Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: Forum Miedziowe





Temat: Słowacy boją się polskich turystów
Witam!

Adi Amin napisał:


Natomiast zwiedzanie i relacje z rezerwatów ścisłych(np.Miedziane czy Nefcyrka) zawsze budziły mój sprzeciw.Prawo wypada respektować.Nawet jeśli nie zgadzamy się z nim.

Oczywiście, że tak, tylko, że z tymi rezerwatami w Tatrach jest pewien problem. Otóż wszystkie tereny znajdujące się w granicach TPN/TANAP położone powyżej górnej granicy lasu mają status rezerwatu ścisłego. I w tym jest pewna niekonsekwencja. No bo jak ścisły, to ścisły i żadna działalność człowieka nie powinna być dopuszczona. Z drugiej strony przepisy ustawy o ochronie przyrody dopuszczają taką działalność w rezerwatach ścisłych, której zasady wyznaczaja wojewodowie w swoich rozporządzeniach. Wymyślono jeszcze coś takiego jak "Rejony ścisłej ochrony" z różnymi podkategoriami, które zgodnie z w/w ustawą muszą być odpowiednio oznakowane, inaczej niż rezerwaty ścisłe. Np: Rejon ochrony fauny. Właśnie te rejony są enklawami, gdzie dosłownie żadna noga ludzka nie ma prawa stanąć, oczywiście oprócz osób do tego uprawnionych ale i oni nie powinni tam wchodzić bez ważnego powodu. Za takie właśnie enklawy w TPN uważa się między innymi najbardziej znany Kominiarski Wierch (wiadomo - orły) i Wołoszyn (niedźwiedzie) ale oprócz tego jest jeszcze np: górna część Wąwozu Kraków czy Toporowe stawy i tak na prawdę to nie wiem co jeszcze bo jak biorę jakąkolwiek mapę TPN-u lub TANAPU-u to tak naprawdę nigdzie nie ma na nich wyróżnienia, że są to właśnie rejony jakby jeszcze ściślejszej ochrony niż ta, która obowiązuje w rejonach położonych powyżej górnej granicy lasu czyli rezerwatu ścisłego. Nie ma, każdy może to sam sprawdzić. Dlatego właśnie takie Toporowe stawki ekstra są wyróżnione przez obwódkę symbolizującą teren rezerwatu ścisłego a już rejon Kominiarskiego Wierchu czy Wołoszyna nie jest wyróżniany ponieważ niejako samoistnie znajduje się powyżej górnej granicy lasu. To, że na hasło Wołoszyn, Kominiarski, niektórzy reagują wręcz histerycznie - a wszyscy generalnie potępiamy jakiekolwiek pomysły o zwiedzaniu tych miejsc wynika z powszechnej wiedzy, że tam po prostu nie wolno iść i już bo ... no własnie bo co ? Bo tam są gawry misiów, bo tam są gniazda orłów, bo tam odprawiają gody rzadkie gatunki płazów i gadów (Toporowe stawki). A co z największym rezerwatem ścisłym czyli z terenami położonymi powyżej górnej granicy lasu ? Czy tam nie ma już potrzeby tak ścisłej ochrony jak w wyżej przytoczonych enklawach. W tym miejscu zaryzykuję i wypowiem coś za co niektórzy pewnie mnie publicznie zlinczują no ale trudno jest wolne forum wieć powiem a właściwie to napiszę. Otóż ja traktuję sprawę w ten sposób. Enklawy nadzwyczajnej ochrony stanowią ostoje, takie miejsca jak pokoje prywatne np: sypialnie gdzie nikt nie powinien wchodzic z wiadomych powodów oprócz ich właścicieli. Reszta domu służy wspólnie ich mieszkańcom i gościom. Tak jest np w pensjonatach, prywatnych willach czy nawet w naszych normalnych domach i mieszkaniach. Każdy musi mieć dla siebie swoją wyznaczoną przestrzeń prywatności. Dokładnie tak samo jest z tymi właśnie enklawami w parkach narodowych. Tylko, ze jest jedno wielkie "ALE". "ALE" musimy wiedzieć, które z miejsc w parku narodowym i na dodatek w rezerwacie ścisłym sątakimi enklawami (sypialniami, strefami prywatności dla fauny i flory). Co zrobić z takim turystą, który wlazł na Miedzianego ze Szpiglasowej przełęczy, a który wcześniej wchodził sobie na i tu wymienię: Kopę Bielską, Rakuską czubę, Osterwę, Furkota czy choćby naszą poczciwą Świstową czubę w D5SP. Z reszta przykładów mozna by mnożyć wiele. Taki turysta powie tylko tyle - "Przepraszam ale nie wiedziałem, że tu nie wolno. Skoro tam było wolno to pomyślałem, że tu też" I co z takim zrobić? Wlazł skubany do enklawy (sypialni) i nawet o tym nie wie. Zgroza ot co!!!

P.s. Zebyśmy sie dobrze zrozumieli. Absolutnie nie pochwalam braku szacunku do natury w jakiejkolwiek formie.

Pozdrawiam RM.





Temat: S7 czyli kolejne pomysly goroli
Prawnicy różnią się pięknie

Do tej pory śląskie kluby zdawały się iść ręka w rękę. W niedzielę w sprawie abolicji przemówiły jednak innymi głosami. Fot. Marcin Miler

Idea powstania grupy Silesia-6, wspólny „front” podczas niektórych głosowań na forum spółki „Ekstraklasa”, ale też małe gesty sympatii (choćby udostępnienie Polonii stadionu przy Cichej w Chorzowie, a Zagłębiu Sosnowiec - obiektu przy Bogumińskiej w Wodzisławiu) - wydawało się, że działacze województwa śląskiego są w stanie mówić jednym głosem, stanowiąc sporą siłę na arenie ogólnopolskiej. Tym większą niespodziankę stanowiło więc ogłoszenie listy klubów, które poparły „ekstraklasowy” projekt uchwały o karaniu za korupcję, zgłoszony podczas Walnego Zgromadzenia Statutowego PZPN w niedzielę w hotelu Sheraton. Oto bowiem wśród większości sygnatariuszy tegoż projektu znalazł się zabrzański Górnik i chorzowski Ruch. Próżno natomiast szukać pod nim podpisów przedstawicieli Zagłębia Sosnowiec, Odry Wodzisław i Polonii Bytom.
Najprostsze wytłumaczenie mają wodzisławianie. Żaden z przedstawicieli ich władz nie uczestniczył bowiem ani w sobotnim spotkaniu prezesów klubów I ligi, ani w niedzielnym zjeździe PZPN.
Sosnowiczanie też mają siebie za „wymówionych”. Zagłębie już wcześniej ukarane zostało za korupcję, wyrok jest wiążący, więc... klub głosu w dyskusji zabrać nie chciał. W obradach przedstawicieli Orange Ekstraklasa sosnowieckiego beniaminka reprezentował wiceprezes Dariusz Kałuziński, który powiedział nam tylko tyle, że nie był zwolennikiem redagowanego tekstu o abolicji. Natomiast reprezentantem sosnowieckiego klubu na zjeździe PZPN był mecenas Paweł Kubisa. I to on - postępując konsekwentnie - nie podpisał apelu ligowców.
Najbardziej rzeczowych argumentów na „nie” używa bytomska Polonia. - Po pierwsze - sam fakt powstania takiej uchwały był dla nas zaskoczeniem, bo nikt wcześniej z nami jej treści nie konsultował. Po drugie - w tej wersji, choćby ze względów prawnych, dla mnie był nie do przyjęcia. Zawierał bowiem kilka usterek, które umożliwiały jego ewentualne podważenie i uchylenie w przyszłości - tłumaczy Damian Bartyla. I pewnie wie, co mówi, bo z wykształcenia jest prawnikiem.
- My też zdawaliśmy sobie sprawę, że pod tym względem tekst uchwały nie jest idealny - zgadza się z bytomianinem Mirosław Mosór, który w Warszawie reprezentował chorzowski Ruch. - Uznaliśmy jednak, że warto się pod projektem podpisać choćby po to, by wywołać nim na zjeździe dyskusję o korupcji i sposobach karania za nią. Bez wystąpienia klubów pewnie tematu by nie było. A teraz cieszę się, że uchwalono zwołanie zjazdu nadzwyczajnego, poświęconego temu tematowi.
Kwestia swoiście pojmowanej abolicji pojawiła się w klubowym gronie głównie za sprawą wyrzuconych ostatnio dyscyplinarnie z ligi Zagłębia Lubin i Widzewa Łódź. W ewentualnym przyjęciu projektu uchwały w proponowanym kształcie widzą bowiem szansę... uniknięcia degradacji. Stałoby się tak, gdyby do 30 czerwca br. orzeczenie Wydziału Dyscypliny nie uprawomocniło się (łącznie z werdyktem Trybunału Arbitrażowego przy PKOl).Takie rozumienie proponowanych zapisów potwierdził wczoraj publicznie prezes „miedziowych”. - Mówiąc wprost, jeśli wobec klubu zostanie orzeczona kara i do 1 lipca 2008 nie będzie ona prawomocna, to taką karę zawiesza się na okres dziesięciu lat - można wyczytać stanowisko Roberta Pietryszyna (też prawnika), umieszczone na oficjalnej stronie klubu.
- A ja jednak miałem i mam wątpliwość, czy - nawet jeśli taki zapis zostałby przyjęty - prawo powinno działać wstecz, w stosunku do klubów, wobec których orzeczono już karę - zastanawia się głośno Damian Bartyla.
Swoją zaś drogą po cichu nastąpiła niespodziewana zmiana ról. Dotąd to środowisko klubowe krytykowało i atakowało futbolową centralę za opieszałość w karaniu korupcji. Teraz to z niego wychodzi inicjatywa, mogąca uchylić część sankcji orzeczonych przez PZPN-owski Wydział Dyscypliny wobec tych, którzy mecze ustawiali.





Temat: fachowy montaz tarcz
zefirstorm, w warunkach laboratoryjnych to masz całkowitą rację. Natomiast "w życiu" zmodyfikowałbym je nieco (nie każdy ma laboratorium).

1,2 - oczywistość

3 - czy ma to coś gwarantować, np. pochodzenie z jednej formy odlewniczej ? - nie ma żadnych gwarancji !

4 - jeżeli na tarczy są rowki, a zawsze jakieś są, to na współpracujących klockach są takie same, więc idealnie dotarta para cierna. Poza tym, które rowki są głębokie, a które jeszcze nie ?

5- czyszczenie - oczywiste, co do mycia, to jeśli ma być czysta piasta to takie zalecenie jest zrozumiałe, a czy myć, czy nie ?

6- dlaczego takie a nie inne wartości bicia ? Wiadomo, że ideałem jest 0 (zero null), każde większe jest gorsze, to też wiadomo. Czy każdy musi inwestować w czujnik zegarowy + podstawkę magnetyczną ? Czynność wydaje się mało celowa, wiedząc, że po pierwszej kałuży wszystko może się diametralnie zmienić Poza tym technicznie to felga dociska tarczę do piasty na całym obwodzie, a wtedy pomiar czujnikiem zegarowym raczej niemożliwy. Można dokręcić piastę śrubami (ale nie od kół, bo są kuliste) ale to nie to samo !

7- podobnie jak 6

8- niektórzy producenci zalecają odtłuszczanie,( tarcze konserwowane) i wtedy wystarcza spirytus czy benzyna/inny rozpuszczalnik, inni nie zalecają nic robić. W każdym razie jeśli coś się zabrudzi czy zatłuści (nawet od palców) przy montażu to bym odtłuścił, ale bez wyszukanych preparatów.

9- klocków nigdy nie smarowałem, i tak idą pracować w "syfie", a wszelkie pasty mogłyby tylko łapać tego syfu więcej, zwłaszcza jak są tłuste. Natomiast o niesmarowaniu śrub kół trzeba napisać, bo tego się nie robi ! Ze względów bezpieczeństwa. Co nie znaczy, że nie usuwać z nich korozji i brudu!
Cooperpaste domyślam się jest smarem miedziowym, więc jak już to smaruje się nim śruby/nakrętki kolektora wydechowego, śruby kół aż tak się nie rozgrzewają.

10 - to muszę również zakupić klucz dynamometryczny Zaręczam, że dokręcę koła bez niego i będzie dobrze. Poza tym nie wiedziałem, że wszyscy wożą w bagażnikach klucze dynamometryczne do wymiany kół. Mnie chyba ktoś podmienił bo w VW i w Skodzie dali zwykły .
Jak już to podaj konkretną wartość dla śruby M 14x1,5 bo teraz to jest rozrzut 80 %.

11- na ten temat już kiedyś pisałem, czyli jak na 158 kilometrze mam do wyboru rozjechać gapowatego przechodnia albo komuś zderzak lub nie hamować to co, nie hamować ?. Czy wynająć tor Poznań i tam jeździć w kółko aż wybije 300 km ?
A dlaczego 300 km a nie 298 ?
IMO należałoby napisać, że w pierwszym okresie użytkowania pamiętać, że hamulce mogą działać inaczej (słabiej). Ale tak jest po każdym wyjeździe z myjni ! Każdy kto ma jakąś inteligencję to rozumie, a gapy i zapominalscy walą innym w tylny zderzak. Po prostu brak umiejętności przewidywania.

Właśnie niedawno wymieniałem tylny zderzak, na szczęście delikwent powiedział, że się zagapił za dziewczynami. Gdyby powiedzsiał, że ma nowe hamulce i nie mógł intensywniej hamować, bo wyczytał tak na forum OCP to bym go chyba rozszarpał własnymi zębami

Przewiduję, że gdyby ktoś zażyczył sobie tych wszystkich pomiarów itp. to po pierwsze musiałby to zlecić np. rzeczoznawcy, a po drugie za wymianę tarcz i klocków zapłaci więcej niż kosztują nowe tarcze i klocki, to może lepiej od razu kupić dwa komplety tarcz, coś tam się z tego dopasuje

PS w p. 6 i 7 mam nadzieję, że dobrze rozróżniłem wartości bicia, w oby przypadkach używasz określeń "obwodowe" a tylko jedne jest obwodowe a drugie promieniowe. Nie wiem tylko, czy na jakiejś obrabiarce uda się uzyskać dokładność 0,02 mm na promieniu powiedzmy 144 mm ? (1/2 z 288). I czy po pierwszym porządnym hamowaniu różnice nie będą większe ?



Temat: Pętla zwarcia, oszacowanie impedancji
Bardzo Wam koledzy dziękuję, moje spostrzeżenia są następujące:

1) artykuł pana Musiała opisuje zagadnienie w sposób bardzo szeroki i uniwersalny, może mieć zastosowanie przy rozpatrywaniu różnego typu obwodów. Choć artykuł opisuje zagadnienie dużo szerzej ponad moje potrzeby, znalazłem w nim potrzebną wiedzę.

2) Zauważyłem, że w przykładach wielu projektów instalacji odbiorczych (również zamieszczanych tutaj na forum), obliczenia dotyczące zabezpieczeń zwarciowych są pominięte! Czy to wynika z jakiegoś milczącego założenia, że w takiej instalacji prądy zwarciowe są niskie (do kilku kA) zaś standardowo stosowane zabezpieczenia które mają niskie wartości nominalne (np. wyłączniki B 20A) standardowo działają w czasach znacznie niższych od czasów granicznych dla takich obwodów?

3) rozpatruję instalację odbiorczą w mieszkaniu. To ułatwia sprawę, bo zauważyłem, że w takich obwodach stosuje się wiele uproszczeń w modelu obliczeniowym.

Nie zdobędę danych na temat impedancji trafa i WLZ, a przecież te obwody (jak wyjaśnia Johny Bravo) również są częścią obwodu zwarciowego, również przy zwarciu dalekim (czyli w gniazdku, na końcu obwodu odbiorczego). Wiem tylko, co mam za licznikiem.

Zaproponowałbym więc następującą metodologię postępowania:
-rozpatrzę przypadek maksymalnego prądu zwarciowego
-zgodnie z artykułem dr Musiała (str. 32) przyjmę, że maksymalny prąd zwarciowy przy rozdzielnicy może wynieść 6kA, co dla zwarcia jednofazowego oznacza impedancję 0,018 Ω obwodu w głąb sieci od rozdzielnicy (czyli WLZ, trafo). Moim zdaniem Jest to założenie sporo na wyrost i daje duży błąd ale w kierunku zwiększenia bezpieczeństwa. WLZ w tym budynku jest zrobiona z drutu miedzianego s=2,5 mm^2, a więc nie może mieć tak małej impedancji.
-rozpatrzę najdłuższy obwód w mieszkaniu, którego impedancję wyznaczę tylko jako rezystancję przewodów (reaktancja pomijalnie mała) i uwzględnię oszacowaną impedancję głębszej części sieci, Określę prąd zwarcia przy zwarciu dalekim (na końcu obwodu odbiorczego).
-wykażę, że zastosowane zabezpieczenie przy takim prądzie jest wystarczające ze względu na maksymalny prąd zwarciowy, i że zadziała w czasie krótszym niż graniczny dla rozpatrywanego odcinka instalacji odbiorczej.

Czy takie postępowanie jest wystarczające, żeby określić prawidłowo zabezpieczenie przed skutkami zwarcia?

4) W literaturze (np. artykuł dr Musiała) oraz w praktyce projektowej spotkałem się z zasadą, że przy instalacjach odbiorczych prowadzi się obliczenia dotyczące tylko maksymalnego prądu zwarcia.

Z drugiej strony dr Musiał opisuje sytuacje, w których minimalny prąd zwarcia jest zbyt mały i nie powoduje zadziałania zabezpieczeń - rozumiem, że takie sytuacje nie odnoszą się do obwodów odbiorczych.

I tutaj jest ciekawa dla mnie sprawa - jak można mówić o pojęciu "najmniejszego spodziewanego prądu zwarciowego"? Przecież łatwo można wyobrazić sobie zwarcie w urządzeniu odbiorczym, poprzez impedancję o dowolnej w zasadzie wartości! Zatem prąd zwarciowy może dla różnych sytuacji przyjąć dowolną wartość z przedziału pomiędzy prądem nominalnym instalacji (prawidłowa praca urządzeń) do pełnego zwarcia (zwarcie "na krótko", czyli poprzez małą impedancję). Jak się odnieść do tego faktu, że zwarcie może nam dać zupełnie dowolną impedancję z określonego zakresu?



Temat: Zagłębie Lubin

Włoska sława w Zagłębiu?

KGHM Zagłębie Lubin chce zatrudnić Nevio Scalę. Jeśli sławny włoski trener odmówi, do końca rundy drużynę poprowadzi Rafał Ulatowski

Informacja brzmi sensacyjnie, ale jest prawdziwa. Z dwóch niezależnych źródeł wiemy, że mistrzowie Polski próbują zatrudnić Scalę. Oficjalnie nie zaprzecza temu również prezes klubu. - Scala? Idzie pan w dobrym kierunku, ale na razie nic więcej nie mogę powiedzieć - zaznacza Robert Pietryszyn. - Być może w czwartek zapadnie ostateczna decyzja.

W ubiegłej dekadzie Scala był europejską sławą. Największe sukcesy osiągał, pracując w Parmie, z którą z zdobył Puchar Włoch, Puchar Zdobywców Pucharów, Superpuchar Europy i Puchar UEFA. Potem Scala pracował jeszcze w Borussii Dortmund (wywalczył z nią Puchar Interkontynentalny), Besiktasie Stambuł, Szachtarze Donieck i Spartaku Moskwa.

W poniedziałek Zagłębie zwolniło Czesława Michniewicza, który w czerwcu doprowadził klub do drugiego w historii mistrzostwa kraju. Nieoficjalnie spekulowano, że do Lubina może trafić Rumun Dan Petrescu lub Dariusz Wdowczyk. Jednak prezes Pietryszyn zaprzecza.

Widać, że działacze Zagłębia i przedstawiciele KGHM Polska Miedź SA (właściciela klubu) chcą zatrzeć fatalne wrażenie po ostatnich występach zespołu. Mistrz miał bronić tytułu, a na razie zajmuje 7. miejsce. Dlatego potrzebny jest spektakularny ruch. Nie wiadomo tylko, czy Scala będzie zainteresowany pracą w słabej polskiej lidze i czy lubinianie będą w stanie spełnić jego warunki finansowe. Zwolniony Michniewicz zarabiał około 160 tys. euro plus premie, Scala na pewno zażąda znacznie więcej.

Być może jednak właściciele klubu zaspokoją oczekiwania Włocha, gdyż KGHM Polska Miedź SA jest spółką skarbu państwa, a więc nikt nie wydaje tam swoich pieniędzy. Poza tym w miedziowym kombinacie władzę sprawują osoby delegowane tam przez Prawo i Sprawiedliwość, które wkrótce - wskutek wyborów - zostaną odwołane, ale nie można wykluczyć, że nowi prezesi będą musieli płacić zobowiązania i kontrakty podpisane przez poprzedników.

Transfer Scali może być też alibi przy ewentualnych dymisjach. Kiedy PO zacznie zwalniać osoby nominowane przez PiS, te będą mogły użyć argumentu, że dymisje mają podtekst polityczny, a nie merytoryczny. Bo w jakim polskim klubie udało się zatrudnić tak znanego trenera?

Jeśli Włoch nie przyjedzie, do końca rundy jesiennej trenerem Zagłębia pozostanie Rafał Ulatowski, asystent Michniewicza. Nieoficjalnie wiemy, że on ma bardzo wysokie notowania u Mariusza Bobera, przewodniczącego rady nadzorczej spółki. Popierają go również piłkarze.

W takim wypadku do protokołów meczowych jako pierwszy szkoleniowiec Zagłębia byłby nadal wpisywany Czesław Michniewicz, gdyż tylko on ma licencję PZPN uprawniającą do prowadzenia drużyny w ekstraklasie. Do niedawno miał ją również trener Wiesław Wojno, szkoleniowiec drużyny startującej w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy, ale właśnie został zwolniony.
sport.pl


Nie, no bez żartów. Taki trener na ławce Zagłębia byłby dla mnie OGROMNYM zaskoczeniem, a zarazem bardzo dobrym ruchem działaczy Zagłębia Lubin. Może czytają nasze forum i wyciągają wnioski?

A tak poza tym, prezesi Zagłębia, właściwie notable PiSu nieźle kombinują, aby zachować swoje stanowiska.



Temat: NowoÂści w Rybniku
Cos o lotniskach, powoli ale zaczyna sie cos dziac

Nasze lotnisko też wymaga modernizacji
dziś
Tragedia samolotu transportowego CASA pod Mirosławcem rzuciła cień na stan polskich lotnisk. Oprócz kilku większych, o znaczeniu międzynarodowym dla ruchu pasażerskich i wojskowych ważnym dla obronności kraju, pozostałe pamiętają jeszcze lata 50. Także to w Rudnikach, z którego na co dzień korzysta Aeroklub Częstochowski.

- Kupiliśmy wspaniałe samoloty, bo za takie uważam maszyny CASA, ale zupełnie zapomnieliśmy o całym otoczeniu. Nawet najlepsze maszyny nie wylądują na lotniskach, w które nikt przez wiele lat nie inwestował. O braku odpowiednich systemów nawigacyjnych, nikt do tej pory nie mówił głośno. Dopiero dramat w Mirosławcu pokazał, że w tej mierze jest bardzo wiele do zrobienia - przyznaje jeden z najbardziej znanych polskich pilotów sportowych, wiceprezes Aeroklubu Polskiego Włodzimierz Skalik.

Skalik na forum Sejmiku Województwa Śląskiego przedstawił własną koncepcję modernizacji pięciu lotnisk regionalnych - w Bielsku, Katowicach Muchowcu, Gliwicach, Rybniku oraz Częstochowie. - Sieć nowoczesnych lotnisk dla małego ruchu jest nam tam samo potrzebna jako autostrady. Jeden kilometr przygotowanego i oświetlonego pasa startowego połączy każde z naszych miast z Europą. Szkoda, że poprzedni zarząd województwa niezbyt entuzjastycznie odniósł się do mojego projektu. Ale może teraz się coś zmieni - podkreśla.
Skalik na gruncie częstochowskim od dawna forsuje wizję stworzenia w Rudnikach nowoczesnego portu lotniczego.

- Przecież to grzech, że mając tak wspaniałe miejsce jak Jasna Góra, nie potrafimy skierować tu drogą lotniczą turystyki pątniczej. A wiem, że da się to zrobić - zapewnia.

Z lotnisk o sporym znaczeniu w małym ruchu turystycznym na europejskim standardzie jest jedynie lądowisko w Lublinie. Solidny, oświetlony pas startowy, a nawet urządzenia nawigacyjne zafundował mu kombinat miedziowy KGHM.

- Tam świetnie wiedziano, że takie lotnisko, to prawdziwe okno na świat - podkreśla Skalik.

Jan Puchała, absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Lublinie, wspólnie z Mirosławem Hermaszewskim uczestnik pilotażowego programu szkolenia pilotów myśliwskich, wspiera działania Skalika ze strony Klubu Seniorów Lotnictwa Aeroklubu Częstochowskiego.

- To lotnisko w Rudnikach jest warte poważnej inwestycji. Może nie wszyscy wiedzą, że latach 80. stacjonowały tutaj nawet nasze MIG-i, które latały na ćwiczenia, patrolowały nasze niebo. Lotnisko w Rudnikach było bowiem zapasowym portem dla wojskowego lotniska w Łasku - przypomina.

Skalik wstępnie szacuje, że koszt modernizacji lotniska w Rudnikach wyniósłby około 20 mln zł.

- Uważa, że warto zdobyć te pieniądze - przekonuje.

Na lotnisku w Rudnikach w ubiegłym roku przygotowywali się do egzaminów kandydaci do dęblińskiej Szkoły Orląt. To był pierwszy krok do większego wykorzystania rudnickiego lotniska. Może być naturalnym zapleczem kształcenia pilotów lotnictwa cywilnego na Politechnice Częstochowskiej, gdzie jest możliwe uruchomienie takiego kierunku (pisaliśmy o tym w Polska DZ).

Brakuje pieniędzy

W Polsce jest 60 lotnisk regionalnych. Większość dysponuje trawiastymi pasami startowymi, na których nie mogą lądować nowoczesne maszyny powietrzne. Aeroklub Polski nie dysponuje jednak środkami, którymi mógłby kompleksowo przeznaczyć na ich unowocześnianie.

Zdecydowanie mniejsze nakłady na lotnisko spowodowało, że w ostatnich latach Polska w rozwoju tej dziedziny została daleko za plecami swojego południowego sąsiada, Czechów. W naszym kraju rokrocznie produkuje się od 100 do 200 samolotów różnego typu, w Czechach dziesięciokrotnie więcej. Czeska marka Zlin stała jedną z najbardziej rozpoznawalnych na świecie wśród maszyn wykorzystywanych do celów szkoleniowych.

Wysoko oceniany jest za to poziom szkolenia polskich lotników. Niesłabnącym zainteresowaniem cieszy się kształcenie w Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Lotników dla ruchu pasażerskiego kształci również Politechnika Rzeszowska. Do otwarcia kierunku lotniczego szykuje się również Politechnika Częstochowska.

Andrzej Zaguła - POLSKA Dziennik Zachodni



Temat: HUTMEN [HTM] część III
no info przednie ale zalecałbym ostrożność

wkleję co niejaki jomat napisał o tym komunikacie i samych kontraktach zabezpieczających na innym forum


Straszliwa panika ale to wynika z braku podstawowej
wiedzy z zakresu zarządzania ryzykiem.
Sorki za potworne uproszczenia ale wytłumaczę
jak chłop krowie na rowie:
Kupujesz Cu po 5000/tonę ale tranzakcja dojdzie do skutku
dopiero za trzy miesiące. Bez względu na późniejszy
kurs Cu wiesz, że kosztuje Ciebie 5000/tonę.
Zakup miedzi jest dla Ciebie tzw. instrumentem bazowym.
Jeśli po trzech miesiącach kurs będzie wynosił 6000/tonę
to zyskasz 1000, a jeśli 4000/tonę to stracisz 1000.
Ty jednak chcesz się zabezpieczyć przed zmianami cen Cu
więc zawierasz tranzakcję odwrotną na instrumencie pochodnym
(dlatego nazywa się to tranzakcją zabezpieczającą), jakim
jest zajęcie krótkiej pozycji na kontrakcie miedziowym.
Jeśli po trzech miesiącach kurs Cu będzie wynosił 6000
to zyskasz 1000 na instrumencie bazowym (miedź)
a stracisz 1000 na instrumencie pochodnym (short na miedź).
W efekcie wychodzisz na zero.
W sytuacji gdy po trzech miesiącach kurs Cu spada
to sytuację masz odwrotną, zarabiasz na kontrakcie
zabezpieczającym 1000 i tyle samo tracisz na zakupie miedzi.
Łatwo zauważyć, że kontrakty zabezpieczające mają to do siebie,
że zapobiegają stratom jak również tną nadplanowe zyski,
zawsze zakup instrumentu bazowego wychodzi na zero.
Na działalności operacyjnej nie ma żadnych strat,
ucięte zostały dodatkowe (nie wynikające z działalności operacyjnej)
zyski. Gdyby nie było owych kontraktów zabezpieczających
to zarobiliby DODATKOWO 44mln
lecz gdyby kurs Cu spadał zamiast rosnąć to...strach pomyśleć
co by się działo gdyby owych kontraktów zabezpieczających nie było.
Jak już wcześniej pisałem dla mnie samo info jest śmierdzące
bo nie mieli obowiązku prawnego upubliczniać tego.
Prezio zawieszony za procedury - ale jakie?
Z całą pewnością nie dlatego, że zawarł kontrakt zabezpieczający
bo to jest norma w każdej tego typu firmie.
Ponadto nie podali jak owe kontrakty, ich ilości i terminy mają się
do zakupu miedzi i niklu. Choć skoro nazwali je zabezpieczającymi
to wynika, że instrumenty bazowe i pochodne opiewały na te same wartości
i terminy realizacji.
Dlatego twierdzę, że to info mi śmierdzi, całkiem podobna
sytuacja była na Hygienice i puszczone tam komunikaty 6 i 9 lutego,
też ostro rozpisywano się na ich temat na wątku
po czym kurs poszybował o 250%
Tutaj po długiej głuszy puszczają takie info, przed
wszytkimi innymi, o co im kluska chodzi?
Czemu nie podają wartości zamykanych kontraktów
zabezpieczających np. na KGHM? Sprzedają miedź więc
zabezpieczają się longami.....to dopiero byłyby cyrki gdy kurs Cu spadał?
Ale skoro upublicznili choć nie musieli
to świadczy, że spółka jest popierdolona
jak i wszystkie inne karkosikowe.
Tyle.




Temat: Hamulce tylne - jak to właściwie jest

Wczoraj zmieniłem cylinderki na nowe z tyłu w hamulcach.
po takim zabiegu zazwyczaj stosuje sie kilkunasto krotne zaciagniecie i spuszcenie hamulca recznego (o iel mamy z tylu tarcze) lub kilkunastuktorne wcisniecie hamulca (o ile mamy bebny).


Przy podniesionym samochodzie szczęki hamulcowe rozsuwają się bardzo mało - około 3 milimetrów
a ile maja sie ruszac? zauwaz, ze im wiecej sie ruszaja tym wieksze jest opoznienie w reakcji hamulca. u mnie tez maja mniej wiecej tyle ruchu.


A jak to ma być przy opuszczonym samochodzie, czyli jak jest koło pod ciężarem. Może ma na to wpływ korektor siły hamowania???
zauwaz ze korektor wogole nie rejestruje masy samochodu. w swej genialnej prostocie "widzi" tylko ruch tylnej belki. jesli belka jest wisi/jest wychylona w dol to mozna powiedziec, ze samochod jest nieobciazony (mala masa nie ugina zawieszenia). korektor zmniejsza wtedy sile hamowania aby zapobiec zablokowaniiu tylnych kol. a zablokowanie nie latow bo podczas hamowania samochod "siada" na przodzie i tylne kola sa mocno odciazone.

podsumowujac: moim zdaniem na podnosniku/windzie/kobylkach nie bedzie nic dziwnego w takim zachowaniu.


W każdym razie hamulców z tyłu jak nie było tak i niema.Cylinderki nowe, odpowietrzniki też. Na pusto (bez szczęk) cylinderki rozsuwają się a ze szczękami tak jak wspomniałem tylko 3 milimetry.
ze szczekami zawsze rozuwaja sie o wiele mniej.


Ale odpowietrzanie troszkę trwało, oczywiście na krzyż, prawe tylne - lewe przednie i odwrotnie
nie mam pojecia skad wzielo sie to odpowietrzanie krzyzowe, ale z tego co wiem (a mam zrodla dosc sprawdzone) takie odpowietrzanie jest bledne. nie spotkalem sie jeszcze (ani w szkole, ani w rozmowach z kwalifikowanymi mechanikami) z odpowietrzaniem innym niz od kola najbardziej oddalonego od pompy az po kolo jej najblizsze.
prawy tyl, lewy tyl, prawy przod, lewy przod.
innej kolejnosci jeszcze nei widzialem, mowiac szczerze to mialem zabronione probowac odpowietrania w innej kolejnosci i to niezaleznie od metody (kompresor, druga osoba "pomupujaca" pedalem).


odpowietrzyłem jeszcze raz, rozebrałem szczęki spręzynki, wyczyściłem wszystko
uzyles pasty miedziowej przy skladaniu? mam nadzieje, ze nazwe pasty podalem prawidlowo-nie znam jej prawidlowej polskiej nazwy.


Jeszcze troszkę problem z przodu, bo przy skręcie lekko przyblokowuje hamulca.
Przejrzałem wczoraj stare forum i doczytałem się że najlepiej wymienić przewody hamulcowe, i tak chyba zrobię

najpierw spüradz czy zacisk sie nie zapiekl. w uno pracuja cale zacuiski a nie tylko cylinderki i klocki. to caly zacisk sie porusza na prowadniczkach. skladanie tego na sucho jest powaznym bledem bo jak wiadomo metal dosc ciezko porusza sie trac o inny metal.
jako srodka smarnego proponuje uzyc wspomnianej pasty miedziowej.


Odzielna sekcja jest na przód i oddzielna na tył. Pompy nie ruszałem, nie znam się na tym
i slusznie, awarie pomp sa dosc rzadkie. czesto pojawiaja sie neiszczelnosci na przewodach podcisnienia i przez to wydajnosc pompy spada. z tego co wiem wystepuje tam podcisnienie siegajace -0,3 bara-lazda neiszczelnosc potrafi dosc mocno ta wartosc zmniejszyc. oczywiscie kazda nieszczelnosc w ukladie dolotowym skad pobierane jest podcisnienie oraz kazda nieszczelnosc na wetach.


Man czyli dot-4, problem tylko w tym że nie wiem jaki tam przedtem płyn był zalany i nie wiem czy nie namieszałem dwuch rodzaji. ma to znaczenie?

ma. pomijam fakty utraty wlasciwosci plynu wraz z uplywem czasu i jego higroskopijnosci. w kazdym razie roznych plynow sie z zasady nie miesza. aby nie wprowadzac w blad nie bede mowil dlaczego-nie wiem dokladnie-wiem tylko, ze nie powinno sie tego robic.


Racol mówisz że może wężyki są nie drożne? ale ztyłu to są rurki metalowe chyba. To właśnie rurki miałeś na myśli
ma na mysli wetyki znajdujace sie z przodu. z czasem puchna "do wewnatrz" i blokuja hamulec. najczesciej jest tak, ze pod wplywem cisnienia jakie ma pompa na wyjsciu wezyk puszcza plyn na zacisk i uruchamia hamulce, jednak wezyk nie puszcza juz plynu w druga strone.
jest dosc czesta przypadlosc trapiaca uno i wiekszosc przypadkow blokujacych sie hamulcy przednich jest wlasnie z powodu wezykow.


Jeżeli podniesiesz sobie jedną stronę auta, i wciśnieszmocno hamulec to musi się cały cylinderek rozsunąć.
pod warunkiem, ze zdejmie okladziny-jesli beda zalozone to napewno tloczki nie wysuna sie w pelni.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amed.keep.pl



  • Strona 3 z 3 • Zostało znalezionych 153 wypowiedzi • 1, 2, 3