Patrzysz na wypowiedzi wyszukane dla frazy: Forum o ptakach





Temat: Gdynia - przerost formy nad treścią?
Rozumiem, że przedstawiamy sie w szczegółach (data urodzenia, waga, obmiar
biustu itp. a takze kto gdzie pracuje , ile zarabia, ile razy szukał pracy, ile
razy go wylali, ile miał zon i meżów). Ale konsekwentnie - wszyscy! No i wtedy,
jak w rodzinie bedziemy sobie narzekać, skakac do oczu, podgryzać. Czy tylko ja
mam byc na widelcu, a wy pochowani za swoimi anonimowymi nickami? Tak?!!
Nie w tym, celu wpadłam przed kilku laty na pomysł, by to forum załozyć.

Ja nie wiem, co robicie. I wcale nie jest mi to potrzebne, by wymieniać
poglądy, informacje, dzielic sie nowinami na temat Gdyni. Nie próbuje nawet
zgadywać, kto, gdzie pracuje, jakiego polityka popiera albo nie. To nie tutaj!
Jeszcze raz i zawsze będe powtarzać, to jest forum prywatne i zupełnie
prywatnie a nie tylko słuzbowo kocham moje miasto. To, co słuzbowo o nim sadze
jest zgodne z tym co prywatnie, ale na tym forum nie obnosze się ze słuzbowymi
watkami. Nie uprawiam urzedowej propagandy. Przejrzyjcie sobie watki. Zachwalam
to, co jest fajne, bez względu na to, kto tej fajnosci jest autorem. Np.
natura...Ale na pewno nie gloryfikuje urzedników . Owszem, oburza mnie postawa
roszczeniowa, negacja, a tajkze aktywność sprowadzajaca się tylko do klikania...
Chyba że ktos koniecznie chce czegos sie dowiedzieć, a ja to wiem, lub wiem,
kto to wie.
Moje Forum jest dla ludzi usmiechnietych. Tak,tak,tak. Dla takich którzy umieja
i chca interesujaco zyc i udaje im sie to bo są sympatyczni i madrzy, a także
dowcipni. I tyle. ,A nie dla takich którzy musza wręcz MUSZĄ tylko narzekac i
mieć za złe wytykajac błedy innym - sami chowając sie w cieniu i za pseudonimem.
Tak - wiecej mi sie w Gdyni podoba niz nie podoba. A jesli sie cos mi nie
podoba, to dzwonie lub pisze do tych, którzy powinni to cos naprawic.
Nie jęcze na towarzyskich spotkaniach, a za takie uważam równiez spotkania na
forum, którego jestem goasposia, bo to bezsensowna strata czasu.
Chcecie uskuteczniać psychoterapie, polegajaca na dosmucaniu siebie i innych?
Prosze uprzejmie. Ale nie tuttaj. Bo nie!
Kiedy pytam osobe tak okropnie niezadowolona z zycia w Gdyni, która ani pracy,
ani mieszkania, ani szkoły, ani przedszkola, no po prostu nic nie moze po
swojej mysli zorganizować: co ja tu jeszcze trzyma, to chyba jest to pytanie
które wprost cisnie sie na usta! I nie jest obrazliwe, tylko doprawdy wynika z
zaciekawienia (choc i troche z wkurzenia;))

Ja uważam, że zupełnie naturalna koleja rzeczy jest reakcja - skoro tak tu
trudno, to szukam lepszego miejsca dla siebie, albo... to w którym jestem
staram się zmieniac na lepsze...
Jescze raz sugeruje malkontentom , byscie wzieli sprawe w swoje rece i skoro
nie mozecie sie powstrzymać od narzekań - ...załozyli stosowne forum, a moze i
wiele róznych. Wszak wolnośc zakładania forów jest.... Takie specjalne, extra -
dla skwaszonych, zalanych żółcią, bez wzgledu na wiek, wykształcenie, stan
posiadania itd. Czy beda mieszkać w Warszawie, czy Gdyni, czy w Paryzu, czy w
Wólce.
Ale to forum nie jest dla takich zgredów. No, nie.
Uwazam takie malkonteenctwo za chorobe, za toksyne. Zwłaszcza, jesli taki
malkontent mało wie o meritum i okolicznościach.
Acha, seahowk - jakis inny byłes dwa, trzy lata temu. Ptaki, widoki z dachu
Vitavy, pasje... Cos sie chyba stało złego, bo nie byłes takich markotny.I to
jest smutne i zal mi Ciebie. Czy winien temu jest swiat, Gdynia, czy może
jednak troche i ty sam.Nie wiem. Ty to wiesz.
Ale nie wiesz wiele o moim trybie zycia, o moich obowiazkach, moich
problemach, a tak nonszalancko sie wypowiadasz na mój temat? Masz do tego
prawo? A kto ci je dał? Ja nie....
Doprawdy, mam coraz wieksza ochote zamknąć to forum, (w takiej formule
zamknietej), i ograniczyc dostep do niego tylko dla ludzi sympatycznych, bo
nie chce tu wojenek, podjazdów, podgryzań, podejrzeń, pohukiwań, wypominań. Nie
chce atmosfery pomówień, zgryzliwości, a zarazem ponuractwa.
Nie chce i juz.I wcale nie zamykam nikomu twarzy, przeciez to prywatne forum, a
nie jakies urżedowe.
Wolna wola. Kto chce, zostaje tu, kto nie chce, zawsze moze je opuscic. I nie
bedzie sierotą, na pewno...






Temat: Zagadki literackie - reaktywacja ;-)
Zagadki literackie - reaktywacja ;-)
Moja córka odgadła fantastycznie, oczywiście od niej wymagałam tylko tytuły
nie autorów - a wy spróbujcie podać pełne dane :-)
10 fragmentów z książek 9 autorów, bardzo starych i całkiem nowych. Zgadujcie
podając odpowiedni fragment lub zachowując kolejność, powodzenia!

"Król i królowa postanowili jeszcze zasięgnąć rady owego uczonego astrologa,
lecz gdy szli ku schodom, uczuli, że ich także nieprzezwyciężona senność
napada. Król zaniepokojony obejrzał się i z podziwieniem ujrzał, że damy
dworskie, panowie i straże otaczające łoże królewny posnęli. Duży Brązowy
Zając ułożył Małego na posłaniu z liści. Pochylił się nad nim i pocałował go
na dobranoc. Następnego dnia obudziły go śmiechy i tupanie. Otworzył oczy. Był
szary, wczesny poranek. Rybce bardzo chciało się spać, ale spać nie mógł, bo
przeszkadzały mu hałasy za drzwiami. Wstał więc i wyjrzał z pokoju. Zobaczył
coś takiego, że musiał przetrzeć oczy, by się upewnić, że nie śpi. Zobaczył
przez okno kobietę. Gotowała coś w wielkim czarnym kotle, dokładnie takim jak
w książce. To musi być czarownica!
Herbert zbliżył się do okna.
- Zobacz, widać stąd dom Nymanów - mówi.
- Tak, ładny dom mają ci Nymanowie - powiada pani Berg. - I ogród ładny.
Lotta pokazuje język żółtemu domowi, w którym mieszkają Nymanowie. Dość, że w
końcu pokłóciła się z Sową i powiedziała jej, że jej dom jest wilgotną, brudną
Ruderą i że był już czas najwyższy, żeby się wywalił.
- Proszę tylko spojrzeć na te okropne gniazda muchomorów, o tam, w rogu.
Więc Sowa spojrzała w dół trochę zdziwiona, bo nic o tym nie wiedziała. Tu-Tu
odleciała i w niespełna pół godziny wróciła w towarzystwie drugiej sowy,
wyglądającej jak jej sobowtór.
Ustawiono po obu stronach sceny krzesła, aby ptaki mogły dosięgnąć do ram, i
sowy zaczęły się ćwiczyć w rolach lokajów. Kret wziął do pyska kawałek
próchna, które świeciło w ciemnościach, szedł przodem i świecił im w długim
ciemnym korytarzu. Gdy przyszli do miejsca, gdzie leżał martwy ptak, kret
wparł swój szeroki nos w powałę i rozrzucał ziemię, dopóki nie zrobił otworu
dużego, przez który przeświecało światło. Po jakimś czasie spostrzegł, że
między drzewami prześwituje mur. Tu i ówdzie był wyszczerbiony, lecz nadal
pozostał jeszcze bardzo wysoki. Żelazna furtka zardzewiała i Paszczak z
trudnością otworzył zamek.
Wreszcie wszedł i zamknął furtkę za sobą. Przyszedł i od razu zaczął. Tak. Od
pierwszego dnia. Stłukł Wioletkę, bo pani ustawiła go z Wioletką w parze..."

-3 2 1 start!-

A tu są moje dzieci:
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=621&w=6254638&v=2&s=0





Temat: A moze macie to?
A moze macie to?
Przypuszczam, ze wsrod migrenowcow moga sie ukrywac nierozpoznane przypadki
borelizy (Lyme disease) i stad pozwolilem sobie na ten post.

Z powodu globalnego ocieplenia owady roznoszace borelioze bardzo sie
zaktywowaly i wywolaly epidemie boreliozy w wiekszosci jeszcze nierozpoznana.
Natomiat z uwagi na problemy diagnostyczne borelioza jest rozpoznawana rzadko
podczas gdy wystepuje coraz czesciej.
Obowiazuje wiec zwiekszona czujnasc.
Obecnie te chorobe mozna zlapac nie tylko w lesie, ale tez na dzialce, w
ogrodku, w parku, lub na plazy.
Rezerwuarem choroby sa nie tylko sarny i jelenie, ale takze ptaki i myszy
polne. Nie jest prawda, ze zakazeniu przez kleszcza musi towarzyszyc
charakterystyczny rumien. Wiekszosc z obecnie potwierdzonych zakazen dotyczy
ludzi, ktorzy wg wlasnych obserwacji, ani nie przebywali wiele w lasach, ani
nie dostrzegli kleszcza na swojej skorze, ani tym bardziej wysypki skornej.

Jak rozpoznac?
Rozpoznac jest bardzo trudno. Chorzy wygladaja na zdrowych i sa czesto
uznawani przez lekarzy za symulatow. Nie ma praktycznie badan dodatkowych,
ktore by w pelni rozpoznawaly te chorobe.
Mozna zrobic badania serologiczne oraz badania bardziej specyficzne takie jak
Western Blot. Pozytywny wynik jest bardzo pomocny w diagnozie ale ich
negatywny wynik jednak nie wyklucza obecnosci choroby.

Choroba moze wystepowac w dowolnej konstelacji nastepujacych objawow:
swiatlowstret, silne bole glowy, zawroty glowy, sztywnosc karku, sennosc,
problemy z pamiecia i konncetracja (zwlaszcza problemy z pamietaniem nazw
rzeczy i imion ludzi), problemy z czytaniem i pisaniem, depresja czeste
zminay nastrojow , pogorszenie po alkoholu,, progresywna utrata czucia na
rekach i nogach , mrowienia I trzepotania czesto o zmiennym charakterze i
umiejscowieniu, niespecyficzne bole – niekiedy bardzo silne skory stawow i
miesni, nadwrazliwosc skory na dotkniecie, bezsennosc, goraczka, powiekszenie
wezlow chlonnych, wysypki skorne .

Dretwienia konczyn w czasie snu sa tak charektyrystyczne dla tej choroby, ze
w przypadku ich obecnosci mozna miec 98% pewnosci ze to borelioza. Ale tylko
kilka procent chorych z ta chorobe na nie cierpi.
Pogorszenie po alkoholu jest tez dosc znaczacym symptomem.

Badania dodatkowe takie jak CRP, OB, leukocytoza beda prawidlowe. Podobnie
beda prawidlowe inne badania dodatkowe krwi, moczu oraz rezonansu
magnetycznego glowy (w kazdym razie nie bedzie tam specyficznych znalezisk).

Wiecej napisalem tu:

forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=22&w=19856188
Chorobe najczesciej rozpoznaje sam pacjent w oparciu o teksty z internetu i
potwierdza u lekarza, czasem rozpoznaje lekarz ogolny i rodzinny, natomiast
jeszcze nie slyszalem o neurologu, ktory by te chorobe rozpoznal (widzialem
natomiast wielu, ktorzy ja przeoczyli).
W razie watpliwosci sugeruje poszukiwania na Internecie i samoksztalcenie.




Temat: T. rex: padlinożerca czy drapieżnik?
Trzeba pamiętać, że tezy Hornera zreferowane w artykule są obliczone na
promocję jego książki "The Complete T-rex" (wydanej po raz pierwszy 10 lat temu)
i zbulwersowanie publiczności płacącej za bilety na jego spotkania w ramach
europejskiego tournee (następny przystanek po Londynie - Helskinki).
Przytoczone argumenty są obliczone właśnie na taką publiczność i dawno zostały
merytorycznie obśmiane przez kolegów po fachu (zob. np. (zob. np.
www.cmnh.org/dinoarch/1995Sep/msg00837.html).
Wiele kontrargumentów zostało już przedstawionych na forum Gazety, więc nie
będę ich rozwijał.
1) szybkość
a) jeśli drapieżnik poluje z zasadzki lub na osobniki chore i słabe, NIE
MUSI szybciej od ich biegać (np. zgodnie z tym argumentem Hornera
krokodyle nie mogłyby polować na antylopy,a jednak to skutecznie robią);
w świetle nowych odkryć z Kanady można przypuszczać, że tyranozaury mogły
polować zespołowo (a wtedy mogły naganiać ofiary na ukrytego pobratymca).
b) i tak tyranozaur BYŁ szybszy od większości swych ofiar - wprawdzie
trwaja spory, czy mógł biegać szybciej niż człowiek (ok. 40 km/h), ale
jego główne ofiary - ceratopsy, ankylozaury i hadrozaury też sprinterami
na pewno nie były. Ślady dinozaurów ukazują zwykle zwierzęta poruszające
się z prędkością paru km/h; na pewno te cieżkie krótkoplace zwierzęta nie
biegały szybciej od tyranozaurów ani nie były zbyt zrywne. A wystarczy,
że raz na dziesięć pościgów drapieżnikowi uda się dopaść utykające, bądź
niedoświadczone i spanikowane zwierzę.
2) małe przednie łapy
Gdyby przyjąć ten argument Hornera, trzeba by uznać, że w mezozoiku w
ogóle nie było żadnych dużych lądowych drapieżników - WSZYSTKIE duże
dinozaury drapieżne mają krótkie łapy (dłuższe są tylko u najbliższych
ptakom welociraptorów, owiraptorów i segnozaurów - być może dlatego, że
były one wtórnymi nielotami, wydłużenie kończyn miało związek z
wcześniejszym lotem; za to te dinozaury mają niewielkie i słabe paszcze).
Podobnie nie mogłyby być drapieżnikami współczesne gady (krokodyle,
warany, węże), ani ptaki (w tym nielotne fororaki czy dromornitidy o
zmarniałych przednich łapkach).
Można wskazać kontrargument: gdyby tyranozaur był padlinożercą, długie
łapy pomagałyby mu rozrywać ścierwo ofiar. Jesli zaś mając masę słonia,
atakował jeszcze cięższe ofiary, to łapy byłyby narażone na ustawiczne
złamania miedzy zdrerzającymi się cielskami olbrzymów.
3) mocne zęby - zob. inne komentarze na forum
4) oczy
"badacze" (poza Hornerem) bynajmniej nie "uważają małych oczek
tryranozaura za dowód kiepskiego wzroku". Oczy kręgowców nie rosną
proporcjonalnie do wielkości ciała. Słoń nie ma proporcjonalnie większych
czopków i pręcików w siatkówce niż mysz. Dlatego rozmiar gałki ocznej
dużych zwierząt może być niewielki w stosunku do ciała, a i tak mają
równie dobry wzrok (liczbę receptorów = rozdzielczość obrazu) jak małe a
wielkookie (wystarczy porównać względną wielkość oczu kota domowego i
lwa, albo małego gekona i dużego krokodyla). Duże oczy mają zwierzęta
nocne/głębinowe (im więcej fotonów wpadnie na siatkówkę, tym lepiej), ale
nikt tyranozaura o taki tryb życia nie posądza. Oczy tyranozaura były
większe niż u słynących z dobrego wzroku orłów czy sokołów - np. u
młodego tarbozaura (okaz mongolski GIN 100/70, czaszka długości 0,8 m)
pierścień twardówkowy miał średnicę 6,5 cm, a cała gałka oczna zapewne co
najmniej 10 cm. (zob. www.app.pan.pl/acta48/app48-161.pdf)
O drapieżnym trybie życia świadczy natomiast ustawienie oczu ku przodowi,
tak, by nakładające się pola widzenia umożliwiały stereoskopową ocenę
głębi obrazu, zwłaszcza odległości do ofiary, co zwiększa celność.
Tyranozaur miał właśnie tak rozszerzony tył czaszki, sprawiający, że
patrzył obojgiem oczu na sporą strefę przed soba. Ta adaptacja jest u
niego wyrażona silniej niż u innych dinozaurów drapieżnych. Wprawdzie nie
można udowodnić, że rzeczyswiście widział trójwymiarowo, ale w każdym
razie ten aspekt jego anatomii jest typowy dla drapieżników (i
skazczących zwierząt nadrzewnych - jak ssaki naczelne, ale takie
przystosowanie u tyranozaura nie wchodzi w grę).

O arbitralności podziału na drapieżników i padlinożerców ("lwy" i "hieny")
trafnie wypowiedzieli się inni autorzy (alex4, obi).



Temat: Forumowa Telenowela (odcinki)
Bajka o Czesiu i Piżmosi - Vulture
Dawno, dawno temu, w wielkim lesie, żyli sobie brat i siostra, Cześ i Piżmosia.
Byli posłusznymi dziećmi (czasem Piżmosia przywaliła bratu, ale tak to już
bywa) i na ogół sami nie wypuszczali się bez uprzedniego powiadomienia policji
i innych służb. Pewnego razu Cześ i Piżmosia poszli na spacer do lasu.
- Piżmosiu, pamiętaj, że rodzice nie pozwolili nam się nigdzie oddalać;
mamy wrócić do domu, jak tylko zacznie się „Idol” – upomniał siostrę Cześ.
- Cicho siedź, bo ci przywalę! – skwitowała uwagę brata Piżmosia i
spokojnie zrywała
kwiaty, plotła z nich wianki, a liście skręcała w ruloniki i odkładała do
suszenia. Jej brat, widząc, że nie ma nic lepszego do roboty, zaczął robić to
samo. Ani się spostrzegli, gdy drzewa przestały być znajome, ścieżki zniknęły
gdzieś w żółtych płomieniach liści, a ptaki przestały pogwizdywać piosenki
Jeffa Lynne’a.
- Wiesz, Czesiu... nie wiem, jakby cię tutaj poinformować o pewnym
fakcie... – zaczęła nieśmiało Piżmosia – wiesz, nie denerwuj się, ale...
- Porysowałaś moją płytę Pete’a Besta?! – z przerażeniem w oczach spytał
Cześ.
- Nieee... po prostu zgubiliśmy się i nie wiemy, gdzie jesteśmy.
- Ufff... no to mi ulżyło. Dobra, jakoś znajdziemy drogę. Chodźmy tylko w
jakąkolwiek stronę.
I tak szli, szli, aż zaszli do niezwykłego miejsca. Przede wszystkim zauważyli
śliczną polankę, na której stał domek. Ale nie był to zwykły domek. Z daleka
już lśnił, połyskiwał, mienił się całą gamą tęczowych barw... Gdy podeszli
bliżej, okazało się, ż domek ten wykonany jest z pozczepianych ze sobą płyt
Phila Collinsa. Cześ aż oniemiał z zachwytu.
- Piżmosiu, widzisz to, co ja? Zobacz! Marzenie mego życia!!!
- Taaak.. ale czy ten domek nie jest czyjś? Widzisz, Czesiu, tutaj ktoś
może mieszkać...
- Eee, nikogo tu nie ma przecież... chodź, weźmiemy te wszystkie płyty do
domu i przesłuchamy!
- No dobrze, skoro tak mówisz... – odpowiedziała Piżmosia i rodzeństwo
zgodnie zajęło się demontażem domku. Brali płyta po płycie i składali obok na
ziemię...

Pracowali tak kilka godzin. Phil za Philem, okładka za okładką... Już mieli
powoli kończyć żmudną, ale jakże obiecującą robotę, gdy tuż za ich plecami
rozległ się straszliwy wrzask:
- Ach, wy nicponie! Co wy żeście najlepszego narobili!!! Zniszczyliście
mi moją szafę grającą!!! Gdzie ja teraz posłucham Phila???!!!
Cześ i Piżmosia odwrócili się i zobaczyli groźną i wykrzywioną w grymasie
złości Babę-Andzię, której mina świadczyła o tym, iż nie był to najszczęśliwszy
wieczór w jej życiu.
- Wiem, co zrobię! Czeka was kara! Za to, że zniszczyliście moją szafę
grającą, będziecie musieli wejść do jej środka i sami śpiewać piosenki Phila
Collinsa! Tyle razy i takie, jakie sobie zażyczę! A ja go potrafię słuchać
godzinami!!!
- No tośmy się wkopali... – zaczął Cześ, ale siostra zdecydowanie mu
przerwała:
- Cicho, bo ci dowalę! Babo-Andziu, a powiedz nam, eee, bo my nie bardzo
wiemy, jak w zasadzie mamy wejść do tej szafy, bo nie byliśmy jeszcze nigdy w
szafie, no a w grającej to już na pewno nie, no i, prawda, może nam pokażesz...
- Och, wy niedojdy!!! – krzyknęła Baba-Andzia – Nic nie umiecie, nawet w
szafie grającej nie byliście! Odsuńcie się, to wam pokażę!!!

Baba-Andzia odepchnęła Czesia i Piżmosię od resztek szafy i wgramoliła się do
środka. Gdy tylko zadekowała się w odtwarzaczu, Cześ przycisnął guzik z „I
Can’t Stop Loving You”. Baba-Andzia zaczęła śpiewać, a tymczasem dzieci
dyskretnie się wycofały i sprintem opuściły tajemniczą polankę. Odchodząc,
Piżmosia dla pewności nastawiła wieżę na dodatkowe 10 odtworzeń, żeby Baba-
Andzia nie zorientowała się za wcześnie, co jest grane...
Cześ i Piżmosia wyjątkowo szybko trafili do domu... Gdy tylko wrócili i
ochłonęli, postanowili sobie posłuchać muzyki. Cześ wziął pierwszą lepszą z
brzegu płytę i włączył. Rozległ się lament Phila, dotyczący tego, że nie może
przestać kochać swej lubej... Piżmosia wstała, podeszła do Czesia i przywaliła
mu.

<jeb>

Koniec.

www1.gazeta.pl/forum/794674,30353,794652.html?f=78&w=4492169&a=5682720




Temat: witam wszystkich
postanowiłam odpowiedzieć chociaż na część pytań, więc cisza! zaczynam:

kto zabił Kennedy'ego? tego nie zabardzo wiem. fatalnie poczataek mi idzie

Czy Elvis żyje? to juz zecz gustu. jak na moj gust to zyje i ma sie dobrze

Gdzie jest bursztynowa komnata? yyyyy? u mnie w domu??? a moze za tymi
zamurowanymi drzwiami co sa w lazience? ;)

Czy Apollo 11 rzeczywiście wylądowało na Księżycu? mysle zre tak chociaz
cholera ich tam wie

Jak umarł Bierut? moze obciach, ale kto to Bierut?

Gdzie jest Jack Hoffa i Amelia Earhart? yyyyyyy??? kto????

Czy w niebie jest płeć? No na pewno! Przecież tylko tym sie pocieszam,ze skoro
zaden chlopak na ziemi mnie nie kocha, to moze chocciaz w niebie???

Dlaczego nie można kichnąć z otwartymi oczyma? A dlaczego nie mozna sobie
pomalowac rzes z zamknietymi ustami???

Dlaczego pracujemy i po co ZUS płacimy? nie wiem bo nie pracuje i zusu nie place

Kim jesteśmy? Jestesmy tylku, lub aż ludźmi

Skąd przybyliśmy? z kosmosu???

Dokąd zmierzamy? jesli jestes katolikiem, to do zbawienia, a jesli nie to nie
wiem

i czy cos po nas zostanie ?? zostana karaluchy bo tyklko one moga przezyc
wybuch jakistam

Czy ładnie mi w sukmanie? Jest ci po prostu ślicznie!!!!

Czy myjesz czasem dziąsła? A zebys wiedzial ze myje!!!!

Czy kumasz Kęstowicza? a kto to kestowicz???

Czy wciągasz serial "Dom"? jakby nie bardzo
Gdzie jest generał? jaki generał???

Co rzekł Zaratustra? a kto to?

Dlaczego ogórek nie śpiewa? bo sie kisi w sloiku. spiewalas kiedys w wodzie?!

Co ja robię tu? Co ja tutaj robię? Tutaj? Na forum? Piszesz posty!!!!

czemu znow mam debet na koncie? bo nie miales pieniedzy

czy jest zycie po zyciu? jeste!!! przynajmniej wg mnie, a takie zapewnienie
powienno ci wystarczyc

i kto zabil laurę palmer? a wiem to!?

Nieśmiało podpytuję również - co było przed chaosem? zapożyczam odpowiedz
oxycorta ze chaos byl na poczatku

a co było przed Słowem ? tu wykozystam odpowiedz ziri ze zapewne chrzakniecie

i komu bije dzwon ? nie komu tylko czemu. kosciolowi

i wreszcie co może stary człowiek ? zyc!!!!!!!

Co było pierwsze, jajko czy Kura (he he)? jak na moj gost to kura, bo w pismie
sw. nie jest napisane, ze bog stworzyl wszystkie ptaki i jajko, tylko ze ptaki.
wiec kura, w postaci kury, a nie w postaci jajka byla pierwsza

Jak brzmi pełne rozwiązanie równań Naviera-Stokesa? a kto to niviecośtam?

Kto był skrytym parówkożercą? nie wiem, ale "Miś" jest super!!!

czy leci z nami pilot? mam nadzieje!!!

ilu diabłów mieści się na główce od szpilki? ???? nie wiem

kiedy się sójka za morze wybierze? nigdy!

i gdzie jest pies pogrzbany? pod cmentarzem

i czy jest róża bez kolców i dym bez ognia? roza bez kolcow nie jest roza, a
dym bez ognia nie jest dymem! (jestem taka madra!!!)

aha i kto ma tyle wdzieku co ja? kto ma tyle samo to nie wiem, ale wiem kto ma
wiecej: ja!!!!

jaka powinna być wzorcowa zawartość cukru w cukrze? 1000000% cukru w cukrze

Powiedz, czemu? bo nie ma drzemu

Coooo pooowie tata? czemu znow masz pale z angielskiego!

Co ci przypomina, co ci przypomina widok znajomy ten? yyyyyy ciebie?

Kiedy przyjdą podpalić twój dom, dom w którym mieszkasz...? mam nadzieje ze
nigdy

Czy to była kula synku, czy może serce pękło? serce peklo bo brzmi bardziej
dramatycznie!

Co jest wyzsze - Boże Narodzenie czy Wielkanoc? wole Boże N. Ale wiara
katlickja mowi, ze wielkanoc (zakonnica na religi mowila)

Jakie jest powiązanie słonia ze sprawą polską? yyyy??? duże???

ile jest 2 razy 2 ? czekaj, musze znalesc kalkulator..... 4??????

CO POWIE RYBA? bul bul?

ile powstań wzniecil a nastepnie przegrał płk aureliano? ze niby kto???

i kto pisał listy do pułkownika? moze ja? lubie pisac listy

gdzie jest Emusia?emusia siedzi w domku i odpowiada na wasze pytania

I kim jest Emusia? 15 letnia dziewczyna,

Nawiązując (bo to dzisiaj wszystko tak szybko się zmienia...), czy o 15-letniej
uczennicy można powiedzieć, że jest wykształcona? No oczywiście!!! ;)

w sumie na 52 pytania odpowiedzialam dobrze na 38 a nie zlama odpowiedzi na 14.
nie chce mi sie liczyc ile to procent, sami se policzcie. i tak jestem dzielna
prawda???? ;)



Temat: dla tych co nie są z MM, ale tam mieszkają...
wyluzuj!
Cześć. Widzę, że strasznie Cię wkurza MM... Cóż, nie Ciebie jedną, zapewniam
Cię. Wystarczy poczytać uważnie niektóre dyskusje na tym forum. Ale też myślę,
że musisz tu jeszcze trochę pomieszkać :)

Co do parku - nie jest tak, że wózkiem przejedziesz tylko jedną alejką. Nie
przesadzaj, wychowuję dwójkę dzieci, z każdym zjeździłam park wzdłuż i w
poprzek, nie tylko wyasfaltowanymi alejkami. Nie jeste tak źle.

Co do TIRów. Ul. Warszawska jest częścią trasy tranzytowej do granicy polskiej,
stąd tyle ciężarówek w środku miasta. Nikomu się to, myślę, nie podoba;
budowana jest obwodnica - musisz się więc uzbroić w cierpliwość, tak jak my
wszyscy.

Co do sklepów - wcale nie jest tak najgorzej. Musisz tylko więcej ich
odwiedzić - wtedy będziesz wiedziała, gdzie robić zakupy, a które sklepy omijać
szerokim łukiem - taki to już los świeżo upieczonych mieszkańców w każdym
mieście, niezależnie od wielkości :) Każdy z nas sam sobie musi znaleźć
miejsca, które lubi odwiedzać. Acha, nie zauważyłam, żeby w KAŻDYM sklepie z
butami śmierdziało gumą...
Ubranka dla dzieci w naszych sklepach też nie są brzydkie - może nie trafiłaś
do fajnych sklepów? Bo jakoś zbytniej różnicy między Wa-wa a MM nie
zauważyłam...

Co do usług "remontowo-budowlanych" (no, nazwijmy tak sklepy, w których
kupowaliście materiały do wykończenia mieszkania). Cóż, pewnie mieliście pecha.
My z założenia nie kupowaliśmy kafelków/podłóg/farb w MM. Za Dębem Wlk. przy
trasie warszawskiej jest po prawej stronie sklep z płytkami ceramicznymi,
armaturą, itp. Tam robiliśmy zakupy i byliśmy zadowoleni. Farby kupowaliśmy w
Obi albo Liroy Merlin...

Na dobry zakład fryzjerski też trzeba trafić - każdy z nas (tutejszych
forumowiczów) ma swoje typy - poczytaj inne dyskusje; to tak, jak z zakupami -
musisz sama znaleźć miejsce, które Ci będzie odpowiadało. Trochę to trwa, jak
zwykle, ale na pewno znajdziesz cos dla siebie, w końcu fryzjerów jest w MM
strasznie dużo.

Co do lekarzy - państwowa służba zdrowia wszędzie chyba jest mniej więcej taka
sama, więc mińska jakoś szczególnie nie zaniża średniej krajowej
małomiasteczkowej. Jak ze wszystkim, musisz pochodzić, porozmawiać, popytać np.
na forum, w końcu znajdziesz lekarzy, których polubisz i będziesz miała
zaufanie. Poza tym, wizyty prywatne nie są takie najdroższe (no, chyba że
jesteście jakoś bardzo chorzy i musicie zasięgać porady specjalisty kilka razy
w miesiącu - takie wizyty faktycznie mogą zrujnować kieszeń...). Jeszcze
chodzisz z dzieckiem na szczepienie - ale nie musisz być zapisana do przychodni
na Kościuszki. Szczepią wprawdzie tylko tam, ale wizyty przed szczepieniem
możesz robić w innych przychodniach (np. w Melisie), nawet dzień wcześniej.
Wtedy nie musisz zrywać się z samego rana, żeby dostać się w miarę szybko na
wizytę u padiatry, zamówić numerek i odstać swoje w kolejce (plus nerwy, bo
lekarki często się spóźniają i Twoja wizyta może być opóźniona nawet o pół
godziny). Wystarczy tylko pieczątka lekarza pediatry, że "dziecko zdrowe -
można szczepić". Terminy szczepień wyznaczają pielęgniarki, ale można sobie
ustalić (w granicach przyzwoitości), jaka data Ci pasuje - wiem, bo sama to
wielokrotnie przerabiałam.

Co do mieszkańców rozplotkowanych - coś mi sie wydaje, że zamieszkaliście w
jakimś starym bloku? Bo w nowych blokach nie ma tak wielu emerytów, przeważają
młode osoby, z małymi dziećmi, u mnie np. najstarsze chodzą do gimnazjum. Nie
ma więc plotkowania ani obgadywania nowych mieszkańców i "zabijania
wzrokiem"... A może to Ty jesteś niezbyt sympatyczna i prowokujesz? Bo wiesz,
nie można być z miejsca uprzedzonym do wszystkiego i wszystkich. W końcu
mieszkasz w bloku, nie wiesz, jak długo tu będziesz żyła - warto chyba żyć w
zgodzie i względnej sympatii. Ja rozumiem, że z dużego miasta przeprowadziłaś
sie na wieś i mogą Cię pewne rzeczy irytować (nie tylko Ciebie z pewnością),
ale spróbuj trochę wyluzować i poszukać jakichś dobrych stron całej sytuacji.

Po co patrzeć spode łba, skoro pogoda taka piękna, słońce świeci, jest
cieplutko, Ty masz maleńkie dziecko - weź je na spacer, do parku - ptaki tak
pięknie śpiewają, drzewa dają cień... Poczekaj do zimy, wtedy dopiero będziesz
miała pole do marudzenia! Zapewniam Cię, że na razie w Mińsku jest naprawdę
super :)

Wyluzuj trochę, bo inaczej dostaniesz nerwicy szybciej, niż się spodziewasz...

Pozdrawiam,

Martyna



Temat: problem: boot dla fedory i windows xp
:) w google wpisujesz :reinstalacja windowsa linux

i pierwszy link

forum.ks-ekspert.pl/lofiversion/index.php?t38800.html
jezeli nie chcesz klikac to odp:

cavemanxp
06.04.2005 19:47
Witam Mam pytanie mam zainstalowanego Mandrake Linux-sa i Windowsa XP chciałbym
przeinstalować Windows ale on wtedy nadpisze mbr i nieuruchomie Linux-sa. Jak
mam zrobić aby niemusieć instalować Linux-sa też ponownie? Czy idzie zapisać
LILO na dyskietce np a potem znowu do MBR ?? Jak tak jak to zrobić. Proszę o pomoc
nebeu
06.04.2005 19:57
Instalujesz sobie jeszcze raz winde, a potem uruchamiasz jeszcze raz instalkę
Mandrake'a i instalujesz Loadera, i nie musisz instalowa od nowa wink2.gif

Pozdro!!
BlackDog
06.04.2005 20:03
a po kiego, po porostu zapisz sobie bootloadera na dyskietce( z poziomu linucha)
przeistaluj se winde, odpal linucha z fdd i zapisz sobie spowrotem bootloadera
mbra, a dyskietka startowa zawsze Ci się przyda:)
pigusek
06.04.2005 20:08
CYTAT(BlackDog @ 06.04.2005 20:03)
a po kiego, po porostu zapisz sobie bootloadera na dyskietce( z poziomu linucha)
przeistaluj se winde, odpal linucha z fdd i zapisz sobie spowrotem bootloadera
mbra, a dyskietka startowa zawsze Ci się przyda:)
*

przeciez kolega @cavemanxp pyta sie jak zrobic lilo na dyskietce
orko
06.04.2005 20:12
Ranish Partition Manager umożliwaia zapis MBR na dyskietke
lofix
06.04.2005 20:13
satanbsd.org/fbsd/botowanie.html
roznice w stosunku do linuksa

w linuksie:
KOD
dd if=/dev/sda2 of=/mnt/bootsect.lnx bs=512 count=1

a potem wpis
KOD

C:BOOTSECT.LNX="Linux"
markollx
07.04.2005 6:53
Jeste jeszcze jeden troche pokrecony sposob smile.gif

Instalujesz winde, robisz jakiegos windziarskiego bootloadera, ustawiasz tam
ladowanie z linuksa, potem wchodzisz na linuksa i formatujesz MBR, potem
konfigurujesz LILO i wszystko gra.

Ale ten sposob jest troche meczacy smile.gif moze sie przyda
Rafalm
07.04.2005 20:23
EKHĘ!! Ja kilka razy reinstalowałem window$a, a obok na partycji miałem Mandrake
a później Auroxa i NIC się nie stalo!!
lofix
08.04.2005 1:41
CYTAT(Rafalm @ 07.04.2005 20:23)
EKHĘ!! Ja kilka razy reinstalowałem window$a, a obok na partycji miałem Mandrake
a później Auroxa i NIC się nie stalo!!
*

i kogo obchodzi co ci sie stalo?
masz problemy z czytaniem tematu i pytania?
cavemanxp
10.04.2005 12:59
No i po ptakach niewyszło mi po przeinstalowaniu Windowsa niemam narazie Linuksa
sad.gif Niewiem czemu dyskietka niedziała ale mniejsza o to. Inne pytanie jak
korzystają o opcji Rescue to naprawić jeszcze z tej opcji niekorzystałem. HELP
jak to zrobić :
1. Zalogować sie do instalki linuksa jaka została
2. Załadować LILO do MBR
Niechce mi sie bawić z innych bootloaderem HELP PLEASE
orko
10.04.2005 16:09
boot z 1 płyty instalacyjnej z parametrem 'linux rescue'
potem chroot partycji na której jest system (poczytaj wcześniej, jeżeli nie masz
linuksa to w necie o chroocie)
i komenda lilo, która zainstaluje bootloadera




Temat: mjut
31.05.2005.-14:24
31.05.2005.-14:24

Dzień dobry....
Minął już miesiąc odkąd zacząłem pisać tutaj o wydarzeniach z życia zespołu
mjut i z mojego życia,choć tych dwóch "żyć" rozdzielić się nie da zupełnie.Mam
nadzieję,że już zawsze będzie to niemożliwe.
Około 90 postów i 1800 wyświetleń-tak w statystykach forum w-m.pl wygląda efekt
mojej,Sama i Waszej miesięcznej działalności. Również na forum gazeta.pl
troszkę się działo,choć tam nie mam wglądu w statystyki.Bardzo dziękuję
wszystkim czytającym i wszystkim piszącym. To jest bardzo przyjemne.Będziemy
pisali nadal...

29.05.2005

Niedziela upalnym dniem była.Wybrałem się zatem do lasu w stronę
Sarnowa.Chciałem chwilę pobyć sam,tak jak przez minionych kilka lat-zawsze i
wszędzie sam.Od kilku miesięcy zmienia się to,jest zespół i wielu nowych
znojomych i już w większości nie samotne wieczory,nie samotne spacery.Tak i tak
jest dobrze,choć zdecydowanie inaczej. Czasem chcę być sam zupełnie.W lesie
było spokojnie,chłodniej tak,przyjemniej. Leżałem na mchu i patrzyłem w
niebo.Drzewa szumiały,śpiewały ptaki a ja czułem się spokojny i wolny bardziej
niż zwykle...
Przyszła wiadomość od Marcina,że są w Fabryce i,że mógłbym przyjść.
I poszedłem jakimś skrótem,po drodze kupując trochę jedzenia dla
chłopaków.Pograliśmy sobie trochę ponad godzinę,bez wokalu oczywiście,za to
fragmentami,nie przegrywając tylko ćwicząc.A po próbie już do domu,bo nazajutrz
do szkoły...ostatni raz...

30.05.2005

Wstałem wcześnie bardzo.0 3:30 nad ranem. Kanapki i sok na podróż przygotowałem
w poprzedni wieczór.W pociągu uczyłem się tylko,aż do samej Warszawy. A w
szkole egazaminy,jeden po drugim,łącznie cztery. Wszystkie zdane,zakończone
wpisami do indeksu i życzeniami przyjemnych wakacji.Ostatni zdawałem z
psychologii już na zupełnym luzie,odliczając sekundy do rozpoczęcia wakacji.To
jest piękne uczucie.
Prawie jak w podstawówce...
Na dworze nieludzka temperatura,ale mnie nie przeszkadzała wcale. Ostatni raz
kupiłem bilet na dworcu Warszawa Zachodnia.Ostatni raz czekałem na ten sam co
zawsze pociąg pospieszny z Krakowa do Olsztyna,na tym co zwykle
peronie...Ostatni raz...Wrócę tutaj najwcześniej za cztery miesiące!
Zacząłem WAKACJE!!!
W pociągu zasnąłem prawie natychmiast,gdzieś mędzy Centralną a Wschodnią
Warszawą.W pełnym słońcu,oparty ścianę przy oknie.I obudziłem się dopiero w
Ciechanowie,a tam chmury puprurowo-granatowe.A w Działdowie ulewa.Wieczorem
jeszcze spaceruję w deszczu uliczkami naszego miasta.Mokry cały,ale tak
cudownie oswobodzony...

31.05.2005

A dziś spałem długo.Nie napiszę do której,bo wstyd.Pogoda już inna,ale przez
cztery miesiące zdąży się poprawić i to nie raz.Zaraz zrobię naleśniki z
dżemem,a później śmigam do Fabryki na próbę.Strasznie chce mi się grać.Miłego
popołudnia...
pat



Temat: Czy to się da jeszcze naprawić?(dłuuuugie)
Czy to się da jeszcze naprawić?(dłuuuugie)
Moi rodzice sa małżeństwem od prawie 40-tu lat.
Nie moge powiedzieć, że są małżeństwem poprawnym, czy też z rozsądku, choć
może jednak. Nigdy tak naprawdę też nie dowiem się, dlaczego zdecydowali się
na wspólne życie (pewnie z miłości na początku ;). Przez te 40 lat stworzyli
rodzinę, dośc liczną :), ale też wychowali i wykształcili nas wszystkich
dobrze, zapewnili nam godne warunki i w miarę spokojne życie. W miarę, bo nie
obyło się bez kłótni, na różnym tle, ale to chyba normalne w małżeństwie ;)
Nie jest jednak normalne to, że niestety przywykli chyba już do takiego życia
i w zasadzie kłócą się non- stop...
Bardzo chciałabym im pomóc, ale wiem, że to od nich przede wszystkim zależy.
Nie wiem, czy w takim wypadku pomogłaby jakas terapia małżeńska, choć
szczerze wątpię, by oni się na to zgodzili. Nasze rozmowy na temat ich kłótni
kończą się też zwykle kłótnią i do niczego nie prowadzą. Bo oni wiedzą
lepiej, a ja mam się tak nie ciskać ;)

Ja niedługo wyprowadzę się z domu rodzinnego (mam taką nadzieję:) i boję się,
co będzie jak oni zostaną tutaj zupełnie sami. Ostatecznie przecież powinni
jakoś cieszyć się swoją obecnością, ale nie bardzo w to wierzę z codziennych
obserwacji.
Wiem też, że to złożony problem i tak naprawdę pewnie nie uda im się zmienic
diametralnie, ale czy jest jeszcze szansa, że u schyłku bądź co bądź swojego
życia moja Mama przestanie być narzekającą na wszystko kobietą, a mój Ojciec
na nowo odkryje w niej jej kobiecość???? Czy jest szansa, że odnajdą jakieś
dawne pasje i zainteresowania, że śniadanie będzie miłym początkiem dnia, a
nie powodem do kolejnej sprzeczki? Że wspólne wycieczki, na które jeżdżą nie
będą udręką ale przygodą. To pewnie pytania czysto retoryczne..., ale może
wśród szczęśliwych forumowiczów, których Rodzice po 30-tu, 40-tu i więcej
latach trzymaja się za ręcę i czule się całują, (a czytam o takich, i to
nawet nie z zazdrością, a raczej radością, że takie małżeństwa istnieją
i jedynie z małym żalem, że mnie nie było dane tego doświadczyć) są też Ci
mniej szczęśliwi, a raczej smutni, że takiego widoku są pozbawieni.

Nigdy chyba nie uwierzę już w małżeństwo idealne, nigdy też pewnie nie
zrozumiem moich Rodziców, ale mam wielką wiarę w to, że historia nie lubi się
powtarzać i nie powtórzy się w moim przypadku.
I choć nie czuję się winna za ich kłotnie (w końcu jestem tylko dzieckiem i
to oni, jako dorośli ludzie zdecydowali o małżeństwie, oni zdecydowali, że ja
i moje rodzeństwo będziemy w ich życiu ) boli mnie, że jako dzieci nie wiemy,
jak im pomóc :(
My tylko uciekamy po kolei z domu, wyfruwamy jak wolne, ale okaleczone ptaki,
uciekając od problemu... naszych rodziców
m.

p.s. W zasadzie nie wiem, na jakie forum najlepiej "pasowałby" ten temat,
ale czy to coś by zmieniło? :)



Temat: Sellas Ronda - podsumowanie pobytu
Atka,
Właściwie to sama już sobie odpowiedziałaś na pytanie. – najlepsze Porta
Vescovio.
Jedź do Arabby.Arabba jest świetna ale jak dla mnie ma więcej minusów niż
plusów.
1. Ceny noclegów jeszcze wyższe niż w Val- Gardenie
2. Wieczorem praktycznie nie ma gdzie pójść
3. Nasza ekipa jeździ z dziećmi i dla maluchów to tam nie ma nic zarówno
na trasach jak i w miejscowości.
4. Co do Porta Vescovio- jeden łyżeczka dziegciu do garnka z miodem
pochwał.
Ta góra jest cały czas w cieniu ( przynajmniej w styczniu ) Zbawienie dla
śniegu ale poza tym niespecjalnie. Na mnie to robi trochę przygnębiające
wrażenie. Cały czas cień (depresji można się nabawić). Zdecydowanie lepiej
widać trasę w słońcu niż w kompletnym cieniu. Oczywiście stoki północne w VG
tez są w cieniu ale to nie jest to samo tam nie ma aż tak głębokiego cienia -
słońce jakoś się przebija. W dodatku cień nie jest przez cały dzień. Nie tylko
dla samej trasy jedzie się w Dolomity ale dla całej nazwijmy to otoczki.
Jeżeli potrzebna jest tylko ostro nachylona trasa to po co jechać aż w
Dolomity. Wystarczy nasz Kasprowy – w kotle Gąsienicowym mamy podobne
nachylenie tylko trasa sporo krótsza ale jak się człowiek uprze to z 40 razy na
krześle w ciągu dnia można obrócić.

To co wiedziałem ze swoich doświadczeń to Opisałem. Każda z tych dolin jest
inna i ma swoje atuty i wady.
Alta Badia jak już pisałem jest naprawdę przepięknym terenem głównie z łąkami
narciarskimi które tez mają swój urok. Z mojej jednej wycieczki pamiętam jakiś
orczyk niedaleko Chez który biegnie w lesie ale mimo to słoneczko świeci ,
ptaki śpiewają – generalnie pięknie.
Ja jak pisałem wybrałem VG bo ta dolina mi najbardziej odpowiada - ten stosunek
trudniejszych tras do łatwych jest raczej na korzyść trudniejszych ale to nie
totalne ściany.
Tutaj dochodzę do tej otoczki:
Jeszcze dwa lata temu (w ubiegłym roku nigdzie nie jeździłem ) myślałem tylko
o pustych długich trasach, ścianach i generalna zasada 8.30 pod gondolą a
powrót jak już wyciągi wyłączą i w zależności gdzie mnie to zastało albo skibus
albo inna kombinacja powrotna.
W tym roku tak nie było. Powód na narty pojechaliśmy z naszą 13 miesięczną
córeczką.
To co teraz napisze jest czymś niezrozumiałym dla osób które nie mają takich
maluchów (lub miały ale juz niepamiętaja jak to jest)– ja przynajmniej tego
jeszcze nie rozumiałem 2 lata temu.
Nasi znajomi byli z dziećmi i ja nie rozumiałem jak można iść na stok po 10-tej
i wracać tak by na 16-tą być już w kwaterze.
Teraz to zrozumiałem. Budzisz się rano i masz wybór albo po bułki i 8.30 pod
gondolą albo przytulić maleństwo bo właśnie mu się coś złego śni.
Nagrody w zależności od wyboru więcej nart albo "uśmiech maleństwa".
W moim przypadku wygrywało to drugie i nie żałuję.
Myślę, że rośnie mi narciarka bo już jak oglądała nas na stoku to później
pokazywała znajomym i Babci jak Mama i Tata jeżdżą na nartach mówiąc szu-szu.
Cholera zrobiło się jakoś prywatnie a to przecież forum narciarskie a nie kącik
zwierzeń.
Atka może napisz co Ciebie do tej pory rzuciło na kolana. Przecież Alpy są
wielkie a człowiek cały czas się uczy i życia mu braknie na zjechanie całych
Alp dlatego trzeba liczyć na głosy innych
Jak będziesz pisać to pisz o wszystkim nie tylko o samych trasach ale i o
knajbach miasteczku itd.
Moze Skydad cos napisze bo chyba On z nas wszystkich najwiecej zjeździł terenów
w Alpach.
Bocian



Temat: ZABY, ZMIJE i inne kasajace jadem...
ZABY, ZMIJE i inne kasajace jadem...
Osoby jak zaba i inne gady napawaja mnie pewnym lekiem i sprawiaja, ze mam
ochote omijac ich wieeelkim lukiem. Kazdy kto zaglada na to forum, odczuwa
zainteresowanie Ksiazka. Jakas magiczna sila przyciaga tutaj roznych ludzi.
Tych madrych, tych mniej madrych i tych przemadrzalych. Tych, ktorzy siegaja
po Ksiazke, bo kochaja czytac. Tych, ktorzy wczoraj lub dopiero dzis odkryli
w sobie pasje do Literatury i zachwycaja sie jej urokiem. Tych, ktorzy moze
ciezko pracuja w fabryce przy tasmie i robia niepewne kroki w kierunku tego,
by odnalezc siebie. Tych, ktorzy od lat mieszkaja za granica a jednak kochaja
polski jezyk. Wpada tu tez mlodziez, ktora ma jeszcze wiele przed soba.
A jaka jest taka zaba?
Oslizgla i zimna.
Piekna sadzawke zamieni w bagno nasycone jadem zmij.
A zmije zabie holduja, co widac zreszta.
I nawet gdy przyleci taki maly szary zwykly ptaszek, ktory niesmialo
przysiadzie na pobliskiej galazce i otworzy cichutko dziobek by zaspiewac, bo
czuje sie samotny, bo chce wyrazic co mysli i czuje...
..Wtedy gromada oslizglych zab rzuci sie na niego, rozloczy na czesci kazdy
jego ton, wypomni ile falszywych nut zaspiewal.. cynicznie i z ironia
potraktuje, da jasny przekaz: ty nie nalezysz do nas, do elity muuundrych
oslizglych zab. Zbyt pospolita melodie spiewasz i w dodatku falszujesz. A sio!
Ptaszek zniknie, bo poczuje sie za szary, za maly i za byle jaki. Nie odwazy
sie spiewac, chociaz tak bardzo chcialby.
...
Coz.. nie jest tajemnica, ze zimne oslizgle zaby nie umieja spiewac..
One tylko rechocza swoim nicnieznaczacym niemilym dla serca warkotem.
A gdy wszystkie piekne ptaki kochajace spiewac juz odleca, zostana tu same
oslizgle zaby, zmije i zgnilizna.
Tak sie stanie dlatego, ze oslizgle zaby sa zbyt ubogie w sercu i nie maja w
sobie daru by uslyszec melodie, by zachwycic sie tym, co tak proste a
prawdziwe i co powoduje, ze Czlowiek sie najzwyczajniej raduje. Oslizgle zaby
holduja temu, by rozkladac spiew na elementy, tak jak chirurg skalpelem
rozcina milosc.

Lepiej unikac stworzen pokroju zab. Zanim nas zatruja swoja pseudo-
muuundroscia.
Nie wiem ile przecinkow i znaczkow za duzo, za malo lub w nie tym miejscu co
trzeba wpisalam. Wazne, ze pisze z potrzeby komunikowania z drugim
Czlowiekiem. Bo chce sie podzielic swoja radoscia, smutkiem czy innymi
emocjami. I tego mi zadne oslizgle stworzenie nie zabierze, nawet rozkladajac
mnie na czesci, by potem zakwalifikowac mnie do tych muuundrych i uczonych
czy tych pospolitych glupich.
Jedni wola analizowac zycie i czepiac sie niedoskonalosci drugich (nic
dziwnego, ze sa takiego zgnilozielonego koloru). Inni wola zyc z pasja i
wyciagac rece do nieba, z dziecinna radoscia, i nie patrzac czy wygladaja
smiesznie. Ja wole sie zaliczac do tych drugich. Czego i Wam, Lu d z i e
zycze!



Temat: Dubrawka
Jak tu czytam markusow czy innych grg, to mozna powiedziec, ze oni naprawde
zaluja tych Rosjan, ktorzy zgineli w tym teatrze.
A przeciez to sa tylko ich krokodyle lzy! Przeciez jest znane, ze taki marcus
trabi jak dobrze ze Rosjanie wymieraja. Prezentowal z wielka radoscia tu na
tym, forum jakies prognozy o 100 mil. Rosjan kiedys tam. Wiec jak w tym teatrze
zginelo te 200 to przecierz dobrze! Moze nie calkiem, bo jeszcze lepiej byloby
przeciez, gdyby zginelo np. 400. Albo cale 900! A najlepiej byloby, prawda
marcusie, jakby byl ten teatr wysadzony w powietrze i pogineliby nie tylko
zakladnicy ale jacys sasiedzi!
Wiec nie udawajcie koledzy, ze placzecie za tymi Rosjanami!
Ale naprawde to szczerze placzecie za jakimis goscmi z zagranicy. Napewno. No
coz, jakos Putin nie uznal ich za lepszych jak innych. Za nadludzi np. Po
prostu rownosc.
Tez widzalem krokodyle lzy marcusa za zabitymi w Groznym podczas szturmu
zolnierzami rosyjskimi. Po co to udawanie, marcusie! Ja np. nie wylewam lzow
jak GI gina w Iraqu. Nie to ze zycze to Paulowi. Tez poznalem jednego GI na
uropie, tez bym mu nie zyczyl. Ale nie wylewam krokodylich lzow. Jak Ty,
marcusie.

Ale z drugiej strony ta argumentacja wasza, waszej gazeciny GW z zascianaka
Europy pisana przez dziennikarzy z tegoz zasciana cos mi przypomina.
A przypomina mi fakt utoniecia Kurska. Akurat wtedy bylem w Polsce i slyszalem
ten zmasowany RYK propagandowy w polskich mediach. Dopasowany do sytuacji, ale
podobny do marcusowego czy grgowskiego teraz np. o tetrze. Zaraz po zatopieniu
i to gdzies co najmniej tydzien wrzeszczano jak to paskudni glupi admiralowie i
politycy rosyjscy NIE pozwalali na pomoc tych wspanialych, zachodnich
ratownikow aby wyciagnac pukajacych rozpaczliwie w kadlub przyglupich ze tam
plywali, marynarzy rosyjskich. I znowu, mimo normalnej radosci w mediach
polskich np. za zmniejszeanie sie ludnosci Rosji, krokodyle lzy nad powoli
duszacymi sie nastepnymi.
Rosjanie caly czas twierdzili, ze zaloga zginela najpoznie w pierwszych
godzinach ale RYK w mediach polskich oczywiscie byl taki ze klamia. Jak zawsze.
Bo Rosjanin tylko klamie. W przeciwienstwie do demokracji. Np. polskiej. A
napewno made USA.
Ale po tym roku (2?) wydobyto wrak. I co sie okazalo? 2/3 zalogi zginelo w
pierwszych 90 sekundach. Reszta pare godzin pozniej. Nie bylo szans na na
ratunek. Jak go znaleziono bylo i tak po ptakach.
A teraz co dalej. JA nie zauwazylem odwolania tego RYKU propagandowego np w GW.
Przeproszenia Rosjan za mowienie o nich "klamcy" itd.
Nie wiem co tam marcus wtedy pisal. Czy tez grg. Ale jestem pewien, ze Ryczeli
jak polskie media. I pewien jest, ze nie odwolali tego RYKU.
A teraz rycza w tym samym tonie o czym innym.
Z Kurskiem mogli Rosjanie dowodnic, ze oni mieli racje a nie te ryczace media.
Np. w Polsce. Tutaj trzeba wzasc morde w kubel. Ale o teatrach to mozna sobie
poryczec. Co i robicie.
Ale naprawde, jestescie smieszni. Malutcy w stosunku do innych panstw.
Zascianek Europy.
Cos w rodzaju, psy szczekaja, karawana idzie dalej.
To ze wy ryczycie nie ma wielkiego znaczenia. Ale tak samo rycza polscy
politycy. I to majacy takie slabe karty. Najwyzej parke. A inni maja karety. I
fulle. I sobie to zapamietuja. Ostatnio nawet ryczecie na Francje. A mowiono
przed 15 laty, ze Francuzi tak kochaja Niemcow, ze wola aby byly dwa niemieckie
panstwa. Bo wiecej do kochania.
A teraz Francuzi kochaja te jedne Niemcy. Te Zjednoczone.
Acha, ja niepowazam ZADNEGO pismaka z Polski. I jakis tam Pajakow o ktorych
ktos tu wspominal nie znam. I mnie nie interesuja. Fakt, czasami mozna i w
polskich mediach cos tam przeczytac interesujacego. Ale niewiele i napewno nie
jakies analizy. Coz, jak pisalem, zascianek Europy przeciez.
I szukanie czegos w Internecie z Polski tez niewiele daje aby wiedziec co sie
dzieje na Swiecia. Nawet po angielsku. A moze zwlaszcza. Ale kopiowac pasujace
glupoty zawsze mozna.
Naturalnie wiedza z jakis oplacanych z Zachodu gazet rosyjskich tez wiele nie
wyjasnia. Albo raczej nic. Ale jak kto lubi??
Pozdrowienia



Temat: Przeciwmigrenowa farmakologia mnie wykańcza.
> Co do ilości leków - owszem dziennie - zeżarłam opakowanie efferalganu /podobno
> ma to 16 tabletek/......Efferalgany to te 500 paracetamolu z 30 codeiny.


Kategorycznie musisz wziac sie w garsc i isc do lekarza, do jakiegosc dobrego
neurologa. jezeli nie podoba ci sie pierwszy to idz do drugiego az znajdziesz
takiego z ktorym bedziesz sie dobrze czula. tylko pamietaj ty jako pacjent tez
masz obowiazki, nie same wymagania.
jako pacjent powinnas stosowac sie do zalecen lekarza, jego porad i wskazowek i
byc cierpliwa bo nie od razu Krakow zbudowano.

na poczatek, maksymalna dobowa dawka paracetamolu to 4000mg.
jezeli wiec w jednej tabletce Efferalgan ktora bierzesz jest 500mg to
absolutnie nie wolno ci wziac wiecej niz 8 tabletek w ciagu 24 godzin!
musisz naprawde miec 'death wish' (pragnienie umrzec) zeby brac tyle tabletek na
dzien.
skoro po wzieciu 8 tabtelek jakiegokolwiek leku zawierajacego LACZNIE 4000mg
paracetamolu nadal boli cie glowa, jedynie co mozesz wziac to cos co go juz nie
zawiera.
ibuprom, aspiryna tego typu ale z kolei pamietaj ze te leki bardzo niszcza
przewod pokarmowy. prosta droga do wrzodow.

tym bardziej powinnas udac sie do neurologa ktory po zdiagnozowaniu jakiego
typu masz bole glowy moglby przepisac ci znacznie skuteczniejsze w migrenie
tryptany (jesli masz migrene) i jakies leki zapobiegajace migrenie ( w twoim
przypadku dobrze by bylo antydepresyjne - dwa ptaki za jednym zamachem).

a teraz piję trójcami.

nie dosc ze przekraczasz jednorazowa dawke paracetamolu - bo mozna tylko 1000mg
na raz to jeszcze 30x3= 90mg kodeiny.
i to i to bardzo szkodzi na watrobe. Branie codziennie tych lekow juz ja obciaza
a co dopiero w takich ilosciach.

Ale wkoło słyszę, że mam się wziąć w garść, nie wydawać
> na leki, tylko pracować, a nie być leniem.
> Chociaż może to prawda. Ja już nie wiem, co jest prawdą.


To jest absolutnie nieprawda. Jestes bardzo chora, zyjesz w ciaglym bolu,
z tego co piszesz od lat i wyglada na to ze nie tylko bez zadnej porzadnej
pomocy lekarskiej ale do tego w bardzo niesprzyjajacych warunkach empcjonalnych.

To jest absolutnie niemozliwe aby zyjach w ciaglym, CHRONICZNYM bolu dalo sie
funkcjonowac na normalnych obrotach a co dopiero na zawyzonych "jak kiedys".
To nie jest absolutnie twoja wina ze majac chroniczna chorobe twoja wydajnosc
zaczela z czasem spadac, twoje samopoczucie zaczelo sie obnizac, a zachowanie
twojej rodziny i przyjaciol jest chamskie i karygodne.

Ty potrzebujesz pomocy, wsparcia i zrozumienia nie oskarzania, krytykowania i
obwiniania.
w zadnym wypadku nie mysl i nie wierz w to co oni mowia - nie jestes leniwa i
nie, to co sie z toba dzieje to nie jest kwestia "wziecia sie w garsc".
Oni tak samo nie byliby w stanie dac sobie rady jak i ty gdyby ich tak zaczela
glowa bolec .
Byliby dokladnie w tej samej sytuacji, tym samym bolu, tym samym dolku,
zapewniam cie gdyby spotkala ich ta CHOROBA co ciebie spotkala bot o jest
CHOROBA, i to nalezy w pierwszym rzedzie pojac - ze to jest choroba nie
widzimisie i dlatego to nie jest kwestia wziecia sie w garsc.

Nieszczescie naszej choroby polega na tym ze jest to 'choroba niewidzialna'
ktorej nie da sie zmierzyc, zbadac, dotknac. co innego gdybysmy byli na wozku,
wtedy zaraz by nad nami skakali i sie roztkliwiali.
a tak musimy walczyc o to zeby do wszystkich wokol dotarlo ze my naprawde
jestesmy chorzy i ze potrzebujemy pomocy, nie glupich uwag i kryktyki. jak
zaczniemy zadac i wymagac pomocy to ja otrzymamy.
ale do tego aby doszlo to w pierszym rzedzie wiesz kto musi uwierzyc ze jest
chory? TY.

Przemysl to co napisalam.

Moja sugestia jest taka. Przeczytaj uwaznie link pod naglowkiem forum MIGRENA pt
fazy migreny.
Spisz sobie na kartce wszystkie swoje objawy jakie u siebie zauwazylas, zarowno
fizyczne jak i psychiczne.
Udaj sie do lekarza pierwszego kontaktu i popros o skierowanie na badania krwi
aby sprawdzic czy masz w porzadku watrobe, nerki, zoladek, czy nie masz anemii
itd itp.
Popros o skierowanie do neurologa, najlepiej takiego co sie zajmuje bolami glowy
i do psychiatry.
na tym etapie trudno powiedziec czy ty masz krach psychiczny jak ustepuje
dzialnie Efferalganu (jest to mozliwe) czy tez w ogole masz depresje.
a zreszta i tak co my mozemy wiedziec o tobie, bez wywiadu do tego. z tonu
twoich wypowiedzi powiedzialabym ze ogole masz depresje i do tego nie masz
wsparcia w rodzinie, wrecz przeciwnie, co cie jeszcze bardziej doluje bo
powoduje zwatpienia w siebie. jak pisalam rodzina nie ma racji - po prostu
jestes chora.

Lekarze jak z toba porozmawiaja to ustala jakies leczenie, i miejmy nadzieje
pomalutku cos zacznie zmieniac sie na lepsze.
A ty nie martw sie do przodu na zasadzie " co bedzie gdy to czy tamto.." bo juz
teraz nie jest wcale dobrze, wiec nie masz nic do stracenia a wiele do zyskania.

Jedno jest pewne, za duzo tego Efferalganu i musisz z tego zejsc do nie wiecej
niz 8 tabletek na dzien.

Minnie




Temat: Rekonstrukcja historyczna "Bitwa nad Bzurą 1939"
moje wrażenia
Byłem w sobotę w Brochowie i tak jak setki innych, bawiłem się w wojnę (jako
widz). Zabawa tym przyjemniejsza, że nasi oczywiście wygrali, no i oczywiście
pogoda była więcej niż fantastyczna; wszystkie zdjecia które robiłem wyszły
wyjątkowo malowniczo. Dawno już nie spacerowałem po polskiej wsi w czasie tak
pięknego wieczoru, nawet gdyby nad Bzurą śpiewały tylko ptaki i zmęczeni
weekendem tubylcy to i tak wróciłbym do domu pod wrażeniem.

Trochę się zdziwiłem frekwencją. Na moje oko zjechało tak może i ponad tysiąc
osób, podczas gdy spodziewałem się najwyżej kilkuset. Zaskakujące, tym bardziej
że gazety nie awizowały specjalnie tego wydarzenia. Czyżby wszyscy obecni to
czytelnicy Nowego Przeglądu Kawaleryjskiego i niniejszego forum? Nie wiem jak
wyglądał wyjazd z tego małego parkingu, niemniej ja się przestraszyłem i
zostawiłem auto wpół drogi do Brochowa. No i widać, że wydarzenie przerosło już
formułę zabawy kilkudziesięciu zapaleńców i zmierza w kierunku show-biznesu. Za
rok powinni chyba sprzedawać już bilety, a za te pieniądze zapewnić
profesjonalne siły porządkowe, bo inaczej impreza padnie pod własnym ciężarem –
już w tym roku polska kawaleria niemal musiała zrezygnować z ataku, bo tłum
widzów napierał silniej niż zdziesiatkowany Wehrmacht.

Co do rekonstrukcji. Wspaniała sprawa, jestem pełen podziwu dla wszystkich
uczestników, a zwłaszcza dla kawalerzystów i dla ludzi którzy na co dzień
utrzymują na chodzie te dwa SdKfz 251. Oczywiście nie zamierzam robić z siebie
idioty i wytykać nieścisłości historycznych. Chociaż Waffen SS przemieszał się
z Wehrmachtem a oficerowie prowadzili atak w munudrach wyjściowych, to
przecież rzecz była zaaranżowana bardziej profesjonalnie i z większą dbałością
o szczegóły niż niejeden kręcony za gigantyczne pieniądze i skonsultowany przez
bataliony dyplomowanych doradców film. Tylko tego gościa, który zrobił sobie
Wietnam z hełmu to mogliby oddelegować do pilnowania widzów, bo zepsuł mi
niemal wszystkie zdjęcia.

Ale serce mi skowyczy na myśl o jednym. Otóż nawet fanatycy militarnego
szczegółu czuli się w obowiązku zaspokoić narodowy popyt na
siercoszczypatielnyje epizody. No bo czy zgadniecie, jakim sposobem Polacy
rozstrzygnęli na swoją korzyść potyczkę pod Brochowem? Oczywiście szarżą
kawaleryjską! Tak tak, chyba co roku we wrześniu przynajmniej w jednej gazecie
i przynajmiej w jednej dyskusji telewizyjnej ktoś przypomina, że regulamin
przewidywał szarżę tylko w wyjątkowych wypadkach, że ułani w 90% atakowali
spieszeni, że Krojanty to wyjątek a nie reguła. Grochem o ścianę. Szkody,
której narobiła nieszczęsna „Lotna”, nie da się chyba odwrócić jeszcze przez
trzy pokolenia, aż wyrośnie generacja która będzie sądziła że zwierzę pt. koń
wymarło w epoce lodowcowej. Choć naturalnie zgadzam się bez dwu zdań, że
największe wrażenie robiła właśnie chwila, gdy jeszcze słychać było śpiew i
rżenie koni.




Temat: wróciliśmy z Bułgarii - miejscowość Aheloy
wróciliśmy z Bułgarii - miejscowość Aheloy
Witam,

Właśnie wróciliśmy z tygodniowego pobytu w Bułgarii, po 25 letniej
przerwie:)
Zatrzymaliśmy się w miejscowości Aheloy, w nowym kompleksie
wakacyjnym Marina Cape. Apartament wynajmowaliśmy bezpośrednio od
polskich właścicieli: www.marinacape.republika.pl . Kompleks tuż nad
samym morzem. Codziennie budziły nas ptaki i szum morza:)
Miejscowości Aheloy to mała i cicha osada. Parę sklepów i
restauracyjek, kameralna plaża. W pobliżu był Nesebar i Pomorie,
które oczywiście zaliczyliśmy.
W Nesebarze przepiękna starówka i fajne restauracje z widokiem na
morze - to miejsce koniecznie trzeba zobaczyć - wpisane na listę
dziedzictwa Unesco. Pomorie to przede wszystkim słynne lecznicze
błota, z których nie korzystaliśmy. Ładny deptak, taki nasz "mąciak"
w Sopocie i trochę starych budynków. Sympatyczna plaża:)
Blisko mieliśmy do Słonecznego Brzegu, który też zaliczyliśmy. Długa
piaszczysta plaża robi wrażenie. Ale w sezonie musi być na niej dość
ciasno, setki hoteli i apartamentowców nie zapewnią wypoczynku w
spokoju. Wg mnie dobre miejsce, żeby przyjechać i poplażować, a
następnie wrócić w jakieś spokojniejsze miejsce.
Byliśmy też w Burgas, chyba trzecie pod względem wielkości miasto w
Bułgarii. Ładna plaża i duże molo, parę fajnych knajpek – poza tym
nie warto zatrzymywać się na dłużej. Ze względu na krótki pobyt, na
południe dotarliśmy tylko do Sozopolu. Stare miasto bardzo ładne (tu
jednak Nesebar wiedzie prym), fajne knajpki i wspaniałe widoki z
wysokiego klifu. Fajna plaża, żeby schłodzić się w trakcie
zwiedzania - ale to już chyba w wakacje. W maju nawet Bułgarzy nie
wchodzili do wody;-))
Byliśmy również w Rawdzie opisywanej szeroko na tym forum.
Generalnie sporo knajpek, większość jeszcze zamkniętych.
Próbowaliśmy przetestować knajpkę u braci Serbów – niestety jeszcze
nie działała Ale podobno jest godna polecenia…
Za obiad dla dwójki dorosłych i dwójki dzieci płaciliśmy około 30-40
lewa (przeważnie sałatka "Szopska", drugie danie i napoje).
Większość turystów jakiś tu spotkaliśmy to Polacy. Menu w knajpkach
często po polsku. Ale uwaga na tłumaczenia. My zamówiliśmy sałatkę z
owocami morza a dostaliśmy sałatkę z serem i sosem vinegre. Okazało
się, że ktoś źle przetłumaczył menu na język polski.
Ceny w knajpkach w Bułgarii niższe niż w Polsce. Za najdroższy
obiad, którego nie daliśmy rady zjeść zapłaciliśmy ok 50 lewa (ok.
100 zł). W sklepach artykuły spożywcze też tańsze. Raz robiliśmy
zakupy w sklepach w Aheloy i w Metro (nasze Makro) w Burgas.
Wejście na paszport, ceny niskie, ale niektóre artykuły trzeba
kupować w ilościach hurtowych.
Na koniec trasa. Jechaliśmy przez Rumunię z jednym noclegiem
niedaleko miejscowości Oradea. Oczywiście zwiedzaliśmy Cluj,
Sigisoara (koniecznie) i Brasov (taki nasz Kraków). Około 1700 km z
Warszawy.
Z powrotem przez Serbię - jazda nonstop z przerwą na obiad. 23
godziny i blisko 2000 km. Jechaliśmy dłuższa trasą przez Bratysławę,
aby jechać głównie autostradami. Jeżeli pojedzie się z Budapesztu
prosto przez góry, zaoszczędzicie około 150 km.
Wszystkie granice bez problemu. Zero kolejek - przed sezonem. Jedyni
Węgrzy zaglądali nam do bagażnika, w drodze powrotnej z Serbii.
Tankowaliśmy na Węgrzech, Rumunii i Bułgarii. Najdroższe paliwo na
Słowacji:(
Serbia – cen paliw nie pamiętam, ale można przejechać na jednym
tankowaniu przed granicą.

Dzisiejsza Bułgaria i Rumunia to nie te miejsca, które pamiętamy
sprzed 20 lat. Rumunia to pełna cywilizacja. Brak żebraków, miasta
zadbane. Szczególne wrażenie zrobił na nas Bukareszt, który przez
pomyłkę zaliczyliśmy nocą;-) O dwunastej w nocy pełno samochodów i
ludzi. Przepięknie oświetlone, dużo zieleni (parków). Problem to
język. W pensjonacie, w którym się zatrzymaliśmy: ani po angielsku,
ani po rosyjsku się dogadać nie mogliśmy. Cenę negocjowaliśmy
na „palcach”.
Bułgaria to już posmak Bałkanów. Wspaniały klimat, przyroda ciepłe
morze i super pogoda zwłaszcza w wakacje. Trochę brakowało nam
owoców (maj - były tylko truskawki). Planujemy wrócić na 2 tygodnie
w lipcu lub sierpniu.

Gdybyście mieli jakieś pytania służę pomocą,
Andrzej
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amed.keep.pl



  • Strona 3 z 3 • Zostało znalezionych 208 wypowiedzi • 1, 2, 3