Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: Forum Organowe
Temat: Ja tak nieśmiało chciałam powiedzieć...
Wiecie co? BÓG JEST WIELKI!!!!!!!
Często w życiu bywa tak, że szczęście przychodzi do człowieka w momencie, kiedy on najmniej się tego spodziewa... Tak też było z nami.
Poznaliśmy się w kwietniu 2006, w okolicznościach, które są równie niesamowite, jak i to wszystko, co wydarzyło się potem...
Pewnie niektórzy użytkownicy pamiętają może jeszcze "aferę" związaną z "wojenkami podjazdowymi" niektórych forumowiczów z Forum Organowego www.organy.com.pl/forum ?? Jako "były oazowicz" stwierdziłem wtedy, że wejdę na Forum Oazowe i spróbuję choć częściowo załagodzić sprawę i pogodzić obie zwaśnione strony... Pisywałem też wtedy dużo na Forum Organowym (jestem tam modem), żeby koledzy po fachu uspokoili się trochę i nie kojarzyli CAŁEJ OAZY z bandą fałszujących dzieciaków, drących się na Mszy przy akompaniamencie gitarek.... Godziłem Was z Nimi, Nas z Wami itp....
W międzyczasie zacząłem troszkę pisywac na forum Oazowym, nie tylko w tematach liturgicznych i muzycznych..... I poznałem kilka sympatycznych osób, między innymi Martę-Voskę.....
Pisywaliśmy, potem więcej na privie i e-mailu, w końcu pojechałem do Częstochowy na Jasną Górę - i tam JĄ po raz pierwszy zobaczyłem "w realu" ! Następnie poszliśmy na kawę i rozmowę, która trwała.... prawie 5 godzin
W kolejną środe znów przyjechałem do Częstochowy, i w nastepną itd, itp. Już mnie nie przerażało, że mieszkam prawie 200 km od Marty.... Jeździłem do niej, bo widziałem w niej coraz bardziej pokrewną duszę..........
A co było dalej, to mniej więcej wiecie....
14 lutego obudziłem Ją o 5 rano (ach, te organistowskie nawyki ). Półprzytomną przewiozłem przez trzy granice, o 12:00 byliśmy już pod Katedrą Św. Stefana w Wiedniu, weszliśmy do środka, akurat trwała jeszcze Eucharystia (oj, jak te organy tam brzmią!!!).
Po Eucharystii, organy jeszce grały przez chwilę, a my pozwiedzaliśmy, potem poszliśmy do ławki się pomodlić.... i w pewnym momencie wyciągnąłem z kieszeni pierścionek....... a potem, jak Marta wyciągnęła po niego rękę i nałożyłem go na palec, to się poryczałem z radości.....
Wiem jedno. Pierwszy raz w życiu mogę powiedzieć szczerze i nie skłamać, że jestem człowiekiem szczęśliwym.
I za to CHWAŁA PANU!!!!!!
Temat: Slajdy z komputera
Jeżeli chodzi o darmowy program do wyświetlania slajdów to polecam OPEN SONG www.opensong.org, Baza tekstów pieśni + pełny tekst Pisma Świętego (Biblia Warszawska) do projektorów tworzona według roku liturgicznego, zgodnie z Śpiewnikiem Siedleckiego, teksty są sprawdzane i przepisywane prosto ze śpiewników ze wszystkimi zwrotkami, nie ściagane z internetu, gdzie można znaleźć dużo błędów i zazwyczaj po 3 zwrotki danej pieśni, zwłaszcza przy tzw "rzutnikach cyfrowych" często nazywanych przez organistów tzw." tablicą PKP" - mowa o elektronicznym czytniku pieśni na diody -> opinie organistów na temat tablicy można znaleźć na forum organowym, zwłaszcza duża ilość błędów w tekstach (także ortograficznych) i poświecenie czasu na poprawianie błędów. Edytor pieśni (można się go nauczyć obsługiwać w 5 min) działa w podobny sposbób co power point, ale z możliwością szybkiej edycji pieśni (bardzo szybka wyszukiwarka pieśni) oraz tworzenia zestawów pieśni na dany dzień, można także dodawać i edytować własne teksty piesni, ogłoszenia duszpasterskie itp. Teksty pieśni posegregowane są w specjalnych plikach według okresów roku liturgicznego:
1. PIEŚNI NA ADWENT
2. KOLĘDY I PASTORAŁKI
3. PIEŚNI NA WIELKI POST
4. PIEŚNI NA WIELKI TYDZIEŃ
5. PIEŚNI NA WIELKANOC
6. PIEŚNI NA WNIEBOWSTĄPIENIE
7. PIEŚNI NA ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO
8. PIEŚNI DO TRÓJCY PRZENAJŚWIĘTSZEJ
9. PIEŚNI DO SERCA PANA JEZUSA
10. PIEŚNI DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
11. PIEŚNI DO CHRYSTUSA KRÓLA
12. PIEŚNI DO NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
13. PIEŚNI DO NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
14. PIEŚNI PRZYGODNE
15. PSALMY
16. PIEŚNI MSZALNE
17. HYMNY, SUPLIKACJE
18. PIEŚNI ŻAŁOBNE
19. PIEŚNI DO ŚWIĘTYCH
20. ŚPIEWY ŁACIŃSKIE
21. NABOŻEŃSTWA
W tej chwili baza liczy 1150 pieśni, ponad 5000 slajdów ciagle jest rozszerzana i akutalizowana.
PRZYKŁADOWE ZRZUTY EKRANOWE na www.slajdy.net.pl w dziale projektor
Temat: Najstarsze organy na świecie.
Przyklad: podczas rezurekcji gdzies zacial sie klawisz. To lepiej przestac grac i czekac na organmistrza, czy - odkrecic obudowe kontuaru i chociaz spojrzec, czy to poprostu nie zacial sie jakis abstrakt, wodzidelko i w miare mozliwosci delikatnie je odblokowac? Niestety tu nie chodzi o drobne naprawy, które OCZYWIŚCIE każdy organista powinien umieć wykonać. Do poprawienia abstraktu, założenia sprężyny, dokręcenia śrubki czy podobnych rzeczy nie trzeba wzywać organmistrza !!
Do zbudowania nowego miecha bez baczenia na odpowiednie ciśnienie trzeba być naprawdę nieświadomym tego co się robi !!! Sam z doświadczenia wiem, że gdy puściła u mnie łata na miechu, zmieniło się przez to oczywiście ciśnienie powietrza, a strój całego instrumentu siadł niemiłosiernie !!!
Do strojenia zabytkowego instrumentu, oraz rzucania tekstami typu: "Gdybym ja miał tam dostęp to by pewnie brzmiało lepiej" (mowa o jeszcze starszym i zapewne wartościowszym instrumencie - kilka stron wcześniej) trzeba być kompletnym....
Jak można zrezygnować z SOLIDNEGO REMONTU instrumentu na rzecz realizacji jakichś ubzduranych "marzeń" typu samodzielne dobudowanie sekcji pedałowej, bez (jak sam "bohater" przyznaje) żadnej wiedzy na ten temat i żadnej praktyki w tej dziedzinie.
Jak można być tak upartym i durnym koniem, żeby namawiać innych do zdobywania wiedzy przez grzebanie w tym, na czym się gra !! Więc dla celów poznawczych rozbiorę jutro sekcję drugiego manuału, bo w pierwszym coś nie stroi, a dojścia innego nie ma. Potem sam nastoję i wyintonuję wszystkie piszczałki, bo w końcu na ogólnopolskim forum organistów dowiedziałem się od pewnego mazurskiego grajka, że to żadna filozofia, że nie trzeba mieć wykształcenia, wiedzy i praktyki. Wystarczą dobre chęci i "pozwolenie proboszcza".
Zamiast dalej dewastować ten biedny instrument, weź się lepiej chłopie za ćwiczenie, bo jak sam przyznajesz organista z ciebie kiepski.
Temat: Michal Wisniewski i 7 grzechow glownych
Rozmowa na ten tamat była poruszona również na forum Organistów.
Tam zostało to skwitowane moją wypowiedzią.
To jeszcze raz ja, Jarzombek.
Słuchajcie, oryginalne słowa odnoszą się dokładnie do Boga, znanego chrześcijanom. Mowa jest o Zbawieniu, i tak dalej.
I wydawało mi się, że tą muzykę skądś znam... no i miałem racje. Pierwsza sprawa, że RedMichael nie jest w stanie sam sensownie złożyć, chociażby dwóch nutek do kupy, zawsze wychodzi mu fałsz, a po drugie, oni się nauczyli bazować na coverach. I zapewne chłopaki Die Toten Hosen żyły już sobie dawno podcieli słysząc
Mod Info:
[wyjca w radiu]
, słysząc jego zawodzenie w ichnim "Alles fur liebe".
No ale, o ile w przypadku "A wszystko to bo ciebie kocham" słowa zostały przetłumaczone wmiarę dokłądnie, w polskim "tumaczeniu" tej piesneczki nie ma ani słowa o Bogu (tym chrześcijańskim), więc nie ma mowy tutaj o tłumaczeniu.
Mod Info:
[Czyżby RedDragon wykazał się posiadaniem mózgu i wyciął tego co mu nie odpowiada ?]
Jednak Bóg który został zapisany w oryginalnym tekście angielskim został wycięty. Mowa o niezidentyfikowanym "Bogu". Bogiem może byc wszystko, od kasy, a skończywszy na 'boskim kebabie' (który tak naprawdę sam w sobie kebabem nie jest).
Jedynym z tekstów kierujących ludzi w stronę Boga Katolików jest "Totus Tuus" na końcu melodyjki. Jednak, są to dwa słowa które nie znaczą nic więcej niż "cały twój".
Zbyt dużo tu niedomówień i 'autorytet' wykonaffcóff mówi: tego grać nie można.
Jeżeli ta melodyjka przeniknie do kościołów, to osobiście przeprowadzę krucjatę, i grających to ludzi będę uczył trochę greki, w postaci naocznego pokazania im działania prawa Galileusza (o swobodnym spadku).
Także jeżeli o niezagraniu tego 'utffforu' nie przesądzi zdrowy rozsądek, to niech przesądzi ta postura Misia
Polecam odwołanie się do rozsądku
Edited by Agaja:
Taki drobiazg: można mówić co sie myśłi nie obrażając człowieka - w końcu stworzonego na obraz Boży. Zostawiam te "fff" jako wyraz ironii
[ Dodano: 14-12-2006, 22:20 ]
Temat: Katol nudziarzem?
Katol nudziarzem? Swego czasu miałam przez kilka dni ustawiony opis na gadu "Katolicy czy katole? Wybór jak między myszą a myszołowem" Jak zazwyczaj siedzę na niewidocznym i jedna-dwie osoby coś naskrobią to po chwili ludzie pytali, o co mi chodzi. Nikomu nie udzieliłam konkretnej odpowiedzi, chciałam, żeby pomyśleli, kim są, po co są. Nie ukrywam, że zmusiła mnie do większej refleksji dyskusja na forum organowym, na którym niejednokrotnie katolicy narzekają na "katolicyzm", z tym, że ten ostatni jest bardziej w ich mniemaniu niż w rzeczywistości. Co się okazało? Po kilku dniach pisze do mnie ta sama osoba w słowach mniej więcej "wiesz, miałaś rację (chociaż nic mu nie pisałam!); może czasem skupiam się tylko na pewnym fragmencie rzeczywistości, tym, na którym chcę się skupiać, by go krytykować, a nieraz umykają mi rzeczy ważniejsze". Zdumiewające, że z nikim nie zaczynałam dyskusji, a ludzie jakby chcąc się dowiedzieć o co mi chodzi (ot, ludzka ciekawość), odpowiedzi szukali patrząc wgłąb siebie. I tak również ta sama osoba zaczęła mi narzekać, jak to katolicy wychodzą z mszy i zaraz psioczą na sąsiadki, jak to są zawistni i ani krzty w nich miłości, jak to księża tylko się bogacą i w nosie mają muzykę kościelną (akurat z tym ostatnim to ja się zgadzam... ) itd. Tylko, czy on sam jest w porządku? Nie odpowiedział.
Świadkowie Jehowy to ogólnie bardzo mili ludzie. Najczęściej zarzucają katolikom, że nie żyją tym, co głoszą. Że nie słuchają, nie czytają. Że jakby Boga nie znali - wychodzą z Mszy i dalej czynią zło.
Jeśli chrześcijanin nie umie być dobrym człowiekiem, nigdy nie będzie dobrym chrześcijaninem, katolik katolikiem. Pozostanie tylko takim krzyczącym, wojującym katolem, którego wszyscy będą mieli gdzieś.
Temat: Lublin - Sprawy ogólne.
Drogi "były organisto".
Skąd masz informację, iż wyleciałem? Za rozgłaszanie na forum publicznym nieprawdziwych informacji można odpowiadać przed sądem. Więc uważaj drogi osobniku na to co piszesz.
Odnośnie mojej osoby - jeżeli zdanie o mojej osobie w tejże Bazylice "też" nie jest za dobre, to wierz mi, że opinia o Tobie nigdy nie będzie tak dobra, niż ta, którą miałem w tym miejscu pracy. A słuchy nawet do mnie na wieś dochodzą, że praktycznie wszyscy mają tamtego osobnika po dziurki w nosie. Zaczynając od Ojców, a kończąc na osobach które pracują w kuchni czy w "obsłudze".
Z tego co wiem, organista który tam obecnie gra, nie zagrał żadnego utworu organowego - to jest opinia którą powtarzam za jednym z Ojców, który wie co w dziedzinie muzyki mówi. Z relacji osób które miały z nim styczność w poprzednim miejscu pracy, również tam nie grał on nic co można nazwać utworem z literatury organowej. Po drugie, w Bazylice podczas mojego pobytu tam (przez grubo ponad 5 lat) żadna piszczałka nie dostałą uszczerbku - w przeciwieństwie do B w pryncypale, który w cudowny sposób przestał grać. I za sprawą zmienionego przyciągania ziemskiego odkrztałcił się.
Opinia jaka za obecnym organistą krąży z jego poprzedniego miejsca pracy jest taka, iż remont który był przeprowadzony został sprowokowany przez tego osobnika, z powodu celowego niszczenia piszczałek. Jest to opinia wielu osób, które w tym kościele miały oczy otwarte.
Poza tym, dowiedziałem się również, że jest on uczniem Roberta Brodackiego. Czy to prawda? Bo nie wiem, czy p. Robertowi zawracać głowę tym osobnikiem przy najbliższej okazji.
------------------
Jacek, sprawa wymaga wyjaśnienia, ponieważ jest wiele wątków, do których ten człowiek nie ma cywilnej odwagi, aby się ze mną spotkać, i w twarz powiedzieć jakiejkolwiek wygłaszanej na forum bredni.
A taka okazja będzie jutro. O godzinie 13 jestem umówiony z organistą w jego poprzednim miejscu pracy na małe ploty, więc jak chce - niech przyjdzie. Chyba, że faktycznym jest to, co zostało tu napisane - że nie ma odwagi.
Temat: PIELĘGNACJA GŁOSU ORGANISTY
Lud jest od śpiewu, a nie organista.
Przestałem się wypowiadać na forum ale jedna rzecz mnie trapi (nie przypadkiem ten cytat na górze) i dlatego tylko zamieszczę pewien przeciwstawny cytat- pochodzi on z Regulaminu Organistów Archidiecezji Poznańskiej:
§ IV OBOWIĄZKI ORGANISTY
1. Organista winien być wzorem kultury i uprzejmości, szczególnie przy załatwianiu spraw swojego stanowiska. W stosunku do przełożonego jest obowiązany do szacunku oraz podporządkowania się jemu w sprawach służbowych.
2. Organista jako muzyk kościelny jest współodpowiedzialny za kulturę muzyczną w danej wspólnocie parafialnej. Powinien być animatorem w tej dziedzinie, stale doskonaląc swoje umiejętności. Jego obowiązkiem jest rozśpiewać parafię oraz systematycznie wzbogacać repertuar pieśni, ożywiając w ten sposób liturgię i modlitwę tej wspólnoty. Swój zawód organista pojmuje jako powołanie do służby Bogu i Kościołowi.
3. Obowiązki organisty:
a) gra na organach i śpiew podczas Mszy świętych i nabożeństw, w których muzyka i śpiew są obowiązujące lub przyjęte,
b) kierowanie liturgicznym zespołem śpiewaczym, o ile nie ma osobnego dyrygenta,
c) przygotowanie psałterzysty i kantora do liturgii,
d) ćwiczenie parafian w śpiewie kościelnym,
e) dbanie o godny stan instrumentu,
f) uczestniczenie przynajmniej raz na trzy lata w rekolekcjach dla organistów oraz branie udziału w diecezjalnych kursach organistowskich.
Zdaje sobie sprawę, że nie wszystkie pozostałe warunki są przez organistów spełniane ale ja jednak będę się trzymał tego co należy do moich obowiązków- przynajmniej rozpoczynanie pieśni i części stałych- a zainteresowanych odsyłam na stronę www.organista. archpoznan.pl.
Do każdego rzecz jasna należy wybór jaki reprezentuje pogląd i stanowisko.
Pozdrawiam
Temat: Internet? Czy to takie trudne?
Hm... coś w tym jest Nick. Pamiętam jak dziś - jeszcze 2 lata temu byłem świeżym użytkownikiem sieci. Ani jednego kilobajta nut na dysku. A teraz nut mam ponad 1 Gb, mnóstwo różnych dziwnych wydań, wśród nich prawdziwe perły, których w Polsce żadna biblioteka nie ma na pewno. Ale nie zdobyłem tego spamowaniem for internetowych, tylko mozolną pracą. Zacząłem od strony Mutopi (i wtedy myślałem, że mam już wszystko co możliwe). Z czasem odkryłem bh2000.org, to był przełom, zobaczyłem pierwsze skany nut. I się zaczęło. Najpierw pianofiles.com, gdzie ludzie wypisywali listy swoich nut do wymiany. Trza było się nagłowić, jak przekonać drugą osobę, by wysłała mi te kilka(dziesiąt) Mb nut. I jedna z tych osób podała mi adres forum zagranicznego z nutami, prawdziwą kopalnię. W tym znalazł się też wątek organowy, który mnie oszołomił. Wtedy trzeba było jeszcze intensywniej używać angielskiego ( i myśleć). Adres tego forum jest trzymany nadal w lekkiej tajemnicy, po to by uchronić się przed dziećmi neo z całego świata. Tam dowiedziałem się o IMSLP, i zacząłem się udzielać. Potem kupno skanera A3, ciągła wymiana moich skanów z ludźmi z innych krajów. Dużo roboty z tym było. Ale teraz mam tą satysfakcję, że mam taką ilość różnych wydań i kompozytorów, że przez 2 życia bym nie dał rady tego przegrać
Ale to samo nie przyszło. I dlatego mnie też wnerwiają ludzie, którzy palcem nie kiwną, tylko napiszą "chcę to i to". I żeby jeszcze tak pisali. Ale nie - oni podają mail, bo nawet nie chce im się wchodzić na forum, żeby sprawdzić, czy jest jakaś odpowiedź. I dlatego NIGDY nie wysyłam na maila nut, co najwyżej wrzucam na speedyshare, i podaję link. A dla niektórych to chyba i tak za dużo.
Trochę tych przemyśleń wyszło, ale szczerze mówiąc, po trzeciej prośbie o te same nuty, człowiek ma dość. No bo kto używa czegoś takiego jak "szukaj" na forach?
Ale to chyba takie "Signum temporis" - świat goni za krótką, mało wymagającą od odbiorcy informacją, i według tego zmienia się internet.
Temat: Kulturalna dysputa o tym czy jestescie potrzebni w kościele
To właśnie Ci grajkowie z Oazy uważający się za organistów sa zakała polskiego organistwostwa.
Hmm... Oni są po szkołach muzycznych. Wyższych, zaznaczam. A jeden także po teologii. Więc nie rzucaj "zakałami", bo przy nich, tak mi się wydaje, to właściwie nie masz się czym chwalić. Bo jakoś nie pochwaliłeś się swoimi kopetencjami, prócz zdań typu "Bo tak", albo "Bo ja tak twierdzę". Śmiem przypuszczać, że tę zakałę, to nie w tę stronę kierujesz...
organy są moją wielką pasją i staram się jak najwięcej zdobywać wiedzy na ten temat .
Zdobywaj, zdobywaj, ale nie zamykaj się tylko na organy, bo powstanie mała sekta z organami w roli bożka. Warto wiedzieć coś ponad ulubioną dziedzinę, szczególnie jeśli nie pisze się o organach i ich muzyce, ale o organach W LITURGII. To liturgia jest tu ważniejsza, nie organy! O niej masz wiele wiedzieć. I to z wiarygodnych źródeł, nie od anonimowego kogoś, podającego się za kogośtam, na internetowym wątku, zawierającym przemyślenia. Może warto sięgnąć do ustaleń biskupów, zdania Papieża, i fachowców prawdziwych, a nie ze swego własnego mianowania. Bo jakoś mianowanie Chrystusowe mi bardziej pasuje. On wie, kogo posyła do prowadzenia Kościoła.
W to, że nie jesteś sam w swoich przekonaniach, nie wątpię. Ale przekonuje mnie to tak samo, jak ten sam argument, użyty do udowodnienia, że wątróbka jest smaczna, homoseksualizm naturalny, albo tegoroczny maj upalny.
LUDZIE WYPOWIADAJACY SIĘ NA TYM FORUM TO GÓRU POLSKIEJ MUZYKI ORGANOWEJ ,
Moim GURU jest Pan Jezus, a przewodnikami ludzie przez Niego wybrani. Czego i Tobie życzę, młodzieńcze!
ali czepliwa
Temat: O muzyce liturgicznej
Mam tylko cichą nadzieję, że w końcu Watykan zajmie konkretne stanowisko w sprawie badziewia w liturgii, nie tylko OAZ, ale i "organistów".
Chcę z całą stanowczością podkreślić, że nie spotkałem się jeszcze z OAZĄ, która śpiewa tradycyjne pieśni wraz z ludem podczas CAŁEJ MSZY ŚWIĘTEJ. Zazwyczaj są to pojedyncze przypadki, a jak już się trafią, to żenujący akompaniament gitary, skutecznie zniechęca ludzi do aktywnego zabrania głosu w śpiewie, więc stoją jako BIERNI SŁUCHACZE i WIDZOWIE OWEGO TEATRU OAZOWEGO. Chyba nie o to chodzi w Liturgii Mszy Świętej posoborowej? Co na to założyciele tego Forum i animatorzy OAZ?
Tak z historii to "dramma per musica" była kiedyś w liturgii, na szczęście Kosciół się z nią uporał, choć nie do końca. Dziś wraca jako inne KURIOZUM, autoprezentujące głodny repertuar podczas Świętej Liturgii, która ma być "namiastką raju".
Nie mówię tego złośliwie, ale jasno i otwarcie. Nie ten kierunek!!!
Oaza tak, ale jako zaspół śpiewaczy wykonujący tradycyjne pieśni wraz ze wszystkimi wiernymi. Żadnej gitary, perkusji itp. instrumentów. Postawmy raczej na mały zespół kameralny, czy wrecz orkiestrę kameralną, a nie DZYNDZOLENIE na gitarze i śpiew wątpliwej jakości repertuaru. Od wiek wieków Kościół Rzymsko-Katolicki był swoistym "mecenasem sztuki", w tym Muzyki przez duże "M" : Guillaume de Machaut, Palestrina, Olivier Messiaen!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jak to jest dziś w Polsce?
Ośmielam się powiedzieć, że już nie jest "mecenasem". Może w nielicznych ośrodkach, gdzie jeszcze komuś zależy na godnej muzyce liturgicznej, dba się o w miarę należytą oprawę muzyczną--- "integralną część Liturgii Świętej".
Więc pytania do założycieli tego Forum:
1.Czy forma Liturgii Świętej jaką proponują OAZY jest zgodna z postanowieniami Vaticanum II?
2. Czy rozwój OAZ będzie dalej postępował w kierunku akompaniamentu gitarowego?
3. Czy dobór repertuaru pieśni, a niejednokrotnie piosenek, jest zgodny z OWMR i Wskazówkami Episkopatu Polski do OWRM z 2002 r.?
4. Czy na dzień dzisiejszy możliwa jest współpraca OAZ przy redakcji polskiego ogólnonarodowego śpiewnika Kościoła Rzym.-Kat.?
5. Czy gdyby zaistniały takie okoliczności i powstał śpiewnik, można liczyć, że gitara, jako instrument kojarzony głównie z muzyką rozrywkową, zniknie RAZ NA ZAWSZE z kościołów?
<edited by Tomasz Ptak - zdjąłem czerwony kolor, czytać się nie dało>
Czekam na jakąś konstruktywną odpowiedź, kompetentnych osób.
Niech Bóg ma w opiece Liturgię Mszy Świętych w Polsce!!!
Temat: Samouk - organista?
Trochę czasami się zastanawiam, czy w ogóle dostrzegasz w tym, co robimy i co przecież Ty też robisz, jakiekolwiek pozytywy, zwykłe plusy?
Co za pytanie? Już po tym forum widać, że w Polsce zapaleńców idealistów, ludzi chcących coś ruszyć w temacie muzyki kościelnej jest wielu, tylko, że ... to jest "partyzantka", bo system nie pomaga, a wręcz przeszkadza, albo się godzi na barachło i nie pozwala wyżej, bo to nie ... koncert.
Brakuje tego co na Twoim terenie - czyli śpiewu ze śpiewników.
To jest punkt wyjścia do wszystkiego co się wiąże ze wstępami czyli improwizacją, literaturą organową, POTRZEBNĄ zróżnicowaną rejestracją która prowadzi śpiew, a nie tylko służy do tła, większym skupieniem organisty na grze, a nie grze i śpiewie itd. itp.
Punkt wyjścia - tak jak harmonia "pierwsza", przy pomocy której zaczęto prowadzić śpiew organami.
Jeden śpiewnik, ujednolicone melodie ... ale tu potrzeba reformy w całym kraju, a nie na szczeblu każdej diecezji. Każda diecezja może swoją wersję regionalną opracować do śpiewnika i wnieść swój głos do ogólnego porozumienia co do kategoryzowania organistów, płac, ujednolicania systemu edukacji - muzyków kościelnych czyli organista - dyrygent - człowiek organizujący muzykę w parafii na zasadzie partnerstwa z księdzem, a nie poddaństwa, niekiedy graniczącego z absurdem np. w czasie Mszy: "pana organistę poprosimy, aby zaśpiewał teraz czarną Madonnę".
Jakby przynajmniej to ... udało by się zrobić (ale w tym stuleciu choćby), to jest szansa, że Kk w Polsce wniesie więcej do Sztuki, aniżeli scholki wypełniające przecież lukę, a to z braku dobrej muzyki w parafii w ogóle, a to, że niby tym (KICZEM) przyciągną młodzież (błędna teoria. Przez sztukę, piękną muzykę tak, a nie przez to, co w każdym odtwarzaczu mp3 leci), a to z chęci pokazania się podczas Mszy (no, bo przecież jakie audytorium!!!), a to w końcu z błędnego rozumienia czym jest wspólny śpiew PIĘKNYCH przecież, a znanych często tylko z 1 czy 3 zwrotek PIEŚNI kościelnej.
Byłaby szansa też, że kościoły stałyby się niejako centrami kultury muzycznej, a to ... przecież też przyciąga wielu ludzi.
Dlaczego z kolei same Msze, nie mogły by być piękniejsze, od strony muzycznej?
Nie tylko organy, ale przecież dawna muzyka czy nowsza chóralna, instrumentalna...
marzenia nic nie kosztują, ale może w następnym tysiącleciu?
A może jest tak, że Msze są skazane na masowość, która potrzebuje tylko odstać i odsłuchać byle co i pójść sobie...
Jak długo ludzie będą to tolerować ... 20, 30 lat?
Temat: WYNAGRODZENIE ORGANISTY ZA PRACĘ W PARAFII
Quattro! Stawiasz sprawę w takim świetle jakby problem nie był żadnym problemem więc po co te wszystkie nasze pretensje i narzekania.
Jeden pracuje za etacie, ma stałą pensję od rządcy parafii + „organistówkę”, a drugiego utrzymują wierni bo proboszcz nie dość że go nie zatrudni, to jeszcze nawet nie da złamanego grosza skoro i tak miesięcznie wychodzi nieźle z datków więc miałby pewnie za dużo gdyby mu dołożył choćby do równego rachunku.
A najciekawsze jest w tym wszystkim , że oboje są zadowoleni więc nie ma co się spinać i temat zakończony. No tak nie można.
Cały czas sprawa przecież toczy się o to, by był jakiś jeden wspólny , ogólnopolski system wynagradzania nas za pracę , by były jasno określone zasady zatrudniania nas a nie samowolka zależna od dobrego czy gorszego nastroju proboszcza.
Taki system ma same plusy, bo wszystko czarno na białym jest wyszczególnione i wiadomo czego można się spodziewać. Wówczas może i nie było by postów że brakuje tam czy gdzie indziej organistów, bo więcej byłoby kandydatów do szkół organistowskich gdyby ich edukacja i trud owocowały potem ustalonym odgórnie wynagrodzeniem i warunkami pracy. Wiadomo byłoby o co się starać i dla czego ponosić trud codziennej nauki i praktycznych ćwiczeń. A obecnie wygląda to tak, że jeden czy drugi gość skończy choćby ASO i potem często proponuje się mu grę w kościele gdzie nie ma nawet świadczeń ZUS. Czy to nie zgorszenie? Przecież nie po to się szkoli tych ludzi, pobiera się od nich niemałe comiesięczne koszty edukacji, by potem idąc na swoje parafie załamywali się na dzień dobry i uciekali od Kościoła, a na razie to właśnie tak to może wyglądać.
A Ty ciągle o tej szkole. Jakbyś do mnie pił...
Myślę, że klawisz nie chciał Cię obrazić, bo wówczas nie byłaby to aluzja skierowana tylko do Ciebie ale do tych wszystkich którzy tych szkół nie mają, a przecież na forum jest to nie mały procent wśród zarejestrowanych.
A wracając do spraw zatrudniania...
Człowiek jest człowiekiem i tak też powinien być traktowany w nawiązywaniu stosunków służbowych z parafią. Na pierwszym miejscu nasza godność i stworzenie odpowiednich warunków pracy, a dopiero potem powinno być brane pod uwagę jaką kto ukończył uczelnię i jak sobie radzi praktycznie podczas Mszy , bo – bądź co bądź- nie można wszystkich wrzucać do jednego wora gdyż różne poziomy się prezentuje (niezależnie od ukończonych szkół) i co za tym idzie powinno być to również zauważone w poszczególnych pensjach. Powinno się jednak określić minimalne i maksymalne ramy wypłat dla organistów, a owo minimum powinno zapewniać takie warunku pracy organisty, by ten nie był zmuszony szukać dodatkowych zajęć poza grą w kościele by utrzymać siebie i swoją rodzinę.
Temat: O muzyce liturgicznej
Mam tylko cichą nadzieję, że w końcu Watykan zajmie konkretne stanowisko w sprawie badziewia w liturgii, nie tylko OAZ, ale i "organistów".
Watykan zajmuje konkretne stanowisko. Tylko nie wszyscy są w stanie to stanowisko usłyszeć. Pojawiają się interpretacje i nadinterpretacje. Jeśli w każdym dokumencie o liturgii znajduje się sporo treści dotyczących muzyki liturgicznej, to znaczy, że stanowisko jest wyrażane i jest to sprawa ważna.
Więc pytania do założycieli tego Forum:
1.Czy forma Liturgii Świętej jaką proponują OAZY jest zgodna z postanowieniami Vaticanum II?
Forma jaką proponują OAZY, to forma, którą proponują dokumenty Kościoła. Jeśli gdzieś jest realizowana inna forma, to nie jest to forma proponowana przez OAZY Ruchu Światło-Życie.
2. Czy rozwój OAZ będzie dalej postępował w kierunku akompaniamentu gitarowego?
[/color]
Raczej nie postępował, bo wiele grup, które mają takie możliwości rozwija się w kierunku śpiewu z organami lub/i wielogłosu bez akompaniamentu.
3. Czy dobór repertuaru pieśni, a niejednokrotnie piosenek, jest zgodny z OWMR i Wskazówkami Episkopatu Polski do OWRM z 2002 r.?
To już zależy od konkretnego dobierającego. Trzeba tu odróżnić jednak np. msze na rekolekcjach, gdzie dochodzą przepisy o grupach specjalnych. W parafii powinien nad tym czuwać proboszcz, ale niewielu proboszczów chce to robić.
4. Czy na dzień dzisiejszy możliwa jest współpraca OAZ przy redakcji polskiego ogólnonarodowego śpiewnika Kościoła Rzym.-Kat.?
Myślę, że jak najbardziej. Potrzeba więcej konkretów. Dodatkowo pewnie taki śpiewnik też wzbudziłby kontrowersje, bo albo byłby zbyt wąski żeby pomieścić wszystko, albo zbyt szeroki do uznania przez konkretne autorytety muzyczne. Praca takiej ogólnopolskiej komisji musiałaby być jakoś finansowana. Z jakich źródeł?
5. Czy gdyby zaistniały takie okoliczności i powstał śpiewnik, można liczyć, że gitara, jako instrument kojarzony głównie z muzyką rozrywkową, zniknie RAZ NA ZAWSZE z kościołów?
To zależy kto kojarzy. Raczej nie jest możliwe, by zniknął RAZ NA ZAWSZE.
Czekam na jakąś konstruktywną odpowiedź, kompetentnych osób.
Niech Bóg ma w opiece Liturgię Mszy Świętych w Polsce!!!
Bóg ma w opiece liturgię. Na szczęście tu główne działanie nie zależy od nas.
Być może osoby, które uznałbyś za kompetentne nie wypowiadają się na tym forum. Jeśli masz jakieś konkretne propozycje współpracy z Ruchem, to pewnie trzeba wybrać drogę oficjalną tj kontakt z Centrum Ruchu w Krościenku nad Dunajcem
Pozdrawiam
Adam
Temat: BOJA SIE KULTURY MUZYCZNEJ JAK DIABEŁ ŚWIĘCONEJ WODY
Artykuł p. Perza zapewne warto przeczytać, nie mniej o istocie problemu i różnych jego aspektach na forum debatowaliśmy wielokrotnie i w wielu miejscach.
Sednem problemu jest po prostu brak wrażliwości muzycznej i odpowiedniego przygotowania w tej kwestii duchowieństwa. Księża nie dość że na muzyce się nie znają, to niestety zwykle uprawiają w ramach liturgii zupełną samowolkę i jedna wielką improwizację - postępowanie takie traktując wręcz jako obligatoryjny skutek posoborowej reformy, co zresztą pozostaje w elementarnej niezgodzie z treścią dokumentów soborowych. Z takiego stosunku do liturgii biorą się niezliczone komentarze pomiędzy które zostają wepchnięte strzępy tekstu liturgicznego. Niekończące się perory nie będące ani przygotowanym kazaniem ani przygotowaną homilią, lecz kiepsko uporządkowanym słowotokiem, sprawiają, że muzyka staje się czymś zbędnym co niepotrzebnie wydłuża liturgię, bo skoro gadanina z ambony trwa pół godziny, to potem resztę trzeba odprawić z galopa, by się wyrobić w standardowej godzince (tak jakby jakiś przepis nakazywał ile czasu ma trwać celebracja). To z kolei rodzi niewłaściwy zwykle stosunek do muzyków kościelnych w bardzo wielu wymiarach.
Drugi problem to fakt, że mamy niewielu dobrych muzyków kościelnych. Nie wynika to tylko z braku odpowiedniego przygotowania, lecz z tego, że praca ta wymaga bardzo specyficznych umiejętności i wielkiej dyspozycyjności. Dobrych organistów liturgicznych jest niewielu, a część z nich nie jest w stanie odnaleźć się w polskiej rzeczywistości liturgicznej (czy raczej antyliturgicznej, kwestie płacowe i poszanowanie prawa pracy też często pozostawiają wiele do życzenia) i zwyczajnie rezygnują z pracy w tym zawodzie. Księża, zwłaszcza a mniejszych miejscowościach, zatrudniają więc pospolitych dlawidudów, a potem mając na "wyposażeniu" parafii takiego grajka traktują go jak zwykłego ciecia, a to skutecznie znów zniechęca osoby kompetentne do podjęcia posady przy tego typu szefie i jego podejściu do sprawy.
O stanie instrumentarium lepiej nie pisać, bo też sami widzimy jak jest. Parafie ze sprawnym, systematycznie konserwowanym instrumentem piszczałkowym zwykle na palcach jednej ręki liczyć nawet w dużym mieście. Zazwyczaj doraźny remont odbywa się raz na 20 lat, po czym pół roku czy rok organy są sprawne, a następnie kilkanaście lat skutecznie straszą swym dźwiękiem i stanem technicznym.
Co do tempa śpiewu, hmmm, zbytnie galopady niczemu dobremu nie służą, ale z kolei zejście poniżej pewnego tempa powoduje, że dla niewrażliwych muzycznie ludzi rytm staje się nieczytelny i mamy "śpiew" w formie "bla-bla-bla" gdzie wszystkie wartości stają się "równe" - a przecież nie o to chyba chodzi.
Temat: Intonowanie piszczałek, elementy intonacyjne, strojenie itp.
No nie, to istne szopki! Marcin, chłopie! Na miejscu proboszcza to ja bym Cię obciążył kosztami doprowadzenia instrumentu do stanu używalności i nigdy więcej na chór nie wpuścił! Wielokrotnie pisane było na forum: jeśli ktoś nie ma pojęcia jak stroić organy niech się do tego nie zabiera! Uzyskałeś kilka ogólnikowych porad od Jacka i Organovy i uważasz, że już możesz zabierać się za remont instrumentu? Już kiedyś przy innej okazji tłumaczyłem Ci, że są rzeczy, których nie nauczysz się przez Internet. Zrozum, że organmistrzostwo to fach, którego tęgie głowy uczą się latami i tego nie da się w żaden sposób przeskoczyć. Najpierw trzeba zdobyć odpowiednią wiedzę teoretyczną, a później latami praktykować pod okiem specjalisty. Jak słusznie zauważył Jacek - chcesz być wielki natychmiast, tu i teraz. Wyluzuj, opanuj się trochę - tak się nie da. Na wszystko przyjdzie czas. Podobnie z literaturą organową - Ty dopiero się uczysz, zaczynasz. Rób to systematycznie tak jak należy. Ale Ty wolisz wykoślawiać wielkie dzieła Widora, Liszta czy Guilmanta, do których po prostu trzeba dojrzeć no i trochę trzeba na tych organach pograć. Zrozum że w ten sposób do niczego nie dojdziesz. Chcesz koniecznie zabłysnąć a nie zdajesz sobie sprawy z tego, że osiągniesz to tylko na grupie swoich rówieśników, natomiast ludzie którzy mają odrobinę pojęcia będą patrzyli na Ciebie z przymrużeniem oka.
Ktoś może pomyśli, że może moja wypowiedź jest zbyt ostra i wogóle powinna odbywać się na privie. Rzecz w tym, że o tym wszystkim na privie już było i nie przyniosło kompletnie żadnego rezultatu. Więc może tu, przy otwartej kurtynie co nieco poskutkuje.
Patrzę Marcin na Twe poczynania z przerażeniem.
Temat: Józef Cynar - wrocławski organmistrz
Poniższe posty stanowią odtworzenie tematu, na podstawie zapisanych materiałów, o działalności pana Józefa Cynara, który to temat został usunięty z tego forum przez ówczesnego moderatora Piotra Ahmada.
TOMASZ KMITA Wysłany: 2005-12-17, 10:34 pm
W związku z tym, że rozwija się dyskurs na temat twórczości Jozefa Cynara, dla Wrocławian szczególnie ciekawy, zakładam nowy temat:)
Toeko:
Trudno - jest we Wrocławiu przynajmniej, jak pamiętam. pięć instrumentów J. Cynara (po co przedrzeźniać i przekręcać nazwisko?) i chwała Mu za to. U kogoś t a k nauczył się je budować i tak nauczył paru innych, którzy kontynuują Jego tradycje, lub może nie kontynuują, ale przecież pamiętają nauki swojego mistrza. No - i to j e d n a k piszczałki. I na wszystkich pięciu słyszałem koncerty, choć w baaaaardzo różnym wykonaniu.
Ach...
Cynar był samoukiem
Dokształcał się u niejakiego Bohma, z resztą Twego imiennika (sobie uświadomiłem teraz!)
Który, nawiasem mówiąc, też był samoukiem
Wydaje mi się, jak również znacznej liczbie populacji organistów, iż uczyć się organmistrzostwa poprzez tylko i wyłącznie wlasne obserwacje to kiepski pomysł... Zwłaszcza jeśli chodzi o budowę piszczałek.
Tu jest potrzebna WIEDZA - której ś.p. Joseph nie posiadł - czego dał dowód i co uwiecznił w swych dziełach.
No jeju. Czyż muszę się tutaj zagłebiać w szczegóły i rozpatrywać każdy element sztuki organmistrzowskiej i wskazywać co robił źle Zinar?!
Zinar był po prostu dyletantem, który budował złe instrumenty - i jest to wiadome wszech i wobec, dlatego wydaje mi się to niecelowe.
Instrumentum Zinar w samym mieście Breslau:
1. Akademia Muz. - mechaniczne
2. Katedra Polskokatolicka - małe organy
3. Kościół Bożego Ciała
4. Kościół Ducha Świętego
5. Kościół Mariacki
6. Kościół św. Augustyna
7. Kościół św. Bonifacego - rozbudowa
8. Kościół św. Elżbiety
9. Kościół św. Ignacego
10. Kościoł św. Krzyża - to jest w ogóle temat na cały artykuł. To są połączone instrumenty Sauera i Schlaga (choć tabliczka RZECZ JASNA głosi, iż to dzieło inż. Remigiusza Cynara), i to co w tym kościele zrobiono to jest SKANDAL!!!!!!! Ja uważam, że to jest sztandarowy przykład kontynuacji dyletantyzmu i niewiedzy ojca przez syna!
11. Kościół św. Wojciecha
12. Metropolitalne Studium Organistowskie
13. OSP I i II st.
Więc jednak trochę więcej niż 5... I i tak nie wiem, czy to wszystkie...
A ile jest w regionie!!! Haha...
Temat: Intonowanie piszczałek, elementy intonacyjne, strojenie itp.
Tobiaszu! Jeśli masz ochotę, możemy oczywiście podyskutować w sposób mniej otwarty, niż rozmowa na Forum. Jest mi przykro, że szersze grono będzie pozbawione możliwości czynnego udziału w naszej dyskusji, lub udział ten zostanie poważnie ograniczony
Wracam do tematu.
Oczywiście, budowa piszczałek "od zera" to raczej trudne zajęcie. Nie wiem, czy podjąbym się tego, choć ignorantem w tej kwestii raczej nie jestem (skromny, co? ) W piszczałkach drewnianych ważny jest dobór desek na poszczególne ścianki piszcz. Otóż oprócz uwarunkowań materiałowych (świerk, sosna lub dąb a nawet inne gatunki) istnieje warunek sposobu cięcia deski. Aby piszczałka naprawdę dobrze grała musimy na ścianę labialną wybrać deskę ciętą w poprzek słojów, tzn. tak, że widzimy ich grubość. Słoje muszą byś cieniutkie - wykazywać mały przyrost obwodu drzewa w ciągu wielu lat. Natomiast układ słojów w deskach na pozostałe ścianki nie ma już tak zasadniczego znaczenia i można desk wybrać bardziej swobodnie.
Może to była przyczyna trudności gry Twojej piszczałki Maćku?
[ Dodano: 2004-09-29, 11:17 ]
P.S. Tobiaszu! Gdybyś chciał się ze mną skontaktować, proponuję uskutecznić to drogą mailową seb.kozlowski@wp.pl
[ Dodano: 2004-09-29, 12:06 ]
Acha! No i z tymi barwami też zabawnie jest. Bo zazwyczaj gamba=wiola da gamba=wiola=cello=wioloncello itd itd Pryncypał nie stanie się gemshornem, bo gemshorn ma piszczałki koniczne (zwężają się ku górze) a prycypał jest cylindryczny/prosty. Smyki najczęściej różnią się siłą (głośnością). Wyjątki to szpicgamba (koniczna), belgamba (koniczna, na samej górze ma część cylindryczną, inne głosy o kombinowanym przebiegu profilu, no i aeolina - najwęższy ze wszystkich głos organowy.
Istnieje natomiast możliwość uzyskania fletu z pryncypału i w pewnych granicach na odwrót, oraz pryncypału ze smyka i podobnie- na odwrót. Decydującą rzeczą jest: wysokość wycięcia wargi górnej, jej kształt, kształt wycięcia oraz otwarcie wlotu w nodze piszczałki.
Temat: organista na pilota ...
Podkład muzyczny wgrywany jest do rzutnika w plikach MP3 oddzielnie od tekstu. Możemy więc nagrać kilka wersji podkładu muzycznego w różnych tempach i aranżacjach. Następnym krokiem jest nauka rzutnika zmian ekranów z tekstem w odpowiednich momentach odtwarzania muzyki. Wynikowy skompilowany plik zapisywany jest jako gotowy utwór.
Nie ma połączenia MIDI między organami a rzutnikiem
A teraz wystarczy tylko przypomnieć sobie trochę teorii muzyki i z odrobiną twórczego myślenia - Pan Maciek z pewnością nie będzie miał z tym kłopotu,
wyobrazić sobie co trzeba zrobić aby rzutnik sam zmieniał tekst w czasie gdy gracie dowolny utwór. Czekam na prawidłową odpowiedź
Z całym szacunkiem, ale albo jest Pan prowokatorem, albo "czynnikiem" chcacym rozwalić i tak marną muzykę kościelną w Polsce, od środka.
Miejmy nadzeję, że wielu księży nie zdecyduje się na takie absurdalne rozwiązanie. Rzutnik jak już, to mógłby być malutki i biały, coby pokazywał tylko numery kolejnych pieśni-tyle że nie ma porządnego śpiewnika, a muzyka już od podstawówki LEŻY i nawet nie kwiczy.
Tacy Niemcy pod tym względem są od nas praktyczniejsi, mimo, że ich kraj cywilizacyjnie jest o jakieś 50 lat przed naszym. Tam nie oświadczysz takiego ustrojstwa, no może namiastkę i to w białym kolorze, generalnie mają stary sprawdzony system: śpiewnik z pieśniami datowanymi nawet na XVIw, tablice DREWNIANE z numerami, rozśpiewany naród i porządnie grających organistów. Nad całoscią muzyki czuwają Wyższe Szkoły Muzyki Koscielnej w całym kraju, zarówno katolickie jak i ewangelickie.
Dość wspomnieć, że w takim Hamburgu w ciągu kwartału jest więcej koncertów "okołokościelnych" niż we wszystkich filharmoniach w Polsce w... ciągu roku i nikomu nawet przez myśl nie przechodzi aby stosować ordynarne elektroniczne rozwiązania tam, gdzie człowiek potrzebuje uczestniczyć w liturgii, a nie w profanacji, a nie oszukujmy się, cały ten chłam z AUTOMATYCZNYM ORGANISTĄ to jedna wielka profanacja i KOMPLETNY BRAK POSZANOWANIA LITURGII.
Tak to mniej więcej wyglada, a Pan do tego całego tygla polskiej muzyki kościelnej dorzuca coś co przynajmiej na tym forum budzi politowanie.
Trzeba nam do źródeł powrócić... elektroniku.
Temat: Intonowanie piszczałek, elementy intonacyjne, strojenie itp.
Panie Arku:
Zgadzam się, że metal pod wpływem ciepła zmienia swoją objętość. To wie każde
dziecko, które uczy się fizyki. Ale po po ustaniu działania podwyższonej
temperatury ciało chyba z powrotem wraca do swego poprzedniego stanu.
Tak logika nakazywałaby myśleć....
Drogi Tukanie - po pierwsze już ustalaliśmy, że na Forum nie ma Panów - rozumiem, że czasami różnica wieku nie pozwala na pewne zachowania, ale jeśli chodzi o wzajemne zwracanie się do siebie, to wszyscy tutaj jesteśmy "po imieniu" i nikt z tego większej grandy nie robi.
A jeśli chodzi o rozszerzalność temperaturową ciał, to masz rację - tego uczą na fizyce już w szkole podstawowej. Faktem też jest, że ciało po ochłodzeniu wraca do swojego kształtu. Problem zaczyna się wówczas, gdy metal przechodzi tzw. przemiany wewnątrzstrukturalne. Nie jest to miejsce na wykład z metaloznawstwa i nie wiem jak zachowują się stopy piszczałkowe w każdych temperaturach, aczkolwiek temat może być ciekawy i niejeden organmistrz mógłby na tym doktorat zrobić. Chodzi o to, że wewnątrz metalu pod wpływem temperatury zachodzą pewne przemiany - i nie chodzi tu tylko o przemiany fazowe (np. parowanie, topnienie itp.) ale o przemiany, które zachodzą w strukturze krystalicznej metalu. Oczywiście, że piszczałka wróci do swego dawnego kształtu, ale może się okazać, że takie zmiany spowodują pewne zachwiania w stroju. To są rozważania czysto teoretyczne i w praktyce chyba nikt się tym nie przejmuje. Ale rozważ jeszcze inną sprawę - każda piszczałka może zareagować trochę inaczej na temperaturę - ot i pojawia się problem ze strojem całego głosu.
Nie bierze tego całkiem na poważnie - oczywiście, że organmistrz podczas strojenia dotyka piszczałki, ale nie jest to takie dotykanie, które spowoduje nadmierne podgrzenie piszczałki - poza tym organmistrz wie, co może spowodować rozstrojenie piszczałki i na pewno stara się to ograniczyć. Nawet sam sposób poruszania się wewnątrz szafy organowej może spowodować niewielkie zmiany w stroju.
Myślę, że nie zanudziłem Cię, a zwróciłem uwagę na to, że problem jest czasami głębszy niż nam się wydaje. Sam się nigdy nad tym nie zastanawiałem - dopiero ta dyskusja doprowadziła mnie do takich przemyśleń - stąd też te moje ciut techniczne i przynudne wypowiedzi
Pozdrawiam
Temat: Cavaillé-Coll i Maszyna Barkera
Szanowni Koledzy i Koleżanki.
Natknąłem się na forumorganowe.com na dyskusję, która mnie dosyć mocno zaintrygowała.
Chodzi pokrótce o to, że pisujący również u nas kolega Stefan (pod moim postem jest zacytowana jego oryginalna wypowiedź) twierdzi zawzięcie tonem nie znoszącym sprzeciwu, iż dźwignia Barkera występowała w instrumentach Cavaillé-Colla tylko w manuale głównym (tzn. Grand Choeur lub Grand Orgue). Co prawda od początku byłem przekonany o błędności tego stwierdzenia mając w pamięci wrażenia dotykowe z grania m.in. w St-Sulpice. Jednak uparte obstawanie Stefana przy swoim (mimo delikatnej sugestii Organicusa, że może być w błędzie), skłoniło mnie do podjęcia próby zweryfikowania stefanowych rewelacji u kompetentnych w zakresie budownictwa organowego osób, jak również u znajomych studiujących we Francji i mających styczność z Cavaillé-Collami na co dzień. Parę osób zdążyło mi już odpowiedzieć. Na tej podstawie stwierdzam co następuje.
Twierdzenie, że u Cavaillé-Colla regułą było stosowanie dźwigni Barkera tylko do manuału głównego jest poważnym nadużyciem!!! A przytaczanie na podparcie swojej tezy organów w kościele St-Sulpice (w których jest zainstalowanych 7 maszyn Barkera!), czy kościoła St-Ouen w Rouen gdzie Barkery są zainstalowane we wszystkich manuałach oprócz pozytywu (czyli w trzech) zakrawa wręcz na kpinę. Rzeczywiście zdarzały się mniejsze instrumenty Cavaillé-Colla, w których Barker był instalowany tylko w G.O., jednak mam poważne wątpliwości, czy są one w większości (a tym bardziej miażdżącej). Barker (G.O.) z kościoła św. Klotyldy (organy Francka) został ona usunięty podczas elektryfikacji traktury i obecnie jest zaintalowany w organach kościoła Notre-Dame w Rennes. Przy okazji chciałem Stefanowi zwrócić uwagę na poprawną pisownię słowa Grand Choeur.
Serdecznie zapraszam do dyskusji w tym wątku naszych forumowych organmistrzów. A Stefana proszę, aby przed opublikowaniem niesprawdzonej informacji na przyszłość 2 razy się zastanowił.
Na misiowym forum posta tego nie będę zamieszczał, gdyż nie pisuję tam dla zasady. Myślę jednak, że ichniejsi forumowicze zapoznają się z jego treścią tutaj.
Poniżej publikuję post Stefana skopiowany z forumorganowe.com/index.php?topic=15.0 (pisownia oryginalna)
Temat: Samouk - organista?
G...O PRAWDA.
- a ja wdałbym się z Tobą w polemikę, Tomaszu. Niestety, wielu muzyków "z papierami" knoci to, co robi. Wydaje im się, ze skoro mają kwit, to wszystko robią doskonale. Moje uszy wielekroć słyszały utwory grane na skróty, niechlujnie i byle jak, nawet dla laika było widać, że nieodkurzane były przez wiele lat i dziadosko zagrane, ale a vista! Z rzeczy banalniejszych? Wielkanocne alleluja na tle bożonarodzeniowego żłóbka, a gdzie indziej ZERO IMPROWIZACJI przez muzyka z dyplomem ( między pieśniami poprostu cisza) i półtonowe amen przed ite missa est. U mnie pewien "szkolony", proszony umyślnie na ślub zagrał wszystko na jednej rejestracji - od Lulajże do Bóg się rodzi na tym samym zestawie głosów. Dobrze, że choć na Ave zszedł na banalne ConzertFloete i Subbass. Inny bałwan - już nieorganowo - po AM grając z pamięci na skrzypkach ( wystroił - nie powiem ) poprostu połknął kawałek utworu, a potem mnie wyśmiał, że nie umiem zaakompaniować.
Niestety, z tabuna znanych mi ludzi z Dyplomem wybrałbym kilku organistów, których możnaby naśladować bez obawy o zrobienie sobie tym naśladownictwem poruty. Jedna ręka wystarczy na ich policzenie.
Mnie zachwyca ktoś, kto jest w czymś dobry, lub wyśmienity, a nie kto ma papier!
Zachwycają mnie też Ci, którzy godzinami potrafią o liturgii gadać lub rozkładać utwory na czynniki pierwsze i mówić o tym z pasją.
Odpowiedz mi też dlaczego muzyk z fakultetem ( ba, jaden nawet z dwoma! ) będąc etatowym organistą nie dba o instument? Bałagan, brudno, powypadane rurki w pneuatyku, poodlepiane ( od kilku lat ) manubria. Inny mądra tempo zwalnia za ludem, potem przyśpiesza, bo mu za wolno, że metronom to chyba by w powietrze wyleciał...
Twój pseudo wywód to zwyczajnie danie w pysk ludziom typu Rządkowski czy inni, którzy sami zrobili więcej, niż niejeden z Was wymachujący papiórem pracodawcy czy nam tutaj.
Spuśćcie głowę i sami ćwiczcie! U większości Was "diplomowych" trenowanie leży i kwiczy. Bo już wszystkiego się pewnie nauczyliście.
Możesz mi zabrać mikrofon - ludzie u mnie i tak zaśpiewają. Nawet świadków przytargam - z tego Forum też.
Nie muszę też całe życie być organistą, skoro nie mam kwalifikacji. Jak będę musiał złożyć warsztat pracy przez "brak wymaganego wykształcenia" - uczynię to. Byle nie w łapska wykwalifikowanego partacza, który moje efekty sobie przypisze...
Temat: Lublin - Sprawy ogólne.
Rafał, sprawa dotyczy ogólnie rozumianego środowiska lubelskiego, nie jest to spór tylko między mną a "wirtuozem" (cudzysłów specjalnie poczyniony). Poza tym, jest to wewnętrzny wątek lubelski - nie wychodzi on poza nasz krąg.
Nie miałbym nic przeciwko niemu, gdyby za moimi plecami nie obrabiał mi (i innym kolegom) 'tylnej części ciała'. Ta sprawa dotyczy zarówno Krzysztofa, Roberta, Grześka jak i innych nieznanych rzeszy forumowiczów organistów lubelskich, którym "wirtuoz" popsuł już nie tylko nerwy, zarówno niezdrowymi i niesprawiedliwymi oszczerstwami, jak i wymyślaniem coraz to bardziej wyniosłych historyjek wokół swojej osoby.
Dodam, że od kilku kolegów mam przyzwolenie na wypowiadanie się w ich imieniu. Sam również wykonałem w dniu dzisiejszych kilkunastu rozmów z osobami, które miały kontakt z panem "wirtuoz", i dowiedziałem się zarówno o wielu rzeczach z jego 'kariery', jak i o rzeczach, które wygadywał na mój temat. Wierz mi, że znając Ciebie i Twój anielski spokój, po takiej dawce informacji które byś na swój temat usłyszał przysłowiowa flegma by Cię zalała.
A sprawa z p. Robertem i jego rzekomym braniu udziału w kształceniu "wirtuoza" została dziś wyjaśniona: "wirtuoz" nie był jego uczniem i nazwisko "wirtuoza" nie jest Mu (R.B.) znane. Także jeden z mitów odnośnie osoby wirtuoza została wyjaśniona.
Również wpisy link w księdze gości Bazyliki (m. in. #402 i #403) zostały poczynione z tej samej klasy IP z której na naszym forum pisze "wirtuoz". [89.171.163.*]
Psipadek?
--------------
Pozdrawiam wszystkich i jadę na spotkanie z panem M1P
Temat: Nowe organy w Mysłowicach - budowa
To ja jeszcze raz, i mam nadzieję ostatecznie w tej sprawie. Rury kanalizacyjne PCV są wygodnym i stosunkowo niedrogim materiałem. Z powodzeniem spełniają rolę konduktu powietrznego. To od strony praktycznej jest do przyjęcia, ale.. - co za ale, to za chwilę napiszę. () Rury karbowane aluminiowe, od wentylacji, są zaś produktem niedobrym - za miękkie, nie odporne na uszkodzenia mechaniczne, za cienkie, więc szumią i przedewszystkim trzeszczą. Peszle, jak pisałem, nie poddają sie należycie profilowaniu, bo są dość sztywne i nie trzymają w zwiazku z tym nadanego im kształtu, a co najgorsze, w wielu znanych mi z autopsji przypadkach grają (piszczą), kiedy przechodzi przez nie powietrze. ()
I teraz to "ale" - organy to nie tylko jakaś tam budowla z metalu, drewna, skór i filców, ale na swój sposób jest to dzieło sztuki!! I w znaczeniu brzmienia, i w znaczeniu wyglądu zewnętrznego, ale także rozwiązań techicznych i estetyki wnętrza.
Szły już na forum boje o wiatrownice z MDF -u, o dmuchawy od wentylacji, o aluminiowe wellenbrety i szafy organowe ze sklejki lub co gorzej płyty pilśniowej. Wnioski były jasne.
Popatrzcie też, czy gdzieś w organach, powiedzmy niemieckich, spotkaliście się z takimi rurami i konduktami? A tym bardziej w nowych organach??? W końcu to od nich staramy się czerpać wzorce, więc róbmy to kompleksowo!
Rury PCV i peszle są od biedy dopuszczalne w jakichś skrajnych przypadkach, gdzie budżet na prace jest mały a istnieje konieczność szybkiej wymiany jakichś zniszczonych kanałów drewnianych. Ale w nowym instrumencie - jest to moim zdaniem niedopuszczalne i jest dowodem na brak profesjonalizmu!!! Dziwie się jak ta firma, która przecież działa na rynku kilkadziesiąt lat, nie ma złych notowań, a ma pewne doświadczenie w budowie nowych organów, pozwoliła sobie na zastosowanie czegoś takiego w nowiutki instrumencie! I to jeszcze pod okiem pana Gębalskiego...
Mówiąc więc o organach, rozpatrując ich strukturę i chcąc mieć organy na przyzwoitym poziomie, oprócz właściwego działania i brzmienia, powinniśmy zwracać wielką uwagę również na dotyczące instrumentów słowa - hasła, które powinny iść w parze z wyżej wspomnianą sprawnością i brzmieniem : ESTETYKA i SZTUKA RZEMIOSŁA
Temat: Schola w parafii nie musi denerwowac organisty
Emilko niestety ja prowadziłem scholę w Dębicy 10 lat i nie śpiewali Barki ani takich tam więc dziewczyno jak nie posiadasz 100% -ej wiedzy o kolegach z forum to racz być delikatniejsza w tym co mówisz.
Nie wiem jak ty to organizowałaś bo kserowanie nut to nie aż taka harówka a jeżeli już to dla kserokopiarki. Ileż to roboty z plebańskiego telefonu wykonać kilkanaście połączeń do członków scholi? Ja miałem zawsze spotkania w poniedziałki po mszy wieczornej więc nie trzeba było nawet dzwonić za nikim. O jakich sprawach organizacyjnych ty mówisz?????
Pamiętam panią dyrygent chóru, który musiałem rozwalić bo nie docierało do niej, że harmonia w śpiewniku Siedleckiego nie jest chóralną tylko organową, (z resztą często dwu głosową ja ją traktuje jako sugerowaną)
Miała owa pani mnóstwo pracy organizacyjnej i owszem, a to ognisko , a to wycieczka, a to kawka dla członków, a to jakiś opłatek ale za 4 lata nie dorobiła sie niczego poza niestrojącymi dwoma głosami, którym zacna niewiasta pomagała utrzymać rytm za pomocą tupania w posadzke chóru tak, że pod chórem i w zakrystii było słychać, więc i ludzie mogli śpiewać równiutko( taki naturalny metronom) średnia wieku w tym "hurze" to 60 lat i obowiązkowo wszyscy z roztrzęsionym głosem . Nic ten chór nie pomagał jedynie przeszkadzał, za to ludziska mieli ubaw.
:Lepiej brzmiała by gitara i dwie małolaty w bikini niż one szanowne seniorki. Ale owa pani była osobą vip w parafi bo ks. proboszcz bardzo ją lubiał, a ona miała doświadczenie chóralne w zespole pieśni i tańca Igloopolanie wiec nie było o czym mowić. Vip to Vip a z Vipem sie nie dyskutuje. Ot ile owa "chórwa" miała roboty z chórem.
Temat: Problemy techniczne
Co do tego Regera, o którego pyta Michał:
1. Jest to bardzo czasochłonne, ale należy sobie bardzo doskonale uświadomić jakiego palcowania użyć (czasem konieczne jest szybkie podkładanie palców) by zachować łuki łączące niektóre nuty kolejnych 2-3 akordów, a nie powodowało to forsowania ręki. Zwykle w wolnym tempie się to udaje bez problemu po kilku próbach - wszak układ palców z zasady jest jeden jedyny z możliwych i warto go sobie dobrze utrwalić, by nie zaczynać ćwiczenia wciąż od zera. Przyspieszanie tempa aż do osiągniecia właściwego, oraz nierównoległość równie skomplikowanych partii obu rąk + zawiłości samego tekstu muzycznego zdecydowanie utrudniają zadanie - no ale cóż, taka jest Muzyka Regara...
2. Oczywiście sprawa legata, a łuki wyznaczające frazowanie to dwie różne sprawy. U Regera mimo zagęszczenia faktury, bardzo istotne są jednak ciążenia harmoniczne, i tym głównie należy kierować się odzielając lub łącząc legato rózne dźwięki poszczególnych akordów, oraz umiejętnie kształtując rubato. Zbyt obsesyjne trzymanie się jednostajnego tempa (zwłaszcza gdy jest ono zbyt szybkie), oraz "ułatwianie" sobie niekontrolowanymi non-legatami gry prowadzi często do zburzenia nader konsekwentnego i logicznego jednak u Regera przebiegu harmonicznego, a na słuchaczach wywiera wrażenie grania katarynkowego i bezmyślnego - jak choćby w dużej części "kreacji" Rosalinde Haas z jej 12-płytowego albumu, tudzież pewnego pana dość dobrze już na tym forum (i nie tylko) znanego
3. Opisane wyżej problemy, ich ilość i nawarstwienie sprawiają, że wielkie formy Regera dostępne są tylko osobom zaprawionym w czytaniu tego rodzaju zapisu, z bardzo dobrą pamięcią (róznież ruchową). By po nie sięgnąć trzeba cierpliwie przebrnąć przez utwory krótsze (często mniej skomplikowane - ale nie zawsze!), gdyż rzucenie się od razu na czytanie fantazji: Wachet auf... czy Alle Menschen... może przynieść tylko zniechęcenie. Proponuję zacząć od chorałów z op. 135a, potem chorały z op. 79 (choćby te wydane w miniaturach organowych), potem bardziej wyrafinowane chorały z op. 67 i mniejsze formy (np. toccaty z op. 59 i 80), dalej krótsze passacaglie, no i wreszcie wielkie formy. Na pewnym etapie jako pewnego rodzaju "etiudy" do ćwiczenia "regerycznej" faktury mogę chyba nieśmiało polecić swoje chorały pisane w tej stylistyce zamieszczone na PWCO. Pomijam tu już oczywiście całą wiedzę o instrumentach na jakie pisał Reger, oraz ściśle z tym związaną problematykę registracji.
By nie było nieprozumień: wielkie formy Regera są oczywiście absolutnie poza moim zasięgiem, sam grywam tylko wybrane chorały i niektóre utwory z op. 59.
Temat: "Powrót do przeszłości"
Witam serdecznie,
Zauważyłem, że na forum powstał nowy „świeży” wątek.
Po ostatniej sobocie (tj. 7.07.2007 r.), kiedy to Papież Benedykt XVI ogłosił list apostolski motu proprio (http://sanctus.pl/index.php?grupa=94&podgrupa=226) dotyczący Summorum Pontificum oraz Indultu generalnego (oraz innych) wielu księży jak i organistów zaczęło się zastanawiać „jak to będzie?” – ze słyszanych opinii cześć ludzi mówi, że będzie „boom” inni, że nikt normalny nie zwróci na to uwagi i wiele innych. ‘Boom’ czy nie ‘boom, na rzeczy trzeba się poznać.
W liturgii przedpoborowej uczestniczę od dwóch lat – Trydenckiej vel. Klasycznej, a od roku dbam/uczestniczę w ‘posłudze chorałowej’, a także gram na organach.
Od blisko 10-ciu lat (rocznica w przyszłym roku) Dziekan dekanatu Wrocław Katedra ks. Prałat Stanisław Pawlaczek na mocy Indultu J.E. Arcybiskupa Metropolity Wrocławskiego Mariana Gołębiewskiego w każdą niedziele i święta odprawia o godz. 18.00 Mszę św. w rycie trydenckim w Kaplicy Zimowej kościoła NMP na Piasku.
Jestem pod wrażeniem tego, co napisał w swoim poście-tasiemcu Dawid – a dokładniej gratuluje tak dobrej pamięci temu księdzu emerytowi no i Tobie Dawidzie, że zapamiętałeś tyle szczegółów. Wspomnę jednakże, iż należy pamiętać o stanowczym braku dowolności (vel. folkloru). Pozwolę w skrócie uporządkować Twój post Dawidzie, w pliku poniżej jest ściąga dla organisty na minione już święto narodzin św. Jana Chrzciciela na którym miałem przyjemnośc grać.
Chętnie odpowiem na wszystkie pytania Was nurtujące, czy też zwyczajnie wymienimy się postami.
Pozdrawiam,
Jakub.
Temat: Chorały przed pieśniami
(...) Co do pieśni jakie mamy w Polsce: większość uważam za bardzo piękne, zwłaszcza teksty, ale, wybaczcie wiele i to takich, które mozna uzywać podczas liturgii, mają melodie jak "do kotleta". Mam zdecydowanie konserwatywne podejście do muzyki w liturgii-wszelkie przejawy mieszania np melodyjek gitarowych i organów podczas jednej mszy to absurd. polecam nie tyle "proporcje", a "wyczucie", którego bardzo w polskiej muzyce podczas liturgii, brakuje. Jeśli Kogokolwiek z Szanownych Państwa uraziłem tonem swych wypowiedzi, to z góry przepraszam. Pozdrowienia dla Wszystkich!
No miło, że ktoś ma poglądy podobne do moich. Cieszy mnie to bardzo. Kolejny KONSERWATYSTA na forum. Super. Witam i pozdrawiam serdecznie.
A co do Preludyjeczek Księdza Chlondowskiego to z całym szacunkiem dla Fanów Jego twórczości ale dla mnie są to typowe popierdóły. Nuda wieje z 225 utworków. O ile się niemylę to nawet nagrał je (kilka sztuk) na Organach w Lądzie współbrat Chlondowskiego czyli Ksiądz Maciej Szczepanik, zdaje się dyrektor salcesońskiej szkoły w mieście Szczecin, absolwent wydziału Pedagogicznego AM w Poznaniu. Mam też Jego płytkę pt. "Spotkanie z muzyką organową". Hm... Powinna się zwać raczej jak z Organów zrobić Hammonda . O wiele lepsze (właściwie bez sensu jest porównywanie) są chorały mistrzów przedBachowskich. Zdarzają się tam prostsze kawałki. Np. taki Pachelbell wcale trudny nie jest a wartość artystyczna kilka poziomów ponad Księdzem Chlondowskim.
Pozdr.
[ Dodano: 2005-01-15, 13:13 ]
Sorry za literówkę. Ów salezjanin to Ks. Maciej Szczepankiewicz a nie Szczepanik jak napisałem. W Poznaniu jest dyrygent o takim nazwisku i pokiełbasiło mi się z rozpędu.
Pozdr.
Temat: Nowe organy, plusy i minusy różnych traktur oraz dyspozycje
Ale przecież ciśnienie nie zwiększa się automatycznie wraz z włączeniem manubriału ale dopiero po otworzeniu wentyla kiedy wiatrownia "poczuje", że jest za mało powietrza i tu zaczyna działać mechanizm wyruwnujący ciśniene. Gałem na przeróżnych instrumnetach począwszy od orgela w Krzeszowie przez mechaniczne Kamińskie, Zychy, Truszczyńskie po same Schucke, Eule, Pflüger i jeszcze sporo tego wymieniać i nie zaobserwowałem, żeby zjawisko zwiększenia poboru ciśnienia miało wpływ na cięszkość klawiatury. Niezależnie od tego ile głosów włączysz w wiatrowni klapowo-zasuwowej zwasze jednym klawiszem otwierasz tylko jeden wentyl. Zasuwy rejestrowe to zupełnie inna działka.
Dochodzi tu raczej do głosu psychika - naturalnym odruchem jest zwiększanie siły wkładanej w granie wraz ze wzrostem dynamiki grania. Grając na mechanicznym instrumencie (bez połączeń) kiedy przechodzimy z piano na pleno, odruchowo wkładamy w grę więcej energii, gramy z większą mocą, a po skończonym graniu jesteśmy bardziej zmęczenii i myślimy, że klawiatura była twardsza - tego typu zjawisko można zauważyć grając na pneumatycznym instrumencie - Jeżeli zagram - np. tak ostatnio popularną na tym forum Toccate z V symfonii Widora - na takim właśnie instrumencie, to po zagraniu tego na tutti będziemy dużo bardzej zmęczeni niż gdybyśmy zagrali go w tym samym tępie na np. Bourdonie 8' (a jak wiadomo w instrumencie pneumatycznym niezaleznie od połączeń opór jest taki sam).
P.S. Nie mówię, że jestem nieomylny, tak wię proszę, żeby np. Organowa jako człowiek znający się na rzeczy wyprowadził mnie z potęcjalnej niewiedzy. (Jeżeli faktycznie się mylę to znaczy, że mam tak silne oparcie w ręce, że tego nie odczuwam - z czego by się uśmiał)
Temat: kanony Taize
Kiedyś czytałem wypowiedź w jednym z numerów czasopisma "List", gdzie O. Jan Góra ubolewał nad tym, jak kiedyś wprowadził do liturgii "zespoły" śpiewające i grające hity. Sytwierdził, że to był BŁĄD, bo tym samym zamknął ludziom usta.
"Cztery pomysły na rozśpiewany kościół" - tak się ten numer zwał. I w tej kwestii całkowicie się z Górą zgadzam. i tylko w tej - zwłaszcza po jego ostatnich wybrykach pt. "przerwa na reklamę" na Lednicy
Polska parafialna rzeczywistość jest niestety taka, że ksiądz o wszystkim decyduje nie mając przy tym najczęściej ŻADNYCH kwalifikacji (chodzi mi o kwestie muzyczne). I tu jest wielki problem, wielka luka i wielkie pole do popisu: MUZYCZNA EDUKACJA W SEMINARIUM. Z roku na rok wyświęca się coraz więcej kapłanów z pokolenia "gitarowego". Z nich niedługo zaczną być konsekrowani biskupi I błędne koło się zamyka. Bardzo nam daleko do zachodu.
Kiedyś na forum pisał już Qba Garbacz, że właściwie organista to jedyny zawód który można wykonywać z kwalifikacjami "dobre chęci". I to też jest jedna z przyczyn niskiego poziomu. Aczkolwiek gdyby duchowieństwo było bardziej muzycznie wyedukowane - a zwłaszcza wysmakowane - koń w kościele zatrudnienia nie znalazłby. I nie jest to problem jedynie wiosek i miasteczek. Nawet w mieście tej klasy co Poznań możnaby znależć sporo kfiatkóf
Kompozytor:
o to trzeba by zapytac edytorów kolejnych edycji tego śpiewnika, z roku na rok coraz uboższego
Niewątpliwie uboższe ale i repertuarowo bardziej wątpliwe są kolejne wydania. W najnowszym siedleckim znajdziemy walczyka pokutnego "Panie przebacz nam". Jakoś mętnie przemyconego do działu nie stricte liturgicznego ale jednak. Śpiewnik ten uchodzi za liturgiczny. Kolejne wydanie będzie pewnie pół-rozrywkowe
Kompozytor:
Uważam, że np. wycinanie kolejnych zwrotek tradycyjnych pieśni, albo bezkrytyczne umieszczanie nowych kompozycji mija się z celem.
No Pawle! Całkowicie się zgadzam! "Exultate Deo" nader często tak postępuje!
Kompozytor:
Jestem przekonany, że gracie wiele kiczowatych, melodycznie, formalnie i co gorsza - teologicznie błędnych treściowo pieśni polskich, tylko dlatego, że czasem nie ma innych.
Kijek w mrowisko? Zgoda - weźmy np. "Gwiazdo śliczna" - faktycznie text jest ... hmm ... no nie powala głębią Czytałem kiedyś wypowiedź (z ok. 1947 roku)jakiegoś księdza, który żalił się, że ciągle śpiewamy w kościołach o "kwileniu ptaszków" o "wdzięcznych głosach słowików" zamiast zająć się bardziej ambitnym repertuarem którego mamy pod dostatkiem! Ale to też nie powód aby importować do Polski produkty made in Taize
Odnośnie błędów teologicznych: no cóż - pieśni te to często wytwory ludu - co tu ukrywać - pobożnego acz prostego. Teologicznej ciemnoty. Ale niezręczne i błędne zwroty ("kiedy Ojciec rozgniewany siecze", "próżny Twej męki trud" etc) można po prostu zmienić. Świetny przykład podał Eduscho: określenie Adwentu zmieniono ze "smutny" na "święty". Choć spotkałem się z opiniami, że akurat w kontekście w jakim słowo "smutny" pojawia się w tej pieśni można to i teologicznie jakoś uzasadnić (chodziło tam coś o smutek z powodu świadomości popełnionych przewinień i smutek, że Chrystus jeszcze nie nadchodzi - w każdym razie jakoś tak pokrętnie ale dało się ).
Maciej Miszczuk:
ks. Ireneusz Pawlak nie zostawił suchej nitki na:
- kanonach z Taize,
- śpiewniku Exultate Deło ( w tym też Gizeli S. ),
- wielu innych wsiórskich numerach przez wielu ( tu również ) lansowanych, których ze względu na szacunek dla "niepoprawnych politycznie" organistów z tego forum i pragnienie spokoju i pojednania w niniejszym wątku nie przytaczam.
W czasie ostatniej wizyty w Posen też ostro pojechał z Taize: obce naszej tradycji i prosta(cka) namiastka śpiewu wielogłosowego. Tu mam zdanie całkowicie zgodne z X. Profesorem.
Aczkolwiek w kwestii KONTRAFAKTURY mam zdanie nieco odmienne: owszem - bez sensu jest śpiewanie wszystkiego na jedną nutę - ale całkowicie nie można jej odrzucić.
Macieju - dla Ciebie za Exultate DEŁO Nawet ja nie byłem taki wredny
Temat: WYNAGRODZENIE ORGANISTY ZA PRACĘ W PARAFII
Po raz kolejny już dowiedziałem się, że na to forum zagląda ksiądz proboszcz kolejnego forumowicza, który czuje się wyzyskiwany jednak nie ma odwagi by wprost porozmawiać o tym ze swoim proboszczem ani by napisać o tym na forum. Pragnę zatem osobiście skierować parę słów do Was- księży, którzy będziecie to czytać, oznajmiając, że moja wypowiedź jest zsumowaniem uwag, opinii od organistowskiej braci.
Szanowni proboszczowie obecni jak i przyszli przeglądający to forum!
Radością moją –jak i pewnie wielu innych organistów i organistek- jest, że przeglądacie stronice tego forum a zwłaszcza wątek dot. spraw zatrudniania i wynagradzania nas.
Jesteście zapewne mniejszością spośród wszystkich duchownych aktywnych w naszych rozmowach, lecz nawet jeśli Wy- mniejszość, będziecie dbać, by sprawy związane z zatrudnianiem nas były uczciwie egzekwowane, to będzie to początek nowego porządku, ładu, jaki powinien mieć miejsce w relacjach: rządca – organista.
Daj nam wszystkim Panie Boże , by nie trzeba było słuchać głoszonych przez Was homilii, w których mowa o wyzyskiwaniu pracowników i zatrudnianiu ich na czarno, podczas gdy wielu z Was tak właśnie osobiście czyni krzywdząc tym nas – organistów (często tych młodych, pełnych nadziei na lepsze jutro, którzy oddali się całkowicie swej pracy, marzących o założeniu własnej rodziny, a niejednokrotnie mających wielkie ograniczenia finansowe wynikające z ich wykorzystywania finansowego przez Was, no bo jak można nazwać sytuację gdy chłopak zarabia 500,oozł miesięcznie na czarno, bo rzekomo nie ma pieniędzy by dać mu więcej, a na nowe stacje drogi krzyżowej, na remonty, na inne sprawy związane z życiem parafii zawsze pieniądze muszą się znaleźć. Drodzy Księża! Śpiew nie jest dodatkiem do liturgii, ale jest jej częścią lecz wielu z Was o tym chyba zapomina jak rola organisty jest ważna w liturgii. Zaniżane wynagradzanie organisty jak i praca na czarno, odbiera organiście godność i sprawia, że taki człowiek czuje się człowiekiem drugiej kategorii bez praw leczenia się w przypadku choroby czy wypadku bo przecież ubezpieczenia nie posiada. Wiem jak to bardzo boli, bo sam przez wiele lat pracując w pewnej parafii (przez litość nie powiem w której) starałem się by mnie ubezpieczono, lecz zawsze były „powody” uniemożliwiające takie działania poparte niezrozumiałymi dla mnie tłumaczeniami mojego proboszcza (a parafia nie była mała ale 7tys wiernych gdzie w nd było 6 Mszy św.) A gdy miałem wykonywaną operację nosa (zdjęcie po zabiegu na NK w moim profilu), to sam z własnej kieszeni musiałem wówczas wyłożyć kilka tys. złotych , natomiast gdybym miał ubezpieczenie, to zabieg ten zostałby pokryty z Funduszu Zdrowia. Trzymanie więc organisty na czarno nigdy więc nie może być chlubą , ale zawsze będzie postrzegane jako wyzysk drugiego człowieka i nieuczciwość w stosunku do niego. Jeśli w Kościele ma być porządek i jeśli chcecie by ludzie dobrze się wypowiadali o księżach, o organistach i o osobach aktywnie uczestniczących w życiu Kościoła, to koniecznie muszą nastąpić zmiany w sprawach zatrudniania nas. A wystarczy tak niewiele, bo należałoby postawić się tylko w położeniu drugiego człowieka i zastanowić się czy Wy – dający zatrudnienie , chcielibyście pracować za przysłowiową jałmużnę która człowieka bardziej poniża niż stwarza możliwość utrzymania. Nie piszę oczywiście tego do wszystkich kapłanów, bo wiadomo , że jest nam dane spotykać i te piękne wspaniałe postawy i organistów przepełnionych radością z współpracy z takim czy z innym rządcą. Wyniki jednak ankiety mówią same za siebie i jak na razie nie można powiedzieć, że sprawy regulujące warunki naszej współpracy z Wami mają się dobrze. Proszę… czytacie te dyskusje, macie wyobrażenie jak sprawa wygląda, działajcie na rzecz poprawienia sytuacji, bo trzeba bardzo niewiele by nad naszym dniem zaświeciło słońce, a i Bogu będzie miła taka postawa płynąca z miłości do drugiego człowieka, bo jak na razie w większości kościołów naszego pięknego kraju jest nam dane obserwować jedynie wyzysk z konsternacją.
Pozdrawiam.
Temat: Oprawa muzyczna w kościele
Witam wszystkich Forumowiczów, pewnie nie jest to najlepsze miejsce do przedstawiania się, ale ponieważ będę się udzielał na tym forum pewnie tylko w kwestiach związanych z oprawą muzyczną, to przywitam się tutaj. Jestem organistą archikatedry łódzkiej, od jakiegoś czasu zaglądam tutaj, ale pora wreszcie "dać głos". Zwłaszcza, że kilka spraw które zostały poruszone w tym wątku, wymaga uściślenia.
Pojawił się temat utworów i instrumentów, które mogą (lub nie mogą) być użyte w liturgii. Otóż sprawy te dokładnie określają przepisy liturgiczne. Na te przepisy składa się kilka dokumentów kościoła, niestety większość z nich ma już kilkadziesiąt lat i odbiega trochę od współczesnych realiów. Pozostaje jeszcze kwestia przestrzegania tych przepisów - jak zapewne zauważyliście już, to co "przejdzie" w jednym kościele, niekoniecznie musi "przejść" w drugim. W katedrze sprawy są traktowane dość rygorystycznie, ale też bez przesady.
Przechodząc do konkretów: przepisy wskazują organy jako instrument najbardziej właściwy liturgii, natomiast dopuszczają także do użytku te instrumenty, które nie są używane do wykonywania muzyki rozrywkowej (świeckiej). Nie zezwalają na użycie instrumentów kojarzonych z muzyką świecką, czyli wykluczyć należy na pewno perkusję, saksofon, a nawet gitarę. Wspomniany w tym wątku zespół rogów myśliwskich też raczej kojarzy się bardziej z muzyką świecką, niż z sakralną. Jednak jak jest w praktyce - wszyscy wiemy. Gitara stała się powszechnym instrumentem w kościele, wiele zespołów używa afrykańskich bębenków (instr. perkusyjny). Co do rogów myśliwskich - organizuje się koncerty w kościele (sam organizowałem taki koncert w kościele parafialnym w Witowie koło Piotrkowa). Saksofon też nierzadko pojawia się na uroczystościach ślubnych. Trzeba tylko zachować zdrowy rozsądek.
Co do repertuaru - sytuacja ma się podobnie - dokumenty wskazują chorał gregoriański jako śpiew właściwy kościołowi katolickiemu. W praktyce jednak śpiew ten "uchował się" jedynie w większych kościołach zakonnych i częściowo w katedrach. Swoją drogą trudno wyobrazić sobie na ślubie ceremonię przejścia do ołtarza przy jednogłosowym śpiewie gregoriańskim Przepisy podobnie jak w przypadku instrumentów, odrzucają utwory o charakterze świeckim. I tu mamy poważny problem - stosując tą zasadę trzeba byłoby zaprzestać wykonywania chyba 3/4 utworów które zwykle grywa się na ślubach, włącznie z marszem Mendelssohna czy Wagnera. Dlatego też większość organistów i księży przymyka oko na przepisy uważając tylko, by dobór repertuaru nie był zbyt frywolny. Jako ciekawostkę dodam, że miałem już w katedrze sytuację, kiedy para chciała mieć na ślubie kawałki z Celine Dion czy Queenów. Oczywiście takie "kwiatki" nie przejdą. W każdym bądź razie przepisy są rygorystyczne i organista lub ksiądz mogą odmówić wykonania konkretnego utworu, jeśli uznają, że nie nadaje się do liturgii.
Co do "Alleluja" Haendla - nie widzę powodu by uznawać ten utwór za niewłaściwy do wykonania na ślubie. Może "Mesjasz" Haendla, z którego pochodzi słynne "Alleluja" nie jest utworem ściśle liturgicznym, ale na pewno mieści się w pojęciu muzyki sakralnej i na pewno bardziej nadaje się na ślub niż choćby marsz weselny Wagnera. A akurat w wersji organowej brzmi nieźle - osobiście grywam "Alleluja" jako bis na koncertach organowych.
Jeśli będziecie mieli jakieś dodatkowe pytania, chętnie pomogę. Zapraszam wszystkich, a szczególnie osoby biorące ślub w katedrze na następujące strony: www.katedra.lodz.pl www.katedra.art.pl i www.katedra.art.pl/slub/
Pozdrawiam
Qba
Temat: Przesylanie materialow do PWCO
SZANOWNI KRYTYCY I POZOSTALI FORUMOWICZE ORGANIŚCI
Pozwólcie, że wypowiem się na temat wysnuwanych w stosunku do mnie fałszywych i obrzydliwych pomówień, insynuacji.
O sprawie moich zdjęć nic nie wiedziałem, ponieważ dawno nie byłem na Forum, a zobaczyłem posty oskarżające mnie zupełnie przypadkowo.
OŚWIADCZAM, ŻE WSZYSTKIE ZDJĘCIA ZAMIESZCZONE W PWCO SĄ OWOCEM TYLKO I WYŁĄCZNIE MOJEJ PRACY NAUKOWEJ, KTÓRĄ PODJĄŁEM W 2004 R.
Teraz przedstawię pokrótce załżenia i cel moich badań.
Zakres moich badań organologicznych zorientował sie przede wszystkim na terenie diecezji siedleckiej, chociaż mam w swoich materiałach instrumenty z diecezji ościennych - drohiczyńskiej, warszawsko-praskiej oraz lubelskiej. Administracyjno-geograficznie jest to teren województw: Podlaskiego, Mazowieckiego i Lubelskiego, od Bielska Podlaskiego na północy, po Chełm i Dęblin na południu, od Bugu, po Wisłę. W ciągu tego okresu zebrałem ponad 300 opisów, do których mam oczywiście zdjęcia, i to w wielu wariantach dla każdej miejscowości. Swoje opisy weryfikowałem w oparciu o pozycje J. Gołosa, W. Łyjaka, M. Szymanowicz, ks. J. Chwałka, artykuły w kwartalniku muzykologicznym IS PAN w Warszawie "Muzyka", artykuły w "Organy i muzyka Organowa". Obecnie pracuję nad aktami organów wpisanych do rejestru zabytków w Krajowym Ośrodku Dokumentacji i Inwentaryzacji Zabytków, Dział Zabytków Ruchomych. Oprócz tego prowadzę badania w Archiwum Diecezjalnym w Siedlcach nad wypisami informacji o organach w aktach parafialnych, a szczególnie w dziale Akt Dawnej Diecezji Łuckiej ( nie Łódzkiej, bo to nie Łódź, a Łuck na Wołyniu, dzisiejsza Ukraina) i Brzeskiej z XVII, XVIII i I. połowy XIX w.
Jeśli chodzi o zarzut ściągania gotowych opisów, to jest to jak najbardziej nieetyczne i karygodne, zresztą wie o tym każda osoba po studiach humanistycznych, zwłaszcza na dobrym uniwersytecie. Aby uniknąć tego typu pomówień robię po prostu przypisy, co jest jak najbardziej naturalną formą korzystania z innych opracowań w świecie nauki. W tym przypadku wystarczy porównać opis miejscowości Żabianka, który zupełnie nie odpowiada rzeczywistości, gdyż, jak się można zorientować, pochodzi on z "Organy I Muzyka Organowa", z lat 80. XX w., tymczasem teraz intrument ten posiada inną, barokową dyspozycję, bliską pierwotnej, przewrócona została także krótka oktawa (por. obecną "romantyzującą" dyspozycję).
Sprawą godną poruszenia jest również to, iż mije opisy na PWCO zamieszcza Szanowny Kolega Pavlos, który zaofiarował się mi swoją pomocą w ich wysyłaniu, ponieważ ja nie bardzo mam na to czas oraz nie znam się na różnego typu programach do obróbek zdjęć, niestety. Na tym miejscu pragnę złożyc Pavlosovi najserdeczniejsze podziękowania.
Dbam o to, aby moje opisy były jak najbardziej wiarygodne, dlatego też konfrontuję je z wszystkimi możliwymi źródłami, kontaktuję sie w miarę możliwości z organmistrzami, którzy przeprowadzali remonty oraz innymi muzykologami interesującymi się organami, robię przypisy. Stąd też moja opieszałość w publikacji moich materiałów na PWCO. Mam przecież ponad 300 instrumentów, więc nie byłoby problemem zamieszczenie ich wszystkich, ale nie o to przecież tutaj chodzi. Mam świadomość, że część wysłanych już przeze mnie opisów jest niepełna, a nawet błędna (w przypadku roku budowy, bądź budowniczego, jeśli nie było na ten temat bezpośrednich informacji). W takiej sytuacji, kiedy znalazłem prawdziwe dane, wysyłałem monit do Pavlosa z prośbą o poprawienie opisu. Nie zawsze to skutkowało, ale to już nie moja w tym głowa.
Zdjęcia pojawiają się później, gdyż wysyłają się, jak wiadomo, wolniej niż opisy w Wordzie, których można jednorazowo przesłać tysiące, a ja nie jestem informatykiem, tylko muzykologiem więc wybaczcie, jeśli to jest może dla Was banalne.
Dla pełnej informacji podam tylko, że nazywam się Piotr Woźniak, mieszkam w Siedlcach (diecezja siedlecka), powiat Siedlce, województwo mazowieckie. Studiuję Muzykologię na Uniwersytecie Warszawskim w Warszawie w ramach Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych, IV. rok. Piszę pracę magisterską p.t. "Organy na terenie diecezji siedleckiej do połowy XIX w." na Wydziale Historycznym, w Instytucie Muzykologii, Zakładzie Powszechnej Historii Muzyki. Moim promotorem jest dr hab., prof. UW Alina Żórawska-Witkowska.
Myślę, że starczy moich wyjaśnień i argumentów, aby przekonać szanowne Forum co do czystości moich publikacji na PWCO.
Zyczę na tym miejscu Szczęśliwego Nowego Roku, Sylwestra już nie, bo raczej nikt nie będzie tego czytał w Sylwestrowy Wieczór.
Pozdrawiam serdecznie
Sweelinck
Temat: Jak przekonać do muzyki liturgicznej?
Jest parę tematów "jak zachęcić do chodzenia na Oazę", idąc tym tropem chciałbym zaproponować inny temat, który bardzo mnie trapi.
Otóż na tym forum panuje w większości zgoda co do tego, że muzyka wykonywana podczas liturgii ma być _liturgiczna_. Jeśli zdarza się ktoś z innym zdaniem, jest wyprowadzany z błędu przy użyciu dokumentów Kościoła lub 'pobożnych życzeń': "Muzyką organową naprawdę da się modlić" (wybacz pro.organo ) i znowu panuje zgoda. Natomiast muzyczny to "nie jest żubr żeby go trzymać pod ochroną" i bywa że musi skonfrontować swoje zdanie z przeciwnym w warunkach mniej wygodnych niż forum.
Przechodząc do sedna, poszukuję sposobu ukazania piękna muzyki liturgicznej osobom zachwyconym przez "radosne murzyńskie Msze w Ameryce", "tą swobodność na Mszach dla dzieci", "tą atmosferę kiedy wszyscy klaszczą w rytm perkusji" a jednocześnie znudzonym przez "zawodzenie babć", "stare gnioty" itp.
Zaznaczę, iż nie chodzi mi o argument w stylu "Kościół tak mówi", bo na to są dwie odpowiedzi: "ludzie pisali to dawno temu nie znając obecnych realiów i w ogóle to stare pryki a trzeba iść z duchem czasu", lub (zakładając że nasz dyskutant jest świadom posłuszeństwa Kościołowi) "OK, będzie tak jak naucza Kościół" ale będzie to 'jedynie' wymuszone posłuszeństwo.
Jak przekonać kilkunastoosobową grupę młodzieży do śpiewania pieśni na głosy by nie było to tylko bo "muzyczny tak chce" lecz by płynęło to z serca.
Jak pokazać, że dany utwór (piosenka) nie jest liturgiczna inaczej niż przez "nie ma jej w dopuszczonych śpiewnikach".
Koniec pytań, opiszę jak jest ze mną (część nadobowiązkowa do czytania )
To krótkie nie będzie, ale napiszę jak było ze mną i muzyką liturgiczną od początku. Otóż sam uważałem że pieśni śpiewane na Mszach są niedzisiejsze, nudne, pozbawione radości, co innego rzecz jasna to co myśmy grali na 'naszych' Mszach.
Przełom dokonał się, gdy zacząłem chodzić na spotkania Diakoni Muzycznej w mojej diecezji, kiedy na Dniu Wspólnoty zobaczyłem że tradycyjne pieśni można zagrać pięknie, również na gitarach, że kiedy śpiewa je cała wspólnota - może być pięknie i radośnie. Zacząłem równoczesnie czytać o muzyce liturgicznej i o samej liturgii, dyskusje, fora, artykuły, dokumenty. Tak w sumie doszedłem do miejsca gdzie jestem dziś, jestem wielkim zwolennikiem muzyki liturgicznej w liturgii (masło maślane, wiem ale wiemy też jak jest z tą muzyką), fanem śpiewu wielogłosowego, a chwilami najchętniej dopuściłbym jedynie organy do wykorzystania w liturgii. Skręca mnie gdy w zespole chcą żebyśmy zagrali piosenkę na Mszy, szczerze smuci mnie wykonanie psalmu na Mszy 'dla dzieci przez tuzin nienastrojonych dziewczynek.
To dokąd doszedłem, to że otworzyłem uszy na muzykę liturgiczną, to że mam świadomość tej muzyki uważam za wielką łaskę od Boga, która jednocześnie przynagla mnie bym nie zachowywał tej "dobrej nowiny" dla siebie. Tylko że mam kłopot z przekazaniem tego wszystkiego. Wątpię by stwierdzenie 'muzykę liturgiczną można polubić - patrzcie na mnie' przekonało kogokolwiek. Jak dotąd radzę sobie w ten sposób, że część zespołu rozumie iż piosenek na Mszy nie gram choć traktuje to jako moją przypadłość z którą trzeba się pogodzić. Zaś uczestnicy przywykli do pieśni i Exsultate Deo na podobnej zasadzie, choć podejrzewam że gdyby dać im wybór pieśń a piosenka... to nie wiem co by wybrali.
Natomiast przede mną (w dłuższej perspektywie) rekolekcje wakacyjne na które zgłosiłem się posługiwać muzycznie i powraca pytanie - jak w 15 dni przekonać ludzi których widzę pierwszy raz w życiu (Oaza w prowincji Misjonarskiej ma rekolekcje osobno, ludzie z całej Polski w jednym miejscu) by pokochali muzykę liturgiczną i chcieli ją wykonywać z potrzeby serca i ze zrozumieniem intencji. Dotychczas działało to na zasadzie upartego muzycznego .
(koniec części nadobowiązkowej)
Pisząc to wszystko przyszło mi do głowy jeszcze jedno pytanie. Mianowicie, jak Wy przekonaliście się/zostaliście przekonani do tego że jedynie słuszną muzyką w liturgii jest muzyka liturgiczna. Chyba że od urodzenia wiedzieliście iż "chorał gregoriański jest śpiewem własnym Kościoła Rzymskiego" .
Pozdrawiam
Temat: AKCJA "ORGANY DLA BRENNEJ LEŚNICY"
Szanowni Forumowicze!
Właśnie rozpoczyna się na dobre akcja "ORGANY DLA BRENNEJ LEŚNICY". Niektórzy czytelnicy tego Forum wiedzą o co chodzi; niemniej jednak krótko przypomnę.
Mieszkam i pracuję w Brennej Leśnicy - niewielkiej, liczącej niecałe 800 (osiemset) osób parafii położonej w górach, w malowniczym masywie Beskidu Śląskiego. Pomimo tak małej liczby parafian (z których znaczna część utrzymuje się jedynie z prac leśnych i rolnictwa), dzięki ich ofiarności, a także przy pewnym wsparciu życzliwych turystów, w ciągu kilku ostatnich lat udało się w naszym kościele przeprowadzić kilka inwestycji (wykonanie nowych ławek w kościele i posadzki w prezbiterium, ocieplenie i otynkowanie elewacji kościoła, wybrukowanie placu przed kościołem i innych). Aktualnie rozbudowujemy chór kościelny - po Wielkanocy rozpoczną się prace przy tym dziele.
Zarówno ja, jak i Ksiądz Proboszcz oraz wielu parafian gorąco pragniemy, by jedną z kolejnych inwestycji stała się budowa niewielkich mechanicznych organów piszczałkowych - instrumentu, który - dostosowany do kubatury i akustyki kościółka - będzie znakomicie spełniał swoje cele liturgiczne, a czasem i koncertowe; a z drugiej strony - instrumentu, który w odróżnieniu od elektronicznych substytutów, przetrwa kilkaset lat...
Dobrze wiemy, że organy piszczałkowe to jeden z najdroższych elementów wyposażenia kościoła; niemniej jednak mamy nadzieję, że z pomocą Bożą oraz przy wsparciu wielu życzliwych ludzi uda nam się ten zamiar zrealizować. Do tej pory do naszej akcji "ORGANY DLA BRENNEJ LEŚNICY" włączyło się wiele osób, nie tylko ze środowiska muzycznego, które pomogły zorganizować m.in. koncerty i zbiórki pieniędzy na ten cel. Również wielu Forumowiczów ofiarowało na ten cel swój zapał, czas i chęci pomocy (w róznym stopniu i wymiarze) w tej akcji , za co serdecznie dziękuję!
Dziękuję również V-ce Adminowi, Jackowi, który (jak obiecał) pomoże medialnie na forum (a może i poza) zaistnieć temu tematowi
Już coraz więcej osób interesuje się tą akcją , za co serdecznie dziękuję ! NIe chciałbym nikogo pominąć!
Prawdopodobnie najbliższy koncert (koncerty?) połączone ze zbiórką funduszy na budowę organów, odbędąsię w kwietniu w Kielcach - w tym miejscu wielkie dzięki dla Marcina Morawskiego za pomoc!
Chciałbym w tym poście pisać o postępach w projekcie i budowie, a także o planowanych koncertach (nie tylko organowych!) , spotkaniach, czy innych działaniach podejmowanych na rzecz tej akcji.
Z Waszej strony czekam na kolejne propozycje pomocy - może ktoś by gdzieś pomógł np. koncert zorganizowac, albo sam by chętnie zagrał czy zaśpiewał, czy może jakiś np. wieczór poezji religijnej i muzyki zrobić? Pomysłów jest duuuuuuużo - niektóre już dojrzewają do realizacji
To tyle tytułem wstępu. Będę wdzięczny za każdą - nawet najmniejszą - chęć pomocy i wsparcia!
Temat: Słów kilka o stanie polskiej muzyki kościelnej
Nie oczerniam, przynajmniej nie miałem tego na myśli.
Jeśli poczułeś się urażony, przepraszam, nie miałem takiego zamiaru.
Po prostu podzielam pogląd Jacka i wielu innych forumowiczow, iż ciągła "mantra" o śpiewniku, wyrzuceniu mikrofonu itp. zaczyna już byc tu postrzegana jako antyteza i "antyreklama" Twoich idei...
Odnośnie śpiewnika - szczerze mówiąc, podzielam pogląd jednego z przedmówców, że śpiewnik, owszem, ale w Polsce przydaje się głównie organistom, ewentualnie kantorowi prowadzącemu śpiew, jeśli takowy jest. Hmmm, znam ludzi, którzy zdawali do Akademii muzycznej - i to nie tylko na wydział jazzowy, ale np. klasyczny wokalno-aktorski - i w ogóle nie znali nut!!! I się dostali, bo byli świetnymi wokalnymi "naturszczykami". Po co to tu piszę. Ano po to, żeby Ci uświadomic, że w Polsce większośc ludzi nut nie zna i śpiewnik średnio im jest potrzebny. Poza tym, inne teksty i inne melodie (!) tych samych pieśni śpiewa się np. na Górnym Śląsku i w centralnej Polsce. Więc kolejny argument niejako przeciw OGÓLNOPOLSKIEMU śpiewnikowi, jestem bardziej za regionalnymi. I jak napisałem, mnie zupełnie wystarcza np. Śpiewnik Archidiecezji KAtowickiej, świetnie zrobiony itp. A ludziom - to że ich uczę nowych pieśni, a i powtarzam stare, a oni mają tekst na dwóch multimedialnych projektorach jednocześnie wyświetlony.
Dalej, cytat:
Po prostu akompaniament piesni PRZELEJLI katolicy od protestantow i SPIEPSZYLI DOKUMENTNIE. Zdajesz sobie z tego sprawe?
Nie zdaje sobie sprawy z tego, ponieważ nie zauważyłem żadnej różnicy pomiędzy moim akompaniamentem pieśni w kościele katolickim, a akompaniamentami które wielokrotnie słyszałem w kosciołach ewangelickich na śląsku cieszyńskim. Może z tą różnicą, że to nie ja, tylko tamci organiści robili błędy, zacinali się czasem i przede wszystkim - grali cholernie wolno!!! Więc jeśli o to chodzi, to owszem, widziałem różnicę!
(piszę serio, często robiłem w takich kosciołach za "wybawicieli" owych organistów i grałem za nich przynajmniej chorał na koniec i improwizację na wyjście )
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Dalej, ciągle wychwalasz to co się dzieje w Niemczech i w ogóle na Zachodzie, pokazując ową zachodnią "wyższośc" i "lepszosc"...
To w Niemczech, w Centrum Berlina, widziałem i słyszałem babę, która grała gorzej niż połowa polskich organistów. Tomasz Orlow nie wytrzymał i pod koniec mszy poprosił te kobietę o udostępnienie instrumentu, co tez z przyjemnością uczyniła... I zagrał taką improwizację na temat pieśni, która uprzednio nieudolnie, z błędami grała, że cały kościół na stojąco bił brawo!!! Powtarzam, kosciół w centrum Berlina, piękny 3-manuałowy Berliner Schuke, mechaniczny oczywiście, w świetnym stanie..... I "łorganistka" nazwana przez Tomka i mnie "FRAU KLACZ", nie tylko przez koniznę która odwalała, ale też przez jej mimikę twarzy i ... zęby....
Dalej..... Skoro w niemieckich kosciołach wszystko jest super, to dlaczego zamyka się koscioły, dlaczego w samej diecezji berlińskiej w cięgu ostatnich trzech lat zamknięto i sprzedano różnym sektom czy burdelom, hotelikom i innym ponad STO kościołów!??
I nie tylko o katolickich kosciołach mówię. Organy do Leśnicy akurat mamy z kościoła ewangelickiego z Essen, który zamknięto i zrobiono dzieciakom .... PRZEDSZKOLE. I pastor oraz panie z rady parafialnej się cieszyli, że "WRESZCIE TE ORGANY STĄD ZNIKNĄ BO BĘDZIE WIĘCEJ MIEJSCA NA ZABAWY DLA DZIECI" (dosłowny cytat!).
Dalej - przepraszam, ale to na Zachodzie niejednokrotnie odwala się hucpę liturgiczną, o której nam w "zapadłej" Polsce nawet się nie śniło. To w Niemczech, Szwajcarii i Austrii były gorszące sceny (znane nie tylko z tego forum) księdza, który odprawiał msze w stroju cyrkowego clowna i z muzyką cyrkową czy kardynała, który podczas celebracji Eucharystii wysyłał sms-a na oczach ludzi... To nie Polska, drogi Kolego....
Jak napisałem, nie chcę Cię tym co tu zamieściłem, urazic. Masz sporo racji , niemniej.... Świat nie jest taki czarno-biały, jak Ci się wydaje. Że wszystko co w Niemczech jest cacy, a wsztystko co w Polsce jest be......
Pozdrawiam serdecznie, jak będziesz w Polsce , i tak postawię Ci
Bardzo Cię lubię, tyle, że - cytując Biblię - "Gorliwośc o muzykę koscielną pożera Cię" do tego stopnia, iż przejaskrawiasz czasem negatywy, a nie zauważasz pozytywów...
Strona 2 z 3 • Zostało znalezionych 170 wypowiedzi • 1, 2, 3