Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: Forum Organowe





Temat: Słów kilka o stanie polskiej muzyki kościelnej
[quote="organicus"]Mała "diagnoza".

Zarzuty/narzekania jakie można na podstawie lektury tego Forum przedstawić względem stanu muzyki kościelnej w Polsce sformułuję ostatecznie tu:


2. ....Mikrofon dla grającego na organach - naturalna i jedna z najgorszych konsekwencji w/w.
W regulaminie dla organistów stoi wyraźnie że organista ma obowiązek grać i ŚPIEWAĆ

5. Ogólne zjawisko wyprzedzanych dźwięków - można powiedzieć charakterystyczne dla polskiej muzyki kościelnej.

6. Śpiewanie psalmu przez organistę, powtarzanie refrenu przez tego, który śpiewa psalm. Np. kalendarz liturgiczny Archidiecezji Gdańskiej TŁUSTYM DRUKIEM zaznacza, że ten kto śpiewa psalm, nie powtarza refrenu wraz z ludem, ale organiści i tak swoje, bo najczęściej też i księża się burzą, że dlaczego organista nie powtarza z ludźmi refrenu - kompletne ignorowanie problemu....
...okazuje się,że nieraz w praktyce wychodzi to inaczej niż w regulaminie....tam, gdzie jest taka potrzeba organista powinien powtórzyć, zwłaszcza, gdy refrenu psalmu nie ma na slajdach....okazuje się,że ludzie szybko zapominają....

9. Nierespektowanie zapisu nutowego w którym nie ma powtórek.
....to zalezy od parafii, gdzie ludzie uczą sie przez powtarzanie....z powodu braku slajdów...

10. Granie "Amen" na dwóch tonach, zamiast na jednym. W ogóle idea akompaniowania jest śmieszna, bo gros organistów musi wykonywać nieprofesjonalne działanie jakim jest wyszukiwanie tonu na jakim celebrans akurat śpiewa. Owszem, akompaniament śpiewów dialogowanych też pochodzi od protestantów, ale tam TON jest podawany wcześniej pastorowi, a nie, że się go szuka w czasie gdy pastor śpiewa. Pewnie, że różnie to bywa, ale generalna zasada jest taka jaką opisałem.
Oczywiście "tradycyjne" podejście wykształciło taki, a nie inny typ, więc nie ma rady: jak ktoś nie potrafi usłyszeć tonu na którym celebrans śpiewa, musi posiłkować się cichym fletem. Najczęściej jest tak, że pojęcie "cichy" jest różnie interpretowane.

Raczej zanika już podawanie tonu celebransowi, bo zdolniejsi odgrywają ze słuchu, a mniej zdolni szukają "na chybił trafił" w zależności od możliwości muzycznych kapłana-nie wszyscy potrafią spiewać w jednej tonacji i czysto....

11. Szereg błędów w melodii czy powtórkach pieśni w różnych śpiewnikach, których każdy organista ma przeważnie kilka (znów konsekwencja braku jednego śpiewnika), różne teksty w różnych wydaniach (jednym z bardziej kuriozalnych przykładów błędu,

Z tym się zgodzę, bo te różnice w śpiewnikach powodują czasem konfilkty i nieporozumienia w relacjach proboszcz-organista....czasem spor się toczy o wersję melodyczną, gdzie kaplan udowadnia pracownikowi,ze zna się lepiej na nutach....


Oczywiście przy tym repertuar ślubny czy pogrzebowy również traktowany jest bardzo dowolnie, na zasadzie: rodzina płaci i wymaga - i wielu przystaje na różną twórczość kompletnie nie nadającą się do Liturgii Mszy Świętej.
mnie raczej denerwuje fakt,że rodzina ktora proponuje mi utwór świecki wmawia mi,że muszę to zagrać, bo INNI ORGANIŚCI TO GRAJĄ>>>to nie argument,ale może być prawdą!


mało kto sobie zdaje sprawę, że organy MOGĄ akompaniować śpiewom nawet podczas Liturgii Wielkiego Piątku- nie ma być tylko muzyki solowej),
To prawda,ale wszystko zalezy od kapłanów-oni podejmują decyzje, i większość niestety nie toleruje żadnych dyskusji z organistami na ten temat....są pewne tradycje, zasady, które niwelują wszelkie przepisy....

...użycie piosenek podczas Mszy, zły dobór pieśni na różne większe lub mniejsze uroczystości ..
Bogactwo repertuaru nie może ograniczać się do pieśni z Siedleckiego których jest niestety sporo, ale w podziale na okresy liturgiczne, jest w sumie niewiele zwlaszcza w okresie zwykłym. Oczywiście nalezy mieć pod ręką spis piesni dopuszczonych do liturgii(a istnieje takowy!) i tam też są piosenki których organisci boją się jak ognia....nie wiadomo dlaczego?


Panosząca się w kościołach muzyka sakro-polo ...w wykonaniu tzw. "scholek" które nie dość, że serwują repertuar piosenkowy zakazany przez Episkopat Polski, to jeszcze rozwalają śpiew WSPÓLNOTY odzwyczajając ludzi od śpiewu...

Myślę,że nie należy uogólniać bo NAPRAWDĘ są takie scholki, które prowadzą naukę spiewu przed Mszą Świętą, tylko wszystko zalezy na ile przygotowana jest do tego typu działalności sama wspólnota parafialna, bo można się dwoić i troić, a wiermi nie wydadzą z siebie ani jednego dźwięku....bo nie wiedza, że Eucharystia to cos więcej niż tylko niedzielny obowiązek....
[/b]





Temat: Schola w parafii nie musi denerwowac organisty
No to ja też dla ścisłości, ale na inny temat niż koledzy powyżej.
Po przespaniu, ochłonięciu itp mam następujące sprawy do doprecyzowania:

Nie jestem obrońcą gitar, nie należę do wielbicieli tego instrumentu. Teraz z jednym księdzem prowadzimy krucjatę przeciwko gitarom na dniach wspólnoty naszej diecezji na rzecz organów. Zawsze jak rozmawiam z animatorami muzycznymi, którzy prowadzą schole gitarowe sugeruję przejście na akompaniament organowy, jeżeli istnieje taka możliwość (tzn. jest organista do rzeczy, otwarty na współpracę). Byłam gotowa wycałować po rękach osobę, która zgodziła by się akompaniować mojej scholi na organach (nawet pisałam o tym kiedyś na forum). Kiedy przyjechał do naszej parafii Paweł Seligman i zgodził się zagrać na Mszy, którą zwykle obstawiałam ze scholą bez namysłu zwolniłam scholę i posługiwałam jako kantor. Na moim ślubie, mimo że przez 6 lat grałam na gitarze (i na spotkaniach modlitewnych gram do dzisiaj) nie było ani jednej gitary, jedynie smyczki, flet, obój i oczywiście organy (znowu z Pawłem za kontuarem) ku zdziwieniu większości parafian. Czy pretenduje mnie to do miana wielbiciela i obrońcy gitar? Nie sądzę.

W swoich poprzednich postach protestowałam nie w obronie scholek z gitarami, ale przeciwko pewnym schematyzmom: oaza be, schola prowadzona przez osobę bez przygotowania muzycznego be, akompaniament gitarowy zawsze be.
A w niektórych parafiach są takie a nie inne realia i już.
Oczywiście ideałem byłoby zwolnić organistów-koni, schole gitarowe i zapewnić wysoki poziom muzyczny. Tylko na tą chwilę jest to niewykonalne. Ja nie zamierzam siąść i płakać, bądź drzeć szat, bądź pisać do znudzenia, że trzeba. Nie ten typ. Zakasamy rękawy i robimy jak potrafimy najlepiej.

Co miałam zrobić w parafii, w której organistka nie chciała nam akompaniować na organach, bo cenniejsza dla niej była godzinka wolnego? Widzę jak piszecie: zwolnić scholę totalnie, to by musiała sama obstawić tą Mszę. I co, zgodzić się na liturgiczne procesje i okadzenia przy wtórze utworu Rubika (ale granym na organach piszczałkowych)?

Muzol, w temacie: napisałam Ci już ze dwa razy co najmniej, co możesz zrobić, żeby schola Cię nie denerwowała. Pokazać, że Ci zależy na współpracy. I nie obrażać się, jak za pierwszym razem Cię oleją, bo to Ty tu jesteś starszy i mądrzejszy - znaczy masz wykazać więcej cierpliwości i dobrej woli od małolatów. Możesz im powiedzieć, że ładne mają głosy i w związku z tym bardzo chętnie byś ich widział w swoim chórze, albo w scholi (którą to konkurencyjną założysz) i tak "podstępnie" ich indoktrynować. Jak poprowadzisz dobrze ten chór czy scholę (skoro masz doświadczenie to wiesz jak i co zrobić, żeby było ładnie, fajnie i interesująco) i odczują piękno na własnej skórze, to przestaną po jakimś czasie wykonywać chałę.
Trzeba do nich podejść jak do ludzi a nie imbecyli i rozwydrzonych małolatów i nie pokazywać jaki to ja jestem mądry i uczony, bo nic to nie da. Tupanie nózką też nic nie da.
Ideałem byłoby, gdybyś się z nimi zaprzyjaźnił (a najlepiej z liderem) i tak po jakimś czasie mimochodem rzucił jakąś "przyjacielską radę".
Wierz mi - walka nic nie da, tylko Ci krwi napsuje, szczególnie jeśli popiera ich ksiądz.

A jeśli będziesz przyjmował taki ton, jak tu zaprezentowałeś, to wierz mi - nie zadziała. Ja na przykład czytając Twoje posty mam ochotę na złość pójść na jakąś Mszę i powalić w gitarę, tak, żeby Ci pokazać gdzie mam Twoje mądrości. Mimo, że kocham liturgię i nie jestem już małolatem.

Nie piszę tego, żeby Cie obrazić, tylko pokazać jakie emocje może w ludziach wywoływać nachalne prezentowanie swoich (nawet najświętszych) racji. A szczególnie w młodzieży, która głównie emocjami się kieruje.

Także na koniec przyznaję, że oczywiście rację masz w większości tego co twierdzisz i zgadzam się e tym z Tobą. Soczek na zgodę i już się nie denerwuj.

PS. A tak na marginesie, to dzięki mnie ta dyskusja zrobiła się ciekawa, bo tak byłoby ogólne narzekanie na scholki, a teraz jest wymiana poglądów, nawet ostra Także czasami dobrze jak ktoś jest advocatus diaboli





Temat: Śpiew organisty ?!

Coz, wydaje mi sie, ze Puzon i Trabka do akompaniametu to przesada. Zapewniam Cie, ze nie naleze do marudzacych organistow/graczy, do "za cichych" tez nie naleze, co moga potwierdzic niektorzy bywalcy tego forum. "Podparcie" Pryncypalem 16' w pedale i Scharffem III w manuale tez nie daje efektu. Chyba nie jest to "malo wyraziste", prawda? Sklonny jestem postawic zaklad, ze przy Twoim akompaniamencie Organicusie tez ludziska w moim kosciele zostalyby z tylu. Jesli udowodnisz, ze jest inaczej dam chetnie, jako "pokonany" pieciolitrowa flache Poloneza, jesli nie pijesz to dwie zgrzewki soku dowolnego smaku. Z ksiazeczek rezygnuje - co oczywiste - zostawiam sobie moj rzutnik reflekta z zarowka 250 W, ktory sprawdza mi sie rewelacyjnie

Wiesz Maciej, zależy od liczby ludzi. Główny czynnik spajający śpiew jeśli organy akompaniują, to naprowadzanie poprzez: niezbyt wolne ani szybkie tempo i rytm, rytm i jaszcze raz rytm. Pozostaje jeszcze kwestia "rytmicznych" oddechów. Co do tego mam różne podejście: albo daję oddech-pauzę, jako "wartość dodaną", albo gram tak jak idzie z nut i wtedy oddechy wynikają z fraz.
Głosy typu Mixt czy Scharff mozna użyć jako solowe na tle mocnego akompaniamentu na innym manuale. Tym bardziej nadaje się do tego Trąbka nawet + mixt i scharff jak trzeba, jednak mocną rejestrację stosuję przeważnie na wyjątkowe części Mszy np Sanctus czy Alleluja, albo pieśń na koniec (bez rozpoczynania głosem), po uprzednim cichszym wstępie z dokładnym podaniem fragmentu melodii. Niestety nie mogę sobie wtedy dłużej poimprowizować we wstępie na zakończenie czy ofiarowanie, bo w Polsce nie praktykuje się prawie użycia śpiewników. Na początek Mszy czy na komunię, jak najbardziej długi wstep w jednej z dostepnych form, czasem coś z literatury.
Jeśli nie ma kantorów w k0ościele to jedynym upowaznionym kantorem stają się organy, żaden śpiewający organista czy ksiądz. Oczywiście śpiewający do mikrofonu. Ksiądz jak chce spiewać i dawać przykład wiernym (jak najbardziej popieram) to powinien, niestety, ale śpiewać rzeczy przeznaczone do śpiewania przez zgromadzenie BEZ MIKROFONU, wręcz wyraźnie dystansując się od niego. Tak niestety często nie jest i słyszymy śpiewających do protezy księdza i organistę, brzmiące organy i próbujący śpiewać, ale wyciszający się do roli słuchacza, "odpuszczający sobie" lud. Zjawisko "odpuszczania" jeszcze bardziej poteguje schola, prezentująca swój repertuar. Pół biedy jak ludzie mają tekst i próbują śpiewać coś z ich "przebojów", jeśli tak nie jest, to "o milczący ludu Boży, o milczące Zgromadzenie"...

[ Dodano: 2005-05-09, 15:20 ]

Sklonny jestem postawic zaklad, ze przy Twoim akompaniamencie Organicusie tez ludziska w moim kosciele zostalyby z tylu.

Raczej tak, choć... Trudno cokolwiek powiedzieć, trzebaby było sprawdzić w praktyce, na zasadzie zdobycia kolejnego inspirującego doświadczenia.



Temat: Jedna pieśń- wiele melodii
Niekoniecznie. Różnorodność jest cechą przede wszystkim dawnego repertuaru, w większości i tak funkcjonującego poza Liturgią (w tej grupie m. in.: kolędy domowe i pastorałki, śpiewy żałobne, cykl utworów składających się na tzw. śpiewany Różaniec, tzw. pieśni narracyjne). Dotyczy w mniejszym stopniu kolęd kościelnych, w większym - pieśni pasyjnych i niektórych wielkanocnych (które należą do najstarszych śpiewów polskich), psalmów nieszpornych, pieśni o świętych i do świętych... W minimalnym stopniu śpiewów nowszych (np. związanych z kultem Najświętszego Serca Jezusa, maryjnych). Przygotowując wzorcową edycję ogólnopolskiego śpiewnika (który nie byłby kontynuacją fatalnej serii powojennych „Siedleckich”), można by pokusić się o wyraźne wskazanie utworów, których wariabilność może wynikać ze specyfiki ludowej adaptacji chorałowych wzorców - prościej: tych, których lokalne odmiany nie są „błędami”, a wartościowymi wariantami. Wbrew pozorom, nie byłoby ich tak wiele. //Nawiasem mówiąc: dobrze byłoby też, przygotowując taki Śpiewnik (celowo piszę przez wielkie "Ś" ), sięgnąć po najdawniejsze przekazy drukowane - Mioduszewski, Klonowski, dawne kancjonały śląskie - i niektóre (funkcjonujące) melodie podać także w pierwotnym kształcie. Uważam bowiem, że - spotykana także na stronach Forum - krytyka sposobu wykonywania pieśni zgodnego z dawnym wzorcem utrwalonym w źródle drukowanym jest czymś nieodpowiednim... To na marginesie//.

Gdyby ów Śpiewnik miał faktycznie „przejechać” niczym walec po bogactwie dawnych śpiewów religijnych w Polsce, byłoby to w jakimś stopniu przyczyną zagłady tej części repertuaru, której wartości nikt już dziś nie kwestionuje, a która harmonijnie łączy dwa źródła polskiej pieśni religijnej: chorał gregoriański i muzykę ludową (celowo podkreślam tę „dawność”: pojawiające się w tym wątku rozważanie o poprawności różnych wariantów nowej pieśni Pan Jezus już się zbliża tak naprawdę nie ma związku z problemem). Sądzę jednak, że jest to do uniknięcia, o ile ostateczny kształt i forma Śpiewnika (dopracowane "metryczki" pieśni!) będzie przemyślana.

Te rozważania mogą wydać się dziwne organistom wielkomiejskich parafii, w których problem różnorodności po prostu nie występuje; ale każdy, kto odwiedził wiejską parafię o kilkuwiekowej tradycji i wsłuchał się w śpiew ludu (paradoksalnie - szczególnie wtedy, gdy śpiewowi nie towarzyszy akompaniament organowy), nie może zostać obojętny. Jeszcze raz podkreślam: nie mówię tu o „ludowiźnie” czyli szkodliwej nieraz działalności kół gospodyń i zespołów „ludowych” specjalizujących się w wykonywaniu biesiadno-ludowego „Życzymy, życzymy” podczas Liturgii i podobnych praktykach.

Jeśli pozwoli mi czas, w najbliższych dniach przedstawię problem różnorodności na przykładzie jednej z bardzo znanych pieśni pasyjnych, poproszę wtedy Koleżanki i Kolegów o opinie odnośnie muzycznej wartości przedstawionych wersji.



Temat: O muzyce liturgicznej
Kolejny temat który prowadzi do nikąd... Nie chce mi się tu już powtarzać moich kilkustronicowych wywodów z tematów sprzed roku czy pół - bo średnio co tyle taki temat wraca. Może przypomnę (jako łączący oba 'światy' - organista, pianista i (o zgrozo!) perkusista) najważniejsze tezy

+ Instrukcje dotyczące rozmaitych instrumentów i ich przydatności bądź nie, mają na celu przede wszystkim to, aby na liturgii nie grać muzyki rozrywkowej, a nie, aby nie używać tych instrumentów bo się ogólnie nie nadają. Można się zastanawiać, co to jest muzyka rozrywkowa... Wg mnie ma to związek mniej z formą (w sensie stylu muzycznego) a bardziej z treścią i z intencją, z jaką utwór był tworzony.
Chciałbym tu również zwrócić uwagę na fakt, że wiele utworów, które w świadomości oazowiczów funkcjonują jako 'piosenki' do zapychania dziur na pogodnych wieczorach powstało jako coś radykalnie odmiennego. Być może niektórzy z was się zdziwią, ale PIEŚŃ (często traktowana niestety jako banalna pioseneczka) "Jesteś Królem", czy "Godzien o godzien nasz Bóg" oraz będąca już praktycznie tradycyjną "Wszystko Tobie oddać pragnę" mają TE SAME korzenie (choć ta ostatnia ma trochę lat więcej). Powstały one w środowiskach charyzmatycznych w USA (protestanckich) nie jako jakieś banalne pioseneczki ale jako pieśni modlitewne. "Wszystko Tobie..." (w oryginale "I surrender all") to typowa pieśń gospelowa (w sensie stylistyki - choć jak się ją słyszy w parafiach to ciężko się domyślić ). Jest wręcz stworzona do akompaniamentu organowo fortepianowego a i bębny jej nie szkodzą i bynajmniej nie powodują jej 'urozrywkowienia', a raczej podkreślają to, co tekst wyraża (oczywiście właściwie użyte).
I tu dochodzimy do sedna sprawy. WŁAŚCIWE UŻYCIE INSTRUMENTU. Oczywiste jest, że jeżeli ktoś po prostu wali sobie w gitare/bęben/klawisze byle głośniej i szybciej bo jest wtedy tak 'żywo' i 'fajnie' (niestety częsta postawa) raczej nie powinien się z takim instrumentem brać za granie na liturgii. W takim kontekście jestem w stanie zrozumieć ataki organistów i 'organistufff' oraz instrukcje. Ale można też zupełnie inaczej. Można na każdym instrumencie i w każdym składzie zagrać tak, aby nie 'psuć' liturgii, ale podkreślać to wszystko, co w niej najważniejsze. Choć nie przeczę, że jest to BARDZO TRUDNE i wymagające sporych umiejętności (w tym umiejętności grania tylko wtedy, kiedy trzeba, a nie zawsze ) i wyczucia. Ale wykonalne.

+ Nawet jeżeli wybierzesz na liturgię coś 100% zgodnego z wymaganiami "tradycyjnych muzyków liturgistów", choćby i wspaniały 4-głosowy łaciński chorał, czy też chorał gregoriański, dołożysz do tego organy i co tam jeszcze w instrukcjach znajdziesz, to jeżeli reszta zgromadzenia będzie mogła tego tylko biernie słuchać, to będzie to TAK SAMO NIELITURGICZNE JAK TANDETNE PIOSENECZKI Z AUTOMATYCZNYM AKOMPANIAMENTEM!!!! Może będzie się tego przyjemniej słuchało, ale istota problemu będzie taka sama.

+ Czasem faktycznie lepiej zaśpiewać bez akompaniamentu niż kaleczyć niektóre pieśni gitarą czy fortepianem (bo niektórych rzeczy nie da się zagrać na 4/4 :-p ). A warto czasem wybrać te tradycyjne pieśni i zrezygnować z ostentacyjnego demonstrowania swojej 'młodzieżowości' i jednobiciowego gitarzysty :-p (przepraszam jeśli ktoś się poczuł urażony )

Po co ten cały wywód?? Nie wiem. Po prostu czułem potrzebę wypowiedzenia się i dorzucenia paru rzeczy do wspólnego kotła - w końcu do tego służy forum. Może parę osób z obu 'obozów' poczyta to i zastanowi się chwilę nad tym po co jest muzyka w liturgii i co zrobić żeby spełniała swoją funkcję (HINT: niekoniecznie palić gitary. Lepiej nauczyć się w końcu na nich grać)

Pozdrawiam
Adam

PS: Jak ktoś chce posłuchać "Wszystko Tobie..." w oryginalnej wersji to jest na płycie "Oslo Gospel Choir - We Lift Our Hands" - ścieżka nr 6 - "I surrender all"



Temat: O muzyce liturgicznej

"co diecezja to herezja"
A szkoda...Kościół powinien chyba byc jednością...

Prosze mnie nie denerwowac, slowami, ze Oaza nie ma wyksztalconych organistow... znam przynajmniej jednego a przypuszczam, ze jest ich wielu!!!
Czy ktokolwiek tak powiedział? Na pewno są tacy, którzy w Oazie są, na spotkaniach śpeiwaja i może grają piosenki, ale na mszy trzymają się Tradycji. I chwała takim(również takich znam!)

Pewnie, ze darzaja sie osoby, ktore zabieraja sie za muzykowanie nie majac pojecia o kontrawalach... tak jak zdarzaja sie pijani rowerzysci i kierowcy nieumiejacy zaparkowac "w koperte"... no i co z tego?
Co to są KONTRAWAŁY??
O ile nieumiejetnosć zaparkowania "w kopercie" jest kwestią nauczenia sie, topijany rowerzysta jest przestępcą. Tak samo przestępstwem,ale w nieco innym wymiarze, można nazwać granie piosenek na mszy.

Niech kazdy robi swoje. MIEJCIE NA UWADZE TAKZE BY GRZESZACYCH NAPOMINAC i WATPIACYM DOBRZE RADZIC.
O to chodzi - niech każdy robi swoje. Dodałbym - kreować zamiłowanie do Tradycji i uczyć śpiewów

Gitara stala sie instrumentem oazowym byc moze z przyczyn czysto praktycznych: latwo jest ja przemieszczac (w przeciwienstwie do np. organow w Oliwie), ponadto mozna jednoczesnie grac i spiewac, tudziez instruowac zespol (takich udogodnien nie ma np. akompaniowanie na skrzypcach, flecie, etc.)...
Nikt nie kwestionuje gitary jako instrumentu pielgrzymkowego czy do spotkań. Nierealnym jest chyba montaz organów w salkach dla Oazy. Kiedys istniały przenosne organy - portatywy i regały, ale teraz to już historia. Wracajac do gitary - nikt nie mówi, ze jest ona zła, o ile wykonuje się na niej pieśni liturgiczne i nie wali się w struny bez opamiętania, ale wydobywa się z tego instrumentu właściwe mu brzmienie.

PROSZE SIE NIE KLOCIC KONIEC KROPKA!!! Prosze wystosowac list do Papieza, by ten ustosunkowal sie do konkretnych piesni oazowych (nie piosenek, bo z tymi chyba nikt o zdrowych zmyslach nie bedzie czynil piesni liturgicznej ) i ich miejsca w liturgii.
Papież ma ważniejsze sprawy na głowie niż zajmowanie się polskimi piosenkami oazowymi - od tego mamy Episkopat, który jakoś się wywiazuje(pisze instrukcje), ale na tym się to kończy - z egzekwowaniem wypelniania kanonów - o wiele gorzej. Co gorsza - są ksieża, a nawet biskupi, którzy stawiają tylko na "nowoczesność". I bądź tutaj madry...
Odsyłam jednak do książki kard. Ratzingera "Duch Liturgii", onegdaj na tym forum cytowanej. Częśc III - Sztuka i Liturgia, rozdział 2 - Muzyka i liturgia. Polecam również "Raport o stanie wiary" tego samego Człowieka, gdzie pisze On o słuchaniu muzyki solowej w kościele jako kontemplacji i modlitwy, przy czym zwraca uwagę, że błędnym jest pojmowanie czynnego uczestnictwa wyłącznie we wspólnym śpiewie. Polecam te obie pozycje, no i również właściwe dokumenty.
Pozdrawiam



Temat: II Ogólnopolski Konkurs Chóralny im.Wacława z Szamotuł
II OGÓLNOPOLSKI KONKURS CHÓRALNY
im. WACŁAWA Z SZAMOTUŁ
SZAMOTUŁY 14-15 listopada 2008 r.
Organizator:
FUNDACJA KULTURY ZAMEK GÓRKÓW

R E G U L A M I N
CELE:
– Prezentacja dorobku artystycznego chórów i zespołów wokalnych.
– Popularyzacja twórczości Wacława z Szamotuł
– Konfrontacja osiągnięć, wymiana doświadczeń pomiędzy chórami i dyrygentami.
– Doskonalenie poziomu wykonawczego amatorskich zespołów chóralnych.
– Promocja miasta i gminy Szamotuły .

ADRESACI:
Festiwal adresowany jest do chórów amatorskich w następujących kategoriach:
I. Chóry jednorodne - dziecięce, młodzieżowe,
II. Chóry akademickie,
III. Chóry stowarzyszeń i towarzystw śpiewaczych,
IV. Chóry parafialne,
V. Zespoły wokalne.

WARUNKI ZGŁOSZENIA
1. II Ogólnopolski Konkurs Chórów im. WACŁAWA Z SZAMOTUŁ odbędzie się w dniach
14.11.2008 (piątek)– chóry jednorodne
15.11.2008 (sobota)– pozostałe kategorie
w kościele św. Krzyża w Szamotułach, ul Dworcowa 14
2. Zespół przesyła :
• Kartę Zgłoszenia do konkursu czytelnie wypełnioną
• Zespoły zgłaszające swój udział w Festiwalu zobowiązane są do przesłania aktualnych nagrań (CD).
• informację o zespole i krótki życiorys artystyczny dyrygenta
• zdjęcie chóru (*JPG)
3. Termin nadsyłania zgłoszeń upływa 30 WRZEŚNIA 2008r.
4. Kartę Zgłoszenia można przesłać listem na adres
FUNDACJA KULTURY ZAMEK GÓRKÓW ul. Szachowa 2a/1 64-500 Szamotuły

Warunki uczestnictwa:
1. O zakwalifikowaniu chóru do udziału w konkursie decyduje Rada Artystyczna powołana przez organizatorów. O przyjęciu zgłoszenia i zakwalifikowaniu do konkursu zespół zostanie powiadomiony do dnia 15 października 2008 roku.
2. Chóry zakwalifikowane do konkursu uiszczają opłatę akredytacyjną:
-chóry - 180,00 PLN
-zespoły wokalne do 12 osób – 100,00PLN
do 24 października 2008 roku (data wpływu na konto). W przypadku późniejszej rezygnacji chóru z udziału w konkursie opłata nie będzie zwracana.

3. Repertuar:
a. Każdy chór zobowiązany jest do przygotowania 3-4 utworów a’cappella, w tym obowiązkowo jednego utworu Wacława z Szamotuł (pozostałe utwory dowolne, mile widziany 1 utwór kompozytora współczesnego) z wyjątkiem chórów jednorodnych
b. chóry jednorodne wykonują obowiązkowo jeden utwór z epoki średniowiecza, renesansu lub baroku
c. Czas wykonania przygotowanego programu (wliczając przerwy między utworami) nie może przekroczyć 15 min.
d. Repertuar przesłany na karcie zgłoszenia nie może być zmieniany
4. O kolejności przesłuchań konkursowych decyduje Rada Artystyczna Festiwalu.
5. Ogłoszenie wyników konkursu i koncert laureatów nastąpi w dniu i miejscu konkursu.

PLANOWANY PROGRAM KONKURSU
14.11.(piątek) - 15-17.00 - przesłuchania zespołów jednorodnych
- 17.00 -recital organowy
- 18.00 - udział chórów w mszach w okolicznych parafiach
- 19.30 - wręczenie nagród i Koncert Laureatów

15.11. (sobota) - 10.00-15.00 - przesłuchania konkursowe w pozostałych kategoriach
- 16.00 - Koncert Chóru Gościa
- 17.00 - wręczenie nagród - Koncert Laureatów
Kolegiata szamotulska - Forum Chórów - koncerty zespołów biorących udział w konkursie
Dla zespołów zainteresowanych zorganizowane zostaną koncerty w okolicznych miejscowościach

JURY
1. Występy chórów będzie oceniać Jury, powołane przez organizatorów. Skład jury zostanie podany do wiadomości przed rozpoczęciem konkursu.
2. Jury bierze pod uwagę intonację, emisję głosu, interpretację, stylowość wykonania, walory brzmieniowe, dykcję oraz ogólny wyraz artystyczny.
3. Postanowienia Jury są ostateczne.

Nagrody:

Planowana pula nagród wynosi 3.000,-PLN plus nagrody rzeczowe od sponsorów
 Nagroda Główna – dla najlepszego chóru
 Nagrody i wyróżnienia w poszczególnych kategoriach
 Nagroda za najlepsze wykonanie utworu Wacława z Szamotuł
 Nagrody specjalne (np. dla najlepszego dyrygenta itp.)

Jury ma prawo do innego niż przewiduje regulamin podziału nagród.

Uwagi końcowe:
– koszty podróży pokrywają zespoły we własnym zakresie.
– organizatorzy zastrzegają sobie prawo do dokonania rejestracji filmowej i dźwiękowej zespołów, biorących udział w Festiwalu w celu ich publicznej popularyzacji.
– dla chórów organizatorzy zapewniają poczęstunek w trakcie przesłuchań
– zespoły zainteresowane noclegami proszone są o kontakt mailowy w celu uzgodnienia warunków i miejsca noclegu oraz wyżywienia




Temat: Cradle Of Filth
Liv kristine

Kolejny na albumie następuje utwór tytułowy, rozsławiony wspaniałym teledyskiem. I tutaj słuchacze znający clip zostaną poważnie zaskoczeni, gdy zegar na ich odtwarzaczu pokaże czas dwa razy dłuższy niż czas teledysku oraz gdy zamiast śpiewu Liv Kristine ich uszu dobiegną prawie thrashowe mocne akordy i dziki śpiew Filtha! Pomyłka? Nie! Okazuje się, że teledysk zaznajomił nas ze środkową częścią historii opowiedzianej w Nymphetamine (podobny zabieg miał miejsce w przypadku obrazu do Her Ghost in The Fog, z tym że nie w takiej skali). Cóż można napisać? Zarówno w części mocniejszej jak i bardziej balladowej utwór znakomity, może doskonały (o ile może taki być). Liv Kristine znana m.in. z Theathe of Tragedy stworzyła z Danim wspaniały spektakl i podkreśliła swoim śpiewem melancholijny charakter tegoż utworu jak i całej płyty.
”Fold to my arms, hold thier mesmeric sway and dance out to the Moon... As we did in those golden days”
(by the way, jeśli interesuje kogoś cały tekst zapraszam na forum CoF na mojej stronie).
Jedno mnie szczególnie zadziwiło – ta część znana z teledysku znakomicie komponuje się z resztą utworu choć jest diametralnie różna! Utwór w wersji albumowej może chyba stanowić swoiste opus magnum tej płyty.

Następnie, jedyny na Nymphetamine, utwór instrumentalny - Painting Flowers White Never Suited My Palette (kto mi przetłumaczy ten tytuł? ). Różnie z instrumentalami na albumach CoF bywało. Przeważnie dobrze lub bardzo dobrze;) Jednak o ile Martin Powell miał najwięcej czasu na wykazanie się o tyle jego utwory, choć bardzo dobre, jakoś zawsze przegrywały w moim odczuciu z dokonaniami Lesa „Lectera” Smitha i Damiena. Martin początek miał fantastyczny – Cratures That Kissed in Cold Mirrors (na Midian), potem niedoceniany chyba organowy Sin Deep My Wicked Angel (na Bitter...). Zawód natomiast sprawił na Damnation... gdzie miał gigantyczne pole do popisu (zarówno ilość jak i współpraca z uznaną orkiestrą symfoniczną). Jednak nie tylko w moim odczuciu te cztery instrumentalne interludia były monotonne i podobne. Na Nymphetamine znalazł się jeden intrumental ale za to świetny! Słychać, że Martin naprawdę go przemyślał. Painting Flowers... przypomina introdukcję jakiegoś mrocznego filmu, jest podniosły i przepełniony jakimś nieopisanym lękiem. Stopniowo narasta by w połowie umilknąć (czym przypomina trochę The Graveyard by Moonlight Damiena z Dusk... ). Utwór krótki, jednak treściwy. W żadnym razie monotonny.

A po pracy czas na zasłużony odpoczynek;)

Medusa and Hemlock, to jeden z szybszych utworów na Nymphetamine. Bardzo ciekawe chóry są w tym utworze. Jak już przy tym jesteśmy... Chórów nie ma tyle ile na Damnation... Podobnie bardzo malutka jest rola Sary Jezebel Devy. Czy wyszło to albumowi na dobre? Nie wiem jak brzmiałaby wersja z większym udziałem Sary, ale tak jak jest brzmi naprawdę wspaniale
Osobnym tematem jest to, że chociaż nie jest to album koncepcyjny to zdaje się takim być...utwory właściwie nie są oddzielone chwilą ciszy tylko płynnie przechodzą jeden w drugi.

Coffin Fodder zaczyna się dość ostro i taki jest też do końca. Szybki utwór, bardzo...rytmiczny. Aż chce się nogą przytupywać:) Do tego jeszcze krótkie sola, różnorodne partie wokalne... Miejscami utwór ten przywodzi na myśl klasyki heavy/power metalu. Jednak to jeszcze nie jest największe nawiązanie do tych gatunków na Nymphetamine...

Dani, James, Rob (producent płyty, gitarzysta Anthrax), Paul

W English Fire dał o sobie znać patriotyzm Daniego. Dosyć wolny, bardzo liryczny utwór z licznymi partiami pianina. W sprawie liryki liryki oddajmy głos Daniemu- "Narodowosć jest dla mnie bardzo ważna. Nie jestem jednak faszystowski w tym utworze. Po prostu jestem dumny z mojego kraju". To chyba jeden z piękniejszych utworów na nowej płycie jak i w całym katalogu CoF...

Pierwze gitarowe akordy Filthy Little Secret brzmią jakoś tak...nie Cradlowo. jeszcze to "aaauuu" na początku wykrzyczane przez Filtha... Brzmi to jak stary dobry heavy! Jazda i do przodu! Do tego jeszcze solówki!! Wogóle bardzo dużo ich na tej płycie (jak ich brakowało na Damnation... ). Sola Jamesa McKillboy'a są znakomite, może nawet lepsze od poprzedniego speca od solówek w CoF - Johna "Giana" Pyresa (sola np. w Desire in Violent Overture z Cruelty... czy słynne solo z Amor E Morte z Midian).
Tutaj warto zwrócić uwagę na produkcję płyty - wszystko to brzmi znakomicie, wyraźnie! Osobiście miałem lekkie zastrzeżenia do produkcji Damnation..., jednak ten album brzmi idealnie!



Temat: Śpiew organisty ?!
O podgrywaniu psalmu...mi osobiście się podoba takowe, ale czasem nie mogę grać, jak kantor czy raczej ktoś śpiewający (ksiądz lub lektor) wylatuje z tonacji i śpiewa po ćwierćtonach.
U mnie ustaliliśmy na dzień dobry z probim, że mam się tym zainteresować, zajrzeć na spotkanie lektorskie i cośkolwiek śpiewu pouczyć. Z góry śpiewam tylko w wyjątkowych przypadkach oraz na ślubach i pogrzebach.
Mi to pasuje.
Wracając do podgrywania, to kiedyś na początku mego grania podgrywałem (na wzór organisty seniora) nawet prefację, ale obecnie wszelkie takie sugestie ze strony księży zbywam jak się da i podgrywać nie mam zamiaru.
Na nowej parafii jeden z wikarych sugerował, żeby zagrać jakąś cukierkową melodyjkę w czasie modlitwy wstawienniczej (ta odmawiana zamiast "wybaw nas Panie od zła..." po Ojcze nasz - na mszach ślubnych).
Odradziłem i nie grałem, ale mam przeczucie, że sprawa wróci, bo nie był przekonany...
Dla mnie to dziwne... On modli się po kolei za młodych, a ja co, mam przygrywać, żeby im się nie nudziło, czy jak
Nie jestem pewien, ale to chyba zresztą też niedozwolone...
A wogóle to dziś rano ksiądz senior zwrócił uwagę ludziom na znaczenie ciszy w kościele i w liturgii... powiedział mniej więcej tak:
W ciszy przemawia do nas Bóg, więc nie bójmy się ciszy, także w czasie mszy św.
I wyciszmy się chwilę przed mszą...
Chodziło mu o pewnego mszyca (jak to odmieniać? ), który po różańcu, gdy jest jeszcze z 5 minut czasu intonował śpiew (kolędę)...
Co do szkolonych jeszcze, to wielu gliwickich księży, nawet (z mojego końskiego punktu widzenia )bardzo ortodoksyjnych nie mogło strawić organistów prosto po Studium gliwickim...Grali ponoć bezpciowo i bez życia, przy tym smutno i powoli.
Podobno także ich znajomość liturgii pozostawiała co nieco do życzenia...
Nie słyszałem, więc nie oceniam, cytuję tylko opinie...
Głosowanie, to przesada - ewentualnie sonda - technicznie wychodzi na to samo, ale brzmi znacznie lepiej - inny ciężar gatunkowy.
Optuję za punktem 3, ale póki co w praktyce muszę realizować 2, inaczej ciągną po swojemu i zaczynają wlec...
Ale czego się można spodziewać po parafianach którzy wcześniej chodzili do jedynego kościoła w Knurowie, gdzie najprawdopodobniej gra...(chyba to on, jak mnie słuchy doszły...), od powstania parafii mieli organistkę - nauczycielkę muzyki i jej koleżankę.
Jako siedzisko do Vermona Formation 3 poprosiły o obrotowe amortyzowane biurowe krzesło...
Nie słyszałem ich nigdy, ale sądząc po śpiewie ludzi, po stanie instrumentu ilości śpiewników na chórze (praktycznie 0) i po tym krześle...to nie były organistki, a jedynie pełniły taką posługę.
No tak, znowu kilka osób pisało równolegle...
Tak na wszelki wypadek dodam:
Nie chcę się spierać, chcę dyskutować i wymieniac poglądy, ale nie lubię gdy ktoś mi je narzuca jako jedynie słuszne, stąd moje twarde, acz mam nadzieję grzeczne i nie obraźliwe posty. Prócz tego pisali na ten temat kilka mądrych słów Marcin, Sol (oczywiście, że wyczułem ironię) i Jacek.
Z tego co zauważyłem miał miejsce najazd personalny na mnie (wykorzystujący fakt, że nie ukrywam siebie oraz tego co i jak robię - jestem jawny).
Pozostawiam go bez odpowiedzi i bez komentarzy - w razie ewentualnych wątpliwości odpowiem, ale wyłącznie na privie.
Odnośnie nazwisk zamiast nicków, możeby zrobić głosowanie?
Z żalem być może, ale dostosowałbym się do jego wyników.
Osobiście uważam, że nicki są sympatycznym elementem swego rodzaju subkultury internetowej, a i na tym forum mogłyby zostać - pod warunkiem przedstawienia się w odpowiednim wątku. Zresztą pisałem i to nie tylko ja - nie chodzi w szczególności o nazwisko...

[ Dodano: 2005-01-21, 11:52 ]
Aha, czytam o Alleluja i psalmie i pytam:
A co z akompaniowaniem do trzeciej formuły aktu pokutnego (Panie, który zostałeś posłany)?
Jacku, jak mówi prawo?
A do wszystkich:
Jak jest u was?



Temat: Śpiew organisty ?!
Nie w każdym kościele można przecież usłyszeć największe przeboje muzyki rozrywkowej czy też repertuar typowo musicalowy.

Cytat z Pana strony internetowej, Panie Pasiu.

Gratulacje!

Ostatnio jak zbankrutowały linie Air Polonia, jeden z pasażerów oczekujący bardzo długo na rozwiązanie sytuacji w kwestii odlotu do Londynu, Polak, powiedział:

"Lubię ten folklor"

wiecie, ja też

Czy ten "Marsz Radeckiego" grał Pan na koncercie w kościele, czy w sali koncertowej?
Dość oryginalne, przyznaję i równie "radykalne" jak moje poglądy (jeśli brać pod uwagę, że to był kościół).

A tak a propos przedstawiania, nie pracuję w komisji (serio), gram w jednym z Trójmiejskich kościołów, zapraszam również na "prezentacje" do Oliwy. Pogadamy przy herbatce-wcześniej proszę o kontakt przez forum, najlepiej w czasie wakacji, choć jak komuś zdarzy się być w innym terminie to nie ma problemu, chętnie przyjadę. Resztę informacji postaram zamieścić na stronie internetowej. Mam nadzieję, że znajdzie się tam kilka moich Mp3 z np. Messiaen'em czy Vierne'm.

A z miomi radykalnymi jak na polskie realia: staram się pewne rzeczy wprowadzać w życie. Sprawdza się dość często. Potrzeba tylko odwagi i uświadamiania wiernych, że śpiew zgromadzenia należy tylko i wyłącznie do nich. Wbrew pozorom, ludzie na Pomorzu nie śpiewają dużo słabiej jak np na Południu.

Co do braku akompaniamentu do odpowiedzi, to sprawa wydaje się (przynajmiej mnie)prosta: dobrze jest jak ksiądz stara się utrzymywać tę samą tonację (no prawie). Jeśli "skacze" z przysłowiowego kwiatka na kwiatek, to nie jest może samym problemem znalezienie tej tonacji, ale pozostaje kwestia jakieś spójności tonacji wszystkich śpiewów w czasie całego nabożeństwa. Poza tym jak śpiewa ktoś (choćby wyuczony) od amabony psalm, to ze względu na niekiedy dużą odległość od organów, może zachodzić ryzyko "fałszowania", a także, żeby ów śpiewający słyszał dobrze te organy to muszą być one nieco głośniej. Dalej: czyż akompaniuje się księdzu w czasie prefacji, albo innych śpiewów? Podobnie jest z tym kto śpiewa psalm, a jeśli organista (najczęściej) śpiewa psalm, to tym samym jest to niejako forma zastępcza więc i tu powinno się zachować śpiew a capella. Uważam.

Co do wstępu i gry bez śpiewu: najpierw, "Drodzy Krytykanci nowości" spróbujcie, a później mówcie to czy tamto. Owszem, polska liturgia jest bardzo piękna i trudno jej coś poważniejszego zarzucić, ale jakoś w tym pięknie ginie często rola organów. Spotkałem się kilka razy z wypowiedzią księży, że jak nie było organisty przez chwilę to ludzie lepiej śpiewali, jak jest to gorzej. Oczywiście to są jednostkowe przypadki, które dowodzą często bałaganiarskiego podejścia do gry na organach, a zwłaszca arytmicznego akompaniowania, a już szcytem są akordy "arpeggio". Z tego co zaobserwowałem (u siebie często też) to w większości trójmiejskich parafii problem arytmicznego grania to "chleb powszedni". A jak jestem gdzieś w Polsce i słyszę jak grają w kościołach niektórzy to też nie jest "różowo". Mam nadzieję, że Wam ten problem jest obcy.

Jeśli chodzi o kategorie organistów: nie mi chodzi o dyskryminację, ale o nazwanie rzeczy po imieniu, (na statku np jest I II III oficer i nikt nie nazywa tego "ustawami norymberskimi" -jakaś mania, czy co?-) bez podtekstów czy innych tam. Nie widzę tu nic złego w tym aby grający obecnie, czy przyszli organiści mieliby szansę edukacji muzycznej, dlatego może mogłoby powstać więcej szkół organistowskich aby dostęp był do nich łatwiejszy, a później mogliby kontynuować naukę w akademii czy w Wyższej Szkole Muzyki Kościelnej?

Również nie zamierzam poprzestać na dotychczasowej edukacji i staram się (jeśli to możliwe) uczestniczyć w kursach czy choćby w koncertach. Polecam głębsze przysłuchanie się mistrzowstwu Juliana Gembalskiego czy Tomasza Adama Nowaka. Porządna szkoła improwizacji - ich koncert.



Temat: Diecezja bielsko-żywiecka

...miałem zajęcia z
panem(nie ważne ze większość zajęć odpadała), który uczył mnie
półtonowego amen i dźwięków wyprzedzanych.


Właśnie... jak to jest w końcu z tym półtonowym AMEN? Czy jest to przestępstwo liturgiczne na miarę wykluczenia organisty z murów kościoła i pozbawienia wiecznego prawa do zasiadania za kontuarem? Dlaczego w ostatnim czasie wszyscy się upierają przy wykonywaniu AMEN na jednym tonie? Czy wskazanie takie jest gdzieś jasno ujęte np. w soborowej odnowie muzyki kościelnej czy też innych dokumentach Kościoła? Ja mam harmonizację odpowiedzi mszalnych jak i innych części Mszy autorstwa A.Poziorskiego w której występuje owo półtonowe amen. Po co więc ktoś wydaje takie opracowania skoro nie należy w ten sposób grać? Pewnie jestem nieświadomy w tej kwestii i być może nawet zostanę obrzucony końskim łajnem czy innymi specyfikami tego forum jednak raz kozie śmierć jak to się mówi. W końcu może ktoś mi wyjaśni rzetelnie ten problem.
Sprawa kolejna...
Jeśli zaśpiewam w odpowiedzi: "Bo Twoje jest Królestwo, potęga i chwała na wieki" zamiast "Bo Twoje jest Królestwo i potęga i chwała na wieki" to czy komisja ds. muzyki sakralnej weźmie mnie na dywanik czy też zaproponuje douczanie w studium?
Albo jeśli w "Ojcze nasz" nie pociągnę jednym tchem "jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" tylko zrobię babciom przerwę na oddech żeby się nie udusiły między "odpuszczamy" a "naszym" to czy pójdę do więzienia lub zostanę pozbawiony praw wykonywania zawodu?
Albo... jeśli w przypływie kompozytorskich uniesień na zakończenie pieśni na tonice podwoję sobie tercję bo wtedy mi powiedzmy ładnie zabrzmi, to czy będzie to powodem zgorszenia dla wiernych? A może dla samego PANA BOGA?
A może winno się grać wyłącznie z opracowań wydawanych przez Diecezjalne Szkoły muzyczne powielając w kółko te same harmonizacje pieśni i odpowiedzi mszalnych?
A może komisja ds. organistów weźmie się potem za poprawność uczestnictwa wiernych w kościele? I np. jeśli jakaś babcia powie: "Panie nie jestem godna żebyś przyszedł do mnie... " to komisja zawezwie ją na rozmowę i zarzuci błędy liturgiczne , no bo przecież powinna powiedzieć: "Panie nie jestem godzien...".
Nie dajmy się ludzie zwariować. .
P.s. Dodam jeszcze, że w parafii JELEŚNIA odkąd pełnię tutaj posługę organisty rozbrzmiewa półtonowe AMEN bez względu na to czy się to komuś podoba czy też nie
I powiem jeszcze jedno...
Parafia ta ma wiele pięknych przez lata wypracowanych własnych melodii pieśni, które są częścią również folkloru tego regionu i dziedzictwem pokoleń i uważam, że głupotą byłoby to zmieniać i to tylko dlatego by śpiewać "poprawnie" czyli tak, jak to zaleci Pan X w kolejnym wydaniu śpiewnika diecezjalnego.
Wszystko bowiem ma swe granice i ja rozumiem , że wykonanie "Szła dzieweczka" podczas Mszy św. czy innego standardu biesiadnego czy jazzowego byłoby przesadą, ale jeśli będziemy się czepiać jednego "i" w odpowiedzi czy podobnych spraw, to jest to nie tyle śmieszne co nawet niepokojące.
Pozdrawiam



Temat: Skomentuj bloga
Moim skromnym zdaniem Kermit poruszył dość istotny temat, szczególnie w kontekście "turystycznych aspiracji Biskupca"
Czyżby ostatnia impreza na Słonecznym Brzegu była imprezą kończącą lato w gminie?




"Poszedł Marek na jarmarek..."

Lato w pełni - urlopy, wypoczynek, rozrywka... Wszystko ruszyło pełną parą. Jednak aż żal patrzeć, jak prężnie, z jakim rozmachem, polotem i inwencją zadziałały samorządy i ośrodki kultury w innych miastach i miasteczkach. Na ich tle Biskupiec wypada wręcz żenująco, by nie powiedzieć "totalnie beznadziejnie"!
Tylko z ostatnich dni mamy w regionie:
Spotkania Zamkowe Śpiewajmy poezję w Olsztynie, Kasę Chorych, Małgorzatę Ostrowską i Feel w Kętrzynie, Norbiego i "Piaska" w Mikołajkach (Dni Mikołajek), Mazurską Noc Kabaretową w Mrągowie, otwarcie miasteczka westernowego Mrongoville, Cugowskich w N. Mieście Lubawskim, Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej w Giżycku.
Dlaczego, dlaczego Biskupiec w tym kontekście jawi się jako przysiółek czy podegrodzie? Czy Biskupiec jest najbiedniejszy, biedniejszy niż np. Nowe Miasto Lubawskie, Pisz lub inne Mikołajki? (Zdjęcie z koncertu z okazji Dni Mikołajek - ze strony orientacja.wm.pl) Pewnie od jednych jest biedniejszy, pewnie od innych bogatszy.

Przyczyn należy szukać gdzie indziej niż tylko w budżecie. Należy szukać w osobowości, mentalności, poziomie naszych decydentów (decydenta) i sposobie rządzenia. Nie bez powodu w wielu wypowiedziach internautów, tu na blogu ale i na forum GO, zarzuca się, iż Biskupiec staje się "kulturalną" ostoją piwa i kaszanki/kiełbasy. Nie da się ukryć, że na tych pysznościach opiera się atrakcyjność większości rodzimych imprez. (A jak wskazał jeden z komentatorów, dla pewności właściwej frekwencji na otwarciu pensjonatu zastosowano jeden ze sztandarowych PRL-owskich chwytów: talony towarowe z zakładów pracy!).
Wszystko wskazuje na to, że obecni biskupieccy decydenci (decydent) nie są w stanie wyjść poza pewien horyzont zakreślony przez płytkie pojęcia kasy, zysku czy konsumpcji. Obce są im działania kreujące, kształtujące poziom kultury i rozrywki społeczności. Robi się natomiast wiele "pod publikę", pod przyszłych wyborców. (Bo w Biskupcu od kilku lat jest zawsze czas przedwyborczy). Więc: nie ma sensu zapraszać gwiazdy, bo będą drogie bilety (nie będzie zysku) oraz bo mało kto przyjdzie (nie będzie poklasku i chwały dla wspaniałej władzy). Dlatego mamy: disco polo + piwo + kaszankę/kiełbasy, bo to tanie (lub darmowe) i przyjdą masy!
Wielu chciałoby powiedzieć: "I właśnie tak powinno być! I o to chodzi!"

Otóż nie! Przedmiotowość władzy wobec społeczeństwa nie oznacza ślepej służalczości. Władze muszą też rozwijać i kształtować na odpowiednio wysokim poziomie kulturę i rozrywkę w społeczeństwie. Prawdziwa umiejętność rządzenia w takim miasteczku jak Biskupiec polega właśnie między innymi na poniesieniu jak najmniejszych strat finansowych, a jeśli się da to i nawet osiągnięciu zysków, przy organizacji imprez Kulturalnych przez duże "K". Oczywiście, potrzeba do tego odpowiednich ludzi: z kontaktami, operatywnych, kreatywnych, a przede wszystkim - samodzielnych. A takich nasza władza nie ma, zwłaszcza właśnie - samodzielnych. Nie ma i nie będzie miała.
Dopóki więc obecna ekipa będzie u władzy, dopóty nie nastąpi żaden przełom kulturalno - rozrywkowy w mieście i gminie. A owszem: jeszcze bardziej utrwali się model rozrywki jarmarczno - odpustowej kraszonej piwem z wędlinami.

Autor: kermit





Temat: Schola w parafii nie musi denerwowac organisty
Reasumując:

Idealnym stanem według nas, organistów byłby stan, gdyby muzyka która jest wykonywana w kościele, była prowadzona przez osoby przygotowane do tego, czy to w postaci wykształcenia kierunkowego (SO, SM, Studia Teologiczno/Muzyczne lub AM), i była wykonywana na odpowiednim poziomie, lub też szczegółowych studiów własnych dokumentów traktujących o Muzyce w Liturgii.
Dalszą częścią ideału byłby stan, w którym osoby pomagające organiście w prowadzeniu (śpiewów, grania) ogólnie przyjętej Muzyki liczyły się ze stanowiskiem tegoż; jako osoby bezpośrednio odpowiedzial gdyby organistanej za tenże poziom; szanując jednocześnie jego merytoryczne i praktyczne przygotowanie i praktykę (i vice versa)
Kolejną małą porcją ideału byłoby, gdyby organista - jako osoba stojąca najwyżej w hierarchii - sam prezentował odpowiedni poziom, zarówno we własnej kulturze muzycznej, jak i w obyciu z osobami mu podległymi.
I na koniec, idealnie byłoby, aby nasze instrumenty były w pełni sprawne, "naturalne" oraz pracodawcy widzieli potrzebę w ubogacaniu Liturgii Sztuką na odpowiednim poziomie

Jednak między pobożnymi ideałami a realiami jest duuuża przepaść. Mianowicie.

Do posługi organisty dopuszczane są osoby na zasadzie znajomości, układów czy też rodzinnych koneksji, nie mające ani odpowiedniego przygotowania muzycznego, ani merytorycznego.
Osoby "postronne" prowadzące śpiewy często traktują "obstawianą przez siebie Mszę" jako własny folwark, mając w głębokim poważaniu stanowisko osób lepiej do tej funkcji przygotowanych; co więcej w wielu wypadkach ich merytoryczne i techniczne przygotowanie do pełnionej funkcji jest bardziej życzeniowe niż uczynne (na zasadzie, życzyłbym sobie, żebym dobrze zagrał)
Organista do dyspozycji ma nie tylko wielokrotnie reanimowanego (w najlepszym wypadku) trupa, który w każdej chwili może wyzionąć ducha, oraz administratorów, którzy poza własnym "wystąpieniem publicznym z elementami Konsekracji" mają w głębokim poważaniu to, co się podczas Liturgii dzieje; dopuszczając różne nieprawidłowości.
Organista o pewnych rzeczach dowiaduje się jako ostatni, często zostaje postawiony przed faktem dokonanym (np. dziś będzie śpiewała schola, Ty masz wykonać Amen i Ojcze Nasz - bo oni NIE UMIEJĄ), czy też podważającymi jego merytoryczne przygotowanie (np. panie Jarku, proszę wykonać Ave Maria podczas Komunii, bo młodzi sobie tego życzą).

I parę słów odnośnie napięcia na linii Grazia - Robert. Dajcie sobie całusa, i niech będzie spokój. Jednak kilka słów "sprostowania". To co się dzieje w różnych miejscach Polski jest różne, i żadne z nas/Was nie ma pojęcia o całości "poziomu". Osobiście NIE SPOTKAŁEM się z żadną scholką [w/g ogólnego rozumienia która na forum istnieje] która wykonywałaby poprawnie (w moim mniemaniu) rzeczy czy to liturgicznie, czy to w zgodzie z jakimkolwiek kanonem. W mojej praktyce było to robione na zasadzie: aby głośno, aby szarpało i było słychać tętent podków po posadzce. Jednak NIE MAM PODSTAW, aby nie wierzyć w to, co mówi zarówno Emilka jak i Grazia. Przyjmuję to za stan faktyczny i mam nadzieje, że po odejściu tych osób z tamtych zespołów poziom (rozumiany szeroko) jest trzymany. Z drugiej zaś strony, mam porównanie naszych Robercie terenów i terenów z których pochodzi Grazia, i w większości przypadków nasze tereny są Polską Ź w dziedzinie muzyki, natomiast sytuacja na zachodzie wygląda znacznie ciekawiej/lepiej.



Temat: Powtarzanie refrenów - tak czy nie?
Ja nie twierdzę, że tablica jest do końca be, czy rzutnik.
Chodzi o to, że takie rozwiązanie nie wszędzie jest możliwe. Poza tym, brak nut i innych spraw które są w śpiewniku.

Do sanctus przygrywki się nie gra i sam dobrze wiem, jak to z nią jest, bo balans między 2 melodiami Piaseckiego i Pawlaka kończył się nieraz śpiewem Pawlaka, mimo, że darłem w mikrofon Piaseckiego.

Protestanci przed wiekami wymyślili śpiewnik, a później dorobili akompaniament organowy i wszelkie formy z nim związane, które Bach pchnął na wyżyny totalnej sztuki.

Skoro ktoś kiedyś wymyślił śpiewnik i akompaniament, a katolicy przejęli jedno i drugie, to dlaczego zaniechać tego, na rzecz działań które wykluczają pewne elementy ściśle związane z muzyką?

po choinkę poprawiać COŚ co jest i się bardzo dobrze sprawdza?
Chyba tylko z lenistwa, bo póki co nie doczekaliśmy się śpiewnika takiego, aby można uczciwie ludziom w całej Polsce na ławki położyć. Może w następnym stuleciu ...

Chyba Wszyscy na tym Forum rozumieją kwestię użycia czegoś o czym Episkopat Polski mówi "organy elektronowe", że pozostawać powinny one tylko jako stan tymczasowy a nie docelowy.
Większość rozumie, że piosenki zakazane są w liturgii i to też przez Episkopat.
Pozostaje kwestia użycia tablic diodowych, czy rzutników, które w Polsce zrobiły furorę i sprawdzają się, ale ...
no właśnie. Są to tylko "półśrodki", czy "3/4środki", bo tak naprawdę nikt i nic na tym świecie do użytku we Mszy nie wymyślił lepszego jak ... książka:
czy to Mszał, lekcjonarz, agenda, czy inne.
W tym zestawie brakuje tylko porządnego śpiewnika liturgicznego.
Nie "iksińskiego, bełtalskiego, pcimskiego" czy innego, tylko liturgicznego.
Ta ostatnia kwestia zdaje się być totalnie nierozumiana, czy to od strony samego śpiewnika, czy to od sposobu jego użycia, czyli "komunikacji z ludem" co do wyboru pieśni i zwrotek.
I tutaj dochodzimy do momentu, że póki co, śpiewnik pozostaje w Polsce sprawą kosmicznie odległą, a i sami zainteresowani organiści boją się tego jak ognia, no bo po jego wprowadzeniu, wypadałoby zacząć prowadzić organami, a nie dalej buczeć na kilku fletach i śpiewać do mikrofonu.
I dochodzimy do najbardziej newralgicznego rozwiązania ze śpiewnikiem:
jak ma ktoś, kto nawet w katedrze nie zna nut, zrobić wstęp po którym ludzie wejdą ze śpiewem? Jak tacy poradzą sobie z tym problemem?
Nie poradzą. Dalej pozostanie mikrofon i śpiewanie do niego.
Dalej ksiądz i organista razem w mikrofon, a lud gdzieś z boku.
Taka muzyka kościelna się nam podoba?
Nie sądzę, ale jeśli tak... to do licha, przestańmy się zachwycać wszystkimi pięknymi chorałami Bacha i innych mistrzów, bo przecież ta muzyka była pisana na potrzeby liturgii w których muzyka kościelna żyje pełnym życiem, a nie tylko miazgą kilku rejestrów i wszechobecnym śpiewem do mikrofonu...

P.S. Przypominam o kościołach gdzie zamontowanie tablic jest i nie będzie możliwe...



Temat: Śpiew organisty ?!
Organista jest moderatorem zycia muzycznego parafii. Jak to robi - czy śpiewa, czy nie czy używa rzutnika czy daje ludziom kartki z tekstami, czy sam trenuje wiernych przed mszą czy ma pomagiera, wreszcie czy ma kantora w parafii, czy przypadkowych dziadków - entuzjastów - to jego sprawa. Ma to robić dobrze, albo przynajmniej jak najlepiej potrafi. Jeśli dobrze śpiewa i zwyczjnie lubi spiewać to niech śpiewa!!! Dlaczegoż by nie? Ja - uważam - w vocalu jestem niezgorszy, mam jednego kantora w parafii - facet prima sort - Hubert Boczek słyszał, teraz dodatkowo szlifuję drugiego - też będzie niezły.
Piszesz drogi organicusie, że muzyka w lituirgii rzadzi się tymi samymi prawami co ta "wkuta" na Akademii. Tu się z Tobą zgodze z jednym zastrzeżeniem, że w Akademii nie nauczą nikogo bycia "DOBRYM ORGANISTĄ LITURGICZNYM". Będzie po mistrzowsku władał instrumentem. I tyle! Parafia to żywy organizm i nie ma tu złotej reguły, że ma być tak i tak i to za każdym razem zda egzamin. Nie! Organista musi wyczuć co "leży" w parafii. Czy śpew, czy tempo, czy repertuar pieśni, czy znajomość tekstu i jeśli jest dobry lub przynajmniej ma chęci to coś zwojuje i te "leżące" sprawy naprawi.
Ja też podobnie jak Sol czułbym się odarty z jakiejś swojej czastki gdyby "ktoś'' miał śpiewać za mnie. Nie jestem geniuszem, ale potrafię grać, śpiewać, do tego słuchać ludu i obsługiwać rzutnik a i czasem jak dłuższy śpiew to nawet gazetę poczytam w czasie grania na komunię.
Akademia uczy władania tym pięknym żywym organizmem jakim są Organy. Do tego powinna być szkoła, która kształci stricte liturgicznie, lub wspaniały Mistrz - praktyk - taki "ojciec duchowny" przyszłego organisty kościelnego, który jest dlań autorytetem, nauczycielem i wychowawcą. Tu jest klucz do sukcesu! Z samym dyplomem..... o tym wspomniałem już wyżej - nie będę się powtarzał.
Sam osobiście ( tu bez urazy dla nikogo - sorry za plagiat ) wolę być tym czym jestem ( graczem, partaczem, dławidudą etc. ) ale czuć parafię i ducha liturgii, niż wymachującym dyplomem oderwanym od rzeczywistości Magistrem Sztuki!
Rzecz jasna: jest wielu organistów z dyplomami - świetnych, bezkonkurencyjnych. Znam takich, także wielu jest na tym forum, co widać na każdym kroku. Ale jest wielu "dyplomowanych-niereformowalnych" i takich miałem nieszczęście na swej drodze spotkać. Twierdze więc, że sam dyplom nie jest przepustką do " bycia organistą". Rekomendacja uznnego w środowisku organisty o wiele więcej jest warta...
I na koniec organicusie ( nie wiem: z dużej pisać czy z małej, nick jest z małej, więc piszę z małej ) słowo tylko do Ciebie:
Widzę, że jesteś "obyty w branży", masz swoje poglądy, które lansujesz i za to Cię lubię. Ale mam pewną dozę niechęci do Ciebie za to, że to coś, co kocham, w co wkładam tyle serca, czasu i oddania nazwałeś PARTACTWEM!
Przyjedź, posłuchaj - może zmienisz zdanie...



Temat: Organy w Warszawie
Witam.

W tym temacie postaram się przybliżyć uczestnikom forum organy w kościołach warszawskich. Moim zdaniem taki temat powinien was zainteresować gdyż w internecie słabo jest on opisany (suche wiadomości encyklopedyczne, a strony organowe nie wyczerpują tematu).
Na początek przedstawię te instrumenty z którymi miałem jaką kolwiek styczność, czy to przez pracę przy nich czy chocby przez to ze się dawniej interesowałem bardzo tym zagadnieniem.
Jednakże przepraszam że będę publikował te dane w jakimś tam odstępie czasowym gdzyż niestety nie pozwalają mi na to różne obowiązki (praca, rodzina).

------------------------------------------------------
Kościół p/w Narodzenia NMP na lesznie (al. Solidarności 80)

Parafia erygowana 1.09 1866 przez ks. kanonika Józefata Szczygielskiego, administratora archidiecezji Warszawskiej (po wywiezieniu bpa Pawła Rzewuskiego).
Kosiół barokowy, pokarmelicki, zbudowany w latach 1683-1731 wg projektu Augustyna Wincentego Locci dla zakonu karmelitów trzewiczkowych (tzw nie reformowany). Poświęcony został on 27.04. 1731 (lub 1732) przez nuncjusza kamila Paluzziego. W nocy 30.11 na 1.12 1962 roku został w całości przesunięty 21 metrów w kierunku północnym (w zwiazku z pracami budowy drugiego pasu ulicy Świerczewskiego - dawna nazwa alei)

Budowla jedno nawowa, z obrazem w ołtażu głównym uznawanym za cudowny MB z dzieciatkiem oraz dwoma obrazami po lewej i prawej stronie nawy głównej.

Obecne organy zostały wybudowane przez pracownię Czesława Kruszewskiego w roku 1968 o trakturze gry oraz rejestrowej elektro-pneumatycznej.

Dyspozycja:

1. AP
2. AP reg.
3. I/P
4. II/P
5. pryncypałbas 16'
6. subbas 16'
7. oktawa 8'
8. flet kryty 8'
9. chorałbas 4'
10. oktawa 2'
11. mikstura 5 ch
12. dulcjana 16'

Manuał I

13. II/I
14. kwintadena 16'
15. pryncypał 8'
16. flet rurkowy 8'
17. oktawa 4'
18. flet otwarty 4'
19. flet leśny 2'
20. sesquialtera 2 ch
21. mikstura 5+6 ch
22. trąbka 8'

Manuał II

23. tremolo M II
24. pryncypał 8'
25. salicjonał 8'
26. flet kryty 8'
27. pryncypał 4'
28. fujarka 4'
29. nasard 2 2/3'
30. oktawa 2'
31. kwinta 1 1/3'
32. mikstura 4 ch
33. róg krzywy 8'

Skala manuałów C - a3, skala pedału C - g1
2 wolne kombinacje

Instrument jest rozłozony na 2 segmenty: Man I oraz Pedał znajduje się w prawej wnęce (pedał posiada dwie wiatrownice na jednej stoi Pryncypałbas 16' Subbas i głos językowy (Dulcjana 16') a na drugiej pozostałe głosy. Wiatrownica Manuału I znajduje się nad sekcją basową (na wysokości ok 5 metrów). W drugiej (lewej) wnęce umieszczono zamkniętą w szafie (pudło ekspresyjne) sekcję Man II. Instrumen posiada dwie dmuchawy

W prospekcie stoją najwyższe piszczałki głosów: Pryncypał 8' z Man I i Oktawy 8' z Pedału, część piszczałek umieszczonych w centralnej części prospektu to piszczałki nieme (nie grające).
Głosy językowe prawdopodobnie z pracowni Leszczyńskiego (Bydgoszcz), a głosy labialne częściowo wykonane przez Kruszewskiego a częściowo przez pracownię piszczałkarską Chacińskiego (z Kobyłki).

Stół gry wolnostojący umiejscowiony po środku chóru muzycznego, połączony z organami za pomocą kabla. Posiada on kółka (rolki) umozliwiające przemieszczanie go po całej powieszchni chóru.

Do osobliwości tego instrumentu mozna zaliczyć Sesquialterę 2x na całej skali oraz umiejscowione z prawej strony stołu gry urządzenie do programowania Tutti oraz narastania crescenda.

[ Dodano: 2006-10-24, 16:09 ]



Temat: Organy Michała Englera w Krzeszowie
Instrument Englera w Krzeszowie odsłania nam rąbek krajobrazu organowego barokowego Śląska. Jest on (dla niektórych być może zaskakująco) inny niż sąsiedniej Saksonii.

G. Silbermann, uczeń Andreasa Silbermanna, sprowadził ze Strassburga do Saksonii elementy obce brzmieniowo dla tego regionu, wbijając niejako klin pomiędzy Śląsk i Thuringien.

Delikatne, dziewczęce brzmienie palety ołowianych solowych głosów, tercjowych mikstur (typowych dla Thuringien również) i małych registracji zostało zdominowane przez Silbermannowskie silne "srebrne" brzmienie cynowych piszczałek o szerokich labiach z zamiłowaniem do Pleno.

Miałem okazję być przy inauguracji organów w Winston-Salem (North Carolina) Tannenberga. Instrument ten pierwszego "amerykańskiego" organmistrza (który przybył tam właśnie z Thuringien) z 1776 roku charakteryzuje się delikatnym brzmieniem, ultra czułym wiatrem podatnym niesamowicie na zachowanie organisty przy klawiaturze, a także, co ciekawe, niezbyt nadaje się do grania Bacha.

Było pomyłką granie Bacha na inauguracji w Krzeszowie. To nie jest Bachowski instrument. To nie jest również instrument do grania pleno z kopulacją OW do HW. Jedyny utwór który był trafiony to Allein Gott w solowej registracji z wykorzystaniem palety barw, m. in. Unda Maris.

Jest to instrument o charakterze właśnie palety solowych głosów. Języki są raczej urozmaiceniem, a nie typowym wzmocnieniem do stosowania w Tutti (może z wyjątkiem P32').

Co na nim grać?

W Krzeszowie znajduje się biblioteka w której jest sporej wielkości szafa przepełniona nutami napisanymi w latach +/- 1770 na właśnie ten instrument.

Warto byłoby aby ktoś zrobił na tych nutach doktorat. Warto byłoby prześledzić czy nie ma tam sugestii n.t. registracji.

Warto byłoby również o publikacje tych nut, i nagrania CD. Chętnie kupiłbym płytę CD z oryginalną muzyką na oryginalnym instrumencie.

Muzyka z tych nut została wykorzystana do mszy inauguracyjnej (bodajże 3 utwory), ale moim zdaniem zupełnie nie tak jak było to robione w baroku.

Chór śpiewał do mikrofonów, orkiestra też była nagłośniona, a organy próbowały przebić się przez tę ścianę dźwięku za pomocą głośniejszych registracji.

Rezultat? Na dole było słychać nagłośniony kontrabas lepiej niż basy w organach.

A na forum doczytałem się, że dla chóru z kolei organy dawały się we znaki miksturami.

A trzeba było bez mikrofonów i bez mikstur po prostu.

Pozdrawiam serdecznie,

Szymon Januszkiewicz

P.S. Co do problemu "Cis" w pedale: U Schlaga było to Cis, i zdecydowaliśmy się je usunąć, gdyż jego ingerencja w Englerowski materiał była zbyt duża. To nie prawda, że sprawa jest tylko kancelki. Za kancelką idzie traktura, (w tym brak miejsca na dla wałka skrętnego), suwaki, kloce, a także samo miejsce na wiatrownicach. Instrument jest obecnie w przejrzystej formie i bez kompromisów, a sprawny organista potrafi zagrać cis oktawę wyżej jeśli już bardzo trzeba.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amed.keep.pl



  • Strona 3 z 3 • Zostało znalezionych 170 wypowiedzi • 1, 2, 3