Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: Forum Nieruchomości pl
Temat: Orłowski: Cel inflacyjny 2,5 proc. zbyt ambitny
przycinek.usa napisał:
> "Inflacja jest wynikiem wzrostu dodruku pieniądza i tylko zatrzymanie
drukarek
> zatrzymuje inflację."
>
> Mylisz sie. Inflacja jest fluktuacja cen. Jest zjawiskiem cyklicznym.
> Jezeli ilosc pieniadza w obiegu jest stala, to SREDNIA ZMIANA CEN = 0.
> Ale inflacja i deflacja sa <> 0. To tak teoretycznie.
Krótkoterminowo inflacja zależy od szybkości obiegu pieniądza w gospodarce, ale
w długim terminie wyłącznie od ilości wydrukowanego pieniądza.
W XIX w US ilość pieniądza była stała, a wydajność rosła. W efekcie ceny spadły
znacząco. Od 1870 do 1900r była spora deflacja cen. I nikomu to nie
przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Można było gromadzić kapitał na inwestycje.
Pytanie jest jeszcze o definicję inflacji. Kiedyś sprawa była prosta była to
wielkość zwiększonej masy pieniądza. A potem zaczęto kombinować z koszykiem
dóbr. Czy wzrastające ceny akcji świadczą o inflacji ? Czy wzrastające ceny
nieruchomości świadczą o inflacji ? Czy wzrastające ceny surowców świadczą o
inflacji ?
W różnych cyklach rosną ceny różnych elementów. Chiński eksport wstzymuje
wzrost cen towarów konsumpcyjnych. A ceny surowców i nieruchomości rosną. A
wynagrodzenia już nie nadążają.
> Od momentu wprowadzenia polityki monetarnej i stymulacji gospodarczej iloscia
> pieniadza, pojawily sie tez wzmozone w swojej gwaltownosci cykle na rynku.
Cykl wzrostowy mamy już za sobą. Teraz pora na cykl spadkowy. Coraz krótsze
ożywienia, coraz dłuższe recesje.
> Polityka monetarna wydluza cykle rozwoju rynku. Czyli wzrost cen nie zostaje
> naprawde powstrzymany, lecz jedynie odlozony w czasie.
Tak jest
> Teraz mozesz sobie Pawel poszukac przykladow.
> I nie walcz z prawda.
Nie walczę z prawdą. Walczę z przesądami.
Jeśli ja umiem liczyć to stosunek wydatków rządowych w US do PKB jest zbliżony
do UE. Tyle tylko że w UE finansowany jest podatkami a w US pożyczkami.
A co do szybkości rowoju to cytowałem już porównanie z "Economist":
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=30&w=8799484&a=13782028
Of course, everybody knows that America grew a lot faster than Europe over the
last 10 years. But the figures, in terms of GDP/person are very close - 2.1%
per year for America against 1.8% for Europe. Take out Germany - which has
struggled with absorbing its formerly communist cousins from the East - and the
two regions are exactly the same.
And productivity? "A study by Kevin Daly, an economist at Goldman Sachs, finds
that, after adjusting for differences in their economic cycles, trend
productivity growth in the euro area has been slightly faster than that in
America over the past 10 years," says the Economist.
What about jobs? America is the greatest jobs machine on the planet, right?
Again, excluding Germany, "jobs in the rest of the euro area grew at exactly
the same pace as in America," concludes the Economist. "And since 1997 more
jobs have been created in the euro area as a whole; total employment has risen
by 8%, compared with 6% in America."
And get this..."GDP per hour in Germany and France now exceeds that in
America."
It's true that Americans earn more and spend more than Europeans...but they
work a lot more hours.
....
Temat: Temat w sam raz dla Tutejszego Ciemnogrodu
Temat w sam raz dla Tutejszego Ciemnogrodu
i nie tylko dla tutejszego. Ale do omijania )) Gdy ichnie kradna, klamia,
matacza, oszukuja, wyludzaja... to wtedy tradycyjnie wata w uszy i woda w
gebe. No ale lepsze juz to od postaw typowo klerykalno-ateistycznych. Smieci
zajmujace takie postawy usiluja bronic klechow przez napadanie na
doreczyciela nowiny. A'propos, na temat tego Goclowskiego i calej afery NIE
pisze ponad rok. A Gazeta Wyborcza juz zauwazyla sama. Co za rzetelnosc
dziennikarska, no no )
Kuria gdańska tonie w długach
Gdańsk Oliwa, budynek kurii, siedziba arcybiskupa
fot. Roman Jocher / AG
ZOBACZ TAKŻE
• Kolejny wierzyciel gdańskiej archidiecezji (12-05-04, 02:00)
• Kuria w opałach (12-05-04, 02:00)
• Stella Maris (12-05-04, 02:00)
Marek Sterlingow, Roman Daszczyński 13-05-2004, ostatnia aktualizacja 12-05-
2004 20:04
Rusza lawina roszczeń wobec gdańskiej kurii. Zobowiązania wobec banków,
prywatnych firm i skarbu państwa na pewno przekraczają łącznie 100 mln zł.
We wtorek na biurko abp. Tadeusza Gocłowskiego trafiło pismo od komornika
Artura Zielińskiego z Inowrocławia. W imieniu warszawskiego banku BISE
domagał się w nim natychmiastowej spłaty 7 mln zł. To jednak nie koniec.
Według naszych informacji wkrótce swoje roszczenia przedstawi także Kredyt
Bank. Nasze źródło twierdzi, że tym razem chodzi o dużo wyższą kwotę - co
najmniej 40 mln zł, nie licząc bankowych odsetek. Kuria zaciągnęła kredyty w
drugiej połowie lat 90.
Pogrążyła ich Stella
- Nie będę komentował tej kwoty, bo nie znam szczegółów. Wiem jednak, że
Kredyt Bank ma zabezpieczenie na majątku kurii o wartości znacznie
przewyższającej kwotę udzielonej pożyczki - twierdzi mecenas Jacek Tylek,
pełnomocnik arcybiskupa.
Jak mówią nasi informatorzy, Kredyt Bank zajął hipoteki kilkuset hektarów
gruntów rolnych (należących do pomorskich parafii) i nieruchomości, w której
znajduje się siedziba należącego do kurii wydawnictwa Stella Maris.
To właśnie na potrzeby tej firmy kuria zaciągnęła kredyty, których spłaty
domaga się teraz komornik. Pieniądze przepadły, bo, jak twierdzi abp
Gocłowski, wydawnictwo było źle zarządzane.
W Stelli Maris były też inne nieprawidłowości. Zdaniem gdańskiej prokuratury
ksiądz Zbigniew B., b. dyrektor wydawnictwa (a także b. kapelan abp.
Gocłowskiego), w 2000 r. przekształcił wydawnictwo w pralnię pieniędzy. Firmy
z całej Polski miały mu zlecać fikcyjne usługi, w sumie za 65 mln zł. Po
potrąceniu kilkuprocentowej prowizji dla księdza pieniądze miały wracać do
zleceniodawców. Wśród 24 podejrzanych o pranie pieniędzy biznesmenów jest
wiele osób związanych z lewicą, m.in. były baron pomorskiego SLD Jerzy J.
forum.gazeta.pl/forum/73,46481,1540823.html?f=13
.
Szczegolna uwage pragne zwrocic na termin "pralnia pieniedzy". Nad nim zwyklo
sie przechodzic do porzadku dziennego bo i samo okreslenie stalo sie
oklepane. Pranie pieniedzy zasadniczo nie rozni sie jednak od paserstwa - od
wspoludzialu w przestepstwie. Pasera niespecjalnie interesuje skad pochodzi
towarek (choc zazwyczaj i tak wie) interesuje go jedynie wysokosc prowizji
uzyskanej z transakcji. Zlodziej nie musi ryzykowac wpadki poprzez
wystawianie kradzionego telewizora na ryneczku. Podobnie pioracy pieniadze
zdejmuja klopot ze zlodzieja, przekreta, prowadzacego nielegalne interesy
(prostytucja, narkotyki...), ktory po zaplaceniu odpowiedniego procentu nie
musi tlumaczyc sie nikomu ze zrodel zasilania swego konta bankowego. Kase
zdobyl przeciez uczciwie - na interesach z wielebnymi.
Najwyrazniej to prawda, ze "panu Jezusowi" zadne pieniadze nie smierdza.
Wazne by byly. Dla sutannowych amatorow latwego zycia, pochodzenie pieniedzy
takze nie moze miec najmniejszego znaczenia. Wazne, ze na chwwale boza idzie
to grosiwo )
.
K.P.
Temat: Do Kamienia-co myślisz o czymś takim?
Nie wiysłało zanim cos napisałem- Czy mozna zabrac głos?? Wywołujesz kamienia więc nie wiem, zakładam po innych wpisach że tak!!.
Przede wszystkim podoba mi sie Twoje postawienie problemu bez emocji, na chłodno do rozważenia. Pozwolisz połaczę twe dwa posty by odpowiadac OK?
> Gość portalu: dżango napisał(a):
Adresuję to spcjalnie do ciebie jako najbardziej radykalnego obrońcy wolnego
rynku, prawa własności oraz lokatorożercy. Ciekaw jestem twojej opinii. Mój
przyjaciel mieszka w kamienicy prywatnej, kórą właścicielka, bardzo starsza
pani, sprzedała kilka lat temu tanio bardzo bogatej instytucji. Tanio, bo
jest tam tylko zimna woda i ogólnie stan nienajlepszy. Transakcja była tajna,
dom sprzedano z lokatorami.
1. Pierwsza sprawa nie ma mowy o żadnej tajności!! Własciel nie musi sie opowadać loktorom czy chce sprzedac kamienice to jego sprawa , podobnie taksówkarz nie musi sie pyrtac pasażerów czy wolno mu sprzedac taksówkę
2. Co to znaczy tanio??? Po prostu kobiecina wzięłma najlepsza cenę jaka dostała aże nikt nie chce kamienic z loktorami - a kilkanaście lat temu tym bardziej( np. w 1989 roku było kilka sytuacji gdzie właściciele za darmo!!!! oddawali kamienice - bo zżerały ich opłaty za wode!!!) Dzisiaj możesz kupic kamienie za m kw nawet poniżej 200 zł !!!! tez powiesz tanio ale są i jakoś nie idą!!!
Instytucja ma swoje plany, chce się lokatorów
pozbyć, więc oczywiście wyżyłowała czynsz do granic możliwości.
Nie do granic możłiwości a do 35 wartości odtworzeniowej !!!!
W tej kamienicy mieszkają niebogaci, ale praworządni ludzie, którzy płacili dawniej i płacą teraz ten wygórowany czynsz.
I tak niższy niz na wolnym rynku zatem co mają powiedziec młodzi ludzie płacący kil;ka razy wyższe czynsze???????
Oprócz tego prąd, ogrzewanie - sam wiesz. Ta instytucja skupuje dużo nieruchomości, nie wiadomo, po jakiego kija, bo to nie ma nic wspólnego z jej podstawową działalnością, ale to nie moja rzecz. Działa trochę jak "Firma" Grishama - wszelkie pytania, czy próby negocjacji toną w czarnej dziurze, bez odpowiedzi. Nie trzeba wspominać, że tej instytucji podwyższony czynsz jest na grzyba potrzebny, ma tyle forsy, że każdemu życzyć (to byłoby piękne).
Prawdopodobnie :))) nie jest to instytucja charytatywna!!! czyli realizuje dalekosięzny plan finansowy ot co!!
No i powiedz - ci ludzie nie są niczemu winni, czy masz dla nich dobre słowo?
Nie nie mam bo od dziesiątków lat korzystali za bezcen i teraz gdy przychodzi po prostu płacenia za siebie 3% to nie żaden rozbój!!!
Dwa mieszkania się zwolniły, na remont każdego z nich firma już wydała prawie tyle, ile zapłaciła za calą kamienicę.
Też ich sprawa. To tylko tytułem ilustrac>
Czyli realizuja jakiś plan!!!!!
> > Kamień się nie odzywa, trudno. Jest tu pewna różnica. On odzyskał swoją
> > własność. Ci wykorzystali tanią okazję i kupili kamienicę nadziewaną żywym
> > > towarem.
Czyli plusy dla Koamienia - o dziwo!@!!!!!!
To nie pzu ani inny monopolista - oni się chyba nie bawią w takie
> > > rzeczy. Lokatorzy nic nie wiedzieli, teraz rujnują się, żeby zapłacić za z> imną wodę i cztery ściany.
Jak za drogo to niech poszukajac coś tańszego to chyba oczywiste!! Ale... wimy że nie znajda bo tu maja i tak taniej!!!!
Transakcja pewnie była zgodna z prawem, ale coś tu n
> ie > gra.
NIe rozumiem co nie gra że kupili ???? nie rozumiem
Nie tak łatwo coś znaleźć, TBS też wymaga nakładów. Nie wiadomo, jak
> nowy właściciel chce rozegrać tę sprawę, bo nie można się z nim porozumieć -
> > lokatorzy po prostu usłyszeli "Trzeba było sobie kupić ten dom"!
Swiete słowa - ale wówczas sami musieliby dbać o bude kłucic się itp.... woleli wygodnie wychodząc z założenia że jak Państwo DAŁO to teraz ZADBA!!! Pytam dlaczego nadal o nich moze już się dośc naobwozili na cudzym???
Tyle tytułem nie tyle polemiki co mojego komentarza takiego bez wnikania w głębie tematu
jeżeli ionteresuje Ciebie cos to polecam
www1.gazeta.pl/forum/790620,30353,790602.html?f=10096
Pozdrawiam
PS z przyjemniościa - podyskutuja własnie tak bez emocji!!!
Temat: Odwetowcy bez żadnych szans! Tak trzymać!
Odwetowcy bez żadnych szans! Tak trzymać!
Sława!
Ziomkostwa: to nie my pytamy o zwrot nieruchomości
Nie oddam ziemi
Potomkowie byłych niemieckich właścicieli interesują się odzyskaniem
nieruchomości na Śląsku i Opolszczyźnie. - Nie ma mowy o zwrotach
nieruchomości - odpowiadają polskie władze.
Opolskie samorządy dostały w ostatnim czasie serię pism z Niemiec. Ich
autorzy proszą polskie władze o informacjeâ kiedy będą mogli odzyskać
nieruchomości zabrane ich rodzinom po zakończeniu drugiej wojny światowej.
- Do tego typu pism już się przyzwyczailiśmy. Nadchodzą falami. Wchodzimy do
Unii i być może niektórym byłym mieszkańcom tych ziem wydaje sięâ że zmienią
wyroki historii. Moim zdaniem tylko psują ludziom nerwy - uważa naczelnik
wydziału rolnictwa Urzędu Miasta i Gminy Głubczyce Stanisław Związek.
Podobnie na sprawę roszczeń byłych mieszkańców Śląska patrzy Dorota Frydryk z
Kietlic. - Jakiś czas temu pojawiali się tu ludzie z Niemiec i oglądali domyâ
gdzie żyli ich rodzice. Teraz wiemâ że jeden z nich chce w naszej wsi
odzyskać gospodarkę. Co prawda tam dziś nikt już nie mieszkaâ ale po co nas
denerwują? Była wojna. Nas wygnano ze Wschodu. Oni musieli stąd uciekać. Ci
ludzie powinni to już zrozumieć - uważa pani Frydryk.
Gminy nawet nie odpowiadają nadawcom. Zgodnie z wypracowaną procedurąâ
wszystkie dokumenty dotyczące prywatnych roszczeń z Niemiec kierowane są do
wojewody.
- Sprawy majątkowe obywateli niemieckichâ którzy wyjechali ze Śląska w latach
40., zostały dokładnie uregulowane obowiązującym w naszym kraju prawem -
podkreśla szef gabinetu wojewody opolskiego Przemysław Nijakowski. - Nie ma
mowy o jakiejkolwiek możliwości zwrotu pozostawionych tu nieruchomości.
Oczywiście informujemy zainteresowanych o możliwości dochodzenia swoich praw
przed polskimi sądamiâ ale uważam, że obecni mieszkańcy tzw. Ziem Odzyskanych
nie mają powodu do obaw.
Największe w Niemczech Ziomkostwo Śląskie zapewniaâ że z przysyłanymi do
śląskich gmin pismami nie ma nic wspólnego. - Wnioski składają osoby
prywatneâ które nawet nie są zrzeszone w ziomkostwach. Co prawda uważamyâ że
kwestie majątkowe na byłych terenach wschodnich pozostają otwarteâ ale ich
uregulowanie powinno nastąpić na szczeblu rządowym - podkreślił w rozmowie
z "Rz" dyrektor generalny Ziomkostwa Śląskiego Damian Spielvogel.
M.SZ.
PS Moga se pisać, skarżyć się nawet na molestowanie przez UFO!
Pozdrawiam i zapraszam na:
Forum Słowiańskie
nakarm dziecko, kliknij w pajacyka TERAZ:
www.pajacyk.pl
Ignorant
+++
Temat: plany działania Zarządu na najbliższy okres
plany działania Zarządu na najbliższy okres
DO CZŁONKÓW WSPÓLNOTY MIESZKANIOWEJ NIERUCHOMOŚCI PRZY Al. WYŚCIGOWEJ 4
Szanowni Państwo,
Dla Państwa wiadomości chciałbym/chcielibyśmy przedstawić pokrótce plan
działań
oraz cele, które Zarząd Wspólnoty przyjął, jako wytyczne dla siebie na
najbliższe miesiące, to znaczy do czasu zwołania najbliższego Walnego
Zgromadzenia Członków Wspólnoty, ponieważ takie ograniczenia czasowe nakłada
na
nas deklaracja, złożona podczas ostatniego walnego (nadzwyczajnego).
Informacje te były sygnalizowane podczas zebrania w marcu 2005 roku, a
następnie zamieściłem na forum w poście
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=15829&w=28889201&a=33594193
z dnia 16
grudnia 2005 r. [Teoretycznie, był to dzień, kiedy nieruchomość powinna już
zostać przekazana przez pana Pielaka nowej firmie zarządzającej
(administrującej), co nie nastąpiło do dnia wczorajszego] .
Dla Państwa wygody podaję je ponownie:
- SKUTECZNE zgłoszenie wad nieruchomości i SKUTECZNE wyegzekwowanie usunięcia
tychże, tak zgłoszonych w 2004 roku i wcześniej oraz tych, znalezionych przez
fachowców w trakcie ostatniego przeglądu 15-19.12.2005.
- RZETELNE wyjaśnienie stanu finansów wspólnoty. Pierwsze „cuda” widzieliśmy
już doskonale w rozliczeniu za rok 2003, kolejne – w rozliczeniu za 2004.
Niestety, do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy od p. Pielaka, pomimo
ponagleń,
księgowości w formie elektronicznej, czyli tak, jak była prowadzona.
Uniemożliwia to prześledzenie operacji finansowych, prowadzonych przez
poprzednią firmę zarządzającą/administrującą (p. Pielak), i ich ocenę pod
kątem
prawidłowości (czy właściwie były wydawane nasze wspólne pieniądze). W
związku
z tym nowy administrator wprowadza ją ponownie do programu – RĘCZNIE, co
zajmuje niepotrzebnie dużo czasu.
- Zdobycie WIARYGODNEJ I PEŁNEJ INFORMACJI NA TEMAT STANU NIERUCHOMOŚCI (w
tym,
oczywiście, zbadanie sprawy przejścia do tramwajów).
- wyjaśnienie sprawy nienależnie pobranego 22% VAT od miejsc parkingowych.
- NIE PLANOWALIŚMY I – przynajmniej na razie – NIE PLANUJEMY zmian firm,
świadczących usługi dla wspólnoty, co nie zmienia faktu, że jesteśmy
niezadowoleni z wywiązywania się niektórych usługodawców z umów (dotyczy to
także ochrony i sprzątania). Dla zainteresowanych polecam wizytę w
administracji i zapoznanie się z umowami - to ciekawa lektura, a jej poznanie
pozwoli na realną ocenę działań usługodawców.
Dalsze działania zależeć będą wyłącznie od woli właścicieli, wyrażonej na
kolejnym walnym zebraniu w tym roku.
Pierwsze 4 punkty uznaliśmy za najważniejsze, gdyż wiążą się z dużymi
nakładami
finansowymi. Przykładowo, jeśli sprawy związane z gwarancją i rękojmią nie
zostaną załatwione NATYCHMIAST (z powodu upływających terminów gwarancji i
rękojmi), wspólnota, czyli mieszkańcy, będą zmuszeni pokryć koszty usunięcia
wad i usterek WE WŁASNYM ZAKRESIE, choć powinny być one wykonane w ramach
gwarancji i rękojmi przez Catalinę (czyli dewelopera) lub Hochtief (czyli
wykonawcę). Stąd też zajęcie się ww. problemami w pierwszej kolejności i
dlatego właśnie im poświęcamy większość uwagi.
Choć wyniki podejmowanych działań nie są na razie widoczne "gołym okiem", są
one bardzo ważne dla wspólnoty i portfeli wszystkich mieszkańców.
Współwłaściciele nieruchomości mogą się z nimi zapoznać w biurze
administracji
lub poczekać na informacje, które zostaną dostarczone wraz z zaproszeniem na
najbliższe walne zebranie.
Temat: Eksperci: straty wojenne Warszawy to 54 mld dol
Warszawskie straty przekraczają 40 mld dol
Sława!
Warszawskie straty przekraczają 40 mld dol.
wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,2973830.html
ZOBACZ TAKŻE
• Eksperci: straty wojenne Warszawy to 54 mld dol (19-10-05, 00:00)
fus, iwo 20-07-2004 , ostatnia aktualizacja 20-07-2004 23:45
Straty wojenne stolicy mogą być wyszacowane nawet na 40 mld dolarów -
ustaliła "Gazeta" . Ostateczny raport ma powstać w listopadzie
Warszawa postanowiła jeszcze raz rozprawić się z II wojną światową. Urzędnicy i
eksperci liczą materialną skalę zniszczeń. Pomysł jesienią zeszłego roku
wypłynął z ław LPR. Główny ideolog warszawskiej Ligi Jan Maria Jackowski
zaniepokoił się wieściami zza Odry. Tamtejsze organizacje skupiające Niemców
wysiedlonych z ziem zachodnich zapowiadały wystąpienia o odszkodowania wobec
rządu polskiego. - Skoro organizacja grozi pozwami, należy się bronić - uznał
Jackowski. - A więc wyszacować precyzyjnie, ile stolica straciła przez nazistów.
Podliczyć też radzieckich
Początkowo operacja miała dotyczyć działań żołnierzy Trzeciej Rzeszy. Jednak po
interwencji jednego z radnych PiS dołączono do niej także Armię Radziecką. Jak
przypomniał radny, w 1944 r. żołnierze radzieccy stacjonowali na praskim
brzegu. Ratusz musi więc ustalić również, co wywieźli bądź zniszczyli żołnierze
ze Wschodu i ile to było warte.
Prezydent Warszawy Lech Kaczyński w maju powołał kilkunastoosobowy zespół
ekspertów. Są tam m.in. architekt, urbanista, biegli od wyceny nieruchomości.
Budżet na poszukiwania sięga 180 tys. zł.
Zaczęło się szacowanie. - Sprawdzamy w różnych źródłach. W archiwach, ale też w
terenie - mówi Józef Menes, doradca prezydenta z zespołu szacującego straty. -
Miasto podzieliliśmy na kilkadziesiąt kwartałów. Na jedną osobę przypada ocena
60-100 budynków. Trzeba zweryfikować szacunki, które powstały tuż po wojnie w
Biurze Odbudowy Stolicy.
Więcej, niż przypuszczano
Ratusz ma już wstępne dane. Dotarł do dokumentów byłego wydziału strat
wojennych przy zarządzie miasta, który w połowie lat 40. zniszczenia Warszawy
wyszacował na 15,8 mld przedwojennych złotych. Dziś w przeliczeniu na dolary
(biorąc pod uwagę zmianę ich realnej wartości od 1939 r. do dziś) daje to kwotę
sięgającą 40 mld dol. Zespół ratusza twierdzi, że ostateczna suma strat będzie
jeszcze wyższa, bo stare szacunki nie były pełne.
Nie do końca wiadomo, jaki będzie finał całej akcji. W przedwojennej Warszawie
dominowała bowiem własność prywatna. Do miasta należało zaledwie 7 proc.
nieruchomości, z czego zniszczeniom uległo 4,2 proc.
Czy samorząd stolicy będzie starać się o odszkodowania w imieniu byłych
właścicieli? A może wystąpi z roszczeniami jako gmina, co było by precedensem?
Otwarte powstaje też pytanie zasadnicze - kto miałby wypłacać odszkodowania?
Rząd niemiecki, niemieckie firmy działające w stolicy podczas okupacji? A może
też rząd rosyjski, skoro miasto szacuje straty na Pradze.
- Będę mógł odpowiedzieć na te pytania dopiero wówczas, gdy powstaną ostateczne
ekspertyzy prawne - mówi Józef Menes.
Pozdrawiam i zapraszam na:
Forum Słowiańskie
Temat: Będziemy oskarżać Niemców?
Małopolskie roszczenia
Sława!
Małopolskie roszczenia za utracone podczas okupacji niemieckiej mienie
Bartłomiej Kuraś 06-05-2004, ostatnia aktualizacja 05-05-2004 21:12
Mieszkańcy zachodniej Małopolski zamierzają domagać się odszkodowań od Niemiec
za ziemie włączone podczas II wojny światowej do III Rzeszy. Instytut Pamięci
Narodowej już bada sprawę wysiedleń Polaków z tych terenów
Podczas II wojny światowej zachodnią część dzisiejszej Małopolski włączono do
III Rzeszy. Dlatego mieszkańcy tych terenów zamierzają domagać się odszkodowań
od rządu niemieckiego. Krakowski Instytut Pamięci Narodowej właśnie wszczął
postępowanie w sprawie "bezprawnych wysiedleń obywateli polskich na terenach
włączonych do III Rzeszy, zagrabienia ich majątków oraz zmuszania ich do
niewolniczej pracy we własnych gospodarstwach rolnych przez okupacyjnych
zarządców".
- To nowe doniesienie włączyliśmy do śledztwa prowadzonego już od 2001 r. w
sprawie deportacji Polaków podczas okupacji z powiatu wielickiego - informuje
Robert Parys, prokurator z krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
Szczegóły nowej sprawy zdradzają mieszkańcy zachodniej Małopolski.
- Polacy podczas okupacji byli wysiedlani ze swoich gospodarstw i
nieruchomości - opowiada Zbigniew Grzyb ze wsi Roczyny pod Andrychowem, który w
połowie kwietnia zgłosił sprawę do IPN. - Na ich miejsce sprowadzano
niemieckich osadników. Wielu dawnych polskich właścicieli jednak nie
deportowano, a zmuszano do niewolniczej pracy w odebranych im gospodarstwach.
Uciekając przed frontem, Niemcy opuścili te tereny, zabierając wszystko, co
tylko zabrać potrafili. Polacy utracili w ten sposób swoje majątki.
Zbigniew Grzyb złożył wniosek do IPN, bo jego zdaniem w świetle prawa sytuacja
ludzi zmuszonych do pracy we własnych gospodarstwach jest gorsza od sytuacji
tych Polaków, których deportowano podczas okupacji.
- Deportowani mogą ubiegać się o odszkodowania za pracę niewolniczą, ponieważ
zwykle są w stanie wskazać, u kogo wtedy pracowali w Niemczech. Natomiast
pracującym u niemieckich osadników trudno dopominać się o zadośćuczynienia.
Zwykle nie mają żadnych pisemnych zaświadczeń potwierdzających taką pracę.
Dlaczego? Bo pod koniec wojny wycofujący się Niemcy zabierali lub niszczyli
wszystkie dokumenty, poza tym zbieranie informacji o osadnikach podczas
okupacji było traktowane przez Niemców jako szpiegostwo i groziło zesłaniem do
obozu zagłady - wyjaśnia Zbigniew Grzyb.
IPN zamierza drobiazgowo zbadać sprawę.
- Nasze śledztwa mają charakter historyczny, stąd trudno przewidzieć, ile
potrwają - wyjaśnia prokurator Robert Parys. - Ostateczne ustalenia w tej
sprawie nie będą także jednoznaczne z przyznaniem ewentualnych odszkodowań, ale
mogą być podstawą do wystąpienia z wnioskami o odszkodowania do sądów.
- Gdyby śledztwo IPN potwierdziło naszą wersję, wtedy moglibyśmy wystąpić z
roszczeniami do władz Republiki Federalnej Niemiec, która jest prawnym
spadkobiercą III Rzeszy - zapowiada Zbigniew Grzyb.
Pozdrawiam i zapraszam na:
Forum Słowiańskie
nakarm dziecko, kliknij w pajacyka TERAZ:
www.pajacyk.pl
Ignorant
+++
Temat: W obronie agencji
Przez pół roku pracowałem w jednej z większych agencji nieruchomości w
Warszawie. Od jakiegoś czasu śledzę na tym forum różne burzliwe dyskusje na
temat działania biur nieruchomości i chciałbym podzielić się swoimi
refleksjami. Domyślam się, że sporo postów o agencjach dotyczy rynku mieszkań w
Warszawie, bo ten jest rzeczywiście wyjątkowo dziki. Z racji tego i własnych
doświadczeń moja wypowiedź będzie się odnosiła tylko do tego rynku. Jest tu
rzeczywiście trochę oszustów i złodziei (sprzedających np. nieaktualne adresy
mieszkań), ale jest to sprawa marginesowa. Chciałbym skupić się raczej na
funkcjonowaniu licencjonowanych biur nieruchomości działających w ramach
stowarzyszenia zawodowego, ubezpieczonych itd.
Postanowiłem odnieść się do kilku wątków
1. Aktualność ofert.
Większość biur (według mojego rozeznania) działa metodami, które mogły być
dobre 10 lat temu, kiedy rynek nieruchomości rozwijał się bardzo intensywnie i
można było zarobić naprawdę spore pieniądze małym wysiłkiem. Dziś jest zupełnie
inna sytuacja, ale metody pozostały. Ogólnie wygląda to tak, że w agencji (w
której najczęściej tylko szef ma licencję) pracuje od kilku, do kilkunastu
(kilkudziesięciu!) agentów. Ich zadanie polega między innymi na utrzymywaniu
bazy ofert sprzedaży mieszkań. Im więcej ofert jest w bazie, tym „lepszy”
agent. A jak się pozyskuje te oferty? To proste. Obdzwania się wszystkie
ogłoszenia bezpośrednie z gazet i z internetu, proponując współpracę przy
pośrednictwie sprzedaży mieszkania. Zazwyczaj taki klient jest już tak zmęczony
odbieraniem kilkudziesięciu telefonów pierwszego dnia od dania ogłoszenia, że
zgadza się na wszystko (czyli umowa otwarta i prowizja zazwyczaj 2,9%). Dane o
mieszkaniu spisuje się często telefonicznie, bo przecież agent nie ma czasu
obejrzeć tego mieszkania, lub po prostu klient się nie zgadza na jego
pokazanie. W ten sposób trafia do bazy firmy większość ofert, które są
następnie publikowane w internecie (np. w serwisie trader.pl) lub dawane jako
ogłoszenia drobne do tej samej gazety! (oczywiście z doliczoną prowizją). To
jednak nie koniec, żeby było śmieszniej niektóre agencje wpisują te oferty
(opublikowane ponownie) jako własne do swojej bazy (z inną prowizją) i
prezentują klientom. Tak się to wszystko ładnie kotłuje, że uzyskanie rzetelnej
informacji z rynku nieruchomości (który przecież z samej natury jest mało
przejrzysty) graniczy z cudem.
Przez kilka miesięcy próbowałem przebić się do szefostwa swojej firmy z
informacją, że funkcjonowanie w ten sposób jest bez sensu, jednak pozostali
dziwnie obojętni na moje argumenty. Odpierali moje zarzuty, tłumacząc się, że
te metody są ogólnie przyjęte i oni nie mają zamiaru robić rewolucji. Są to
osoby mające kilkunastoletnie doświadczenie w branży i uznanie w swoim
środowisku.
W dużych biurach nieruchomości przyjmuje się, że agent musi mieć w swojej bazie
określoną minimalną liczbę ofert sprzedaży, np. ok. 20. Zakłada się, że im
większa liczba klientów, tym większe prawdopodobieństwo, że dojdzie do
skojarzenia dwóch stron transakcji. Przy tak przyjętych zasadach nie da się
skupić na poszczególnych klientach, a samo doprowadzenie do transakcji jest
zazwyczaj dziełem przypadku. Z drugiej strony agent, wiedząc że jego oferta
znajduje się również w kilku (lub nawet kilkunastu !) innych agencjach nie
przywiązuje do niej wagi i liczy na łut szczęścia, że ktoś się nią
zainteresuje. To po części wyjaśnia negatywne opinie osób, które korzystały
z „usług” agencji.
Na podstawie swoich doświadczeń uważam (choć wiem, że wielu się ze mną nie
zgodzi), że sens ma jedynie współpraca agencji z klientem na zasadzie
wyłączności. Jest ona racjonalna dla obydwu stron a poza tym porządkuje rynek.
Likwiduje się w ten sposób absurdalne sytuacje, które opisałem wyżej. Klient
podpisuje umowę z jedną agencją, która wprowadza ją do systemu MLS (oferty
tylko na wyłączność) i prezentuję ją innym agencjom uczestniczącym w systemie
według określonych reguł.
2. Prowizja
Według mnie powinna być brana tylko od jednej strony transakcji
(sprzedającego). Oczywiście w przypadku pracy na wyłączność. Wysokość prowizji
i sposób jej określenia powinna być ustalana indywidualnie w zależności od
zakresu usługi określonego w umowie pośrednictwa i rodzaju nieruchomości. W
Warszawie prowizje, są dosyć wysokie, ale to wynika z nieefektywnej organizacji
biur pośrednictwa (co opisałem wcześniej) i przyzwyczajeń pośredników do
zarabiania dużych i łatwych pieniędzy. Jeżeli chodzi o sposób ustalania
wynagrodzenia dla agencji, to może to być równie dobrze kwota niezależna od
ceny nieruchomości i np. stała, określona w umowie lub zależna od kosztów
poniesionych przez pośrednika.
Temat: KASA KOŚCIOŁA - po raz czwarty :-))
Finansowanie działalności kapelanów:
- kapelani szpitalni - 19 lutego 1999 r. Rzeczpospolita przytaczała szacunki
duszpasterza służby zdrowia mówiące, że w szpitalach działa ok. 2000 kapelanów
- kapelani więzienni - 6 listopada 1999 r. Polityka: 32 etaty kapelanów
więziennych.
- kapelani wojskowi - w 1997 r. działało 121 kapelanów z rocznym budżetem w
wysokości 2,9 mln zł. W 1999 r. działało 143 kapelanów wojskowych (budżet
ordynariatu polowego: 13,1 mln zł - za Polityką). W grudniu 2000 r.
zatrudnionych było ponad 250 zakonnic na etatach ...sierżantów. Jedna
pobierała pensję w wysokości ok. 1,2 tys. zł. Podaje się, iż zakonnice pracują
jako pomocnice kapelanów. Przeciętnie więc na jednego kapelana przypadają dwie
zakonnice.
Dotacje i darowizny przedsiębiorstw państwowych:
- była już o nich wielokrotnie mowa na forum, więc odeślę tylko do archiwum.
c.d.
Dochody kościelnych osób prawnych:
- taca
- zbiórki nadzwyczajne
- dochody z nieruchomości rolnych
- dochody z prowadzonych przedsiębiorstw
- czynsze z wynajmu lokali
- opłaty za miejsce na cmentarzach parafialnych
- sprzedaż wigilijnych opłatków
- darowizny od osób prywatnych i prawnych
- pierwsza komunia
Dochody osobiste duchownych:
- "iura stolae" czylu prawa stuły (śluby, chrzty, pogrzeby)
- kolęda
- intencje mszalne
- wypominki
- prebendy proboszczowskie, czyli istniejące w wielu parafiach gospodarstwa
rolne proboszczów
- pensje katechetyczne
Podatki:
- podatek dochododowy - wyłączenia kościelnych osób prawnych są tak szerokie,
że w praktyce nie uiszczają one tego podatku, nawet za działalność gospodarczą
w formie spółki handlowej
- podatek od nieruchomości - nie obejmuje on kościołów, a jedynie plebanie i
to tylko o ile nie są uznane za obiekty zabytkowe. Jeśli podatek od
nieruchomości jest podatkiem komunalnym, gmina może wprowadzić dodatkowo różne
ulgi i zwolnienia
- podatek rolny - jest jedynym podatkiem, który w praktyce realnie dotyczy
kościelnych osób prawnych (jest to podatek rolny obejmujący gospodarstwa
należące do domów zakonnych i seminariów duchownych)
Podatki osobiste duchownych:
- podatek dochodowy - dotyczący duchownych ma postać ryczałtu i jest on
uzależniony od stanowiska (proboszcz, wikary) oraz liczby mieszkańców w
parafii (stąd czasami duchowni się żalili, iż "muszą płacić także za
heretyków"). Duchowny ma wprawdzie uprawnienie zrzeczenia się ryczałtu i
przejścia na podatkową księgę przychodów i rozchodów, która wiąże się z
wypełnianiem deklaracji PIT. Ale się dotąd jeszcze chyba żaden duchowny nie
porwał na tak nierozważny krok, aby płacić podatki od rzeczywistych dochodów,
które - przy bardzo niskich ryczałtach - oznaczałyby płacenie co najmniej
kilka razy większych podatków dochodowych
- podatek rolny - płacą proboszczowie posiadający gospodarstwa rolne
Więcej na temat kościelnych podatków czytaj:
www.racjonalista.pl/kk.php/s,2659 - zwolnienia podatkowe Kościoła
(pismo Ministerstwa Finansów - Wicedyrektora Departamentu Podatków
Bezpośrednich i Opłat z dnia 19 grudnia 1994 r. Nr PO 7/B-8050-0220/94)
www.racjonalista.pl/kk.php/s,2650 - zwolnienia podatkowe kościoła
(Pismo Ministerstwa Finansów - Zastępcy Dyrektora Departamentu Podatków
Lokalnych i Katastru z dnia 9 lipca 2002 r. Nr LK-956/LP/02/AM)
www.racjonalista.pl/kk.php/s,2655 - Opłata adiacencka a zwolnienia
podatkowe Kościoła (wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 20 grudnia
2002 r. Nr I SA 342/2001)
Cła
W roku 1989 wprowadzono dwie grupy zwolnień:
- "darów przeznaczonych na cele kultowe, charytatywno-opiekuńcze i oświatowo-
wychowawcze" (patrz proceder bezcłowego sprowadzania samochodów "na cele
kultowe" - hi)
- zwolnień celnych dotyczy poligrafii (papier, maszyny drukarskie itd.),
dzięki czemu drukarnie Kościelne nie tylko z powodzeniem konkurują z innymi na
rynku drukarskim, ale także wskazują na mozliwość bezkarnego uprawiania
procederu typu Stella Meris działającej pod protektoratem abp Gpcłowskiego.
Podatek kościelny:
Teren największych nieporozumień. Sądzę, iż jedną z głównych zalet takiej
formy przyczyniania się wiernych do finansowania Kościoła. Pomijam ten temat
ze względuna jegobardzo znikome znaczenia zarówno dla Kościoła jak i budżetu.
Wysokość ustalenia tego podatku nosi znamiona raczej kabaretowe. Bardzo
proszę o porównanie najnizszej emerytury z wysokością płaconego podatku w
systemie kwartalnym. Materiały były dostępne w internecie.
Autor wykorzystanych tekstów: Mariusz Agnosiewicz
www.racjonalista.pl/kk.php/s,2728
"Życie jest piękne, tylko trzeba umieć żyć."
Temat: Co dalej z budową Rembielińska róg Wyszogrodzkiej?
I tak po latach dzięki Syndykowi szczęśliwy finał!
Artykuł z Rzeczpospolitej z 19.03
www.rzeczpospolita.pl/dodatki/nieruchomosci_070319/nieruchomosci_a_8.html
Szczęśliwe zakończenie inwestycji przy ul. Rembielińskiej
Dokończyli budowę z syndykiem i nowym deweloperem.
Pod koniec marca pierwsi szczęśliwcy otrzymają klucze do swych mieszkań w
Pasażu Bródnowskim przy ul. Rembielińskiej. Czekali na nie osiem lat.
Domy wybudował im nie deweloper, który czeka na wolności na proces, lecz
syndyk. W 1999 r. klienci PIB War Inwest wpłacali po 1450 zł za mkw.
mieszkania. Odsetki od tej kwoty wyniosłyby dziś ok. 2,5 tys. zł. Ale ofiary
nieuczciwych deweloperów są w naszym kraju w beznadziejnej sytuacji: w razie
upadłości nie należą im się odsetki, gdyż trafiają do VI grupy wierzycieli,
zaspokajanych w ostatniej kolejności.
Po ogłoszeniu w listopadzie 2001 r. upadłości PIB War Inwest, syndyk Alina
Dłużewska chciała sprzedać Pasaż Bródnowski, ale nie znalazła nabywców. Jego
niedoszli mieszkańcy założyli więc spółdzielnię mieszkaniową, która za
wierzytelności członków chciała kupić nieruchomość od syndyka i dokończyć
budowę.
- 29 czerwca 2003 r. zorganizowałem zebranie. Przedstawiłem na nim wstępny
biznesplan, z którego wynikało, że jeśli sprzedamy na wolnym rynku część
planowanych mieszkań, garaży i pasaż handlowy, to przy sprzyjających
okolicznościach nie dopłacimy nic, a przy rosnących kosztach dopłacimy ok.
tysiąca złotych do metra mieszkania - mówi Henryk Skoczeń, prezes Spółdzielni
Budowlano-Mieszkaniowej Rembielińska.
Te założenia zrealizowała jednak nie spółdzielnia, lecz Irena Buczyńska, która -
na wniosek spółdzielców - została w 2003 r. nowym syndykiem PIB War Inwest. -
Spółdzielnia była lepszym rozwiązaniem niż sprzedaż przedsiębiorstwa na wolnym
rynku i podział jakichś groszy między ludzi, ale koncepcja syndyk, która miała
pomysł na finansowanie budowy i doświadczenie w tego typu przedsięwzięciu, była
jeszcze lepsza, ponieważ zakładała, że ludzie będą dopłacać wtedy, kiedy budowa
będzie oddawana i kiedy będą podpisywać akty notarialne - tłumaczy dr Krzysztof
Rożniatowski, były członek spółdzielni, który zrezygnował z mieszkania przy ul.
Rembielińskiej i poprzestał na zwrocie wierzytelności (jak dotąd odzyskał 70
proc., a według planu opracowanego przez syndyk odzyska w sumie ponad 90
proc.).
- Po analizie statutu okazało się, że spółdzielnia oferowała jedynie mieszkania
lokatorskie, a więc upośledzoną formę własności, co nie odpowiadało większości
wierzycieli - precyzuje Łukasz Grodzicki, założyciel i administrator
internetowego forum mieszkańców Pasażu Bródnowskiego. Łukasz Grodzicki zalicza
się do grupy 270 byłych klientów Dariusza Radziszewskiego, którzy skorzystali z
oferty syndyk Ireny Buczyńskiej i dopłacili różnicę do nowej ceny: 2,9 tys. za
metr kwadratowy mieszkania.
- Rada wierzycieli i ja współpracujemy z Edbudem, żeby wierzyciele nie mieli
wrażenia, że zostali pozostawieni sami sobie, bo wiadomo, że w dalszym ciągu
nie mają pewności, że odzyskają swoje pieniądze - mówi Irena Buczyńska, która w
czerwcu zeszłego roku sprzedała Pasaż Bródnowski spółce deweloperskiej Edbud
kończącej inwestycję.
Paweł Jasica
Temat: TBS Budostal-3: Piasta Kołodzieja
Wszyscy tutaj na forum martwicie się, czy inwestycja ruszy, czy Budostal 3 jest
wiarygodną firmą i czy przypadkiem nie utopiliście swoich pieniędzy!!
Moim skromnym zdaniem ta firma jest wiarygodna. Zrealizowała dotychczas sporo
inwestycji i wątpię, żeby był to jakiś "kanał". Sam zainwestowałem w to swoje
oszczędności - jak na razie śpię spokojnie i postaram się wyjaśnić dlaczego...
Rozpoczęcie inwestycji opóźnia się i to jest fakt niezaprzeczalny. Budostal jest
aktualnie słabo zorganizowany (czego dowodem jest brak harmonogramu inwestycji)
- i to też fakt!! Dlaczego tak jest ??
1) Początkowo B3 planował pierwsze dwa bloki wybudować w systemie TBS, a
pozostałą część inwestycji jako mieszkania hipoteczne. Uzyskał zgodę na budowę,
zebrał chętnych do TBSów, wszystko byłoby cacy, ale okazało się, że ma problemy
z uzyskaniem kredytu (na sfinansowanie TBS). Bank nie udzielił B3 kredytu
prawdopodobnie dlatego, że działki na których miała być ta inwestycja
realizowana były zadłużone...
2) Aby zmienić ten stan rzeczy Budostal chciał przepisać hipotekę na inne swoje
nieruchomości – jednak wiązało się to z OGROMNYMI kosztami – bo każda zmiana we
wpisie ksiąg wieczystych obarczana była opłatą zależną od wartości nieruchomości
!! Budostal, aby obniżyć koszta postanowił więc poczekać z tym do dnia 02 marca
2006. W tym właśnie dniu weszła w życie ustawa o zmianie opłat za wpis do ksiąg
wieczystych (dla zainteresowanych
e-prawnik.pl/show/data.php/dHlwZT00NjA4JmlkPTExMTM3JnY9MTI0OA ) zamiast
płacić kilkaset tysięcy złotych!!! (obeszło się kwotą w wysokości 200 zł !!
stałą i niezależną od wartości nieruchomości). Różnica jest kolosalna!! Warto
więc było poczekać, jednak wyniknął kolejny problem...
3) Nikt nie przewidział, że takich sprytnych jak Budostal było więcej i urząd
został wręcz zasypany prośbami o zmiany. Sprawa znów się opóźniła, a umowy z
ludźmi jakoś trzeba było podpisywać i zbierać chętnych.
4) Dlatego w umowach z nami podpisywanych znalazł się zapis o tej hipotece
(nieuregulowanej jeszcze), dlatego też nie ma harmonogramu robót (bo nie wiadomo
było kiedy inwestycja ruszy, nie było zgody z banku nie było TBS)
5) Teraz już wiadomo, że TBSów nie będzie. Ludziom zaproponowano przejście na
własnościowe hipoteczne – wygenerowało to kolejne zamieszanie i bałagan w
Budostalu... Tak się pokrótce sprawa miewa...
Pozostaje więc spokojnie czekać, aż wszystko wróci do normy. Czasu na inwestycję
i jej dokończenie jest jeszcze sporo, zainteresowanie też jest duże, więc
chętnych brakować nie powinno i pieniądze na „rozpoczecie budowy” też powinny
się znaleźć.
Moja opinia nie oznacza bynajmniej, że nie należy wszystkiego monitować,
pilnować i pytać. Chcę tylko powiedzieć, że nie ma co wpadać w panikę tylko
spokojnie i rzeczowo oceniać sytuację.
Pozdrawiam wszystkich sąsiadów – jeśli się mylę w jakimś punkcie – poprawcie mnie
Tomek
Temat: Płaszowska-Semaco Invest
Witam Sąsiadki i Sąsiadów!
Sporo osób przyszło na zebranie wspólnoty - szkoda, ze z forum nie
wszystkim sie udalo dotrzec i spotkac.
Po spotkaniu jest kilka informacji istotnych:
1. windy maja zaczac działac od jutra - w sumie w mojej klatce -
blok B - juz dzialaja dzis :-) tzn. czy "juz" to kwestia sporna ;-)
ale dzialaja i to wazne... windy sa obudowane, by sie nie
zniszczyły, tylko panel jest odkryty.
2. w przyszłym tygodniu garaze maja byc odebrane przez "straz" i
oddane nam. Jak garaze zostana oddane, wówczas bedzie postawiony
szlaban, ze nie mozna bedzie wjezdzac na plac miedzy blokami. Jesli
ktos bedzie mial potrzebe wjechac, by wyładowac jakies meble,
itp.... ciezkie rzeczy, to klucz do tego szlabanu bedzie mial
kierownik i do niego trzeba uderzac w tej sprawie. Piloty do bram
garazowych i do bramy wjazdowej jest do odebrania w Semaco u P.Uli.
3. w przyszłym tygodniu zaczna prace w temacie "plac zabaw". Był
pomysł bloków Semaco - tych za "rózowcem", by polaczyc teren wokol
naszych bloków i teren z ich blokami, tym samym polaczyc place zabaw
i u nas w miejscu placu zrobic boisko do kosza, ale wiekszosc osob
nie chcialo "połaczenia" terenów i tego, by pod oknami osob z
parteru cale lato ktos stukal pilka do kosza... zatem pomysł jest
obalony.
4. klatki schodowe, ktore na dzien dzisiejszy juz sa pobrudzone,
sciany porysowane, itp beda jeszcze raz malowane - końcowo. Z tym,
ze wszyscy musimy zadbac o to, by pozniej juz nie brudzilo sie ich
tak szybko - materiałami budowlanymi itp.
5. Ponadto został poruszony temat w sumie troche nieprzyjemny, a
mianowicie: na dzien dzisiejszy prąd budowlany został juz wyłaczony,
jest oczywiscie w czesciach wspólnych - na klatkach schodowych -
dostęp do prądu "wspólnego" i niektóre osoby podpinaja sie do tego
prądu kablami w tych szybach, gdzie sa liczniki CO i wody i ciagna
nielegalnie ten prąd do swoich mieszkań. W ten sposob robia swoje
mieszkania z pradu, za który my wszyscy bedziemy płacic. Nie jest to
w porządku do innych mieszkańców i uwazam, ze takie sytuacje nie
powinny miec miejsca....
6. Punktem spotkania było wybranie zarzadu wspólnoty, i tak zarzad
składa sie z 5 ciu osob: Paweł Prysak (blok 57), Justyna Burczyńska
Zielińska (blok57), Kinga Jasek (blok 59), Piotr Borek (blok 59) i
Pani (z góry przepraszam, ale nie pamietam nazwiska).
Stwierdziliśmy, ze aby sie kontaktowac i by nie pisac na jakies
prywatne maile stworzymy mail zarzadu i jest to, jak Tiger napisał:
plaszowska5759@gmail.com Mysle, ze droga mailowa najlepiej sie
kontaktowac.
7. Zostałwybrany zarządca nieruchomości. Jest to firma ADM Zachód
www.zachod.biz.pl/?m=ofirmie Firma ta administruje takze
pozostałe bloki Semaco na Saskiej, osoby, które tam mieszkaja sa
zadowolone z usług tej firmy. Ponadto firma ta przedłożyłą
najtańsza oferte, stad wybór padl na nia własnie. Oczywiscie jak
bedize cos nie tak, to zawsze mozemy zmienic administratora, ale to
na pewno musi minac troszke czasu, raz abysmy wszyscy zamieszkali i
wtedy mozna oceniac prace itp.
Jesli chodzi o ceny, to wyglada to następujaco:
a) opłata eksploatacyjna za administrowanie bloków - 0,50 zł za metr
kwadratowy mieszkania
b) zaliczki na eksploatacje - 1,00 zł za metr kwadratowy mieszkania -
z tych zaliczek firma bedzie sie z nami rozliczac w koncu roku -
przedłozy faktury, jakie koszty zostały poniesione w ciagu roku za
prace w czesciach wspólnych (np. przeglądy wind itp.)
c) zaliczki na fundusz remontowy - 0,20 zł za metr kwadratowy
mieszkania
Zatem sumarycznie 1,70 zł za metr kwadratowy mieszkania.
Do tego dojdą koszty za ogrzewanie, wode ciepla i zimna, ale to wg
zuzycia w mieszkaniu oraz za wywóz śmieci 4,50 zł od osoby
mieszkającej.
Rozpisałam sie troche, jak ktos cos jeszcze pamieta z zebrania to
dopisze do mojego streszczenia :-)
Pozdrawiam Wszystkich!
Temat: Archiszopa Specjalna za "Krakow: Miasto
Archiszopa Specjalna za "Krakow: Miasto
straconej szansy"
"KRAKOW NIE JEST JUZ DZISIAJ "ZAPOMNIANA PEDRŁĄ EUROPY ŚRODKOWEJ" WARTĄ
ODKRYCIA I ZAINWESTOWANIA" pisze Agnieszka Sabor w Tygodniku Powszechnym
(Marzec 14 2003: Forum czy Hipermarket,
tygodnik.onet.pl/1547,1153722,dzial.html.)
i dalej:
"Tishman - który w 1998 r. wygrał ogłoszony przez miasto, wojewodę i kolej
przetarg na zagospodarowanie obszaru Krakowskiego Centrum Komunikacyjnego -
wszędzie działa w ten sam sposób: zanim rozpocznie budowę, prowadzi w świecie
szeroką akcję marketingową nieistniejącej jeszcze powierzchni biurowej,
starając się sprowadzić w nowe miejsce duże, bogate firmy - z korzyścią nie
tylko dla siebie.
Kiedy zawiązana została spółka Tishman Speyer Properties Polska (do której
gmina wniosła 2 hektary gruntu), zapowiadano wybudowanie na 6 hektarach 250
tys. m2˛ biur, hoteli, kin i sklepów. Pierwsze budynki miały stanąć w 2000 r.
Powstawała idea Nowego Miasta: z 60 tys. m2˛ sklepów, 20 tys. m˛2 biur,
multikinem, czterogwiazdkowym hotelem i parkingiem na 2400 samochodów. Nie
zapomniano też o przestrzeni publicznej: tzw. Forum Nowego Miasta.
Metoda, która sprawdziła się w Nowym Jorku, Londynie, Frankfurcie czy Saő
Paulo, w Krakowie okazała się absolutnie nieprzydatna. W interesach nie
obowiązuje krakowskie hasło reklamowe “mamy czas”. Jedna z pięciu
największych firm consultingowych świata, zainteresowana stworzeniem nad
Wisłą środkowoeuropejskiej centrali, wycofała się po pięciu latach czekania.
Za nią poszli inni. Potencjalni inwestorzy instalowali się w Pradze,
Budapeszcie, Bratysławie czy Kijowie, wszędzie rozpowszechniając negatywną
opinię o Krakowie jako mieście nieprzyjaznym biznesowi. Krakowski przykład
Tishmana jest zresztą czymś w rodzaju pars pro toto: południowokoreański
koncern Hyundai zrezygnował właśnie z inwestowania na Dolnym Śląsku,
wybierając Słowację...
...Dwa lata zajęło przekonywanie radnych o wiarygodności powszechnie znanej
firmy, posiadającej nieruchomości warte ok. 10 mld dolarów, w tym Rockefeller
Center oraz Chrysler Building (trzeba było nawet zorganizować wycieczkę do
Berlina!). Kolejne wybory samorządowe przynosiły konieczność renegocjacji
podjętych już decyzji.
Rozmowy z PKP dotyczące własności gruntów trwały aż do kwietnia 2002
(wicepremier Marek Pol uznał za swój osobisty sukces wstrzymanie podpisania
umowy z Tishmanem w grudniu 2001). Z PKS - do listopada 2002 r. Z Pocztą
Polską - do grudnia 2002 r.
...zamiast wielkiego centrum MIEDZYNARODOWEGO BIZNESU powstanie coś w rodzaju
dzielnicy-hipermarketu. I za tę zmianę nikt - ani we władzach samorządowych,
ani centralnych (byłych i obecnych) - nie poniesie najpewniej żadnej
odpowiedzialności. A to źle wróży także na przyszłość. Bo nonszalancja wobec
Nowego Miasta oraz ignorowanie opinii publicznej w tej sprawie dotyczy nie
tylko tego, co już zostało zaprzepaszczone.
Jak ocenić np. fakt, że projekt architektoniczny, który zastąpił znaną
wszystkim krakowianom (choćby z planszy witającej ich dotąd na placu
przydworcowym) propozycję Tishmana, został przez miasto zaakceptowany bez
jakiejkolwiek debaty społecznej? Oficjalnie nie poproszono o konsultację
nawet środowiska architektów. A wielu mieszkańców nadal żyje w przekonaniu,
że przestronny plac przed XIX-wiecznym budynkiem dworca stanie się kiedyś
ulubionym miejscem spotkań krakowian i turystów. Ile osób ma świadomość, że
nowy projekt zagospodarowania tego terenu praktycznie nie przewiduje
przestrzeni publicznej?
Zamiast rozmawiać o tym, jak najlepiej wykorzystać w Nowym Mieście środki i
możliwości, którymi dysponują teraz Kraków, ECE i Tishman (amerykańska firma
zastanawia się właśnie, jaki procent udziału zachować w nieudanym
przedsięwzięciu), podstawowym tematem debaty staje się przyszłość neonu
pozostałego po zburzonym (na szczęście) barze “Smok”, który jeszcze niedawno
straszył podróżnych wychodzących z dworca.
Temat: Sterylizacja GARUCHY-kto jest za tym?
Witam
> Te tysiące ludzi milczało jak wyrzucano właścicieli z ich nieruchomości i
> wprowadzało się tam bez skrupułów!! a jeżeli to nawet nie akurat te tysiące
to
> gdzie były te tysiące, jak działa się innym niesprawiedliwość - czyżby
pojawiło
>
> się dopiero jak im się zaczyna dziać "krzywda" czyli np. muszą płacić za
swoje?
U mnie wszyscy płacą. A niektórzy są naprawdę biedni. Przy czym my nigdy się
z kamienicy nie wyprowadziliśmy i nie oddaliśmy jej w zarząd państwa. Moja
babcia zawsze prowadziła księgę meldunkową i administrację, i nigdy nie
była wymazana z ksiąg wieczystych. Ludzie zatem wiedzieli, że mieszkają u
kogoś. Owszem na początku lat 90 było parę scysji ale udało mi się lokatorów
wciągnąć do inwestowania w pewne rzeczy własnych środków (dobrowolnie
wspólnie wymieniliśmy np kotłownię) i jakoś idzie. Najgorsi sami się wynieśli,
bo wiexieli, że gdy będę mógł to ich wyrzucę. Gdy dostali trzyletnie
wypowiedzenie poszli sobie nie czekając co dalej. A ja sam nigdy nie mieszkałem
w czyjejś kamienicy więc nie wiem jak myśleli ci co się tam wprowadzali.
Pewnie nic nie myśleli, bo dostali przydział i tyle.
>
>
> 100000% zgody, ale..... zastosuj zasadę niejakiego Chrystusa najpierw
zastanów
> sie czy możesz tym kamieniem rzucać, czy Ty na pewno wytykając cokolwiek
innym
> nie czynisz im krzywdy zastanów się - najpierw!!! przyłóż to do siebie
później
> do innych!!!
Zupełnie nie rozumiem? Jaką ja krzywdę komuś czynię pisząc, że zawsze należy
być kulturalnym i zachowywać umiar? Czy coś Ci się nie pomyliło? I może
nie poroszujamy Chrystusa do tak drobnych spraw. I nie ma tu nic do rzeczy,
że mam garuchę za prostaka. Mam na to dowody. Choć raczej podejrzewam, że
on chce uchodzić za niepoczytalnego aby uniknąć wyroku.
A tak swoją drogą to pewien mój znajomy ma wiele nieruchomości w Łodzi.
W tym i kamienice. I nie ma żadnych problemów z lokatorami, nie dewastuje
swoich domów tylko remontuje i ciągnie z tego zyski. Czyli metody garuchy
naprawdę nie są konieczne. Są inne o wiele prostsze. Choćby kupno jakieś
kiepskiej kamienicy za grosze i prawomocnym wyrokiem wykwaterowanie lokatorów
tamże... ale po co ja to piszę ;-)
> nie obraź sie ale dziwne to jest jeżeli znasz problem z naszej strony, to czy
> nie nazywasz sie aby Pol, on też ma kamienicę rodową . Ja wiem, że
porównywanie
> kogokolwiek do Pola jest obraźliwe - ale tak się mi skojarzyło (wybacz
jeszcze
> raz).
Czy Pol ma na imię Marcin? I czy nazwisko Pola zaczyna się na K? Sam widzisz.
> A ad rem - można obecnie w Łodzi kupić kamienice i to ich wiele - odsyłam do
> gratka.pl - za dosłownie grosze np. ok 150 zł za 1 m2 - tyle są warte
kamienice
Ja ostatnio kupowałem za 2 razy tyle... ale było warto :-)
>
> z lokatorami zastanów sie ile w najgorszym przypadku dostanie Garucha na m 2
> pustej - założymy się 1500 zł czy więcej czyli ile ??? 10 razy tyle!!!!! I Ty
> to nazywasz dewastacją? Ja bym to nazwał kupiectwem, interesem, czy
realizmem
> nigdy nie głupota!!
Tłumaczę, że nic nie dostanie. Za dużo kasy trzeba utopić w remont. Taniej
jest kupic pustą działkę w okolicy i zbudować coś od nowa. Z resztą bardzo
blisko dokładnie tak zrobiono... Genaralnie remonty po dużych dewatsacjach,
starej i mało funkcjonalnej w rozumieniu biurowca, materii budowalnej są
nieopłacalne. No chyba, że kupuję się za bezcen, ale co to za interes dla
dla sprzedającego?
>
>
> A widzisz jak to boli takie uogulnianie!!!! oczywiście, że nie wszyscy są
> zazdrośni i mali, ale przepraszam kto pisał w imieniu wszystkich czy nie
> Wy!!!!!!!!!! Ta broń jak widzisz jest obosieczna!!! Zatem nie warto
wypowiadac
> się za wszystkich jak i nie warto wszystkich wrzucac do jednego garnka!!! Ja
> pozwoliłem sobie stara zasadę erystyki zastosować jak widac z dobrym
> skutkiem ;) , wierz mi nie z złośliwości tylko z pedagogicznego nawyku, co z
> pewnościa jest mą wadą!!!! ( ale mam słabości jak każdy!!)
Ależ dokładnie to twierdziłem. A garucha co drugie zdanie używa zwrotu "wy
łodzianie" w brzmieniu obraźliwym.
> A wracając do kamienic co zrobiłeś po 2 października 2002, ??? i po drugie
> jak oceniasz aktualna sytuację ja swe stanowisko opisałem na forum prywatnym
Nic specjalnego nie zrobiłem - cały czas w ramach prawa i tylko nieco
modyfikuję czynsze ;-). Generalnie jestem informatykiem, choć teraz raczej
od zarządzania ludźmi niż od pracy technicznej, zatem kamienica to taki dodatek.
Planuję kamienicę stopniowo opróżnić z lokatorów (metodami legalnymi) i
wprowadzić tam rodzinę, parter i pierwsze piętro (może część) przeznaczając
na rodzinny biznes. Żona już użytkuje cały parter. Cały czas inwestowanie
w mieszkaniówkę się wg mnie nie opłaca.
Pozdrawiam, MarcinK
Temat: pytania do p. Stanisława
Odpowiadam Panu i innym!
Informuję więc, że o okna występowałem oficjalnie i dostałem zgodę i Decyzję
Wojewody uchylającą sprzeciw UM! Autor uważał, że nie musi odpisywać i listu
poleconego nie odebrał, a zwrócił. On nie uważa mnie za właściciela, który kupił
lokal na własność. A kupiłem lokal z wadami o których dawniej nie miałem
pojęcia.Dla tego zapłaciłem w sądzie, żeby sąd tę sprawę rozpatrzył, bo autor
był tam świadkiem i chciałem mu zadać pytania. Bo On , tylko za skłamanie w
sądzie powinien dawno siedzieć. A to rozwiązało by problem praw autorskich.
Bezczelność Pana Polega na tym, że Pan zdaje sobie sprawę z wagi zapewnienia
ciągu powietrza który powinny zapewniać okna w pomieszczeniach, abym się nie
dusił się w atmosferze CO2! Zna Pan pojęcie wskażnika Pettenkofera dla CO2 <
1000 ppm, czyli 0, 1 %, przekraczanego w ciągu kilkunastu minut gdy w
pomieszczeniu są ludzie. W mieszkaniach mamy atmosferę z warunków bojowuch na
okrętach podwodnych. Bo 10 -15 lat temu PG zlikwidowała wykłady o wentylacji na
architektórze. Wiem o tym bo prowadzili je moi znajom - koledzy po fachu!
Sugeruje mi Pan nie tylko popełnienie przestępstwa, ale i wyłudzenie od
Wspólnoty pieniędzy wiedząc o tym , że sam za okna zapłaciłem, choć
interpretując oddalenie moich roszczeń przez sąd mogę wnosić, że okna są
wspólotowe. Pan mnie obraża co rusz! takie jest to forum! A ja nie podnosiłem
dotąd sprawy posługiwania się moim nazwiskiem bez mojej zgody! Co podobno może
sporo kosztować tych co je użyli i używają w złej wierze! Panie Przewodniczący
Zebrania, czy nie lepiej było by porozmawiać o tym zebraniu z 2003 r kiedy ASM
nie otrzymało absolutorium. O innych zebraniach zwoływanych przez spółdzielnię,
na tle pisma UM i WINB o "pranych interesach" i nadaniu własności dla osiedla
przez UM dla ASM , która nie była inwestorem. Stopień agresji Pana do mnie w tym
momencie adekwatny jest do korzystania z oszustw tej spółdzielni z których
korzysta Pan jako ich wspólnik: remont drogi, koszenie trawy, malowanie, płotów.
Milczał Pan na wpisanie ASM jako zarządu w garażowcu, a to jest nie
powiadomienie o przestępstwie z Art.271 kk o którym powiadomił Pana sąd. Na
zebraniach tłumaczono to pomyłką sądu, a nie wprowadzeniem sadu w błąd. Pan
kantuje co roku Państwo nie przedkładająć uchwały zatwierdzającej bilans tej
nieruchomości, która co rusz jest dotowana z naszych kieszeni. Dotąd
traktowałem to jako drobiazgi, ale informuję Pana, że nie zamierzam płacić dalej
tych darowizn. Bo płacę podatek nawet za Pański ogródek. Mam samodzielny lokal
, w którym pękają ściany, a tacy jak Pan na zebraniach nie myślą ich remoncie.
Od miesiąca staram się u nowej Pani Prezes uzyskać informację o tzw. Przeglądzie
Kominiarskim, bo utrwaliłem na zdjęciu tych łobuzów co kantują nas być może nie
zdając sobie sprawy z konsekwencji zdrowotnych jakie stwarza zła wentylacja.
Pani Prezes nie ma dla mnie czasu, nie chce pokazać. A u mnie z komina leci co
deszcz woda i potrzebuje kominiarza fachowca, co wlazł by na dach i uszczelnił.
Szef tych łobuzów mówi, że bez ław kominiarskich nie pośle nikogo, bo jeden
pracownik spadł z dachu. Dzięki własnym staraniom wiem, że ławy kominiarskie
były w Warunkach jakie maja spełniać budynki, tylko autor i inni absolwenci PG o
tym nie słyszeli. To jeszcze usłyszą! Zwrócę się o badanie wentylacji 20. lipca
w 10 rocznicę powołania ASM na "właściciela osiedla" przez Kominiarza, aby na
własne oczy zobaczyć ponownie ten cud zwiazany z pomiarem przepływu powietrza
wentylowanego w upały!
Temat: Elckie Browary i Wieza Cisnien
1. Miło,że kolejna osoba zainteresowała się wieżą ciśnień. Pani Irena Szubzda
( trzeba to podkreślić - robi to zupełnie społecznie )- znakomicie
popularyzuje Ełk i historię Mazur. Byliśmy ze spec-em na tych deskach nad
zbiornikiem. Zdjęcia robione były z okienek. W tym czasie robotnicy wykonywali
nowe schody na piętrze. Pieniądze pochodziły od Ełczanina - który ofiarował je
na ten konkretnie cel przed swoją śmiercią. Zabrakło pieniędzy na ułożenie
podłogi nad zbiornikiem. Planowane jest tam pomieszczenie ze stolikami - do
wypicia kawy czy herbaty i podziwiania panoramy Ełku. Niestety, inni mimo
głośnych deklaracji ( też na forum ) nie wsparli inicjatywy finansowo. Władze
miasta pobierają rocznie 5 000 złotych podatku od nieruchomości- głusi są na
wnioski o ulgę finansową. W czerwcu nikt z władz nie pofatygowł się na
spotkanie byłych Ełczan ( przyjechali autokarem z Niemiec )- do wieży ciśnień.
2. Podczas pobytu ze spec-em wrzuciliśmy do skarbonki przy wejściu odpowiednią
sumkę. Ja wykonałem kopie starych pocztówek z własnych zbiorów - które są
prezentowane w budynku obok wieży. Widziałem ożywienie wielu byłych Ełczan (
obecnie zamieszkałych w Niemczech ), którzy zachwycali się urodą starego Ełku.
3. Zachęcam do noclegów w budynku obok wieży ( tel. 087-621-32-00 ) Nocleg jest
na prawdę tani - a pieniadze są przeznaczone na remont wieży. Są tam pokoje z
łazienkami. Można przygotować posiłek. To oferta szczególnie do wędkarzy i nie
tylko.
4. Dotychczs nie natknąłem się na informację o browarze w Ełku. Najbliższy był
w Szczytnie lub Kętrzynie. Na giełdach staroci sprzedawane są stare butelki z
tych przedwojennych browarów. Po wojnie w Ełku była rozlewnia piwa ( z browaru
w Suwałkach ) przu ulicy Mickiewicza, obok mleczarni. Nie ma również browaru w
przedwojennej książce telefonicznej Ełku. Książka ta jest dostępna w archiwum (
archiwum-elk@02.pl - adres do sprawdzenia )
5. Nadal mało popularny jest temat Żydów w przedwojennym Ełku. Na stronie speca-
a jest strona gazety HAMAGID z 1856 roku. Była ona wysyłana w ramach
prenumeraty nawet do Północnej i Południowej Ameryki. Ełk przez to był
rozpoznawalny i lokalizowany - czego nie można powiedzieć obecnie.Niestety nie
poznałem nikogo kto może przetłumaczyć tekst na j.polski. Pan Gerd Bandilla -
szef związku Ełczan z Hagen - potwierdził istnienie znaczącej społeczności
żydowskiej w Ełku. Między sobą dyskutowali na temat lokalizacji synagogi i
cmentarza w Ełku. Temat ten wbrew obiegowym opiniom nie jest unikany przez
Niemców. Przy okazji rozmawialiśmy na temet "wykupu" polskiej ziemi. Byli
bardzo rozbawieni i nikt z obecnych nie wyrażał chęci zamiany komfortu obecnego
życia ( w Niemczech ) - na nowe w obecnym Ełku.
6. Poza Michałem Kayką i Sandeckimi, mało znani są inni sławni Ełczanie. Na
cmentarzu katolickim ( dawniej starym protestanckim ) zachował się kamień
nagrobny z napisem Professor dr. Albert SCHEFFLER 1858 - 1928 Nigdzie
dotychczs nie natknąłem się na informację o profesorze. Z pewnością w tamtym
czasie tytuł profesora nie był tak powszedni jak dziś.
Pozdrawiam Janusz
Temat: Osiedle Poezji Falenica - Mostostal Technika
Ale wojenka się rozpętała :D
To i ja się dołączę, bo też mam trochę do powiedzenia.
> Dziwie sie takim postom, bo umowy z MT nie tylko mozna bylo obejrzec i zabrac
> do domu przed podpisaniem ale rowniez negocjowac - powtarzam - negocjowac z
> prawnikami MT. Czemu wariat tego nie zrobil a teraz sie wymadrza? Mogl
> przyjsc z wlasnym prawnikiem i wlasna wersja umowy i mogl ja negocjowac ( MT
> negocjowal umowy jako jeden z nielicznych deweloperow). Nie bylo zadnych
> negatywnych zapisow w umowie ani takich kwestionowanych przez UOKiK ani
> negatywnych dla kupujacego.
MT nie jest "idealny". Dla mnie możliwość obejrzenia umowy w domu czy jej
negocjowania jest czymś całkowicie NORMALNYM!
Dla mnie standardem i niezbędnym minimum jest to co prezentuje MT, a ponieważ i
tak zasługują na większy szacunek niż inni developerzy powinni równać w górę, a
nie w dół.
Inna sprawa, że umowa przygotowana przez prawników MT, którą otrzymałem była
momentami śmieszna, a czasami wręcz przerażająca. Szczegóły zna pani Ania z BOK-
u, której zgłaszałem uwagi. Wtedy współpraca była naprawdę satysfakcjonująca –
błędy zostały poprawione i kolejne umowy były ich pozbawione. I chyba właśnie o
taką współpracę chodzi, prawda?
Z kilkoma innymi forumowiczami staramy się konstruktywnie krytykować
dewelopera, aby mógł wyciągnąć wnioski i być lepszym.
> Tylko dlaczego za opoznienie Polimexu oskarzany jest MT i oskarzani
> o zla wole jego pracownicy? Dlatego MT wypowiedzial umowe podwykonawcza i
> dlatego bylo opoznienie o czym informowal MT jak i mozna bylo sie dowiedziec
> kierownika budowy i innych osob.
Pracownicy MT są oskarżani o rażącą niekompetencje w informowaniu o przebiegu
budowy. Pracownicy BOK wielokrotnie zapewniali mnie, że budowa przebiega
zgodnie z harmonogramem, że wszystko jest w porządku. Na pierwszy rzut oka było
widać, że nie wszystko jest w porządku kiedy się zwiedzało budowę (wyłącznie z
zewnątrz, wstępu na plac budowy nie było).
Czy naprawdę jest tak trudno poinformować kupujących, że są problemy, MT
pracuje nad rozwiązaniem i jak tylko coś będzie wiadomo to przekaże nam
stosowne informacje?
Ja nie mam pretensji do MT za opóźnienie, mam za to pretensje do BOK-u, że
potraktowała mnie jak natrętnego petenta w urzędzie.
> A sady powszechne sa po to aby tam dochodzic swoich praw a nie wylewac swoje
> gorzkie zale na forum.
Nawet jeżeli pójdziesz do sądu to w pierwszej kolejności zaproponują Ci
zawarcie ugody. To co zrobili przyszli mieszkańcy Poezji to nic innego jak
próba dogadania się z deweloperem w sprawie polubownego załatwienia sprawy
(żeby nie dochodzić różnych kar wynikających z umowy). Ja do tej pory czekam na
obiecany po 1.1.2007r. telefon w tej sprawie.
My nie wylewamy żadnych "gorzkich żali" ale merytorycznie wytykamy błędy MT, w
tym w szczególności BOK-u, który ma być zarówno kompetentny jak i miły.
Co mi przyjdzie z kilku uśmiechających się pań, które nie potrafią mi nic
wyjaśnić a wiedzą o sytuacji na budowie mniej niż ja? O panu pracującym w BOK-u
się nie wypowiadam, bo on nawet miły nigdy dla mnie nie był :/
> Sa tacy ludzie jak wariat, ktorym nic sie nigdy nie podoba i zawsze beda
> szukac i drazyc problem tam, gdzie go nie ma. Obym nie trafil na takiego
> upierdliwego sasiada jak wariat.
Widzisz ja też jestem upierdliwym klientem jak wariat. Jeżeli płacę ciężką kasę
za coś wymagam określonej obsługi. Czym innym jest kupowanie jabłek w
spożywczaku na rogu a czym innym zakup nieruchomości.
Nigdy w relacjach z MT nie czepiałem się szczegółów. Nie stanowiło dla mnie
problemu podpisanie kilku aneksów przedłużających termin poszczególnych prac.
Jednak jawne wprowadzanie mnie w błąd odnośnie przebiegu budowy, próby
wmówienia mi, że podpisanie aneksu zmieniającego termin zakończenia budowy jest
dla mnie korzystne (niby w którym miejscu?) nie przystoi do developera, który
dba o swoją markę na rynku.
Przykro mi to mówić, ale ja mimo, że panie z BOK-u bardzo lubię (pozdrawiam :),
to niestety nie tak wyobrażam sobie merytoryczną współpracę.
Temat: Chcemy mieć prawo krytykować Żydów.
Chcemy mieć prawo krytykować Żydów.
tygodnikforum.onet.pl/1088047,0,3521,922,artykul.html
Igranie z ogniem
Niemcy chcieliby, aby Żydzi przestali być wreszcie najwyższą instancją do spraw
moralności na świecie.
HENRYK M. BRODER
03.06.2002
Aż do lat osiemdziesiątych Żydzi żyli w Niemczech pod kloszem. Antysemityzm
istniał, ale był ograniczony do środowisk skrajnej prawicy, gdzie złoszczono
się z powodu bezpodstawnych niemieckich reparacji wojennych na rzecz Izraela i
Żydów. Poza tym każdego 9 listopada przypominano grozę Kryształowej Nocy i
wołano „zduście zło w zarodku”.
Pierwsza rysa na stosunkach niemiecko-żydowskich pojawiła się w 1985r., kiedy
we Frankfurcie miano wystawić sztukę Fassbindera: „Śmieci, miasto i śmierć”.
Nagle zaczęto mówić o końcu „okresu ochronnego” dla Żydów, ponieważ głównym
bohaterem dramatu był żydowski spekulant, który wykupywał stare domy, po to by
je zburzyć i wybudować bezduszne wysokościowce. Co prawda we Frankfurcie
mieszkali wówczas niemieccy, perscy i żydowscy handlarze nieruchomości i
wszyscy postępowali podobnie, ale tylko Żyd wart był tego, by wystąpić jako
symbol kapitalizmu. Sztuka Fassbindera rzucała też światło na duszę
antysemity: „Wszystkiemu winien jest Żyd. Gdyby został tam, skąd przyszedł,
albo gdyby go zagazowano, mógłbym teraz lepiej spać. Zapomnieli go zagazować.
To nie żart, takie myśli chodzą mi po głowie”.
Niewzruszeni tą szczerością członkowie gminy żydowskiej we Frankfurcie weszli
na scenę i uniemożliwili wystawienie sztuki. Dla Żydów było to jednak pyrrusowe
zwycięstwo, ponieważ nie tylko zademonstrowali swoją „potęgę”, ale także
użyli „cenzury” – tak przynajmniej postrzegali to zaangażowani przyjaciele
teatru.
Potem zapanował spokój w stosunkach niemiecko-żydowskich aż do czasu, kiedy
Martin Walser otrzymał w 1998 r. Nagrodę Pokojową Niemieckich Księgarzy i
wygłosił w kościele św. Pawła słynną mowę, o prawie do „spojrzenia wstecz”.
Auschwitz nazwał „moralną maczugą”, którą wciąż grozi się takim
wolnomyślicielom jak on.
Ignatz Bubis, który z „bogatego Żyda” ze sztuki Fassbindera zdążył w
międzyczasie awansować na prezydenta Centralnej Rady Żydów, zarzucił Walserowi,
że jest „intelektualnym podpalaczem”, na co Klaus von Dohnanyi (były burmistrz
Hamburga z ramienia SPD – przyp. FORUM), socjolog z dobrego domu, poradził
Bubisowi, by „ze swoimi nie-Żydowskimi współobywatelami obchodził się nieco
ostrożniej”.
Tego, co miał wtedy na myśli, pragnie dzisiaj coraz więcej Niemców. Chcą, aby
Żydzi porzucili wreszcie swoją historyczną przewagę i przestali zachowywać się
jak wyższa instancja do spraw moralności. – Młode pokolenie pragnie dyskutować
bez ograniczeń i bez maczugi moralnej – wyraża to jasno przewodniczący FDP. –
Chcemy prawa do krytyki Żydów – mówi inny młody człowiek z brandenburskiej FDP.
Niemieckie odnajdywanie tożsamości odbywa się przeważnie na plecach Żydów. W
cesarstwie i Republice Weimarskiej było na porządku dziennym, że politycy
wymyślali sobie nawzajem od „przyjaciół Żydów”, a następnie starali się
wykazać, że jest akurat odwrotnie. Nikt nie chce być antysemitą, nawet jeśli,
jak w przypadku Möllemanna i Walsera, dowodów na to nie brakuje. Jednak
pytanie: „Jak wytrzymuje pan z tymi Żydami” – jest niemieckim pytaniem
przeznaczenia. Efekt? Parę milionów podludzi musiało zostać wyeliminowanych, by
potem wydać miliardy na zadośćuczynienie za masowy mord i miliony, by go
udokumentować, a na końcu – zorganizować Niemcom miejsca, w których mogliby się
zbiorowo smucić i uczyć historii.
Ale coś się nie udaje z tą żałobą i nauką. Kiedy jedni uznają, że słuszne jest
przyznawanie się do Holocaustu, inni zaczynają tęsknić za „normalnością”, o
której wiedzą tylko jedno: to Żydzi są tymi, którzy do niej nie dopuszczają.
Dlatego pewien młody człowiek mówi w Brandenburgii: Chcemy mieć prawo
krytykować Żydów. Wszystkie problemy, które ten człowiek mógłby mieć, zostałyby
w ten sposób rozwiązane. Bo przecież nie ma problemu ani z bezrobociem, ani
ze „strefami wyzwolonymi” od cudzoziemców, ani z niezdrową żywnością. Do
pełnego szczęścia brakuje mu tylko jednego – prawa do krytykowania Żydów.
© Der Spiegel, distr. by NYT Synd
Artykuł dostępny w sieci do 8.07.2002
Strona 3 z 3 • Zostało znalezionych 149 wypowiedzi • 1, 2, 3