przy
plaży. Przy hotelu jest molo z zejściem do morza (jest tu głęboko,
więc dla osób umiejących pływać). Przy molo rafa, wzdłuż której
można pływać. Koło mola jest bardzo tłoczno, ale jak się odpłynie
trochę dalej, można spokojnie podziwiać podwodne widoki. My
przepływaliśmy pomiędzy molem naszego i sąsiedniego hotelu. Do
pływania zdecydowanie polecam płetwy, bez nich też się da, ale jest
trochę trudniej.
JEDZENIE - ALL INCLUSIVE
W opcji all inclusive do dyspozycji gości są 2 restauracje (przy
plaży i w budynku głównym) oraz bar przy basenie. Jedzenie jest
podawane praktycznie na okrągło, pomiędzy śniadaniem i lunchem oraz
lunchem a kolacją w barze przy basenie serwowane są przekąski
(ciastka, naleśniki, po południu frytki, hamburgery).
W restauracji bywa czasem tłoczno, więc lepiej wybierać się na
posiłki na początku ich serwowania. Wybór jedzenia duży, jedzenie
dobre, czasem mało przyprawione. Wydaje mi się, że jedzenie typowe
dla Egiptu. Zawsze można było znaleźć coś z kuchni włoskiej (Pizza i
spaghetti na stałe wpisane do menu).
Napoje alkoholowe w barze podawane są do 23.00.
OBSŁUGA
Obsługa generalnie jest miła, chociaż, jak to w Egipcie, nie spieszy
im się za bardzo. Pierwszego dnia musieliśmy czekać w recepcji na
pokój ok. 1,5 godziny – być może wynikało to z zamiany pokoju na
lepszy z ładnym widokiem. Poza tym do obsługi nie mieliśmy większych
zastrzeżeń.

My generalnie byliśmy zadowoleni z hotelu i z czystym sumieniem mogę
polecić go innym. Oczywiście można doszukiwać się jakiś
niedociągnięć (typu mała ilość barów w opcji AI czy czasem powolni
kelnerzy), ale po co psuć sobie takimi drobnostkami wakacje?
Jeśli ktoś miałby dodatkowe pytania lub chciałby zobaczyć kilka
fotek, proszę o kontakt mailowy: k.zazula@wp.pl lub gg 1930342
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amed.keep.pl



  • Strona 3 z 3 • Zostało znalezionych 189 wypowiedzi • 1, 2, 3