Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: forum wakacyjne
Temat: Golden Sands, czyli Złote Piaski - List znad Mo...
kopiuję tutaj swoją wypowiedź z innego wątku nt. Złotych Piasków:
W 2002 roku byłem z żoną i wtedy 6,5 letnim synem w ZP na dwutygodniowych
wakacjach. Wczasy kupiłem u czeskiego turoperatora, bo wtedy nie było jeszcze
żadnej sensownej oferty w polskich biurach podróży. Lecieliśmy samolotem z
Brna. Byliśmy bardzo zadowoleni z pobytu, który okazał się znacznie lepszy niż
się spodziewaliśmy. Rok później pojechaliśmy samochodem, bez żadnego
pośrednictwa, czyli w ciemno, ale już do Primorska. W tym roku, w sierpniu,
znowu tam jedziemy i znowu do ZP, do hotelu, w którym wypoczynek organizuje
Scanholiday. ZP to wielki kombinat turystyczny z wszystkimi jego zaletami i
wadami. Wzdłuż pięknej, czystej i zadbanej plaży stoi kilkadziesiąt luksusowych
kompleksów hotelowych, gdzie goszczą turyści z całej Europy, a także w ogromnej
ilości z Rosji, Ukrainy i innych krajów b.ZSRR. Oczywiście hotele te
są "wykupione" przez wielkie europejskie firmy turystyczne i nie należy się
liczyć z tym, by w jakiejś rozsądnej cenie sobie coś indywidualnie tam znaleźć.
W górnej części ZP jest jeszcze wiele hoteli i domów wczasowych, które w
większości nie są jeszcze odnowione i tam często polskie biura podróży
organizują grupowe pobyty za niewielkie pieniądze. Niestety, standard tych
obiektów jest bardzo niski, stąd częste narzekania na jakość wypoczynku w BG.
Spacerując promenadą wśród wielojęzycznego tłumu, wstępując do dziesiątek
tawern i korzystając z przeróżnych atrakcji, w tym mnóstwo dla dzieci, nie
sposób się zorientować, że się jest w Bułgarii, a nie w którymś z kurortów w
Hiszpanii czy Francji. Turystów bułgarskich praktycznie się nie spotyka. Jest
więc jasne, że ceny za wszystko są znacznie wyższe niż np. w Primorsku. W 2002
roku, mimo to, były znacznie niższe niż w jakimkolwiek innym europejskim
wakacyjnym kraju. Jak będzie teraz, przekonam się sam w sierpniu. Jeśli lecisz
samolotem nie potrzebna jest żadna waluta, w BG płaci się wszędzie i za
wszystko walutą bułgarską, (1 lewa=ok.2,30 zł). Jesli jedziesz samochodem,
trochę euro może być przydatne na różne graniczne opłaty, ewentualnie jako
pomoc w rozmowie z policją na trasie, chociaż to drugie, rok temu, mnie nie
spotkało. W ZP są bankomaty akceptujące karty visa i mc, można też nimi płacić
w większości restauracji i sklepach hotelowych. Są kafejki internetowe, apteki,
ambulatoria medyczne itd. Do ZP kursują miejskie autobusy z Warny, gdzie warto
pojechać na jednodniową wycieczkę,- ładne śródmieście z ruinami rzymskich
budowli i delfinarium, jako atrakcja dla dzieci. Mikrobusy lub autobusy kursują
też do niedalekiego Balcziku, gdzie koniecznie trzeba zobaczyć ogrody położone
przy pałacu księżnej czy królowej Rumunii (bo Balczik był niegdyś rumuński).
Niestety, nie dysponuję zdjęciami cyfrowymi ze ZP, mam ich zaś całkiem sporo w
albumie i nikt, kto je ogląda nie dowierza, że są zrobione w BG, nawet ci,
którzy jeździli tam wielokrotnie 25-30 lat temu.
więcej na:
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=623&w=13798096&v=2&s=0
Temat: KRAKÓW
Osobiscie polecam dr KOLKE.
Przyjmuje na NFZ w przychodni sw. Rafala na Piaskach Nowych w Krakowie (w pn. i
sr. po poludniu oraz w pt. do poludnia). Przyjmuje rowniez prywatnie w
gabinecie na ul. Grzegorzeckiej 104 (chyba we wt i pt po poludniu).
Wspolpracuje przy porodach z prywatna klinika SPES (gdzie porody sa refundowane
z NFZ) na ul. Krolowej Jadwigii.
dr. KOLKA, to specjalista ginekolog - poloznik. Od dwoch lat bywam u niego w
przychodni sw. Rafala i pomimo refundowanej wizyty poswiecal mi zawsze duzo
czasu. Mozna go poprosic o dodatkowe badania np. Cytologie - czesto sam
proponuje jesli jest akcja w osrodku. Imponuje mi, ze zwykle zapisuje mi
indywidualne leki na przypadlosci kobiece i sa to zwykle leki robione w Aptece
do 10 zl. No,i dzialaja. Jest kompetentny i odpowiada rzeczowo i obrazowo na
wszystkie pytania. Wazne, ze pomimo dlugich (ok.msc) terminow gdy sie cos
dzieje, a sie go poprosi o przyjecie zawsze dopisze do listy i przyjmie! Acha,
jeszcze jedno, zawsze bada piersi podczas wizyty i jest to dobre, bo ktora z
nas robi to samodzielnie?!
Postawiono mu na tym forum zarzut, ze proponuje prywatne wizyty i ja rowniez
dostalam od niego wizytowke - ale ten fakt zignorowalam i chodzilam do niego
panstwowo do przychodni.
Ostatnio natomiast gdy wiedzialam, ze jestem w ciazy postanowilam wraz z mezem
wbrac sie do niego prywatnie i uwazam, ze dobrze zrobilam, bo wizyta,jak
przystalo na piersza w ciazy trwala 1,5 godziny. Pani w rejestracji wiedzac, ze
to piersza wizyta zaproponowala mi wpisanie na koncu przyjec - co dalo komfort
rozmowy. W innej sytacji, a juz na pewno w osrodku nie mialabym sumienia tyle
przebywac w gabinecie.
Na wizyte stworzylismy wraz z mezem liste pytan na ktore uzyskalismy
satysfakcjonujace nas odpowiedzi. Zdementowano tez nasze niepokoje - ale
powaznie i opisowo. Badanie USG dopochwowe odbylo sie w osobnym pokoju totalnie
zaciemnionym co dalo konfort intymnosci i mnie i mojemu mezowi, ktory w takim
badaniu uczestniczyl po raz pierwszy. Minusem tego USG byl brak podlaczonej
drukarki, i choc chcielismy nie udalo sie zrobic wydruku tego badania ( ale juz
to nadrobilismy Cala wizyta wraz z USG (ktorego tu sie nie placi dodatkowo)
kosztowala 60 zl.
Bylismy tez z mezem, u innego ginekologa ze szpitala na Ujastek dr. Wojasa
(ktorego rowniez pozwole sobie opisac osobno na forum), zeby porownac i wybrac
najlepszego opiekuna dla naszego dziecka na te kilka miesiecy. Zadawalismy mu
te same pytania ale nie podwazajacjego kompetencji i dobrej opini na tym forum,
odpowiedzi nie byly satysfakcjonujace. Pewne problemy wrecz bagatelizowal (np.
ze nie wyleczylam przed ciaza Streptoccos b-hemolityczny gr. B , ktora to
bakteria jest zagrozeniem dla dziecka w czasie porodu i jesli nie uda jej sie
wyleczyc w ostatnim etapie ciazy lepiej jest zrobic cc, bo mozna nia zakazic
dziecko!)! Wizyta trwala pol godziny, bo pewne pytania wydawaly sie doktorowi
zbyt wczesne jak na ten etap ciazy ( np.gimnastyka - odp. mozna., wyjaz
wakacyjny na lodki na mazury - odp. mozna., szkola rodzenia, od kiedy - odp.
teraz jeszcze sienie zastanawiac., dieta, zeby dobrze odzywiac dziecko - jesc
co mi smakuje., waga - odp. starac sietrzymac. Ha!!!).
Zdecydowalismy sie z mezem, ze bedziemy chodzic do dr KOLKI rzadziej ale
prywatnie, a w razie niepokojow bede tez korzystala z przyslugujacej mi
przeciez opieki i badan w osrodku sw. Rafala, ktory jest do tego wszystkiego
rownie profesjonalnie wyposazony.
Drogie mamusie i forumowiczki. Ciekawa jestem waszych opini na temat tego
lekarza i bardzo prosze o maile szczegolnie te dziewczyny, ktore byly pod jego
opieka w okresie ciazy i podczas porodu. Wiem, ze obecnie wspolpracuje on z
prywatna klinika (gdzie porody sa refundowane z NFZ) SPES na ul. Krolowej
Jadwigii. Jaka jest wasza opinia natemat tego miejsca.
Temat: KRAKÓW
Osobiscie mnie rozczarowala wizyta u dr WOJASA.
Dawno temu bywalam u jego ojca na Pl. Szczepanskim i majac o rodzine dobre
zdanie wybralam sie wraz z mezem na wizyte do jego prywatnego gabinetu w
szpitalu na Ujastek. Wizyta byla o tyle nietypowa dla nas, ze druga w danym
tygodniu u ginekologa, a miala na celu znalezienie najodpowiedniejszego lekarza
dla naszego dziecka na te kilka miesiecy ciazy. Jak juz pisalam na tym forum (
do czego odsylam zainteresowanych pod haslo z dnia 9.VI.2005; dr n. med Kolka)
na pierwszej wizycie bylismy rowniez w prywatnym gabinecie u dr. KOLKI - to
specjalista ginekolog - poloznik.
U dr KOLKI wizyta,jak przystalo na piersza w ciazy trwala 1,5 godziny.
Stworzylismy na nia wraz z mezem liste pytan na ktore uzyskalismy
satysfakcjonujace nas odpowiedzi. Zdementowano tez nasze niepokoje - ale
powaznie i opisowo. Cala wizyta wraz z USG (ktorego tu sie nie placi dodatkowo)
kosztowala 60 zl.
U dr. Wojasa zadawalismy mu te same pytania, ze sporzadzonej przed wizytami
listy ale nie podwazajac jego kompetencji i dobrej opini na tym forum,
odpowiedzi nie byly satysfakcjonujace. Pewne problemy wrecz bagatelizowal (np.
ze nie wyleczylam przed ciaza Streptoccos b-hemolityczny gr. B , ktora to
bakteria jest zagrozeniem dla dziecka w czasie porodu i jesli nie uda jej sie
wyleczyc w ostatnim etapie ciazy lepiej jest zrobic cc, bo mozna nia zakazic
dziecko!)! Wizyta trwala pol godziny, bo pewne pytania wydawaly sie doktorowi
zbyt wczesne jak na ten etap ciazy ( np.gimnastyka - odp. mozna., wyjaz
wakacyjny na lodki na mazury - odp. mozna., szkola rodzenia, od kiedy - odp.
teraz jeszcze sie nie zastanawiac., dieta, zeby dobrze odzywiac dziecko - jesc
co mi smakuje a w ogole to sa ksiazki., waga - odp. starac sie trzymac. Ha!!!).
Pytalismy go rowniez o opinie na temat osrodka Ujastek, okazalo sie, ze ma
dyzury rowniez w Narutowiczu ( albo Zeromskim - przepraszam za niescislosc) -
opini nie uzyskalismy, bo oczywiscie lekarz stwierdzil,ze za wczesnie - a dla
mnie jest to istotne, bo zastanawiam sie nad ta placowka i chcialabym aby
prowadzil mnie lekarz, ktory ma do niej dostep i moze mi asystowac przy
porodzie...no ale pan to zbagatelizowal, twierdzac, ze nie wazne gdzie zawsze
sie urodzi. No i kilkakrotnie powtorzyl czy mamy jeszcze jakies pytania,
pomimo,ze je caly czas zadawalismy i widac bylo,ze mamy nastepne. Po pol
godzinie i ponagleniach wyszlismy,zeby panu nie zawracac glowy. Lekarz w ogole
sprawia wrazenie lekko zakreconego i niesty co go dyskwalifikuje jako czlowieka
mowiac, nie patrzy w oczy. Wizyta na Ujastek u dr Wojasa kosztuje 50 zl. plus
50 zl. USG (razem 100!).
Z rzeczy pozytywnych przestrzegal przed braniem zbyt wczesnie w ciazy
preparatow witaminowych, bo nie sa konieczne, a moga powodowac zatwardzenie. Z
ta opinia spotkalam sie po raz pierszy ale pisze o tym bo moze komus sie przyda
ta swiadomosc, bo to duzy dyskomfort w ciazy.
Zdecydowalismy sie z mezem, ze bedziemy chodzic do dr KOLKI rzadziej ale
prywatnie, a w razie niepokojow bede tez korzystala z przyslugujacej mi
przeciez opieki i badan w osrodku sw. Rafala, ktory jest do tego wszystkiego
rownie profesjonalnie wyposazony.
Drogie mamusie i forumowiczki. Ciekawa jestem waszych opini na temat tych
lekarzy i bardzo prosze o maile szczegolnie te dziewczyny, ktore byly pod ich
opieka w okresie ciazy i podczas porodu. A szczegolnie na temat dr Kolki. Wiem,
ze obecnie wspolpracuje on z prywatna klinika (gdzie porody sa refundowane z
NFZ) SPES na ul. Krolowej Jadwigii. Jaka jest wasza opinia natemat tego miejsca.
Jaka jest wasza opiniana temat Ujastek.
Piszcie na forum albo do mnie na konto.
Pozrawiam was wszystkie, wasze dzieci i tatusiow.
Temat: KRAKÓW
dr n. med. Kolka
Osobiscie polecam dr KOLKE.
Przyjmuje na NFZ w przychodni sw. Rafala na Piaskach Nowych w Krakowie (w pn. i
sr. po poludniu oraz w pt. do poludnia). Przyjmuje rowniez prywatnie w
gabinecie na ul. Grzegorzeckiej 104 (chyba we wt i pt po poludniu).
Wspolpracuje przy porodach z prywatna klinika SPES (gdzie porody sa refundowane
z NFZ) na ul. Krolowej Jadwigii.
dr. KOLKA, to specjalista ginekolog - poloznik. Od dwoch lat bywam u niego w
przychodni sw. Rafala i pomimo refundowanej wizyty poswiecal mi zawsze duzo
czasu. Mozna go poprosic o dodatkowe badania np. Cytologie - czesto sam
proponuje jesli jest akcja w osrodku. Imponuje mi, ze zwykle zapisuje mi
indywidualne leki na przypadlosci kobiece i sa to zwykle leki robione w Aptece
do 10 zl. No,i dzialaja. Jest kompetentny i odpowiada rzeczowo i obrazowo na
wszystkie pytania. Wazne, ze pomimo dlugich (ok.msc) terminow gdy sie cos
dzieje, a sie go poprosi o przyjecie zawsze dopisze do listy i przyjmie! Acha,
jeszcze jedno, zawsze bada piersi podczas wizyty i jest to dobre, bo ktora z
nas robi to samodzielnie?!
Postawiono mu na tym forum zarzut, ze proponuje prywatne wizyty i ja rowniez
dostalam od niego wizytowke - ale ten fakt zignorowalam i chodzilam do niego
panstwowo do przychodni.
Ostatnio natomiast gdy wiedzialam, ze jestem w ciazy postanowilam wraz z mezem
wbrac sie do niego prywatnie i uwazam, ze dobrze zrobilam, bo wizyta,jak
przystalo na piersza w ciazy trwala 1,5 godziny. Pani w rejestracji wiedzac, ze
to piersza wizyta zaproponowala mi wpisanie na koncu przyjec - co dalo komfort
rozmowy. W innej sytacji, a juz na pewno w osrodku nie mialabym sumienia tyle
przebywac w gabinecie.
Na wizyte stworzylismy wraz z mezem liste pytan na ktore uzyskalismy
satysfakcjonujace nas odpowiedzi. Zdementowano tez nasze niepokoje - ale
powaznie i opisowo. Badanie USG dopochwowe odbylo sie w osobnym pokoju totalnie
zaciemnionym co dalo konfort intymnosci i mnie i mojemu mezowi, ktory w takim
badaniu uczestniczyl po raz pierwszy. Minusem tego USG byl brak podlaczonej
drukarki, i choc chcielismy nie udalo sie zrobic wydruku tego badania ( ale juz
to nadrobilismy Cala wizyta wraz z USG (ktorego tu sie nie placi dodatkowo)
kosztowala 60 zl.
Bylismy tez z mezem, u innego ginekologa ze szpitala na Ujastek dr. Wojasa
(ktorego rowniez pozwole sobie opisac osobno na forum), zeby porownac i wybrac
najlepszego opiekuna dla naszego dziecka na te kilka miesiecy. Zadawalismy mu
te same pytania ale nie podwazajacjego kompetencji i dobrej opini na tym forum,
odpowiedzi nie byly satysfakcjonujace. Pewne problemy wrecz bagatelizowal (np.
ze nie wyleczylam przed ciaza Streptoccos b-hemolityczny gr. B , ktora to
bakteria jest zagrozeniem dla dziecka w czasie porodu i jesli nie uda jej sie
wyleczyc w ostatnim etapie ciazy lepiej jest zrobic cc, bo mozna nia zakazic
dziecko!)! Wizyta trwala pol godziny, bo pewne pytania wydawaly sie doktorowi
zbyt wczesne jak na ten etap ciazy ( np.gimnastyka - odp. mozna., wyjaz
wakacyjny na lodki na mazury - odp. mozna., szkola rodzenia, od kiedy - odp.
teraz jeszcze sienie zastanawiac., dieta, zeby dobrze odzywiac dziecko - jesc
co mi smakuje., waga - odp. starac sietrzymac. Ha!!!).
Zdecydowalismy sie z mezem, ze bedziemy chodzic do dr KOLKI rzadziej ale
prywatnie, a w razie niepokojow bede tez korzystala z przyslugujacej mi
przeciez opieki i badan w osrodku sw. Rafala, ktory jest do tego wszystkiego
rownie profesjonalnie wyposazony.
Drogie mamusie i forumowiczki. Ciekawa jestem waszych opini na temat tego
lekarza i bardzo prosze o maile szczegolnie te dziewczyny, ktore byly pod jego
opieka w okresie ciazy i podczas porodu. Wiem, ze obecnie wspolpracuje on z
prywatna klinika (gdzie porody sa refundowane z NFZ) SPES na ul. Krolowej
Jadwigii. Jaka jest wasza opinia natemat tego miejsca.
Temat: Masz pytanie do Miss Polka? Odpowiem:)
Odpowiadam ososbie podpisujacej sie "izabelski"
Nie jetem pewna co masz na mysli "ze oferuje mozliwosc pracy dla au-pair i
rodzinom che zapewnic au-pair".
Do mojej agencji rejestruja sie tak kandydaci jak i rodziny - a wiec przyjmujac
polska terminologie nazywam sie "agencja wysylajaca i przyjmujaca". Zdecydowana
wiekszosc polskich agencji jest agencja "wysylajaca" czyli agencja ktora
wspolpracuje z licznymi zagranicznymi agencjami au-pair do ktorych wysyla
swoich polskich kandydatow (bo mowimy tu tylko o Polsce i UK). Polskie agencje
nawet nie rozmawiaja z rodzinami. Agencje zagraniczne maja zarejestrowane
rodziny do ktorych "przydzielaja" polskie au-pair. Te agencje nazywaja sie
agencjami "przyjmujacymi".Wiekszosc UK agencji - jak moja ma wiele kandydatow
jak i rodzin rejestrujacych sie u nas beposredno, wiec bezposrednio tez sa do
siebie dopasowywani. Obojetnie czy kandydaci zarejestrowali sie bezposrednio na
naszym website czy tez przyslani sa z innych polskich agencji - sa traktowani
tak samo.
Zauwazylam, ze zaczyna sie pojawiac coraz wiecej w Polsce polskich agencji au-
pair, ktore maja tez zarejestrowane zagraniczne rodziny jak np. "babycare",
ktora oglasza sie tu na Forum. Jako agencja angielska nie mam prawa pobierac
od kandydatow zadnych oplat, te oplacaja rodziny.
W przypadku polskich agencji poisadajcych zarejstrowane zagraniczne rodziny,
nie wiem czy kandydaci tez musza placic plus rodziny, czy tylko rodziny.Moze
warto zapytac bezposrednio dane agencje.
Co do nastepnej "kwestii czy nie znam terminow wakacjii?
miesiac wakacjii - to nie prawda prawda jest tylko to, ze wakacja zaczynaja sie
w roznych terminach."
Jak pisalam dosyc wyraznie i ze mna sie zgodzilas, kazda szkola, kazda
dzielnica czy region ma inne terminy. Rzeczywiscie moglam napisac OKOLO
miesiaca. Moja pomylka. Ciesze sie ze Twoje dzieci maja az tak dlugie wakacje,
bo moja trojka konczy 28-go czyli pierwszy dzien wakacji ma 31-go lipca i 4-go
wrzesnia w poniedzialek juz musza byc w szkole. Jak wiele innych "moich" rodzin
mam au-pair ktora zostaje przez cale wakacje.
Piszesz, ze dla rodzica dwutugodniowa roznica to duzo.
To zalezy co bardziej oplacaloby Ci sie finansowo (bo chyba w tym cala rzecz)-
wziac au-pair TYLKO na wakacyjny okres czy wyslanie Twego dziecka do lokalnego
Summer Camp. Musisz takze wziac pod uwage jak reaguja Twoje dzieci na czeste
zmiany czy jak dlugo potrzeba im na przyzwyczajenie sie do nowej osoby. Sa
rodziny ktore biora summer au-pair i co jakis czas musza sie zwalniac z pracy
bo ich dzieci nie chca zostac z nowa osoba - sa i takie, ktore zostana z obca
osoba bez zadnych problemow.Mysle, ze dobro dziecka/dzieci powinno byc stawiane
na pierwszym miejscu przez rodzica bioracego jakakolwiek pomoc.
W swojej owczesnej wypowiedzi chcialam jedynie podkreslic, ze OGOLNIE w UK
wakacje nie sa az tak dlugie jak w Polsce czy Europie wiec WIEKSZOSCI rodzinom
nie oplaca sie brac kogos na tak krotki okres czasu.
Pragene tez podkreslic, ze wypowiadam sie w sprawach mojej agencji i
doswiadczenia jak i opinii rodzin ktore zglaszaja sie do mnie.
Pozdrawiam serdecznie,
Ewa
Temat: Bank Millenium-horror!!
panie Macierzyński! proszę o pomoc!!
Niestety do mojej sprawy, opisanej na początku, dochodzą nowe wątki, przy
krórych początek wydaje się wyjątkowo niewinny...
Aneks o którym pisałam, do tej pory nie jest wprowadzony w życie - sprawa trwa
OD STYCZNIA b.r., aneks podpisałam w kwietniu i... nic. I nikt nie potrafii
wyjaśnić dlaczego aneksu jeszcze nie ma w systemie. (Oszczędzę szczegółów
dotycz. moich wielomiesięcznych prób - reklamacje, awantury w oddziale itd. -
wyjaśnienia tej sytuacji).
Ale TO NIC W PORÓWNANIU Z faktem, że 1 czerwca podpisałam aneks dotycz. "wakacji
kredytowych" (chodziło o zawieszenie spłaty raty na miesiąc czerwiec). Ponieważ
miałam w ręku podpisany aneks, pieniądze z czerwcowej raty wydałam na wyjazd
wakacyjny. Tym czasem bank jakby nigdy nic pobrał mi ratę!! Oczywiście nie
miałam nic na koncie, więc zrobiono mi debet na 900 zł i zaczęto naliczać
odsetki!!! Podczas mojego wyjazdu wpłynęła mi pensja z lipca i została pobrana
na poczet raty czerwcowej!!! Tak więc jestem praktycnie BEZ PIENIĘDZY a skąd mam
wziąć na ratę lipcową?
Oczywiście przed wyjazdem wiele razy interweniowałam w oddziale - pisma,
reklamacje, rozmowy. Jedyna udzielana mi informacja to "nie wiem dlaczego aneksy
nie zostały wprowadzone do systemu, 'któs tam' nie odpowiada mi na maile, a z
resztą pani sprawą zajmowało się wiele osób i trudno dojść kto jest za co
odpowiedzialny". W końcu kierownik oddziału zobowiązał się wyjaśnić moją sprawę
dotycz. dwóch ww aneksów i całego bałaganu wokół tego u samego Dyrektora
Departamenu Kredytów Hipotecznych. Nie myślcie, że przyniosło to jakikolwiek
skutek. Ów dyrektor miał to wyjaśnić i odpowiedzieć kierownikowi oddziału. Mimo
ponaglań ze strony kierownika oddziału nie zrobił tego do dziś (minęły ponad 2
tyg.).
Czuję się bezsilna, zdesperowana i bez pieniędzy!! Napisałam pismo do Głównego
Nadzoru Bankowego i do Rzecznika Praw Konsumenta. Jestem gotowa powiadomić o
mojej sprawie media i pokazać wszystkim ile znaczy klient indywidualny dla Banku
Millenium!! Chcę również udać się z pismem do Rozjemcy Bankowego. Nie wiem
jednak jakie są warunki takiej współpracy.
Jeśli ktoś wie coś na temat korzystania z usług Rozjemcy Bankowego, proszę o
jakiekolwiek informacje.
Panie Michale Macierzyński, specjalisto na tym forum, po stokroć proszę o pomoc
i rady jak jeszcze moge dociec moich praw, jak mogę zmusić bank aby uporządkował
panujący tam bałagan i wyjaśnił w końcu moją sprawę. Ciągle tracę czas i
pieniądze - już od dawna powinnam mieć dużo niżsżą ratę kredytu, w związku z
wydłużeniem okresu kredytowania (aneks nr 1), nie wspomnę o wakacjach
kredytowych i faktem, że nie mam w tym miesiącu za co żyć. To po prostu kryminał!!
Pomocy!
Temat: do Borsuka, Tete, Snajpera i Innych też jest
o zamrazaniu stosunkow
Perla,
Te bluzgi Hiacynta,o ktorych piszesz w suplemencie, to chyba cytaty z Ciebie.
A wiec tez straszyles jakimis tajemniczymi zemstami w realu.
Mam przytoczy jeszcze raz list Miriam z grozbami do tyu.
Nie lubie cytowac, ale jak poprosis to zrobie to dla Ciebie.
A teraz po kolei na Miriam i Twoj list.
Miriam, "czy bylbys w stanie...?" nie moglbym.
Ale prowadzilbym dzialania nekajace tak dlugo, az sie delikwent przyzna.
W przypadku lady_hawk poskutkowalo.
Bo ja sie nie "domyslam" kim jest bertoldi, ja to wiem.
Plany wakacyjne tez zmienilem. Jezeli wiesz jakie mialem, to Ci to cos powie.
Stosunki zamrazam.
Wlasnie zamrozilem z jednym facetem z Krosna.
Ale nie przekadza mi to uznac jego argumentow, tam, gdzie pisal pod swoim
nickiem i gdzie mial racje.
Bo tu nie chodzi o wiarygodnosc, tylko o ocene faktow.
A fakty, ktore Hiacynt przytacza sa przeciwko Wam.
Ze Carmina odeszla przez Was z forum to tez wiem.
Zadawniony zal mam. Nigdy tego nie ukrywalem. Kazdy Wasz unik tylko ten zal
wzmaga.
I beznadzieja rosnie, ze to sie nigdy nie skonczy
Perla o Hiacyncie
" .... Wielokrotnie kłamał sklejając cytaty z kilku postów."
Nie wyrywal cytatow z kontekstu. Zawsze cytowal obszernie to mu nawet
najwieksi wrogowie przyznaja.
A ze sie tych cytatow tyle nazbieralo? Nic dziwnego. Piszesz duzo i od dawna.
Perla o Hiacyncie.
" Pacynka to terrorysta jest - to Twoje własne słowa są! Czyli pacynka Hiacynt
jest OK bo atakował Miriam i mnie. Aha..."
Nie, nie OK. Pacynka to terrorysta. Ale trzeba widziec roznice miedzy pacynka,
ktory przyjaznie siedzi z Toba w jednym watku, a potem nagle zza wegla Cie
atakuje, a pacynkowa postacia, ktora jest przedluzeniem tych pogladow, ktore
lalkarz otwarcie prezentuje na forum.
Nawet paskuda ma swoje rozne stopnie.
Piszesz:
" Po pierwsze, jak możesz marzyć o zamrożeniu z stosunków z kim kogo ponoc nie
znasz? Rozumiem, że podejrzewasz mnie o bycie pacynką, a którą jezeli łaska?
Wiesz kim jenisej jest. A jeżeli nie wiesz to poczytaj ten wątek właśnie.
> A moze Ty mi pomozesz Perla?
Pomogłem Ci właśnie"
Nie, nie pomogles. Z tego watku nie wynika kto to byl Jenisej. Wynikaja
podejrzenia tylko, a ja musze miec pewnosc.
Gdybym ja mial to zamrozilbym stosunki z Jenisejem. Ale jej nie mam, datego
moge o tym tylko marzyc.
Proponuje Ci zebys uwazniej czytal, pare rzeczy pomyliles, albo zle zrozumiales.
A zwlaszcza, zebys sie na pamiec nauczyl listu Tete i powtarzal go sobie pare
razy dziennie jak rozaniec z podlosci.
Nigdy Cie Perla nie podejrzewalem o to ze piszesz jako pacynka i caly czas
staralem sie - cholera wie czemu - wyciagnac Cie ze zlego towarzystwa.
Nawet Limak to widzial tylko Ty Perla - nie.
Tancz Perla z Miriam na tym grobie. Taniec szkieletow.
Temat: Soso
po 3 tyg. wakacji
Fajnie bylo ale minelo - 3 tyg. w tym 5 dni w Polsce to fajny rezultat.
Szczegolnie, ze mialem przyjemnosc pobawienia sie 2 zestawami na raz. Na
wakacje zabralem do domu zestaw z roboczego mieszkanka i eksperymentowalem
wymieniajac kolumny, kabelki, CDP, tunery i wzmacniacze w przeroznych
kombinacjach. W tescie braly udzial NAD 350, 541, L-40 oraz rotel 02
(RA02.RCD02,RT02), kolumny Ruark Prelude II, Eltax Monitor III, kabelki
Audioquest G-String, Copperhead, Python jako interkonekty, kabelki kolumnowe
Audioquest Type 4 i link-tech w dwoch przekrojach dajac bi-wiring.
Wnioski:
1. Kabelki nie byly kluczowe jakkolwiek niewielki roznice daja sie odnotowac
szczegolnie w ukladzie rotel + ruark. Tak interkonekty jak i kolumnowe.
2. rotel w porownaniu z NAD dal na eltaxach monitor III przeogromny bas.
3. na ruarkach wszystko sie wyrownalo i brzmienie NAD i rotela bylo podobne i
bas znalazl swoje miejsce w szeregu
4. tunery maja podobne (NAD i rotel) i nienajlepsze brzmienie w porownaniu z
muzyka z CD. Kilka razy udalo mi sie znalezc na polce CD z muzyczka, ktora
akurat leciala w radiu. Przelaczanie tuner / CD dawalo wyrazna przewage jakosci
muzyce z CD (oczywiscie, nie byly to zupelnie identyczne miejsca w utworach ale
i tak latwo bylo poczuc roznice)
5. Kolumny! No, warto bylo poeksperymentowac wlasnie z powodu kolumn. Okazuje
sie, ze elektronika elektronika i cos tam sie dzieje przy zmianach wzmacniaczy
czy CDplayerow ale sa to drobiazgi w porownaniu z tym, co zmieniaja kolumny.
Eltax to wyforowany pierwszy plan stad trudno w wielu utworach doszukac sie
wielkiej przestrzeni i glebokiej sceny. Jest czesto 'plaskawo'. Bas rozmazany
choc jest go duzo wiecej niz w wielkich skadinad ruarkach. Na wykresikach
rezonansow widac w monitorach III rezonans w okolicy 2-3 kHz i to sie czuje jak
czasami gitara na wysokich czestotliwosciach nagle potrafi 'zakluc' w uszy.
Przykre wrazenie. Te same momenty sluchane przez ruarki to mile i gladko
plynace dzwieki. Zadnego podbijania niektorych czestotliwosci.
W sumie wyszlo tak, ze kabelki im drozsze tym lepsze ale nie ma sie co natezac.
NAD i rotel dosc podobne z dobrymi kolumnami ale z bardzo budzetowymi rotel
foruje pierwszy plan i daje potworny bas, NAD zdaje sie lepiej oddawac
przestrzen i nie daje wrazenia tak wielkiej mocy. Kolumny jak niebo i ziemia
ale skoro roznica w cenie jak 10:1 to moze nie ma sie co dziwic. Tunery to
zabawka i daja wprawdzie informacje o muzyce ale wiele detali ucieka i czuje
sie znieksztalcenia i wielokrotnie gorsza separacje kanalow w stereo w
porownaniu z niemal idealna w przypadku CD.
Tak pisalem bo mysle, ze jest to bardzo a propos pytan w tym watku. Jezeli ktos
chce kompletowac dobry system za w miare ograniczone pieniadze to chyba warto
rozlozyc proporcje fifty/fifty na kolumny i reszte zestawu. Eltax monitor ma
dobra prase i w np. 'What hi-fi?' skrzy sie na czerwono z 5 gwiazdkami ale
jednak jest to tylko dobra parka w swej cenie. Podlacznie duzo lepszych kolumn
naprawde zmienia katastrofalnie jakosc tak jak zmiany reszty sprzetu
praktycznie sa kosmetyka.
W wielu pisemkach kompletujac zestwy doklada sie tanie kolumny do w miare
dobrej elektroniki. I to mnie zaskakuje bo az zal tracic tak wiele wlasnie
bazujac na slabiutkich glosniczkach. W 'what hi-fi?' popularne jest doradzanie
kompletowania np. czegos takiego: NAD 350, 541i, + kolumny kef Q1 !!! Przy
calym szacunku dla kef, taki zestawik nie zagra tak, jak by mogl i sluchajc
tego przez lata nawet sie nie bedzie wiedzialo, jak dobry sprzet sie posiada i
jak wiele obcinaja kolumienki za 200 funtow.
co do muzyki - lepiej trzymac sie tematow i o muzyce rozmawiac na
forum 'muzyka' a tu tylko o sprzecie bo inaczej porobi sie balaganik :-)
pzdrw
soso
¨^
Temat: Tęsknota za Policją !!! ???
Tęsknota za Policją !!! ???
Uczestnicząc przez kilka lat w tym forum, pisząc i czytajac na różne tematy,
dochodzę do wniosku, że wielu z Was odczuwa brak bezpieczeństwa na drogach. I
to nie o to chodzi, że macie słabe umiejętności czy kiepskie samochody. I
nawet nie o to, że drogi są ciasne i dziurawe. Chodzi o to, że na drogach
zaczyna dominować cwaniactwo, chamstwo, a ostatnio również bandyctwo. I
piszecie, że cała ta banda czuje się bezkarna - bo prawie jest bezkarna - a
Was nikt przed nimi nie chroni. A powinien. Wielu z Was pyta o policję, o
brak patroli w wakacyjne weekendy, o ignorowanie nowych zjawisk w ruchu
drogowym. I co mamy ? Kierowca starający się przestrzegać przepisów czuje się
jak ostatni dupek, nieudacznik, fujara po prostu. Nie może na czas zająć
miejsca na pasie, bo mu zajadą, nie zaparkuje, bo mu się wcisną, będzie
czekał w korku do skrętu 20 min., bo cwaniaczki wcisną się bez kolejki.
Natomiast chamy mają lepiej. Nie czekają w korkach, tylko walą pod prąd,
parkują gdzie zechcą, jeżdżą 150/h po mieście i mają wszystko w ... głębokim
poważaniu. I rzadko się zdarza, żeby ktoś ich doprowadził do porządku. Bardzo
rzadko. Dlaczego? Bo policja jest nieliczna, nieruchawa, niemobilna,
niechętna, nienowoczesna, niedoinwestowana. No i niestety - policja jest
zawsze po... Rzadko przed. A chamstwo rozrasta się szybko, bo młodzi kierowcy
patrzą na to, co się dzieje i... uczą się natychmiast. W kąt idą wyuczone na
kursie zwyczaje i kultura. Pedał i rura !!! To dewiza na dzisiaj. Nic
dziwnego, że ludzie obawiają się jeździć widząc, że ktoś kto sprowadził na
nich niebezpieczeństwo nie zostanie ukarany i kpi sobie ze wszystkiego.
Doprowadzono w ten sposób do tego, że przejeżdżanie na czerwonym stał się
normą, a wyścigi w ruchu miejskim z zakładami o grubą kasę stały się nowym
zajęciem nowobogackiej młodzieży. O gorzale już nie wspomnę. Co czeka nas
dalej? Niedowład policji, brak środków na kamery i aparaty automatyczne, brak
wszystkiego... Tylko co to mnie jako podatnika obchodzi???!!! Z moich
pieniędzy nie wystarcza na to, żeby zapobiegać, chronić moje zdrowie i
życie???!!!
Kulawe prawo to następny problem. Są bogaci szaleńcy, których stać na
płacenie mandatów na każdym skrzyżowaniu i na grzywny za gorzałę za
kierownicą, a ja pytam dlaczego nie siedzą w pudle lub nie mają
skonfiskowanych samochodów, tak jak to się dzieje w cywilizowanych
krajach???!!! Są też tacy, którzy nie siedzą nawet gdy kogoś zabiją. To czego
się mają bać? Wielu z Was bywało pewnie w świecie i tam też są kierowcy,
którzy lubią "wyprostować nogę" A dlaczego tego nie robią, a jeśli - to
rzadko? Bo mają 99% pewności, że zostaną namierzeni i ukarani. I to cholernie
kosztuje. A potem firma ubezpieczeniowa podnosi im stawki np. o 200-300%, a
jak się nie poprawią, to odmawia dalszego ubezpieczania. A u nas? A u nas po
staremu. Co roku małe miasteczko ludzi zabitych w wypadkach idzie do piachu.
I wracając do policji - to ona pierwsza ma za zadanie zapobiegać,
inerweniować, eliminować. Potem są sądy, kolegia, zakład ubezpieczeń, itp.
Jeżeli ich nie widać na tej pierwszej linii walki z bandytyzmem drogowym, to
hulaj dusza, piekła nie ma...
Temat: Obraz Polski za granicą
Jaki jest obraz Polski i Polakow? w ciagu bez mala 20 lat mieszkajac poza
krajem i zyjac glownie wsrod "autochtonow" (dlaczego? o tym potem) mialam
okazje zaobserwowac, jak ten obraz sie zmienia rownolegle, choc z niejakim
opoznieniem do zmian zachodzacych w Polsce i samych Polakach.
Kiedy przyjechalam do Francji panowala "moda" na Polske w duchu martyrologii,
tradycji Polaka biednego, ale zawsze gotowego do walki w imie idei (inna rzecz,
ze nie zawsze swoich wlasnych i nie zawsze slusznych, a tu historia jak sie
okazuje toczy sie kolem).
Mnie osobiscie rzadko w towarzystwie brano za Polke - nie wskazywalo przeciez
na to nazwisko, a ze jezyk znalam w stopniu znacznie przewyzszajacym jego
znajomosc u "przecietnego" Francuza (to nie czcza przechwalka, ale opinia
owych "przecietnych Francuzow). to i z tego, jak sie wygladam, jak sie "pisze"
czy wyslawiam trudno im bylo dociec "moich korzeni". moze tym bardziej szczerze
wyrazali sie wiec w mojej obecnosci o innych znanych im Polakach.
A tak sie sklada, ze przedtem nim ja to "nastalam" jak i inni emigranci mniej
lub bardziej "czystej wody solidarnosciowej" historia regionu znala dwie inne
fale polskiej emigracji: jedna z lat 1918-23 i druga z lat 1939-45
(przejsciowo, jak juz pisalam na www Angers bylo nawet przez krotki
czas "stolica Polski" a w kazdym razie siedziba najwyzszych polskich wladz na
wygnaniu.
Znali wiec Francuzi tak Polakow - robotnikow najemnych, wiesniakow, jak i
zolnierzy i dyplomatow.
Znali tez, niestety, tradycyjny "leitmotif" Polaka skorego do wypitki i do
bitki, nie zastanawiajac sie nawet, skad sie wzielo znane od czasow
napoleonskich powiedzenie "ivre comme un Polonais".
Polak byl tez jeszcze oczywiscie pobozny. Natomiast wbrew temu, co zapewne
przypuszczacie malo slyszalam i coraz mniej slysze zachwytow Papiezem -
Polakiem; entuzjazm do dosc niedawna rozbudzaly jeszcze tylko conieco jego
wizytu we Francji.
Byl jeszcze i jest ow standartowy Polak jeszcze pracowity (okoliczni hodowcy
winorosli i wytworcy wina bardzo chetnie przyjmowali do pracy przy zbiorach
winorosli przyjezdnych sezonowych robotnikow z Polski), acz ...nie zawsze
uczciwy. Tu wslawili sie niestety niechlubnie ci "rodacy", ktorzy przyjezdzali
do Francji na zakupy w hypermarketach i nie zawsze pamietali, ze droga do
wyjscia prowadzi przez ...kase. Na takie "ewenementy" az nader lasa byla zawsze
francuska prasa, nie omieszkajaca nigdy zamiescic wzmianki o procesie
zlodziejaszkow z Polski.
Od kilku lat obraz Polski i Polaka zmienia sie jednak, na szczescie, tak, jak
zmienia sie sytuacja w Polsce i jak zmieniaja sie Polacy w kraju. Od lat jest
zakaz przyjmowania robotnikow sezonowych, na szczescie przyjezdza coraz wiecej
Polakow na staze kwalifikacyjne do przedsiebiorstw, ktore otworzyly swoje filie
w Polsce (od nas chocby Bosch pod Wroclawiem, Thompson w Piasecznie i
Warszawie, ze juz nie wspomne o Carrefourach czy innych Leroy-Merlinach.
przyjezdzaja na staze nasi pracownicy naukowi, studenci w ramach
programu "Socrates" czy "Erasmus", lub chocby tylko na wakacyjne praktyki inne
niz dawniej typowe "fille au pair" z widokiem na zamescie.
Coraz czesciej tez Francuzi jezdza do polski w celach innych niz standardowa
wycieczka na trasie: Warszawa - Zelazowa Wola - Czestochowa. Jezdza do pracy w
wyzej wspomnianych przedsiebiorstwach kooperanckich, na studia, w charakterze
wykladowcow na polskie uczelnie. I przywoza obraz Polaka takiego jakim jest np
kazdy z was z tego forum.
A jeszcze kilka lat temu (jesienia 1997) jedna z wspoluczestniczek delegacji, z
ktora jechalam na podpisanie umowy partnerskiej "miast blizniaczych" nie mogla
sie nadziwic ze "tu jest zupeeeeeeelnie inaczej niz w Rumunii" (ktora widziala
z pozycji uczestnika konwoju humanitarnego po upadku rezimu Caucescu....
Temat: na co wydawane są alimenty przez nas płacone?
Nie będę odpisywać na poszczególne posty. Już się akurat na kilka tu
poruszonych tematów wypowiadałam na Waszym forum w różnych wątkach, jak I na
samodzielnej w wątku „Alimenty, w jakiej wysokości” .
Działam z eksem wedle schematu opisanego przez Badię. Jakos tak to naturalnie
wyszło. A jeśli ma to pomóc jakoś na poziomie świadomości – eks wie, że jego
alimenty to równowartość pensji opiekunki. Dla mnie to tak wygląda – wspólne
dziecko = wspólny wkład finansowy w każdą z rzeczy potrzebnych dziecku, a nie –
ja to, Ty tamto. Fakt , że nie jesteśmy razem nie ma tu znaczenia (no może za
wyjatkiem ekstrasów, których nie da się do końca wycenić lub zaplanować).
W alimentach są wszystkie koszty stałe – czyli wydatki powtarzalne (teraz
np.niania, a w przyszłości szkoła, sport, języki, etc no I wiadomo – czynsz,
prąd etc, jedzenie, ciuchy I tak dalej). Tak jest łatwiej planować budżet. Nie
mam problemu by okazać eksowi np. rachunki za szkołę w przyszłości, jeśli by
chciał (a po za tym on wie, że nie należę do tych co „rżną na kasie”).
Ekstrasy to wydatki jednorazowe typu wózek, fotelik do karmienia, zjeżdżalnia,
w przyszłosci wakacje (tzn. obozy, bo dla mnie jest oczywiste, że jeśli ja jadę
z małym na wakacje, to ja ponoszę dodatkowe koszty z tym związane I odwrotnie
też). Z reguły jest tak, że ponieważ ja lepiej wiem (będąc z dzieckiem na co
dzień) co ekstra potrzeba, to to coś kupuję, a gdy przychodzi potrzeba na
następny ekstras to zwracam sie do niego o zakup. Jeśli wartość obu ekstrasów
jest podobna, no to bilans wychodzi na zero, a jak on wydał więcej – to mu
zwrócę 50% różnicy (dla przypomnienia, u „nas” alimenty to 50% kosztów
utrzymania dziecka).
Tu mogę powiedzieć tylko o sobie, bo ludzie są różni, a dla mnie
sprawiedliwość i uczciwość to dwie bardzo ważne wartości - wpłacona na moje
ręce alimenty za okres kiedy ojciec zabiera dziecko na wakacje po prostu znaczą
tyle, że w najblizszym okresie będzie zwolniony z ekstrasów (do czasu
wyczerpania dwukrotności tej kwoty). I to jest najprostsze rozwiązanie. Ale
dzięki za pokazanie innej drogi, np. zwolnienia go z alimentów jeśli
zabiera dziecko na 2 tygodnie, albo zapłacenia alimentów jemu, jeśli na 4
tygodnie (w sytuacji gdy dziecko już nie ma opiekunki i chodzi do
przedszkola , za które nie płaci się w okresie wakacji).
W zeszłym roku zliczyłam wszystko, co w alimenty w powyższym rozumieniu wchodzi
( m.in. zbieram rachunki z zakupów dla dziecka) miesięcznie, spisałam każdą
pozycję oraz na jakiej podstawie została wyliczona I z tym poszłam negocjować z
eksem alimenty. Wtedy nawet nie wyszło pół na pół, bo się z czymś nie zgadzał
(nie pamiętam już z czym), ale od dłuzszego czasu ta kwota rzeczywiście jest
pół na pół bo jakis wydatek mi wyleciał. No I takie samo podsumowanie zrobię w
tym roku. Jeśli koszt utrzymania dziecka będzie inny niż w tym roku, to
będziemy renegocjować.
I będzie to tylko moja dobra wola, bo w wyroku rozwodowym będzie ta kwota,
która jest aktualna w tej chwili.
No a alimenty dostaje na konto, więc fizycznie nie da sie ich oddzielić od
mojej kasy :-))) Co z tego, skoro I tak by utrzymać dziecko ze swojej strony
daję drugie tyle.
Pozdrawiam,
Chalsia.
Temat: Bułgaria-polecamy, ale nie z biurem Open Travel
A ja nie mam co robic, tylko sleczec na forum.
Coz - moze to i prawda, co tu piszecie. Prawda jest tez to, co ja napisalam, ze
bylam z Open i ze bylo OK. Jakos dla mnie jest to mozliwe, ze biuro moglo
wtopic. Mowie tu, jakie byly moje doswiadczenia. Mam nadzieje, ze nie spaliscie
na plazy. I ze mieliscie czym wrocic do Polski. Mysle, ze Wasze oczekiwania sa
po prostu zbyt wygorowane. Czytalam zarzuty i przytocze tu tylko 2 z nich: !.w
pokojach nie bylo firanek - nie widzialam jeszcze hotelu, w ktorym bylyby
firanki (no - ale nie pisze to o hotelach typu Marriot, Sheraton czy Ritz); 2.
Lody tylko podczas obiadu - coz - o ile mi wiadomo na tym polega wyzywienie all
inclusive. Mysle, ze biuro popelnilo blad - zakwaterowalo ludzi w hotelu, w
ktorym jeszcze trwaly prace remontowe, ale i taki tez blad, ze sprzedaje hotel
** z all inclusive... To chyba pierwszy taki przypadek w Polsce (i chyba nawet
w Europie) i pewnie ostatni :)
Mimo wszystko i tak pojade z Open Travel i zastanawiam sie nad owym oslawionym
hotelem - z ciekawosci :) Bo jakos wierzyc mi sie nie chce, ze biuro zx taka
renoma i kasa nic nie robi, zeby to, co jest na miejscu spieprzone - naprawic.
A tak na marginesie: dzwonilam do biura, popytalam troche - okazuje sie, ze
Bulgaria jest wysprzedana prawie do konca wakacji, zostaly jakies niedobitki
pokoi,niewiele osob tez rezygnuje z wyjazdu. Dowiedzialam sie tez, zeowszem,
reklamacje przychodza, ze zmieniono rezydentke, na ktora bylo duzo skarg, ze
wycofuja w ogole czesc pokoi **, ze wstawia do reszty ** nowe meble i
wykladzine, ze... jeden turnus w Bulgarii to ok. 450 osob!!!!! A Ty tu piszez,
ze az 40 zlozylo zazalenie - wybacz, ale to zaledwie kropla w morzu!!!!!
Zreszta - w kazdym turnusie znajdzie sie kilka niewyzytych osob,
zakompleksionych na maksa, ktorzy tylko w ten sposob moga sobie poprawic
samopoczucie :)
Reasumujac - mysle, ze nie jest tak zle: sprawdzilam tez kilka zrodel mowiacych
o kondycji finansowej biura (czy grozi im upadek, ze tak nie przylozyli sie do
Bulgarii) - nic podobnego. Wszystko jest OK, maja wszystkie zezwolenia,
ubezpieczenia, hotele poplacone. Jak nie wierzysz - powesz troche. Mysle, ze to
po prostu byla wpadka i juz. Ale zeby od razu robic z tego taka afere?
Zlozyliscie reklamacje - to czekajcie na odpowiedz. Dlaczego od razu
przyjmujecie za fakt, ze biuro na pewno bedzie chcialo sie wymigac i pojdziecie
do sadu?? Skad w ogole w Was tyle nienawisci? Czytalam tez kilka innych postow -
i bardzo mi sie podobaly: "ludzie nie dajcie sie zwariowac" oraz "to - jakie
beda nasze wakacje w najwiekszej mierze zalezy od naszego nastawienia".
P.S. Widzialam zdjecia, ktore zlozyliscie jako zalacznik do skargi: przyczepis
sie mozna faktycznie tylko do tego kibla przy recepcji, otoczenia hotelu
(blotko) i wlaasciwie tyle. Reszta OK. TY piszesz o pool barze "kiosk", a na
zdjeciu widac czysciutki, estetyczny bar z alu. Ty piszesz, ze jedzenia malo i
pokazujesz fote stolu zastawionego zarciem. Nie rozumiem zdjecia butelek z
alkoholem: ze lokalne??? Wszedzie tak jest, kiedy jest w all inclusive!!! Wez
se chlopie na wstrzymanie, idz sie wyszumiec pod budke z piwem, bow idze, ze
taki tylko poziom reprezentujesz. Jedziesz do Bulgarii i oczekujesz paryskiego
przepychu! Po prostu sie nie osmieszaj! Ten kraj, to jeszcze komuna - a jak kto
tego nie wie - niech poczyta.
Whoopi
Temat: JewHater, proponowalem Ci interes, i co...?
werw napisała:
> Zarzucasz mi kłamstwo: nie kłamię mogłem cię co najwyżej źle zrozumieć.
Nie nazwalem tego klamstwem.
Ty poprostu interprertujesz moje wypowiedzi tak jak to tobie pasuje.
Mozliwe, ze nawet nieswiadomie ale to robisz.
> Rzeczywiście twoja wypowiedź (przejrzałem ją jeszcze raz) o „raku, który
> trzeba
> usunąć wraz z przyległościami” niekoniecznie musiała dotyczyć Izraela, mo
> gła
> też dotyczyć terroru. Jeśli tak to przepraszam, zagalopowałem się.
Widzisz, ze mozna jak sie chce zrozumiec to co pisze inaczej.
Na swoje
> usprawiedliwienie dodam, że właśnie w taki sposób arabstwo wyraża się o Erec.
> Nie jestem Zydem, nie jestem też wyznawcą judaizmu i nic nie wskazuje nato by
> cokolwiek mogło się w tej sprawie zmienić.
Wiem o tym. Jest tu na forum wiecej takich, ktorzy opowiadaja sie po stronie
Izraela nie bedac Zydami. Sam kiedys do nich nalezalem.
Teraz znalazlem sie gdzies w srodku.
To że się z nimi solidaryzuję wynika
>
> z niezgody na fakt, że arabscy psychopaci wysadzają w powietrze kawiarnie.
> Natomiast ty zdajesz się to usprawiedliwiać.
Potepiam takie postepowanie zdecydowanie.
Potepiam jednak w rownej mierze terroryz panstwowy panstwa Izrael.
Teraz zechcesz zapewne rozwazyc ktora z akcji byla odpowiedzia na ktora po
stronie przeciwnej.
To rozpatrywanie co bylo pierwsze jajko czy kura.
Spirale gwaltu trzeba przerwac ani Izrael ani Arabowie palestynscy nie sa do
tego zdolni.
Potrzebna jest pomoc z zewnatrz i tu mam pretensje do obecnej administracji
amerykanskiej.
Nie robia NIC
Potrafili ingerowac w Kosowie i Kuwejcie bo lezalo to w ich interesie.
Nie ingeruja na Bliskim Wschodzie bo i to lezy w ich interesie.
Postepowaniu takiemu nie mozna nic zarzucic.Poto jest administracja by dbac w
pierwszym rzedzie o interesy wlasne a zaraz potem swoich obywateli.
Zaklamaniem jest jednak sprzedawanie tej postawy jako obrona wyzszych wartosci.
Wieza w to tez tylko naiwni.
Nie zauważyłem też u ciebie
> potępienia zbrodni dokonywanych w imię islamu. Ty wolisz widzieć USA jako
kraj,
>
> który przez ostatnie 50 lat prowadziła najwięcej wojen. Jeśli ta z kolei
> wypowiedź nie dotyczyła USA (co, moim zdaniem, jednoznacznie wynika z
> kontekstu), to musisz, niestety, popracować nad klarownością wypowiedzi.
Moze byc, ze USA prowadzilo najwieksza ilosc wojen ale chodzilo nie o to.
Mialem na mysli, ze to nie koniecznie kraje islamskie daza do konfliktow jak
sugerowal to mirmat.
Co formy wypowiedzi jest ona jak sie domyslasz zamierzona.
Inteligentny zrozumie a glupi nie musi.
> Zwłaszcza, że w twoich dyskusjach z innymi pojawia się ten sam problem:
piszesz
>
> o czymś dość jednoznacznie, nie nazywając jednak rzeczy po imieniu. Gdy pada
> związany z tym zarzut, twierdzisz że nic takiego nie powiedziałeś. Można i
tak.
>
>
>
> P.S. Nie jest też prawdą, że, jak twierdzisz, utrzymuję się ze sprzedaży
> turystom żaglowców zrobionych z muszelek i opatrzonych napisem „Pamiątka
> z
> wakacji”. Żaglowce takie robi się z tworzyw sztucznych lub z drewna; musz
> elki
> są jedynie dekoracją i fantazyjnym dodatkiem.
To byl oczywiscie zart. Przyznaje nietegi. Jak Cie urazilem Przepraszam
Widzisz rozpoczynanie dyskusji od inwektyw to jest zly poczatek.
Mozna sie roznic w postrzeganiu pewnych spraw i o nich rozsadnie dyskutowac.
Jak juz pisalem prezentowalem kiedys postawe podobna do Twojej.
W trakcie prowadzonych dyskusji dostrzegac zaczalem rowniez druga strone medalu.
Moje nastawienie zmienilo sie tak dalece, ze musialem zmienic nik ( ktory ci
sie tak bardzo nie podoba ) by nie uznano, ze sam nie wiem czego chce.
Dyskusje moim zdaniem prowadzi sie po to by znalezc odpowiedz na wlasne
watpliwosci. Przekonywanie kogos o slusznosci moich racji nie jest mi do
niczego potrzebne.W rozsadnej dyskusji nie ma miejsca na agresje.
Pozdrowienia
Temat: ja już nie nadążam ;-) (dłuuuugie)
ja już nie nadążam ;-) (dłuuuugie)
ten problem nurtuje mnie naprawdę od dawna, a teraz jeszcze się nasilił,
a to z racji kilku przypadków...
przypadek pierwszy: ostatnio natknęłam się w piwnicy na kolorowy magazyn, z
wakacji 1997 r. - na okładce po raz piwerwszy (zresztą w tym magazynie
wszyscy pojawiają się zawsze po raz pierwszy ;) słynna piosenkarka, z
mężczyzną jej życia i dzieckiem. Wszystko fajnie, tylko aktualnie bohaterka
jest już z innym mężczyzną swojego życia i znowu jest nieziemsko szczęśliwa ;)
przypadek drugi: oglądam z Ciocią występ innej słynnej piosenkarki, ciocia
otwarcie komentuje:
- Jak ją widziałam kilka lat temu, to sobie pomyślałam, że taka to męża nie
znajdzie nigdy ;) No, ale teraz, całkiem nieźle wygląda, operację nosa sobie
zrobiła i tego męża ma fajnego...
a ja Cioci na to:
- Ciociu, ona już z tym mężem nie jest, pokłócili się.
- OOOOOO? Naprawdę, a On jakimś codzoziemcem był, nie? I taki fajny.
I myślę sobie w duchu, rzeczywiście kilka lat temu wyglądali na szczęśliwych.
Niestety z tego co słyszałam "bohaterka" przechodzi teraz trudny czas, choć
dość otwarcie mówi o tym na łamach kolejnych czasopism.
przypadek trzeci: dziś rano kupuję gazetę, zerkam tradycyjnie na nagłówki
kolorowych pisemek i... znowu kolejna chwytliwa miłosna historia. Tym razem
na tapecie aktorka, nie tak dawno szczęśliwa w małżeństwie. Jak się okazuje
małżeństwo jej nagle się rozpadło, ale ona znalazła już nowego mężczyznę,
a raczej dała się znaleźć miłości ;)
prypadek czwarty, piąty, szósty itd: podobne do ww., tylko wstawić
odpowiednie nazwiska ;)
Może trochę to dziwne i naiwne, ale mnie to szczerze zastanawia. Jak bardzo
trzeba się postarać w gwiazdorskim światku, by naprawdę być szczęśliwym???
Czy ceną bycia sławnym, pokazywanym i podziwianym są ich wieczne życiowe
rozczarowania i rozterki miłosne? Ja doskonale rozumiem, że wokół miłości
kręci się nasze życie i że ta miłość bywa trudna i tego nikt nie kwestionuje,
ale jakże łatwo wyświechtać to słowo, jak łatwo jednocześnie ciągle po raz
pierwszy pokazywać się na okładkach, w towarzyskich kronikach. Jak łatwo być
trendy czy raczej nie być passe? ;)
OK, nie czepiam się tylko artystów, ludzie tzw. "normalni", czy Ci z naszego
sąsiedztwa też pewnie mają swoje miłosne perypetie i może też chętnie by o
nich opowiedzili, nawet w skali mikro tj. wiosce, miastu. Tu może nawet
urasta to do rangi paskudnych plotek, ale w sumie czy czymś innym są te
hitowe nagłówki?
Do kitu ten cały światek. Nie podoba mi się i raczej mi się nie spodoba.
Źle im wszystkim nie życzę, ale nie zdziwię się jak za kilka miesięcy
przeczytam nagłówki w podobnym stylu, tylko ww. bohaterowie wymienią się
miejscami ;) Dam znać :)
Ja tymczasem poproszę o teleportację na Marsa :)
Może kosmici są trochę normalniejsi ;)
pozdrawiam, wcale nie po raz pierwszy, hanya
p.s. zbieżność faktów ww. przypadków jest zamierzona i powszechnie znana,
więc myślę, że regulaminu forum nie naruszyłam i nikogo nie obraziłam :)
Temat: Bułgaria-polecamy, ale nie z biurem Open Travel
Jest to kopia postu, który umieściłem na forum Open Travel (mogą go usunąć więc wolę go tutaj umieścić)
Właśnie kilka godzin temu wróciłem z wakacji w Bułgarii. Mieszkałem w hotelu Atlantic. Mój pobyt rozpoczął się od strasznej kłótni z Panią pseudo główną rezydentką. A chodiło o pokój. Jestem osobą bardzo wyrozumiałą, ale nie lubię jak mnie ktoś OSZUKUJE!!!! A oszukuje OPEN TRAVEL. Możecie drodzy przyszli mieszkańcy hotelu Atlantic zapomnieć o pokoju jaki jest na zdjęciu w katalogu. A to dlatego, że zdjęcie to zostało zrobione w apartamencie hotelu Atlantic, a apartamenty nie są oferowane przez OPEN TRAVEL!!! Czyli OPEN TRAVEL sprzedaje coś czego w rzeczywistości nie ma. Kedy powiedziałem do Pani pseudo rezydentki, że rządam pokoju jaki jest w katalogu i za jaki zapłaciłem usłyszałem: "Nie kupuje Pan zdjęcia w katalogu tylko płaci Pan za wczasy". Miała szczęście, że rozmawiałem z nią przez telefon bo chyba bym ją.... Potem Pani pseudo rezydent poinformowała mnie, że pokoje, które nam zaoferowano na miejscu są takie same jak ten na zdjęcu. Przypominam, że na zdjęcu łóżka są złączone i pokój jest większy. Kiedy nadmieniłem Pani pseudo rezydent o różnicy w umeblowaniu łóżek usłyszałem następujący tekst - "Czy Pan mi składa jakąś propozycję matrymonialną" W tym momencie telefon musiała przejąć moja koleżanka bo póściły mi nerwy na maksa. I w całej tej sprawie nie chodzi o to, że łóżka są odzielnie czy nie, chodzi o to, że zostaliśmy oszukani jeśli chodzi o faktyczny wygląd pokojów. Przecież wszyscy wybierając jakąś ofertę sugerują się zdjęciami i opisem. A niestety Open Travel zawaliło w tej kwestji pokazując zdjęcie apartamentu. Gdyby było zdjęcie pokoju jaki miałem to pewnie i tak bym się zdecydował bo nie było aż tak źle (no chyba że dobrze trafiłem). W końcu sprawa zakończyła się tak, że odpóściłem bo i tak bym nie wygrał no i spokojnie poszedłem do mojego pokoju, aby wykąpać się pod pryśnicem bez kabiny :) . Moi znajomi trafili troszeczkę gorzej bo u nich w pokoju nie można było wyłączyć klimatyzacji (coś się popsuło) no i drzwi balkonowych nie dało się zamknąc a pokój był na parterze. Poszli więc do Pani pseudo rezydentki, aby zmienić pokój na inny lub naprawić to co jest popsute. Pani pseudo rezydentka powiedziała, że nie dostaną innego pokoju bo nie ma wolnych w hotelu. Walczyli tak do wieczora i dostali w zamian pokój (a dokładnie apartament - bo nie było wolnego pokoju) w Alen Mak, ale musieli słono dopłacić - 35 leva za dobę. Ale woleli zgodzić się na to, niż ryzykować, że ktoś ich okradnie oraz co jest gorsze, że zamarzną na śmierć z powodu wadliwej klimatyzacji. Mimo to uwarzam, że i tak hotel Atlantic wypada lepiej niż Alen Mak czy Bon Vita. Mimo że jest starszy i ma gorszy standard (nie zasługuje na trzy gwiazdki). Będziecie mieli Państwo przynajmniej spokój. Nikt nie będzie walił młotkami, a w pokojach i tak się mało siedzi. Jest ładny widok na morze więc proponuję kupić sobie browarka i się wyluzować. Jeśli chodzi o jedzenie to jest dobre przez pierwsze cztery dni. Bo codziennie jest to samo. Została trochę naprawiona extremalna droga nad morze po tym jak pewna wczasowiczka złamała sobie nogę. A na koniec dodam jeszcze, że chyba nie będziecie mieli Państwo doczynienia z Panią pseudo rezydent bo wracała dzisiaj z nami w samolocie :) Życzę pogody i miłego wypoczynku. Zapomniałem jeszcze o jednym - wycieczka Varna by night zamieniła się w Varna by day. To też był niezły numer ze strony Open Travel. :) Pozdrawiam wszystkich z którymi miałem okazję się dobrze pobawić i wypić browarka bo gdyby nie ludzie, którzy jadą na takie wycieczki to by była porażka na maksa. Były klient OPEN TRAVEL (i już nim nigdy nie będę)
Temat: BUŁGARIA z OPEN TRAVEL
Witam wszystkich. W sierpniu wrocilam z wakacji w Bona Vita. naczytalam sie
przed wyjazdem wielu negatywnych opinii na temat tego hotelu i po przyjezdzie
na miejsce milo sie rozczarowalam. Otrzymalismy czysty pokoj z nowymi meblami i
wykladzina (a mieszkalismy w czesci 2*) z czysta lazienka i recznikami.
sprzatanym regularnie co 2 dni (jak ktos poprosil to nawet czesciej). Jedzenie
bardzo nam smakowalo i bylo go bardzo duzo, i wcale nie
bylo az takie monotonne jak niektorzy mowia - codziennie bylo cos nowego,
owocow i lodow pod dostatkiem, pogoda nam dopisala,
na plaze zjezdzalismy kolejka (wiec nawet nie wiem jak
wyglada "oslawione" zejscie na plaze, bo nie oszczedzalam tego 1E zeby dostac
sie na plaze), trafilismy na fajna grupe
ludzi. bar zaopatrzony w ilosciach zadawalajacych najwiekszego
pijaka:):))a ze wszystkie trunki lokalne - no coz.. taka uroda all inclusive.
Wiec naprawde nie mamy na co narzekac.
jedyne co mi sie nie podobalo to postawa wielu (niestety )
ludzi. z zasady jak cos bylo nie tak (jakis drobiazg - typu ze
nowa wykladzina jest krzywo przycieta...) to z marszu wyklocali
sie zamiast na spokojnie pogadac. (tak , tak ...zaraz ktos mi odpisze ze jestem
pracownikiem biura itd.... i to pewnie zalosnym...bo znowu komus sie nie
spodoba ze jednak wakacje moga byc udane jak czlowiek nie przyp.. sie do
drobiazgow i cieszy sie z wypoczynku)
Osoby wstawaly o godz 5 zeby na lezakach rozlozyc recznik i
zajac miejsce przy basenie bo bar blisko:( ( basenu nie
opuszczaly przez caly dzien nawet jak pogoda nie nadawala sie do
opalania :(:((mowie o recznikach bo czasami nie widzialam
wlasciciela na oczy)
Kolejki na posilki organizowaly sie na dlugo przed otwarciem
restauracji - czego nie moglam zrozumiec bo jedzenia bylo przez
caly czas pod dostatkiem (a nawet jak raz wrocilismy do hotelu
po zamknieciu restauracji tez dostalismy posilek - cieply i w
ilosciach nie mozliwych do przejedzenia przez 8 osob a tu jadlo
tylko 4) .
osoby skarzace sie na rostroj zaladka po posilkach czesto (nie generalizuje bo
moze komus faktycznie zaszkodzilo) same byly
sobie winne (mnie i moim znajomym nic nie bylo) nie nalezy jesc bez
umiaru. sama widzialam jak osoba nie jedzac kolacji pila tylko
drinki i zazerala sie (nie mozna tego inaczj nazwac) paczkami z
kremem budyniowym a potem wiadomo jak to sie skonczylo. ale dla
mnie to brak umiaru i rozsadku . a potem pisali reklamacje
ze jedzenie zaszkodzilo..... - pozostawiam bez komentarza .
Na forum przeczytlam opinie ze nalezy szanowac swoje ciezko zarobione pieniadze
i jezeli sie cos kupilo to sie wymaga. Owszem ale ja wole nie szanowac swoich
pieniedzy ale szanuje swoje wakacje ktorych mam tylko 2 tygodnie w ciagu roku i
pojechalam do Bona Vita zeby odpaczac i dobrze sie bawic i tak bylo!!!.
Polecam ta wycieczke wszystkim pozytywnie nastawionym do wypoczynku bo
pieniaczy to tam juz dosyc bylo...(o juz widze ten krzyk i oburzenie .. zaraz
ktos napisze tez ze pewnie przez caly czas pilam trunki z baru - ale taka jest
moja opinia. i nie jestem pracownikiem OT, pojechalam na wakacje po raz
pierwszy z nimi i nie mam zastrzezen. po powrocie przeczytalam sobie jeszcze
raz opis katalogowy wyjazdu i prawie wszystko zgadzalo sie z opisem. jak ktos
juz byl na wycieczce all incl. to wie ze wszedzie godziny obowiazywania sa
limitowane, w katalogu jak byk bylo napisane ze dojazdowki do Krakowa moga
odbywac sie busami, to samo tyczy sie mozliwosci zakwaterowania po przyjezdzie
i wykwaterowania w momencie wyjazdu, tez bylo wszystko napisane - trzeba czytac
wszystko zanim podpisze sie dokumenty, wtedy nic nie rozczarowuje)nie
kwestonuje tutaj tez absolutnie tego ze na poczatku bylo zle - a wrecz bardzo
latwo moge w to uwierzyc, ale teraz jest duzo lepiej i opisane przez mnie
rzeczy dotycza tylko i wylacznie stanu sierpniowego.
Szkoda Panie Jurku ze nie poznalismy sie na wyjezdzie bo milo by bylo z kims
porozmawiac kto nie narzeka przez caly czas
Temat: Witam i od razu się zwierzam (długie)...
Witaj!
Cieszę się że odpisałaś. Czytając forum zwróciłam uwagę na Twoje wypowiedzi,
pełne siły i w wiary w siebie. W zasadzie zdaję sobie sprawę że cała sprawa
opiera się o zaufanie, tyle że ja po prostu nie potrafię uwierzyć w dobre
intencje-nie mojego M.-a jego ex żony i dziecka. Dzieciak nie jest mały, tak
jak pisałam olewa ojca równo, od dużo ponad 6-ciu lat (bo przed rozwodem też im
się nie układało) prawdopodobnie ma wpajaną niechęć do ojca, a teraz
podejrzewam że również i do mnie. Wcale bym się nie zdziwiła by wystąpił w
sądzie i powiedział że chce by jego tatę pozbawiono praw rodzicielskich. Skoro
jego mamusia od paru lat do tego dąży, a dziecko sie nie sprzeciwia a wręcz
przeciwnie, wyłącza telefon wiedząć że ojciec będzie dzwonił, czy udaje że nie
ma go w domu albo idzie do kolegi w momencie gdy ojciec specjalnie dla niego
przychodzi do domu.... Jak dla mnie paranoja. Może gdybym widziała że dzieciak
lgnie do ojca, że tęskni, że kocha, to serce by mi zmięklo od razu.... Ale jak
oglądam sceny takie że ojciec się poniża i robi z siebie idiote a dzieciak ma
to gdzieś to nie mogę i jeszcze większy wstręt mnie ogarnia.
Myślę że mój M też nie bardzo wie jak z tej całej sytuacji wybrnąć. Myślę że on
też ma nadzieję że to wszystko się jeszcze jakoś ułoży. Tyle że ja sobie nie
potrafię tego wyobrazić. I jeszcze jak czytam te wszytkie wątki o narastającej
zazdrości w momencie gdy pojawia się własne dziecko to aż mnie ciarki
przechodzą. Inaczej sobie wyobrażałam swoje życie. W zasadzie to czuję się
trochę jak między młotem a kowadłem: z jednej strony fakt że go kocham i że nie
chcę go krzywdzić swoim odejściem, z drugiej fakt iż on może skrzywdzić mnie i
naszą rodzinę, licząc że jakoś to zniosę i zrozumiem. Te wszystkie uczucia
potęguje fakt iż nie odczuwam teraz w sposób namacalny obecności tego dziecka:
M. nigdzie nie jeździ, nie zostawia mnie, nie spędza z kimś innym świąt czy
wakacji. Posmakowałam namiastki normalnego życia i chciałabym to utrzymać.
Rozumiecie, staram się mocno by on zapomniał i też zaczął wszystko od nowa. I
czuję żal że te moje działania nie przynoszą efektu. Czasami żałuję że nie znam
tego dzieciaka, że może bym go choć trochę polubiła, że byłoby mi łatwiej, że
nie wyobrażałabym go sobie jako ogromnego zagrożenia. Ale wiem że czasu nie
cofnę i że w zasadzie sprawy z biegiem czasu wcale nie idą w dobrym kierunku.
Bo zarówno ja, jak i ten dzieciak (zapewne nakręcany również przez matkę)
czujemy coraz większą niechęć do siebie. I aż się boję konfrontacji, tego co
się np stanie gdy nad kontaktami M i jego dziecka zacznie czuwać wysłannik
sądu, że wtedy on stojąc przed koniecznością wyboru między mną a dzieckiem,
wybierze dziecko. Nie wyobrażam sobie bym miała wychodzić na czas spotkania z
własnego domu, albo bym miała spędzać wigilię sama. Nie wyobrażam sobie by on
np pojechał gdzieś na wakacje z dzieckiem a mnie zostawił bo jego dzieciak
sobie mnie nie życzy. Nie wyobrażam sobie bym się miała pogodzić z czymś takim,
szczególnie że ja nigdy nie zrobiłabym czegoś podobnego. Albo jesteśmy razem
albo nie. Wiem że histeryzuję, że niepotrzebnie zamartwiam się o przyszłość i
snuję czarne przypuszczenia... Ale to silniejsze ode mnie. Szczególnie że
widzę że Wy też nie jesteście tak do końca szczęśliwe w swoich związkach skoro
pytacie np czy musicie wychodzić na czas gdy ktoś wizytuje dom w celu ustalenia
warunków kontaktów z dzieckiem. Dla mnie jest to nie do pomyślenia. Pomimo iż w
zasadzie nie byłam w takiej sytuacji to jednak biorę ją pod uwagę i chciałabym
uniknąć. Podobało mi się Twoje stwierdzenie Justus że facet powinien sprawić
byśmy czuły się z nim szczęśliwe a nie cierpiały z powodu jego dzieci. Kurcze
zgadzam się z Tobą w 100%.... Tylko jak to zrobić, by nie cierpiała żadna ze
stron (bo nie chciałabym by jeden błąd, jakim było zmajstrowanie dzieciaka
niewłaściwej osobie miał ważyć na całym życiu, w końcu mogło się to przydazyć
również i nam i przynajmniej ja nie chciałabym być z tego powodu napiętnowana)
Cieszę się że jesteście.... Może dzięki Wam będzie mi łatwiej pewne rzeczy
zrozumieć, z innymi się pogodzić.... Może dzięki Wam poukładam sobie w głowie
to wszystko i pozbędę się choć odrobiny obaw.... Może dzięki wam znowu zacznę
myśleć pozytywnie i przestanę traktować dzieciaka jak wiszącą w powietrzu
zagładę. Pozdrawiam wiosennie....
Temat: Znacie juz przeboj tegorocznych wakacji?
"Dragostea din tei" - O-zone / Haiducii ;]
Witam!
Jeśli już mowa o tej uroczej piosence to tu oto mamy tekst.
Skoro zespół (zespoły?) wykonujące ów przebój pochodzą z Rumunii to i słowa mamy
po rumuńsku :P
"Dragostea din tei" - O-zone (faceci) / Haiducii (facet i dziewczyna)
[wersja oryginalna]
Ma-ia-hii
Ma-ia-huu
Ma-ia-hoo
Ma-ia-haa x5
I:
Alo, Salut, sunt eu, un haiduc,
Si te rog, iubirea mea, primeste fericirea.
Alo, alo, sunt eu Picasso,
Ti-am dat beep, si sunt voinic,
Dar sa stii nu-ti cer nimic.
Ref:
Vrei sa pleci dar nu ma, nu ma iei,
Nu ma, nu ma iei, nu ma, nu ma, nu ma iei.
Chipul tau si dragostea din tei,
Mi-amintesc de ochii tai. X2
II:
Te sun, sa-ti spun, ce simt acum,
Alo, iubirea mea, sunt eu, fericirea.
Alo, alo, sunt iarasi eu, Picasso,
Ti-am dat beep, si sunt voinic,
Dar sa stii nu-ti cer nimic.
Ref:
Vrei sa pleci dar nu ma, nu ma iei,
Nu ma, nu ma iei, nu ma, nu ma, nu ma iei.
Chipul tau si dragostea din tei,
Mi-amintesc de ochii tai. X2
Ma-ia-hii
Ma-ia-huu
Ma-ia-hoo
Ma-ia-haa x4
Ref:
Vrei sa pleci dar nu ma, nu ma iei,
Nu ma, nu ma iei, nu ma, nu ma, nu ma iei.
Chipul tau si dragostea din tei,
Mi-amintesc de ochii tai. X2
Tekst oczywiście jak na przebój wakacyjny jest dostatecznie niezrozumiały dla
mas, dlatego też będziemy się przy nim świetnie bujać w dyskotekach :P
Jak się oczywiście wszyscy domyślamy piosenka traktuje o nieszczęśliwej miłości,
rozstaniu, wspomnieniach i telefonach (?) do ukochanej/ukochanego (zależnie od
tego kto spiewa) :]
Oczywiście wnioskuję to tylko z wersji niemieckiej, która brzmi następująco:
"Dragostea din tei" - O-zone (faceci) / Haiducii (facet i dziewczyna) [wesja
niemiecka]
Ma-ia-hii
Ma-ia-huu
Ma-ia-hoo
Ma-ia-haa x5
Hallo, Servus ich bins ein Haiduc
und ich bitte dich meine Liebe bekomme das Glück
Hallo ich bins Picasso
Ich gab dir beep (Schwung), und bin gut drauf
Doch du sollst wissen ich verlang dir nichts
Ref:
Willst du gehn nimmst mich nicht mit, nimmst mich nicht mit
nimmst mich nicht mit
nimmst mich nicht mit
nimmst mich nicht mit
nimmst mich nicht mit
Dein Körper und deine Liebe aus
Erinnern mich an deine Augen X2
II:
Ich ruf dich an um dir zu sagen was ich fühle
Hallo meine Liebe ich bins dein Glück
Hallo, hallo ich bins wieder Picasso
Ich gab dir beep und bin gut drauf
Doch du sollst wissen ich verlang dir nichts
Ref:
Willst du gehn nimmst mich nicht mit, nimmst mich nicht mit
nimmst mich nicht mit
nimmst mich nicht mit
nimmst mich nicht mit
nimmst mich nicht mit
Dein Körper und deine Liebe aus
Erinnern mich an deine Augen X2
Ma-ia-hii
Ma-ia-huu
Ma-ia-hoo
Ma-ia-haa x4
Ref:
Willst du gehn nimmst mich nicht mit, nimmst mich nicht mit
nimmst mich nicht mit
nimmst mich nicht mit
nimmst mich nicht mit
nimmst mich nicht mit
Dein Körper und deine Liebe aus
Erinnern mich an deine Augen X2
Mam nadzieję, że bawicie się nadal świetnie, tak jak ja :P
Pozdrówki!
PS - Dla chętnych mam mp3 w kilku wersjach :P, ale umieszczanie linków do nich
na forum jest chyba nielegalne :P
Strona 3 z 3 • Zostało znalezionych 215 wypowiedzi • 1, 2, 3